Facebook - konwersja
Przeczytaj fragment on-line
Darmowy fragment

Szept Krwi: Cień pod Miastem (Część 2) - ebook

Wydawnictwo:
Format:
EPUB
Data wydania:
25 czerwca 2025
6,00
600 pkt
punktów Virtualo

Szept Krwi: Cień pod Miastem (Część 2) - ebook

Szept Krwi: Cień pod Miastem (Księga 2) Autor: Natalia Lora, zwykła studentka, odkrywa w sobie przerażającą moc po serii tajemniczych zaginięć w mieście. Wspólnie z cynicznym detektywem Adamem Karskim, dziewczyna wyrusza w podróż w głąb mroku, by odkryć prawdę o starożytnym Zakonie Purpurowego Księżyca i jego dążeniach do przebudzenia potężnego "Mrocznego Echa". Od labiryntów podziemnych katakumb, po owiane legendami Wzgórza Śmierci, Lora musi nauczyć się kontrolować swoje nowo odkryte zdolności manipulacji światłem, zanim Krwawy Księżyc otworzy wrota do niższych królestw, a miasto zostanie pochłonięte przez pradawne zło. Czy Strażniczka Światła zdoła powstrzymać to, co nadchodzi, i przywrócić Równowagę?

Kategoria: Fantasy
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
Rozmiar pliku: 97 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Szept Krwi: Cień pod Miastem (Księga 2)

Autor: Natalia

Spis Treści

Rozdział 1: Pierwsze Cienie

Rozdział 2: Świt Nowego Porządku

Rozdział 3: Cicha Wibracja Miasta

Rozdział 4: Labirynt pod Miastem

Rozdział 5: Głos z Cienia

Rozdział 6: Zagadki Zakonu

Rozdział 7: Wrota do Zapomnienia

Rozdział 8: Pierwsze Kroki w Otchłani

Rozdział 9: Uścisk Cienia

Rozdział 10: Oddech po burzy

Rozdział 11: Złowieszcze Echo

Rozdział 12: Tajemnica Wzgórz Śmierci

Rozdział 13: Szkolenie w Cieniu

Rozdział 14: Krwawy Księżyc nad Wzgórzami

Rozdział 15: Ołtarz Krwi

Rozdział 16: Erupcja Światła i Cienia

Rozdział 17: Świt po Krwawym Księżycu

Rozdział 1: Pierwsze Cienie

Moje życie, zanim wszystko się zmieniło, było tak zwyczajne, jak poranny deszcz na Kaskadowej Ulicy. Nazywam się Lora, i byłam po prostu studentką, jedną z wielu w tym mieście, zanurzoną w rytmie uniwersyteckiego życia, pomiędzy wykładami, sesjami a wieczornymi spotkaniami w kawiarniach. Moje dni wypełniały książki, zapach świeżej kawy i marzenia o niepewnej, ale ekscytującej przyszłości. Mieszkałam w niewielkim, przytulnym mieszkaniu w starej kamienicy, gdzie pęknięcia na suficie opowiadały własne historie, a skrzypiące schody były codzienną melodią.

Jednak od kilku miesięcy coś zaczęło się zmieniać. Subtelne, niemal niezauważalne sygnały. Na początku były to tylko sny. Nie były to typowe koszmary, te, które znikają wraz z pierwszymi promieniami słońca. Moje sny były dziwne, nasycone zimnem, które przenikało do szpiku kości, nawet gdy budziłam się w ciepłym łóżku. Widziałam w nich labirynty tuneli pod ziemią, migoczące cienie i czułam niepokojący, mdły zapach lilii z krwią, który budził mnie z krzykiem, choć nie potrafiłam go z niczym skojarzyć.

W dzień, budziłam się z uczuciem, że ktoś mnie obserwuje. Czułam to. Delikatne mrowienie pod skórą, przeszywający dreszcz, który pojawiał się znikąd, nawet w najcieplejsze dni. Czasem, gdy przechodziłam obok starych, opuszczonych budynków, albo w ciemnych zaułkach, ten zapach lilii stawał się silniejszy, niemal namacalny. Moje zmysły, zdawały się wyostrzać, widziałam cienie, których nikt inny nie dostrzegał, słyszałam szept, który wydawał się docierać z innej płaszczyzny. Myślałam, że to przemęczenie, stres, może zbyt wiele nauki. Ignorowałam to, próbując wrócić do mojej „normalności”.

Wszystko się zmieniło, gdy zaginął Marek. Marek – student z mojego roku, którego znałam z zajęć. Jego zniknięcie wstrząsnęło miastem. Policja rozłożyła ręce, nie znajdując żadnych śladów. Wtedy zaczęłam odczuwać coś więcej niż tylko mrowienie. Czułam jego strach. Jego zagubienie. To było jak echo, które przenikało do mojej głowy, jak głos, który krzyczał o pomoc. Widziałam fragmenty – ciemny tunel, błysk oczu w mroku, a potem… pustkę.

Zdeterminowana, by dowiedzieć się, co się stało, skontaktowałam się z Detektywem Adamem Karskim. Miał opinię skutecznego, choć nieco cynicznego śledczego. Jego biuro, pełne akt i papierosowego dymu, było dalekie od moich uniwersyteckich realiów. Kiedy opowiedziałam mu o swoich „przeczuciach”, o snach, o zapachu, o tym zimnie, jego oczy, zazwyczaj przenikliwe, patrzyły na mnie z profesjonalnym sceptycyzmem, graniczącym z litością. Traktował mnie jak kolejną zdesperowaną osobę, która szuka odpowiedzi w świecie, gdzie ich nie ma.

„Panno Lora,” powiedział, jego głos był łagodny, ale stanowczy, „rozumiem, że jest pani zaniepokojona. Ale policja pracuje na faktach. Dowodach. A to, co pani opisuje… to są tylko sny. Proszę mi wierzyć, wiele osób ma dziwne sny w takich sytuacjach. To stres.”

Nie ustępowałam. Pokazałam mu miejsce, które widziałam w snach – starą, opuszczoną fabrykę na obrzeżach miasta, zapomnianą i zdewastowaną. Karski, choć niechętnie, zgodził się ze mną pojechać. Jego celem było zapewne przekonanie mnie, że moje „wizje” to tylko wyobraźnia. Ale dla mnie, była to jedyna szansa, by zrozumieć.

Gdy zbliżaliśmy się do fabryki, zimno nasiliło się, a zapach lilii i krwi stał się niemal przytłaczający, niczym niewidzialna ściana. Czułam, jak moje serce wali mi w piersi, a w mojej głowie pulsowała dziwna energia. Marek… czułam jego obecność. I coś jeszcze. Coś mrocznego, drapieżnego, co czaiło się w cieniu. Wiedziałam, że to nie jest zwykła sprawa. To było coś, co wykraczało poza jego racjonalny świat. I byłam gotowa, by stawić temu czoła, nawet jeśli miałam zrobić to sama. To był mój pierwszy krok w stronę cienia.

Rozdział 2: Świt Nowego Porządku

Smród spalenizny, ostry i metaliczny, wciąż unosił się w nozdrzach, mieszając się z chłodem poranka. Nie było to jednak typowe odczucie spalonego drewna czy plastiku. Był to ten sam, mdlący zapach lilii i krwi, który teraz wydawał mi się tak samo znajomy, jak deszcz na Kaskadowej Ulicy. Staliśmy tam, w sercu starej fabryki odlewniczej, w miejscu, gdzie jeszcze przed chwilą pulsowało czyste zło. Ja, drżąca i wyczerpana, z dłońmi wciąż pulsującymi dziwnym, niebiańskim ogniem, i Adam Karski, detektyw o stalowym spojrzeniu, którego twarz była równie blada jak woskowy odlew.

Słońce, nieśmiało wschodzące nad horyzontem, malowało niebo na blade odcienie różu i szarości, rzucając na gruzy fabryki złowieszcze cienie. Jego promienie, dotykając miejsca, gdzie rozpadł się wampir, zdawały się oczyszczać powietrze, ale lodowate zimno wciąż wisiało w powietrzu, niczym ostatnie tchnienie potwora, przenikając przez moje cienkie ubranie. Czułam, jak moje ciało drży, a każdy mięsień jest spięty, jak struna, która za chwilę pęknie.

Karski opuścił broń, która w jego dłoniach, w obliczu tego, co się wydarzyło, wydawała się absurdalnie bezsensowna, niczym zabawka przeciwko huraganowi. Jego oczy, te same, które kilka dni wcześniej patrzyły na mnie z profesjonalnym sceptycyzmem, teraz były pełne niewiarygodnego szoku i czegoś, co wyglądało na pierwotny lęk. Widział to. Widział, jak byt, który ścigał jego miasto, rozpłynął się w popiół pod moją… mocą. Nie, nie pod moją mocą. Pod Nim. Pod tym Światłem, które we mnie eksplodowało, niczym słońce w ciemnej komorze.

“Lora… co… co to było?” jego głos był ledwie słyszalny, ochrypły, jakby ledwo wydobywał się z gardła. Patrzył na mnie, a w jego spojrzeniu widziałam, że jego racjonalny świat również legł w gruzach, podobnie jak zardzewiałe, pokrzywione ściany fabryki. Dotychczas jego życie opierało się na dowodach, na logice, na tym, co namacalne. Teraz musiał zmierzyć się z czymś, co wykraczało poza wszelkie racjonalne ramy.

Spojrzałam na swoje dłonie. Blask z nich zniknął, ale czułam wewnętrzne drżenie, niczym echo potężnego rezonansu, który przetoczył się przeze mnie w fabryce. Byłam wyczerpana, czułam się, jakbym przebiegła maraton, walcząc jednocześnie z niewidzialnym wrogiem. Każda komórka mojego ciała krzyczała o odpoczynek, a umysł był przepełniony obrazami i uczuciami, których nie potrafiłam przetworzyć. „Wampir,” szepnęłam, a słowo to, wypowiedziane na głos, miało w sobie dziwną, nową realność, która mnie samą zaskoczyła. „To był wampir. Prawdziwy.”

Karski potrząsnął głową, jakby próbował otrząsnąć się z koszmaru, który wcale nie był snem. „Wampir… to niemożliwe. Lora, co ty… jak ty to zrobiłaś?” W jego głosie była ciekawość, ale i nuta obawy, jakby patrzył na coś, co jednocześnie fascynowało i przerażało, na broń, której nie rozumiał.

Usiadłam na zimnym, betonowym gruzie, czując, jak moje nogi odmawiają posłuszeństwa. Oddech miałam płytki i urywany, a serce wciąż waliło mi w piersi, niczym nerwowy bęben. „Nie wiem… po prostu… coś się we mnie obudziło. To coś, co mi pomagało widzieć, czuć ich strach… a potem… po prostu eksplodowało. To było… światło. Czyste światło.” Ostatnie słowa zabrzmiały w moich uszach dziwnie, jakby nie były moje, jakby pochodziły z innej płaszczyzny istnienia.

Cisza. Ciężka, nasączona zapachem zniszczenia i lęku, cisza. Karski patrzył na miejsce, gdzie stwór zniknął, a następnie na mnie. Jego umysł, wytrenowany w logice i faktach, z pewnością desperacko szukał racjonalnego wytłumaczenia. Ale nie było go. Ślady na ziemi, posmak zła w powietrzu, a przede wszystkim moja obecność i jego własne świadectwo, świadczyły o czymś, co wykraczało poza jego pojmowanie. Był świadkiem czegoś, co nigdy nie miało prawa się wydarzyć, a jego świat pękł pod ciężarem tej nowej prawdy.

„Musimy stąd iść,” powiedział w końcu, jego głos był bardziej stanowczy, jakby próbował odzyskać kontrolę nad sytuacją, która wymykała się wszelkim regułom. „Policja będzie tu niedługo. Musimy coś wymyślić. Nikt nam nie uwierzy. Ani w to, co widzieliśmy, ani w to, co ty… zrobiłaś.”

Wiedziałam. Wiedziałam, że dla świata ten incydent zostanie zatuszowany, uznany za kolejny akt niezidentyfikowanego psychopaty, który zbiegł. Ludzie potrzebowali racjonalnego wytłumaczenia, by móc spać spokojnie. Ich umysły nie były gotowe na prawdę, która czaiła się w cieniu miasta. „Nieznany sprawca zbiegł, nie ma żadnych śladów, ani dowodów. Policja to kupi” – powiedziałam cicho, czując, jak słowa te są absurdalnie puste w obliczu tego, co naprawdę się wydarzyło.
mniej..

BESTSELLERY

Menu

Zamknij