Szept Krwi : Cień pod Miastem część I - ebook
Szept Krwi : Cień pod Miastem część I - ebook
Miasto, które znasz, skrywa mroczną tajemnicę. Czy odważysz się ją odkryć? Lora, dwudziestoletnia studentka, prowadzi uporządkowane życie w pozornie bezpiecznym mieście, gdzie blask neonów rozświetla każdą uliczkę. Jej świat, oparty na logice i racjonalności, zaczyna się rozpadać, gdy seria niewytłumaczalnych zaginięć wstrząsa studencką społecznością. Młodzi ludzie znikają bez śladu, pozostawiając po sobie jedynie lodowatą pustkę i narastający strach. Gdy dreszcze i mroczne przeczucia stają się nieznośne, dziewczyna rozpoczyna prywatne śledztwo, które prowadzi ją w głąb zapomnianych miejskich legend. Odkrywa, że pod nowoczesną fasadą miasta czai się pradawne zło – wampir, który nie zadowala się jedynie krwią, lecz pragnie samej esencji duszy.
| Kategoria: | Fantasy |
| Zabezpieczenie: |
Watermark
|
| Rozmiar pliku: | 81 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
SPIS TREŚCI
Wstęp: Pierwociny Ciemności
Rozdział 1: Zniknięcie w Blasku Neonów
Rozdział 2: Zimny Dotyk Nieobecności
Rozdział 3: Szept Historii w Starych Murach
Rozdział 4: Cienie Dusz i Echa Minionych Lat
Rozdział 5: Labiryt Odbić
Rozdział 6: Na Tropie Niewidzialnego Drapieżnika
Rozdział 7: Prawda Ukryta w Cieniu
Rozdział 8: Ostatnia Noc Szkarłatu
Zakończenie: Narodziny Nowej Rzeczywistości – Początek Sagi
Część I: Szept Krwi: Cień pod Miastem (Księga 1)
Autor: Natalia
Wstęp: Pierwociny Ciemności
Miasto. Zawsze myślałam, że znam jego każdą uliczkę, każdy zakamarek. Blask neonów rozświetlający deszczowe noce, gwar kawiarni, monotonny szum ulicznego życia – to był mój świat. Świat dwudziestoletniej studentki, której dni wypełniały wykłady, wieczorne spotkania z przyjaciółmi i marzenia o przyszłości, która wydawała się równie przewidywalna, jak wschód słońca. Byłam Lorą, a moje życie było poukładane w logiczne schematy, w których nie było miejsca na niewytłumaczalne. Ale każde miasto, nawet to najbardziej znajome i nowoczesne, ma swoje cienie. A niektóre cienie są starsze, niż można by przypuszczać – głęboko zakorzenione w zapomnianej ziemi, czekające na odpowiedni moment.
Tej jesieni cienie zdawały się gęstnieć w zaułkach, w korytarzach uniwersytetu, a nawet w pozornie bezpiecznych, gwarnych miejscach. Powietrze stało się cięższe, przesiąknięte niewidzialnym niepokojem, a ulice, nawet te tętniące życiem, zaczęły wydawać się bardziej ponure i opuszczone po zmroku. Najpierw były to tylko szepty, niewyraźne echa zasłyszane w miejskim zgiełku. Historie o ludziach, którzy po prostu zniknęli. Studenci, młodzi dorośli, jakby pochłonięci przez samą ziemię – ich twarze, najpierw na rozpaczliwych plakatach “Zaginieni”, szybko stawały się tylko wspomnieniem, rozmywającym się w bezsilnej ciszy. Policja, z typową dla siebie uprzejmością, rozkładała ręce. Żadnych śladów, żadnych motywów. Po prostu… zniknięcia, które zdarzały się zawsze w noce, kiedy niebo było pozbawione gwiazd.
Nawet wtedy, kiedy pierwsze oficjalne komunikaty o zaginięciach zaczęły pojawiać się w lokalnych wiadomościach, wciąż wydawało się to odległe, jak echo tragedii z odległego świata. Zło zawsze dotyka innych, prawda? Ale zło, prawdziwe zło, to, które czai się w głębi, ma tendencję do znajdowania drogi do tych, którzy są najbardziej wrażliwi. Albo tych, którzy mają w sobie coś, czego jeszcze nie odkryli, a co wampiryczny drapieżnik potrafi wyczuć z odległości.
Ja. Moja historia zaczyna się w momencie, gdy zaczęła się zmieniać moja rzeczywistość, a racjonalność ustąpiła miejsca dreszczowi. Dotąd żyłam w świecie, w którym wszystko miało logiczne wytłumaczenie. Wyniki testów, logiczne wnioski, namacalne dowody. Mój umysł był poukładany, analityczny, może nawet zbyt. Nie zauważałam jeszcze subtelnych sygnałów, zimnych dreszczy, które przechodziły przeze mnie w pozornie zwyczajnych miejscach, niczym niewidzialny podmuch wiatru. Nie zwracałam uwagi na te sny – zbyt żywe, zbyt intensywne, czasem przerażające – które z każdym rankiem stawały się coraz trudniejsze do zignorowania, pozostawiając posmak lęku na języku. Byłam piękna, pełna życia, niczym latarnia w coraz gęstszym mroku, który powoli, ale nieubłaganie, zaczynał mnie otaczać.
Ale mrok zbierał swoje żniwo. I tym razem, jego pierwociny nie zamierzały zatrzymać się na peryferiach. Zaczęły pełzać w głąb miasta, docierając do jego serca. I do mojego serca.
Niektóre rzeczy nie mają racjonalnego wytłumaczenia. Niektóre legendy są prawdziwe. I niektóre umiejętności, które drzemią w człowieku, czekają na odpowiedni moment, by wybuchnąć, zmieniając wszystko. Ja miałam to w sobie. Dar, który wkrótce miał mnie poprowadzić wprost w objęcia zagrożenia, które czaiło się pod miastem. Zagrożenia, które nie znało litości i miało smak… szkarłatnej krwi.
Rozdział 1: Zniknięcie w Blasku Neonów
Tamtego wtorku wieczorem miasto wydawało się żyć własnym, niezależnym życiem, niczym olbrzymi, pulsujący organizm. Gwarne ulice, kawiarnie pełne studentów i kluby, z których dobiegała stłumiona muzyka basu, tworzyły znajomą symfonię. Ja, jak zwykle, wracałam z wieczornych zajęć z literatury. Deszcz wisiał w powietrzu, obiecując rychłe nadejście burzy, nadając neonom na Kaskadowej Ulicy rozmyty, surrealistyczny blask, który tańczył na mokrym asfalcie. Lubiłam ten moment – poczucie anonimowości w tłumie, kiedy jedyne, co mnie otaczało, to szum rozmów, odległy ryk tramwaju i kapiące z parasoli krople. Miasto było moim schronieniem, moim znajomym rytmem.