- W empik go
Szept mroku - ebook
Wydawnictwo:
Data wydania:
14 listopada 2022
Ebook
47,99 zł
Audiobook
49,99 zł
Format ebooka:
EPUB
Format
EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie.
Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu
PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie
jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz
w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu.
Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu.
Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
Format
MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników
e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i
tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji
znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu.
Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu.
Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji
multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka
i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej
Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego
tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na
karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją
multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną
aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego,
który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire
dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu
w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale
Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy
wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede
wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach
PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu
w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale
Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną
aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego,
który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla
EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu
w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale
Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
Pobierz fragment w jednym z dostępnych formatów
Szept mroku - ebook
Dla Faith Arrington ucieczka sprzed ołtarza jest początkiem nowego rozdziału w życiu. Po przeprowadzce nieoczekiwanie otrzymuje telefon od nowojorskiego potentata finansowego z ofertą pracy. A to dopiero preludium wielkich zmian, ponieważ wkrótce na jej drodze pojawia się przystojny szef, Greyson Davenport. Ten otwiera przed nią drzwi do ryzykownej i piekielnie intrygującej przyszłości, w której Faith może dać upust swojej prawdziwej naturze…
Jej szczęście nie trwa długo – gdy w końcu czuje się spełniona, skrywana dotąd mroczna przeszłość powraca w najgorszym wydaniu. Mafia, która wcześniej zniszczyła życie jej rodziny, podąża teraz za nią. Faith musi zdecydować, komu zaufa, a od kogo powinna się odciąć. Wybór, jakiego dokona, może stać się przepustką do wolności albo… zniszczyć znacznie więcej niż jej płomienny romans.
– Skoro nie chciałaś ślubu, to dlaczego nie poszłaś do Olivera? Nie przyszłaś porozmawiać z rodzicami. Ze mną. Może byśmy ci pomogli. Jestem pewna, że pomoglibyśmy ci znaleźć dobre rozwiązanie! Ślub można było przesunąć!
– Jakbyś nie znała rodziców. Jakbyś nie znała matki! Kazałaby mi nie odstawiać szopki! Oliver powiedziałby coś w stylu, że poprzewracało mi się w głowie. Przecież od początku powtarzał, że jak wyjadę i pójdę na studia, poprzewraca mi się w głowie! Ty pewnie kazałabyś mi zrobić tabelkę zalet i wad posiadania męża. Prawda? Co by mi to dało? Nic! Nadal byłabym w tym samym miejscu, co byłam.
– Prościej było uciec sprzed ołtarza?
Wzruszyła teatralnie ramionami.
– Przynajmniej mieliście widowisko, którego nigdy nie zapomnicie.
Jej szczęście nie trwa długo – gdy w końcu czuje się spełniona, skrywana dotąd mroczna przeszłość powraca w najgorszym wydaniu. Mafia, która wcześniej zniszczyła życie jej rodziny, podąża teraz za nią. Faith musi zdecydować, komu zaufa, a od kogo powinna się odciąć. Wybór, jakiego dokona, może stać się przepustką do wolności albo… zniszczyć znacznie więcej niż jej płomienny romans.
– Skoro nie chciałaś ślubu, to dlaczego nie poszłaś do Olivera? Nie przyszłaś porozmawiać z rodzicami. Ze mną. Może byśmy ci pomogli. Jestem pewna, że pomoglibyśmy ci znaleźć dobre rozwiązanie! Ślub można było przesunąć!
– Jakbyś nie znała rodziców. Jakbyś nie znała matki! Kazałaby mi nie odstawiać szopki! Oliver powiedziałby coś w stylu, że poprzewracało mi się w głowie. Przecież od początku powtarzał, że jak wyjadę i pójdę na studia, poprzewraca mi się w głowie! Ty pewnie kazałabyś mi zrobić tabelkę zalet i wad posiadania męża. Prawda? Co by mi to dało? Nic! Nadal byłabym w tym samym miejscu, co byłam.
– Prościej było uciec sprzed ołtarza?
Wzruszyła teatralnie ramionami.
– Przynajmniej mieliście widowisko, którego nigdy nie zapomnicie.
Kategoria: | Obyczajowe |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-8313-298-3 |
Rozmiar pliku: | 898 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
2. ZNAJOMY
Przez niemal całą sobotę Faith przeglądała ogłoszenia wynajmu mieszkań. Udało jej się umówić na oglądanie trzech już na niedzielę. Chciała jak najszybciej wyprowadzić się od siostry i wrócić do Nowego Jorku, gdzie będzie mogła żyć na własny rachunek i według własnych zasad. Praca u Davenporta pozwalała jej na bezpieczeństwo finansowe i znalezienie mieszkania o nieco wyższym standardzie niż te, które podnajmowała do tej pory.
Drugie mieszkanie, które oglądała w niedzielę, okazało się strzałem w dziesiątkę i od razu je przyklepała. Okolica przeszła jej najśmielsze oczekiwania. Jeszcze miesiąc temu przez myśl by jej nie przeszło, że będzie mogła pozwolić sobie na wynajęcie mieszkania przy Central Park West. Było to urocze mieszkano z jedną sypialnią, jadalnią połączoną z aneksem kuchennym, salonem, jedną łazienką i ogromną garderobą. Cena przeraziła jej siostrę, ale zapewniła Grace, że teraz stać ją na odrobinę luksusu w stylu West Side. W poniedziałek po pracy miała odebrać klucze. W sumie była już spakowana, bo po powrocie do siostry nawet nie zdążyła się dobrze rozpakować. Malcolm i Grace obiecali, że w poniedziałek wieczorem podjadą z jej rzeczami do mieszkania i pomogą w przeniesieniu wszystkiego, czego będzie potrzebowała.
Przez cały weekend nie znalazła chwili na kontakt z rodzicami i byłym narzeczonym. Jej mama dzwoniła kilka razy, ale odrzuciła wszystkie połączenia. Spróbowała następnie przez Grace, ale ta, przeszkolona w nieudzielaniu tym razem informacji, powiedziała jedynie matce, że Faith siedzi zamknięta w pokoju i z nikim nie chce rozmawiać. Młodsza z sióstr na razie nie chciała, aby rodzina wiedziała o nowej pracy i powrocie do Wielkiego Jabłka. Czuła, że zaczną jej suszyć głowę, iż za szybko się pozbierała. Możliwe. Ale nie zamierzała żyć w stagnacji. Podjęła taką, a nie inną decyzję i teraz musiała zmierzyć się z konsekwencjami swoich czynów.
W poniedziałek Malcolm był tak uprzejmy, że podrzucił ją do Nowego Jorku. Przed wejściem spotkała Islę, która z dużym kubkiem kawy ospale próbowała przejechać kartą po czytniku. Jak widać, nie należała do radosnych o tak wczesnej porze. Siły nabierała dopiero w późniejszych godzinach. Faith odebrała swoją firmową przepustkę, w którą wpatrywała się przez całą drogę windą na dwudzieste piąte piętro. O siódmej rano pracowników można było policzyć na palcach jednej ręki. Gdy chwilę po siódmej Isla zabrała nową koleżankę na wycieczkę po firmie, pracowników przybywało i zaczynał roznosić się gwar. Odwiedziły słynną kantynę, udały się na niższe piętro finansów, poznała dział prawny oraz patentowy. Przez całą drogę Isla opowiadała o zaletach pracy w tej firmie. Sama pracowała już cztery lata i nie zamieniłaby tej firmy na żadną inną. Po wycieczce Isla skrupulatnie zaczęła wprowadzać ją w kalendarz oraz inne firmowe aplikacje, z których na co dzień miała korzystać. Informacji był ogrom. Faith starała się robić notatki, ale bała się, że czegoś zapomniała spisać. Isla jednak zapewniała ją, że nie musi się martwić, bo w razie, gdyby coś wyleciało jej z głowy, ona chętnie jej to przypomni.
Gdy szkolenie z Islą się skończyło, wpadła Nina, która zaczęła jej w szerszym kontekście opowiadać o jej pracy, organizacji pracy całego działu i kilkukrotnie powtórzyła to, co o pracy w Grey by Daven mówiła już Isla. Zapewniła ją, aby nie bała się prosić o pomoc, bo sama kiedyś zaczynała i wie, że taki natłok informacji potrafi z początku przytłoczyć.
Kiedy została w końcu sama, odchyliła się w krześle i wzięła kilka głębokich wdechów. Przy ostatnim jej skrzynka cicho piknęła, zwiastując nadejście nowej wiadomości. Nina przysłała jej pierwsze zadanie. W końcu mogła się sprawdzić.
∞∞∞
Trzy tygodnie w Grey by Daven minęły Faith w zawrotnym tempie. Nie ogarniała, kiedy kończy się tydzień. Była w szoku, gdy w jej progu pojawiała się po raz kolejny Isla i przypominała o zmianie hasła. Pracy miała sporo, ale bardzo ją lubiła i szybko wbiła się w panujący rytm. Powoli zaczynała poznawać ludzi, których znała jedynie z maili. Podczas codziennego lunchu Isla zawsze przedstawiała jej kogoś nowego, a ten ktoś podawał jej swój numer, który wklepywała do kontaktów. Liczba nowych twarzy i imion do zapamiętania rosła w zawrotnym tempie, ale tego potrzebowała: pracy, która pozwoli jej zapomnieć o przeszłości. Chociaż na chwilę. Nawet jeśli wiedziała, że od niektórych spraw po prostu nie ucieknie.
W piątek chwilę po szesnastej spakowała swoją torbę i ruszyła w stronę windy. Do pracy przychodziła chwilę po siódmej i wychodziła chwilę po szesnastej. Taki rytm towarzyszył jej w ostatnich dniach. Nie musieli wyrabiać dodatkowych nadgodzin, ale Nina ostatnio chodziła i mówiła, że Davenport szykuje coś wielkiego i pewnie na dniach dział pozyskiwania zasypie ich pracą, która będzie do wykonania na wczoraj.
Isla już opuściła swoje stanowisko. Faith wbiła wzrok w ekran prywatnego telefonu. Miała kilka wiadomości od matki, które przez ostatnie trzy tygodnie ignorowała. Nie mogła wiecznie zachowywać się jak tchórz. To nie było w jej stylu. Akurat gdy zamierzała odpisać na wiadomość, na ekranie pojawiło się zdjęcie pogodnie uśmiechniętej mamy. Cicho jęknęła i wsiadając do windy, przycisnęła telefon do ucha.
– Cześć, mamo.
– Faith! Na litość boską! Dlaczego nie odbierasz telefonu? Od prawie miesiąca nie raczysz do nas nawet zadzwonić!
Nie robiła tego, bo wiedziała, że rozmowa zejdzie na jej ucieczkę sprzed ołtarza.
– Byłam w pracy. Zajęta.
– Właśnie! Dlaczego o tym, że masz nową pracę, dowiaduję się od twojej siostry? Dlaczego o niczym nam nie mówisz? Dlaczego zawsze dowiaduję się o wszystkim ostatnia? O tym, że przeprowadziłaś się do Nowego Jorku, dowiedziałam się – dla odmiany – od Malcolma!
– Bo jestem dorosła.
– I zobacz, dokąd cię zaprowadziła ta twoja dorosłość!
Jęknęła, uderzając głową o chłodny metal windy. Dlatego unikała rozmowy.
– Z ojcem jesteśmy w Nowym Jorku. Chcemy się z tobą spotkać i porozmawiać.
– Jak to? Jesteście w mieście?
Ogarnęło ją przerażenie. Jej matka jak ognia unikała pojawiania się w wielkim mieście. Nie zjawiła się nawet na rozdaniu dyplomów, gdy kończyła studia. Musiała doprowadzić ją do ostateczności, skoro złamała swoją żelazną zasadę.
– Nie chciałaś przyjechać do nas, przyjechaliśmy do ciebie.
– Byłaś na mnie obrażona – przypomniała.
– Nie wyolbrzymiaj – westchnęła. – Na dworze leje jak z cebra. Siedzimy z ojcem w jakieś restauracji. Wyślę ci namiary. Czekamy na ciebie! Tylko nie każ na siebie czekać kolejnych trzech tygodni.
Rozłączyła się.
– Kurwa! – mruknęła pod nosem.
Wybrała kolejny numer i ponownie przycisnęła telefon do ucha.
– Halo?
– Dlaczego mi nie napisałaś, że rodzice do mnie jadą?
– Co?! Nic nie wiedziałam! Ostrzegłabym cię!
– Jasne.
– Halo, Faith! Słabo cię słychać!
– Już nic. Zadzwonię później.
Rozłączyła się. Uderzyła skronią o metalową ścianę windy.
– Rzucę się pod rozpędzone auto – mruknęła pod nosem.
– Istnieje szansa, że pani przeżyje. Lepsze będzie rzucenie się z ostatniego piętra.
Gwałtownie się wyprostowała. Wsiadła do windy, która już jechała na dół, i nawet nie rozejrzała się, czy ma współpasażerów. Była zbyt zaabsorbowana sytuacją ze swoimi rodzicami. Obróciła głowę w tym samym czasie, w którym windą gwałtownie szarpnęło. Zahamowała z piskiem między piętrami. Światła nad głową zamigotały i na chwilę zgasły, aby za moment włączyło się zasilanie awaryjne. Nad miastem szalała burza i ulewny deszcz. Zapewne budynek oberwał piorunem, a oni stanęli. Czyżby jednak szczęśliwa gwiazda postanowiła znowu o sobie przypomnieć?
Zapaliło się mgliste awaryjne światło, ale winda nie ruszyła. Spojrzała w przeciwległy róg windy i zamarła. Nogi zrobiły jej się jak z waty. Jednak szczęśliwa gwiazda wzięła sobie dzisiaj wolne.
Ekran podświetlił jego zgrabną twarz. Wysoki na ponad metr dziewięćdziesiąt i idealnie zbudowany niczym grecki bóg. Tak go opisywali. Od niemal trzech lat nie schodził z czołowych pozycji rankingu najprzystojniejszych żyjących mężczyzn. Trudno było się dziwić. Był nim. Wiele kobiet padało mu do stóp, a on robił wszystko, aby o nim mówiono. Czarne włosy były mocniej przystrzyżone na bokach niż grzywa, którą zaczesywał wysoko do góry. Intensywnie niebieskie oczy były skupione na ekranie telefonu. Długie rzęsy rzucały cień na jego powieki. Zgrabna szczęka przyozdobiona była idealnie wypielęgnowanym kilkudniowym zarostem, który był jego znakiem rozpoznawczym.
Greyson Davenport. Król tego przybytku we własnej osobie.
Przez trzy tygodnie nie spotkała go ani razu. Nie przemknął nawet tym samym korytarzem. Akurat dzisiaj musieli spotkać się w windzie. Na domiar złego w niej utknąć, a on musiał być świadkiem jej rozmowy z matką.
– Dałem znać ochronie. Już zajmują się naprawieniem awarii.
– Świetnie. – Uśmiechnęła się.
Wsunął dłonie do idealnie skrojonego granatowego garnituru. Wbił w nią swoje łowne spojrzenie. Czuła, jak lustruje każdy fragment jej ciała. Nie była nieśmiała wobec mężczyzn, lubiła, gdy ją adorowali, ale kompletnie nie wiedziała, jak ma zachowywać się przy Davenporcie. Owiany legendą niczym mityczny stwór był z jednej strony gloryfikowany, a z drugiej demonizowany. Pracownicy go uwielbiali, ale też i się go bali. Nie warto było zaleźć mu za skórę, bo nikt dobrze na tym nie wyszedł. Musiała jednak wziąć się w garść i pokazać się od tej dobrej strony, by zatrzeć to niefortunne pierwsze wrażenie, które pewnie zrobiła w momencie wejścia do windy.
– Od dawna pani dla mnie pracuje? Chyba nie mieliśmy okazji się poznać.
Miała ochotę rzucić kąśliwą uwagę, bo połowa firmy nie miała okazji poznać go osobiście, ale to był taki mały szczegół.
– Od trzech tygodni – przyznała. Wyciągnęła rękę w jego stronę. – Faith Arrington. Nowa analityk ryzyka finansowego.
Uścisnął ją. Przeszły ją chłodne dreszcze. Jego drapieżne oczy utkwiły w niej jeszcze mocniej.
– A więc to pani.
– Słucham?
– W ostatnim tygodniu usłyszałem dużo ciepłych słów na pani temat od działu pozyskiwania i działu prawnego. Cenią sobie pani profesjonalizm oraz bardzo szybką i skrupulatną pracę.
– Och! Dziękuję. Miło to słyszeć.
– Cieszę się, że szybko się pani tutaj odnalazła.
– Atmosfera jest fantastyczna – przyznała.
Greyson spuścił wzrok i spojrzał na ekran, na którym pojawiła się nowa wiadomość. Mięśnie jego twarzy wyraźnie się napięły.
– Wygląda na to, że posiedzimy tutaj trochę dłużej.
– Jak to?!
Nie było to jej pierwsze zacięcie się w windzie. Może to był już jej piąty raz, ale nigdy nie utknęła z szefem wszystkich szefów, a to przyprawiało człowieka o zawrót głowy.
– Technicy robią, co mogą, ale może trwać to trochę dłużej, niż powinno.
– Dwadzieścia minut?
– Godzina. Maksymalnie półtorej.
– Och! Rozumiem.
Podniósł wzrok, a ona robiła wszystko, aby ukryć wielki uśmiech, który wykwitł na jej twarzy. Wyciągnęła z tylnej kieszeni cygaretek telefon.
– Muszę zadzwonić.
Machnął ręką, że ma wolną drogę. Odchyliła lekko głowę i patrzyła w migającą żaróweczkę lampy.
– Halo? Faith, jesteś w drodze?
– Słuchaj, mamo, utknęłam w windzie. Spóźnię się. Nawet dwie godziny. Nie wiem, czy jest sens, abyście z tatą tyle czekali. Może wrócicie do domu, a ja wpadnę do was w weekend?
– Faith! Nie! Co ty kombinujesz?!
– Nic! Przecież nie zepsułam windy. Stanęła. Może piorun uderzył w budynek? Nie wiem! Nie znam się! Nie robię wam przecież na złość. – Uśmiechnęła się dwuznacznie.
– Po tobie ostatnio można spodziewać się wszystkiego! Nie wymigasz się, moja panno, od rozmowy z nami! Będziemy siedzieć w tej restauracji, aż łaskawie się tutaj pojawisz.
Wywróciła oczami.
– Mamo…
– Nie, Faith! Skoro rzeczywiście siedzisz w tej windzie, zrób wszystko, aby jak najszybciej z niej wyjść! A jeżeli znowu kłamiesz, to znajdź w sobie resztkę godności i przyznaj się do błędu.
– Jak wyjdę, to przyjadę. Owocnego zapuszczania korzeni.
Rozłączyła się, słysząc, jak matka zaczyna swój wywód. Spojrzała spod kotary rzęs na Greysona, który delikatnie uśmiechał się pod nosem.
– Przepraszam. Nie powinien być pan tego świadkiem.
– Ciężkie relacje z rodziną?
– Powiedzmy.
– Z pewnością nie jest tak źle. Nie wygląda pani na kogoś, kto z premedytacją zarżnął kota sąsiadki i stara się zrzucić winę na kogoś innego.
– Zrobiłam coś, co wystawiło na szwank dobre imię mojej matki, właściwie całej rodziny, i nie może pogodzić się z towarzyską gafą.
Zaciekawiła go.
– Poszłaś do łóżka z mężem przyjaciółki swojej matki?
Dyskretnie mu się przyjrzała. Jeszcze chwilę temu zwracał się do niej per pani i nagle przeszedł do mniej oficjalnego tonu. Niewiele osób mogło zwracać się do niego po imieniu. On stosował różne formy w zależności, jakie były relacje z danym pracownikiem, ale jeszcze nie doświadczyła tak płynnego przejścia z pani na ty.
– Gorzej.
– Może być gorzej? Zrobiłaś z jej przyjaciółki lesbijkę?
– Jeszcze gorzej. – Zaśmiała się.
– Zaintrygowałaś mnie. Chętnie się dowiem, czym teraz można wpędzić matkę do grobu. Wydawało mi się, że moja rodzina ze mną przeszła już wszystko.
Rozbawił ją. Założyła dłonie na piersi i delikatnie się uśmiechnęła. Nie powinna się z nim spoufalać. Był jej najwyższym przełożonym, który znany był z tego, że miał drastyczne wahania nastroju. Choć dzisiaj wydawał się być w całkiem dobrym humorze. Wolała go bawić, niż zderzyć się z jego podłym nastrojem.
– Uciekłam sprzed ołtarza.
Wydarzyło się coś, czego się nie spodziewała. Greyson wybuchł spontanicznym i melodyjnym śmiechem. Chichotał przez kilka chwil, aż w końcu się opanował.
– Kiedy to było?
– Prawie miesiąc temu i od tamtej pory unikam rodziców, a zwłaszcza mojej mamy, która nie może się pogodzić z tym, co zrobiłam. Na moje nieszczęście mój były narzeczony to syn przyjaciółki mojej matki.
– A narzeczony? Kontaktuje się?
– Leczy rany. Znaczy dzwoni do mnie, ale ja niekoniecznie jestem chętna do rozmowy. Do tej pory zbywałam rodziców, ale chyba mieli już dość i dzisiaj wpadli z wizytą. Nie ukrywam, że liczyłam, że zrezygnują z oczekiwania na mnie tyle czasu, ale są zawzięci.
– Ile masz lat?
Spojrzała na niego zaskoczona.
– Pytam, bo nie pasujesz mi do typu mężatki.
– Dwadzieścia trzy.
– Długo byliście ze sobą?
– Prawie siedem lat.
– Siedem lat?!
– Lata przelatują nam tak szybko, że czasami tego nie dostrzegamy.
– Zmarnowałaś siedem lat na człowieka, którego porzuciłaś przed ołtarzem? Wcześniej nie widziałaś, że jest z nim coś nie tak?
– Nie wiem – odpowiedziała. A właściwie nie chciała o tym rozmawiać, a już na pewno nie z nim.
Obawiała się, że zacznie drążyć temat, ale dostał kolejną wiadomość i skupił się na pisaniu odpowiedzi. Był zajęty przez kilka dobrych minut.
Światło nad ich głowami zamigotało i wyłączył się zapasowy agregat, a włączyło się właściwe zasilanie. Winda cicho piknęła, szarpnęła i zaczęła jechać w dół. Jednak nie spóźni się aż tyle na spotkanie z rodzicami.
Greyson delikatnie uśmiechnął się pod nosem.
– Zawsze możesz zostać w biurze i poczekać z godzinę.
– Zaczęłam to rozważać.
Winda zatrzymała się na parterze. Za drzwiami dostrzegła ochronę Davenporta oraz kilku techników, którzy brali udział w sprowadzeniu ich z powrotem na parter.
– Miło było pana poznać, panie Davenport.
– Wzajemnie, panno Arrington.
Posłała mu ostatni delikatny uśmiech i ruszyła w stronę wyjścia, szukając w torebce parasola. Czuła na sobie jego przeszywający wzrok, ale się nie odwróciła. Bardzo chciała, ale z całych sił zmobilizowała się do tego, by zmierzać pewnym krokiem przed siebie.
Rodzice czekali na nią w małej restauracji przy Drugiej Ulicy. Siedzieli zaraz przy oknie, więc trudno było ich nie dostrzec. Jej mama popijała wolno herbatę z filiżanki, a jej ojciec wpatrywał się w do połowy pełną szklankę mrożonej herbaty. Weszła do środka i strzepała na zewnątrz krople wody, które zdążyły osiąść na materiale parasola. Jej matka uniosła rękę i pomachała w jej stronę, aby na pewno ich nie przeoczyła i nie uciekła z restauracji.
– Mogliście zamówić – mruknęła, podchodząc do stolika.
– Woleliśmy poczekać na ciebie.
W pierwszej kolejności spojrzała na matkę, która w ostatnim czasie schudła kilka kilogramów. Była pewna, że to jej wina. Dostarczyła jej taką dawkę adrenaliny i emocji, że kobieta z przejęcia przestała jeść. Po matce obie córki odziedziczyły kolor włosów. Carla Arrington przeważnie nosiła włosy upięte w koka lub wysokiego kucyka i rzadko pokazywała się publicznie w rozpuszczonych. Niebieskich oczu nie odziedziczyła żadna z córek. Wokół oczu pojawiało się coraz więcej zmarszczek, które jej pasowały i dodawały uroku. Carla preferowała spódnice do łydek oraz bluzki z zabudowanym dekoltem.
– Czy ty w ogóle coś jesz?!
– Tak – mruknęła.
– Cześć, Faith! – Ojciec wstał ze swojego miejsca i ucałował córkę w czubek głowy. Jego brązowe włosy posiwiały mocniej od czasu, gdy ostatni raz go widziała. Zgolił też brodę, którą zapuszczał przed weselem. Z budowy ciała się nie zmienił. Wciąż był barczystym i postawnym mężczyzną, który na spokojnie ochroniłby swoim ciałem obie swoje córki, co zawsze im powtarzał. Po ojcu jego dwie pociechy odziedziczyły zielone oczy. Grace miała bardziej płowy odcień, a Faith bardzo intensywny pigment wpadający w szmaragd.
Usiadła naprzeciw rodziców. Kelner przyniósł karty. Zgodnie wybrali klasyczny makaron w pomidorach. Nie przyszli tutaj jeść, a karcić swoją córkę, która przez ostatnie tygodnie zawzięcie milczała. Faith wiedziała, że na trzeźwo tego nie przełknie, dlatego zamówiła sobie kieliszek wina.
– Grace wspominała, że pracujesz w Grey by Daven.
Przytaknęła ojcu.
– Jako analityk. Fantastyczna praca. Świetni ludzie. Bardzo dobra gaża.
– I wynajęłaś mieszkanie na West Side.
Ponownie mu przytaknęła.
– Szkoda, że musimy dowiadywać się tego od twojej siostry, bo ty nie raczysz zadzwonić do swoich rodziców.
– Chciałam dać wam czas. Wiem, że to, co zrobiłam, bardzo was dotknęło, i uważałam, że jeżeli się wycofam, pozwoli wam to zaleczyć rany.
Carla prychnęła pod nosem.
– Sądzisz, że po czymś takim jest to w ogóle możliwe?!
– Carla, rozmawialiśmy. Spokojnie.
– Ale ja nie potrafię być spokojna, Robert!
– Dlatego się nie odzywałam.
– Zachowujesz się, jakby nic się nie stało! Uciekasz sprzed ołtarza jak rozkapryszona nastolatka i nazajutrz znajdujesz nową pracę, mieszkanie i żyjesz, jakby nic się nie wydarzyło!
– A mam to rozpamiętywać?! Przykro mi, ale nie zamierzam! Podjęłam taką, a nie inną decyzję! Zawsze wpajaliście mi i Grace, że mamy dążyć do szczęścia, i właśnie to robię. Nie byłam szczęśliwa z Oliverem. Ograniczał mnie! Chciał zrobić ze mnie kogoś, kim nie jestem! Starałam się z wami o tym porozmawiać, ale nic do was nie docierało. Do ciebie nic nie docierało!
– Faith, nie odzywaj się tym tonem do matki!
– Czy ty w ogóle zdajesz sobie sprawę, co najlepszego zrobiłaś? Rodzina Olivera wzięła nas na języki. Ośmieszyłaś nas przed sąsiadami! Jennifer nie chce ze mną rozmawiać! Z kilku słów, które wyrzuciła pod moim adresem, wywnioskowałam, że Oliver jest w rozsypce! Pastor nic nie mówi, ale widzę, jak na mnie patrzy! Ośmieszyłaś naszą rodzinę.
– To jest najgorsze, prawda? Nie to, że byłam kurewsko nieszczęśliwa, że Oliver chciał zamknąć mnie w klatce, ale to, że o tobie niepochlebnie gadają!
– Słownictwo – skarciła ją.
Wywróciła oczami, opierając się wygodnie w fotelu.
– Jaki jest cel naszego spotkania?
– Jesteśmy z mamą ciekawi, co planujesz.
Rozłożyła ręce na boki.
– Mieszkam i pracuję w Nowym Jorku, a więc jest chyba jasne, co zaplanowałam.
– A Oliver? Porozmawiasz z nim?
– Przeprosisz – wtrąciła Carla.
– Nie mam już o czym z nim rozmawiać. Nie teraz. Może kiedyś usiądziemy i to wyjaśnimy, ale nie teraz. Powinien o mnie zapomnieć i ułożyć sobie życie na nowo. Znaleźć kobietę, która się nie zmieni. Będzie chciała siedzieć w domu i gotować obiadki. Przykro mi, ale to nie będę ja. Gdyby nie chciał na siłę mnie zmieniać, gdyby widział we mnie kobietę, może bym nie uciekła sprzed ołtarza, ale niestety miarka się przebrała i zrobiłam, co zrobiłam.
– Wydawało mi się, że z ojcem wychowaliśmy cię najlepiej, jak potrafiliśmy. Daliśmy ci tyle miłości, ile byliśmy w stanie. Po tym wszystkim, co przeszliśmy, myślałam, że potrafisz dojrzale się zachowywać!
– Wasze wychowanie nie ma tutaj nic do rzeczy – przerwała matce. – Ja po prostu przyjęłam inny światopogląd, który różni się od tego, co reprezentujesz ty, Grace, Jennifer, czy inne kobiety, którymi się otaczasz. Ja pragnę odnieść sukces. Jasne, chciałabym mieć do kogo się odezwać i komu wypłakać się w rękaw, ale chciałabym, aby ten ktoś respektował moje poglądy i nie chciał mnie zmieniać. Akceptował mnie pomimo moich wad. Szanował moje marzenia, a nie je niszczył. A Oliver chciał mnie na siłę zmieniać i mnie niszczył. Wiem, że nie powinnam wysuwać się na świecznik, ale robię to w miarę ostrożnie. Nie chcę, aby coś się wam stało, ale muszę myśleć też o sobie i swoich potrzebach!
Carla spojrzała zrezygnowana na męża. Nie wiedziała, jak skutecznie przekonać córkę do zmiany zdania. Obawiała się, że nie znajdzie w Robercie wsparcia. Zawsze stał murem za swoją małą córeczką i nie pozwalał, aby działa się jej krzywda. Już drugiego dnia był w stanie wybaczyć jej to, co zrobiła na ślubie, i puścić to w niepamięć.
– Faith, daj mu jeszcze jedną szansę. Usiądź z nim. Porozmawiajcie jak dorośli ludzie. Znajdźcie wyjście z tej sytuacji. Razem.
– Mamo, czego nie rozumiesz? Ja i Oliver to przeszłość. Żałuję, że straciłam na niego siedem lat, bo mogłam świetnie się w tym czasie bawić, a nie czekać, aż na wierzbie wyrosną gruszki, które mi obiecywał. Czekałam i nic nie dostałam. Oliver jest świetny w zabieraniu. Gorzej z dawaniem.
– A ty jesteś taka pazerna, że tylko musisz brać?!
Zaśmiała się cicho pod nosem.
– To źle, że oczekuję zrozumienia? Źle, że oczekuję wsparcia, miłości i pożądania? Źle, że chcę się czuć kobietą? Że chciałabym, aby spojrzał na mnie jak na kogoś wartościowego, jak na równą sobie? Nie jest ci miło, gdy ojciec o ciebie zabiega? Nie jest ci miło, gdy liczy się z twoim zdaniem, spełnia twoje marzenia? Mnie by było.
Carla otworzyła usta, ale spojrzała na męża, szukając w nim wsparcia. Niestety dostrzegła jego spojrzenie. Faith go miała. Carla przegrała. Robert przeszedł na stronę ich córki i wybaczył jej wszystko, co zrobiła. Ona jednak nie zamierzała odpuszczać. Wiedziała, że to uczucie jest do uratowania, ale potrzeba zaangażowania i kompromisu.
– Czasami trzeba z niektórych rzeczy rezygnować.
– Rezygnowałam przez zbyt długi okres. Nie zamierzam już dłużej wszystkiego sobie odbierać. Wszyscy dookoła tylko ciągle mi coś zabierali, strofowali mnie. Mam już tego dosyć! Zrozum, że ja nie dam rady dłużej żyć w jakiejś złotej klatce. Nie potrzebuję już ochrony! Potrzebuję świętego spokoju i możliwości popełniania błędów i wyciągania z nich wartościowych wniosków!
– Dlaczego nawet nie spróbujesz z nim porozmawiać?
Irytowała się. Do matki nic nie docierało.
– Wiem, co usłyszę.
– Pozjadałaś wszystkie rozumy? Czytasz ludziom w myślach?
– Siedem lat obserwowałam jego zachowanie. Wiem, czego mogę się po nim spodziewać. Gdyby Ollie interesował się mną w ten sam sposób, zauważyłby, że coś kombinuję.
– Planowałaś to, prawda? Z premedytacją wszystko zaplanowałaś!
– Skoro tak uważasz. Nie chciałam was ranić. Jest mi przykro, że was zawiodłam, rozczarowałam i w ogóle, ale szkoda mi tylko was. Nie jego! On przestał mnie interesować. Ja przestałam interesować jego. Stałam się przyzwyczajeniem. Jakimś tam elementem jego życia. Był tak pewien, że zawsze będę, że traktował mnie obojętnie, ale nie ze mną takie zagrywki.
– Przecież on był w ciebie wpatrzony jak w obraz.
– Taa! Matka, kurwa, Boska Fatimska.
– Nie bluźnij!
Zignorowała ją. Pochyliła się nad stołem i oparła brodę na dłoni, uważnie patrząc na rodziców.
– Uprawiacie seks?!
Ojciec wyłupił na nią oczy, a jej matka to otwierała, to zamykała usta, jak ryba szukająca wody. Rozbawił ją ich widok.
– Faith! Jesteśmy twoimi rodzicami.
– Wiem. Z kapusty się nie wzięłam. Grace raczej też nie przyniósł bocian. Jesteśmy dorosłymi ludźmi i zadałam wam naturalne pytanie.
– Bardzo niegrzeczne! W ogóle zbaczamy z toru rozmowy.
– Nie, to jej element kluczowy dla poszerzenia waszego obrazu całej sytuacji.
Carla spojrzała na męża.
– Tak, Faith – odpowiedział jej ojciec.
– Świetnie! Macie po pięćdziesiąt lat i prowadzicie aktywne życie seksualne. To się ceni. Nie powinniście przestawać. A teraz wyobraźcie sobie, że ja mam dwadzieścia trzy lata, chłopaka w tym samym wieku, który powinien być nabuzowany testosteronem i chcieć uprawiać seks prawie non stop, a co mam? „Faith, sądzę, że powinniśmy zaczekać” – zaczęła go parodiować. „Nie, Faith, to nie jest najlepszy moment”. „Faith, nie możesz być taka nachalna”. „Faith, sądzę, że powinniśmy zaczekać do ślubu!” Kurwa, gdybym chciała żyć w celibacie, poszłabym do klasztoru!
– Dbał o czystość twojej duszy. Oliver jest religijny. Ja i twój ojciec też żyliśmy w czystości do ślubu.
– Dwadzieścia osiem lat temu – mruknęła, zakładając ręce na piersi.
_Dalsza część książki dostępna w wersji pełnej_
Przez niemal całą sobotę Faith przeglądała ogłoszenia wynajmu mieszkań. Udało jej się umówić na oglądanie trzech już na niedzielę. Chciała jak najszybciej wyprowadzić się od siostry i wrócić do Nowego Jorku, gdzie będzie mogła żyć na własny rachunek i według własnych zasad. Praca u Davenporta pozwalała jej na bezpieczeństwo finansowe i znalezienie mieszkania o nieco wyższym standardzie niż te, które podnajmowała do tej pory.
Drugie mieszkanie, które oglądała w niedzielę, okazało się strzałem w dziesiątkę i od razu je przyklepała. Okolica przeszła jej najśmielsze oczekiwania. Jeszcze miesiąc temu przez myśl by jej nie przeszło, że będzie mogła pozwolić sobie na wynajęcie mieszkania przy Central Park West. Było to urocze mieszkano z jedną sypialnią, jadalnią połączoną z aneksem kuchennym, salonem, jedną łazienką i ogromną garderobą. Cena przeraziła jej siostrę, ale zapewniła Grace, że teraz stać ją na odrobinę luksusu w stylu West Side. W poniedziałek po pracy miała odebrać klucze. W sumie była już spakowana, bo po powrocie do siostry nawet nie zdążyła się dobrze rozpakować. Malcolm i Grace obiecali, że w poniedziałek wieczorem podjadą z jej rzeczami do mieszkania i pomogą w przeniesieniu wszystkiego, czego będzie potrzebowała.
Przez cały weekend nie znalazła chwili na kontakt z rodzicami i byłym narzeczonym. Jej mama dzwoniła kilka razy, ale odrzuciła wszystkie połączenia. Spróbowała następnie przez Grace, ale ta, przeszkolona w nieudzielaniu tym razem informacji, powiedziała jedynie matce, że Faith siedzi zamknięta w pokoju i z nikim nie chce rozmawiać. Młodsza z sióstr na razie nie chciała, aby rodzina wiedziała o nowej pracy i powrocie do Wielkiego Jabłka. Czuła, że zaczną jej suszyć głowę, iż za szybko się pozbierała. Możliwe. Ale nie zamierzała żyć w stagnacji. Podjęła taką, a nie inną decyzję i teraz musiała zmierzyć się z konsekwencjami swoich czynów.
W poniedziałek Malcolm był tak uprzejmy, że podrzucił ją do Nowego Jorku. Przed wejściem spotkała Islę, która z dużym kubkiem kawy ospale próbowała przejechać kartą po czytniku. Jak widać, nie należała do radosnych o tak wczesnej porze. Siły nabierała dopiero w późniejszych godzinach. Faith odebrała swoją firmową przepustkę, w którą wpatrywała się przez całą drogę windą na dwudzieste piąte piętro. O siódmej rano pracowników można było policzyć na palcach jednej ręki. Gdy chwilę po siódmej Isla zabrała nową koleżankę na wycieczkę po firmie, pracowników przybywało i zaczynał roznosić się gwar. Odwiedziły słynną kantynę, udały się na niższe piętro finansów, poznała dział prawny oraz patentowy. Przez całą drogę Isla opowiadała o zaletach pracy w tej firmie. Sama pracowała już cztery lata i nie zamieniłaby tej firmy na żadną inną. Po wycieczce Isla skrupulatnie zaczęła wprowadzać ją w kalendarz oraz inne firmowe aplikacje, z których na co dzień miała korzystać. Informacji był ogrom. Faith starała się robić notatki, ale bała się, że czegoś zapomniała spisać. Isla jednak zapewniała ją, że nie musi się martwić, bo w razie, gdyby coś wyleciało jej z głowy, ona chętnie jej to przypomni.
Gdy szkolenie z Islą się skończyło, wpadła Nina, która zaczęła jej w szerszym kontekście opowiadać o jej pracy, organizacji pracy całego działu i kilkukrotnie powtórzyła to, co o pracy w Grey by Daven mówiła już Isla. Zapewniła ją, aby nie bała się prosić o pomoc, bo sama kiedyś zaczynała i wie, że taki natłok informacji potrafi z początku przytłoczyć.
Kiedy została w końcu sama, odchyliła się w krześle i wzięła kilka głębokich wdechów. Przy ostatnim jej skrzynka cicho piknęła, zwiastując nadejście nowej wiadomości. Nina przysłała jej pierwsze zadanie. W końcu mogła się sprawdzić.
∞∞∞
Trzy tygodnie w Grey by Daven minęły Faith w zawrotnym tempie. Nie ogarniała, kiedy kończy się tydzień. Była w szoku, gdy w jej progu pojawiała się po raz kolejny Isla i przypominała o zmianie hasła. Pracy miała sporo, ale bardzo ją lubiła i szybko wbiła się w panujący rytm. Powoli zaczynała poznawać ludzi, których znała jedynie z maili. Podczas codziennego lunchu Isla zawsze przedstawiała jej kogoś nowego, a ten ktoś podawał jej swój numer, który wklepywała do kontaktów. Liczba nowych twarzy i imion do zapamiętania rosła w zawrotnym tempie, ale tego potrzebowała: pracy, która pozwoli jej zapomnieć o przeszłości. Chociaż na chwilę. Nawet jeśli wiedziała, że od niektórych spraw po prostu nie ucieknie.
W piątek chwilę po szesnastej spakowała swoją torbę i ruszyła w stronę windy. Do pracy przychodziła chwilę po siódmej i wychodziła chwilę po szesnastej. Taki rytm towarzyszył jej w ostatnich dniach. Nie musieli wyrabiać dodatkowych nadgodzin, ale Nina ostatnio chodziła i mówiła, że Davenport szykuje coś wielkiego i pewnie na dniach dział pozyskiwania zasypie ich pracą, która będzie do wykonania na wczoraj.
Isla już opuściła swoje stanowisko. Faith wbiła wzrok w ekran prywatnego telefonu. Miała kilka wiadomości od matki, które przez ostatnie trzy tygodnie ignorowała. Nie mogła wiecznie zachowywać się jak tchórz. To nie było w jej stylu. Akurat gdy zamierzała odpisać na wiadomość, na ekranie pojawiło się zdjęcie pogodnie uśmiechniętej mamy. Cicho jęknęła i wsiadając do windy, przycisnęła telefon do ucha.
– Cześć, mamo.
– Faith! Na litość boską! Dlaczego nie odbierasz telefonu? Od prawie miesiąca nie raczysz do nas nawet zadzwonić!
Nie robiła tego, bo wiedziała, że rozmowa zejdzie na jej ucieczkę sprzed ołtarza.
– Byłam w pracy. Zajęta.
– Właśnie! Dlaczego o tym, że masz nową pracę, dowiaduję się od twojej siostry? Dlaczego o niczym nam nie mówisz? Dlaczego zawsze dowiaduję się o wszystkim ostatnia? O tym, że przeprowadziłaś się do Nowego Jorku, dowiedziałam się – dla odmiany – od Malcolma!
– Bo jestem dorosła.
– I zobacz, dokąd cię zaprowadziła ta twoja dorosłość!
Jęknęła, uderzając głową o chłodny metal windy. Dlatego unikała rozmowy.
– Z ojcem jesteśmy w Nowym Jorku. Chcemy się z tobą spotkać i porozmawiać.
– Jak to? Jesteście w mieście?
Ogarnęło ją przerażenie. Jej matka jak ognia unikała pojawiania się w wielkim mieście. Nie zjawiła się nawet na rozdaniu dyplomów, gdy kończyła studia. Musiała doprowadzić ją do ostateczności, skoro złamała swoją żelazną zasadę.
– Nie chciałaś przyjechać do nas, przyjechaliśmy do ciebie.
– Byłaś na mnie obrażona – przypomniała.
– Nie wyolbrzymiaj – westchnęła. – Na dworze leje jak z cebra. Siedzimy z ojcem w jakieś restauracji. Wyślę ci namiary. Czekamy na ciebie! Tylko nie każ na siebie czekać kolejnych trzech tygodni.
Rozłączyła się.
– Kurwa! – mruknęła pod nosem.
Wybrała kolejny numer i ponownie przycisnęła telefon do ucha.
– Halo?
– Dlaczego mi nie napisałaś, że rodzice do mnie jadą?
– Co?! Nic nie wiedziałam! Ostrzegłabym cię!
– Jasne.
– Halo, Faith! Słabo cię słychać!
– Już nic. Zadzwonię później.
Rozłączyła się. Uderzyła skronią o metalową ścianę windy.
– Rzucę się pod rozpędzone auto – mruknęła pod nosem.
– Istnieje szansa, że pani przeżyje. Lepsze będzie rzucenie się z ostatniego piętra.
Gwałtownie się wyprostowała. Wsiadła do windy, która już jechała na dół, i nawet nie rozejrzała się, czy ma współpasażerów. Była zbyt zaabsorbowana sytuacją ze swoimi rodzicami. Obróciła głowę w tym samym czasie, w którym windą gwałtownie szarpnęło. Zahamowała z piskiem między piętrami. Światła nad głową zamigotały i na chwilę zgasły, aby za moment włączyło się zasilanie awaryjne. Nad miastem szalała burza i ulewny deszcz. Zapewne budynek oberwał piorunem, a oni stanęli. Czyżby jednak szczęśliwa gwiazda postanowiła znowu o sobie przypomnieć?
Zapaliło się mgliste awaryjne światło, ale winda nie ruszyła. Spojrzała w przeciwległy róg windy i zamarła. Nogi zrobiły jej się jak z waty. Jednak szczęśliwa gwiazda wzięła sobie dzisiaj wolne.
Ekran podświetlił jego zgrabną twarz. Wysoki na ponad metr dziewięćdziesiąt i idealnie zbudowany niczym grecki bóg. Tak go opisywali. Od niemal trzech lat nie schodził z czołowych pozycji rankingu najprzystojniejszych żyjących mężczyzn. Trudno było się dziwić. Był nim. Wiele kobiet padało mu do stóp, a on robił wszystko, aby o nim mówiono. Czarne włosy były mocniej przystrzyżone na bokach niż grzywa, którą zaczesywał wysoko do góry. Intensywnie niebieskie oczy były skupione na ekranie telefonu. Długie rzęsy rzucały cień na jego powieki. Zgrabna szczęka przyozdobiona była idealnie wypielęgnowanym kilkudniowym zarostem, który był jego znakiem rozpoznawczym.
Greyson Davenport. Król tego przybytku we własnej osobie.
Przez trzy tygodnie nie spotkała go ani razu. Nie przemknął nawet tym samym korytarzem. Akurat dzisiaj musieli spotkać się w windzie. Na domiar złego w niej utknąć, a on musiał być świadkiem jej rozmowy z matką.
– Dałem znać ochronie. Już zajmują się naprawieniem awarii.
– Świetnie. – Uśmiechnęła się.
Wsunął dłonie do idealnie skrojonego granatowego garnituru. Wbił w nią swoje łowne spojrzenie. Czuła, jak lustruje każdy fragment jej ciała. Nie była nieśmiała wobec mężczyzn, lubiła, gdy ją adorowali, ale kompletnie nie wiedziała, jak ma zachowywać się przy Davenporcie. Owiany legendą niczym mityczny stwór był z jednej strony gloryfikowany, a z drugiej demonizowany. Pracownicy go uwielbiali, ale też i się go bali. Nie warto było zaleźć mu za skórę, bo nikt dobrze na tym nie wyszedł. Musiała jednak wziąć się w garść i pokazać się od tej dobrej strony, by zatrzeć to niefortunne pierwsze wrażenie, które pewnie zrobiła w momencie wejścia do windy.
– Od dawna pani dla mnie pracuje? Chyba nie mieliśmy okazji się poznać.
Miała ochotę rzucić kąśliwą uwagę, bo połowa firmy nie miała okazji poznać go osobiście, ale to był taki mały szczegół.
– Od trzech tygodni – przyznała. Wyciągnęła rękę w jego stronę. – Faith Arrington. Nowa analityk ryzyka finansowego.
Uścisnął ją. Przeszły ją chłodne dreszcze. Jego drapieżne oczy utkwiły w niej jeszcze mocniej.
– A więc to pani.
– Słucham?
– W ostatnim tygodniu usłyszałem dużo ciepłych słów na pani temat od działu pozyskiwania i działu prawnego. Cenią sobie pani profesjonalizm oraz bardzo szybką i skrupulatną pracę.
– Och! Dziękuję. Miło to słyszeć.
– Cieszę się, że szybko się pani tutaj odnalazła.
– Atmosfera jest fantastyczna – przyznała.
Greyson spuścił wzrok i spojrzał na ekran, na którym pojawiła się nowa wiadomość. Mięśnie jego twarzy wyraźnie się napięły.
– Wygląda na to, że posiedzimy tutaj trochę dłużej.
– Jak to?!
Nie było to jej pierwsze zacięcie się w windzie. Może to był już jej piąty raz, ale nigdy nie utknęła z szefem wszystkich szefów, a to przyprawiało człowieka o zawrót głowy.
– Technicy robią, co mogą, ale może trwać to trochę dłużej, niż powinno.
– Dwadzieścia minut?
– Godzina. Maksymalnie półtorej.
– Och! Rozumiem.
Podniósł wzrok, a ona robiła wszystko, aby ukryć wielki uśmiech, który wykwitł na jej twarzy. Wyciągnęła z tylnej kieszeni cygaretek telefon.
– Muszę zadzwonić.
Machnął ręką, że ma wolną drogę. Odchyliła lekko głowę i patrzyła w migającą żaróweczkę lampy.
– Halo? Faith, jesteś w drodze?
– Słuchaj, mamo, utknęłam w windzie. Spóźnię się. Nawet dwie godziny. Nie wiem, czy jest sens, abyście z tatą tyle czekali. Może wrócicie do domu, a ja wpadnę do was w weekend?
– Faith! Nie! Co ty kombinujesz?!
– Nic! Przecież nie zepsułam windy. Stanęła. Może piorun uderzył w budynek? Nie wiem! Nie znam się! Nie robię wam przecież na złość. – Uśmiechnęła się dwuznacznie.
– Po tobie ostatnio można spodziewać się wszystkiego! Nie wymigasz się, moja panno, od rozmowy z nami! Będziemy siedzieć w tej restauracji, aż łaskawie się tutaj pojawisz.
Wywróciła oczami.
– Mamo…
– Nie, Faith! Skoro rzeczywiście siedzisz w tej windzie, zrób wszystko, aby jak najszybciej z niej wyjść! A jeżeli znowu kłamiesz, to znajdź w sobie resztkę godności i przyznaj się do błędu.
– Jak wyjdę, to przyjadę. Owocnego zapuszczania korzeni.
Rozłączyła się, słysząc, jak matka zaczyna swój wywód. Spojrzała spod kotary rzęs na Greysona, który delikatnie uśmiechał się pod nosem.
– Przepraszam. Nie powinien być pan tego świadkiem.
– Ciężkie relacje z rodziną?
– Powiedzmy.
– Z pewnością nie jest tak źle. Nie wygląda pani na kogoś, kto z premedytacją zarżnął kota sąsiadki i stara się zrzucić winę na kogoś innego.
– Zrobiłam coś, co wystawiło na szwank dobre imię mojej matki, właściwie całej rodziny, i nie może pogodzić się z towarzyską gafą.
Zaciekawiła go.
– Poszłaś do łóżka z mężem przyjaciółki swojej matki?
Dyskretnie mu się przyjrzała. Jeszcze chwilę temu zwracał się do niej per pani i nagle przeszedł do mniej oficjalnego tonu. Niewiele osób mogło zwracać się do niego po imieniu. On stosował różne formy w zależności, jakie były relacje z danym pracownikiem, ale jeszcze nie doświadczyła tak płynnego przejścia z pani na ty.
– Gorzej.
– Może być gorzej? Zrobiłaś z jej przyjaciółki lesbijkę?
– Jeszcze gorzej. – Zaśmiała się.
– Zaintrygowałaś mnie. Chętnie się dowiem, czym teraz można wpędzić matkę do grobu. Wydawało mi się, że moja rodzina ze mną przeszła już wszystko.
Rozbawił ją. Założyła dłonie na piersi i delikatnie się uśmiechnęła. Nie powinna się z nim spoufalać. Był jej najwyższym przełożonym, który znany był z tego, że miał drastyczne wahania nastroju. Choć dzisiaj wydawał się być w całkiem dobrym humorze. Wolała go bawić, niż zderzyć się z jego podłym nastrojem.
– Uciekłam sprzed ołtarza.
Wydarzyło się coś, czego się nie spodziewała. Greyson wybuchł spontanicznym i melodyjnym śmiechem. Chichotał przez kilka chwil, aż w końcu się opanował.
– Kiedy to było?
– Prawie miesiąc temu i od tamtej pory unikam rodziców, a zwłaszcza mojej mamy, która nie może się pogodzić z tym, co zrobiłam. Na moje nieszczęście mój były narzeczony to syn przyjaciółki mojej matki.
– A narzeczony? Kontaktuje się?
– Leczy rany. Znaczy dzwoni do mnie, ale ja niekoniecznie jestem chętna do rozmowy. Do tej pory zbywałam rodziców, ale chyba mieli już dość i dzisiaj wpadli z wizytą. Nie ukrywam, że liczyłam, że zrezygnują z oczekiwania na mnie tyle czasu, ale są zawzięci.
– Ile masz lat?
Spojrzała na niego zaskoczona.
– Pytam, bo nie pasujesz mi do typu mężatki.
– Dwadzieścia trzy.
– Długo byliście ze sobą?
– Prawie siedem lat.
– Siedem lat?!
– Lata przelatują nam tak szybko, że czasami tego nie dostrzegamy.
– Zmarnowałaś siedem lat na człowieka, którego porzuciłaś przed ołtarzem? Wcześniej nie widziałaś, że jest z nim coś nie tak?
– Nie wiem – odpowiedziała. A właściwie nie chciała o tym rozmawiać, a już na pewno nie z nim.
Obawiała się, że zacznie drążyć temat, ale dostał kolejną wiadomość i skupił się na pisaniu odpowiedzi. Był zajęty przez kilka dobrych minut.
Światło nad ich głowami zamigotało i wyłączył się zapasowy agregat, a włączyło się właściwe zasilanie. Winda cicho piknęła, szarpnęła i zaczęła jechać w dół. Jednak nie spóźni się aż tyle na spotkanie z rodzicami.
Greyson delikatnie uśmiechnął się pod nosem.
– Zawsze możesz zostać w biurze i poczekać z godzinę.
– Zaczęłam to rozważać.
Winda zatrzymała się na parterze. Za drzwiami dostrzegła ochronę Davenporta oraz kilku techników, którzy brali udział w sprowadzeniu ich z powrotem na parter.
– Miło było pana poznać, panie Davenport.
– Wzajemnie, panno Arrington.
Posłała mu ostatni delikatny uśmiech i ruszyła w stronę wyjścia, szukając w torebce parasola. Czuła na sobie jego przeszywający wzrok, ale się nie odwróciła. Bardzo chciała, ale z całych sił zmobilizowała się do tego, by zmierzać pewnym krokiem przed siebie.
Rodzice czekali na nią w małej restauracji przy Drugiej Ulicy. Siedzieli zaraz przy oknie, więc trudno było ich nie dostrzec. Jej mama popijała wolno herbatę z filiżanki, a jej ojciec wpatrywał się w do połowy pełną szklankę mrożonej herbaty. Weszła do środka i strzepała na zewnątrz krople wody, które zdążyły osiąść na materiale parasola. Jej matka uniosła rękę i pomachała w jej stronę, aby na pewno ich nie przeoczyła i nie uciekła z restauracji.
– Mogliście zamówić – mruknęła, podchodząc do stolika.
– Woleliśmy poczekać na ciebie.
W pierwszej kolejności spojrzała na matkę, która w ostatnim czasie schudła kilka kilogramów. Była pewna, że to jej wina. Dostarczyła jej taką dawkę adrenaliny i emocji, że kobieta z przejęcia przestała jeść. Po matce obie córki odziedziczyły kolor włosów. Carla Arrington przeważnie nosiła włosy upięte w koka lub wysokiego kucyka i rzadko pokazywała się publicznie w rozpuszczonych. Niebieskich oczu nie odziedziczyła żadna z córek. Wokół oczu pojawiało się coraz więcej zmarszczek, które jej pasowały i dodawały uroku. Carla preferowała spódnice do łydek oraz bluzki z zabudowanym dekoltem.
– Czy ty w ogóle coś jesz?!
– Tak – mruknęła.
– Cześć, Faith! – Ojciec wstał ze swojego miejsca i ucałował córkę w czubek głowy. Jego brązowe włosy posiwiały mocniej od czasu, gdy ostatni raz go widziała. Zgolił też brodę, którą zapuszczał przed weselem. Z budowy ciała się nie zmienił. Wciąż był barczystym i postawnym mężczyzną, który na spokojnie ochroniłby swoim ciałem obie swoje córki, co zawsze im powtarzał. Po ojcu jego dwie pociechy odziedziczyły zielone oczy. Grace miała bardziej płowy odcień, a Faith bardzo intensywny pigment wpadający w szmaragd.
Usiadła naprzeciw rodziców. Kelner przyniósł karty. Zgodnie wybrali klasyczny makaron w pomidorach. Nie przyszli tutaj jeść, a karcić swoją córkę, która przez ostatnie tygodnie zawzięcie milczała. Faith wiedziała, że na trzeźwo tego nie przełknie, dlatego zamówiła sobie kieliszek wina.
– Grace wspominała, że pracujesz w Grey by Daven.
Przytaknęła ojcu.
– Jako analityk. Fantastyczna praca. Świetni ludzie. Bardzo dobra gaża.
– I wynajęłaś mieszkanie na West Side.
Ponownie mu przytaknęła.
– Szkoda, że musimy dowiadywać się tego od twojej siostry, bo ty nie raczysz zadzwonić do swoich rodziców.
– Chciałam dać wam czas. Wiem, że to, co zrobiłam, bardzo was dotknęło, i uważałam, że jeżeli się wycofam, pozwoli wam to zaleczyć rany.
Carla prychnęła pod nosem.
– Sądzisz, że po czymś takim jest to w ogóle możliwe?!
– Carla, rozmawialiśmy. Spokojnie.
– Ale ja nie potrafię być spokojna, Robert!
– Dlatego się nie odzywałam.
– Zachowujesz się, jakby nic się nie stało! Uciekasz sprzed ołtarza jak rozkapryszona nastolatka i nazajutrz znajdujesz nową pracę, mieszkanie i żyjesz, jakby nic się nie wydarzyło!
– A mam to rozpamiętywać?! Przykro mi, ale nie zamierzam! Podjęłam taką, a nie inną decyzję! Zawsze wpajaliście mi i Grace, że mamy dążyć do szczęścia, i właśnie to robię. Nie byłam szczęśliwa z Oliverem. Ograniczał mnie! Chciał zrobić ze mnie kogoś, kim nie jestem! Starałam się z wami o tym porozmawiać, ale nic do was nie docierało. Do ciebie nic nie docierało!
– Faith, nie odzywaj się tym tonem do matki!
– Czy ty w ogóle zdajesz sobie sprawę, co najlepszego zrobiłaś? Rodzina Olivera wzięła nas na języki. Ośmieszyłaś nas przed sąsiadami! Jennifer nie chce ze mną rozmawiać! Z kilku słów, które wyrzuciła pod moim adresem, wywnioskowałam, że Oliver jest w rozsypce! Pastor nic nie mówi, ale widzę, jak na mnie patrzy! Ośmieszyłaś naszą rodzinę.
– To jest najgorsze, prawda? Nie to, że byłam kurewsko nieszczęśliwa, że Oliver chciał zamknąć mnie w klatce, ale to, że o tobie niepochlebnie gadają!
– Słownictwo – skarciła ją.
Wywróciła oczami, opierając się wygodnie w fotelu.
– Jaki jest cel naszego spotkania?
– Jesteśmy z mamą ciekawi, co planujesz.
Rozłożyła ręce na boki.
– Mieszkam i pracuję w Nowym Jorku, a więc jest chyba jasne, co zaplanowałam.
– A Oliver? Porozmawiasz z nim?
– Przeprosisz – wtrąciła Carla.
– Nie mam już o czym z nim rozmawiać. Nie teraz. Może kiedyś usiądziemy i to wyjaśnimy, ale nie teraz. Powinien o mnie zapomnieć i ułożyć sobie życie na nowo. Znaleźć kobietę, która się nie zmieni. Będzie chciała siedzieć w domu i gotować obiadki. Przykro mi, ale to nie będę ja. Gdyby nie chciał na siłę mnie zmieniać, gdyby widział we mnie kobietę, może bym nie uciekła sprzed ołtarza, ale niestety miarka się przebrała i zrobiłam, co zrobiłam.
– Wydawało mi się, że z ojcem wychowaliśmy cię najlepiej, jak potrafiliśmy. Daliśmy ci tyle miłości, ile byliśmy w stanie. Po tym wszystkim, co przeszliśmy, myślałam, że potrafisz dojrzale się zachowywać!
– Wasze wychowanie nie ma tutaj nic do rzeczy – przerwała matce. – Ja po prostu przyjęłam inny światopogląd, który różni się od tego, co reprezentujesz ty, Grace, Jennifer, czy inne kobiety, którymi się otaczasz. Ja pragnę odnieść sukces. Jasne, chciałabym mieć do kogo się odezwać i komu wypłakać się w rękaw, ale chciałabym, aby ten ktoś respektował moje poglądy i nie chciał mnie zmieniać. Akceptował mnie pomimo moich wad. Szanował moje marzenia, a nie je niszczył. A Oliver chciał mnie na siłę zmieniać i mnie niszczył. Wiem, że nie powinnam wysuwać się na świecznik, ale robię to w miarę ostrożnie. Nie chcę, aby coś się wam stało, ale muszę myśleć też o sobie i swoich potrzebach!
Carla spojrzała zrezygnowana na męża. Nie wiedziała, jak skutecznie przekonać córkę do zmiany zdania. Obawiała się, że nie znajdzie w Robercie wsparcia. Zawsze stał murem za swoją małą córeczką i nie pozwalał, aby działa się jej krzywda. Już drugiego dnia był w stanie wybaczyć jej to, co zrobiła na ślubie, i puścić to w niepamięć.
– Faith, daj mu jeszcze jedną szansę. Usiądź z nim. Porozmawiajcie jak dorośli ludzie. Znajdźcie wyjście z tej sytuacji. Razem.
– Mamo, czego nie rozumiesz? Ja i Oliver to przeszłość. Żałuję, że straciłam na niego siedem lat, bo mogłam świetnie się w tym czasie bawić, a nie czekać, aż na wierzbie wyrosną gruszki, które mi obiecywał. Czekałam i nic nie dostałam. Oliver jest świetny w zabieraniu. Gorzej z dawaniem.
– A ty jesteś taka pazerna, że tylko musisz brać?!
Zaśmiała się cicho pod nosem.
– To źle, że oczekuję zrozumienia? Źle, że oczekuję wsparcia, miłości i pożądania? Źle, że chcę się czuć kobietą? Że chciałabym, aby spojrzał na mnie jak na kogoś wartościowego, jak na równą sobie? Nie jest ci miło, gdy ojciec o ciebie zabiega? Nie jest ci miło, gdy liczy się z twoim zdaniem, spełnia twoje marzenia? Mnie by było.
Carla otworzyła usta, ale spojrzała na męża, szukając w nim wsparcia. Niestety dostrzegła jego spojrzenie. Faith go miała. Carla przegrała. Robert przeszedł na stronę ich córki i wybaczył jej wszystko, co zrobiła. Ona jednak nie zamierzała odpuszczać. Wiedziała, że to uczucie jest do uratowania, ale potrzeba zaangażowania i kompromisu.
– Czasami trzeba z niektórych rzeczy rezygnować.
– Rezygnowałam przez zbyt długi okres. Nie zamierzam już dłużej wszystkiego sobie odbierać. Wszyscy dookoła tylko ciągle mi coś zabierali, strofowali mnie. Mam już tego dosyć! Zrozum, że ja nie dam rady dłużej żyć w jakiejś złotej klatce. Nie potrzebuję już ochrony! Potrzebuję świętego spokoju i możliwości popełniania błędów i wyciągania z nich wartościowych wniosków!
– Dlaczego nawet nie spróbujesz z nim porozmawiać?
Irytowała się. Do matki nic nie docierało.
– Wiem, co usłyszę.
– Pozjadałaś wszystkie rozumy? Czytasz ludziom w myślach?
– Siedem lat obserwowałam jego zachowanie. Wiem, czego mogę się po nim spodziewać. Gdyby Ollie interesował się mną w ten sam sposób, zauważyłby, że coś kombinuję.
– Planowałaś to, prawda? Z premedytacją wszystko zaplanowałaś!
– Skoro tak uważasz. Nie chciałam was ranić. Jest mi przykro, że was zawiodłam, rozczarowałam i w ogóle, ale szkoda mi tylko was. Nie jego! On przestał mnie interesować. Ja przestałam interesować jego. Stałam się przyzwyczajeniem. Jakimś tam elementem jego życia. Był tak pewien, że zawsze będę, że traktował mnie obojętnie, ale nie ze mną takie zagrywki.
– Przecież on był w ciebie wpatrzony jak w obraz.
– Taa! Matka, kurwa, Boska Fatimska.
– Nie bluźnij!
Zignorowała ją. Pochyliła się nad stołem i oparła brodę na dłoni, uważnie patrząc na rodziców.
– Uprawiacie seks?!
Ojciec wyłupił na nią oczy, a jej matka to otwierała, to zamykała usta, jak ryba szukająca wody. Rozbawił ją ich widok.
– Faith! Jesteśmy twoimi rodzicami.
– Wiem. Z kapusty się nie wzięłam. Grace raczej też nie przyniósł bocian. Jesteśmy dorosłymi ludźmi i zadałam wam naturalne pytanie.
– Bardzo niegrzeczne! W ogóle zbaczamy z toru rozmowy.
– Nie, to jej element kluczowy dla poszerzenia waszego obrazu całej sytuacji.
Carla spojrzała na męża.
– Tak, Faith – odpowiedział jej ojciec.
– Świetnie! Macie po pięćdziesiąt lat i prowadzicie aktywne życie seksualne. To się ceni. Nie powinniście przestawać. A teraz wyobraźcie sobie, że ja mam dwadzieścia trzy lata, chłopaka w tym samym wieku, który powinien być nabuzowany testosteronem i chcieć uprawiać seks prawie non stop, a co mam? „Faith, sądzę, że powinniśmy zaczekać” – zaczęła go parodiować. „Nie, Faith, to nie jest najlepszy moment”. „Faith, nie możesz być taka nachalna”. „Faith, sądzę, że powinniśmy zaczekać do ślubu!” Kurwa, gdybym chciała żyć w celibacie, poszłabym do klasztoru!
– Dbał o czystość twojej duszy. Oliver jest religijny. Ja i twój ojciec też żyliśmy w czystości do ślubu.
– Dwadzieścia osiem lat temu – mruknęła, zakładając ręce na piersi.
_Dalsza część książki dostępna w wersji pełnej_
więcej..