Szept z północy - ebook
Drugi tom megabestsellerowej sagi o tajemnicach niszczących rodziny, miłości silniejszej niż strach i przeszłości, od której nie da się uciec.
John Reeven, bogaty adwokat, coraz bardziej wątpi w sens planowanego ślubu z Evelyn. Obawia się, że Marlies może wyjawić jego sekret, a wtedy życie, które zbudował, runie jak domek z kart. W tle narasta napięcie: ojciec Johna walczy z chorobą, brat za plecami rodziny inwestuje w przemysł zbrojeniowy, a siostra cierpi w tajemnicy.
Choć Alice stara się wyglądać na silną i opanowaną, nosi w sobie rany, których nie sposób wyleczyć. Przez lata skrzętnie ukrywała prawdę o tym, co ją spotkało, jednak teraz jej bolesna przeszłość zaczyna wychodzić na jaw. Pojawiają się pytania, podejrzenia i niechciane emocje, z którymi nie jest gotowa się zmierzyć.
Gdy okrutny mąż Alice, Henk, przypadkiem dowiaduje się o planach rozwodowych, kobieta musi uciekać, by chronić siebie i córkę. John decyduje się im pomóc. Jednak Henk nie zamierza odpuścić – zaczyna się wyścig z czasem, w którym stawką jest szczęście, bezpieczeństwo… i miłość.
Ta publikacja spełnia wymagania dostępności zgodnie z dyrektywą EAA.
| Kategoria: | Powieść |
| Zabezpieczenie: |
Watermark
|
| ISBN: | 978-83-68381-64-1 |
| Rozmiar pliku: | 2,4 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Zapewniam pana, mówimy teraz o przyszłości!
Julius skrzyżował nogi. Piękna nowa sekretarka, z którą lubił żartować rano w recepcji, właśnie przyniosła świeżo zaparzoną kawę ziarnistą do sali konferencyjnej. Pociągnął duży łyk i w zamyśleniu potarł brodę.
– Niemiecki patent?
– Racja. – Mężczyzna naprzeciwko wskazał na rozłożone papiery. – Zarejestrowany zaledwie trzy lata temu.
– Ale jakie są jego zalety? Dlaczego nie mielibyśmy nadal inwestować w gumę pochodzenia roślinnego? Nie, żeby syntetyczna alternatywa nie brzmiała kusząco. Krążą pogłoski o okropnych rzeczach, które się dzieją w koloniach.
Julius nie patrzył na dokumenty, nie interesowały go papiery. Wszystkiego, czego chciał się dowiedzieć, dowie się podczas rozmowy.
Mężczyzna się uśmiechnął, ale Julius nie przeoczył nerwowego drgnięcia, które przemknęło po jego twarzy.
– Większość tych pogłosek to przesada. Od śmierci belgijskiego króla sytuacja znacznie się poprawiła.
– Miło mi. – Przytaknął Julius, ale tak naprawdę nie wierzył w ani jedno słowo.
Kilka lat temu brytyjski dziennikarz wykrył, że statki płynące do Konga wiozły na pokładzie prawie wyłącznie broń i łańcuchy. Miało to na celu zniewolenie ludności, aby wykorzystywać ją do pozyskiwania kauczuku. Zaledwie rok temu obliczono, że w ciągu dwudziestu trzech lat panowania Leopolda II życie straciła około połowa z pierwotnych dwudziestu pięciu milionów Kongijczyków. Julius wiedział o tym od Theodora, który zawsze przeprowadzał skrupulatne badania przed dokonaniem inwestycji. Jego ojciec nigdy nie chciał mieć nic wspólnego z przemysłem gumowym. Liczby były wstrząsające. Niemniej jednak kauczuk był jednym z najbardziej poszukiwanych surowców na świecie. A to, czego świat pożądał, było dobrze opłacane.
– Słyszałem, że nowa administracja kolonialna jest prawie tak samo zła. – Julius poluzował krawat i wyjrzał na chwilę przez okno.
Sala konferencyjna banku znajdowała się na czwartym piętrze, mógł dostrzec stąd jezioro Binnenalster, część mostu Lombardzkiego, a gdy zmrużył oczy – nawet jedną ze zwieńczonych kopułami wież ich willi nad jeziorkiem Feenteich. Niechętnie się do tego przyznawał, ale był zadowolony, że znów mieszka w rodzinnym domu. Mieszkając tylko z Marlies, miał wrażenie, że ich domostwo wypełnia dziwna pustka. Zanim tymczasowo przeprowadzili się do Uhlenhorst, każdego wieczoru bał się wracać do żony. Teraz, gdy wieczorem wsiadał na statek, ucisk w klatce piersiowej nie wydawał mu się już taki straszny.
– Jaka jest różnica w cenie?
Wąsy mężczyzny drgnęły, chciał się odchylić do tyłu, ale zmienił zdanie i zamiast tego przesunął krzesło nieco do przodu.
– Nie będę blefował, syntetyczny produkt jest znacznie droższy.
– Więc dlaczego mielibyśmy w niego inwestować? – Julius nienawidził marnować czasu. – Czy guma syntetyczna jest lepsza? Bardziej wytrzymała? Czy opony z niej dłużej posłużą?
– Nie, ale...
– Nie? – zapytał ostro Julius, a jego rozmówca wzdrygnął się lekko. – To po co, do czorta, pan tu przyszedł?
– Jesteśmy przekonani, że produkcja w fabryce może być wielką zaletą. Wystarczy pomyśleć o napiętej sytuacji politycznej. Niech pan pomyśli, jak przemysł motoryzacyjny eksploduje. I co się może wtedy wydarzyć.
Julius był bliski wyrzucenia go.
– O czym pan mówisz?
Nie lubił, jak ktoś nadużywał jego cierpliwości.
– Wojna. – Mężczyzna skrzyżował ręce na piersiach i odchylił się w fotelu, pewny zwycięstwa. – Rozważmy tę kwestię czysto teoretycznie. Załóżmy, że sytuacja eskaluje. Przypuśćmy, że wydarzy się coś, co sprawi, że Rosja nas zaatakuje. Albo Anglię. Przypuśćmy, że zostanie wstrzymany import do Rzeszy. Nie sądzi pan, że ludzie w takiej sytuacji zaczęliby się domagać syntetycznych zamienników? Jeździć muszą nie tylko limuzyny w Pöseldorf¹. Czołgi, pojazdy wojskowe, karetki również. Wojna bez opon jest nie do pomyślenia.
Julius powoli wypuścił powietrze nosem. Podniósł kawę, upił łyk, zdał sobie sprawę, że wystygła, i odstawił kubek na stół.
– Mówi pan jak mój dziadek.
– Pański dziadek jest widocznie mądrym człowiekiem.
– To przemądrzały stary gaduła.
– Więc nie wierzy pan w możliwość eskalacji?
Julius zacisnął wargi. Wstał i podszedł do okna.
– Ile pan potrzebuje?
Mężczyzna podał sumę.
Julius gwizdnął, po czym zaśmiał się cicho.
– Coś jeszcze? Może mam panu oddać mojego pierworodnego syna²?
– Wiem, że to dużo. Ale...
– Mój ojciec nigdy się nie zgodzi.
Theodor z pewnością byłby zainteresowany syntetycznym produktem zastępczym, który omijałby niewolnictwo i mógł być łatwo produkowany w fabryce. Ale nie, jeśli pod względem jakości nie dorównywałby oryginałowi, i nie za taką sumę pieniędzy – a już na pewno nie, jeśli inwestycja miałaby się zwrócić tylko w przypadku wojny.
– Potrzebuje pan jego zgody?
Julius zacisnął zęby.
– Wspólnie podejmujemy decyzje.
– Racja... Przepraszam, że pytam, ale spodziewałem się dzisiaj was obu.
– Mój ojciec aktualnie ma problemy zdrowotne. Nic poważnego, wkrótce stanie na nogi.
Mężczyzna przyjrzał mu się i nagle w jego spojrzeniu pojawiło się coś nowego. Następnie pochylił się do przodu, zebrał papiery i włożył je z powrotem do skórzanej teczki.
– Cóż – powiedział, a jego ton również był teraz inny. – W takim razie lepiej będzie, jeśli wrócę, kiedy pański... czcigodny ojciec... wróci.
– Niech pan nie traci czasu. Mój ojciec nie wierzy w wojnę.
Mężczyzna wstał, teczkę trzymał pod pachą.
– A pan?
Prawda była taka, że nikogo nie obchodziło, w co on wierzył.
– Wierzę w to, co widzę – odpowiedział, ale zdał sobie sprawę, jak kiepsko to zabrzmiało.
Mężczyzna skinął głową.
– Szkoda – odpowiedział, wzruszając ramionami. – Myślałem, że jest pan bardziej przewidujący. Zawsze powtarzam, że jeśli ma być wojna, to niech będzie taka, na której możemy zarobić. – Uniósł wymownie brwi. – Cóż, może pańscy konkurenci mnie wysłuchają. U Berenbergów Cornelius junior samodzielnie prowadzi interesy. Jego ojciec już wiele lat temu przeszedł na emeryturę. Z pewnością seniora raduje świadomość, że bank jest w kompetentnych rękach. – Mężczyzna ironicznie się uśmiechnął i włożył kapelusz. – Kłaniam się.
Julius zacisnął zęby tak mocno, że gorący ból przeszył mu policzek. Kiedy kroki na korytarzu ucichły, zerwał się na nogi, chwycił kubek z kawą i z całej siły rzucił nim o zamknięte drzwi.
UWAGA!
Bojkot piwa w Hamburgu!
Walczymy o cały niemiecki przemysł piwowarski. Tylko pełna solidarność wszystkich kolegów po fachu doprowadzi do zwycięstwa naszych słusznych postulatów, cieszących się poparciem wszystkich osób zaangażowanych w sprawy obywatelskie. Wszelkich informacji udzieli biuro browarów w Hamburgu i okolicach.
John wpatrywał się w leżącą na stole przed nim kartkę. Powoli przesunął okulary nad czoło i potarł obiema dłońmi twarz. W biurze było cicho, za oknem zapadła ciemność, jedynie jego zegarek tykał. Po raz kolejny siedział tu do późna i wyglądało na to, że jeszcze długo tu posiedzi.
– Mówiłem wam – mruknął. – Mówiłem, że oni traktują to poważnie.
Tak jak zażądał, plany przebudowy browaru wylądowały na jego biurku pięć dni po posiedzeniu. Ale rozmowa z Theodorem o Holstenie przypominała wyrywanie zębów. Potrzebował nieskończenie długiego czasu, by wytłumaczyć ojcu, że obliczenia nie pozwalają na wprowadzenie planowanych zmian. W końcu udało mu się przekonać Theodora do zawetowania projektu. A teraz to.
– Nie mam na to czasu, do cholery.
Wyczerpany opadł z powrotem na krzesło. Pracował teraz na trzech etatach. Bank, kancelaria prawna i ten cholerny browar. Na czterech, jeśli doliczyć pracę społeczną. Do tego dochodziła narzeczona, która coraz bardziej traciła cierpliwość, ponieważ prawie go nie widywała. Cóż, browar musi ograniczyć straty i podjąć natychmiastowe negocjacje, zanim cała sprawa nabierze rozmachu. Tylko co będzie, jeśli zarząd odmówi? Jęknął na myśl o ponownym utknięciu w tym bagnie garniturów w jodełkę. Kiedy rozległo się pukanie, był tak pochłonięty swoimi problemami, że chwilę zajął mu powrót do tu i teraz.
– Jeszcze pan tu jest, dzięki Bogu!
Alice Bloom wniosła do jego gabinetu zapach mokrego asfaltu i liści. Czubek jej nosa był czerwony z zimna. Zdjęła kapelusz i przygładziła rozpuszczone włosy.
John wpatrywał się w nią jak w zjawę.
Kilka sekund zajęło mu pozbieranie się, po czym wstał i obszedł biurko.
– Pani Bloom. Nie spodziewałem się, że znów panią zobaczę.
Poczuł, że się uśmiecha. Szybko starał się przybrać profesjonalną minę.
– Wiem. – Spojrzała na niego. – Mam nadzieję, że nie przeszkadzam.
Pomógł jej zdjąć płaszcz i zaproponował krzesło. Poświęcił chwilę, aby wchłonąć zmianę w atmosferze pokoju, która nastąpiła po tym, gdy ona przeszła przez drzwi. Jej rany się zagoiły, a twarz wyglądała w słabym świetle łagodniej niż ostatnio. A jednak sprawiała wrażenie bardziej zmęczonej i jeszcze szczuplejszej.
– Wszystko u pani w porządku?
– Byłam chora – wyjaśniła z wahaniem. – Wąglik. Fabryka została zamknięta.
Zaskoczony znieruchomiał.
– O mój Boże. Doszła już pani do siebie?
– Jestem jeszcze tylko trochę wyczerpana.
Popatrzył na nią badawczo.
– Więc to dlatego nie przychodziła pani tak długo.
Pokręciła głową.
– To nie z tego powodu. Za bardzo się bałam, że nam się nie uda i stracę Rosę. Ale zdałam sobie sprawę, że nie ma innego wyjścia. Musimy spróbować. A jeśli nam się nie uda, to coś wymyślę.
Cokolwiek się wydarzyło, musiało być drastyczne. Wyglądała na zdeterminowaną.
– Jak pani sobie życzy. Przygotowałem odpowiednie wnioski... – Udawał, że szuka dokumentów, ale leżały one starannie wypełnione od tygodni obok jego przycisku do papieru, czekały na powrót Alice. Tak jak i on sam czekał. – W porządku. Po pierwsze, chciałbym wyjaśnić pani kilka rzeczy i, jeśli pani pozwoli, zadać kilka pytań. Ma pani czas?
– Oczywiście.
– Dobrze, zaproponowałbym kawę, ale moja sekretarka już wyszła...
– Niczego nie potrzebuję.
– Dobrze. – Dlaczego zawsze brakowało mu słów w jej obecności? – To będzie mały wykład. Jeśli uzna pani, że mówię za szybko lub zanudzam na śmierć, proszę podnieść rękę.
Uśmiechnęła się, a John nerwowo chrząknął.
– A więc. Jak by tu zacząć... – Musiał się pozbierać. – Otóż małżeństwo jest z zasady nierozerwalne. Może zostać rozwiązane tylko w przypadku naruszenia obowiązków małżeńskich. Stosuje się tu zasadę winy, która musi zostać udowodniona w celu rozwiązania małżeństwa. Oznacza to, że jedno z małżonków nie może po prostu zdecydować pewnego dnia, że nie chce już być w stadle małżeńskim. – Zdanie to odbiło się echem w jego uszach, wywołując w nim uczucie, którego nie mógł pojąć. – Nasz kodeks cywilny rozróżnia bezwzględne i względne przesłanki rozwodu. Bezwzględne powody to bigamia, cudzołóstwo, niegodziwe porzucenie i niezgodny z naturą nierząd. – Z każdym punktem unosił kolejny palec. – Przez ostatnie sto lat niewiele się zmieniło. Nowością są względne powody, które obejmują rażące znęcanie się, niehonorowe lub niemoralne postępowanie oraz poważne naruszenia obowiązków małżeńskich.
– To brzmi mało precyzyjnie – wtrąciła, marszcząc brwi.
Przytaknął.
------------------------------------------------------------------------
Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki
------------------------------------------------------------------------Poznaj wszystkie tomy sagi północnej
_Wiatr z północy_
tom 1
John Reeven, bogaty adwokat, coraz bardziej wątpi w sens planowanego ślubu z Evelyn. Obawia się, że Marlies może wyjawić jego sekret, a wtedy życie, które zbudował, runie jak domek z kart. W tle narasta napięcie: ojciec Johna walczy z chorobą, brat za plecami rodziny inwestuje w przemysł zbrojeniowy, a siostra cierpi w tajemnicy.
Choć Alice stara się wyglądać na silną i opanowaną, nosi w sobie rany, których nie sposób wyleczyć. Przez lata skrzętnie ukrywała prawdę o tym, co ją spotkało, jednak teraz jej bolesna przeszłość zaczyna wychodzić na jaw. Pojawiają się pytania, podejrzenia i niechciane emocje, z którymi nie jest gotowa się zmierzyć.
Gdy okrutny mąż Alice, Henk, przypadkiem dowiaduje się o planach rozwodowych, kobieta musi uciekać, by chronić siebie i córkę. John decyduje się im pomóc. Jednak Henk nie zamierza odpuścić – zaczyna się wyścig z czasem, w którym stawką jest szczęście, bezpieczeństwo i... miłość.
.
Poznaj wszystkie tomy sagi północnej
_Światło z północy_
tom 3
Hamburg, 1914 rok. Alice rozpaczliwie poszukuje swojej córeczki – niestety na próżno. Tylko jej nieobliczalny mąż Henk wie, gdzie jest dziecko. Mężczyzna wykorzystuje Rosę jako kartę przetargową, by zatrzymać przy sobie żonę, która od dawna ma- rzy o uwolnieniu się z toksycznego związku.
Zdesperowana Alice podejmuje pracę jako służąca w domu Reevenów. To jedyny sposób, by zabezpieczyć swoją pozycję i wywrzeć dobre wrażenie w sądzie. Tymczasem życie Johna zaczyna się sypać. Problemy rodzinne i finansowe oraz zbliżający się ślub z Evelyn przytłaczają go coraz bardziej. Jak ma zawrzeć małżeństwo z rozsądku, skoro pod jego dachem mieszka kobieta, którą kocha?
Uczucie między Alice a Johnem rośnie z każdym dniem, jednak obydwoje wiedzą, że nigdy nie przerodzi się w nic więcej. Co więcej, Reeven nie ma pojęcia o przeszłości ukochanej, która ryzykuje wszystko, by prawda nie wyszła na jaw...
.
Poznaj wszystkie tomy sagi północnej
_Blask z północy_
tom 4
John Reeven wspiera Alice w walce o wolność, ale również budzi w niej zakazane uczucia. W tle toczy się dramatyczny proces rozwodowy. Henk nie cofnie się przed niczym, byle zachować władzę nad Alice. Na światło dzienne wychodzą głęboko skrywane tajemnice kobiety – przeszłość, która odcisnęła na niej piętno i nie daje o sobie zapomnieć.
Tymczasem krucha forteca rodziny Reevenów zaczyna upadać. Julius pogrąża się w nałogu, podczas gdy jego małżeństwo przechodzi kryzys, a Blanche coraz bardziej boi się o swoje życie. John i jego bliscy przyjmują kolejne ciosy od losu, w najboleśniejszy sposób dowiadując się, że szczęścia nie da się kupić... nawet za najwyższą cenę.
Rozdarty między rozumem a sercem John staje w obliczu wyborów, które mogą zniszczyć nie tylko jego rodzinę, ale i jego samego. Wobec nadciągającej wojny i przemian społecznych rodzina Reevenów oraz Alice muszą zmierzyć się z pytaniem, czy da się jeszcze ocalić to, co naprawdę ważne.