Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • Empik Go W empik go

Szepty gwiazd - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
16 października 2019
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Szepty gwiazd - ebook

Zbliża się Boże Narodzenie, pada śnieg i wszyscy dokądś biegną, ogarnięci przedświąteczną gorączką. Poznajemy Agatę, Jacka, Dorotę, Jagodę i Witka – ludzi na życiowym zakręcie, próbujących zacząć od nowa i odmienić los, który dotąd nie był dla nich zbyt łaskawy. Ale czy łączy ich coś jeszcze? Mądra, wzruszająca opowieść o miłości, bolesnych rozstaniach, trudnych wyborach, nowych, nie zawsze łatwych związkach, ale i o nadziei. Bo jakoś o nią łatwiej w tej niepowtarzalnej, magicznej atmosferze świąt...

Kategoria: Obyczajowe
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-8172-291-9
Rozmiar pliku: 1,4 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

_Postacie moich powieści_ _są_ _możliwościami mnie samego, które nie zostały urzeczywistnione. Dlatego kocham wszystkie tak samo_ _i wszystkie tak samo mnie przerażają: każda_ _z nich przekroczyła jakąś granicę, którą ja tylko obchodziłem dookoła._ _I właśnie_ _ta_ _przekroczona granica (granica,_ _za_ _którą kończy się moje „ja”) mnie pociąga. Dopiero_ _za_ _nią zaczyna się tajemnica, którą usiłuje rozwiązać powieść. Powieść nie jest wyznaniem autora, lecz badaniem tego, czym jest ludzkie życie_ _w pułapce, którą stał się świat._

Milan KunderaGRAŻYNA RUDZIŃSKA

Szepty gwiazd _przeczytałam_ _z ogromnym zainteresowaniem. Nie tylko dlatego,_ _że_ _znalazła się_ _w kręgu tematycznym mojej obecnej pracy_ _na_ _uniwersytecie ani też żeby poczytać_ _o sobie…_

_Wiele razy, patrząc_ _z okna_ _na_ _dachy miasta,_ _w którym przyszło mi żyć, znajdowałam_ _w sobie marzenie, aby stworzyć niepowtarzalną historię_ _o splatających się_ _ze_ _sobą losach różnych ludzi. Zwykle onieśmielał mnie fakt,_ _że_ _większość pisarzy właśnie_ _to_ __ _opisuje_ _w swoich znakomitych dziełach._

Szepty gwiazd _uzmysłowiły mi,_ _że_ _ciągle jeszcze można napisać coś nowego._ _I chociaż czytanie książek należy_ _do_ _moich obowiązków zawodowych, chociaż czytam dużo_ _i mam naprawdę szeroki wachlarz zainteresowań, nie spotkałam dwóch jednakowych książek._ Szepty gwiazd _też nie_ _są_ _podobne_ _do_ _żadnej innej powieści._

_Gdyby poproszono mnie_ _o napisanie wstępu_ _do_ _kolejnego wydania tej książki, rozpoczęłabym tak:_

_Jest jedno miasto._ _A może jest ich wiele? Rozrosło się pięknie. Wszerz, wzwyż_ _i w głąb. Dookoła starówki – odtworzonego_ _z powojennych zniszczeń śródmieścia – ludzie zbudowali sobie osiedla. Różne._ _Z wielkiej płyty – połączonych niedbale ogromnych prefabrykatów – powstały dziesięciopiętrowe wieżowce._ _W nich dziwnie zaprojektowane mieszkania –_ _w sypialni zawsze słychać hałas windy,_ _a kuchnia jest połączona cienką ścianką_ _z maleńką ubikacją (bo trudno tu mówić_ _o oddzieleniu)._

_W tych blokach zamieszkali kiedyś pracownicy naukowi Politechniki_ _w sąsiedztwie robotników, urzędników_ _i dziennikarzy._ _W zimne wieczory lat osiemdziesiątych wszyscy jednakowo musieli walczyć_ _z hulającym_ _po_ _mieszkaniach wiatrem, bo okna były nieszczelne_ _i często otwierały się_ _w nocy, budząc całą rodzinę nagłym podmuchem_ _i hukiem spadających doniczek_ _z kwiatami. Wszyscy razem stali_ _w kolejkach_ _do_ _beczkowozów, gdy brakowało wody_ _z powodu powtarzających się ciągle awarii wodociągów. Kiedyś_ _w Wigilię wodę włączono dopiero_ _po_ _pasterce._

_Po_ _dwudziestu pięciu latach niektórzy ciągle jeszcze tam mieszkają. Jednak wielu – włączając tych,_ _co_ _pomarli – przeprowadziło się_ _w wygodniejsze miejsca. Powstały nowe osiedla. Najpierw domów szeregowych, potem jednorodzinnych._ _I mnóstwo nowoczesnych małych bloczków, gdzie wszyscy mieszkańcy się znają, sadzą pod domami kwiaty_ _i mogą spędzać czas_ _na_ _podobnych_ _do_ _ogrodów balkonach-tarasach, smrodząc sobie_ _na_ _przemian –_ _w zależności_ _od_ _kierunku wiatru – dymem_ _z grilla._

_Dzieci inżynierów, dziennikarzy_ _i robotników_ _są_ _dorosłe. Same mają już dzieci_ _i zajmują mieszkania_ _w starych mrówkowcach._ _Są_ _urzędnikami_ _w ZUS-ie, architektami_ _i pracownikami działów marketingu_ _w zagranicznych korporacjach._

_U progu dwudziestego pierwszego wieku_ _do_ _łask wróciły stare kamienice_ _w śródmieściu. Teraz naprawdę_ _są_ _skarbem. Ale nie wszyscy mieli takie szczęście, żeby_ _w nich mieszkać, choć niektórzy odziedziczyli_ _i wyremontowali mieszkania_ _po_ _babciach_ _i dziadkach_ _w zaniedbanych dzielnicach._ _W ten sposób odżyły dawne osiedla robotnicze. Całe miasto tętni życiem!_

_A kto tego nie lubi, może sobie kupić ziemię pod lasem, pole daleko_ _od_ _utwardzonych nawierzchni_ _i postawić dom obok innych zapaleńców, doprowadzić sobie niemałym staraniem prąd_ _i wodę oraz zbudować_ _na_ _własny koszt kawałek drogi, żeby stamtąd dojeżdżać codziennie_ _do_ _pełnego ludzi miasta. Bo_ _i tak każdy tam właśnie musi wracać. Dowozić dzieci_ _na_ _balet czy na_ _angielski_ _i raz_ _na_ _jakiś czas wyprawić się_ _do_ _kina. Jeździć autobusami_ _i tramwajami albo parkować_ _na_ _zatłoczonych placykach przed urzędami. Bo tam znajduje się centrum życia._

_Ale jest też drugie miasto. Cmentarz_ _na_ _wzgórzach. Rośnie imponująco,_ _że aż_ _strach. Kiedyś nie był wielki – teraz_ _to_ _metropolia, nieprzypadkowo nazywana nekropolią. Tłumy ludzi wlewają się kilkoma bramami_ _na_ _jego teren. Wielu nie wraca._

_Albo inaczej:_

_Pewnego razu całe miasto przygotowywało się_ _do_ _Bożego Narodzenia. Pogoda była kapryśna. Raz padał deszcz, raz śnieg. Wszyscy, chociaż mieli swoje pilne sprawy, musieli myśleć_ _o rzeczach ważniejszych niż serwetki_ _na_ _świąteczny stół. Jakaś tajemna siła zmuszała ich, jednego_ _po_ _drugim,_ _do_ _zatrzymania się_ _i rozejrzenia wokół siebie._ _A na_ _dodatek staropolskim zwyczajem duchy zmarłych zaczęły_ _im_ _się błąkać_ _po_ _mieszkaniach._

_Jedno szczęście,_ _że w tym całym zamieszaniu nikomu nie przyszło_ _do_ _głowy, żeby_ _w Wigilię szukać miejsca,_ _w którym wnętrze ziemi się otworzyło_ _i ukazało ukryte_ _w nim skarby. Albo czekać,_ _aż_ _woda_ _w rzekach_ _i potokach zamieni się_ _w wino_ _i w miód. Albo nasłuchiwać skarg zatopionych_ _w jeziorach dzwonów… Wszyscy zgromadzili się_ _w domach_ _i nikt nie wychodził, żeby przez dziurkę_ _od_ _klucza zobaczyć, kto_ _ze_ _zmarłych_ _w tym roku siedzi_ _na_ _pustym miejscu. Nikt też nie błąkał się,_ _by_ _obserwować, jak ożywające kamienie obracają się dookoła własnej osi,_ _a pszczoły odwiecznym prawem wigilijnej magii budzą się_ _z zimowego snu._

_Tylko czy aby_ _na_ _pewno nikt?_PIERWSZY TYDZIEŃ GRUDNIA

Agata, jak ty wyglądasz! – Mama była jak zwykle bez litości dla niedbałego stroju i braku makijażu u swojej trzydziestopięcioletniej córki.

A ta mogłaby to samo powiedzieć o matce, gdyby nie fakt, że mama była po prostu chora. Ubrana w kostium, bo dopiero wróciła z pracy, z nienagannie ułożonymi, wypłukanymi w gencjanie siwo-różowymi włosami wyglądałaby bardzo dobrze jak na swój wiek. Praca na pół etatu w małej firmie, w księgowości, utrzymywała ją w niezłej kondycji umysłowej. Tylko te problemy ze zdrowiem, z wątrobą czy z żołądkiem, sprawiały, że zbiedniała na twarzy, schudła, pojawiło się więcej zmarszczek. Do tego podkrążone i wyraźnie cierpiące oczy.

Agata powiesiła swój płaszcz w ciemnym przedpokoju wyłożonym sosnową boazerią, która stopniowo przez ostatnich dwadzieścia lat traciła swoją świeżość, a wraz z nią słomkowy kolor. Kiedyś, gdy wujek ją układał w słoneczne jesienne dni, była szczytem marzeń i elegancji. Zmieniła wystrój całego mieszkania. Teraz ją przydałoby się zmienić, ale rodzice mieli do niej jakiś sentyment.

Wyremontowali już całe swoje M-4. Kuchnia i łazienka zostały uwolnione od kafelków, które dwadzieścia lat temu mama przytargała z kierowcą taty z jakiegoś GS-u na długo przed odebraniem kluczy do nowego mieszkania. Nie miała nawet pojęcia, jak wyglądają. „Bierze pani różowe czy brązowe?” – usłyszała, gdy nadeszła jej kolejka. „Jedne i drugie” – odpowiedziała pewnym głosem. „Ale tylko dziesięć metrów!” – ostrzegł ją ostrym tonem mężczyzna w granatowym fartuchu. Nie było czasu na zastanawianie się, więc mama, przeczuwając, że kuchnia potrzebuje mniej kafelków niż łazienka, kupiła jednych cztery metry, a drugich sześć. Okazało się, że jej przeczucie było słuszne, ale nie miała pojęcia o proporcjach potrzeb.

Kiedy przyszli z tatą, żeby zapłacić kafelkarzowi, zobaczyli ładną ścianę brązowych flizów w kuchni nad zlewem do poziomu wiszących szafek i… malowniczy szlaczek płytek w takim samym kolorze uzupełniający niedobór różowych w łazience. Fachowiec był zadowolony z siebie, że tak dobrze wybrnął z kłopotu, jaki napotkał w trakcie pracy – nikt nie słyszał wtedy jeszcze o telefonach komórkowych, nawet o stacjonarny było trudno. Mamie zbierało się na płacz, ilekroć ktoś wspomniał o „kafelkarzu artyście”. Inaczej o nim nie mówiono. Tylko tata milczał. To była ujma na jego honorze inżyniera, że nie przewidział w ogóle takiej ewentualności, jak połączenie dwóch kolorów i rodzajów płytek bez jego wiedzy i zgody.

Teraz, gdy Agata myła ręce, woda leciała z kranu o kosmicznym kształcie, który tata wynalazł gdzieś w katalogu i kupił za równie kosmiczne pieniądze. Ściany dookoła były pokryte bladozielonymi kafelkami o fakturze płótna, z wykończeniem w postaci wąskiego paska o nieco ciemniejszym odcieniu i ze złoconymi listkami. Rodzice wieszali tu tylko zielone ręczniki i kupowali kosmetyki, których opakowania pasowały do koloru łazienki. Agata i jej brat Jurek patrzyli na to z przymrużeniem oka i śmiali się, że wszystko ma związek z traumatycznymi przeżyciami sprzed lat.

– A gdzie tata? – Była już piąta i ojciec nawet jeszcze przed emeryturą o tej porze zawsze był w domu.

– W twoim pokoju, rysuje. Wiesz, kolejna fucha. – Tak nazywało się prace po godzinach, które tata od niepamiętnych czasów przynosił do domu.

Agata poszła do „swojego” pokoju, chociaż już od dziesięciu lat w nim nie mieszkała. Rodzice dopiero niedawno zerwali jej ukochaną tapetę w kwiatki i przemeblowali pomieszczenie tak, że służyło im teraz jako pracownia. Stało tam ogromne biurko, na którym tata rozkładał się ze swoimi rysunkami. Jego praca od lat polegała na przerysowywaniu projektów z jakichś fioletowych fotokopii na bielutką, przyjemnie szeleszczącą kalkę techniczną. Po co? Tego Agata nie wiedziała.

Drzwi były szeroko otwarte, ale tata chyba chciał dokończyć jakiś ważny element, bo nie ruszył się z miejsca, kiedy jego córka weszła do mieszkania, przywitała się z mamą i poszła do łazienki.

– Cześć, tato!

– Cześć, Agusiu.

Ojciec wstał nieśpiesznie od oświetlonego lampką biurka i zdjął okulary z czubka nosa. Był niski, przygarbiony, łysy, ale z kręcącymi się ciągle siwymi baczkami i resztą włosów opadających lekko na kark, wyszedł do niej na środek pokoju. Agata przytuliła się do niego, zawadzając jak zwykle o jego wystający brzuch, i pocałowała go w szorstki od zarostu policzek.

– Jak się miewasz? – Spojrzał na nią z troską. – Zmokłaś? Ciągle pada śnieg?

– Nie, teraz deszcz. Po śniegu już nie ma śladu, wszędzie chlapa i ciapa.

Tata podszedł do okna. Od dawna było już ciemno, ale on pracował przy lampie całe popołudnie i nie zwracał uwagi ani na czas, ani na pogodę.

– Odprowadziłaś Michałka na pianino?

– Nie, na angielski, dzisiaj przecież czwartek, zapomniałeś?

– Wiesz, że chyba tak. Czasem, kiedy tu siedzę, muszę się nawet przez chwilę zastanowić, jaka jest pora roku. – Ojciec stanął na nowo przy biurku.

– Tato, jest grudzień, trzy tygodnie do świąt, nie pamiętasz?

– Pamiętam, pamiętam. Twoja mama właśnie wyciągnęła mnie na zakupy. Chodziliśmy po sklepach chyba z pięć godzin. Czy ci ludzie nigdzie nie pracują? Od rana tłumy w mieście. Jakieś szaleństwo się porobiło z tą Gwiazdką. Następnym razem biorę wszystko na siebie i już od wakacji zacznę kupować prezenty.

– Tak, to bardzo dobry pomysł. Pamiętam, że wpadłeś na niego już kilka lat temu. – Agata uśmiechnęła się do opartego o biurko taty, który już zaczął szperać w pudełku ze stalówkami.

– Romku, wypijesz z nami kawę? – zapytała mama gdzieś z oddali, hałasując filiżankami i łyżeczkami.

– Tak, ale powiedz mamie, że wolę normalny kubek, a nie tę małą skorupę – odpowiedział cicho tylko do Agaty, nie odrywając głowy znad rysunku. – Dajcie mi pięć minut.

Córka poklepała ojca po ramieniu i wyszła. Mama postawiła na stole w dużym pokoju tacę z trzema filiżankami i dzbankiem pełnym pachnącej kawy. Agata wróciła do kuchni po ulubiony kubek taty i postawiła go na tacy.

– Ach, tak, rzeczywiście – westchnęła mama i nalała kawy najpierw do filiżanek. – Ale wiesz co, zaparzymy tacie fusiankę, bo inaczej nic dla nas nie zostanie na dolewkę.

– Dobrze, to ja pójdę.

Agata nalała nową porcję wody z filtra. Już od wielu lat na tym osiedlu woda z kranu była nie do zniesienia. Stanęła przy oknie i wpatrywała się w ciemną przestrzeń pomiędzy blokami. Co tydzień przychodziła tu na kawę, czekając na koniec zajęć Michała. Wiedziała, że w tym czasie mogłaby zrobić zakupy, zanieść do pralni kostiumy albo pójść do fryzjera. Wolała jednak te kawki. Po drodze zawsze kupowała w cukierni jakieś ciastka, w tym pączka i drożdżówkę dla taty. Mama wolała coś z kremem. Siadali przy stole i przez pierwsze pół godziny rozmawiali zwykle o bzdurach, o wszystkim i o niczym, starannie przygotowując się do dalszej części spotkania, która musiała prędzej czy później nadejść.

– A jak tam Michał? – Tym razem mama zaczęła wcześniej, właściwie od razu po tym, jak tata dołączył do nich przy stole.

– W szkole jak zwykle dobrze – odparła natychmiast Agata i jakby nigdy nic zaczęła zdawać relację z sukcesów syna na polu naukowym. – Zakwalifikował się do ostatniego etapu konkursu „Nasze Miasto”. Wiecie, tego o nagrodę prezydenta. W zeszłym roku wygrał siedemnastolatek.

Agata zawiesiła głos, była dumna z jedynaka, wszystkim opowiadała o kolejnych konkursach, w których brał udział.

– Ale ja mam na myśli coś innego. Jak sobie radzi w ogóle?

– A, w ogóle! – westchnęła Agata. – Jest naprawdę bardzo dzielny. Często na ten temat rozmawiamy, już właściwie wszystko zrozumiał.

– Jak możesz tak w ogóle mówić! – obruszył się tata, który do tej pory mieszał swoją kawę, wsypując po parę kryształków cukru, zbierał łyżeczką fusy z brzegu kubka, znów dosypywał cukier. – Ja tego nie rozumiem, chociaż stary dziad jestem, a mama nie śpi po nocach, mimo że minęło już tyle czasu. Więc nie mów mi, że Michał się pogodził…

– Tato, dzieci odbierają to inaczej, dla nich to nie jest jeszcze żadna tragedia – zaczęła już trochę zmęczonym głosem.

– Dla dzieci może nie, ale Michał to nie jest „jakieś” dziecko! To jest nasz Michał. Sama mówiłaś, jak ostatnio dopytywał się o pewne szczegóły. Czy tak rozmawia dziecko? – Tata mówił cały czas przyciszonym głosem. Widać było, że dusił w sobie emocje, ale krzyk nie leżał w jego naturze, więc cokolwiek się działo, po prostu mówił. Albo milczał.

Agata się poddała. Wyjątkowość Michała zawsze była jej słabym punktem. Wszędzie się jej doszukiwała, a że o dowody nie było trudno, mogła o tym mówić godzinami.

– Wiecie, ostatnio, w niedzielę, poszliśmy na spacer do naszego parku. Było ładnie, więc chodziliśmy bardzo długo. I Michał sam zaczął rozmowę. Czułam się jak u psychologa. Pytał, od jak dawna to trwało, kiedy zauważyłam, że coś jest nie tak, czy próbowałam coś z tym zrobić i tak dalej. Chciałam być szczera, chociaż nie wszystko mogłam mu powiedzieć. W końcu po dłuższej chwili zapytał: „Mamo, a co ja mógłbym teraz zrobić, żeby tata do nas wrócił?”.

Rodzice siedzieli dalej bez słowa. Ojciec znowu mącił łyżeczką w kubku, mama skubała rękaw ciepłego swetra, który zakładała zwykle po powrocie do domu. Przez chwilę nikt nic nie mówił. Nikt nie zapytał nawet, jaka była odpowiedź Agaty. Ona sama wiedziała, że żadna nie byłaby dobra. Ani mówienie, że nic już się nie da zrobić, ani że tatuś musi to sam przemyśleć, ani tym bardziej że to decyzja tatusia i to jego trzeba by o to spytać…

– Zaczęłam mówić, że to nie jest niczyja wina, że po prostu tak się stało i nikt nie może już niczego zmienić.

– Biedne dziecko – wyszeptała mama i Agata miała pewność, że nie mówi o swojej córce, tylko o wnuku. – Jak on musi o tym wszystkim ciągle myśleć, jak to analizuje.

Agata nagle uderzyła łyżeczką o spodek.

– A myślisz, że ja nie analizuję? Że nie zastanawiam się, jak do tego doszło? Nie ma dnia, żebym o tym nie myślała. Gdzie zawiniłam, co robiłam źle? Najpierw przez pięć lat gotowałam obiadki, wszystko było podane, posprzątane, dzieciak nakarmiony, zadbany… Jacek przychodził o różnych porach i zawsze wszystko było okej. On był dobrym tatusiem, bo wymyślał codziennie nową bajkę! A jak zaczęłam pracować, nic się nie zmieniło, on ciągle był dobrym tatusiem.

– Przecież odbierał Michała z przedszkola, a potem ze szkoły, chodził na wywiadówki… – wtrącił nieśmiało tata.

– Tak, ale tylko wtedy, gdy mu to pasowało. Na pewno nie poświęcał swoich planów zawodowych ani towarzyskich. Zawsze musiał postawić na swoim. Nawet z imieniem się nie pogodził i uparcie nazywa Michała po swojemu. Zresztą nie zaczynajmy znów tej rozmowy. – Agata wiedziała, że teraz padnie kwestia o tym, że może jej mąż po prostu lepiej organizował sobie czas. A tego by nie zniosła. Zawsze stawały jej przed oczami karteczki na lodówce z zapiskami, co zrobić i w jakiej kolejności, pisane przez nią, gdy czas zaczynał przeciekać jej przez palce. Odłożyła łyżeczkę, odsunęła filiżankę i nie pytając mamy, nalała jej nową porcję kawy. – Porozmawiajmy lepiej o świętach – zaczęła, ale to też nie był dobry pomysł. Agata obstawała przy swojej decyzji i nie dawała się przekonać, żeby wszystko zorganizować inaczej.

Poruszyła więc temat zdrowia mamy. Okazało się, że lekarz wreszcie zdecydował się na zrobienie bardziej szczegółowych badań. Wyznaczono już termin gastroskopii, a na badania wątroby wczoraj zawiózł ją tata.

– Nie było to przyjemne, wiadomo, pobieranie krwi… Najgorsze, że na wyniki muszę czekać cały tydzień. I mam do ciebie prośbę. Oddajemy z tatą samochód do warsztatu, więc czy mogłabyś w przyszły czwartek odebrać te wyniki z przychodni wojewódzkiej? Masz ją po drodze z pracy, a tam od nas taki trudny dojazd…

– Oczywiście, nie ma problemu – obiecała Agata beztrosko, ale potem pomyślała sobie, że w czwartki ma zawsze napięty grafik. – Dam radę, za tydzień o tej porze będziemy razem świętować twoje wyniki.

– Wiesz co, już wolałabym nie świętować, byle tylko wiedzieć, co mi tak naprawdę dolega. Tak się ostatnio źle czuję, że wolę mieć jakąś konkretną chorobę i po prostu zacząć ją leczyć.

Mama podchodziła do życia raczej trzeźwo. Jest problem, więc trzeba go rozwiązać. „Oby tylko się dało…” – myślała Agata, jadąc windą.SPIS TREŚCI

Strona tytułowa

Strona redakcyjna

Dedykacja

Motto

Grażyna Rudzińska

Pierwszy tydzień grudnia

2 grudnia, piątek

3 grudnia, sobota

4 grudnia, niedziela

Niedziela po południu

Agata Szec

5 grudnia, poniedziałek

6 grudnia, wtorek

7 grudnia, środa

8 grudnia, czwartek

Wiesława Podhorecka

9 grudnia, piątek

10 grudnia, sobota

11 grudnia, niedziela

Konrad Siwicki

12 grudnia, poniedziałek

13 grudnia, noc z poniedziałku na wtorek

Szepty gwiazd

14 grudnia, środa

Jacek Szec

15 grudnia, czwartek

Jadwiga Gadomska

16 grudnia, piątek

17 grudnia, sobota

Michał Milan Szec

18 grudnia, niedziela

19 grudnia, poniedziałek

21 grudnia, środa

23 grudnia, piątek

24 grudnia, sobota

Witek Szafrański

Joanna Gadomska

Aldona i Zygmunt Mickiewiczowie

25 grudnia, niedziela

Dorota Dorszyńska
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: