Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • Empik Go W empik go

Sześć łez - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
1 lutego 2018
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Sześć łez - ebook

W życiu Weroniki — młodej, spokojnej dziewczyny pojawia się przystojny Michał, który diametralnie zmienia jej dotychczasowe życie. Związek okazuje się jednak toksyczny, a kiedy udaje się jej uciec pada ofiarą stalkingu. Wkrótce potem spotyka młodego adwokata, z którym wydawać by się mogło w końcu ułoży sobie życie. Nie wie jednak, że jej najbliżsi skrywają przed nią tajemnicę. Czy przeszłość ma coś wspólnego z teraźniejszymi wydarzeniami? Oraz jak tajemnice rodzinne wpłyną na życie bohaterki?

Kategoria: Proza
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-8126-709-0
Rozmiar pliku: 2,3 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Podziękowania

Z całego serca pragnę podziękować wszystkim tym, którzy wspierali mnie w pisaniu tej książki, tym którzy wierzyli, że uda mi się wytrwać do samego końca i nie oszaleć, oraz tym którzy sceptycznie podchodzili do mojej pasji utwierdzając mnie w przekonaniu, że niemożliwe staje się możliwe.

Jako pierwszemu pragnę podziękować mojemu mężowi Tomaszowi Szymczyk za cenne rady, za krytykę i pomoc w znalezieniu odpowiedniej osoby do stworzenia okładki, za to, że jesteś i za to, że miłość nie jest mi obca.

Dziękuję koleżanką z pracy Agnieszce Pióro i Monice Pabiańczyk za cierpliwe wysłuchiwanie o planach i marzeniach związanych z wydaniem tego dzieła. Za doping i mobilizację w trakcie jej realizacji. Wasza wiara w moje możliwości dodawała mi skrzydeł.

Podziękowania należą się też mojej siostrze Angelice Wiśniewicz, bo gdy osoba, która nie lubi spędzać czasu przed książkami zechce przeczytać Twoją publikację to oznacza, że jest ciekawa wszystkiego tego co Ciebie dotyczy, a to motywuje i daje kopa do działania.

Lucyna Urbaniec — najukochańsza cioteczka, która swoje serce włożyła w pomoc przy tworzeniu krótkiego blurpa na tyle okładki. To dzięki jej twórczości powstał ten ciekawy i zwięzły opis. Dziękuje bardzo za poświęcony mi czas.

Swą wdzięczność kieruje także do Szymona Czerwińskiego — znajomego adwokata, który niejednokrotnie odpowiadał na moje zawiłe pytania dotyczące prawa karnego. Za każdą odpowiedź serdecznie dziękuję i przepraszam jeśli znajdziesz tu coś, co jest totalną głupotą.

Dziękuję Adrianowi Siara za wykonanie wspaniałego portretu, który posłużył jako okładka do mojej książki. Za zrozumienie moich oczekiwań i przelanie ich na czystą kartkę papieru. Twój talent dopełnił tego dzieła.

Całej mojej rodzinie kłaniam się nisko za to, że nie wyśmiali mojego zamysłu napisania książki, za to że każdy z nich czekał na jej wydanie oraz za to, że nie zgasili mojego zapału a wręcz przeciwnie.

Każdy z Was osobna napełniał mnie pozytywną energią, każdy tu wymieniony w mniejszym lub większym stopniu przyczynił się do tego, że powstało „Sześć łez”, jesteście wspaniali. Dziękuję i życzę Wam udanej lektury, mam nadzieję że Was nie zawiodłam.Prolog

Czy zastanawialiście się kiedyś czym jest miłość? Czy dla miłości można zabić drugiego człowieka? A może jesteśmy więźniami, niewolnikami, przedmiotami codziennego użytku?

Weronika leżała teraz na szpitalnym łóżku zalana łzami, samotna i bez nadziei na lepsze jutro.

— Boże czy to tak musi boleć? — niewypowiedziany żal jaki miała do świata wciąż kłębił się w jej myślach. Chciała z tym skończyć, chciała by rok 2014 powrócił, chciałaby nigdy nie poznać Darka. — do cholery z tym! Zostawiłam dla Ciebie wszystko a Ty odszedłeś…

W pokoju panował mrok, słychać było tylko deszcz stukający w szybę szpitalnego okna oraz szepty lekarzy i pielęgniarek na korytarzu. Weronika pamiętała każdą sekundę z ostatnich sześciu lat, a tak bardzo pragnęła wymazać to z pamięci.

Darek — jej miłość, a przynajmniej tak jej się wydawało zostawił ją z dnia na dzień po tym wszystkim co razem przeszli. Bez słowa wyjaśnień. Została sama i to przerażało ją najbardziej.

Zaczęła płakać, nie mogąc opanować ciała, które drżało jej coraz mocniej, bała się i nagle znowu ten ból przeszywający ją do szpiku kości, ktoś nad nią stał trzymając coś w rękach a potem już tylko ciemność…

* * *

— Poproszę z doktorem Mareckim!

— Kurwa! Nie interesuje mnie, że ma pacjenta!

— Dobrze poczekam 5 minut ale będzie go to sporo kosztowało!

Darek czekał dopiero 3 minuty ale i tak przestępował z nogi na nogę z telefonem przy uchu. Musiał się dowiedzieć czy są jakieś efekty w leczeniu. Do diabła nie mógł z nią być, nie teraz. Miał tylko nadzieję że kiedyś mu to wybaczy.

— Dr Marecki, słucham Pana — zmęczony głos w końcu odezwał się w słuchawce.

— I jak? — starał się trzymać nerwy na wodzy, głos mu drżał — czy dziś jest lepiej?

— Może najpierw dzień dobry czy coś w tym stylu? Ja rozumiem, że mi Pan specjalnie płaci za opiekę i leczenie Pana eee… kobiety ale szanujmy się. — spokojnym tonem zauważył doktor.

— Witam szanownego doktorka! Gadaj! — tętno niebezpiecznie sięgało mu górnej granicy wytrzymałości.

— Proszę się nie martwić, dziś Pani Weronika czuje się znacznie lepiej, zjadła śniadanie, obecnie śpi. — chwila zastanowienia co powinien powiedzieć, może jednak prawda byłaby lepsza niż marne pocieszanie kolesia, który działa mu na nerwach jak nikt inny ale dzięki któremu ma teraz dostatnie życie. W końcu jednak dodał — gorzej jest z jej psychiką ale nie ma co się dziwić, nie po tym co ją spotkało. Dziś Dr Misiewicz ma z nią porozmawiać, to świetna Pani psycholog, może uda jej się coś wskórać. Proszę być dobrej myśli Panie Kwiatkowski.

— A czy On był?

— Nie Proszę Pana nie był widziany już od tygodnia. Proszę wybaczyć ale muszę wracać do pacjentów. Dowidzenia.

Stał jeszcze chwile z telefonem przy uchu, aż nagle gdzieś na drugim końcu ulicy wreszcie go spostrzegł.

— Mam Cie Skurwielu! Zapłacisz mi za to! — po czym ruszył czym prędzej przed siebie.

* * *

Życie kładzie nam pełno kłód pod nogi ale to czy jesteśmy w stanie je udźwignąć zależy jedynie od nas samych. Nie poddawaj się, kiedyś się uwolnisz! Te słowa jak mantrę powtarzała Weronika każdego dnia, aż w końcu przyszła wolność, miłość, nadzieja i ból który powracał 6 razy, aż w końcu powalił ją na łopatki, bezsilną, a na dodatek koszmar sprzed lat chciał powrócić.Rozdział 1

Minął rok odkąd udało jej się uciec od Michała. Po trzech latach bycia w toksycznym związku wreszcie oddychała pełną piersią.

Bydlaka — bo tak go nazywała poznała we wrześniu 2010 roku. Pamiętała ten dzień jak dziś. Ona dwudziestoletnia dziewczyna, studentka drugiego roku pedagogiki szkolnej i wczesnoszkolnej. Brunetka z błękitnymi oczami, 170cm wzrostu, zgrabna pełna uśmiechu i życzliwości. Kochała dzieciaki i wiedziała, że w przyszłości pragnie mieć ich co najmniej troje. W ten piątkowy, upalny, wrześniowy dzień wraz z koleżankami z uczelni Marzeną, Kasia i Martą kończyły zajęcia o 15:00.

— Spójrzcie jakie piękne lato, aż żal siedzieć w mieszkaniu, chodźmy gdzieś zaszaleć, poderwać kogoś. — z entuzjazmem zaczęła nalegać Marta, blondynka o piegowatej buzi i z kilkoma kilogramami w zapasie. — ruszcie swoje chude dupska!

— Marta daj nam spokój — odparła Kasia, dziewczyna o rudych kręconych włosach i nienagannej urodzie. — przypominam Ci, że w poniedziałek mamy ważny egzamin z psychologii i ostrzegam, że ja na pewno nie dam Ci zerżnąć ode mnie wszystkiego.

Śmiejąc się poczochrała Martę po włosach i udała się do maleńkiej kuchni w ich wspólnym mieszkaniu, które dzieliły wraz z Weroniką i czwartą dziewczyną o imieniu Marzena — brunetce o piwnych oczach, zarozumiałej ale sympatycznej na swój pokręcony sposób.

Mieszkanie mieściło się na trzecim piętrze jednego z bloków w Krakowie. Niewielkie, dwupokojowe, z maleńką i ciasną kuchnią oraz łazienką, które kupili Weronice jej rodzice na 18-ste urodziny, a które ona udostępniła koleżanką ze studiów w zamian za towarzystwo i dokładanie się do czynszu i mediów. Pierwszy pokój wymalowany na brzoskwiniowy kolor, z oknem wychodzącym na południe zajmowała Weronika z Kasią, z którą nawiązała najlepsze relację i którą śmiało mogła nazwać przyjaciółką. Drugie16m² o cytrynowych ścianach zajmowała Marzena z Martą, które lubiły imprezować i niekoniecznie zarywać nocy na naukę.

— No co? — zapytała z uśmiechem Marta spoglądając na Marzenę i Weronikę. — idziecie czy nie?

Nie czekając na odpowiedź zabrała się za przeglądnie szafy stwierdzając po chwili, że w nic seksownego się nie zmieści.

— A co nam w sumie szkodzi — wstała Weronika, okręciła się wokół własnej osi i w podskokach udała się przyszykować na szalony wieczór, mając nadzieję że dziś pozna mężczyznę swojego życia.

Kasia w obcisłej czerwonej sukience współgrającej z jej włosami i niebotycznie wysokich czarnych szpilkach wyglądała obłędnie. Marta starała się zatuszować zbędne kilogramy pod zwiewną czarną sukienką ale dobrze wiedziała, że w towarzystwie koleżanek nie ma szans poderwać przystojnego, wysokiego bruneta. Marzena postawiła na klasyk i ubrała luźną dżinsową spódniczkę i czarny top z dużym dekoltem podkreślającym jej duży i zgrabny biust. Czekały gotowe w korytarzu na Weronikę ponaglając ją jak za każdym razem miało to miejsce.

— Wiki jak zaraz nie wyjdziesz to jak Bóg mi świadkiem wyciągnę Cię siłą na dyskotekę tak jak teraz stoisz, choćbyś była naga. — zjadliwie dogadywała Marzena

— No już już, dajcie mi dziewczyny jeszcze minutkę, obiecuje że już kończę. Jeśli chcecie możecie już iść, ja Was dogonię — odparła.

Z racji, że przedpokoik miał zaledwie 2m² dziewczyny wyszły z bloku i udały się spacerkiem na przystanek autobusowy mając nadzieję, że Weronika ich wkrótce dogoni.

Wymalowana i gotowa do wyjścia Weronika rzuciła okiem na siebie ostatni raz. Upięty luźno kok u dołu głowy z wypuszczonymi kilkoma pasemkami włosów spadających luźno wokół twarzy, do tego niezbyt mocny makijaż oraz klasyczna mała czarna z dodatkiem beżowych szpileczek, taki widok zadowolił ją więc udała się do wyjścia z przeczuciem, że czeka ją dziś coś wyjątkowego.

Niestety nie sądziła wtedy jeszcze że jej życie po dzisiejszej nocy ulegnie tak drastycznym zmianą.Rozdział 2

Wychodząc z mieszkania jak zawsze sprawdziła czy dokładnie zamknęła drzwi i biegnąc dogoniła dziewczyny w drodze na przystanek.

— Orzesz Ty! — Kasia nie skrywała podziwu jaki wywołał na niej wygląd przyjaciółki

— Trzymasz się ode mnie z daleka bo wyglądam przy Tobie jak brzydkie kaczątko — ze smutkiem i zazdrością stwierdziła Marta.

— Dziewczyny dajcie spokój. Marta więcej wiary w siebie kobieto. I chodźcie już bo w końcu się spóźnimy na autobus. — z nieskrywanym uśmieszkiem skwitowała Wiki.

O godzinie 20:00 były już na miejscu w pobliskiej dyskotece o nazwie Elections. Był to całkiem spory klub o trzech salach, gdzie w jednej grano piosenki typu dance i pop, na drugiej typowe disco polo a trzecia przeznaczona była na restaurację z miękkimi kanapami i w pół roznegliżowanymi kelnerkami.

Dziewczyny po wejściu zajęły miejsca na jednej z loży, popijając mojito obserwowały wolnych kawalerów, z którymi mogłyby się zabawić tej nocy.

— Chodźcie kochane pora wyrwać jakieś ciasteczko — entuzjastycznie poderwała się Marzena gotowa zaszaleć dzisiejszej nocy.

— Chyba jakiegoś pączka żebym go w łóżku nie zgniotła — odparła ze śmiechem Marta i ruszyła za Marzeną na parkiet.

— Idziemy! — zatrzepotała rzęsami Weronika i pociągnęła Kasię za sobą do tańca.

Przez pierwsze godziny studentki bawiły się z różnymi chłopakami, czasem męcząc się w tańcu, czasem bawiąc doskonale. Marzena jako pierwsza ulotniła się z parkietu z przystojnym nieznajomym. Ku swemu zdziwieniu nawet Marta poznała chłopaka imieniem Eric, w którym zakochała się od pierwszego wejrzenia. Zdystansowana Kasia trzymała się troszkę z boku nie zaprzątając sobie głowy poznania nikogo nowego, a jedynie dobrze się bawiąc i starając się nie pić za dużo alkoholu.

— Cześć piękna. Jestem Michał, może mógłbym Ci zająć chwilkę co? — usłyszała Weronika słodki głos wędrujący prosto do jej ucha.

Nieznajomy stał tuż za nią, pachniał wybitnie. Odwracając się do niego aż zakręciło się jej w głowie lądując w jego umięśnionych ramionach. Weronika omiotła go spojrzeniem i stwierdziła z uznaniem że jest całkiem przystojny. Dopasowana różowa koszula, z rozpiętymi dwoma guzikami od góry, do tego podwinięte do łokci rękawki oraz skrojone na miarę gustowne czarne spodnie. Michał miał ponad 180cm wzrostu, dobrze zbudowany, z czarnymi krótko ściętymi włosami i delikatną blizną na policzku, która nadawała ostrości rysom twarzy.

— Halo mała powiesz mi chociaż jak masz na imię? — z pełnym uśmiechem zapytał nowo poznany

— Hej, jestem Wiki, znaczy Weronika — wydukała

— To co bawimy się, czy idziemy się coś napić?

— Yyy… może napijemy się a potem zatańczymy — musiała coś się napić gdyż w ustach zrobiło jej się nagle sucho, a myśl że mógłby ją teraz dotknąć napawała ją przerażeniem. — zapraszam do mojego stolika — paplała bez namysłu.

Noc okazała się wspaniała, bawiła się z Michałem wyśmienicie, a pocałunek skradziony tej nocy rozpalił jej zmysły. W podświadomości pragnęła więcej ale z braku doświadczenia nie chciała aby stało się to za szybko. Chłopak okazał się nie być nachalny, wymienili się numerami telefonów i umówili na randkę jeszcze tego samego dnia.

Weronika wróciła szczęśliwa do mieszkania, z wypiekami na twarzy i w pełni życia, tak że nawet nadchodzący egzamin nie zepsuł jej nastroju.

Marta także odnalazła swojego księcia na białym koniu i cała w skowronkach paplała o tym na okrągło dopóki nie zamknęła oczów i nie zapadła w długi i spokojny sen.

Reszcie dziewczyn ta noc minęła jak inne podobnie spędzone.

Ranek nadszedł zbyt szybko niżby dziewczyny tego chciały. Jedynie Weronika od 7:00 rano krzątała się po kuchni śpiewając sobie pod nosem i układając sobie w myślach dzisiejszy wieczór.

— Wiki zamknij dziobek! Zlituj się kobieto!

— Chcemy spać!

Współlokatorki uciszały koleżankę ale na nic zdały się ich prośby, gdyż Weronika postanowiła ten dzień spędzić wyjątkowo pracowicie, począwszy od sytego śniadania z trzech jajek ugotowanych na miękko i gorącą herbatką do popicia.

NIE MOGĘ SIĘ DOCZEKAĆ

DZISIEJSZEGO WIECZORU

JAK MINĘŁA NOC?

Michał napisał do niej z samego rana, a więc także o niej myślał. Zadowolona szybko wystukała odpowiedź:

JA TAKŻE CZEKAM Z NIECIERPLIWOŚCIĄ

NOC MINĘŁA ZDECYDOWANIE ZA SZYBKO.

Kolejny dźwięk telefonu.

KINO? DYSKOTEKA?

A MOŻE KNAJPKA?

Po chwili namysłu odpisała:

MOŻE KNAJPKA?

BĘDZIEMY MOGLI SPOKOJNIE POROZMAWIAĆ :)

Następny sms od Michała.

JESTEM ZA!

„KASABLANKA” O 20:00?

BĘDĘ CZEKAŁ MAŁA.

Śmiejąc się od ucha do ucha odpowiedziała:

DOZOBACZENIA :)

Zerknęła na zegarek, godzina ósma. Starała się odegnać od siebie myśli związane z nowo poznanym chłopakiem ale nie mogła się na niczym skupić. Nie mogła uwierzyć, że los uśmiechnął się do niej i poznała Michała, przystojnego i zabawnego mężczyznę, który zauroczył ją od pierwszej chwili.

Postanowiła wziąć się w garść i zabrać do nauki. Czekał ją naprawdę ważny egzamin a nauki było za dużo jak na dwa dni. Uruchomiła ekspres do kawy, a zapach świeżo zaparzanej kawy unosił się po wszystkich pomieszczeniach w mieszkaniu budząc do życia pozostałe współlokatorki. Z racji tego, iż miały jedną łazienkę przez chwilę dało się słyszeć kłótnie i przepychanki dziewczyn, która z nich jako pierwsza powinna z niej skorzystać. Weronika nie chciała uczestniczyć w tym przedstawieniu więc szybko przemknęła z kawą do swojego pokoju. Włożyła słuchawki na uszy i ustawiła cicho muzykę Georga Bizet, ponieważ nauka od zawsze najlepiej jej wychodziła przy muzyce poważnej. Pamiętała jak jeszcze za czasów dzieciństwa tata zawsze zabierał jej ulubione płyty do nauki, gdyż jak twierdził nie jest się w stanie słuchać muzyki a jednocześnie uczyć i zapamiętywać. Wtedy zawsze biegła z naburmuszoną miną do mamy, która z kolei łagodziła spór z tatą tłumacząc mu, że Wiki jest dobrą uczennicą więc widocznie jej ta muzyka pomaga, a nie przeszkadza. Lecz wystarczyło tylko, by dostała gorszą ocenę w szkole a cała sytuacja na nowo powracała. Uśmiechnęła się teraz na wspomnienie o rodzicach, z przykrością stwierdzając, że dawno ich nie widziała a mieszkają zaledwie kilkanaście kilometrów od niej w malowniczej miejscowości Bartków na północ od Krakowa. Wioska w której wychowała się Wiktoria mieściła zaledwie 142 numery domów, z czego większość rozrzucona po wiosce tak jak jej rodzinny dom, z dala od sąsiednich budynków. Lubiła tam wracać, czuć rodzinne ciepło z kominka w salonie. Zapach szarlotki, który zawsze piekła mama w sobotni poranek, oraz zapach drewna w warsztacie taty. Odkąd pamiętała jej mama Alicja Strzałkiewicz zawsze zajmowała się domem i swą jedyną córeczką czyli nią. Tata natomiast Marek Strzałkiewicz pracował jako stolarz oraz zajmował się uprawą pola, które odziedziczył w spadku po zmarłym wujku — bracie jego ojczyma, a które stanowiło zabezpieczenie rodziny w razie kryzysu. Jej dzieciństwo można zaliczyć jako udane i szczęśliwe. Miała wszystko, rodziców kochających, którzy oddaliby dla niej wszystko, swój własny pokoik na poddaszu mieszkania, początkowo pomalowany na różowo z szarymi słonikami. Potem, gdy nadszedł etap dorastania ona zbuntowana i rozkapryszona nastolatka zażyczyła sobie remont pokoju i wymalowała go osobiście z pomocą taty na śliwkowy kolor, dokupując białą komodę i szafę, białe łóżko oraz białą toaletkę. Gdy opuszczała rodzinny dom dwa lata temu pozostawiła na zasłanym łóżku swojego ulubionego słonika imieniem Sonia na znak wkraczania w dorosłe życie. Teraz rozejrzała się po swoim teraźniejszym pokoju z przykrością stwierdzając, że nie jest tu już tak przytulnie. Jej łóżko po prawej stronie okna, Kasi po lewej, do tego szafa i stolik z drzewa sosnowego, który wykonał dla niej tata oraz zdezelowany zielony fotel, który pozostał po poprzednich właścicielach, a który urzekł swoją prostotą Weronikę i jej mamę. Na środku pokoju sprawiając go milszym dziewczyny kupiły zielony dywan typu „shaggy”, którego czyszczenie spędzało im sen z powiek. Na ścianach rozwieszone zostały zdjęcia rodzinne oraz kilka małych obrazów przedstawiających krajobraz Krakowa, które kupiły na targu za marne grosze.

Po wspominając stare czasy Weronika zapomniała o spotkaniu z Michałem i ochoczo zabrała się za analizowanie wpływów zjawisk psychicznych na interakcje międzyludzkie oraz interakcję z otoczeniem. Nawet nie spostrzegła jak do pokoju weszła Kasia zapraszając ją na obiad.

— Wiki chodź z nami zjeść. Marta zrobiła wykwintne spaghetti, musisz spróbować.

— Powiem Ci — odparła Weronika — że tak się zaczytałam, że nawet nie wiedziałam iż jestem taka głodna.

Klepiąc się po brzuchu wstała z łóżka i pomaszerowała do kuchni wyczuwając intensywny zapach sosu pomidorowego i lekko przypalonego mięsa mielonego.

— Kobiety jak ja Was kocham! — ze śmiechem powiedziała Weronika zasiadając przy kuchennym stole z dziewczynami.

— Dobra, dobra, następnym razem Ty gotujesz, a teraz opowiadaj jak tam Twój Romeo? — skwitowała szybko Marzena.

— Hmm… zaczynając od tego, że jest nieziemsko przystojny, świetnie całuje i jestem z nim dzisiaj umówiona to nie ma o czym gadać.

Weronice zaczerwieniły się policzki ale nie dała po sobie poznać, że serce jej aż skacze na samą myśl o Michale.

— Tylko Cię proszę uważaj na siebie tym bardziej, że wiesz… — Kasia starała się mówić delikatnie do przyjaciółki nie chcąc jej urazić a jedynie ostrzec przed prawdziwym życiem, jakie niestety ona miała okazje już poznać.

— Kaśka daj jej spokój! — Marzena krzywo spojrzała na Katarzynę — daj jej w końcu żyć własnym życiem. Co Ty mamuśka jej jesteś? Dziewictwo ma trzymać do ślubu czy jak?

— Halo ja tu jestem — zauważyła Weronika — nie mówię, że umówiłam się z nim na szybki numerek tylko na randkę, a z drugiej strony dajcie mi spokój, nie będę się Wam spowiadać.

— Przepraszam, po prostu się o Ciebie martwię, tak z własnego doświadczenia. — odparła zrezygnowana Kasia

Katarzyna Wojas dwa lata wcześniej poznała chłopaka, w którym zakochana była jak nikt inny, wtedy wydawało jej się, że ze wzajemnością. Szybko namówił ją na współżycie z tym, że dla niej nie było to tak przyjemne jak wszyscy w koło głosili. Problem jednak nie polegał na tym co czuła lecz na tym jak zachował się jej obecny chłopak. Po zakończeniu całego aktu wyśmiał się jej w twarz, że wygrał zakład i czy może zrobić im zdjęcie na dowód tego. Kasia będąc w osłupieniu nawet nie zaprzeczyła, chciała szybko uciec od niego zapominając o tym co ją spotkało. Nigdy potem nie spotkała się już z tym chłopakiem. Miał on jednak na tyle godności, że wykasował zrobione przez niego zdjęcie i wysłał Kasi przeprosiny z informacją, że był głupi i chciałby się jeszcze spotkać. Katarzyna jednak nie miała zamiaru wracać do tej samej rzeki w efekcie czego została sama a chłopak, który ją wykorzystał pozostał tylko przykrym wspomnieniem. Dlatego przyjaciółka tak bardzo ostrzegała Weronikę, nie chcąc aby spotkało ją coś podobnego. Z drugiej zaś strony Kasia wiedziała, że nie wszyscy faceci są tacy sami i w głębi serca pragnęła tak jak Weronika spotkać kogoś wyjątkowego i poczuć znowu motylki w brzuchu.

Weronika ponownie zamknęła się w pokoju. Zerknęła na pozostawiony w pokoju telefon i z radością zauważyła migającą ikonkę oznaczającą czekającego na nią sms’a. Szybko nacisnęła opcję otwórz i odczytała wiadomość:

KOCHANA CÓRECZKO ZAPRASZAMY CIĘ NA NIEDZIELNY OBIAD, NIE UZNAJEMY ŻADNYCH WYMÓWEK. KOCHAMY CIĘ BARDZO I CZEKAMY.

RODZICE

Z jednej strony chciała jechać, z innej zaś wiedziała, że ma bardzo dużo nauki, poza tym jest teraz Michał i wiązała z nim wielkie nadzieje na coś więcej niż tylko koleżeństwo. Po chwili namysłu odpisała tak jak zawsze miała w zwyczaju:

MAM DUŻO NAUKI

MOŻE W NASTĘPNY WEEKEND CO?

Po odczytaniu kolejnej wiadomości wiedziała, że tym razem jej się to nie uda.

O CO, TO NIE.

CIĄGLE NAS ZBYWASZ NAUKĄ.

I nagle nie wiedząc skąd przyszło jej to do głowy i czy aby to nie za szybko i za pochopnie odpisała:

DOBRZE BĘDĘ ALE MOŻLIWE ŻE NIE SAMA.

Dźwięk wiadomości.

JUŻ NIE MOŻEMY SIĘ DOCZEKAĆ ABY GO POZNAĆ KOCHANIE.

Po chwili zdając sobie sprawę, że teraz na w zasadzie pierwszej randce musi zaprosić chłopaka do rodzinnego domu wiedziała, że zrobiła o jeden krok za wcześnie. Nie miała jednak odwrotu, napisała więc:

SKĄD WIECIE, ŻE CHODZI O CHŁOPAKA?

TAK CZY INACZEJ JA NA PEWNO WPADNĘ.

TEŻ WAS KOCHAM, DOZOBACZENIA :)

Po wysłaniu ostatniej wiadomości zerknęła na zegarek, dochodziła godzina 15:30. Policzyła szybko w myślach; pół godzinki na dotarcie + godzina na zrobienie się na bóstwo daje razem półtorej godziny. Zostało jej więc około trzech godzin na naukę. Z zadowoleniem stwierdziła, że całkiem dobrze idzie jej przyswajanie wiedzy i może dostateczny nie będzie wielkim osiągnięciem.

Kolejne trzy godziny Weronika spędziła na intensywnej nauce, z zadowoleniem uznając ten dzień za owocny. Wreszcie zamknęła książki i wzięła szybką kąpiel. Otworzyła szafę i spoglądając jednocześnie za okno dostrzegła, iż jesień zbliża się nieubłaganie. O tej godzinie słońce jeszcze ogrzewało przechodniów spacerujących ulicą, niestety na niewiele się ono zdawało przy dzisiejszym wietrze. Długo zastanawiała się nad ubiorem, w rezultacie stawiając na beżowe rurki i luźną malinową bluzkę z długim rękawkiem z delikatnym wycięciem na plecach. Skomponowała do tego swoje ulubione beżowe szpilki. Tym razem włosy zakręciła delikatnie i pozostawiła luźno puszczone. Jak zawsze postawiła na delikatny makijaż, który dodawał jej uroku. Pozostało jej 20 min do spotkania.

— Cholerka! Spóźnię się jak nic. — z lekką paniką przyznała Weronika.

Nie pozostało jej nic innego jak zamówić taksówkę pod dom, która najszybciej zawiezie ją na miejsce. W biegu wyszła z mieszkania, z korytarza żegnając współlokatorki i czym prędzej przywołała taksówkę, która podrzuciła ją do restauracji Kasablanka.

Restauracja Kasablanka mieściła się kilka przecznic od jej mieszkania. Niewielka knajpka w rustykalnym stylu. Wzniesione ściany z czerwonej cegły pozostawały w swym naturalnym wydaniu. Wielkie okna wychodzące na ulicę wpuszczały dzienne światło, a o tej godzinie zachodzące słońce nadawało temu miejscu swoistą tajemniczość. Dodatkowo ściany minimalistycznie ozdobione zostały lustrami w złotych ramach. Na suficie widoczne były belki drewniane z których zwisały podłużne złote lampy. W środku było dużo gości, mimo wszystko można było swobodnie porozmawiać. W samym rogu restauracji, za drewnianym filarem dostrzegła Michała, który uśmiechał się już do niej i machał ręką na powitanie. Szybko przemknęła pomiędzy stolikami i z szelmowskim uśmiechem powitała chłopaka.

— Witam i przepraszam za spóźnienie — pochyliła głowę w lewą stronę i z uśmiechem dodała — zjemy coś, bo jestem strasznie głodna?

— Zapraszam w takim razie.

Weronika przy Michale czuła się niesamowicie szczęśliwa. Prowadzili swobodną rozmowę jedząc kolację. Michał zamówił sobie pieczeń wołową w sosie śmietanowym, z dodatkiem białego ryżu i suszonych pomidorów. Weronika natomiast grillowanego łososia podanego ze szpinakiem i sosem chrzanowym. Oboje sączyli białe wytrawne wino. Dla nich dwojga świat przestał istnieć, zapatrzonych w siebie dwoje zakochanych, którzy wydawać by się mogło mogli stworzyć coś wyjątkowego, niepowtarzalnego, gdyby tylko 17 kwietnia 2011 r. można wymazać z kalendarza.

— Opowiedz mi coś więcej o sobie — zachęciła Michała Weronika.

— Michał Sztula, lat 26, przedstawiciel handlowy firmy farmaceutycznej „Laskok” — ukazując swe śnieżno białe zęby kontynuował — co więcej pragniesz wiedzieć mała?

— Skąd pochodzisz, jaki jest Twój ulubiony kolor, albo choćby czy masz rodzeństwo. Jutro zaproszeni jesteśmy na obiad do moich rodziców, nie mogę im przedstawić kogoś kogo znam tylko z imienia i wieku. — widząc przerażenie i zdziwienie w oczach swojego towarzysza prędko dodała — wiem, przepraszam — zaczęła spuszczając głowę w dół — wiem, że to za wcześnie ale cholerka wyrwało mi się i już teraz nie mam odwrotu, ale! — uniosła palec wskazujący do góry nakazujący mu aby nie przerywał — nie naciskam na Ciebie, zrozumiem wszystko, wiem że jestem troszkę pokręcona i szalona i może Cię to przerażać ale ja naprawdę Cię nie zmuszam i jeśli powiesz nie to ja to zrozumiem i nie będę naciskać.

Zanim zdążyła cokolwiek dodać zamknął jej usta pocałunkiem, który wypełnił jej usta słodkim smakiem z dodatkiem wytrawnego wina. Jego usta miękko spoczęły na jej wargach, rozchyliła je nieco zachęcając go do głębszego pocałunku. On nie czekając długo pocałował ją głęboko rozpalając jej zmysły i powodując ciarki na ciele. Zamknęła oczy, nie zwracając uwagi na pozostałych gości restauracji. Wtedy on się odsunął i z pełnym rozbawieniem dodał:

— Kotku, chyba się w Tobie zakochałem. Jeszcze nigdy nikogo tak pokręconego nie poznałem. Jesteś czarująca, uwodzicielska, delikatna a zarazem tak słodka, że choćbyś mnie chciała zaciągnąć jutro przed ołtarz to chyba bym poszedł — pieścił przy tym delikatnie jej kłykcie — a wracając do pytania pochodzę z Wrocławia, tam mieszkałem do ukończenia 24 roku życia. Tu znalazłem pracę i odkąd Cię poznałem nie zamierzam stąd wyjeżdżać. Moja mama to lekarz pediatrii, tata to dentysta. Mnie też naciskali na szkołę medyczną ale chyba nie bardzo się nadawałem. W ślad za rodzicami poszła za to moja siostra Adrianna, jest dwa lata młodsza ode mnie i tak sztywno nastawiona do życia, że uwierz mi nie chciałabyś jej poznać. Więcej rodzeństwa nie posiadam, a przynajmniej nic mi o nich nie wiadomo. Co do koloru to najbardziej lubię kolor Twoich oczu, błękitna głębia oceanu.

Michał jednak nie powiedział prawdy o tym skąd naprawdę pochodził, ani też kim byli jego rodzice. Prawda jednak była taka, że jako dziecko został oddany do domu dziecka, gdzie wychowywały go siostry przełożone i który nigdy nie zaznał rodzinnego ciepła. Wiedząc jednak jakie życie miała Weronika wstyd mu było się przyznać, że jest chłopakiem, którego nikt nie chciał pokochać, który wstrzynał bójki i któremu nauka nigdy nie szła za dobrze. W dzisiejszych czasach trzeba było być kimś z nienaganną przeszłością, trzeba być pewnym siebie i twardo stąpać po ziemi, w przeciwnym wypadku niczego się nie osiągnie i nie będzie się szanowanym. Pragnął więc pozostać synem lekarza i stomatologa licząc, że prawda nigdy nie wyjdzie na jaw.

Reszta wieczoru upłynęła w wesołym nastroju. Wspólnie opowiadali o swoim dzieciństwie, z różnicą taką, że opowiadania Michały były jego nigdy niespełnionymi marzeniami. Na koniec kolacji Michał opłacił rachunek i odwiózł Weronikę do domu.

Pierwsza randka zakończyła się delikatnym pocałunkiem na dowidzenia. Weronika wiedziała, że tym razem znajomość ta nie skończy się tak szybko jak inne pozostałe. Nie przypuszczała, że przyjdzie jej za tą znajomość płacić tak wysoką cenę, że będzie skłonna do tak wielu poświęceń i wybaczeń.Rozdział 7

18 wrzesień 2014 r.

Dziś jej maleństwo miało by pewnie dwa lata i dziewięć miesięcy. Biegało by ochoczo i zadawało mnóstwo różnych pytań ciekawe świata. Nigdy nie była w stanie wybaczyć sobie swojego wyboru. Kiedy odeszła od Michała po kilku miesiącach wybrała się na wizytę lekarską do dr Tatkiewicza, nie miała wyboru, tylko on znał jej tajemnicę a miała tak wiele pytań. Drzwi otworzyła kobieta, jej twarz pokryta była licznymi zmarszczkami, malowało się na niej cierpienie i rozpacz. Poinformowała ją, że jej mąż nie przyjmuje już jako lekarz, że jest na emeryturze i bardzo jej przykro ale będzie musiała poszukać sobie kogoś innego. Weronika jednak nie dała za wygraną. Skłamała poniekąd, że kiedyś dr Tatkiewicz bardzo jej pomógł i teraz potrzebuje tylko kilku pytań odnoszących się do jej sytuacji w tamtym okresie i nie jest w stanie jej tego nikt inny zapewnić. Napisała pospiesznie karteczkę z imieniem i nazwiskiem swoim oraz Michała, numer kontaktowy oraz prośbę o pilny kontakt. Miała nadzieję, że ginekolog się odezwie.

Następnego dnia Pan Roman zadzwonił do niej i zgodził się na spotkanie w centrum miasta.

— Witam Panią — przywitał ją chłodno

— Przepraszam, że zakłócam Pański spokój doktorze.

— Dziękuję, że nie powiedziała Pani prawdy mojej żonie o tym co zaszło prawie trzy lata temu — delikatny uśmiech pojawił się na jego twarzy przez chwilę — co Panią sprowadza po tak długim czasie?

— Panie doktorze proszę mi wierzyć, że wtedy do końca nie wiedziałam czy podejmuje dobrą decyzję — poprawiła się na krześle — dziś wiem, że nie — wzięła głęboki oddech próbując uspokoić nerwy.

— Nie chciała się chyba Pani ze mną spotkać po to aby się usprawiedliwić i oczyścić swoje sumienie — szorstko zauważył ginekolog.

— Oczywiście że nie — upiła łyk zamówionej kawy i kontynuowała — kilka miesięcy temu uwolniłam się z tego toksycznego związku z Michałem, odeszłam, ale to długa historia, nigdy jednak nie zapomnę tego co uczyniłam, nic nie odkupi mojej winy — denerwowała się, nie wiedząc jak przejść do sedna — czy wykonywał Pan kiedyś wcześniej taki zabieg? — zapytała nie patrząc mu w oczy, chciała jednak znać prawdę.

— Doga Pani, ściągasz mnie tu w arcy ważnej sprawie a teraz śmiesz wypytywać mnie czy kiedykolwiek zrobiłem to co musiałem wykonać Tobie? — był wściekły na nią, brzydził się nią, tak samo jak brzydził się sobą od tamtego dnia — Byłem uczciwym i sumiennym lekarzem, zawsze wykonywałem swój zawód zgodnie z etyką lekarską. Nawet do głowy by mi nie przyszło, że spotkam kogoś takiego jak Pani i Pański chłopak na drodze. To co wykonałem było okrucieństwem w najgorszej postaci. Płakałem tak samo jak płakała Pani gdy doszło do poronienia — widząc jej zdumienie dopowiedział — tak widziałem, miałem tam zamontowaną kamerę gdyby jednak któraś pacjentka zemdlała podczas wizyty bądź gdyby mnie ktoś oskarżył o coś niestosownego. Zostałem do tego zmuszony przez Pana Michała, nie miałem wyboru. Zdaje sobie sprawę, że potrafił manipulować ludźmi, że zmanipulował także Panią, zdałem sobie wtedy z tego sprawę, nie mogłem jednak pomóc, to był Wasz wybór — uspokoił się teraz nieco — kochałem to co robiłem, nadawało mi to sens życia, po tym zdarzeniu już nic nie było takie same. Za każdym razem widziałem to bijące serduszko Twojego dziecka, które musiałem, zniszczyć, zabić — upił łyk wody — odpowiadając więc na Pani pytanie odpowiadam nie, nigdy przedtem, nigdy też potem.

Była w szoku, nie takiej odpowiedzi się spodziewała, nie sądziła że Michał był do tego zdolny. Teraz rozumiała dlaczego tak wrogo i z oburzeniem patrzył na nią Pan Tatkiewicz. Wszystko stawało się jasne, jego zachowanie, jego niepewność w oczach, jego nastawienie do niej samej.

Pan Roman wstał, zbierając się do wyjścia, zatrzymała go jednak.

— Proszę poczekać, chciałam o coś jeszcze zapytać

Usiadł.

— Słucham — powiedział smutno

— Czy to co zrobiłam, czy to odbije się w przyszłości? — widząc niezrozumienie na jego twarzy szybko wyjaśniła — czy kiedykolwiek będę mogła mieć jeszcze dzieci?

Uśmiechnął się blado do niej.

— Raczej tak — złapał jej dłoń i wyjaśnił — dziecko moje drogie popełniłaś wielki grzech, nie zapomnisz tego nigdy, sumienie Ci na to nie pozwoli i to jest Twoja kara za ten grzech. Dziecko jednak było w początkowej fazie rozwoju, miało 5 tygodni zaledwie. Globulka która wywołała poronienie w żaden jednak sposób nie zakłóciła pracy i funkcjonowania Twojego organizmu, to najlepsze rozwiązanie jakie mogłem wybrać — puścił jej dłoń — jeśli tylko Bóg Ci dziecko wybaczy i da drugą szansę na bycie matką, z czego Ci całego serca życzę, wierzę, że wykorzystasz tą szansę i odkupisz swoje winy.

Ubrał płaszcz i czapkę. Poczuł dłoń na swoim ramieniu.

— Panie doktorze — nieśmiało zaczepiła go Weronika — dziękuję za wszystko, za kiedyś i dziś.

— Trzymaj się ciepło i nie daj nigdy więcej prowadzić swojego życia obcymi rękami.

Wyszedł, zostawiając ją samą.

Pamiętała dobrze to spotkanie, jego słowa uspokoiły ją, pozwoliły delikatnie oczyścić jej duszę. Mimo wszystko żal i tęsknota za swym nienarodzonym dzieckiem stawała się coraz silniejsza. Na każdym kroku napotykała rodziców z dziećmi. Ona pozwoliła swoje zabić, teraz gorączkowo pragnęła być matką. Sądziła, że w ten sposób wymaże z pamięci te tragiczne chwile. Nie miała jednak zamiaru robić nic na siłę ani też z kimkolwiek. Chciałaby poznać kogoś wyjątkowego, kto kochał by ją zdrową miłością, z kim poczuła by się wolna i spełniona. Nikt taki jednak się nie pojawiał.

Otrzymała wiadomość

MIŁOŚĆ MA DO CIEBIE NIGDY NIE USYCHA. KOCHAĆ CHCĘ CIEBIE KAŻDEGO DNIA. POZWÓL MI PRZYJŚĆ NOCĄ DO CIEBIE I PIEŚCIĆ TWE CIAŁO AŻ DO RANA

TWÓJ W.

— Palant!

Odłożyła telefon. Przypomniała sobie o obietnicy zmiany numeru telefonu, nie mogła jednak teraz tego zrobić. Czekała na wiadomość od przyszłej szefowej. Za trzy dni rozpoczyna pracę w przedszkolu, musiała więc być pod telefonem. Póki co będzie ignorować wiadomości.

Tego dnia otrzymała też wiadomość od Kasi z proponowanym terminem spotkania na 23 września. Wiadomość ta znacznie poprawiła jej humor. Nie tracąc zbędnego czasu na przemyślenia wybrała się na zakupy. Na klatce schodowej przywitała się z sąsiadką z piętra niżej, pomogła jej nawet wnosić ciężką paczkę odebraną od kuriera, który nie zechciał im pomóc wymawiając się pilnym rozwożeniem przesyłek. Dzień zapowiadał się całkiem przyjemnie, dlatego też postanowiła go wykorzystać do maksimum.

Mieszkanie było niedaleko centrum miasta, na zakupy wybrała się więc pieszo. Dzień był wyjątkowo gorący pomimo chłodnego poranku. Ubrała więc krótkie spodenki khaki oraz przewiewną cytrynową bluzeczkę z dużą ozdobna kokardą zawiązaną tuż poniżej karku.

W pierwszej kolejności oglądała jesienne sukienki, kilka pozwoliła sobie przymierzyć. Miała jednak ograniczony budżet, postawiła więc zakupić tylko niezbędne rzeczy — wygodne i praktyczne ubrania do zabawy z dziećmi. Spotkała dawnego znajomego z szkolnych lat, chwilę porozmawiali, powspominali dawne lata. Obiad zjadła na mieście, nie chciała wracać do pustego mieszkania, w którym kalkulowała i szufladkowała swoje dotychczasowe życie. Otrzymała wiadomość.

PIĘKNIE DZIŚ WYGLĄDASZ. TWÓJ UŚMIECH DODAJE MI SKRZYDEŁ. KUSISZ NAGOŚCIĄ SWYCH NÓG. POZWÓL MI JE DOTYKAĆ.

TWÓJ W.

Widział ją dziś, zastanawiała się teraz gdzie, w którym momencie się uśmiechała. Często to robiła jeśli ktoś okazał się być życzliwy. Wyliczała kolejno: sąsiadka, pan z psem przy wyjściu z bloku który zatarasował jej przez przypadek przejście, młody chłopak który potrącił ją na ulicy i przepraszał skruszony, swoją drogą wydawał się jej znajomy, może więc to on. Następnie kilka ekspedientek w butikach, kolega z dawnych lat, barman w knajpce oraz starszy pan siedzący przy stoliku obok, który nawet teraz uśmiecha się do niej serdecznie i zachęca ją do wypicia z nim kieliszek wina. Jego z pewnością mogła wykluczyć, był uroczy i samotny a ona wpadła mu w oko. Dodatkowo był to typ żartownisia, gdyż zaczepiał każdą napotkaną dziewczynę żartując do niej. Nic nie przychodziło jej do głowy. Kiedy kończyła jeść zadzwonił telefon. Dzwonił mecenas Kwiatkowski. Kiedy odebrała usłyszała głos starszego mężczyzny. Pan Waldemar dzwonił z zapytaniem czy jego syn udzielił jej niezbędnych informacji jak tego oczekiwała oraz czy nie ma nic przeciwko temu aby to właśnie jego syn prowadził tą sprawę. Weronika zgodziła się bez wahania. Nie miała innego wyboru, poznała Darka, wzbudził w niej zaufanie, poza tym było jej wszystko jedno kto pomoże jej złapać i dorwać tego zboczeńca.

Trzy dni później Weronika gotowa do wyjścia w pierwszym dniu swojej pracy zmieniła przed wyjściem z domu kartę sim z nowym numerem telefonu. Starą pozostawiła jednak na wypadek gdyby ktoś próbował się z nią kontaktować, postanowiła raz dziennie przez kilka najbliższych dni ją uruchamiać jeśli poza wiadomościami od stalkera nie będzie nic więcej wyrzuci ją raz na zawsze. Pospiesznie wystukała wiadomość:

TU WERONIKA STRZAŁKIEWICZ

TO MÓJ NOWY NUMER TELEFONU,

PROSZĘ NIE ROZDAWAĆ!

DZIĘKUJĘ I POZDRAWIAM.

Spośród kontaktów wybrała kilkoro z którymi utrzymywała kontakt i nacisnęła wyślij. Następnie dłonią wygładziła satynową błękitną bluzkę, zebrała drobne kruszynki z czarnych spodni i wyszła na spotkanie z dziećmi pełna obaw, lęku i fascynacji.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: