- W empik go
Szkice historyczne - ebook
Szkice historyczne - ebook
Klasyka na e-czytnik to kolekcja lektur szkolnych, klasyki literatury polskiej, europejskiej i amerykańskiej w formatach ePub i Mobi. Również miłośnicy filozofii, historii i literatury staropolskiej znajdą w niej wiele ciekawych tytułów.
Seria zawiera utwory najbardziej znanych pisarzy literatury polskiej i światowej, począwszy od Horacego, Balzaca, Dostojewskiego i Kafki, po Kiplinga, Jeffersona czy Prousta. Nie zabraknie w niej też pozycji mniej znanych, pióra pisarzy średniowiecznych oraz twórców z epoki renesansu i baroku.
Kategoria: | Klasyka |
Zabezpieczenie: | brak |
Rozmiar pliku: | 248 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Wiadomość o królu Janie III jako banicie znajdzie niestety mniej trudną wiarę, niżby właściwie należało. Przyzwyczailiśmy się bowiem mieć nader niepochlebne wyobrażenie o jego charakterze i postępkach w młodości. I nie dziś dopiero urosło to mniemanie, lecz panowało już powszechnie za jego życia. Ledwie nie wszystka szlachta spółczesna jak z jednej strony widziała w nim jedynego obrońcę od nieprzyjaciół i zbawcę kraju, tak z drugiej żywiła ku niemu głęboką od dawna niechęć. Było w tym daleko więcej uprzedzeń niż słuszności, lubo uprzedzeń z bardzo ważnych powodów.
Początki publicznej służby młodego starosty jaworowskiego przypadły w porę najnieszczęśliwszą. Okropne klęski wojen kozacko-tatarskich za Chmielnickiego rozkołatały do gruntu cały gmach społeczeński. Sromota ucieczki pilawieckiej otarła wstyd z promiennego niegdyś oblicza szlachty. Niespodziewany pogrom batowski nauczył drżeć na lada wieść o chłopstwie i Tatarach. Uświęcona przez Sicińskiego wolność pogrążania Rzeczypospolitej za lada zachceniem w otchłań nierządu rozzuchwalała do wszelkich bezprawi gwałtów. Powszechne wiarołomstwo w początkach wojny szwedzkiej oswoiło z najsroższymi zbrodniami publicznymi. Spadły te wszystkie plagi na Polskę w niespełna ośmiu latach, między rokiem 1648 a 1655. Miał Jan Sobieski u wstępu tej strasznej pory lat niespełna 18, u jej końca mało co więcej nad lata pełnoletności.
Wyobraźmyż sobie młodzieńca gorącej duszy, rzuconego na falę burzy ówczesnej. Do tego był to młodzian bez ojca, bez przewodnika, bez znanej nam poważniejszej opieki męskiej. Ojciec już przed kilku umarł latami, a znakomita wysokim umysłem matka lgnęła więcej ku starszemu z synów, Markowi, powszechnie wyżej cenionemu od Jana. Upośledzony od matki, stracił Jan niebawem i tegoż brata starszego, jedyna zapewne moralną podporę swoją. Sam jeden, namiętny, powszechnym porwanym wirem, jakże daleko mógł młody wartogłów dać się unieść prądowi!
Jan Sobieski uniósł się mniej daleko, niż się można było obawiać, ale nie uniknął śladów powszechnego zepsucia. Skażona nimi młodość tym niepochlebniejszą ustaliła o nim opinię, im większe uszanowanie otaczało pamięć zmarłego ojca i brata. Przybyła niebawem jeszcze ważniejsza pobudka do publicznej niechęci. W ostatnim niebezpieczeństwie ojczyzny po opanowaniu kraju przez Szwedów poruszona została kwestia następstwa po Janie Kazimierzu. Dla uzyskania pomocy albo pokoju w Wiedniu, Siedmiogrodzie i Moskwie okazano tym wszystkim dworom nadzieję zapewnienia sobie tronu polskiego jeszcze za życia Jana Kazimierza. Rozpoczęły się w tym celu żywe zabiegi dyplomatyczne, które w istocie posłużyły do rozerwania zawieszonej nad Polską burzy. Gdy jednak niebezpieczeństwo minęło, zamierzył dwór warszawski położyć koniec dalszym nadziejom i intrygom tego rodzaju, a to przez podniesienie projektu całkiem nowej elekcji. Wszyscy senatorowie nie tylko zgodzili się na wybór jednego z książąt francuskich, ale jak najgorliwiej dopomagali królestwu w tym zamyśle. Popierał go mianowicie wielki marszałek koronny Lubomirski, w niedawnej wojnie szwedzkiej nieskończenie zasłużony ojczyźnie i królowi, a teraz walny promotor następcy francuskiego. Są nawet wszelkie poszlaki, iż sam Lubomirski poddał królowi pierwszą myśl takiej elekcji.
Ale zamysły magnatów jak Lubomirski dziwnie subtelnymi poruszyły się sprężynkami. Lada zadraśnięcie miłości własnej nadawało inny obrót ambicji, czyniło adwersarzem stronnika. I pan marszałek w. kor. z nader maluczkich przyczyn stał się przeciwnikiem własnego elekcji francuskiej planu. A ponieważ dwór wiedeński przez swego posła w Warszawie pracował gorąco nad usunięciem Francuza od następstwa, więc zawiązało się bliskie porozumienie między marszałkiem w. kor. a gabinetem wiedeńskim. Ajenci cesarscy i marszałkowscy rzucili się do podburzania szlachty przeciw projektowi elekcji, przedstawiając ją zamachem na swobody szlacheckie, niecąc wszędzie gwałtowny entuzjazm dla tych swobód. Wybuchła w całym kraju niezmierna agitacja umysłów, na pozór republikancko-narodowa, w istocie marszałkowsko-cesarska. Marszałek w. kor. poczytany został głównym obrońcą swobód i wraz z całą szlachtą coraz głębiej w austriacką brnął matnię. Austriaccy rozesłańcy układali dla szlachty łacińskie śpiewki na cześć złotej wolności, a szlachta na teatrze w Warszawie strzelała z łuków do aktorów francuskich, którzy śmieli przedstawiać zwycięstwo Francuzów nad cesarzem.
Można więc pojąć, w jaką niechęć publiczną popadli wszyscy stronnicy dworu i jego planów. Między tymi był także młody Sobieski, od czasu wojny szwedzkiej rzetelnie zasłużony królestwu i już chorążym koronnym mianowany. Wraz z całym prawie senatem pozostał on wiernym projektowi elekcji i ze wszystkimi senatorami doznawał za to gniewu opinii. Dalsze owszem wypadki uczyniły go wybraną ofiarą jej zawziętości. Gdy bowiem w coraz sroższym rozterku między dworem i rozkoszującym marszałkiem przyszło do złożenia Lubomirskiego z hetmaństwa polnego i marszałkowstwa w. kor., stał się młody chorąży poniewolnym następcą w obu jego urzędach. Buławę polną przeznaczono najpierw
Czarnieckiemu, ale po jego razem prawie z nominacją przypadłej śmierci, przeszło i hetmaństwo tuż po lasce na Jana. Stało się to nie tylko bez jego starań i zabiegów u dworu, ale nawet przeciw jego życzeniom. Zamiast cieszyć się ze swojej nagłej promocji, użala się on na nią w swoich listach poufnych i zarówno łaskę jak i buławę przyjmuje sercem niechętnym; raczej z posłuszeństwa dla dworu, niż dla dogodzenia ambicji. Nie ocaliło to przecież reputacji Sobieskiego u szlachty. Widziano w nim spadkobiercę dostojeństw marszałkowskich, a to wystarczyło do zadania mu śmiertelnego ciosu u szlachty. Jako przyjaciel zamysłów dworskich, mniemany ciemiężca niewinnego marszałka, opressor swobód publicznych, stał się Jan Sobieski celem nienawiści powszechnej. Że uciemiężony marszałek za cesarskie pieniądze wojnę podniósł domową, o cesarskie pieniądze raz po raz błagające do Wiednia pisywał lista, nie zwracało na się uwagi albo uchodziło za rzecz dziwną. Że zaś młody chorąży w powszechnym skażeniu obyczajów nie był świętszym od reszty młodzieży i niemłodzieży, że nadskakiwał paniom u dworu, i przez lat dziesięć kochał się wiernie w wydartej sobie przez Zamojskiego francuskiej pannie dworskiej, poczytano mu za grzech nieprzebaczony.
Zamiast cenzurować coraz sroższą swawolę szlachty na sejmie, w trybunałach i wojsku, zajęto się niezmiernie żarliwą cenzurą modnych obyczajów u dworu, niezwyczajnych tam rozrywek i galanterii, a osobliwie miłostek młodego chorążego. Podawano sobie ustnie i na piśmie, wierszem i prozą, najpotworniejsze o nim pogłoski. Według tych plotek był to pierwszy rozpustnik swojego czasu, niebezpieczny wszystkim mężom zwodziciel, prawdziwy Kaligula. Pełne takich baśni rękopisy owej epoki, a jedna z niedrukowanych dotąd satyr na senat tamtoczesny, przystępując do kreślenia obrazu Sobieskiego, zaczyna w istocie temi słowy: "Ot i ten Kaliguła w pludrach rękę trzyma…" itd.
Do niepochlebnych pogłosek tego rodzaju możemy dorzucić jeszcze jedną, zapewne najdotkliwszą ze wszystkich. Jan Sobieski tak dalece owymi czasy zboczył z toru słuszności, iż musiał karanym być banicją. I to nie tylko raz jeden, ale dwukrotnie obwołało go prawo banitą. Jakże ciężkie powody zniewoliły sędziów do wymierzania tej surowej kary przeciwko synowi tak zasłużonego w narodzie ojca, pierwszego niegdyś senatora Rzeczypospolitej! Posądzenia nasze nabierają tym większej wagi, gdy nam przyjdzie usłyszeć dalej, iż jedną z tych banicji ukarany został młody Sobieski za przewinienie względem klasztoru panien Karmelitanek we Lwowie. Nie należąc nawet do oszczerców albo łatwowiernych bajarzy, możnaby z wątku tamtoczesnych pogłosek najdziksze roić domysły. Ale uspokójmy się o pamięć króla Jana. Sława jego nie poniesie wielkiego uszczerbku z przyczyny tych banicji. Były to jedynie wyroki sądowe za niedopełnienie nakazanej wypłaty długów. Głównym też źródłem wiadomości o tych banicjach są własne pozwy Sobieskiego o zniesienie z niego tej kary, po uskutecznionym już zaspokojeniu przeciwników. Oto co z zapisów urzędowych możemy podać w tej mierze.