- W empik go
Szkicowane bladą krwią - ebook
Szkicowane bladą krwią - ebook
Dzieło to jest zawiłym przepisem na zbrodnię, plugawym obrazem, gęstwiną z brylantowych myśli i chaosem. Jednym słowem chyba każdy zobaczy w tej książce, to co chce zobaczyć, choć to nie literatura dla szukających gładkich jedwabistych argumentów. Dlatego też pozycję tę polecam wyłącznie dojrzałym emocjonalnie osobom pełnoletnim.
Kategoria: | Proza |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-8351-836-7 |
Rozmiar pliku: | 1,0 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Brylantowy uczynek.
Istnieją między nami osoby odznaczające się sprytem takim jak wiatr z nadzienia bursztynowego. Osoby te mają tak jakby wbitą do głowy funkcję moralności, choć i te słowa są zbytnim uproszczeniem w przypadku Arkadiusza Snopka. Wielu z jego miasta znało go jako mężczyznę, który wbiegł na ulicę, po to by uchronić pięciolatkę przed potrąceniem. Czyn ten rzecz jasna był niezwykły bo działo się to w grudniu tuż przed ósmą rano. Chodniki były wtedy skute lodem i niemal wszyscy poruszali się ze znacznym trudem.
Arek właśnie wtedy kroczył po chodniku inaczej, czyli zdecydowanie i jednocześnie z pewnego rodzaju przeczuciem, które kazało się jemu rozglądać wokół. Rzecz jasna i on sam nie poruszał się z nadzwyczajną gracją, ale w ten konkretny poranek dostrzegł młodego kierowcę w agresywnie wyglądającym samochodzie kompaktowym. Po osiedlowej drodze asfaltowej poruszał się on w mało bezpieczny sposób, a sam pojazd nie prezentował się tak jak auto człowieka dbającego o wygląd elementów blacharskich, jak i tych z tworzyw. Jednym słowem był to samochód ryzykanta z setkami drobnych uszkodzeń i chyba dlatego Arek Snopek spoglądał na tę zabawkę młodego kierowcy dłużej niż na oblodzony chodnik i dłużej niż na asfalt, którego stan na jednym z zakrętów był dość tragiczny.
Sam ratunek w wykonaniu Arka był natomiast uczynkiem przypominającym scenę z serialu sensacyjnego, a dokładniej było to wskoczenie na drogę z przewrotem do przodu i z przechwyceniem małej dziewczynki tak, by auto nie wyrządziło jej nawet najmniejszej krzywdy. Wielu ludzi zastanawiało by się nad tym, czy można coś takiego uczynić gdy w grę wchodzi ratowanie dziecka, ale nasz bohater miał znaczną wprawę w wędrowaniu po trudnym terenie, w tym po błotnistych zboczach. Można śmiało powiedzieć, że tego poruszania się chyba nauczył go ojciec, który dosłownie zmuszał małego Arka do wielogodzinnego wędrowania po trudnym terenie.
Sęk w tym, że sam Arek nie chwalił się tym, że potrafi wędrować po górach godzinami, a zdolność tę uważał za obowiązkową. Dlatego też stało się to co musiało. Wyćwiczony bohater zwinął dziewczynkę sprzed maski sportowego auta kompaktowego, a tamto ułamek sekundy później uderzyło w dość wysoki granitowy krawężnik tak, że zderzak pękł w kilku miejscach. Kierowca miał potem jakieś dodatkowe przykre konsekwencje, to logiczne rzecz jasna, bo dodatkowo trafił się też amator kręcenia tego co ciekawe smartfonem, ale Arek powiedział temu amatorowi dziennikarstwa coś o tym, że w tego typu sytuacjach trzeba czynić to eleganckie dobro. Dokładnie w ten sam sposób wytłumaczył się dziennikarzowi lokalnej gazety. W obydwu przypadkach brzmiało to zaskakująco mechanicznie, ale o to właśnie chodziło, bo to co mówią uczynki znaczy więcej od słów.
Przez kolejne trzy miesiące Arek zyskiwał dzięki temu uczynkowi jako autorytet moralny, choć sam nie uważał się za osobę wybitną. Często określał to tak, że stara się dostrzegać i reagować w elegancki sposób. Do tego opisu własnego postępowania dodawał też słowa o tym, że nie jest ideałem, a dokładniej że wiele swoich uczynków chciałby wykonać lepiej. Nawet ratowanie dziewczynki nie było dla niego idealne i to tylko ze względu na to, że nieco wybrudził jej kurtkę o jakąś kupkę siwego pyłu zalegającą na asfalcie.
Nikt inny o tego typu drobiazgach nie wspominał, ale sam Arek otwarcie wypowiadał się o tym, że wiele z jego uczynków mogłoby wyglądać ciekawiej.
Można powiedzieć, że to przez jego sposób wypowiadania się o własnych brylantowych uczynkach zainteresowała się nim pewna Amelia. W jego mieście nie była ona znaną osobą, ale blisko sto kilometrów dalej zdobywała sławę artystki zajmującej się malowaniem i szkicowaniem fasad unikatowych i jednocześnie zabytkowych budynków. Snopek początkowo nie był nią zainteresowany, bo wiedział o tym, że ktoś taki istnieje i chyba przez jakieś kilka minut zerkał na prace jej autorstwa. Niestety nigdy nie czytał tego, co pisze o własnej sztuce ta konkretna artystka. Dlatego właśnie początkowo nie był nią oczarowany.
Amelię Nogaj zaczął postrzegać w sposób odmienny dopiero wtedy gdy przekonał się, że ona regularnie oddaje krew. On tego typu uczynki osobiście określał miodowymi i to wielokrotnie. Niemniej jednak ona zmieniała się dla niego, bo wcześniej włączała się do tych bardziej głośnych akcji, a po poznaniu Arka zdecydowanie bardziej skupiła się na zwyczajnym oddawaniu w punktach krwiodawstwa. Jednym słowem zrobiła z tego rutynę i to tak by nikt nie był pewien, czy robi to dla niego, czy też odmieniła się dla samej siebie.
Tylko jedno w niej było dziwne, czy też bardzo mocno zauważalne. Fascynował ją ten soczysty czerwony kolor przechodzący w smolistą niemal niemą czerń. Niemniej jednak była młoda i fascynacja ta jeszcze nie zlewała się z tym prawdziwym radykalnym mrokiem.
Była też do jakiegoś stopnia osobą dziwną, bo wynajmowała mieszkanie nie zaliczane do wybitnie nowoczesnych i co najważniejsze jego wnętrze starała się utrzymać tak by jak najmniej się zmieniało. Jednym słowem nie zmieniała kompletnie nic, nawet uchwytów od szafkowych drzwiczek, a jeśli już jakiś detal w sposób wyraźny się rozpadał, to naprawiała go i jednocześnie nadawała mu ten spersonalizowany nowoczesny wygląd. W tym celu nie wydawała wielu pieniędzy i co równie istotne starała się go zmieniać głównie pracą własnych dłoni. Podejście to było w niej ciekawe, bo inspirowała wiele osób i równie wiele od siebie odstraszała. Kluczowe znaczenie miało też i to, że jeśli taki własnoręcznie odmieniony front niewielkiej szafki spodobał się jej, to nagrywała właśnie z tym detalem krótki film. Na tego typu filmach trafiały się też jej wypowiadane komentarze i co równie ważne publikowała je na portalach społecznościowych najdalej w ciągu godziny od nakręcenia.
Inne podejście do wnętrza swojego mieszkania miał Arek, a dokładniej w jego mieszkaniu nie było mebli starszych niż te dziesięć lat. On preferował stylistyczną świeżość i minimalizm ułatwiający jemu utrzymanie czystości w domu. Kluczowe znaczenie w przypadku jego mieszkania, które odziedziczył po ciotce zmarłej na raka rzecz jasna miała umywalka znajdująca się bardzo blisko drzwi wejściowych. Detal ten był rzecz jasna nowoczesny i dość kwadratowy, ale też wyglądał tak jakby miał jakieś trzydzieści lat. W rzeczywistości ta umywalka miała trochę ponad pięć, bo Snopek był mechanikiem samochodowym, który nie miał obsesji mycia rąk, ale starał się też doprowadzać swoje dłonie do ładu zanim zacznie używać sprzętów kuchennych. Trafiały się też jemu te ustępstwa od zachowania wzorowej czystości, ale miało to miejsce raz na jakieś trzy miesiące. Wydawało się też, że Amelii chyba najbardziej imponuje ta jego niemal matematyczna wierność zasadom powiązanym z życiem w czystości.
Czysty zazwyczaj nie był wtedy gdy bawił się z siostrzenicą i jej psem rasy Mastiff Tybetański. Kilka razy do roku doprowadzenie tego zwierzęcia do ładu było nawet bardzo trudne, ale nawet Amelia pogodziła się z tym stale nawracającym defektem, bo siostrzenica Arka Kasia była pogodną siedmiolatką, która potrafiła bardzo szybko pozyskiwać przyjaciół, nawet wśród dorosłych.
Mała dosłownie co dzień sporo mówiła o bardzo brylantowym uczynku wujka i to w znacznym stopniu za sprawą jej słów Arek zyskał opinię osoby wybitnie moralnej, choć miał on też swoje wady, a dokładniej gdy się go poprosiło o skłamanie i to w taki sposób by poprawił postrzeganie jednego ze swoich znajomych, to sztuka ta się jemu nie udawała. Nie chodziło tu o brak sprytu, ale o tę matematyczną chęć do prostowania kłamstw, która w nim zwyciężała. Zazwyczaj zwyciężała wtedy gdy niewinne kłamstwo traciło swój smak do pewnego stopnia.
W tym sposobie wysławiania się wady nie dostrzegali klienci Arka, bo po wielokroć chwalili go za rzeczowe podejście. Często też jeździł ze znajomymi i znajomymi znajomych by sprawdzać samochody, które chcieli zakupić. Nie zawsze wychwytywał wszystkie wady aut, ale też i w niewielu przypadkach znacząco się mylił.
Amelia natomiast nie zarabiała na swoich artystycznych dziełach zbyt wiele, czyli większość przychodów czerpała z pracy w fabryce konserw rybnych. Niewielu doceniało taką pracę, ale ona tak, bo dogadywała się z wieloma osobami z własnego otoczenia i dotyczyło to nie tylko jej miejsca pracy. Niektórzy też twierdzili jasno, że kontakt z ludźmi ułatwia jej uroda i to, że potrafi się szczerze uśmiechać. Zdaniem pewnej części własnych znajomych mogłaby być nawet modelką, choć ona sama miała mieszane uczucia co do tych kwestii i to zwłaszcza wtedy gdy ktoś sugerował jej zarabianie na własnej aparycji. Kilka razy do roku tworzyła nawet obrazy z dziewczynami w wieku tych piętnastu do osiemnastu lat, ale za atrakcyjną uznawała urodę śródziemnomorską, a nie własną nawet bardzo skandynawską.
Niewielu też dziwiło to, że Arek musiał najpierw poznać dobrze Amelię Nogaj, początkowo poznawał ją nawet bardzo leniwie, ale po jakichś dwóch miesiącach poznawał ją już tak bardzo wnikliwie. Jego sposób poznawania polegał na tym, że rozmawiał z jej kolegami i koleżankami. Początkowo gadał na inne tematy dość często poruszając sprawy związane z naprawami aut. Pozornie nie było w tym nic zaskakującego, ale w ciągu kolejnych dwudziestu minut dochodziło do kilku zmian tematów, aż Snopek zaczynał rozmowę o Amelii. Rzecz jasna wypytywał o sprawy istotne i mniej istotne, to wypytywanie było powiązane z wcześniejszymi wątkami tematycznymi rozmowy. Arek po wielokroć też wypytywał znajomych Amelii dlaczego jeździ popularnym i nudnym do bólu modelem auta kompaktowego. W tym wypytywaniu chodziło mu o takie matematyczne zrozumienie tej dziewczyny, a dokładniej o zrozumienie tego dlaczego jest właśnie taka.
Początkowo kilku znajomych Amelii uznało pytania Arka za mało smaczne, ale po kilku tygodniach chyba już wszyscy myśleli, że i on i ona są pozytywnie zakręceni, a w rzeczywistości ich charaktery uzupełniają się idealnie. Jednym słowem po jakichś pięciu miesiącach obydwoje nieoficjalnie zaczęli wspominać o tym, że razem zamieszkają, a gdy Snopek już mówił o takiej zmianie, to była ona niemal pewną.
Trochę inaczej było ze sprytnymi znajomymi Arka, oni bardzo wyraźnie dostrzegali to, że Amelię fascynuje tworzenie fikcyjnych bohaterów, którzy byli sprytnymi mordercami, ale chyba każdy widział w tym jedynie eksperymenty myślowe. W jakimś stopniu dziwne i niepokojące, ale serdeczność Amelii uświadamiała wszystkich w tym, że nie ma w tym nic złego. Ona mówiła nawet o tym, że stworzyła kilka opowiadań kryminalnych, z którymi dosłownie nic nie zrobiła. Zapisała je na dysku przenośnym dobre trzy lata temu, po to by po pewnym czasie rozwinąć te pomysły i upiększyć o nowe wątki. Niemniej jednak minęły te trzy lata i wydawało się że miną kolejne trzy, a ona nie zdecyduje się na wydanie. W tym tkwiło pewnego rodzaju jej dziwactwo, bo mogła śmiało stworzyć grafikę na okładkę i wydać jedno z opowiadań na próbę. Czar jej osobowości zapewne sprawiłby, że znajomi i znajomi znajomych zakupiliby po egzemplarzu już w kilka tygodni od momentu wydania.
Niestety sama Amelia wydawała się być bardziej zainteresowaną Arkiem, bo mroczne fascynacje były istotnymi w jej całym życiu, ale ona sama skrywała je w kątach własnego kwiecistego charakteru, choć po blisko roku znajomości Arek tak jakby sam z siebie zaczął wyciągać jej mroczne pomysły i co jeszcze ważniejsze ciągnął ją za język tak, by sama zdecydowała się na stworzenie okładki i opublikowanie choćby w tej elektronicznej wersji. Wydawało się, że Arek osiągnie swoje w trakcie jej nakłaniania, ale jego inicjatywa wywołała takie niezbyt czyste rozmowy związane z zabijaniem. Te rozmowy wyróżniało rzecz jasna to, że obydwoje nie wybierali wieczornego filmu, tylko wyciągali gry planszowe takie jak szachy i w trakcie rozgrywki tworzyli fikcyjną postać wyjątkowo sprytnego mordercy. Obydwoje tak bardzo lubili tego typu teoretyczne rozważania, że nawet w soboty zostawali w domu, po to by samych siebie zaskakiwać pomysłami na wyjątkowo sprytnego mordercę.
Wspólne granie i tworzenie idealnych morderców poskutkowało rzecz jasna tym, że po jakichś dziewięciu miesiącach powstała ich pierwsza wspólna książka. W sensie graficznym wyglądała bardzo ciekawie, a pomysł na idealnego mordercę zawarty w niej był genialny. Problem tkwił tylko w tym, że była ona nasycona wulgaryzmami i opisami uczynków dość plugawych, czyli takich jak chowanie noży w nieczystościach. Miłośnikom ładnej literatury wiele detali tej książki się nie spodobało, ale raczej tak wstępnie. Niemniej jednak ten niesmak odbił się na popularności publikacji i to tak bardzo, że Amelia zmieniła wygląd samej okładki i to aż dwa razy.
Może i w gronie przyjaciół te dwie zmiany były totalnie zbędnymi, ale zdaniem Amelii Nogaj trzeba było ich dokonać. Dokładnej w tym samym czasie warsztat samochodowy Arka zyskał znacznie na popularności i właśnie dlatego zatrudnił dwie osoby. Byli to dwaj nieco dalsi jego znajomi, a dokładniej Marek poznający świat nowoczesnych bardziej elektronicznych aut i Adam zaliczany do bardzo młodych i zdolnych. Drugi z nich tę fizykę związaną z pracą silników samochodowych zaczynał zgłębiać jako ośmiolatek i tym właśnie pozytywnie zaskoczył Arka. Adam stał się też doskonałym przyjacielem Amelii, a dokładniej to ta konkretna dwójka charakterów zaczęła dominować jeśli chodzi o żarty związane ze wspólnymi spotkaniami. Snopek nie był wybitnie rozczarowany tym zgraniem charakterów, ale raz na jakiś czas przypominał Amelii o tym, że jest z nim, a Adamowi o tym, że Elwira przestanie piec mu ciasta. Wzmianki tego rodzaju obydwoje odbierali jako dowcipy i to nawet dość słabe.
Sytuację odmieniła jedna noc, w której to Arek zachowywał się bardzo dziko. Był to dwunasty dzień Października powiązany z takim przytłaczającym deszczem. Właśnie wtedy w okolicy godziny osiemnastej bardzo dokładnie umył ręce w swojej umywalce, a nawet postarał się o to, by nie przypominały one dłoni mechanika samochodowego. Właśnie ta konkretna dbałość była dla Amelii oznaką tego, że na rozmowach ta konkretna noc się nie skończy. Wtedy już od blisko roku mieszkała u Arka i totalnie akceptowała jego podejście do urody wnętrza. W tej akceptacji nie chodziło o uległość, tylko o to podkreślenie ich jednomyślności. Niemniej jednak nadal tworzyła te swoje filmiki ukazujące to jak upiększyć wiekowe szuflady, czy też solniczki. Tych kombinacji splecionych z jej stylem życia nie chciała się pozbyć nigdy.
Tego jej wewnętrznego postanowienia nie odmienił nawet ten ich wyjątkowy wspólny wieczór, a zaczął się od tego, że Arek przerwał jej nagrywanie filmu o przemalowanych drzwiczkach od wiekowej szafki. Początkowo Amelia była niemal pewną tego, że skończy się na kilku bardziej gorących pocałunkach powiązanych z kawą i atrakcyjnie wyglądającym poczęstunkiem pod postacią ciasta ze znaczną ilością czekolady. Nie spodziewała się tego, że to zaledwie wstęp do nocy wypełnionej jedwabistymi wrażeniami. Ich jedwabistość polegała nawet na tym, że Arek rozbierał ją przez blisko pół godziny, a to rozbieranie było powiązane z masażem karku, choć wykonanym w sposób bardzo amatorski. Tej czynności uczył się z jakiejś instrukcji opublikowanej w sieci i co istotne nauka ta nie była powiązana z ćwiczeniami. Tylko z przekonaniem, że te słowne instrukcje i pewna ilość ilustracji demonstracyjnych są raczej wystarczającymi.
Trudno dokładnie stwierdzić, czy masaż ten potrwał długo, czy był czymś co miało przysłonić jego chęć na płomienne wrażenia. Etap tych płomiennych wrażeń Arek rozpoczął od lizania jej cycuszków i nie był w tym amatorem bo zaczął powoli i starannie, czyli jego języczek był tym bystrym miodowym czarem spływającym po jej piersiach. Taki był rzecz jasna początek i trwał on dość długo, o ile dwadzieścia minut na tego typu zabawy to sporo dla kogoś, kto skończy trzydziestkę za blisko cztery miesiące.
Amelia nie była wtedy zdegustowana tym, że Snopek liże jej piersi, choć gotowa była na penetrację szaloną i nieziemsko ognistą. Takową też miała dostać, ale dopiero po jakimś czasie, bo już od jakiegoś czasu ta ognista penetracja była dla Arka finałem. Taki finał postawił na pierwszym miejscu gdy miał dziewiętnaście lat, ale to były inne czasy i partnerka zainteresowana wyłącznie tym. Nauczka ta była istotna, bo wtedy sam zrozumiał, że rozkosz ma smak tylko wtedy gdy wiąże się ją z najbardziej wyjątkowymi chwilami. Dlatego z Amelią postępował tak jakby była ona najdoskonalszą czekoladową czarodziejką, choć była ona blondynką z lekką nutą szaleństwa w spojrzeniu.
Dało się nawet po niej wyczuć to, że po pewnym czasie zapragnęła takiego bardzo poetyckiego lizania cipeczki, a dokładniej to w pewnej chwili lekko uniosła głowę Arka i jasna określiła mu, że tego właśnie pragnie. Niemniej jednak wypowiedziała to tak bardzo lekko z radością w spojrzeniu. On natomiast poczuł, że to konkretne życzenie wypowiada tak jak nigdy wcześniej, bo w jej słowach nie było swobody. Jej słowa wtedy były jak gwiezdny jedwab nasączony miodem z pełni lata.
Właśnie dlatego doczekała się aż trzech odsłon tej pieszczoty, każda z tych odsłon początkowo była aż zbyt wolna i mało staranna. Arek nie był mistrzem czegoś takiego i nie krył się z tym, ale jej pasowało jego wykonawstwo i za każdym razem wybuchała tymi kwiecistymi krzykami. Niemniej jednak za każdym razem on pracował na te krzyki przez jakieś siedem minut.
Kolejnym etapem tego ich wspólnego szaleństwa była rzecz jasna przerwa powiązana z jedzeniem czekolady. Wielu by postawiło w takiej chwili na tę konkretną opcję, ale Snopek wyszukał coś wyjątkowego, a dokładniej ekologiczną czekoladę zaliczaną do większych ze suszonymi śliwkami i skórkami pomarańczy. Specjalnie z myślą o tej okazji zamówił ten wyrób w sieci i połączył ją z doskonałym winem, które było półsłodkie i nawet zaskakująco drogie.
Potem doszło do tej wybitnie waniliowej penetracji i to aż w trzech odsłonach. To co się działo rzecz jasna ciężko opisać za pomocą typowych słów, bo zwyczajne słowa są jak kostki szarego granitu, a w tym konkretnym przypadku kostki te musiałyby być wykonane ze spektrolitu lub elbaitu. Dziwne to obejście opisu wyjątkowej chwili w życiu mężczyzny i kobiety, ale o niektórych wyjątkowych momentach nie wypada się rozpisywać na wielu stronach. Wystarczy tylko jasno określić to że były i że były doskonalszymi od kaskady z brylantów.
Trzy penetracje zakończyła rozmowa o domu, a dokładniej o tym jak on musi wyglądać. Amelia choć miała wygląd dość ambitnej blondynki liczyła na niewielki dom o prostych kształtach wypełnionych wzorową miłością. On zaś liczył na nieco większy kawałek ogrodu, w którym to chciał posadzić drzewo zaliczane do wyjątkowo wytrzymałych. Na tym drzewie w przyszłości miał się pojawić domek. Taki dodatkowy domek stworzony z myślą o zabawach i o nurkowaniu w ten świat odległych marzeń. Te konkretne piękne wizje ta dwójka podsycała jeszcze przez ponad godzinę.
Właśnie po tej wyjątkowo miłej godzinie nadszedł czas by się ubrać i wyjść na spory drewniany most dla pieszych znajdujący się w parku. Konstrukcja ta nie była wybitnie nowoczesną i do pewnego stopnia toporną, ale to właśnie na tym moście świeciło czternaście latarni z innej epoki. Każda z nich miała ponad sto lat, a ich światło uspokajało. Dawało pewność, że bardzo miodowe ziszczenie marzeń jest wyjątkowo bliskim.
Niestety lekko szalona blondynka właśnie tam okaleczyła wizję Snopka dotyczącą bardzo jedwabistej wspólnej przyszłości. Tam i wtedy zaczęła w dość ordynarny sposób mówić o przeszłości Arkadiusza związanej z wiejskim kościołem. Amelia dowiedziała się o całej tej nieprzyjemnej historii od jego siostry, ale wtedy wspominała o tym tak sztywno i mechanicznie, że Arek czuł, że oddalają się od siebie. Doszła nawet do końca bardzo brylantowych uczynków wspominając o księdzu Ferdynandzie Śledziu.
Snopek doskonale wiedział co uczynił ten ksiądz o spaczonym charakterze, ale uciekł od tego i to nie ze względu na brak siły psychicznej lub fizycznej. Tu chodziło wyłącznie o nie rozbijanie lokalnej wiejskiej społeczności silnie związanej z tamtym właśnie księdzem. Motywacja ta była dla Amelii dziwną, czy też nawet zaskakująco szaloną. Ona uważała, że demonowi trzeba dosłownie ukręcić łeb lub zniszczyć go w inny radykalny sposób. Problem tkwił jedynie w tym, że okropności wydarzyły się blisko dwadzieścia lat temu i skrywała je zmowa milczenia przypominająca ciężkie czarne bagno.