Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • promocja

Szkoda, że twoi rodzice nie przeczytali tej książki (a twoje dzieci docenią, że ją znasz) - ebook

Wydawnictwo:
Tłumacz:
Data wydania:
26 lutego 2020
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Szkoda, że twoi rodzice nie przeczytali tej książki (a twoje dzieci docenią, że ją znasz) - ebook

Ta książka sprawi, że:
• przestaniesz się wreszcie stresować i zamartwiać wychowywaniem dzieci,
• zrozumiesz, że to, jak cię wychowano, decyduje, jakim jesteś rodzicem,
• zaakceptujesz błędy, które popełniasz, i dowiesz się, co możesz z nimi zrobić,
• poradzisz sobie i z własnymi emocjami, i z emocjami dziecka,
• dostrzeżesz, co twoje dziecko próbuje powiedzieć ci swoim zachowaniem,
• wzmocnisz swoją więź z dzieckiem.

„Tych, którzy na co dzień wciąż czują się osądzani przez innych, zagubieni i przytłoczeni nadmiarem wzajemnie sobie przeczących rad. Autorka nie doradza, nie poucza i nie krytykuje, jest za to wyrozumiałą akuszerką dobrej więzi między rodzicami a dziećmi. Opierając się na współczesnej wiedzy i na swojej praktyce, pomaga zrozumieć, jak rozwija się wewnętrzny świat dziecka od jego narodzin. Dzięki wielu zamieszczonym tu historiom – wziętym prosto z życia – możemy się przekonać, że nie jesteśmy sami ze swoimi niepokojami, a dróg do rozwiązania problemów jest bardzo wiele. Nie chodzi o to, by nie popełniać błędów – wszyscy je popełniamy – tylko o to, by nauczyć się je naprawiać. Philippa Perry wie, jak nam w tym pomóc. To książka dla wszystkich rodziców, którzy chcieliby nareszcie poczuć ulgę” – Justyna Dąbrowska

„Nie wystarczy kochać. Trzeba jeszcze mądrze i wrażliwie dziecko rozumieć i być z nim w relacji. Trzeba jeszcze rozumieć własne, często ambiwalentne uczucia. Philippa Perry pokazuje, że to może być pasjonująca i piękna droga zmierzająca do poznawania siebie i własnego dziecka. Książka Philippy Perry kosztuje mniej niż wizyta u terapeuty rodzinnego...” – Bogdan de Barbaro

„Tak bardzo prawdziwa i w punkt... Pomocna dla wszystkich związków w życiu, nie tylko rodzic–dziecko” – Nigella Lawson

Kategoria: Poradniki
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-268-3318-2
Rozmiar pliku: 677 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Książkę tę dedykuję mojej kochanej siostrze Belindzie

PRZEDMOWA

To nie jest typowy poradnik dla rodziców

Nie zamierzam podpowiadać, jak nauczyć dziecko sikania do nocnika ani jak je odstawić od piersi.

Ta książka skupia się na naszych relacjach z dziećmi; pokazuje, co utrudnia nawiązanie dobrych więzi, a co może sprzyjać ich pogłębianiu.

Mówi o tym, jak nas wychowywano i jak doświadczenia z dzieciństwa wpływają na nasz stosunek do dzieci; mówi o błędach, jakie popełnimy – szczególnie o tych, których na pewno chcielibyśmy uniknąć, i pokazuje, jak to zrobić.

W tej książce nie znajdziecie zbyt wielu porad czy też rodzicielskich sztuczek i wybiegów. Czasami to, co piszę, może was poruszyć albo nawet rozzłościć – ale może też zrobić z was lepszych rodziców.

Napisałam książkę, którą sama chciałabym przeczytać jako świeżo upieczony rodzic, i żałuję, że przed laty moi rodzice nie mieli okazji skorzystać z takiej pomocy.

Wstęp

Oglądałam kiedyś występ Michaela McIntyre’a. Znany komik wymieniał cztery rzeczy, które musimy robić z naszymi dziećmi: ubierać je, karmić, myć i kłaść do łóżka. Mówił, że zanim został ojcem, wyobrażał sobie rodzicielstwo jako bieganie po kwietnych łąkach i wypoczywanie na piknikach. Tymczasem okazało się, że każdy dzień to nieustająca walka i wielokrotnie powtarzane próby nakłonienia dzieciaków do czterech ważnych dla rodziców czynności. Publiczność śmiała się w głos, gdy opisywał, jak próbuje przekonać dzieci, by umyły włosy, włożyły płaszcz, wyszły na podwórko czy zjadły jakieś warzywa. Był to śmiech rodziców, być może takich jak my, którzy także przechodzili przez to wszystko. Czasami niełatwo być rodzicem, nieraz to naprawdę ciężka praca. Bywa nudna, zniechęcająca, frustrująca i stresująca, ale jest też jednocześnie zajęciem najzabawniejszym, najradośniejszym, najbardziej wypełnionym miłością i najciekawszym, z jakim kiedykolwiek przyjedzie wam się zmierzyć.

Kiedy przytłacza was brzemię brudnych pieluch, dziecięcych chorób, napadów złości (maluchów i nastolatków) albo gdy pracujecie na pełny etat, a po przyjściu do domu zaczynacie prawdziwą pracę: czyszczenie fotela z bananowej pulpy lub przeczytanie kolejnego listu, w którym wychowawczyni wzywa was do szkoły, trudno spojrzeć na rodzicielstwo z szerszej perspektywy. Ta książka ma wam w tym właśnie pomóc. Ma pokazać, co jest ważne, a co nie; i co możecie zrobić, by pomóc waszemu dziecku stać się takim człowiekiem, jakim może być.

Podstawą rodzicielstwa jest wasza relacja z dzieckiem. Gdyby ludzie byli roślinami, tym podłożem byłaby gleba. Relacja z dziećmi wspiera, żywi, umożliwia rozwój – lub też go utrudnia. Jeśli dziecko nie może liczyć na prawdziwą więź, pozbawiamy je poczucia bezpieczeństwa. Chcecie, by właśnie ta relacja była źródłem siły dla waszych dzieci, a kiedyś również dla ich dzieci?

Jako psychoterapeutka rozmawiam z ludźmi, którzy zmagają się z różnymi aspektami rodzicielstwa. Na co dzień obserwuję, jakim zaburzeniom ulegają relacje, i doradzam, co zrobić, by je naprawić. W tej książce chciałam podzielić się z wami tym, co moim zdaniem jest najważniejsze w rodzicielstwie. Staram się pokazać, jak pracować z uczuciami (waszymi i dzieci), jak wejść w świat dzieci i tym samym lepiej je zrozumieć oraz jak nawiązać z nimi prawdziwą więź, zamiast tkwić w męczących schematach konfliktu lub wycofania.

Skupiam się na długofalowym procesie wychowania, a nie na szybkich radach i rodzicielskich sztuczkach. Interesuje mnie to, jak możemy współpracować z naszymi dziećmi, a nie jak nimi manipulować. W tej książce zachęcam was, byście przyjrzeli się własnym doświadczeniom z dzieciństwa. Dzięki temu oszczędzicie dzieciom zbędnych elementów wychowania i przekażecie im to dobro, jakie sami otrzymaliście od swoich rodziców. W książce zastanawiam się, jak ulepszyć nasze relacje i tym samym stworzyć lepszy świat dla naszych dzieci. Opisuję, jak nasze zachowania w ciąży mogą wpływać na przyszłą więź z dzieckiem, jak towarzyszyć niemowlęciu, dziecku, nastolatkowi, a w końcu młodemu dorosłemu, by tworzyć relacje, które dla naszych dzieci są źródłem siły, a nam dadzą poczucie spełnienia i satysfakcji – a przy okazji ułatwią ubieranie, karmienie, mycie i kładzenie do łóżek.

To książka dla rodziców, którzy nie tylko kochają swoje dzieci, lecz także chcą je lubić.CZĘŚĆ PIERWSZA

Twoje rodzicielskie dziedzictwo

Dzieci nie robią tego, co mówimy; robią to, co my robimy, naśladują nas. To nie frazes, ale prawda. Zanim zastanowimy się nad zachowaniem naszych dzieci, warto – a nawet trzeba – przyjrzeć się, jakie są ich wzory do naśladowania. A jednym z nich jesteś ty, rodzicu.

Ta część dotyczy ciebie, ponieważ to ty będziesz miał lub masz duży wpływ na swoje dziecko. Podam przykłady tego, jak w kontekście relacji przeszłość może wpływać na teraźniejszość. Opowiem o tym, jak zachowanie dziecka może wywoływać w nas dawne uczucia, które bez świadomości przenosimy na kontakty z synem lub córką. Zastanowię się również, jak ważne jest ujawnienie naszego wewnętrznego krytyka, byśmy nie przekazali następnemu pokoleniu zbyt wiele jego podtruwających przekazów.

Przeszłość wraca, by kąsać nas (i nasze dzieci)

Dziecko potrzebuje ciepła i akceptacji, fizycznego dotyku, obecności, miłości, zrozumienia, zabawy z ludźmi w każdym wieku, kojących doświadczeń, wiele uwagi i twojego czasu, a także wyznaczenia granic. Och – pomyślicie – więc to proste: książka może się tutaj skończyć. Tak naprawdę to dopiero początek. Przeszkód, które utrudniają nam bycie dobrym rodzicem, jest wiele. To codzienne życie: opieka nad dziećmi, pieniądze, szkoła, praca, brak czasu... I moglibyśmy jeszcze tak długo wymieniać. Tej listy nie da się nigdy zamknąć.

Jednak to, co może przeszkadzać bardziej niż którekolwiek z życiowych okoliczności, dostaliśmy, gdy sami byliśmy dziećmi. Jeśli nie spojrzymy na to, jak zostaliśmy wychowani, nasze dzieciństwo może kąsać. Być może zdarza się, że mówisz coś w stylu: „Otworzyłem usta i usłyszałem słowa mojej matki”. Oczywiście, gdyby były to słowa, które sprawiły, że poczułeś się jako dziecko kochany, potrzebny i bezpieczny, problemu nie ma. Często jednak są to słowa, które wywołały coś przeciwnego.

Co może przeszkadzać w relacji z dziećmi? Nasz brak pewności siebie, pesymizm, nadopiekuńczość, która blokuje nasze prawdziwe uczucia. I wreszcie: nasze oczekiwania wobec dziecka i obawy, że ono ich nie spełni. To się ciągnie przez wieki. Taką irytację czuli prawdopodobnie nasi rodzice w stosunku do nas i ich rodzice. Jesteśmy tylko ogniwem łańcuszka ciągnącego się przez tysiąclecia naszej ludzkiej historii.

Jest też dobra wiadomość: możesz nauczyć się przekształcać ten łańcuszek, a to poprawi życie twoich dzieci i ich dzieci. I możesz zacząć już teraz. Nie musisz powtarzać rodzicielskiego schematu. Możesz porzucić to, co było nieprzydatne. Jeśli jesteś rodzicem lub zamierzasz nim zostać, możesz odbezpieczyć i przede wszystkim poznać swoje dzieciństwo. Sprawdzić, co się z tobą stało, jak się wtedy czułeś i jak się czujesz teraz. Po rozbrojeniu tej bomby możesz się sobie przyjrzeć i zabrać w swoją rodzicielską przyszłość tylko to, czego naprawdę potrzebujesz.

Jeśli dorastając, byłeś traktowany jak ktoś cenny i wyjątkowy, czułeś bezwarunkową miłość, poświęcano ci wystarczająco dużo uwagi i miałeś satysfakcjonujące relacje z członkami rodziny, dostaniesz schemat, który pozwoli ci zbudować dobre relacje z dziećmi. Z takim bagażem doświadczeń z dzieciństwa możesz wnieść pozytywny wkład w swoją rodzinę i społeczność. Dla kogoś z takim schematem rodzinnych relacji grzebanie się w dzieciństwie raczej nie będzie zbyt bolesne. Jeśli jednak nie masz idyllicznych wspomnień – a tak jest w przypadku dużej części z nas – spojrzenie wstecz może wiązać się z dyskomfortem emocjonalnym. Nie da się tego uniknąć, jeśli chcemy mieć większą samoświadomość, a tylko to pozwoli nam na przerwanie łańcuszka obciążających schematów. Tak wiele z tego, co odziedziczyliśmy, znajduje się poza naszą świadomością. I utrudnia nam ustalenie, czy nasza reakcja to tylko odpowiedź na zachowanie dziecka, czy też może chodzi o coś, co tkwi zakorzenione w naszej przeszłości.

Ta historia pomoże zilustrować, co mam na myśli. Opowiedziała mi ją Tay, kochająca mama i doświadczona psychoterapeutka, która szkoli innych. Wspominam obie jej role, by wyjaśnić, że nawet najbardziej samoświadomi i mający dobre intencje rodzice mogą popaść w emocjonalne załamanie i ich zachowanie wobec dziecka to tak naprawdę reakcja na przeszłość, a nie teraźniejszość. Ta opowieść sięga czasów, gdy córka Tay, Emily, miała prawie siedem lat. Dziewczynka wchodziła na ściankę wspinaczkową, w pewnym momencie utknęła i zaczęła krzyczeć, że potrzebuje pomocy, by zejść.

Powiedziałam jej, żeby zeszła na dół, a kiedy odpowiedziała, że nie może, nagle poczułam wściekłość. Myślałam, jakie to niedorzeczne, że tak łatwo się wspinała, a teraz nie może zejść. Krzyknęłam, żeby natychmiast zeszła. W końcu to zrobiła. Potem próbowała złapać mnie za rękę, ale wciąż byłam wściekła i powiedziałam: „Nie!”, a Emily się rozpłakała.

Kiedy wróciłyśmy do domu i zrobiłyśmy sobie herbatę, uspokoiła się, a ja pomyślałam: Boże, dzieci bywają takie uciążliwe.

Tydzień później poszłyśmy do zoo i córka znowu zaliczyła ściankę wspinaczkową. Patrząc, jak wchodzi, poczułam się winna z powodu mojego zachowania. Najwyraźniej przypomniało się to też Emily, ponieważ spojrzała na mnie niemal z lękiem.

Zapytałam ją, czy chce, byśmy się pobawiły. Tym razem zamiast siedzieć na ławce i patrzeć w ekran telefonu, stałam przy ściance i obserwowałam Emily. Kiedy poczuła, że utknęła, wyciągnęła do mnie ramiona z prośbą o pomoc. Tym razem byłam bardziej wyrozumiała. Powiedziałam jej: „Połóż jedną stopę tam, a drugą tam, chwyć to, a będziesz mogła zejść sama bez mojej pomocy”. I zrobiła to.

Kiedy zeszła, zapytała: „Dlaczego nie pomogłaś mi ostatnim razem?”.

Chwilę pomyślałam i odpowiedziałam: „Kiedy byłam mała, babcia traktowała mnie jak księżniczkę i nosiła mnie wszędzie, każąc mi być ostrożną przez cały czas. To sprawiło, że poczułam się niezdolna do samodzielnych decyzji, odebrano mi pewność siebie. Nie chcę, żeby ci się to przydarzyło, dlatego nie pomogłam ci, kiedy poprosiłaś w zeszłym tygodniu o podanie drabinki. Ta sytuacja przypomniała mi ten czas, gdy byłam w twoim wieku i nie pozwalano mi schodzić samej z takich ścianek. Ogarnęła mnie złość i wyładowałam ją na tobie, a to było niesprawiedliwe”.

Emily spojrzała na mnie i powiedziała: „Och, po prostu myślałam, że cię to nie obchodzi”.

„Ależ nie! – powiedziałam. – Obchodzi mnie to, ale w tym momencie nie wiedziałam, że jestem zła na babcię, a nie na ciebie. Przepraszam”.

Jeśli nie mówimy otwarcie o uczuciach, narażamy się na to, że nasze zachowanie zostanie nietrafnie ocenione. Nie wiedząc, o co nam naprawdę chodzi, druga strona musi poczynić założenia dotyczące naszej reakcji emocjonalnej. To właśnie przydarzyło się Tay i może przydarzyć się nam, i to nie raz. Tymczasem nasza reakcja nie musi mieć nic wspólnego z tym, co dzieje się teraz, ale jest cieniem z naszej przeszłości.

Warto sobie przyswoić ten mechanizm. Kiedy w odpowiedzi na to, co zrobiło lub o co poprosiło twoje dziecko, odczuwasz trudne emocje: gniew, urazę, frustrację, zazdrość, wstręt, panikę, irytację, strach itp., potraktuj to jako ostrzeżenie. Nie chodzi o ostrzeżenie, że twoje dziecko lub dzieci robią coś złego, ale o uświadomienie sobie, że przywołujesz własną przeszłość.

Często ten wzór działa w taki sposób: reagujesz gniewem lub inną negatywnie naładowaną emocją na dziecko, bo to twoja obrona przed przeszłością. Zachowanie dziecka wywołuje lęk, że obudzą się w tobie dawne uczucia rozpaczy, tęsknoty, samotności, zazdrości lub niespełnionej potrzeby. Wywołuje w twojej podświadomości uczucia. Ponieważ dzieje się to poza twoją świadomością, wybierasz łatwiejszą opcję: zamiast wczuwać się w to, co czuje twoje dziecko, sięgasz po gniew, frustrację lub panikę.

Czasami reaktywowane uczucia z przeszłości sięgają więcej niż jednego pokolenia. Moją matkę denerwowały wrzaski dzieci podczas zabawy. Zauważyłam, że ja też wpadam w ten stan, gdy moje dziecko z kolegami hałasują, mimo że dobrze się bawią. Chciałam zbadać, co takiego się dzieje, że dziecięcy hałas wywołuje we mnie poddenerwowanie. Zapytałam matkę, co się działo, gdy ona sama jako dziecko bawiła się głośno. Odpowiedziała, że jej ojciec – mój dziadek – miał ponad pięćdziesiąt lat, kiedy się urodziła. Cierpiał na silne bóle głowy i wszystkie dzieci musiały w domu chodzić na paluszkach, w przeciwnym razie miały kłopoty.

Być może boisz się, że obarczysz winą dziecko, skoro to jego zachowanie wywołuje twoją irytację i kryjące się za nią gniewne uczucia. W rzeczywistości nazwanie tych negatywnych emocji pozwala znaleźć alternatywną narrację, w której nie przenosimy odpowiedzialności na nasze dzieci.

Jeśli dasz radę wrócić do dzieciństwa, zmniejszasz prawdopodobieństwo wystąpienia negatywnych emocji kosztem dziecka. Nie zawsze będziesz w stanie prześledzić historię tych uczuć z przeszłości. Nie znaczy to jednak, że tej historii nie ma. Ona istnieje, ale jeszcze do niej nie dotarłeś. Trzymanie się jej, by ją rozbroić, może być pomocne w byciu dobrym rodzicem.

Jednym z problemów może być to, że ludzie, którzy kochali cię w dzieciństwie, nie zawsze cię lubili. Czasami mogli uważać cię za irytującą muchę, rozczarowującą, nieważną, niezdarną lub nawet głupią. Kiedy przypomnisz sobie, co czułeś i jak zachowywałeś się jako dziecko, doświadczysz wolności, wyzwolisz się od irytacji, krzyku lub manipulacji bez względu na podświadome negatywne zagrywki.

Nie mam wątpliwości, że może to być trudne, gdy zostaje się rodzicem. Z dnia na dzień twoje dziecko staje się twoim priorytetem dwadzieścia cztery godziny na dobę, siedem dni w tygodniu. Posiadanie dziecka mogło nawet sprawić, że w końcu zdałeś sobie sprawę z tego, z czym mieli do czynienia twoi rodzice. Być może docenisz ich bardziej, poczujesz z nimi większą identyfikację lub znajdziesz w sobie dla nich więcej współczucia. Musisz jednak identyfikować się też z własnym dzieckiem lub dziećmi. Czas poświęcony na zastanawianie się, jakim byłeś dzieckiem, gdy byłeś w wieku twojej pociechy, pomoże ci rozwinąć empatię. I pozwoli ci zrozumieć oraz poczuć się jak ono, gdy swoim zachowaniem powoduje, że chcesz je odepchnąć.

Miałam klienta, Oskara, który adoptował chłopca w wieku osiemnastu miesięcy. Za każdym razem, gdy jego syn zrzucał jedzenie na podłogę lub nie zjadał wszystkiego, Oskar czuł, jak wzbiera w nim gniew. Zapytałam go, co się działo, gdy jako dziecko zrzucił jedzenie lub je zostawił. Okazało się, że pamiętał, jak w takich sytuacjach dziadek walił kościaną rękojeścią noża, a potem zmuszał wnuka do opuszczenia pokoju. Gdy wrócił do uczuć, które towarzyszyły mu jako dziecku, znalazł współczucie dla siebie jako małego chłopca, odnalazł też cierpliwość do własnego dziecka.

Najłatwiej założyć, że nasze uczucia należą do tego, co dzieje się teraz, a nie są po prostu reakcją na to, co wydarzyło się w przeszłości. Wyobraź sobie, że masz czteroletnie dziecko, które na urodziny dostaje ogromny stos prezentów, nie chce się jednak nimi dzielić, na co ostro reagujesz, nazywając dziecko rozpieszczonym.

Przeanalizujmy sytuację. Co tu się dzieje? Logicznie rzecz biorąc, to nie wina dziecka, że dostało tak wiele prezentów. Możesz nieświadomie zakładać, że nie zasługuje na tak wiele rzeczy, a twoje rozdrażnienie wycieka jak jad z ostrego tonu lub nieuzasadnionego oczekiwania, że dziecko będzie bardziej dojrzałe.

Jeśli spojrzysz wstecz i zainteresujesz się, skąd bierze się twoja irytacja, może się okazać, że twój wewnętrzny czterolatek jest zazdrosny. Może gdy byłeś mały, kazano ci podzielić się czymś, czego nie chciałeś oddać, lub zwyczajnie nigdy nie dostałeś wielu prezentów. Aby nie być smutnym z powodu tamtych uczuć, jakie opanowały cię jako czterolatka, rzucasz się na swoje dziecko.

Przypomina mi się hejt i negatywne oddziaływanie mediów społecznościowych doświadczane przez osoby publiczne z anonimowych źródeł. Jeśli potrafisz czytać między wierszami, ten internetowy jad mówi więcej niż cokolwiek napisanego i wyrażonego wprost: to niesprawiedliwe, że jesteś sławny, a ja nie! Nie jest niczym niezwykłym zazdrość o nasze dzieci. Jeśli tak się dzieje, musisz to sobie uświadomić, a nie z tego powodu hejtować swoje dziecko. Ono nie potrzebuje rodzicielskiego trollingu.

W książce zaproponowałam ćwiczenia, które mogą pomóc ci lepiej zrozumieć, o czym mówię. Jeśli uznasz je za nieprzydatne lub męczące, możesz je pominąć i wrócić do nich, gdy poczujesz się gotowy.

Ćwiczenie: Skąd bierze się ta emocja?

Następnym razem, gdy poczujesz gniew (lub jakąkolwiek inną negatywnie nacechowaną emocję) na swoje dziecko, zamiast bezmyślnie reagować, zadaj sobie pytanie: czy to uczucie całkowicie należy do sytuacji mojego dziecka tu i teraz? Czy powstrzymuję się od patrzenia z jego punktu widzenia?

Dobrym sposobem na powstrzymanie się od reakcji jest powiedzenie: „Potrzebuję trochę czasu, by pomyśleć o tym, co się dzieje” i wykorzystanie chwili na uspokojenie się. Nawet jeśli twoje dziecko potrzebuje wskazówek, nie ma sensu tego robić, gdy jesteś zły. Jeśli mimo to ich udzielisz, dzieci usłyszą tylko twój gniew, a nie to, co naprawdę próbujesz im powiedzieć.

Możesz wykonać drugi wariant ćwiczenia, nawet jeśli nie masz jeszcze dziecka. Zauważ, jak często czujesz się zły lub samolubny, oburzony, spanikowany czy też może zawstydzony lub nienawidzący siebie, wyobcowany. Poszukaj schematu w swoich reakcjach i odpowiedziach. Spójrz wstecz, kiedy po raz pierwszy rozpoznałeś to uczucie, prześledź jego drogę z dzieciństwa; to, jak zacząłeś na nie reagować. Może zrozumiesz, do jakiego stopnia ta reakcja stała się nawykiem. Innymi słowy: reakcja jest tak silna, ponieważ stała się nawykiem.

Zerwanie i naprawa

W idealnym świecie zatrzymalibyśmy się, zanim zaczęlibyśmy działać niewłaściwie. W takim świecie nigdy nie krzyczymy na dziecko ani mu nie grozimy, nie sprawiamy, że źle się ze sobą czuje. Oczywiście, myślenie, że będziemy w stanie tak zadziałać za każdym razem, jest nierealne. Spójrz na Tay – jest doświadczoną psychoterapeutką i nadal boryka się ze swoją furią, ponieważ myślała, że należy ona do teraźniejszości. Jest jednak coś, czego możemy się od niej nauczyć: chodzi o to, jak naprawić ból. Nazywam ten proces „zerwaniem i naprawą”. Mamy zerwać z tym, że źle się rozumiemy, że przyjmujemy błędne założenia, że kogoś krzywdzimy. Zrywamy z czymś, co jest nieuniknione w każdym bliskim, intymnym i rodzinnym związku. Tak naprawdę jednak nie zerwanie jest ważne, ale to, w jaki sposób będziemy naprawiali relacje.

Jak naprawić relacje? Po pierwsze trzeba zacząć pracę nad zmianą odpowiedzi. Chodzi o to, by rozpoznać wyzwalacze negatywnych emocji i wykorzystać tę wiedzę do konstruktywnej reakcji. Możesz też, jeśli twoje dziecko jest wystarczająco duże, przeprosić je, tak jak Tay przeprosiła Emily. To działa nawet wtedy, gdy zdajesz sobie sprawę, że wiele miesięcy temu źle postąpiłeś wobec swojego dziecka. Nadal możesz mu powiedzieć, że źle zrobiłeś. Nawet dla dorosłego dziecka ma znaczenie, że rodzic chce naprawić relacje. Przypomnij sobie słowa Emily. Dziewczynka, widząc reakcję mamy, założyła, że Tay się o nią nie troszczy. Musiała poczuć ulgę, gdy dotarło do niej, że mama dba o nią, ale ma jakiś problem z przeszłością.

Pewna mama zapytała mnie kiedyś, czy przepraszanie dzieci nie jest niebezpieczne. „Czy nie potrzebują, żebyś miała rację, inaczej nie czują się bezpiecznie?” – zapytała. Odpowiedziałam: „Nie! Dzieci potrzebują, żebyśmy byli prawdziwi i autentyczni, a nie doskonali”.

Instynkt dziecka powie mu, kiedy nie jesteśmy w zgodzie z nim lub z tym, co się dzieje. Jeśli udamy, że tak nie jest, stępimy ten czuły radar. Tak się dzieje na przykład wtedy, gdy jako dorośli udajemy, że nigdy się nie mylimy. W efekcie takiego wychowania dziecko może nadmiernie dostosowywać się do sytuacji. I to nie tylko do tego, co mówisz ty jako rodzic, ale do tego, co mówi każdy. W ten sposób nasze dzieci mogą stać się bardziej podatni na ataki ludzi, którzy wcale nie muszą mieć dobrych intencji. Instynkt dziecka jest ważnym elementem zaufania, kompetencji i inteligencji. Dlatego nie powinniśmy go uszkadzać i wypaczać.

Mark przyszedł na warsztaty dla rodziców, które prowadziłam. Jego żona, Toni, zasugerowała, że powinien wziąć w nich udział. W tym czasie ich syn, Toby, miał prawie dwa lata. Mark powiedział mi, że on i jego żona nie planowali mieć potomstwa. Jednak Toni w wieku czterdziestu lat zmieniła zdanie. Po roku prób, w końcu w wyniku zapłodnienia in vitro zaszła w ciążę.

Biorąc pod uwagę, jak bardzo staraliśmy się o dziecko, zaskoczyło mnie, jak wygląda nasze życie z małym. Miałem konkretną wizję rodzicielstwa: oglądam telewizję, a dziecko w tym czasie w cudowny sposób śpi, najlepiej w swoim łóżeczku, i prawie nigdy nie płacze. Gdy urodził się Toby, zniknęła z naszego związku spontaniczność. Trzeba było dostosować się do rutyny z dzieckiem, a jedno z nas musiało być stale w rodzicielskiej gotowości przez całą dobę. Taki stan rzeczy spowodował, że zacząłem się wahać między poczuciem urazy, depresji lub nawet obu naraz.

Dwa lata od narodzenia syna nadal nie potrafię cieszyć się życiem. Toni i ja nie rozmawiamy już o niczym innym niż Toby. Jeśli nawet spróbuję porozmawiać o czymś innym, żona powróci do syna w niecałą minutę. Wiem, że jestem samolubny, ale to nie powstrzymuje mnie przed frustracją. Szczerze mówiąc, nie widuję się z Toni i Tobym dłużej.

Poprosiłam Marka, żeby opowiedział mi o swoim dzieciństwie. Nie był jednak bardzo zainteresowany odkopywaniem go ze mną. Uważał, że jego dzieciństwo było całkowicie normalne. Jako psychoterapeuta wzięłam „brak zainteresowania” za wskazówkę tego, że potrzebował się jednak od przeszłości zdystansować. Podejrzewałam, że bycie rodzicem wywołuje w nim uczucia, przed którymi chciał uciec.

Zapytałam Marka, co znaczy „normalne dzieciństwo”. Powiedział mi, że jego tata odszedł, gdy miał trzy lata. Dorastał, a wizyty ojca stawały się coraz rzadsze. Mark ma rację: to normalne dzieciństwo, tak się zdarza. Nie oznacza to jednak, że zniknięcie ojca nie miało dla niego znaczenia.

Zapytałam Marka, co jako dziecko myślał o dezercji ojca. Nie mógł sobie przypomnieć. Zasugerowałam, że może to dla niego zbyt bolesne i dlatego nie chce o tym pamiętać. I może łatwiej mu w relacji z własnym synem być jak jego tata: zostawić Toni i Toby’ego, ponieważ wtedy nie musi otwierać własnego zakopanego pudełka z trudnymi emocjami. Powiedziałam mu, jak ważne jest to, aby rzeczywiście się odblokował i otworzył. W przeciwnym razie nie będzie wrażliwy na potrzeby własnego syna i przekaże Toby’emu to, co on sam dostał.

Nie widziałam się z Markiem przez sześć miesięcy. Spotkaliśmy się ponownie na innym warsztacie. Powiedział mi, że ma depresję i rozpoczął terapię. Ku swojemu zaskoczeniu przyznał, że w gabinecie terapeuty płakał i krzyczał z powodu tego, że ojciec go opuścił.

Terapia pomogła mi umieścić uczucia tam, gdzie być powinny – tak naprawdę nie chodziło o to, że nie jestem gotowy na związek i na bycie rodzicem. Moje uczucia miały swój rdzeń w dezercji ojca.

Nie mówię, że wciąż nie czuję się znudzony, a czasem nawet wściekły, ale wiem, że uraza należy do mojej przeszłości. Wiem, że nie chodzi o Toby’ego.

Zobaczyłem wreszcie sens całej uwagi, jaką poświęcam Toby’emu. Chodzi o to, by poczuł się dobrze nie tylko teraz, ale również w przyszłości. Toni i ja napełniamy go miłością i, miejmy nadzieję, będzie to oznaczać, że on sam nauczy się dawać miłość, gdy będzie starszy, że poczuje się cenny. Ten proces nie ma związku z moim ojcem. Poza tym, że wiem, iż Toby dostaje ode mnie to, czego nie dostałem od własnego taty. Kładziemy podwaliny pod świetny związek.

Widzę wreszcie sens tego, co robię, większość mojego niezadowolenia zamieniłem w nadzieję i wdzięczność. Teraz znów czuję się bliżej Toni. Bardziej interesuję się Tobym i z nim jestem, dzięki czemu Toni może myśleć nie tylko o dziecku.

Mark naprawił relację z Tobym. Patrząc na własną przeszłość, zrozumiał, co dzieje się w teraźniejszości. Był gotowy zmienić swój stosunek do życia z synem. W skrócie: to było tak, jakby nie mógł odblokować swojej miłości, dopóki nie odkrył swojego żalu.

Naprawianie przeszłości

Jakiś czas temu przyszła mama zapytała mnie, jakiej rady udzieliłabym nowym rodzicom. Powiedziałam jej, że bez względu na wiek dziecko jest w stanie przypomnieć o emocjach, jakie rodzic przeżywał, gdy sam był na podobnym etapie. Spojrzała na mnie nieco zdezorientowana.

Mniej więcej rok później, z małym dzieckiem na rękach, ta sama mama przyznała, że podczas pierwszego spotkania nie zrozumiała, co miałam na myśli. Ale pamiętała o tym i gdy weszła w nową rolę, zaczęło to mieć dla niej sens; pomogło jej również w trosce o dziecko. Świadomie nie przypominasz sobie, jak to jest być dzieckiem, ale podświadomie tamten czas pamiętasz, a twoje dziecko będzie ci o nim przypominało.

Rodzic często wycofuje się ze świata swojego dziecka w bardzo podobnym wieku, w którym jego matka czy ojciec stali się dla niego niedostępni. Może być też tak, że rodzic będzie chciał się oderwać emocjonalnie, gdy jego dziecko będzie w tym samym wieku co on, gdy poczuł się samotny. Mark jest klasycznym przykładem osoby, która nie chce stawić czoła uczuciom, jakie wzbudza w nim dziecko.

Możesz chcieć uciec od tych uczuć i od swojego dziecka, ale jeśli to zrobisz, przekażesz mu to, co tobie zrobiono. Będzie oczywiście także mnóstwo dobrych rzeczy, które dasz dziecku – całą miłość, jaką otrzymałeś. Jednak w tej relacji pojawi się również to, czego nie chcesz przekazać: odziedziczony strach, nienawiść, samotność lub uraza. Będą chwile, gdy poczujesz nieprzyjemne emocje w stosunku do dziecka. Tak jak odczuwasz to w stosunku do partnera, rodzica, przyjaciela lub siebie samego. Jeśli się przyznasz do tych trudnych uczuć, rzadziej będziesz bezmyślnie karał bliskich za to, co w tobie obudzili.

Jeśli podobnie jak Mark stwierdzisz, że nie lubisz życia rodzinnego, ponieważ czujesz się odepchnięty na bok, może to być spowodowane tym, że zostałeś porzucony jako dziecko, a jeden lub oboje rodziców cię zlekceważyli. Czasami taki uraz z przeszłości może przypominać nudę lub potrzebę odcięcia się od dziecka.

Niektórzy rodzice myślą, że przesadzam, kiedy używam słów takich jak „dezercja” i „uraza”. „Nie żałuję moich dzieci” – mówią. „Czasami chcę mieć spokój, ale kocham je”. Myślę o dezercji jako o spektrum. Najbardziej dotkliwym jest fakt, że całkowicie rezygnuje się z fizycznej obecności w życiu dziecka, tak jak zrobił to ojciec Marka. Ale uważam również, że dezercja obejmuje odepchnięcie dziecka, gdy żąda ono twojej uwagi, lub niesłuchanie go, gdy próbuje na przykład pokazać ci swoje rysunki (twoje dziecko próbuje wtedy pokazać, jakie jest naprawdę).

Ta potrzeba odepchnięcia, chęci długiego snu i nakaz samodzielnej zabawy (by dziecko nie zabierało czasu) może się pojawić, gdy próbujesz nie być z dzieckiem, bo tak bolesne dla ciebie jest przypomnienie własnego dzieciństwa. Z tego powodu nie możesz się poddać takiej potrzebie. To prawda: możemy sobie wmawiać, że odpychamy dzieci, bo musimy (chcemy) realizować się w także w innych dziedzinach naszego życia, takich jak praca, przyjaciele i Netflix. Przecież jesteśmy dorośli!

Tymczasem to jest czas, gdy ta mała osóbka potrzebuje nas bezwarunkowo. Wszystko inne możemy nadrobić, ale czasu spędzonego bez dziecka – nie.

Trudno jest powstrzymać mechanizm, który wdrukowuje nam przenoszenie tego, jak my byliśmy traktowani, na kolejne pokolenie. Musimy najpierw zauważyć, jak się czujemy, a następnie zastanowić się nad emocjami, zamiast reagować na uczucia, których nie rozumiemy właściwie. Stawianie czoła mniej akceptowanym sposobom działaniom – w przypadku Marka była to ucieczka – może również wywołać poczucie wstydu. Kiedy tak się dzieje, pojawia się tendencja do obrony: nie chcemy czuć wstydu. Jeśli jednak poddamy się schematowi i niczego nie zmienimy, przekażemy naszą dysfunkcję kolejnemu pokoleniu. Wstyd nas nie zabija. Kiedy zdamy sobie sprawę z tego, co się dzieje, możemy zamienić nasz wstyd w dumę, ponieważ zauważyliśmy naszą historię: to, jak czuliśmy się zmuszeni do działania, i to, że uświadomiliśmy sobie, jak musimy się zmienić.

Naprawdę liczy się tylko komfort dziecka: sprawianie, by było bezpieczne i by czuło, że chcemy z nim być. Słowa, jakich używamy w procesie wychowania, stanowią niewielką część tego, co istotne. Najważniejsze jest nasze ciepło, dotyk, życzliwość i szacunek dla dziecka, jego uczuć, opinii i interpretacji świata. Innymi słowy: musimy okazywać miłość, którą do niego czujemy. Nie tylko wtedy, gdy śpi i pięknie wygląda.

Jeśli czujesz, że chcesz odpocząć od swoich dzieci, prawdopodobnie potrzebujesz przerwy od uczuć, jakie w tobie wywołują. Aby uniknąć kontroli przez te wyzwalacze, spójrz na siebie jak na dziecko lub na własne dziecko ze współczuciem. Gdy będziesz w stanie to zrobić, rozpoznasz potrzebę i tęsknotę. Oczywiście od czasu do czasu należy skorzystać z opiekunki i cieszyć się wyjściem „dla dorosłych”. Trzeba jednak pamiętać, że uczucie przerwy jest szczególnie obciążone. Potrzebujesz odpocząć, dobrze, ale najpierw odważ się przypomnieć sobie, jak czułeś się w takiej sytuacji jako dziecko.

Ćwiczenie: Patrząc wstecz ze współczuciem

Zadaj sobie pytanie, jakie zachowanie twojego dziecka wywołuje w tobie najsilniejszą negatywną reakcję. Co się działo, gdy jako dziecko zachowywałeś się podobnie?

Ćwiczenie: SMS z przeszłości

Zamknij oczy i przypomnij sobie swoje najwcześniejsze wspomnienie. Może to być po prostu obraz, uczucie czy historia. Jakie emocje dominują w twojej pamięci? Czy jesteś w stanie prześledzić, jak emocje z przeszłości wpływają na to, kim jesteś teraz? Jak te dawne emocje wpływają na to, jakim jesteś rodzicem?

Pamiętaj: jeśli podczas wykonywania tego ćwiczenia pojawi się na przykład lęk przed zawstydzeniem, który być może jest prawdziwą przyczyną tego, że tak sztywno trzymasz się zasad (i to nawet kosztem dziecka), nie bój się porażki. Możesz się martwić, że nie dasz rady, że stosując mechanizm obronny, zachowasz się według wyuczonego schematu, który broni cię przed niechcianym uczuciem. Jeśli jednak masz już tę świadomość, możesz być naprawdę z siebie dumny, bo zauważyłeś to uczucie.

mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: