Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • promocja

Sztokholm delete - ebook

Wydawnictwo:
Tłumacz:
Data wydania:
15 czerwca 2016
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Sztokholm delete - ebook

Lapidus w wybuchowo wysokiej formie!

Emelie i Teddy, partnerzy nie z własnej woli, tym razem zostają wplątani w sprawę, która odbija się czkawką sporemu gronu osób, niezależnie od ich pozycji społecznej.

W domu na Värmdö włącza się alarm i na wezwanie przyjeżdża ochroniarz. Nie natrafia tam na zwyczajne włamanie, lecz znajduje zmasakrowane zwłoki mężczyzny. Znaleziony w pobliżu miejsca przestępstwa młody mężczyzna z ciężkimi obrażeniami, zostaje tymczasowo aresztowany jako podejrzany o dokonanie morderstwa. Wszystko wskazuje na niego. Mimo braku zgody pracodawcy Emelie podejmuje się zadania bronienia go, starając się, by nikt w kancelarii się o tym nie dowiedział.

Kim jest zamordowany? I dlaczego tak wiele śladów prowadzi do Matsa Emanuelssona, mężczyzny, którego przed wielu laty dla okupu porwał Teddy? Kiedy Emelie zaczyna wgryzać się w sprawę, Teddy musi zmierzyć się ze swoją przeszłością. Jednocześnie jego zdezorientowany siostrzeniec jest na najlepszej drodze, żeby powtórzyć wszystkie błędy Teddy’ego. Szybko zostają wciągnięci w grę o bardzo wysoką stawkę. Ta gra będzie miała dla nich wszystkich brutalne konsekwencje.

Lapidus mówi o ludziach, którzy próbują uciec od swojego pochodzenia, którzy jak wąż zmieniają skórę, kiedy stawiają wszystko na jedną kartę. O świecie, który pozbawia niektórych szans, a innym daje ogromne bonusy.

Lapidus nie sobie równych.

Magnus Persson, „Svenska Dagbladet”

Lapidus należy do innej ligi. Żargon i perfekcyjnie skondensowane opowiadanie to jego dobrze naoliwiona broń. Nikt inny nie ma takiego polotu, takiego flow.

Bodil Juggas, „Arbetarbladet”

Język żadnego innego ze szwedzkich pisarzy kryminałów nie wydaje się równie współczesny i do tego stopnia zakorzeniony w języku ulicy.

Jan Gradvall, „DI Weekend”

Jens Lapidus (ur. 1974) – szwedzki pisarz, autor powieści kryminalnych. Z wykształcenia jest prawnikiem. Debiutował w 2006 roku powieścią Szybki cash, której kontynuacje: Zimna stal i Życie deluxe – „Trylogia sztokholmska” – stały się międzynarodowymi bestsellerami.

Od czasu debiutu jego książki wydano w ponad 30 krajach, a ekranizacja „Trylogii sztokholmskiej” cieszyły się ogromną popularnością. VIP room, opublikowany w Marginesach w 2015 roku, to pierwszy tom kolejnego cyku.

Sthlm delete nominowano do nagrody dla Najlepszego Szwedzkiego Kryminału

Kategoria: Kryminał
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-65282-82-8
Rozmiar pliku: 1,9 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

1

Znosić to gówno.

Nikola musiał znosić to gówno już tak długo.

Siedział tu od roku.

Ale wkrótce nadejdzie koniec. Jutro: ostatni dzień. Chwała Bogu – był niemal gotów zacząć chodzić do kościoła z dziadkiem Bojanem.

Stuknie mu dziewiętnaście lat. Ta Szwecja to chory kraj – mogą tu zamknąć w poprawczaku nawet pełnoletniego. Winę za to ponosiła ględząca bezustannie majka, matka, Linda. Groziła, że wyrzuci go z domu, zerwie z nim kontakt. Gorzej: straszyła go Teddym. Tak naprawdę wyłącznie to do niego przemawiało – ryzyko, że sprawi zawód Teddy’emu. Teddy’ego kochał bardziej niż świeży porcjowany snus^() prosto ze sklepu, bardziej niż wszystkie blanty świata, a chwilami bardziej niż swoich ziomków. Chłopaków, z którymi dorastał, swoich braci.

Teddy: jego wuj.

Teddy: jego idol. Ikona. Wzór do naśladowania. Znał tylko jednego człowieka mogącego się z nim równać – Isaka.

A jednak to nie wystarczyło. Za dużo tego całego pierdolenia i godzin prac społecznych. Grzywny były za wysokie. Utyskiwanie opieki społecznej zbyt głośne. Linda chciała, żeby go ubezwłasnowolniono. Chciała, żeby jej własnego syna umieszczono w zakładzie, gdzie nie będzie dragów, żadnych rozrywek ani lasek.

Więc właśnie tutaj upłynął mu zeszły rok. W ZP w Spillersbodzie.

„Dozór nad młodocianym ustanawia się, jeżeli młodociany ustawicznie naraża swoje zdrowie lub rozwój na uszczerbek przez nadużywanie środków uzależniających, działalność przestępczą lub dopuszcza się innego zachowania nieakceptowanego społecznie”.

Jebany poprawczak: ten paragraf słyszał już ze czternaście milionów razy.

Jego wartość wciąż równała się zeru.

We łbie kołatała mu się jedna myśl. Non stop: jak oklepany house’owy kawałek grany przez zmęczonego DJ-a. Refren na rewind: Jebana stara. Jebana stara. Jebana stara.

– Robiłam dla ciebie wszystko, Nikola – mówiła, kiedy wracał na przepustkę do domu. – Może stałoby się inaczej, gdyby twój ojciec tu był.

– No przecież był Teddy.

Mama kręciła głową.

– Tak sądzisz? Osiem z ostatnich dziewięciu lat przesiedział w więzieniu. Czy to znaczy „być tutaj”?

Nikola siedział na samym końcu klasy. Tradycyjnie. Znosił to gówno. Naprawdę próbowali nim tu pomiatać.

Czasem w refrenie pojawiała się nowa fraza: Jebana Sandra. Jebana Sandra. Ta jebana pizda Sandra.

Sandra to jego tak zwana opiekunka prowadząca. Mendziła mu o szukaniu pracy. „Musisz potrafić się dobrze zaprezentować, napisać list motywacyjny, wejść komuś w dupę”. Nikola miał trudności ze znalezieniem sensu w tej całej gadce: wybrał profil zawodowy właśnie po to, żeby nie bujać się z tymi pierdołami. A poza tym jego plany nie uwzględniały życia od dziewiątej do siedemnastej ani tyrania fizycznie na czarno. Istniały zdecydowanie szybsze sposoby na zdobycie kasy. Wiedział o tym z autopsji. Fuchy dla Yusufa opłacano z marszu.

Raz w tygodniu minigrupa dyskusyjna: on i pięciu innych typów. Oczekiwano, że resztę czasu poświęci na praktyki, które załatwiono mu na przedmieściu Åkersberga, w warsztacie elektrycznym Elservice George’a Samuela. George nie był tu niczemu winien, Nikola już po prostu nie wyrabiał.

Zdaniem dyrektora ze Spillersbody i matki Nikoli te kilka godzin w grupie poza praktykami powinno mu dobrze zrobić. „Zwiększy to twoją zdolność koncentracji. Może nie zaliczysz od razu szwedzkiego, ale przecież nie zaszkodzi, jeśli będziesz sobie lepiej radził z czytaniem” – mówili.

Bredzili gorzej niż żule na ławkach w parku w Ronnie. Się rozumie, że umie czytać. Jego dziadek, kurwa, to był geniusz czytelniczy z Belgradu: najbardziej wyjebany w kosmos mól książkowy, jakiego znał. Wpoił Nikoli tę magię liter, kiedy wnuk miał sześć lat; siedział przy jego łóżku i brnął przez stary, ale wciąż jary towar. Wyspę skarbów, Dwadzieścia tysięcy mil podmorskiej żeglugi, Tajemniczą wyspę.

Nikola chciał przemknąć poza zasięgiem radaru, unosić się na powierzchni. Chciał stać się cieniem, żyć życiem, które by mu odpowiadało. Nie siedzieć zapuszkowany w klasie. Nie być kontrolowanym przez obrzydliwą kombinację liter: ZP Spillersboda.

Niedługo nadejdzie pora. Niedługo minie dwanaście miesięcy, odkąd siedzi w tej ponurej, meganudnej dziurze na zadupiu.

Jego życie znowu nabierze sensu.

Jego życie stanie się Życiem, co nieco zaczęło się już nawet dziać. Wiedzieli, że Nikola niedługo wyjdzie. Odezwał się Yusuf i zapytał, czy przyłączy się za kilka dni do jednej akcji.

Miałby stać na czatach. I to nie w jakiejś tam małej chałturze z doskoku: chodziło o rozprawę. Własny sąd. Proces zwalczających się falang w Södertälje.

Isak w roli sędziego. To on rozstrzygnąłby sprawę – wyręczył system, który zamknął Nicka.

Isak, znaczy się. To kolejny szczebel.

Ale Nikola nie powiedział jeszcze „tak”.

Policja rejonowa w Sztokholmie

Przesłuchanie Matsa Emanuelssona, 10 grudnia 2010

Przesłuchujący: Joakim Sundén

Miejsce: areszt Kronoberg

Czas: 14.05–14.11

PRZESŁUCHANIE

Zapis rozmowy

J.S.: Odbywa się to tak, że nagram wszystko, co zostanie tu powiedziane.

M.E.: Aha.

J.S.: A więc znajdujemy się w pokoju przesłuchań, w areszcie Kronoberg, jest 10 grudnia 2010 roku. Podejrzany nazywa się Mats Emanuelsson, lat czterdzieści cztery. Zgadza się, prawda?

M.E.: Tak.

J.S.: I nie ma pan nic przeciwko temu, żeby przesłuchanie odbyło się bez adwokata?

M.E.: Yyy... To znaczy?

J.S.: To nic nadzwyczajnego. Wyjdzie pan stąd dużo szybciej, jeśli zrezygnujemy z powiadamiania sądu, który później będzie musiał panu znaleźć adwokata, a ten z kolei – będzie potrzebował czasu na przyjazd tutaj. Powiem tak: jeśli chce pan mieć adwokata, to nie mogę obiecać, że to przesłuchanie odbędzie się dzisiaj albo jutro. W związku z tym będzie pan tu siedział i na nie czekał.

M.E.: Ale... w zamkniętych pomieszczeniach dostaję ataków paniki. Porwano mnie kiedyś, słyszał pan o tym?

J.S.: Nie, nic mi o tym nie wiadomo. Co się stało?

M.E.: Zostałem porwany, zamknięty w skrzyni zabitej gwoździami. Pięć lat temu. Nie dam rady z czymś takim... Chodziłem na terapię z powodu klaustrofobii, muszę stąd jak najszybciej wyjść.

J.S.: W takim razie uważam, że dobrze będzie przynajmniej zacząć bez adwokata, a jeśli dojdzie pan do wniosku, że chce pan przerwać, to wtedy przerwiemy.

M.E.: Tak, tak, zróbmy tak. Muszę opuścić to miejsce.

J.S.: W takim razie chciałbym zacząć od przedstawienia panu naszych zarzutów. Jest pan podejrzany o współudział w przestępstwach narkotykowych na Gamla stan. W zeszłym roku rozprowadził pan bliżej nieokreśloną ilość narkotyków wspólnie i w porozumieniu z Sebastianem Petrovicem, zwanym według naszych informacji Sebbem. Czy pan rozumie?

M.E.: Przestępstwa narkotykowe?

J.S.: Tak, tak brzmi stawiany panu zarzut.

M.E.: Jest pan pewien?

J.S.: Całkowicie. A nie powinienem?

M.E.: Są jeszcze jakieś inne zarzuty?

J.S.: W tej chwili nie mogę o tym mówić. Chciałbym najpierw poznać pana stanowisko w kwestii przestępstw narkotykowych.

M.E.: Nie mam z tym nic wspólnego.

J.S.: A więc zaprzecza pan popełnieniu przestępstwa.

M.E.: Oczywiście, że tak.

J.S.: Mam więc kilka pytań, które chciałbym panu zadać.

M.E.: Okej.

J.S.: Co robił pan na Gamla stan?

M.E.: Nic specjalnego. Po prostu tam byłem.

J.S.: Zna pan Sebastiana Petrovica?

M.E.: Nie mam nic do powiedzenia na ten temat.

J.S.: Wie pan, kto to jest?

M.E.: Odmawiam odpowiedzi. Złapano go?

J.S.: Nie chce pan odpowiedzieć na pytanie, czy go pan zna, ale chce pan wiedzieć, czy został zatrzymany?

M.E.: Tak.

J.S.: Mogę panu o tym powiedzieć, bo i tak wszyscy się o tym dowiedzą, jeśli trzeba będzie go zaaresztować. Nie jest zatrzymany, przebywa na wolności. Ale mam do pana więcej pytań.

M.E.: Aha.

J.S.: Czy range rover o numerze rejestracyjnym MGF445 należy do pana?

M.E.: Nie mam na ten temat nic do powiedzenia.

J.S.: Czy wie pan, kogo Sebbe spotkał na Gamla stan?

M.E.: Bez komentarza.

J.S.: Wie pan, co miał tam załatwić?

M.E.: Bez komentarza.

J.S.: Nie zamierza pan w ogóle nic powiedzieć?

M.E.: Nie, tak właściwie to nie. Jak już mówiłem, nie mam z tym nic wspólnego. Nie wiem, co tu w ogóle robię. Muszę stąd wyjść, głowa zaraz mi eksploduje...

J.S.: Był pan zamieszany w przedwczorajszy incydent.

M.E.: Nic mi o tym nie wiadomo. To nie mój świat. Przestępstwa narkotykowe...?

J.S.: No, rozumiem. Też mnie to zdziwiło, szczerze mówiąc. Proszę zaczekać, wyłączę magnetofon i zrobimy krótką przerwę.

Przesłuchanie zakończono o godzinie 14.11.

NOTATKA SŁUŻBOWA NR 1

Zapis rozmowy

J.S.: Magnetofon jest wyłączony, więc teraz nie jest to już oficjalne przesłuchanie. Nazwę to rozmową. Zostanie ona tylko między nami.

M.: Co to znaczy?

J.S.: To oznacza większą swobodę w tym, co tu sobie mówimy, Mats. Możemy chyba zwracać się do siebie na ty? Nie będę tego nikomu raportował, jeśli sobie tego nie życzysz. I powiem ci wprost, Mats, że dowiedziałem się o tobie co nieco. Masz dwoje dzieci, normalną pracę i, zgadza się, porwano cię kilka lat temu. To musiało być straszne. Nie powinieneś siedzieć w takim miejscu jak to.

M.: Czy nie możesz mnie więc po prostu stąd wypuścić? Niedługo miną dwie doby, od kiedy tu siedzę. Trauma się odezwała. Tego wszystkiego jest dla mnie za dużo. Proszę, posłuchaj mnie. Naprawdę źle się czuję w zamknięciu.

J.S.: Weź jednak pod uwagę, że tutaj chodzi o przestępstwa narkotykowe. Zastosowaliśmy w tym śledztwie tajne środki przymusu, nie w stosunku do ciebie, ale do innych podejrzanych owszem.

M.: Co masz na myśli?

J.S.: Podsłuchy w pomieszczeniach, podsłuchy telefonów, obserwacje. Mamy solidne dowody. Skażą cię za to, mam co do tego całkowitą pewność. Dostaniesz minimum dziesięć lat w pudle. A wydaje mi się, że więzienie tym bardziej nie jest dla ciebie odpowiednim miejscem.

M.: Czyli... (płacz) Ja nie mogę tutaj siedzieć... To trwało od wielu lat.

J.S.: Wylądujesz najpierw na parę lat w Kumli, najcięższym zakładzie w Szwecji, i chyba sam się domyślasz, co robią tam z takimi jak ty. To nic fajnego dla takich misiaczków...

M.: Ale... ale... (nagranie nieczytelne)

J.S.: Rozumiem. To nie może być łatwe. Poczekaj chwilę, przyniosę chusteczki.

M.: (nagranie nieczytelne)

J.S.: Proszę.

M: Dzięki... (czyszczenie nosa)

J.S.: Rozumiem, że niemiło słucha się takich rzeczy, ale nie lubię niedomówień. Tak to wygląda, mógłbym ci jednak złożyć propozycję. Tak trochę off the record, bo jak powiedziałem, nie sądzę, żebyś tutaj pasował.

M.: Proszę, powiedz. Zrobię wszystko.

J.S.: To całkiem proste. Rozumiemy, że miałeś intensywne kontakty z pewnymi osobami, które nas interesują, co słyszeliśmy i widzieliśmy, że tak to ujmę. Chcę wiedzieć o nich wszystko, chcę się dowiedzieć wszystkiego o tym, co robiliście. Jeśli mi w tym pomożesz, obiecuję, że zostanie to między nami. Poza przesłuchaniami, poza nagraniami, prokuraturą, adwokatami. Twoje nazwisko nigdzie się nie pojawi. A ja też będę ci się mógł jakoś odwzajemnić.

M.: Zostanę wypuszczony?

J.S.: Jeśli na to przystaniesz, wypuszczę cię i nie będę się dalej tobą zajmował. Zawrzemy układ, ty i ja, rozumiesz, co mam na myśli?

M.: Nie wiem...

J.S.: Przemyśl to. Rozważ tę alternatywę. Osiem, dziesięć lat w Kumli albo kilkugodzinna rozmowa ze mną.

M.: To dziwne... Niebezpieczne. Wierz mi, byłem przy wielu przekrętach.

J.S.: Tak, tak podejrzewam. Ale nie jesteś jednym z tych łobuzów, jesteś normalny. I jeśli przystaniesz na moją propozycję, to będzie to twoja własna decyzja. Absolutnie nie mogę cię zmuszać do współpracy. Mogę natomiast dać ci gwarancję, której potrzebujesz.

M.: A moje dzieci?

J.S.: To, co powiesz, wykorzystam jedynie w dalszym dochodzeniu, więc nigdy nie będziesz musiał zeznawać ani nigdzie nie padnie twoje nazwisko. Będziesz występować pod pseudonimem „Marina” i tylko ja będę wiedzieć, że to ty się pod nim kryjesz. Stuprocentowa dyskrecja. Nie musisz się niepokoić ani o siebie, ani o swoje dzieci. Możemy zrobić przerwę, żebyś mógł się zastanowić.

M.: Tak, zróbmy.

J.S.: Dobrze. Nie zapomnij: minimum dziesięć lat. W Kumli. Albo kilka godzin przyjemnej pogawędki ze mną.2

Siedzieli na fotelach i kanapach obitych aksamitem i spokojnie rozmawiali. Emelie znała kilkoro z tych prawników. Z niektórymi studiowała, innych spotkała na kursach organizowanych przez Radę Adwokacką, a jeden był nawet jej kolegą z kancelarii.

Pod pozornym spokojem kryło się zdenerwowanie. Najzwyczajniej jedną osobę po drugiej wzywano przed komisję egzaminacyjną. Egzaminowani musieli włożyć telefony komórkowe do małych plastikowych torebek i położyć je na stole na początku korytarza. Mogli mieć ze sobą tylko papier, długopis i segregator z regulaminem adwokackim i decyzjami komisji dyscyplinarnej.

Teraz nadszedł czas na nią: zaraz zostanie wezwana na egzamin. Czeka ją ustna weryfikacja mająca pokazać, czy nadaje się na adwokata czy nie. Cała jej dotychczasowa edukacja w większym lub mniejszym stopniu zmierzała do tego właśnie celu. Dwanaście lat szkoły podstawowej i liceum oraz rok nauki w Paryżu po maturze – wprawdzie głównie imprezowała w Bastylii, ale nauczyła się przynajmniej płynnie francuskiego. Potem trzy i pół roku na wydziale prawa i dyplom magistra. A na koniec, już od dobrych trzech lat, etat młodszej prawniczki w kancelarii adwokackiej Leijon. W tym czasie ukończyła organizowane przez Radę Adwokacką kursy etyki i regulacji zawodowych. Zbierała wszelkie referencje, które kiedyś miały się jej do czegoś przydać. Nie odbywało się to tak, jak podczas ubiegania się o zwyczajną pracę, kiedy podawało się namiary na dwóch ulubionych szefów. Szwedzka Rada Adwokacka chciała dostać nazwiska i adresy wszystkich prawników reprezentujących stronę przeciwną we wszystkich sprawach, w których brało się udział, i sędziów spotkanych w całej karierze, oraz oświadczenia, w jakich okolicznościach do tych spotkań doszło. Akurat w przypadku Emelie nie uzbierało się ich szczególnie dużo, w zasadzie sami wspólnicy reprezentujący sprawy, do których ją przydzielano. Mimo wszystko było to ponad dwadzieścia osób. Rada zamierzała się skontaktować ze wszystkimi i każdy z nich miał wyrazić opinię, czy Emelie jest godna, by wejść na ich święte salony.

A teraz, dzisiaj, egzamin końcowy. Jeśli go zda, reszta stanie się już formalnością. Niedługo będzie mogła używać tytułu adwokackiego.

– Emelie Jansson – zawołano z korytarza.

Nadeszła jej kolej.

Egzaminator wręczył jej zwyczajną zadrukowaną kartkę A4. Teraz miała dwadzieścia minut, żeby się zastanowić nad zadaniami, przemyśleć, jak zaprezentuje rozwiązanie, i przygotować się na pytania egzaminatora. Przeszła do osobnego pomieszczenia z zielonymi tapetami i prostymi meblami: dębowym biurkiem, krzesłem i fotelem na kółkach. Na ścianie wisiał miedzioryt przedstawiający jakiś dawny sąd. Przeleciała wzrokiem przez punkt pierwszy.

Pytanie A

Omów problematyczne kwestie natury etycznej i technicznej, które zachodzą w sytuacjach przedstawionych w poniższych raportach.

Angielski biznesmen Sheffield skontaktował się z firmą adwokacką Vipps i poprosił ją o pomoc przy nabyciu kompleksu nieruchomości w Göteborgu.

Sheffield opowiedział adwokat Mii Martinsson, że około dziesięciu lat temu korzystał już z pomocy tej firmy adwokackiej. Właśnie wtedy ówczesny wspólnik Sune Storm pomagał mu w pewnej skomplikowanej sprawie. Sheffield powiedział, że „tak właściwie czuje się stałym klientem kancelarii i oczekuje stosownego potraktowania”.

Po kilku tygodniach korespondowania z klientem Mia zaczęła się zastanawiać, kim on jest. Nie zgadza się na finansowanie z banku i nalega, żeby przesłać całą sumę na pokrycie kosztów transakcji, dwieście dwadzieścia milionów koron, przelewem z prywatnego konta klienta na konto kancelarii adwokackiej. Przelewy nie przychodzą jednak z konta Sheffielda w Wielkiej Brytanii, lecz z firmy mającej siedzibę na Brytyjskich Wyspach Dziewiczych.

Emelie podkreśliła kilka słów w zadaniu i sięgnęła po regulamin, ale szybko go odłożyła. Zanim zacznie kartkować klauzule, musi się zastanowić. Zidentyfikować problem. Pułapki etyczne.

Czy kancelaria i adwokat nie powinni jakoś skontrolować klienta? Wykonać kopii jego dowodu osobistego, przeszukać bazy kancelarii pod kątem zarządzania konfliktem interesów? Czy Sheffielda naprawdę należy traktować jak stałego klienta kancelarii, jeśli korzystał z jej usług dziesięć lat temu? Kiedy zostaje się stałym klientem? I jak to jest z zaleceniami Inspekcji Finansowej co do kontroli finansów i zapobiegania praniu brudnych pieniędzy?

Zaczęła notować w brulionie na sprężynce.

Pukanie do drzwi: czas się skończył. Te dwadzieścia minut minęło szybciej, niż się spodziewała. Wgryzła się w pytania, wszystkie cztery przypominały sytuacje z adwokat Martinsson i panem Sheffieldem. Wszystkie łączyły w sobie różne obszary problemowe. Solidarność pracowników kancelarii, sposób obchodzenia się ze świadkami, kwestie nadzorcze. Konflikt interesów.

W roli egzaminatora adwokat po sześćdziesiątce z nieprawdopodobnie starannie przystrzyżonymi wąsami. Członkini komisji zachowująca się, jakby miała dwadzieścia lat, chociaż prawdopodobnie raptem o tyle była młodsza od przewodniczącego. Oboje ubrani oficjalnie: on w granatowym garniturze i pod krawatem, ona w burgundowym kostiumie.

– Chyba możemy zacząć od adwokat Mii Martinsson. Jak powinna postąpić? – zapytał egzaminator.

To było trzy tygodnie temu.

Teraz Emelie siedziała w kancelarii. Powinna pracować, ale koncentracja gdzieś z niej uleciała. Mogą przecież odezwać się w każdej chwili.

Zadzwonił telefon.

– Cześć, tu mama.

– Cześć.

– Jak się masz?

– Myślałam, że dzwoni ktoś inny. Dzisiaj się mam dowiedzieć.

– O czym? Coś w pracy?

– Można tak powiedzieć. Czy zdałam egzamin i czy moje podanie przeszło. Jeśli tak, zostanę adwokatem.

– Nie no, to wspaniale. Gratulacje. Dostaniesz podwyżkę?

– Nie przyszły jeszcze wyniki. Ale nie mam raczej co liczyć na wyższe wynagrodzenie, w mojej kancelarii nie przykłada się do tego aż takiej wagi. Tytuł adwokata znaczy najwięcej dla tych, którzy zajmują się prawem karnym, wtedy można ich powoływać na obrońców i takie tam. Dla mnie ma to przede wszystkim znaczenie symboliczne. Jestem, że tak powiem, pełnowartościowym prawnikiem.

– Mimo wszystko to chyba ekstra.

Emelie słyszała po głosie, że coś jest nie tak.

– A co u was?

– Tak sobie – mama mówiła teraz wolniej. – Nie widziałam taty już prawie od trzech dni.

– Tak jak wcześniej?

– Tak, tak jak wcześniej. W środku nocy wkrada się do domu chwiejnym krokiem, a przedwczoraj nie wrócił w ogóle. Nie mogłabyś przyjechać do nas na weekend?

– Do was?

– Tak, do nas.

– Tata będzie?

W słuchawce zapadła cisza. Tak właśnie wyglądał świat Emelie podczas dorastania.

Okresy, gdy ojciec pił. Nie do końca to do niej docierało, dopóki nie wyprowadziła się z domu, nie podjęła studiów na Uniwersytecie Sztokholmskim i naprawdę nie zaczęła o tym myśleć. Ale wiedziała, jaki potrafi być. Jaka ona sama potrafi być.

W kancelarii nigdy nie może to wyjść na światło dzienne.

Emelie zakończyła rozmowę z mamą. Przyglądała się sobie w okrągłym lustrze, które wisiało z boku regału. Przedziałek, równo zaczesane ciemnoblond włosy założone za uszy. Może za delikatnie się umalowała, a jakby się zastanowić, to w ogóle się dzisiaj nie umalowała, ale jej zielone oczy i tak wydawały się duże. Chyba faktycznie powinna pojechać do Jönköping. Dowiedzieć się o tatę. Spróbować tak mu wszystko wytłumaczyć, żeby zrozumiał, raz na zawsze.

Godzinę później drzwi się otworzyły i do środka wpadła Josephine. Dzieliły z Emelie pokój w kancelarii, chociaż Jossan była senior associate i już dawno powinna dostać własny gabinet. Może należało to odczytywać jako znak, a jeśli tak, to nic dobrego jej on nie wróżył.

Emelie podobało się to, że dzielą pokój, chociaż Jossan bywała czasem ekstremalnie skupiona na samej sobie i potrafiła gadać niemal siedem razy dłużej o swojej manikiurzystce na Sibyllegatan i wyprzedaży w Net-a-Porter niż o ważnych sprawach. Z jakiegoś powodu zawsze energicznie wpadała do pokoju – jak Kramer w Kronikach Seinfelda – i samo to gwarantowało minimum jeden uśmiech w ciągu dnia.

– Pippa – krzyknęła Josephine po zamknięciu drzwi. – Widzę po tobie, że przydarzyło ci się coś dobrego. Masz w policzkach dołeczki, chociaż się nie śmiejesz. Dzwonili już?

Emelie przytaknęła. Pięć minut temu wreszcie zadzwonili z siedziby Rady i poinformowali ją, że została członkiem Szwedzkiej Rady Adwokackiej.

Teraz miała tytuł: jej droga dobiegła końca.

– Gratulacje, Pippa. Jesteś adwokatem. Musimy to uczcić kieliszkiem bollingera przy kolacji.

Jossan zawsze nazywała ją Pippą, ponieważ uważała, że jest niesłychanie podobna do Pippy Middleton.

– Wiesz przecież, co mawia mój ulubiony pisarz: „Szczęście pomnaża się, kiedy się je dzieli”^().

– Co to za komunały, czyje to?

– Żadne komunały, powiedział to najbardziej przenikliwy mężczyzna na świecie. Paulo Coelho. – Jossan mrugnęła.

Potem zaczęła opowiadać o wszystkich jego książkach, które przeczytała i które odmieniły jej życie. Odnalazła samą siebie, promieniała radością nawet przy niepowodzeniach, stała się bardziej świadoma swojego duchowego ja i potrafiła zrezygnować z materialistycznego stylu życia.

Emelie wskazała na trzy torebki wiszące na wieszaku za Josephine – Céline, Chanel, Givenchy.

– O tym mówisz?

Jossan przejechała ręką po skórzanej torebce od Céline, jakby czule ją głaskała.

– Tego nie zalicza się do dóbr materialnych – oświadczyła. – Kobieta musi w końcu nosić w czymś swoje rzeczy.

Wpół do ósmej: w drodze do Riche Emelie zapaliła papierosa. W środku siedziała Jossan i kilka dziewczyn z kancelarii nad moules frites. Czekały, żeby wznieść z nią toast.

Zatrzymała się. Zawahała. Czy ma na to czas? Pracuje jak szalona. Podział Husgrens AB – dochodowe działy firmy miały zostać sprzedane chińskiemu potentatowi z branży przemysłowej, a te przynoszące straty przejęte przez fundusz okazyjny w EQT – wiązały się z tym czternastogodzinne pertraktacje prowadzone przez trzy tygodnie z rzędu. Sprzedaż firmy Airborne Logistics amerykańskiemu gigantowi przemysłowemu oznaczała ośmiogodzinne sesje w sali DD, bez przerw nawet w niedziele. Emelie przewodziła grupie młodych prawników. Powietrze w pokoju było tak ciężkie, że co wieczór rozdawała swojemu teamowi paracetamol.

Zadzwonił jej telefon. Numer zastrzeżony.

Odebrała.

– Dzień dobry, mówi komisarz Johan Kullman, wydział kryminalny. Czy rozmawiam z adwokat Emelie Jansson?

Adwokat Emelie Jansson, jak to ładnie brzmi. Jednocześnie zastanawiała się, dlaczego dzwoni do niej jakiś komisarz.

– Zgadza się, o co chodzi?

– Jestem właśnie na oddziale szóstym aresztu w Kronoberg, mamy tu podejrzanego, który zażyczył sobie, żeby to pani została jego obrońcą.

– Co pan powiedział? Zatrzymany zażyczył sobie, żebym została jego obrońcą?

– Odpowiadam: Tokio, Ankara, Kair.

– O tej porze?

– Ma prawo do adwokata. Z tego, co zrozumieliśmy, poprosił właśnie o panią. Naszym zadaniem jest więc zapytać, czy zechce się pani podjąć tego zadania.

– Ale ja się nie zajmuję prawem karnym.

– To już nie moja rzecz. Jedyne, co wiem, to to, że podejrzany zażyczył sobie pani.

– Czego dotyczą zarzuty?

– Morderstwa. Jest podejrzewany o to, że wczoraj w nocy zamordował mężczyznę na Värmdö.

– A dlaczego chce właśnie mnie?

– Obawiam się, że trudno mi będzie na to odpowiedzieć. Jest średnio przytomny, uczestniczył w wypadku samochodowym.

Emelie ostatni raz zaciągnęła się papierosem.

Była już tuż przy wejściu do restauracji.

Wydawało się, że ci w środku dobrze się bawią.

------------------------------------------------------------------------

Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki

------------------------------------------------------------------------
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: