- W empik go
Sztuka dobrego mówienia bez bełkotania i przynudzania - ebook
Sztuka dobrego mówienia bez bełkotania i przynudzania - ebook
Mirosław Oczkoś, aktor, trener biznesu, specjalista od wystąpień publicznych i emisji głosu uczy jak mówić tak, by nas rozumiano.
Niezależnie od tego, czy wypowiadamy się na zebraniu w pracy, czy dyskutujemy w gronie znajomych, chcemy mówić tak, by nasze słowa przynosiły zamierzony efekt. Do tego zaś potrzebne jest nie tylko właściwe formułowanie myśli, ale także – a może przede wszystkim! – odpowiednia artykulacja.
Mirosław Oczkoś od lat prowadzi warsztaty mówienia i pracy głosem, a swoją imponującą wiedzę i doświadczenie przelewa na karty Sztuki dobrego mówienia. Zawartą w książce teorię wykłada przystępnie i z humorem, podpierając ją zastępem ćwiczeń i praktycznych wskazówek.
Spis treści
Spis treści
Mowa jako podstawa komunikacji
Ćwiczenia usprawniające pracę języka
Ćwiczenia usprawniające pracę warg
Ćwiczenia usprawniające pracę szczęki
Ćwiczenia usprawniające pracę podniebienia miękkiego
Ćwiczenia oddechowe i rozluźniające
Błędy wymowy i protezy językowe
Zanim zostaniesz królem/królową internetu
Kategoria: | Poradniki |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-7243-650-4 |
Rozmiar pliku: | 3,8 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
pozwalam sobie na cień poufałości, jako że kończyliśmy tę samą szkołę aktorską, a mianowicie PWSFTviT w Łodzi, czyli w skrócie – Filmówkę. Pamiętam jeszcze lekcje pani prof. Ireny Wojutyckiej. Baliśmy się tych zajęć jak ognia, ponieważ wyrok: „wada wymowy” mógł oznaczać całkowite rozstanie się z wymarzonym zawodem. Doskonale pamiętam partie ćwiczeń: aka, eke, oko, iki, uku, yky i tak dalej.
Udało mi się zaliczyć pierwszy rok. Po jakimś czasie zauważyłem, że ludzie w tramwaju mówią trochę inaczej niż ja. Porozumiewali się z wprawą, ale często nie mogłem ich zrozumieć. Podobne do siebie wyrazy zmieniały swoje znaczenie. Tworzyły tzw. szum. Wtedy zrozumiałem, że mówię polszczyzną, którą ktoś jakby odkurzył, usunął większe zabrudzenia.
Niedawno usłyszałem w reklamie telewizyjnej frazę, której nie mogłem zrozumieć, choć całość brzmiała po polsku. Usłyszałem mianowicie zwrot – japeemta – oczywiście dotarło do mnie w końcu, że chodzi zwrot – ja powiem tak – zwrot, który miał brzmieć swojsko, po ludzku, bez żadnego zadęcia. Zgoda, dodałbym tylko, że bez przegięcia.
Dzięki wielkie Panie Mirosławie. Pańska książka o sztuce dobrego mówienia ma szanse wiele zdziałać, czego szczerze i serdecznie Panu życzę.
Janusz Gajos
14 października 2021
Szanowny Panie Januszu, Drogi Mistrzu!
Nie ukrywam, że Pana list i powołanie się na wspólne doświadczenie studiów w łódzkiej Filmówce, sprawiły mi ogromną satysfakcję. A jeśli dodam, tylko dla Pana informacji, że pomieszkiwałem w akademiku przy ul. Ciesielskiej na Bałutach w pokoju, w którym i Pan onegdaj mieszkał, to obraz nabiera wymiaru metafizycznego. Co do pamiętnych ćwiczeń, to też mam takie wspomnienie: ptka-tkpa, brzo-rzbo, eppe-uppu, czy wyraz reflektor, leflektorem zwany, albo zdanie: Mnie nie minie mina mima.
Wspomina Pan, Mistrzu, że kiedyś wyrok: „wada wymowy” mógł oznaczać koniec marzeń o byciu aktorem. Tak, tak kiedyś było. Czasy jednak się zmieniły, śmiem powiedzieć na gorsze, i często obowiązuje zasada: „nieważna dykcja, ważna ekspresja i talencik”. Co czasem wydaje dziwne owoce. A jeśli posłuchać „ulicy” i środków masowego przekazu, to – parafrazując Orwella – słuchając to jednych, to drugich, nie widać, nie słychać i nie czuć żadnej różnicy. Niestety, króluje bylejakość i brak dbałości o język ojczysty.
Dlatego piszę książki/podręczniki do nauki poprawnego mówienia. Cieszą się one dużym zainteresowaniem, bo już nie tylko aktorzy i dziennikarze wiedzą, że to, jak mówimy, jest ważne i wpływa na powodzenie różnych naszych działań. Dostrzegają to również ludzie biznesu, naukowcy, sportowcy, nauczyciele i jeszcze parę innych osób. Relacje międzyludzkie w coraz większym stopniu przenoszą się do internetu. Tam, poza obrazem, przebija się – lub nie – nasz głos i jego sprawność.
Mistrzu, dziękuję Ci serdecznie za wsparcie, jakiego mi udzielasz na wielu polach. Postaram się nie zawieść Twoich oczekiwań, szczególnie w walce o lepsze mówienie rodaków.
Jesteś dla widzów nie tylko wzorem aktorstwa doskonałego, ale również WZOREM DOBREGO MÓWIENIA!
I za to Ci, Mistrzu Januszu, składam serdeczne – WIDZ ZAPŁAĆ!
Z wyrazami zachwytu,
Mirosław Oczkoś
18 października 2021Przedmowa
„Trzask, prask i po wszystkim”, jak mawiał pewien dziadek w pewnym słuchowisku radiowym. I podobnie jest z postrzeganiem człowieka przez innych w sytuacjach publicznych. Pierwszy trzask – ludzie widzą, drugi trzask – ludzie słyszą, trzeci trzask – niektórzy rozumieją, co się do nich mówi. Prask, i po pierwszym wrażeniu. A jak wiadomo, nie da się go zrobić po raz drugi. Tego pierwszego wrażenia. No niestety. Nie warto się jednak poddawać. Można, a nawet trzeba wpłynąć na to, na co wpływ mamy, na przykład oddziaływanie głosem. Jak jest to istotna sprawa, doceniliśmy w czasie pracy zdalnej. Okazuje się, że dużo więcej rozmawiamy przez komunikatory internetowe i przez telefon – generalnie – mówimy dużo więcej niż kiedyś.
Do tego trzeba dodać zmiany w sposobie pracy, przykładowo gdy na ekranie komputera widać głównie prezentację, a my jesteśmy ledwo widoczni w prawym dolnym rogu. A głosem można wiele zdziałać – opisać obraz: „Spójrzcie”, „Przyjrzyjcie się”, „Widzę, że się rozumiemy”, opowiedzieć dźwięk: „Opowiem”, „Posłuchajcie”, „Słyszę, że jesteście zainteresowani”, przekazać emocje: „Czuję, że się dogadamy”, „Wyczuwam ogromny potencjał”, „Sytuacja na rynku jest stabilna”, „Tak właśnie smakuje zwycięstwo”. Warto docenić własny głos i go wspomóc.
W książce znajdziecie ćwiczenia, teksty, łamańce językowe i rozdział Zanim zostaniesz Królową lub Królem internetu, czyli zadania przydatne przed wystąpieniami w sieci. Oraz cały zestaw pytań, które powinno się zadać, zanim zdobędziemy te miliony followersów. Tylko dobre przygotowanie jest gwarancją sukcesu. Choć czy da się w życiu i sztuce wszystko przewidzieć?
No właśnie, o tym, że nie da się wszystkiego w życiu przewidzieć, nie muszę nikogo przekonywać. Ale wydawać by się mogło, że w teatrze, czyli trochę w życiu na niby, nie powinno się nic nieprzewidzianego zdarzyć.
Przecież ktoś napisał tekst, ktoś go przeanalizował, odbyły się próby, reżyser dawał uwagi, aktorzy nauczyli się tekstu na pamięć i co wieczór odgrywają tę samą sztukę. I co wieczór Ofelia dostaje obłędu, Salieri wykańcza Mozarta, a na balu u Wolanda Małgorzata odzyskuje swojego Mistrza. Ale raz na jakiś czas nieprzewidziane wydarzenie powoduje kompletny chaos w tym, zdawałoby się, poukładanym, wyreżyserowanym świecie.
A było to tak. Trwało właśnie pięćdziesiąte czwarte przedstawienie kryminału Agathy Christie w Teatrze Małym w Warszawie. Pięćdziesiąte czwarte przedstawienie to dużo, jeszcze nie bardzo dużo, ale na tyle, by aktorzy poznali wystarczająco sztukę i jej niuanse. No i oczywiście trochę zdążyli się znudzić. W przedostatniej scenie sztuki wpada na scenę mężczyzna z pistoletem i z okrzykiem „John, zabiję cię!” i strzela dwukrotnie do rzeczonego Johna.
Są to zawsze widowiskowe sceny w teatrze, huk, dym, zamieszanie. Na wszelki wypadek, gdyby pistolet nie wypalił, w kulisach czeka inspicjent z takim samym naładowanym pistoletem, żeby strzelić zza kulis, a gdyby jakimś cudem nie wypaliły oba pistolety, w starszych teatrach zabezpieczano się jeszcze w inny sposób. Przy pulpicie inspicjenta, w kulisach, przykręcano do podłogi deskę, zwykłą deskę. Mocowano ją z jednej strony tak, by inspicjent, stając na przykręconej stronie, naciągał nieprzykręconą część i puszczając gwałtownie, powodował huk przypominający wystrzał. Teatr – rzecz umowna.
Jak pamiętamy, trwa pięćdziesiąte czwarte przedstawienie. Na scenę wbiega mężczyzna z pistoletem, krzyczy, naciska spust! I nic, naciska drugi raz! Znowu nic! Ale tak już się kiedyś zdarzyło. Inspicjent podnosi swój pistolet w kulisach, aktor powtarza kwestię, dodając: „A jednak cię zabiję, John”, markuje wystrzał, inspicjent naciska spust i… nic, naciska drugi raz i… znowu nic. Cztery niewypały! To się jeszcze nie zdarzyło. Koledzy aktorzy zadowoleni, bo w końcu coś się dzieje, koledze nie idzie, publiczność jeszcze nie wie, czy tak ma być, czy tak jest w sztuce. Aktor strzelający wie, że jak Johna nie zabije, to sztuki dalej nie ma. Inspicjent scenicznym szeptem krzyczy „deska, deska”. Aktor po raz kolejny markuje strzelanie, improwizuje tekst „W końcu cię zabiję, John”. Inspicjent staje na desce, naciąga z całych sił, aktor czeka na huk i… deska pęka pod nogą inspicjenta. Na scenie konsternacja. Koledzy aktorzy przestają chichotać, sytuacja staje się dramatyczna. Na widowni ludzie zaczynają coś podejrzewać.
Aktor – zabójca ma obłęd w oczach i suchość w gardle, serce zaczyna mu bić jak oszalałe! W akcie desperacji podbiega do Johna i z całej siły kopie go w tyłek. Teraz z kolei obłęd w oczach ma aktor grający Johna. Atmosfera niezrozumienia panuje po obu stronach sceny. Zabójca, ciągle w roli, odchodzi od Johna i dramatycznym głosem z wyciągniętą ręką mówi „John, ten but był zatruty”. Śmiech słychać do dziś. I aby w naszym życiu było jak najmniej „zatrutych butów” w użyciu. ŻYCZĘ DOBREJ ZABAWY PRZY ĆWICZENIACH.
Mirosław Oczkoś
Lipków,
luty 2021, czas pandemii
Proszę cię, wyrecytuj ten kawałek tak,
(…) gładko, bez wysilenia. Ale jeżeli masz
wrzeszczeć, tak jak to czynią niektórzy
nasi aktorowie, to niech lepiej moje
wiersze deklamuje miejski pachołek.
Nie siecz też za bardzo ręką powietrza (…).
Bądź raczej ruchów swoich panem;
wśród największego bowiem potoku i, że
tak powiem, wiru namiętności, trzeba ci
zachować umiarkowanie, zdolne nadać
wewnętrznej twojej burzy pozór spokoju.
Nie posiadam się z oburzenia, słysząc,
jak siaki taki barczysty gbur w peruce
w gałgany obraca uczucie, prawdziwy
z niego łach robi, by zadowolić uszy narodku,
który po największej części kocha się tylko
w niezrozumiałych gestach i wrzawie.
Oćwiczyć bym rad kazał takiego chama (...).
Proszę cię, chroń się tego.
William SzekspirWprowadzenie
Mów tak do bliźniego swego,
jakbyś chciał słyszeć siebie samego.
Autor
W dobie powrotu do kultury obrazkowej coraz częściej zapominamy o tym, jak pięknym środkiem porozumiewania się jest słowo. Kiedyś mowa była sztuką. Dobre mówienie było cenione na równi z bogactem i siłą fizyczną, a czasami nawet bardziej niż one. Cięty język groźniejszy był niż włócznia. I tak jak sztuka pisania listów powoli, ale systematycznie odchodzi w zapomnienie, tak można być zaniepokojonym o losy mowy. Ktoś powie, że jest to sąd przesadny i przedwczesny. No cóż, czy parę lat temu przewidywano, że telefon komórkowy zastąpi na taką skalę zwykłe telefony? I od razu wyjaśniam, nie mam nic przeciwko telefonom komórkowym. Postępu nie można zatrzymać, ale nie wolno się w nim zgubić. Język, mowa są bardzo istotnymi składnikami tożsamości każdego narodu i trzeba je szanować. Trzeba starać się mówić nie tylko z sensem, lecz także poprawnie pod względem gramatyki i wymowy.
Nauka wymowy, czy też, jak mówią niektórzy – nauka dykcji – jest najśmieszniejszą i najradośniejszą nauką znaną we współczesnym świecie. Czy oznacza to, że jest nauką niepoważną? Absolutnie nie – jest to jak najbardziej poważna wiedza, wypracowana przez lata, przez bardzo poważnych ludzi. Najśmieszniejsza i najradośniejsza jest dlatego, że w czasie jej zdobywania możecie i powinniście się dobrze bawić. Nie chcę być źle zrozumiany: żeby nauczyć się poprawnej wymowy, trzeba czasami włożyć dużo ciężkiej pracy; zabawa w trakcie nauki jest gwarancją osiągnięcia lepszych efektów. Juliusz Słowacki napisał kiedyś: „Chodzi mi o to, aby język giętki powiedział wszystko, co pomyśli głowa”. Niestety, zdarza się często, że głowa, owszem, myśląca, lecz język przy tym lekko drętwy. Ale myślę, że taki stan nie potrwa długo, bo wyobrażam sobie, że ta książka pomoże czytelnikowi w rozwiązywaniu jego artykulacyjnych problemów i kłopotów z wymową. Może należałoby wrócić do dzieciństwa? Spójrzcie na dzieci, te całkiem małe, jak gaworzą, potem zaczynają wydawać nieartykułowane dźwięki, mówić pierwsze litery, a dopiero na końcu wyrazy i zdania. Oczywiście dzieci popełniają wiele błędów, na przykład nie wymawiają r, zamiast k mówią t i wiele innych, ponieważ ich aparat mowy nie jest jeszcze do końca ukształtowany i wyćwiczony. Gdy dzieci dorastają, naśladując starszych, powtarzają nowe słowa i zwroty, przy czym często popadają w przesadę (jest to tak zwana hiperpoprawna wymowa). Im lepiej mówią osoby z najbliższego otoczenia, tym lepiej mówi dziecko. Niestety, ostatnio z dobrą dykcją jest coraz gorzej, między innymi przez radio i telewizję. Środki masowego przekazu mają ogromny wpływ na kształtowanie postaw, wzorców, opinii, a także mowy. Można wybaczyć złe mówienie przypadkowo zatrzymanym przechodniom. Niewybaczalna natomiast jest zła wymowa dziennikarzy, prezenterów, aktorów, nauczycieli, polityków, spikerów radiowych i innych osób zawodowo występujących publicznie. Niestety, przedstawiciele wymienionych środowisk mówią coraz gorzej.
Ale po kolei. Wracamy do dzieciństwa. W czasie naszej nauki zapoznamy się na nowo z całym procesem kształtowania wymowy, jaki przechodzi dziecko. Na początku będziemy robić ćwiczenia usprawniające oddech, potem ruszać ustami i wydawać nieartykułowane dźwięki, a na koniec powiemy a… Pierwsze ćwiczenie, jakie proponuję już we wstępie, brzmi: posłuchaj uważnie swoich ulubionych prezenterów telewizyjnych lub radiowych i zastanów się, kto mówi źle i dlaczego. Prawda, że to proste i niewymagające czasu ćwiczenie? Wystarczy w wolnej chwili przed telewizorem uważnie posłuchać, nie tylko co, ale i jak się mówi. Wnioski mogą wprowadzić słuchającego w zdumienie. Nie chodzi mi o kreowanie mediów jako przyczyny wszelkiego zła, ale o zwrócenie uwagi na to, że ostatnio przede wszystkim (niestety) z nich czerpiemy niewłaściwe wzorce mówienia. Ale potraktujmy to szkoleniowo i uczmy się poprawnej wymowy również na błędach innych.
Jak już wspomniałem, ważnym aspektem mówienia jest słyszenie. Słyszymy siebie w dwojaki sposób: zewnętrznie i wewnętrznie. Te dwa sposoby słyszenia nakładają się na siebie i zakłócają nam rzeczywisty odbiór. Dlatego łatwiej jest nam usłyszeć błędy czy niedbałość w mówieniu u innych niż u siebie. Z czasem oczywiście nabierzemy świadomości i zaczniemy wychwytywać także swoje błędy.
Na podstawie doświadczeń i obserwacji wyselekcjonowałem kilka łatwych czynności, które poprawiają wydatnie lekkość mówienia. Warunek jest jeden: systematyczność. Nazwałem te czynności przykazaniami człowieka mówiącego. Oto one.
1. Działania wykonywane tuż po obudzeniu się:
(robi to każdy, czy chce, czy nie chce)
- MRUCZENIE
Jak kot, w poduszkę, ale delikatnie, może być z tekstem: „Jeszcze pięć minut”.
- PRZECIĄGANIE SIĘ
Również jak kot i tak samo delikatnie.
- ZIEWANIE
Takie, żeby szczęka nie wypadła z „zawiasów”, czyli delikatne.
- MLASKANIE
Jedyne usprawiedliwienie dla tej czynności to właśnie ćwiczenie dykcji, bo w innych sytuacjach nawet ciche mlaśnięcie nie wypadnie elegancko.
2. Jeżeli masz uczucie suchości w ustach, chrypę lub czujesz coś na gardle, a musisz w tym dniu mówić, to:
- Wypij herbatę z podwójną cytryną i potrójnym cukrem – ohyda, ale pomaga nawilżyć struny głosowe. (Nie można zastąpić cukru miodem, bo podrażnia gardło).
- Zjedz kilka suszonych owoców – najlepiej śliwek, moreli. (Byle nie za dużo i nie w czekoladzie).
- Rozgryź witaminę A+E (2–3 kapsułki) – nawilżysz w ten sposób gardło.
- Nie pij napojów gazowanych, gdyż wystąpi efekt „odbijanego”.
- Nie pij soków owocowych – cukier sklei język z podniebieniem.
- Nie pij kawy przed mówieniem – drugi efekt odbicia.
- Nie pij kawy z mlekiem – z powodów jak wyżej, a także ze względu na lepkość w gardle.
- Nie pij alkoholu – uważaj, alkohol w pierwszej kolejności atakuje mięśnie. Najwięcej jest ich w jamie ustnej, więc zaczniesz mówić chaotycznie.
- Nie jedz czekolady – bo się zatkasz, zakleisz struny głosowe i przytyjesz.
- Nie jedz czekolady z orzechami − z powodów jak wyżej oraz ze względu na drapanie w ścianki gardła i zapchanie dziur między zębami (a czasem w zębach...).
PAMIĘTAJ, PODSTAWOWYM CELEM
MÓWIENIA JEST BYĆ ZROZUMIANYM.
(NIE ZASZKODZI TEŻ BYĆ INTERESUJĄCYM, PRZEKONUJĄCYM ORAZ SKUTECZNYM).W tej książce zajmiemy się poprawą jakości mówienia. Nie jest to jednak podręcznik służący do leczenia wad wymowy, z którymi trzeba zwrócić się do logopedy. Poza niezbędnymi informacjami teoretycznymi w książce znajdują się przede wszystkim ćwiczenia praktyczne, które dobrano tak, aby osoby spotykające się z dykcją po raz pierwszy, poprawiły swoją mowę. Ci, którzy na ten temat już coś wiedzą, mogą od razu przejść do ćwiczeń i doskonalić dykcję.
Ćwiczenia w wersji audio można znaleźć pod adresem:
www.rm.com.pl/sztuka_dobrego_mowienia.
W książce są one oznaczone ikoną i odpowiednim numerem.
Czytają: Marta Klubowicz, Katarzyna Glinka, Jerzy Łazewski, Mirosław Oczkoś.
Uzupełnieniem książki jest też kanał na YouTubie Sztuka mówienia.
Po wielokrotnym powtarzaniu ćwiczeń spróbujcie sami nagrać się na dyktafon i posłuchać, będzie to świetny materiał do nauki. Zanim jednak zaczniecie pracować nad artykulacją, koniecznie wyćwiczcie aparat mowy: oddech, język, wargi, szczękę dolną, podniebienie miękkie oraz krtań. Tylko jego sprawność pozwoli wam wykonywać poprawnie ćwiczenia artykulacyjne, a tym samym pomoże wyraźniej mówić. Dociekliwym czytelnikom, chcącym poznać mechanizm mówienia, polecam część „teoretyczno-anatomiczną”, w której znajdują się podstawowe informacje dotyczące budowy aparatu oddechowego, artykulacyjnego oraz garść informacji o mowie jako środku komunikacji. Jeszcze jedno istotne zastrzeżenie: w tym opracowaniu nie zajmuję się językoznawstwem – od tego są inni, bardzo wybitni naukowcy, że wspomnę tylko profesora Jana Miodka czy profesora Jerzego Bralczyka. Polecam gorąco lekturę ich publikacji i oglądanie programów w telewizji. Może komuś wyda się to dziwne, ale poprawne mówienie gramatyczne nie zawsze idzie w parze z poprawnym mówieniem dykcyjnym, a właśnie tym drugim się zajmiemy.
Zdaję sobie sprawę, że dla znawców przedmiotu zagadnienia prezentowane w tej pracy nie zostaną wyczerpane i wiele problemów można by opisać bardziej szczegółowo. Świadomie pomijam niektóre kwestie, dotyczące na przykład s, sz, c, cz, dz, r (ćwiczone bez pomocy logopedy, foniatry czy też nauczyciela wymowy prowadzą do utrwalenia wad wymowy). Staram się też zaproponować ćwiczenia lub takie o średnim poziomie trudności, ponieważ zależy mi na podstawach poprawnego mówienia, a nie na wystraszeniu i zniechęceniu czytelnika. Myślę, że dla kogoś, kto nigdy nie zetknął się z nauką wymowy, czy też – jak mówią niektórzy – nauką dykcji, informacji jest za dużo. Jeżeli kogoś zainteresują problemy zawarte w tym opracowaniu, namawiam do przeczytania innych publikacji podanych w bibliografii. Ta praca jest w pewnym sensie uzupełnieniem wszystkich poprzednich książek, traktujących o sprawach mówienia. Jak zapewne zauważyliście, na półkach w księgarniach nie ma ich zbyt wiele. Jest to dziedzina trochę zapomniana, a szkoda. Dlatego zachęcam do ćwiczeń, które na pewno poprawią jakość waszego mówienia, co – wiem to z doświadczenia – nierzadko może nastąpić w niedługim czasie od rozpoczęcia nauki, czego życzę wszystkim czytelnikom.Mowa jako podstawa komunikacji
Niektórzy powiedzieli wszystko,
zanim jeszcze otworzyli usta.
Elias Canetti
Od lat toczą się wśród naukowców spory o to, co wyróżnia ludzi ze świata zwierząt. Jedni mówią o myśleniu abstrakcyjnym, inni o samoświadomości, a jeszcze inni o mowie. Co prawda pozostałe zwierzęta także porozumiewają się ze sobą, ale u ludzi szczególną rolę odgrywa mowa. Jest ona chyba najbardziej złożonym środkiem komunikacji. Za pomocą mowy przekazujemy sobie informacje oraz wyrażamy stosunek emocjonalny do otoczenia. Jednak bardzo często to, co mówimy, jest zakłócane przez to, jak to robimy. Oczywiście mowa jest środkiem werbalnym, jednak niewerbalne sygnały wysyłane przez człowieka są tak bardzo powiązane z mową, że śmiało można powiedzieć, iż stanowią jej ważne dopełnienie.
Głos jest jednym z bardziej niemierzalnych elementów charyzmy. Bo jeśli przyjrzymy się osobom, które na przestrzeni dziejów uznawano za charyzmatyczne (uwzględniając czasy i rozwój nowych technologii), to okazuje się, że nie ma jednego wzorca mówienia. Jak porównać wrzaskliwego Hitlera czy Mussoliniego z cichym Stalinem? Jak porównać energicznego Martina Luthera Kinga czy energetycznego Johna F. Kennedy’ego z cichym, stonowanym Mahatmą Gandhim? Jak porównać dynamicznego Baracka Obamę z Dalajlamą? Czy niechlujnego Donalda Trumpa z eleganckim i nieco nudnawym Joe Bidenem? Oczywiście na ich odbiór miały też wpływ inne czynniki, ale jeśli zostalibyśmy przy głosie i sposobie mówienia, to różni ich prawie wszystko – tempo, ton, barwa, głośność.
Przeprowadzono szereg badań nad przekazem emocjonalnym człowieka. Na ich podstawie amerykański psycholog Albert Mehrabian stworzył teoretyczny model kanałów komunikacji, który na potrzeby głównie szkoleniowe został błędnie (raczej niecelowo, choć kto wie) zinterpretowany i utrwalany z tą błędną interpretacją przez lata.
Ponieważ od pierwszego wydania książki wiemy więcej na temat samego eksperymentu, pozwolę sobie na zacytowanie moich kolegów trenerów, Pawła Fortuny i Dariusza Tarczyńskiego, którzy „rozprawili się” nie tyle z badaniem, ile z jego interpretacją.
Albert Mehrabian zastanawiał się nad takim oto problemem: jeśli obserwowane przeze mnie zachowanie drugiego człowieka będzie niespójne, a zatem na przykład jego twarz będzie wyrażała jedno, słowa znaczyły coś innego, a sposób ich wypowiadania wskazywał na jeszcze coś innego, i ktoś poprosi mnie o wyrażenie mojej opinii na jego temat, wówczas czym będę się kierował, formułując taką ocenę? Co będzie jej podstawą – słowa, wyraz twarzy czy sposób, w jaki się wypowiada?
W eksperymentach opracowanych i przeprowadzonych przez Mehrabiana i jego zespół ogółem wzięło udział 137 osób − studentów Uniwersytetu Kalifornijskiego. Badacze przygotowali następujący materiał eksperymentalny: trzy fotografie twarzy tej samej osoby: (1) uśmiechnięta, (2) neutralna, (3) smutna; trzy grupy słów: (1) pozytywne: dear, great, honey, love, thanks, (2) neutralne: maybe, oh, really, so, what, (3) negatywne: brute, don’t, scream, no, terrible. Słowa nagrano w studiu, w którym lektor wypowiadał każde z nich w sposób pozytywny, neutralny i negatywny.
Następnie eksperymentatorzy konstruowali układy bodźców, tworząc tak zwane niespójne ekspresje (stosujemy je w życiu na przykład wtedy, gdy ktoś wyleje nam kawę na koszulę, a my z wymuszonym uśmiechem, głosem o zimnej barwie odpowiadamy: „Wszystko w porządku, nic się nie stało”).
Jeden z zestawów obejmował: fotografię uśmiechniętej twarzy oraz neutralne słowo (przykładowo what) wypowiedziane w negatywny sposób. Tego rodzaju kombinacje prezentowano uczestnikom eksperymentu. Zadanie badanych polegało na określeniu stopnia, w jakim lubią przedstawioną im osobę (reprezentowaną przez układ bodźców). Celem badań było zatem określenie znaczenia poszczególnych elementów niespójnego komunikatu (ekspresji mimicznej, słów, wokalizacji), które decydują o spostrzeganym poziomie sympatii.
Rezultaty badań przedstawiały się następująco: o spostrzeganym poziomie sympatii w 55% decyduje wyraz twarzy, w 38% sposób wypowiadania słów, zaś w 7% słowa. Oto źródło magicznych liczb konstytuujących regułę „7%–38%–55%”.
Kanał wokalny w komunikacji niewerbalnej jest piekielnie ważny. Lingwiści twierdzą, że kanał werbalny, który jest często „przepełniony”, nie mógłby spełniać swojej funkcji informacyjnej bez udziału innych kanałów, w tym również wokalnego. Wyobraźmy sobie sytuację, w której wszystkie komunikaty werbalne wysyłamy lub otrzymujemy w jednym rytmie, na jednej wysokości głosu i z tym samym natężeniem. Każdy komunikat oznaczałby to samo, a przecież tak nie jest! Zdanie: „Co ty tutaj robisz?” można powiedzieć na wiele sposobów, na przykład: człowiek zdenerwowany i przestraszony mówi głosem przyśpieszonym, często niewyraźnie, podniesionym tonem, „połykając” litery, a czasami sylaby. Inny, który jest przygnębiony lub załamany, mówi powoli, niższym głosem o słabszym natężeniu. Za każdym razem to samo zdanie „Co ty tutaj robisz?” będzie oznaczało coś zupełnie innego. Aktorzy często podczas pierwszych prób czytanych pytają reżysera: „Co ja tu gram: złość, miłość?”. Oczywiście kiedy dołączymy do komunikatu kanał wizualny, wszystko się komplikuje. Zajmując się mową, należy pamiętać, że „Mówimy dzięki naszym organom mowy, lecz rozmawiamy całym naszym ciałem” (Abercrombie, 1968). Wróćmy do głosu.
Bardzo ważną umiejętnością ludzi pracujących na co dzień głosem (prezentacja w firmie, aktor na scenie, wokalista w studiu nagrań, dziennikarz przed mikrofonem i tym podobne) jest poprawna dykcja, intonacja i – co istotne − wysokość, a w zasadzie niskość głosu.
Z badań wynika, że w przestrzeni publicznej wolimy słuchać ludzi o niższych głosach, i to zarówno w przypadku mężczyzn, jak i kobiet. Im niżej, tym lepiej, ale gdy mówimy o paniach nie za nisko, raczej średnio, z tendencją do niskiego. Niski męski głos powoduje, że kobiety lepiej zapamiętują tekst słuchany, co więcej, dzięki wrażliwości na wysokość męskiego głosu panie wybierają dla siebie odpowiedniego partnera.
W dwóch eksperymentach przeprowadzonych w University of Aberdeen wykazano, że pamięć kobiet jest wrażliwa na wysokość męskiego głosu. Prawidłowość ta ma znaczenie dla wyboru partnera, jako że głos może świadczyć o „genetycznej jakości” mężczyzny i sygnalizować określone cechy potencjalnego partnera, takie jak obecność (lub brak) emocjonalnego ciepła.
Naukowcy przeprowadzili doświadczenie, w którym 45 kobiet oglądało zdjęcie jakiegoś przedmiotu i jednocześnie słuchało nagrania, na którym nazwę tego przedmiotu wymieniał jeden z przetworzonych komputerowo głosów − męskich lub kobiecych, wysokich bądź niskich. Później badane panie oglądały dwie podobne (ale nie identyczne) wersje tego samego przedmiotu i wskazywały tę, którą już widziały. Mówiły też, który z głosów najbardziej im się podobał.
W następnym eksperymencie kobiety oceniały atrakcyjność różnych głosów przetworzonych komputerowo i naturalnych. Jednocześnie naukowcy sprawdzali, jak preferowane głosy wpłynęły na zapamiętywanie.
„W obu doświadczeniach kobiety wolały niski, męski głos i lepiej pamiętały przedmioty, których nazwę wymieniał właściciel takowego. Zatem sygnały płynące od płci przeciwnej, które są ważne dla wyboru partnera, wpływają również na dokładność pamięci u kobiet”.
„To dowodzi, że zdolność kobiet do pamiętania informacji związanych z atrakcyjnymi mężczyznami ukształtowała ewolucja”. Pamięć dotycząca spotkań z atrakcyjnymi mężczyznami pozwala kobietom porównywać i oceniać ich zależnie od tego, jak mogą się oni zachowywać w różnych związkach, na przykład w wieloletnim i zobowiązującym albo luźnym i przelotnym. „Pomaga kobiecie wybrać odpowiedniego partnera. To ważna cecha, gdyż koszty złej decyzji wyboru partnera bywają wielce poważne”. À propos niskiego głosu.
Moim pierwszym dyrektorem, a zarazem mistrzem był Adam Hanuszkiewicz, do którego trafiłem od razu po skończeniu łódzkiej filmówki. Wśród rozlicznych zalet mistrza Adama trafiała się czasem i jakaś drobna wada. Zdarzało się na przykład, że pokrzykiwał na aktorów. Jako asystent w ciągu dwóch lat napatrzyłem się i nasłuchałem wielu mądrości i prawd, nie tylko teatralnych.
Adam Hanuszkiewicz uważał, że wszyscy powinni mówić niskim głosem. Często nawet, chodząc po korytarzu, przed próbą czy po niej mówił: „Niżej, niżej”, i to zarówno do kobiet, jak i do mężczyzn.
Byłem świadkiem sceny, kiedy to Mistrz doprowadził do płaczu i histerii swoją ulubioną aktorkę Edytę Jungowską, krzycząc do niej w czasie próby: „Niżej, niżej, niżej!”. Im więcej krzyczał, tym było coraz wyżej, i Edyta, która ma głos raczej niższy niż wyższy, w końcu z płaczem i prawie falsetem wykrzyczała: „Ja juuuużżżż nie moooogggęęęęę niżej!”.
I tym krzykiem rozpaczy dała Adamowi Hanuszkiewiczowi do myślenia. Odwrócił się do mnie i powiedział: „Chyba trochę przesadziłem”. A następnie, jak to miał w zwyczaju, opowiedział pewną historię.
Rzecz działa się w Łodzi, zaraz po wojnie. Nagrywano słuchowisko teatralne w Polskim Radiu Łódź. W nagraniu uczestniczyła aktorka o bardzo niskim głosie, podobno tak niskim, że Piotr Fronczewski przy tej pani to tenor. Słuchowisko reżyserował bardzo młody reżyser, który był zafascynowany głosem starszej pani. Często przerywał, wbiegał do studia i dawał uwagi pozostałym aktorom grającym w tym przedstawieniu. Do Pani Krystyny, bo tak miała na imię nasza bohaterka, miał zawsze tylko jedną prośbę: „Czy mogłaby pani trochę niżej?”. Na co za każdym razem pani Krystyna uprzejmie odpowiadała: „Ależ oczywiście”. Niestety, do czasu.
Kiedy nagrywano po raz czternasty tę samą scenę i kiedy po raz czternasty reżyser wbiegł do studia, i po raz czternasty błagalnym głosem poprosił: „Czy mogłaby pani trochę niżej?”, pani Krystyna nie wytrzymała. Wstała zza stołu, zdjęła okulary, wzięła się pod boki i spokojnym, niskim głosem powiedziała: „Młody człowieku! Niżej to ja jeszcze tylko pierdnąć mogę”. Do końca nagrania reżyser nie pojawił się więcej w studiu.
„Gdybym kiedyś przesadzał, to powiedz mi »pierdnięcie«”, powiedział do mnie na koniec Adam Hanuszkiewicz. I choć zdarzało mu się przesadzać, nigdy nie odważyłem się tak do Mistrza powiedzieć. Ale na szkoleniach i podczas ćwiczeń wymowy, kiedy zdarza mi się przesadzać, gdzieś zza chmur słyszę: „pierdnięcie”.
Rys. 1. Kanały komunikacji wg Alberta MehrabianaCZĘŚĆ
PRAKTYCZNA
Opanowawszy język, możemy zrozumieć nieskończoną liczbę wyrażeń, które są nowością wobec dotychczasowego doświadczenia, nie są wcale fizycznie podobne do wyrażeń składających się na nasze doświadczenia językowe ani też z nimi zbieżne. Możemy również z większą lub mniejszą łatwością tworzyć takie wyrażenia stosownie do okoliczności, pomimo ich oryginalności i niezależnie od układu bodźców (…). W takim ujęciu potoczne używanie języka jest działalnością twórczą.
Noam ChomskyBibliografia
Antos D., Damel G., Styczek, I. (1967), Jak usuwać seplenienie i inne wady wymowy, Warszawa: PZWS.
Argyle M. (1991), Psychologia stosunków międzyludzkich, Warszawa: PWN.
Benni T. (1964), Fonetyka opisowa języka polskiego, Wrocław. Wydanie 2.
Buttler D., Kurkowska H., Satkiewicz H. (1987), Kultura języka polskiego, Warszawa: PWN.
Choróbski J. (1955), Rola kory mózgu w wyrównaniu ubytków czynności w sferze ruchowej, Warszawa: PZWS.
Deleżyński J. (1993), Związek między motoryką ciała a mową aktora, Wrocław: skrypt PWST.
Dłuska M. (1981), Fonetyka polska, Warszawa: PWN.
Gawęda K., Łazewski J. (1995), Uczymy się poprawnej wymowy, Warszawa: Alfa-Wero.
Gawęda K., Łazewski J. (2000), O błędach wymowy, książeczka dla dzieci tudzież wyższych urzędników państwowych, Białystok.
Gawęda K., Łazewski J. (2012), Rehabilitacja mowy w chorobie Parkinsona, Warszawa: RM.
Grochmala S. (1986), Teoria i metodyka ćwiczeń relaksowo-koncentrujących, Warszawa: PZWL.
Grotowski J. (1990), Teksty z lat 1965–1969. Wrocław: Uniwersytet Wrocławski.
Górecki L. (1985), Teoria i metodyka ćwiczeń ruchowych aktora, Warszawa: COMUK.
Kahneman D. (2011), Pułapki myślenia, Poznań: Media Rodzina.
Kłosińska K. (2013), Co w mowie piszczy?, Warszawa: Publicat.
Kochan M. (2007), Pojedynek na słowa, Kraków: Znak.
Kołakowski L. (1965), Rozmowy z diabłem, Warszawa: PIW.
Kurcz I. (1992), Język T. Tomaszewski (red.), Psychologia ogólna, t.1, Warszawa: PWN.
Leary M. (1999), Wywieranie wrażenia na innych. O sztuce autoprezentacji, Gdańsk: Gdańskie Wydawnictwo Psychologiczne.
Łabiszewska-Jaruzelska F. (1983), Ortopedia szczękowa, Warszawa: PZWL.
Markiewicz H., Romanowski A. (1990), Skrzydlate słowa, Warszawa: PIW.
Mitrinowicz-Modrzejewska A. (1963), Fizjologia głosu, słuchu i mowy, Warszawa: PZWL.
Oczkoś M. (2010), Paszczodźwięki. Mały poradnik dla wielkich mówców, Warszawa: RM.
Przybora J. (2011), Piosenki prawie wszystkie, Warszawa: MUZA SA.
Rusinek M., Załazińska A. (2007), Retoryka podręczna, Kraków: Znak.
Sipowicz J. (2009), Ja i mój głos, Brzezia Łąka: Poligraf.
Skorek E.M. (2001), Oblicza wad wymowy, Warszawa.
Sobierajska H. (1972), Uczymy się śpiewać, Warszawa: PZWS.
Stanisławski K. (1954), Praca aktora nad sobą, Warszawa: PIW.
Stęślicka-Mydlarska W. (1978), Zarys anatomii funkcjonalnej człowieka, Warszawa: PWN.
Styczek I. (1983), Logopedia, Warszawa: PWN.
Styczek I. (1970), Zarys logopedii, Warszawa: PWN.
Sylwanowicz W. (1988), Mały atlas anatomiczny, Warszawa: PZWL.
Tarasiewicz B. (2006), Mówię i śpiewam świadomie, Kraków: UNIVERSITAS.
Tenner J. (1906), Technika żywego słowa, Lwów.
Toczyska B. (2003), Elementarne ćwiczenia dykcji, Gdańsk: GWO.
Toczyska B. (2003), Łamańce z dedykacją, Gdańsk: Podkowa.
Walczak M. (1979), Ćwiczenia artykulacyjne, Łódź: PWSFtviT.
Walczak-Deleżyńska M. (2001), Aby język giętki (wybór ćwiczeń artykulacyjnych od J. Tennera do B. Toczyskiej), Wrocław: PWST Kraków, wydział zamiejscowy we Wrocławiu.
Walczak-Deleżyńska M., Deleżyński J. (2004), Czy dykcja to fikcja?, Łódź: Bałucki Ośrodek Kultury.
Wieczorkiewicz B. (1970), Sztuka mówienia, Warszawa: CPARA.
Wierzchowska B. (1971), Wymowa polska, Warszawa: PZWS.