Sztuka uwodzenia - ebook
Sztuka uwodzenia - ebook
Bogaty i przystojny Damen Nicolaides jest idealnym kandydatem na męża. By uniknąć kolejnych prób swatania, na weselu znajomych postanowił pojawić się z dziewczyną. Proponuje odegranie tej roli Stephanie Logan. Mimo niechęci, jaką czuje do Damena, Stephanie zgadza się, skuszona korzystnymi warunkami. Niestety Damen szybko się orientuje, że będzie miał problem z dotrzymaniem umowy: żadnych pocałunków…
Kategoria: | Romans |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-276-7435-7 |
Rozmiar pliku: | 594 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
– Mam już dość, Damen. Dłużej nie wytrzymam. Mam ochotę stąd uciec.
Damon zdziwił się. Clio nie należała do tych, którzy uciekają przez problemami.
– Na pewno nie jest aż tak źle.
Zła odpowiedź. Nicolaides, zbeształ się w myślach, gdy przyjaciółka spiorunowała go wzrokiem.
– Czyżby? – Potrząsnęła głową. – Zadręcza nie tylko mnie, ale i matkę. Boję się ją odwiedzić, bo natychmiast zaczyna, jakby nie znał innych tematów.
Damen z przerażeniem obserwował, jak oczy Clio wypełniają się łzami. Nigdy wcześniej nie widział, żeby płakała. Byli sobie bliscy niczym brat i siostra, dlatego gdy podbródek Clio zadrżał, serce ścisnęło mu się boleśnie.
– Niedługo ślub Cassie, ale nie wiem, czy dam radę pójść. Na ślub mojej młodszej siostry!
Clio cierpiała, przez niego. Powinien był przewidzieć, że…
– Ojciec cały czas narzeka, że to ja powinnam wyjść za mąż pierwsza. Według niego ty i ja stanowimy świetną parę. Jesteś przyzwoitym, szlachetnym człowiekiem, idealnym pod każdym względem. Podejrzewam, że szczególnie podoba mu się twój majątek. – Posłała mu znaczące spojrzenie i uśmiechnęła się krzywo. Jej wymuszony żart nie zmniejszył poczucia winy.
Sprawa wyglądała poważnie. Manos był trudnym człowiekiem i niewątpliwie potrafił zgotować Clio, i całej rodzinie, piekło na ziemi. Damen złapał ją za drżącą dłoń, przeklinając w myślach swoją lekkomyślność.
– Przepraszam, Clio, to wszystko moja wina. Nie powinienem był…
– Przestań się zachowywać jak macho, który bierze na siebie całą winę! Wiem, że masz rozbudowane poczucie odpowiedzialności, ale w tym przypadku, ja także zawiniłam. – Clio westchnęła ciężko. – Myślisz, że nie podobało mi się na tych wszystkich bankietach? Że nie nawiązałam na nich wielu kontaktów, które mogą mi pomóc w rozwinięciu mojej firmy?
– Ale to ja wpadłem na ten pomysł.
Zmęczyły go nagabywania kobiet, które miały nadzieję na coś więcej niż tylko niezobowiązujący romans. Gdy zaczął pojawiać się na przyjęciach z Clio, wszystko stało się łatwiejsze.
– Nie zrobiłeś nic złego, Damen.
Wpatrywał się w jej błyszczące oczy i zastanawiał się, czy mówi o problemie z ojcem, czy też o przeszłości, kiedy jego wina była niezaprzeczalna. Clio, jak zwykle, próbowała go usprawiedliwić. Wspierała go w najtrudniejszym momencie życia. A on przysporzył jej cierpienia. Nie zasługiwała na to.
– W porządku, umówmy się, że żadne z nas nie zrobiło nic złego. – Byli dorośli, mieli prawo spędzać razem czas, mimo że nigdy nie byli i nie będą parą. – Nie rozwiązuje to problemu z twoim ojcem. Musimy go jakoś zniechęcić do swatania ciebie.
Clio zabrała dłoń, wyprostowała się i wygładziła jedwabną sukienkę, w którą ubrała się na dzisiejszą uroczystość.
– Mówię ci, ucieknę. Do Tierra del Fuego.
Mimo lekkiego tonu Clio, w jej głosie wyczuł desperację.
– Nawet nie wiesz, gdzie to jest.
– Okej, to na koło podbiegunowe. Zajmę się wystrojem wnętrz igloo.
Damen roześmiał się mimo woli. Nie wątpił, że odniosłaby sukces – talentu i determinacji jej nie brakowało. Jednak nawet ona nie zdoła sama przekonać Manosa, że nie wyswata córki, tak jak to sobie wymarzył. Niestety fortuna Damena rozpalała wyobraźnię ojca Clio. Grecki milioner, którego majątek nie ucierpiał mimo niedawnych turbulencji ekonomicznych, w dodatku zaledwie trzydziestoletni, z własnymi włosami i zębami, stanowił nie lada gratkę.
– Załatwię to.
– Jak? – zapytała, a jej oczy rozbłysły nadzieją.
– Mam pewien pomysł, ale muszę dopracować szczegóły. Zaufaj mi.
– Dziękuję, Damen. Wiedziałam, że mogę na ciebie liczyć. – Spięta twarz Clio pojaśniała.
Dwadzieścia minut później Damen stał obok Christa, swego najlepszego przyjaciela, który miał się tego dnia ożenić. Damen ukradkiem przeszukiwał wzrokiem gości zgromadzonych w ogrodzie nadbrzeżnej willi. Potrzebował kobiety, i to szybko! Takiej, która odegrałaby rolę jego kochanki wystarczająco przekonywująco, by Manos zrezygnował z chęci wyswatania go ze swoją córką. Jeśli Damen pojawi się na ślubie Cassie z jakąś pięknością u boku, to może Manos się podda? Ojciec Clio był nie w ciemię bity, dlatego Damen musiał wybrać kogoś, z kim połączyłaby go widoczna chemia, ale kto nie liczyłby na prawdziwy związek. Do tego musiała być atrakcyjna i wolna…
– Wyluzuj. – Głos Christa przerwał jego gorączkowe rozmyślania. – To ja się żenię, nie ty.
– Jestem wyluzowany. – Damen posłał przyjacielowi szeroki uśmiech. – Ty też powinieneś być, przecież raz już się żeniłeś. I to z tą samą kobietą!
Christo wzruszył ramionami i rozłożył ręce.
– Za pierwszym razem nie miałem pojęcia, na czym polega prawdziwy związek. Teraz wszystko wygląda inaczej. Zrozumiałem, ile Emma dla mnie znaczy. Mam nadzieję, że tobie też uda się znaleźć kobietę, która stanie się dla ciebie całym światem.
Uśmiech zamarł Damenowi na ustach. Gdyby tylko potrafił w to uwierzyć! Może inni mieli więcej szczęścia, ale on stracił złudzenia dekadę temu. Z trudem odgonił wspomnienia wydarzeń sprzed lat, które zmieniły jego i całą jego rodzinę na zawsze. Dzisiaj zamierzał cieszyć się szczęściem przyjaciela, a nie rozdrapywać dawne rany. Damen wziął dwa kieliszki szampana od przechodzącego obok kelnera i podał jeden z nich przyjacielowi.
– Za zdrowie twoje i Emmy! – Upił łyk i dodał: – I za mnie, żebym szybko znalazł tę idealną kobietę.
– Wyglądasz olśniewająco, Emmo. – Steph skończyła właśnie upinać koronkowy welon i podziwiała swoje dzieło. Emma promieniała, Steph nigdy wcześniej nie widziała, by przyjaciółka wyglądała na tak szczęśliwą.
– Przecież już raz miałam na sobie tę suknię – zauważyła ze śmiechem Emma. Postanowiła założyć tę samą suknię, co przy pierwszym ślubie z Christem. Od czasu, gdy się rozwiedli, wiele się jednak zmieniło – tym razem musiało im się udać!
– Wszystko w porządku, Steph?
Emma była zbyt bystra, by nie zauważyć, że coś się stało, gdy tylko zobaczyła Steph wysiadającą z samolotu na lotnisku na Korfu. Steph musiała się bardzo postarać, by przekonać przyjaciółkę, że nie doskwierało jej nic oprócz zmęczenia długą podróżą z Melbourne. Nie zamierzała zatruwać Emmie wyjątkowej okazji swoimi smutkami. Na pewno znajdzie się jakieś rozwiązanie, pocieszała się w myślach, choć do tej pory wszystkie jej próby spełzły na niczym. Musiała po prostu bardziej się postarać.
– Oczywiście! Chyba mogę się wzruszyć w dniu ślubu przyjaciółki? Wyglądasz jak księżniczka.
Emma przyglądała jej się przez chwilę podejrzliwe, ale szybko się rozchmurzyła.
– I tak też się czuję. Nie wierzę, że to się dzieje naprawdę…
Steph uściskała ją serdecznie.
– Zasługujesz na szczęście bardziej niż ktokolwiek inny. Chodźmy, Em, już czas – ponagliła pannę młodą.
Uścisnęły się jeszcze raz i wyszły do ogrodu. Dzień był przepiękny, ceremonia wzruszająca, Steph miała wrażenie, że przeniosła się na chwilę do bajki. Ale tylko na chwilę. Krążąc wśród gości po ceremonii, nie potrafiła się skupić. Nie chodziło jedynie o jej zmartwienia, ale, przede wszystkim, o niego. Mężczyznę, który obserwował ją od jakiegoś czasu, non stop, nawet rozmawiając z innymi kobietami. Ciemnowłosy mężczyzna górujący nad resztą gości był bowiem zdradzieckim gadem. Damen Nicolaides raz już ją omotał i ośmieszył. Robiło jej się niedobrze na wspomnienie tamtych wydarzeń. Nie mogła uwierzyć, że tak łatwo wpadła w jego sidła. Gdy tylko Damen Nicolaides skinął na nią palcem, zapomniała zupełnie o swojej nieufności wobec mężczyzn. Popełniła błąd i uwierzyła, że Damen różnił się od pozostałych mężczyzn. Uwierzyła, że był lojalny i troskliwy. Może zresztą faktycznie był, ale wyłącznie dla tych, których naprawdę cenił. Ludzie spoza tego wąskiego kręgu powinni się mieć na baczności. Potrafił bowiem być także okrutny, wyrachowany i przebiegły. Wspomnienie tamtego wieczoru w Melbourne nadal ją prześladowało. Wiedziała jedno – od tej chwili – koniec z mężczyznami! Tak było bezpieczniej. Przynajmniej przy Damenie ucierpiała jedynie jej duma. Ale Jarred… Żołądek ścisnął jej bolesny skurcz. Nagle Steph straciła ochotę na świętowanie. Zauważyła wąską ścieżkę prowadzącą na tył willi. Zebrała poły długiej sukni i ruszyła przed siebie. Zatrzymała się dopiero, gdy doszła do krawędzi klifu zawieszonego nad plażą. W powietrzu unosił się zapach cyprysów i morskiej soli – Steph wzięła głęboki, kojący oddech. Miała zamiar zaraz wrócić, potrzebowała tylko chwili oddechu, by wziąć się w garść.
– Nie podoba ci się na przyjęciu?
Męski głos spłynął na nią jak gorąca czekolada – miękki, głęboki i kuszący. Ku swemu przerażeniu poczuła, jak uginają się pod nią kolana. Unikała jakiegokolwiek kontaktu z Damenem Nicolaidesem, ale jego głos poznałaby zawsze i wszędzie. Słyszała go prawie co noc w swoich snach. Steph zacisnęła zęby i wyprostowała się. Okej, miał wspaniały głos, znała go jednak nie od dzisiaj i nie zamierzała dać mu się zwieść.
– Chciałam trochę ochłonąć. W samotności.
Nie mogła się chyba wyrazić jaśniej. Usłyszała za sobą chrzęst zbliżających się kroków.
– Stephanie, bezpośrednia jak zawsze.
Steph przygryzła wargę, starając się powstrzymać rozlewające się po ciele ciepło. Nikt inny nie używał jej pełnego imienia. A nawet gdyby, w niczyich ustach nie brzmiałoby ono jak zaproszenie do grzechu. Steph poczuła, że jej policzki płoną.
– Więc może nie udawaj, że nie rozumiesz i zostaw mnie samą?
Odpowiedział jej parsknięciem rozbawienia. Zatrzymał się tuż za nią, nieco z boku. Nie widziała go, ale czuła jego obecność każdą komórką ciała.
– Proszę, gałązka oliwna.
Ujrzała wyciągniętą silną, męską, śniadą dłoń podającą jej kieliszek szampana. Już miała odmówić, ale ją ubiegł.
– Pomyślałem, że wzniesiemy toast za młodą parę.
Czy wiedział, że na taką propozycję musiała się zgodzić? Oczywiście, że tak. Był przebiegły. Przypomniała sobie, z jaką łatwością sprawił, że tańczyła, jak jej zagrał. Przyjęła kieliszek, uważając, by nie dotknąć palców Damena. Otulał ją jego zapach, drzewny, ciepły, upajający, który natychmiast obudził wspomnienia…
– Za młodych! – Odwróciła się i uniosła kieliszek w toaście.
Upiła szybko łyk wina, bo nagle zaschło jej w gardle. Z bliska Damen nie wyglądał na zdradliwego gada. Był piękny. Miał wysokie kości policzkowe i mocno zarysowaną szczękę tworzące aurę władczej pewności siebie. Prosty długi nos, zmysłowe usta i zielone oczy – tak go właśnie zapamiętała. Jego czarne włosy, gęste i miękkie w dotyku, urosły nieco. Poczuła mrowienie w palcach, więc zacisnęła je mocniej na nóżce kieliszka, by nie sięgnąć i nie zatopić dłoni w bujnej czuprynie…
– Za Emmę i Christa – mruknął. – Żeby żyli długo i szczęśliwie.
Steph jak zahipnotyzowana wpatrywała się w jego grdykę, gdy połykał szampana. Gdy podniosła wzrok i ich spojrzenia się spotkały, prawie podskoczyła. Tylko nie to, pomyślała w popłochu, powinnam go nienawidzić, pogardzać nim albo chociaż czuć niechęć…
– Dziękuję za szampana – odpowiedziała uprzejmie, jakby rozmawiała z obcym.
Tak, zdecydowanie lepiej, pochwaliła się w myślach za opanowanie. Traktuj go jak obcego człowieka.
– Powinnam już wracać – oświadczyła chłodno.
– Miałem nadzieję, że porozmawiamy.
– Porozmawiamy? – zdziwiła się szczerze. – Nie mamy o czym.
Wydawało jej się czy faktycznie zacisnął mocniej zęby? Jego oczy wyraźnie pociemniały.
– O Melbourne.
– Było, minęło.
– Mam wrażenie, że jednak nie. Patrzysz na mnie wrogo, Stephanie.
Steph musiała się bardzo kontrolować, by nie chlusnąć mu resztką szampana w twarz.
– To cię dziwi? – zapytała sucho.
– Przeprosiłem cię.
– To wszystko zmienia! – Parsknęła i machnęła dłonią, zapominając o kieliszku. Szampan chlusnął perlistą kaskadą na ziemię.
– Zrobiłem wszystko, żeby pomóc przyjacielowi.
– Porwałeś mnie! – Dźgnęła go palcem w środek piersi.
– Tylko trochę. Christo był zdesperowany, nie wiedział, dlaczego jego żona zniknęła nagle.
– To żadne wytłumaczenie. Nie możesz jej winić, że znikła po tym, jak się dowiedziała, dlaczego twój przyjaciel się z nią ożenił.
Damen powoli pokiwał głową.
– Najważniejsze, że już się pogodzili, wtedy jednak Christo umierał z niepokoju. Musiałem mu pomóc ją odnaleźć. A ty – pochylił się niespodziewanie w jej stronę, złapał ją za dłoń i przycisnął do swej piersi – wiedziałaś, gdzie była.
– Ty tak założyłeś. – Starała się nie myśleć o szerokiej piersi i sercu bijącym mocno pod jej dłonią.
– Nie trzeba być geniuszem, by się domyślić, że ktoś musiał jej pomóc zniknąć. Widziałem, że coś ukrywasz i nie czujesz się z tym dobrze. Uznałem, że jeśli tylko zdołam zostać z tobą sam na sam, przekonam cię…
Policzki Steph spłonęły purpurą. Wyrwała dłoń z jego ręki i cofnęła się czym prędzej.
– Przekonasz? – syknęła.
Twarz Damena pociemniała – ze wstydu czy z poczucia winy? – ale nie przyniosło jej to żadnej satysfakcji. Nie zapomniała, że tamtej nocy to ona wykonała pierwszy krok. Wykończona po całym tygodniu w pracy, nie miała siły odmówić Damenowi, który ją poprosił, by mu pomogła odnaleźć Emmę. Twierdził, że się domyśla, dokąd uciekła. Steph wiedziała, że przyjaciółka skryła się na Korfu, bo sama kupiła jej bilety, ale nie mogła się do tego przyznać. Dlatego pojechała z Damenem i przysnęła, gdy wyjechali za miasto. Obudziła się, kiedy silnik samochodu zgasł, a jej policzek ogrzał oddech pochylającego się nad nią Damena. Instynktownie, nadal w półśnie, bez zastanowienia położyła dłoń na jego policzku. Damen zamarł, a powietrze zaiskrzyło. Nagle znalazła się w jego ramionach, wtulając się w jego ciało. Poddała się gorącym, pożądliwym pocałunkom. Wplotła palce w jedwabiste włosy z desperacją, która zdradzała starannie do tej pory ukrywane obezwładniające pożądanie.
Cały tydzień przyglądała się przystojnemu, troskliwemu Damenowi wspierającemu Christa. Gdy wysiedli z samochodu, by udać się do domku na plaży, unosiła się w powietrzu, krew wrzała w jej żyłach na myśl o tym, co ją czeka. Dopóki Damen nie wyznał prawdziwego powodu ich wypadu do romantycznej nadmorskiej pustelni. Zamierzał przetrzymywać ją tam tak długo, aż Steph powie mu, dokąd uciekła Emma. Na początku mu nie uwierzyła, ale wtedy pokazał jej telefon, który potajemnie wyjął jej z torebki w samochodzie. Nie pochylił się nad nią, by ją pocałować. Sięgał do jej torby, żeby ukraść jej telefon i uniemożliwić wezwanie pomocy. Pocałunek uznał zapewne za świetną, choć niespodziewaną, okazję, by zmiękczyć nieco zakładniczkę. Steph zacisnęła mocno powieki, starając się wymazać z pamięci tamten dzień. Pozwoliła, by mężczyzna, któremu w ogóle na niej nie zależało, dowiedział się, że go pragnęła. Bezdusznie wykorzystał jej słabość. W duchu zapewne śmiał się z jej łatwowierności.
– Stephanie? – Złapał ją zdecydowanie za łokieć. – Wszystko w porządku?
– Nie dotykaj mnie.
Zrobiła kolejny krok wstecz i oparła się plecami o drzewo. Przyglądały jej się zatroskane, zielone oczy. Potrafił nieźle grać. Wtedy w Australii bardzo przekonująco udawał pożądanie. Christo zadzwonił kilka minut później i powiadomił Damena, że odnalazł Emmę. Porywacz grzecznie przeprosił za podjęcie „drastycznych kroków” i odwiózł Steph do domu. Przez całą drogę powrotną miała ochotę zapaść się pod ziemię. Miała już wprawę w przełykaniu upokorzeń doznawanych od mężczyzn.
– Chciałem cię przeprosić.
Prędzej uwierzyłaby krokodylowi twierdzącemu, że przeszedł na wegetarianizm!
– Już to zrobiłeś.
– Najwyraźniej nieskutecznie. Nie wybaczyłaś mi.
Przez dłuższy czas patrzyli sobie w oczy. Steph pierwsza odwróciła wzrok.
– Nie można mieć wszystkiego – zauważyła filozoficznie, spoglądając w dal. Nie zamierzała mu nigdy wybaczyć.
– Nie powiedziałaś Emmie, co się wydarzyło.
– Miała swoje problemy. A później… – Teraz to ona wzruszyła ramionami. – Nie widziałam powodu, żeby jej o tym mówić. Zwłaszcza że przyjaźnisz się z jej mężem. Po co stawiać ją w niezręcznej sytuacji? Znielubiłaby cię, ale musiałaby się nadal z tobą widywać.
– A ty mnie znielubiłaś? – zapytał dziwnym tonem, w którym pobrzmiewało coś, czego nie potrafiła zdefiniować. Żal? Ciekawość? Ludzie zapewne nie okazywali otwarcie niechęci przystojnemu, czarującemu i nieprzyzwoicie zamożnemu Damenowi Nicolaidesowi.
Steph wzięła głęboki oddech. Czas to zakończyć, zdecydowała.
– Nie lubię cię, to prawda. – Ciekawa była, czy jakakolwiek kobieta powiedziała mu już kiedyś coś podobnego? Czy wszystkie ulegały jego czarowi?
Ku jej głębokiej irytacji, nie zareagował. Nawet nie mrugnął okiem. Najwyraźniej jej słowa nie mogły zranić jego monstrualnego ego.
– Najchętniej nigdy więcej bym z tobą nie rozmawiała – dodała.
Dopiero wtedy zauważyła, że mięśnie jego zaciśniętej szczęki drgnęły, a usta wykrzywił ledwie widoczny grymas. A w oczach, pomimo ich chłodnego koloru, zapłonął ogień. Trwało to zaledwie parę sekund. Już po chwili stał przed nią obojętny, nonszalancki miliarder, który zawsze wydawał się nieco znudzony. A kiedy uśmiechnął się szeroko, serce Steph zabiło mocniej. Co za szkoda, że tak piękny mężczyzna był jednocześnie takim łajdakiem.
– Miałem nadzieję, że spędzimy ze sobą więcej czasu i poznamy się bliżej.
Steph nie wierzyła własnym uszom. Czy naprawdę sądził, że ponownie wpadnie w jego sidła?
– Chyba żartujesz! Nie spędziłabym z tobą ani chwili, nawet gdybyś zaoferował mi za to milion dolarów.
Miała wrażenie, że tym razem udało jej się do niego dotrzeć. Odwróciła się, by wrócić na przyjęcie, gdy głos Damena zatrzymał ją w pół kroku.
– A gdybym zaoferował ci dwa miliony?