- W empik go
Ta druga Bella - ebook
Ta druga Bella - ebook
Zawsze była tą drugą. Niepokorną. Upartą. Siostrą, która nie wierzy w bajki.
W świecie, w którym wartość kobiety mierzy się statusem jej męża, zadziorny charakter i wrodzona nieustępliwość mogą przysporzyć jedynie kłopotów. Bella wie o tym aż za dobrze. Zmuszona do życia w cieniu swojej idealnej siostry, nie liczy na szczęśliwe zakończenie. W końcu wszystko wokół jest tylko złudzeniem – siostra kryje przed światem mroczne tajemnice, a książę, który przybywa po swoją księżniczkę, to zwykły brutal…
Gabriel tylko na pozór może wszystko. W rzeczywistości książę dźwiga brzemię obowiązków wobec swojego królestwa. Jest zdesperowany, aby zdjąć klątwę, nawet jeśli będzie to oznaczało posunięcie się do przemocy i podstępu. Musi odnaleźć tę jedyną – najpiękniejszą i najmądrzejszą. Nie przeszkodzi mu w tym nawet ona, ta druga.
Kategoria: | Romans |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-8321-563-1 |
Rozmiar pliku: | 2,3 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Droga Wspaniała Czytelniczko,
dziękuję bardzo, że wybrałaś moją książkę _Ta druga Bella_! Mam nadzieję, że spodoba ci się ta wersja mojej ulubionej bajki: _Pięknej i Bestii_. Książka zawiera również fragment innego romansu mojego autorstwa: _Dwóch tygodni i jednej nocy_.
Jeśli chcesz jako pierwsza dowiadywać się o moich nowych książkach, wyprzedażach i specjalnych okazjach, które oferuję tylko stałym czytelnikom, koniecznie zapisz się na moją ekskluzywną listę F.L.Y. Skrótowiec F.L.Y. oznacza _Effin Love You_ – Kocham Cię, K…, bo niezależnie od tego, czy spodoba ci się ta historia, kocham cię za to, że dałaś jej szansę!
Serdeczności
_Whitney G._DAWNO, DAWNO TEMU
Bella
Zawsze wiedziałam, że jestem największym rozczarowaniem dla mojej rodziny.
Już od dnia, w którym się urodziłam, mój ojciec jasno dawał mi do zrozumienia, że moja starsza siostra Izabella, ta „lepsza Bella”, to jego oczko w głowie.
Ja jestem tylko niechcianym prezentem, którego każdy bez żalu by się pozbył; odpadkiem, który ukrywa przed własnym wzrokiem tak dokładnie, jak to możliwe.
Bardzo niewielu ludzi w tej wiosce wie nawet, że istnieję…
Wiele razy budziłam się w nocy na dźwięk paskudnych modlitw, które szeptał po cichu mój ojciec. Zastanawiałam się, czy wiedział, że je słyszę. Wątpię, żeby go to obchodziło. Znam je wszystkie na pamięć.
„Proszę, zmień Bellę w kogoś innego, żeby mogła znaleźć zalotnika, który pomoże nam wyjść z długów”. „Dlaczego nie zabrałeś jej do nieba zamiast jej matki?” „Czy mogłaby przynajmniej nauczyć się czytać tak dobrze jak Iza, żeby mogła znaleźć pracę w miejskiej bibliotece, kiedy umrę?”
Jego ostatnia modlitwa nie była co prawda do końca trafiona, bo moja siostra jest urodzoną oszustką, ale to zupełnie inna historia.
– To twoja ostatnia szansa, by udowodnić swoją wartość dla naszej rodziny, Bello. – Ojciec staje nagle przed moim łóżkiem. W ręce trzyma jaskrawoczerwoną wstążkę.
– Jeśli szklany pantofelek księcia nie będzie pasować na twoją stopę, to nie ma czego się wstydzić, ale jeśli będzie pasować, a ty chociaż spróbujesz się opierać, przysięgam na wszystko, co posiadam, że…
– Ukarzesz mnie. Będę zamknięta w piwnicy, dopóki nie udzielisz mi przebaczenia.
– Nigdy ci nie wybaczę. – Pstryknął palcami. – Iza! Chodź, pomóż Belli zrobić porządek z włosami i twarzą!
Tłumiąc jęk, podchodzę do okna i patrzę na ulewny deszcz. Naprawdę chciałabym, żeby nasz dom zapadł się pod ziemię, żebym nie musiała brać w tym udziału.
Każda kobieta w mieście szaleje dziś z radości, gdy słyszy najważniejszą wiadomość dnia: książę Drugiego Królestwa przejechał przez Szepczący Las, aby odnaleźć swoją utraconą miłość. Przeprowadzi w tym celu konkurs: „Na którą stopę będzie pasować zgubiony pantofelek”.
Chciałabym go zapytać, dlaczego nie pamięta, jak wyglądała ta kobieta, i czemu nie może rozpoznać jej po prostu po twarzy, ale wydaje się, że nikt inny nie ma z tym problemu.
Czy książę naprawdę może być aż tak głupi?
– Masz takie piękne oczy, Bello. – Iza czesze moje loki, wyrywając z nich całe życie. – Szmaragdowoszare jak u naszej matki. Powinnaś postarać się sprawić, żeby książę skupił się na nich, kiedy tu przybędzie, zamiast otwierać usta.
– Spróbuję.
– Postaraj się – mówi surowo. – To właśnie zrobiłabym na twoim miejscu, gdyby to była moja jedyna szansa na zdobycie księcia. Być może nie będziesz miała już okazji, żeby znaleźć odpowiedniego zalotnika, ale nie płacz, jeśli się nie uda.
– Masz rację. – Nie mam odwagi wspomnieć, że sama płakała przez cały ranek, kiedy dowiedziała się, że nie kwalifikuje się do tej głupiej gry w dopasowywanie pantofelka.
– Czytałaś ostatnio coś dobrego? – pyta.
– _Romea i Julię_ – odpowiadam. – Och, i prawie skończyłam _Króla Edypa_.
– Rozumiem. – Zawiązuje czerwoną wstążkę w kokardkę. – Czy to romanse?
– Nie, Izo. – Powstrzymuję westchnienie. – Obie książki kończą się tragicznie.
– Co? – Wciąga powietrze. – Więc dlaczego je czytasz? Dlaczego ktokolwiek miałby tracić czas na pisanie tak okropnych historii?
Gryzę się w język najmocniej, jak potrafię.
Chciałabym, żeby słyszeli ją teraz ludzie, którzy prawią jej komplementy, nazywając ją oczytaną i inteligentną.
Nikt nie wie, że czyta w kółko te same trzy książki, zwykle przeskakując do swoich ulubionych rozdziałów, i jestem przekonana, że potrafi wyrecytować je słowo w słowo bez zaglądania do tekstu. Skarży się, że nikt jej nie rozumie, i chciałaby poznać świat poza naszym małym królestwem, ale ilekroć mówię jej, że powinnyśmy opuścić to miejsce razem, znajduje jakąś wymówkę.
Stoję nieruchomo i zmuszam się do uśmiechu, kiedy omiata mi policzki jasnym pudrem i pokrywa usta szkarłatem.
– Świetnie. Wszystko gotowe. – Obraca mnie twarzą do ojca. – To najlepsze, co mogę zrobić.
– Dużo lepiej. – Ojciec wyciąga zegarek kieszonkowy i popycha mnie w stronę drzwi. – Nie każ mu czekać, kiedy przyjedzie. Postaraj się zrobić dobre wrażenie i mów to, co chciałby usłyszeć.
To oznacza w jego języku: „Zachowaj całkowitą ciszę”.
Patrzę przez szybę, jak lśniąca złota kareta ciągnięta przez cztery ogromne białe konie zbliża się naszą krętą drogą.
Słysząc uderzenia końskich kopyt, nie mogę przestać się zastanawiać, jak wygląda życie w innych królestwach.
One wszystkie nie mogą wyglądać tak samo…
Kiedy w końcu orszak zatrzymuje się przed bramą, dwóch lokajów rzuca się na deszcz, by rozwinąć dywan w kolorze królewskiego błękitu.
Inny służący otwiera drzwi i podnosi parasol, podczas gdy kolejny przywiązuje konie do płotu.
Książę wychodzi ubrany w bogato zdobiony biało-niebieski płaszcz, a ja wyciągam szyję, by ukradkiem rzucić okiem na jego twarz. Dostrzegam mocno zarysowaną szczękę i głębokie zielone oczy, ale moje serce nie zaczyna bić szybciej, choć uroda księcia zapiera dech w piersiach.
W mojej piersi nie trzepocze żaden motyl. Nie mam także poczucia, że świat się zatrzymał.
Nic mnie w nim nie pociąga. Ani trochę.
Puka kilka razy do naszych drzwi i zastanawiam się, czy pozwolić mu tam stać, dopóki nie odejdzie.
– Otwórz drzwi, Bello – syczy ojciec. – Natychmiast.
– Wasza Wysokość. – Dygam lekko. – W czym mogę pomóc?
– Jestem książę Czaruś – oświadcza. – Syn króla Ariesa II i królowej Arabelli Windsor, zwycięzca wojny z Bestiami i następca tronu Drugiego Królestwa.
– Czy musisz mówić to wszystko za każdym razem, gdy się przedstawiasz?
– Muszę. – Uśmiecha się. – Szukam w tym domu odpowiedniej dziewczyny.
Jego spojrzenie natychmiast kieruje się na Izę. Rozbiera ją wzrokiem, podobnie jak każdy mężczyzna w naszej wiosce.
– Odpowiednia dziewczyna to ja. – Patrzę na niego krzywo, wpuszczając go do środka.
– Ach tak. – Ostatni raz zerka na Izę, a następnie spogląda w moją stronę. – Proszę, usiądź, aby moi słudzy mogli ustalić, czy jesteś moją zaginioną prawdziwą miłością.
– Czy nie widzisz, że nie jestem? – pytam grzecznie. – Myślę, że oboje byśmy pamiętali, gdybyśmy się kiedyś spotkali.
– Bello. – Ojciec chrząka.
– Siadaj tutaj. – Iza popycha mnie na krzesło, mówiąc bezgłośnie: – Natychmiast przestań!
Lokaj księcia czyta proklamację z długiego zwoju.
Jestem wdzięczna, że prawie nie słyszymy jego słów przez ulewny deszcz, i mam nadzieję, że zaraz powódź zmiecie nas wszystkich.
– A teraz niech zacznie się przymiarka. – Lokaj wyciąga połyskujący szklany pantofelek ze swojej sakwy i wsuwa go na moją prawą stopę. – Proszę wstać, pani.
Wstaję, chcąc udowodnić, że but jest za mały, ale leży idealnie.
Co, do…
– To ty. – Książę bierze mnie w ramiona i bez ostrzeżenia przyciska swoje usta do moich. To chyba najgorszy pierwszy pocałunek w historii.
Jest mokry i byle jaki, bez żadnego rytmu i… nic dla mnie nie znaczy.
Moje serce nie przyspiesza z nadzieją, że jego usta nigdy nie oderwą się od moich, a każdy nerw w moim ciele błaga, żebym uciekła od niego jak najdalej.
– Nasz pan w końcu znalazł swoją prawdziwą miłość! – ogłasza sługa. – Przygotujcie powóz na drogę powrotną przyszłego króla i królowej naszego królestwa.
Czuję ulgę, gdy książę w końcu odsuwa swoje usta od moich, ale szybko ogarnia mnie przerażenie. Patrzę bezradnie, jak jeden z jego ludzi płaci mojemu ojcu.
– Nie mogę się doczekać, kiedy zostaniemy sami, Bello – szepcze książę. – Szukałem cię już zbyt długo i chcę, żebyśmy zaczęli od miejsca, w którym skończyliśmy.
– Jak możesz nie pamiętać, jak wygląda dziewczyna, w której się zakochałeś, i nie zauważyć, że to nie ja? – Krzyżuję ramiona. – Jak to w ogóle możliwe?
– Było ciemno, kiedy mnie zostawiłaś. – Ściska moją dłoń. – Przepraszam, ale nie przyjrzałem się dokładnie.
– Nie. – Odsuwam rękę. – Nie jestem kobietą, której szukasz, i nigdzie z tobą nie pójdę.
– Słucham?
– Nigdzie z tobą nie idę. Zostaję tutaj.
– Czy nie widzisz, jak marne życie teraz prowadzisz? – Patrzy ze złością. – Mieszkasz w okropnej wiosce, w której główną atrakcją są plotki.
– Wszystko tutaj jest o wiele ciekawsze niż ty.
Jego wzrok się chmurzy, ale mówi cicho:
– To z pewnością byłoby korzystne dla ciebie i twojej rodziny. Za kilka dni poślubisz mężczyznę, który jest następny w kolejce do tronu.
– Wygląda na to, że jesteś gotów zadowolić się dowolną dziewczyną.
– Nie. Wygląda na to, że powinnaś w końcu się zamknąć. – Przeciąga dłonią po moich włosach i szyi, a jego dotyk sprawia, że się wzdrygam. – Nie mogę się doczekać, aż cię okiełznam. Wkrótce nauczysz się zachowywać odpowiednio i trzymać swoje niewyparzone usteczka na kłódkę.
– Nigdy nie będę z tobą spać.
– Ależ nie, na pewno będziesz. – Przeczesuje dłonią moje włosy, a moim ciałem wstrząsa zimny dreszcz. – Gdy wrócimy dziś wieczorem do zamku, pokażę ci dokładnie, jak możesz zadowolić mnie swoimi ustami, i dam ci przedsmak tego, jak to jest być własnością mężczyzny takiego jak ja… Spodoba ci się to tak bardzo, że będziesz błagać o więcej.
Piorunuję go wzrokiem. Gdy patrzy mi w oczy, widzę w nich moją przyszłość w świecie pełnym bólu i łez.
– Tak się cieszę, że książę ponownie spotkał się z moją córką, i mogę zapewnić Waszą Wysokość, że od wielu tygodni mówi tylko o tym. – Ojciec podchodzi do nas bliżej, żonglując sakiewką pełną monet. – Ufam, że książę nadal będzie przesyłać płatności, ponieważ to nie jest jej pełne wiano.
– To zależy. – Wciąż patrzy mi w oczy. – Czy wracasz ze mną do Drugiego Królestwa, Bello? Do znacznie czystszego i bogatszego życia?
– Pierdol się.
W pokoju zapada natychmiast gęsta cisza, a szczęka Izy opada niemal na podłogę.
– Szanowna pani, nie może pani zwracać się tak do swojego przyszłego męża, który jest członkiem panującej rodziny królewskiej – odzywa się w końcu jeden z ludzi księcia. – Proszę natychmiast przeprosić Jego Wysokość.
– Przykro mi, że nie jestem w najmniejszym stopniu zainteresowana wspólnym życiem, Wasza Wysokość – mówię. – Na pewno bez trudu znajdziesz inną kobietę, która z radością da się „okiełznać”, kiedy tylko będziesz miał na to ochotę.
Książę zaciska usta w cienką linię i wyrywa sakiewkę mojemu ojcu.
– Dziękuję za szczerość, Bello. Życzę powodzenia w życiu. Jestem pewien, że samotnym.
Idzie w kierunku drzwi, a słudzy podążają w ślad za nim. Zanim podchodzę do okna, aby popatrzeć, jak wychodzi, czuję szarpnięcie za włosy i uderzam głową o ścianę.
– Czy masz pojęcie, co zrobiłaś? – syczy mój ojciec. Potem podnosi rękę i uderza mnie w twarz. – Masz jakiekolwiek pojęcie?
– Czekaj – błagam go. – Pozwól mi wyjaśnić.
– Wyjaśnić co? – Znowu mnie bije. – Wyjaśnić, dlaczego w ciągu kilku sekund zrujnowałaś nam wszystkim życie?
Iza patrzy na mnie ze współczuciem z drugiego końca pokoju, ale nie rusza się, by mi pomóc.
Jest tak samo wściekła jak on.
– Zawsze wszystko psujesz, Bello! – Ojciec wrzeszczy tak głośno, że szyby się trzęsą.
Po trzecim uderzeniu upadam na na podłogę. Nie czuję już lewej strony twarzy.
Zamykam oczy i krzywię się, gdy krzyczy na całe gardło, że jestem ogromnym rozczarowaniem. Kopie mnie po całym ciele mocniej niż kiedykolwiek, ale powstrzymuję łzy.
Nie pozwolę mu zobaczyć, jak płaczę. Cicho powtarzam sobie ostatnie słowa mojej matki.
„Nigdy nie pozwól nikomu zobaczyć, że jesteś słaba, Bello. Nigdy”.
W końcu przestaje miotać obelgi, a resztki gniewu ustępują. Chwyta mnie za ramię. Potem, ściskając je mocno, ciągnie mnie przez pokój w stronę włazu do piwnicy.
– Powinienem był, kurwa, wiedzieć – przeklina pod nosem, otwierając klapę.
– Masz, Bello. – Iza, spóźniona jak zawsze, wciska mi w dłoń zimną, mokrą szmatkę.
Ku mojemu zdumieniu ojciec jej nie zabiera.
Podnosi mnie, przerzuca sobie moje ciało przez ramię jak worek i znosi po schodach. Kładzie mnie na stosie starych kołder i patrzy gniewnie.
– Mówiłem poważnie. Nigdy ci tego nie wybaczę.
A ja nigdy nie będę tego żałować.
Patrzy na mnie, jakby usłyszał moje myśli i miał ochotę znowu mnie uderzyć.
Kręci głową, wbiega po schodach i zatrzaskuje drzwi.
Przyprawiający o mdłości odgłos przekręcanego klucza odbija się echem w piwnicy, a ja w końcu zaczynam płakać, bo wiem, że nikt mnie teraz nie widzi.
Prawdopodobnie nikt mnie bardzo długo nie zobaczy.
Ostatnim razem, gdy zawiodłam ojca, zamknął mnie tutaj na trzy miesiące.
Widząc rozczarowanie i obrzydzenie w jego oczach, czuję, że mogę nie zobaczyć słońca przez cały rok.W KRAINIE
ZA SIEDMIOMA GÓRAMI
Bella
Czas na śniadanie. – Ojciec zrzuca po schodach spaloną grzankę. – Możesz użyć masła, które dałem ci wczoraj.
Rój pająków przejmuje kontrolę nad chlebem, zanim zdążę go złapać, a ja powstrzymuję jęk. Dziś mija szesnasty dzień z rzędu, kiedy nie zjadłam śniadania, a na kolejny posiłek będę musiała poczekać do kolacji.
Chociaż na parapecie zasłoniętego okna leży kilka czerwonych jabłek, starczy mi ich najwyżej na tydzień.
Jeśli będę miała szczęście.
– Nie usłyszałem „dziękuję”, Bello! – ryczy ojciec. – Czy w ten sposób chcesz powiedzieć, że nie chcesz już dziś nic więcej do jedzenia?
– Nie, ojcze. – Zmuszam się, by mój głos brzmiał słodko. – Bardzo dziękuję ci za śniadanie.
Czekam, aż usłyszę, jak klucz wsuwa się do zamka, po czym następuje zwykłe „Nie mogę uwierzyć, że nas zrujnowałaś”, a najwyższy stopień zaczyna skrzypieć pod jego ciężarem.
– Dobra córka powinna być posłuszna rodzicom bez względu na wszystko – mówi – ale ty lekceważyłaś moją wolę na każdym kroku i nie wiesz, jak bardzo boli mnie, gdy muszę karać cię w ten sposób. Czy ci nie wstyd?
– Tak. – Przełykam swoją dumę. – Bardzo mi wstyd, ojcze.
– To dobrze. Powinnaś się wstydzić. Powinnaś także modlić się co wieczór, aby twoja siostra przywróciła nam bogactwo, ponieważ najwyraźniej nie mogę na tobie polegać, i…
Gdy to mówi, zamykam oczy i wyobrażam sobie moją ulubioną fantazję: parę latających smoków, które krążą wokół naszego domu i palą mojego ojca żywcem, aż jego skóra i kości zamieniają się w popiół. Następnie, na wszelki wypadek, gdyby ktoś miał ochotę ożywić go czarami, smoki połykają każdą drobinę pyłu.
Dawniej czułam się okropnie z powodu tego marzenia, ale ostatnie kilka miesięcy tylko umocniło mnie w moim postanowieniu. Muszę jedynie milczeć, uśmiechać się i udawać, że nie mam nic przeciwko jego pokręconym karom, a kiedy tylko straci czujność, ucieknę tam, gdzie nigdy mnie nie znajdzie.
I spróbuję zaprzyjaźnić się ze smokami.
– Chciałem jeszcze dodać, że jesteś dla mnie całkowicie bezużyteczna – ciągnie – i przysięgam, że gdybym nie obiecał twojej zmarłej matce, że się tobą zaopiekuję, już dawno bym cię porzucił.
– Jeszcze nie jest na to za późno – mamroczę.
– Coś powiedziałaś? – pyta. – Masz do mnie jakąś prośbę?
Chciałabym poprosić o lusterko, żeby w końcu zobaczyć, czy lewa strona mojej twarzy wygląda tak źle, jak czuję, albo czy zostały ślady uderzeń, ale nie mogę zmusić się do błagania.
– Nie, sir – mówię. – Wszystko w porządku.
– Wejdź w światło. Chcę cię zobaczyć.
Zrzucam koc i idę do podnóża schodów. Staję bezpośrednio pod lampą.
– Jesteś teraz jeszcze brzydsza, niż byłaś. – Potrząsa głową. – Czy myślisz, że przyswoiłaś już lekcje posłuszeństwa?
– Tak, ojcze.
– Czy kiedykolwiek skrzywdzisz lub zdradzisz jeszcze naszą rodzinę?
– Nie, ojcze.
– Dobrze. – Otwiera szerzej drzwi, dając mi znak, żebym weszła po schodach.
Krzywię się przy każdym kroku i powstrzymuję westchnienie ulgi, gdy promienie słońca całują moją skórę.
– To oficjalny sezon na wizyty zalotników, więc musisz się postarać, żeby nasz dom każdego dnia błyszczał jak królewska korona – rozkazuje ojciec. – Nie może tak wyglądać, kiedy Iza zajmuje się zabawianiem gości.
Kiwam głową, przyglądając się chlewowi, który stworzyli pod moją nieobecność.
– Zrobię, co w mojej mocy, by przekonać przyszłego męża Izy, aby zatrudnił cię jako służącą, ale tylko wtedy, gdy właściwie odegrasz swoją rolę.
– Doceniam to, sir.
– Mam taką nadzieję – mówi. – Gdy posprzątasz, przygotuj dla swojej siostry kąpiel z płatkami lilii i jaśminu. Jej skóra musi być tak czysta i dziewicza jak ona.
Powstrzymuję śmiech.
Iza z całą pewnością nie jest dziewicą.
Wiele razy budziłam się, słysząc jej sapanie i jęki na zewnątrz. Nie jestem pewna, kim jest jej kochanek ani co dokładnie z nią robi w świetle księżyca, ale jej pełnych rozkoszy okrzyków – „Tak, jeszcze… Jeszcze!” – nie można pomylić z niczym innym.
– Bello. – Głos ojca wyrywa mnie z zamyślenia. – Bello, czy słyszałaś, co powiedziałem?
– Kąpiel oczyszczająca dla Izy, mam nad nią czuwać i robić wszystko, o co poprosi, dopóki nie wybierze zalotnika.
– A co najważniejsze, trzymaj język za zębami. – Przechodzi obok, ocierając się o moje ramię, i bez słowa opuszcza dom.
Czekam, aż usłyszę w oddali tętent kopyt jego konia, po czym podchodzę do kranu. Tak bardzo suszy mnie w gardle, że spuszczam głowę i piję, aż zaspokoję pragnienie.
Kiedy przygotowuję wiadro do mycia, przez frontowe drzwi wchodzi Iza.
Ma na sobie piękną złotą suknię, która falami opada na podłogę, a jej ciemnobrązowe włosy są spięte w wysoki kok. Wygląda jak księżniczki, o których uwielbia czytać.
Cóż, pomijając łzy, które płyną z jej oczu.
Ściąga białe rękawiczki z dłoni i zauważa, że się jej przyglądam. Uśmiecha się ze współczuciem.
– Znowu odesłali mnie do domu bez żadnego powodu i nie mogę uwierzyć, że ja… O mój Boże! – Podbiega do mnie i przyciska dłoń do mojego lewego policzka, dotykając go z przerażeniem. – Och, Bello. To są najgorsze siniaki…
– W końcu zejdą.
– Czy je widziałaś?
– Nie. – Potrząsam głową. – Po prostu udawajmy, że ich tam nie ma, dobrze?
– Dobrze. – Moczy szmatkę w wiaderku i przyciska ją do mojej skóry.
Nie jestem w nastroju na litość, zwłaszcza z jej strony, więc odchrząkuję i pytam:
– Kto cię odesłał do domu? Kim oni są?
– Piąte Królestwo. – Marszczy brwi. – Wysłali zaproszenie do wszystkich kwalifikujących się dziewcząt. Powiedzieli, że tylko te godne korony będą mogły zostać, więc zrobiłam sobie nadzieję. Wiem wszystko o byciu księżniczką. Wszystko.
Unoszę brwi.
– Kiedy tam dotarłam, wszystko było dokładnie takie samo jak wtedy, gdy ty i ja pojechałyśmy tam dwa lata temu – opowiada. – Królowa wydała wystawne przyjęcie w sali balowej, prawdziwie królewską ucztę, a potem wzięłyśmy długą kąpiel w gorącym źródle.
– I co dalej?
– Wysłała nas do łóżek w cudownych pokojach z widokiem na całe włości… – Jej głos cichnie na kilka sekund. – Rano zapytała, jak mi się spało, a ja odpowiedziałam, że było mi wygodnie, jakbym spała na chmurze. To było jeszcze bardziej niesamowite niż ostatnim razem.
Krzywię się na wspomnienie „ostatniego razu”. Z tego, co pamiętam, całą noc przewracałam się na łóżku, jakbym była w agonii. Czułam, że coś utkwiło mi pod kręgosłupem, a ból był o wiele gorszy niż podczas nocy spędzonych w piwnicy.
Oczywiście, nigdy nie powiedziałam o tym królowej. Nie chciałam ryzykować pobicia przez ojca.
– Czy któraś z dziewczyn powiedziała coś innego? – pytam. – Czy któraś źle spała?
– Kto śmiałby powiedzieć królowej, że jej łóżka są kiepskie? – szydzi Iza. – Tak czy owak, książę był jak marzenie. Jaka szkoda, że nie będę go miała dla siebie…
– Może uda ci się znaleźć kogoś równie dobrego podczas sezonu zalotników.
– Nie przypominaj mi o tym – jęczy, odsuwając szmatkę od mojej skóry. – Powinnaś zaczerpnąć świeżego powietrza, kiedy ojca nie ma.
– Powiedział, że mam posprzątać.
– Nie będzie go przez jakiś czas, więc możesz zacząć sprzątać wieczorem. – Wygląda, jakby mówiła prawdę. – Musisz wystawić skórę na słońce, nawet siedząc tylko na frontowych schodach. Jesteś blada jak ściana.
– W porządku – zgadzam się. – Po kąpieli pobiegnę na rynek po książkę. Czy wziąć coś dla ciebie?
– Tylko jeśli pan Lorimer ma jakiś nowy romans – odpowiada. – Nigdy więcej nie przynoś niczego autorstwa tego Szekspira. Nie potrafiłby napisać wciągającego romansu, nawet jeśli zależałoby od tego jego życie.
– Rozumiem. – Śmieję się i chwytam jaśminowe mydełko.
Wyczuwając, że moje nogi są słabe, Iza chwyta mnie za rękę i prowadzi do wanny.
– Umyję cię i pomogę się ubrać – mówi. – Owiń jeden z moich szalików wokół twarzy, żeby nikt nie zobaczył szram.
– Dziękuję, Izo.
– Nie ma za co.
W tej chwili nie jestem na nią zła za to, że ignorowała moje istnienie przez ostatnie kilka miesięcy.
– Wiesz, o czym myślałam przez cały czas, kiedy odbywałaś karę? – pyta. – Twoje życie byłoby o wiele lepsze, gdybyś po prostu zaakceptowała to, że kobiety odgrywają na tym świecie określoną rolę. Gdybyś poznała swoje miejsce, miałabyś szansę naprawdę korzystać z życia.
Tak szybko udało się jej spierdolić nastrój.
Milczę, gdy dokładnie myje mi włosy i zaplata je w dwa długie francuskie warkocze, które opadają mi na plecy. Kiedy kończy, pomaga mi wyjść z wanny i ubiera mnie w jedną ze swoich starszych beżowych sukienek.
– Jeszcze jedno. – Owija mi policzki dopasowanym do sukienki szalem. – Teraz nikt nie będzie nic widział.
– Dzięki, Izo.
– Nie ma za co. – Podchodzi do drzwi i je otwiera. – Wróć przed zachodem słońca.
Moje serce bije nierównym rytmem żalu i nadziei, gdy biegnę do miejskiej księgarni. Jest pewna osoba, za którą tęskniłam przez ostatnie siedem miesięcy bardziej niż za czymkolwiek innym, i mam nadzieję, że o mnie nie zapomniała.
Proszę, bądź tam, proszę, bądź tam.
– Cześć, Bello! – Kiedy przechodzę przez drzwi, pan Lorimer wkłada okulary na nos. – Przyszłaś po nowe książki dla siostry?
– Jak zwykle – mówię. – Chciałaby jakiś nowy romans.
– Tak podejrzewałem. – Śmieje się. – Poczekaj chwilę, zaraz przyniosę książkę z zaplecza. Muszę się upewnić, że odłożyłem odpowiednią.
– Oczywiście. – Czekam, aż zniknie, i podchodzę do gabloty, w której stoją powieści. Biorę do ręki egzemplarz _Ulissesa_ i przewracam strony do końca, przeglądając marginesy w poszukiwaniu notatki.
Odręczne pismo należy do mężczyzny, za którym tęskniłam – mojego jedynego przyjaciela, czytającego równie żarłocznie jak ja – a słowa skreślone jego ręką krzyczą do mnie błyszczącym czarnym atramentem.
Nie miałem od ciebie wiadomości od miesięcy.
Czy znowu dostałaś karę od ojca? Skończyłem drugą część
tej książki i doszedłem do wniosku, że mi się nie podoba,
więc znajdź mnie w Makbecie.
– Twój jedyny przyjaciel
_ _
Odkładam książkę i podnoszę _Makbeta_.
Królowa z tej historii jest naprawdę zła.
Myślę, że książka może spodobać mi się bardziej niż jakakolwiek inna, które razem przeczytaliśmy.
Znajdź mnie na stronie osiemdziesiątej trzeciej.
– Twój jedyny przyjaciel
Czytam następną notatkę.
Powinniśmy w końcu poznać swoje imiona.
Nie mam pojęcia, kim jesteś ani jak cię znaleźć, i przysięgam: jeśli dowiem się, że uciekłaś z tym księciem, będę bardzo rozczarowany.
To nie pasowałoby do kobiety, którą, jak mi się wydaje, jesteś.
– Twój jedyny przyjaciel
Cztery miesiące bez odpowiedzi?
Jak wiesz, jestem najbardziej inteligentnym i najciekawszym mężczyzną w tym mieście, ale muszę przyznać, że czuję się dość samotny, gdy nie mam od ciebie wiadomości.
Gdzie się podziałaś?
– Twój jedyny przyjaciel
Śledzę jego notatki oraz komentarze i zatrzymuję się, gdy docieram do ostatniego.
Zgaduję, że twoje milczenie oznacza, że mimo wszystko poślubiłaś tego księcia. A może wyszłaś za mąż za kogoś innego, kto nie pozwala ci tu przychodzić i wybierać książek. Mogłaś przynajmniej się pożegnać i wytłumaczyć powód. Albo nawet w końcu pozwolić mi się zobaczyć, żebyśmy mogli powiedzieć sobie „żegnaj”.
Jeszcze przez dwa tygodnie będę zaglądał do Snu nocy letniej, ale potem już nie będę szukał wiadomości od ciebie.
– Twój jedyny przyjaciel, a przynajmniej tak mi się wydawało.
_ _
_– _Bello?! – woła pan Lorimer. – Bello, myślisz, że twoja siostra tym razem będzie miała ochotę na jeden czy dwa romanse?
– Dwa! – Znajduję _Sen nocy letniej_ i wyciągam pióro z torby.
_Przepraszam za spóźnienie._
_Znowu zostałam ukarana przez mojego ojca,_
_bo odrzuciłam zaloty tego okropnego księcia,_
_ale wciąż tu jestem._
_Ta książka raczej nie przypadnie ci do gustu, ale nie dziwię się,_
_że podobał ci się_ Makbet_._
_Dlatego właśnie nie możemy się spotkać._
_Najwyraźniej lubisz makabryczne historie,_
_a to nie jest dobra cecha przyjaciela._
_– Twoja jedyna przyjaciółka_
Uśmiecham się i zamykam książkę.
Piszę do niego od ponad dwóch lat. Przekonałam jakoś samą siebie, że znaczę dla niego tyle samo co on dla mnie. Chociaż pragnę spotkać się z nim twarzą w twarz – w końcu ujrzeć kogoś, kto rozumie mnie aż za dobrze – wiem, że lepiej będzie trzymać się na dystans.
Ze sposobu, w jaki pisze, wynika, że jest wykształcony. Wspominał też o posiadaniu rozległych połaci ziemi, co oznacza, że będzie chciał poślubić kobietę o wysokim statusie lub wielkiej urodzie. Kogoś takiego jak Iza.
– Twoje książki, Bello!
Odkładam książkę na półkę i podchodzę do lady, ale pana Lorimera nigdzie nie ma. Za ladą stoi jego pokojówka, Kopciuszek.
Z pewnością jest jedną z najpiękniejszych kobiet w mieście. Jej skóra o lekkim odcieniu cynamonu lśni w przyćmionym świetle sklepu, a ciemne kręcone włosy falami opadają na ramiona.
– Witaj, przyjaciółko wieśniaczko. – Uśmiecha się. – Wciąż załatwiasz sprawy dla swojej wrednej siostry?
– Zależy. Czy nadal jesteś maltretowana przez swoją?
– Właściwie przez obie.
Wybuchamy śmiechem, a ona wręcza mi opakowane książki.
– Myślę, że wyglądałabyś o wiele lepiej bez tego śmiesznego szala owiniętego wokół twarzy – stwierdza. – Ale nie da się ukryć, że mam teraz mniejszą konkurencję.
– Na pewno. – Krzywię się. – Gdybyś kiedykolwiek mogła opuścić to miejsce, każdy mężczyzna w mieście zakochałby się w tobie od pierwszego wejrzenia.
– Mówisz chyba o sobie. – Wspina się po blacie i ciągnie mnie w stronę lustra. Delikatnie szarpie za szalik, ale przytrzymuję go przy twarzy.
– Czy twój ojciec znowu cię uderzył?
– Tym razem zostawił ślad – przytakuję.
– Spróbuję ci pomóc, możesz mi to pokazać? – Brzmi to bardziej jak stwierdzenie niż pytanie i zanim się orientuję, odsuwa szal.
Wzdycham, gdy obie odwracamy się twarzami w stronę odbicia w lustrze.
Na lewym policzku mam trzy fioletowe siniaki i wszystkie są spuchnięte.
Czekam, aż przestraszona z powrotem zawiąże mi szalik, ale ona nie mówi ani słowa.
Zamiast tego otwiera szufladę, w której stoją słoiczki z pudrem, i nakłada go na moją skórę.
– Szczerze mówiąc, to wcale tak bardzo nie przeszkadza – stwierdza. – Nadal jesteś najpiękniejszą dziewczyną, jaką kiedykolwiek widziałam, a kiedy z tobą skończę, siniaki będą ledwie widoczne.
– Nie musisz marnować tego na mnie – mówię. – Nie mam własnego pudru w domu.
– W takim razie możesz wziąć wszystko ze słoików moich sióstr. – Wzrusza ramionami. – Puder całego świata i tak nie sprawi, że będą piękniejsze.
Śmieję się, a ona uśmiecha się do mnie w lustrze.
– Dziękuję – mówię. – Czy udało ci się już zauważyć człowieka, który do mnie pisze?
– Niestety nie. – Potrząsa głową. – Kimkolwiek jest, wchodzi i wychodzi bardzo dyskretnie.
– Mam nadzieję, że to nie są notki od ciebie, prawda? Przysięgasz, że nie grasz ze mną w jakąś nikczemną grę?
– Daj spokój. – Wklepuje mi w twarz więcej pudru. – Nienawidzę twojej siostry, ale podzielam jej gusta czytelnicze. Szkoda mi czasu na cokolwiek innego niż romanse.