Facebook - konwersja
Przeczytaj fragment on-line
Darmowy fragment

  • Empik Go W empik go

Tajemnica - ebook

Wydawnictwo:
Format:
EPUB
Data wydania:
1 lutego 2020
6,06
606 pkt
punktów Virtualo

Tajemnica - ebook

Wiersze powstawały na różnych etapach życia autorki. Są bardzo osobiste, skłaniają do refleksji, pozostawiając Czytelnikowi przestrzeń do własnej interpretacji i wyobraźni.

Kategoria: Poezja
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-8126-435-8
Rozmiar pliku: 2,6 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Poezja

Przyszłaś do mnie, poezjo,

Nagle jak olśnienie,

Jak światło gwiazd tysiąca,

Cudowne natchnienie

Przyszłaś do mnie, poezjo,

Jak siostra kochana,

Przyjaciółka najmilsza,

Wierna i oddana

Otworzyłaś swą księgę,

A w niej słowa, słowa.

Lecz nie mogłam zrozumieć,

Co w tych słowach chowasz

Ledwie czytać zaczęłam,

Już ją porzuciłam

I przed tobą, poezjo,

W cieniu się ukryłam

Dziś żałuję, żem wtedy

Księgi nie czytała,

Choć tak do niej tęskniłam,

Chociaż jej szukałam

Chociaż była mi szczęściem,

Prawdą i sumieniem,

Była cząstką mej duszy,

Moim przeznaczeniem

Warszawa, kwiecień 1993Zmrok

Dzień kończy wędrówkę i kryje się w mroku.

Gdzieniegdzie dnia blade drżą cienie

Z daleka dochodzi szmer cichy potoku

I słychać tej ziemi westchnienie

I niebo jest całe usiane gwiazdami,

Ze złotym księżyca obliczem

Zmrok kryje się w trawie i między drzewami

I miasta otula ulice

I robi się cicho, ustaje krzątanie,

Już sen się do ludzi zakrada

I z parku dochodzi puchacza wołanie

Lub sowa krzykliwie zagada

I miasto się całe w tym zmroku zapadło,

I tylko jest niebo z gwiazdami,

Lecz żadna dziś gwiazda na ziemię nie spadła,

Choć gwiazdy spadają czasami

Jelenia Góra, 1948Luty

Smutne niebo smutne łzy roni

Deszcz po szybach spływa i dzwoni

I spadają chłodne łzy deszczu

I szeleszczą, szeleszczą, szeleszczą…

Tak się luty rozpłakał w tym roku

Tak utonął w deszczowym obłoku

Taki smutny i pełen żałości

W naszym mieście, rzewliwy, zagościł

Drzewa mokną, wiatr je kołysze

Głośnym szumem wdziera się w ciszę

Deszczu krople porywa, rozwiewa

Smutną pieśnią w konarach zawiewa

Jelenia Góra, luty 1948Kwietniowa noc

Noc już zeszła na ziemię kwietniowa

Już umilkła ptaszęca kapela

Tylko w szumie drzew leśnych rozmowa

I niepokój się nocny udziela

Czarną, na świat, noc szatę rzuciła

Melancholii wypełzły widziadła

Nocną pieśnią człowieka uśpiła

I podstępnie mu spokój wykradła

Gdzie nieznane przestrzenie i światy

Gdzie bajecznie tęczowe krainy

Gdzie miłością kwitnące rabaty

I gdzie wiecznie zielone doliny

Gdzie wciąż lampa słoneczna się pali

Gdzie snów barwnych cudowna jest rzeka

Gdzie się nikt na nikogo nie żali

Tam wędrował spokój człowieka

Tam w noc ciemną, kwietniową uchodził

Tam go wiodła utkana z cnót ścieżka

Duch pokoju mu wrota otworzył

Za którymi na wieki zamieszkał

Gwiezdną, na świat, noc szatę rzuciła

Melancholii wypełzły widziadła

Ludzką duszę noc ciemna uśpiła

I podstępem jej spokój wykradła

Jelenia Góra, kwiecień 1948Tajemnica

Przyszłości! Czemu losy twoje

Mgłą tajemnicy osłonione?

Czemu nikt zgłębić ich nie zdoła?

Czemu wciąż wielka niewiadoma?

Świat coraz inną szatę wdziewa

Nad nędzą ludzi ubolewa

I ciągle nowej szuka drogi

I coraz inne wielbi bogi

W coraz to inne zdobi hasła

Wiejskie opłotki, mury miasta

Rzuca wyzwanie, wojny wznieca

Jaka idea mu przyświeca?

Wieczny mu ogień serce spala

Żądza bogactwa go zniewala

Szlachetnych uczuć w sobie szuka

Lecz nie znajduje — nikt nie słucha

Przyjaźń, jak cacko z porcelany

Krucha podstawa, cienkie ściany

Łacno przy większej wiatru sile

Legnie w okruchach, w szklanym pyle.

Przyszłości! Dziwne twoje losy

Czasem napełniasz wiarą trzosy

Czasem się śmiejesz z naiwności

A czasem zżymasz się i złościsz

Lecz zawsze zwodzisz szczęścia drogą

Choć tylko ścieżkę masz ubogą

I swoje barwy, blaski, cienie

Oblekasz w złudny kształt — marzenie

Jelenia Góra, 1948Wieczór

Już słońce blask skrywa, chłód schodzi na ziemię

Wśród ulic jesienne błąkają się cienie

I liście brunatne z drzew wiatrem strącane

Spadają na chodnik, zeschnięte, spłakane

Słoneczny blask igra w kolorach jesieni

I w tęczy zachodu czerwienią się mieni

Zapada powoli w tę otchłań bez końca

Zza chmury wypłynął sierp blady miesiąca

I spojrzał po wielkiej, niebieskiej kopule

Ku gwiazdom dalekim uśmiechnął się czule

Ku ziemi odległej swe światło skierował

I coraz to dalej w noc gwiezdną wędrował

Otworzyłam okno — noc za oknem drzemie

Po chodniku pełzają lamp ulicznych cienie

Rzucając nikłe światło na pustą ulicę

Na topole strzeliste, śpiące kamienice

A tam w górze niebieskie palą się lampiony

Gwiazdy i półksiężyc wśród gwiazd zawieszony

Światło spływa ku ziemi, w szybach się przegląda

Wciska się między drzewa, jak kosmiczna sonda

A wkoło noc i cisza i miasto uśpione

I majowe zapachy wiosną nasycone

Warszawa, maj 1993
mniej..

BESTSELLERY

Menu

Zamknij