Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Tajemnica - ebook

Wydawnictwo:
Seria:
Data wydania:
8 czerwca 2022
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
28,00

Tajemnica - ebook

"Seria Przyciąganie #4 Tajemnica" to świat nieprzyzwoitych i gorących fantazji z tajemnicą w tle!
Przeszłość ma wiele twarzy. Tę, którą pamiętamy. Tę, którą pragnęlibyśmy mieć. Tę, którą ktoś nam wmawia. I oczywiście tę, którą tworzy nasz umysł, z czasem zamazując istotne wskazówki. Jeden nieopatrzny krok może jednak wszystko zmienić i stać się elementem nowej układanki, który pozwoli rozwiązać tajemnicę. Coś, co do tej pory wydawało się nieistotne, staje się brakującym puzzlem w wielkiej intrydze o majątek Marcosa i życie Kate.
Ludzie Mroku śledzą każdy ich ruch. Nie przebierając w środkach, odkrywają ich bezpieczną kryjówkę i przeprowadzają atak, w wyniku którego Ayaz zostaje postrzelony. Czy przeżyje? Czy zdoła jeszcze pomóc w ucieczce Kate i Marcosowi? Czy Ann dostrzeże uczucie do Turka, zanim będzie za późno?
Kate odzyskuje pamięć i pragnie unieważnić kontrakt.
Czy wspólne przeżycia z Marcosem wpłyną na zmianę jej decyzji?
Czy pozna sekret, który przed nią ukrywał?
Czy zdoła przeprowadzić własny plan, zanim dopadnie ją Mrok?

Kategoria: Erotyka
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-8159-847-7
Rozmiar pliku: 963 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

ROZDZIAŁ 1 – KATE
– NAGRANIE

– _¿Por qué?_ – pytam go. – Dlaczego mi to zrobiłeś?

Marcos nawet nie pyta: „Co?”. Widział nagranie, bo siedział tuż obok mnie. On wie, o co mam do niego żal. Wie, że pamiętam i jestem świadoma jego grzechów. Próbuję wyswobodzić twarz z uścisku jego dłoni. Ciepłe palce trzymają mnie mocno, nie pozwalają mi na ucieczkę. Spojrzeniem prosi o wybaczenie. Stalowe tęczówki wydają się teraz pozbawione blasku i głębi, w której jeszcze kilka godzin temu zatraciłam się całkowicie.

– Porozmawiajmy – mówi łagodnie Marcos, dostrzegając moją zmianę. – Pozwól mi to wytłumaczyć.

– To, że nie jestem twoją żoną? Nic nie musisz mówić. Ja już wszystko pamiętam.

– Zgodnie z prawem jesteś – odpowiada, a ja patrzę na niego zdziwiona, bo to jest jedna z chwil, której w ogóle nie pamiętam.

– To kłamstwo! – krzyczy Ann. – Nie wierz mu.

Odciągam jego dłonie od swojej twarzy i puszczam je, jakby mnie parzyły. Dłonie, które jeszcze kilka chwil temu dawały mi rozkosz, teraz wydawały się zimne, pozbawione uczuć. To wszystko było tylko grą. Marcos pokazał, jak dobrym jest aktorem, aby tylko osiągnąć swój cel. Kilka dni przyjemności. Jego słowa nie dawały mi spokoju. „Spędź ze mną dwa dni”. Tyle zachodu dla seksu bez zobowiązań. Więc po co ten ślub? Koszt uboczny jednorazowej zachcianki, który można szybko spłacić.

– To nie ma dla mnie już teraz najmniejszego znaczenia – kłamię tak jak on, przynajmniej próbuję, aby tak to wyglądało. – Pamiętam, co mi proponowałeś. Kilka dni rozkoszy. Osiągnąłeś swój cel za pomocą kłamstw. To dla mnie za wiele. Chcę rozwodu. Załatw to tak samo jak ślub, bez mojego udziału. – Marcos spogląda przelotnie na Ann, jakby to była jej wina. Nie rozumiem tego spojrzenia. To oczywiste, że tylko on jest winowajcą i tak perfekcyjnym kłamcą, gotowym na wszystko, aby zaspokoić nienasyconą żądzę.

Zdradzieckie ciało łaknie jego dotyku, bo wyczuwa siłę elektryzującego przyciągania, które porywa w wir zmysłowego, odurzającego zmysły seksu. Nie tylko ciało broni grzesznika. Umysł jak na złość pokazuje czarno-białe obrazy przepełnione ekstazą i radością, jaką czerpałam z pieszczot, którymi tak hojnie obsypywał moje ciało. To dzięki niemu odkryłam zakazany smak niczym niepohamowanej cudownej przyjemności. Ciało domaga się: „Daj mu się wytłumaczyć”. A umysł odpowiada: „Nie pozwól mu znowu się zwieść”. Toczę wewnętrzną walkę. Marcos wyczuwa moje emocje, on tak dobrze mnie zna. Nie potrafię oderwać wzroku od jego intensywnego spojrzenia szarych oczu. Ponownie podnosi dłoń do mojej twarzy. Ostatkiem sił odwracam głowę w bok, dając mu w ten sposób do zrozumienia, że nie chcę jego dotyku.

– Pozwól mi odejść. _Déjame ir. Por favor_ – mówię łamiącym się głosem po polsku i hiszpańsku. – Proszę.

Marcos bez słowa wstaje z łóżka. Patrzymy na siebie w milczeniu. W jego oczach dostrzegam smutek. Tak przynajmniej mi się wydaje. Stoi i czeka na moją ostateczną decyzję. Wyczuł moje wahanie w głosie. Miał nadzieję, że zmienię zdanie.

– Kate, nie musisz go o nic prosić. Wyjeżdżamy i kropka. – Ann nie dostrzega tego, co dzieje się między nami. Ja tego też nie potrafię wytłumaczyć. Te kilka dni z Marcosem spowodowały, że zapragnęłam być z nim znacznie dłużej. Byłam gotowa na każde poświęcenie, aby spędzić z nim chociażby jeszcze jeden dzień. Ale nie chciałam pokazać mu, że tak bardzo mi na tym zależy. To byłoby jak oddanie mu wszystkich sznurków władzy nade mną. Stałabym się bezwolną marionetką w rękach kolekcjonera serc. Rozumiałam inne kobiety, które godziły się na warunki, jakie im stawiał. Marzyły o tym samym co ja. Jeśli spełnię jego oczekiwania, to może uda mi się zdobyć i jego serce, bo moje już miał, nawet nieświadomy siły uczucia, jakim go obdarzyłam.

Zabolało mnie, że tak łatwo odpuścił. Nawet nie podjął walki. Nie zapytał, co sobie przypomniałam. Przyjął, że wszystko, skoro tak powiedziałam. W ten sposób zrzucił ciężar decyzji w całości na moje barki. A ja gubiłam się w tym, co sobie przypomniałam sprzed wypadku, a tym, czego nauczyłam się po. Słowa, które powiedziała Ann, wytrąciły mnie z równowagi. Nie chciałam jej wierzyć, że to wszystko może być kłamstwem. Skrawki pamięci potwierdzały jej słowa. To ja zaczęłam coś, czego nie powinnam, z mężczyzną, który już podczas pierwszego naszego spotkania był zainteresowany jedynie moim ciałem. Kilka dni wystarczyło, abym poddała się jego nieodpartej sile. Uległam mu. Jedna noc grzechu, a on rościł sobie prawo do mojego życia. Małżeństwo z powodu ciąży. Tylko kiedy to mogło mieć miejsce? Tego w ogóle nie pamiętałam i dlatego podważałam autentyczność pozostałych wspomnień, które zalewały moją głowę w lawinowym tempie. Trzymałam się za czoło, które coraz mocniej bolało. Powtarzałam sobie słowa lekarza. Staruszek nauczył mnie techniki oddechu. Głęboki powolny wdech nosem i wydech ustami. Nawet na tym nie mogłam się skupić, bo Ann wrzeszczała na Marcosa.

– Słyszałeś, co powiedziała! Ona nie chce cię znać! – Ann mocno gestykulowała, jakby to mogło cokolwiek przyśpieszyć. – Wynoś się stąd! Pomogę Kate się ubrać i wyjeżdżamy.

Ann nie szczędziła mu gorzkich słów. A on jedynie patrzył mi w oczy i czekał. Nie potrafiłam długo tego wytrzymać. Miał takie umęczone spojrzenie. Wyzierał z niego ogromny smutek i wyrzut, że odrzuciłam go bez prawa do obrony. Spuściłam wzrok na swoje ręce. Uniosłam je do skroni i masowałam. Dostrzegłam, jak zbliżył się do szafki nocnej, nalał wody do szklanki i podał mi ją wraz z proszkiem przeciwbólowym.

– Weź, proszę, to zmniejszy ból – powiedział, kładąc mi pastylkę na dłoni i siadając na łóżku dość blisko mnie.

Spoglądałam na niego ukradkiem. Nawet teraz odczytał prawidłowo moje potrzeby i zareagował na nie, jakby robił to od zawsze. Dbał o mnie, rozumiejąc lepiej niż ja sama, co było dla mnie najbardziej odpowiednie w danej sytuacji. Instynktownie, posłusznie włożyłam pastylkę do buzi. Podał mi szklankę z wodą i, podtrzymując moją trzęsącą się dłoń, pomógł ugasić pragnienie. Piłam powoli, poddając się magii chwili. Znowu patrzyliśmy sobie głęboko w oczy, tak jakby czas stanął w miejscu. Jego ciepłe palce delikatnie gładziły moje, zapewniając im podporę. Nie miałam siły odepchnąć go w takim momencie. Moje zmysły ponownie budziły się pod wpływem jego dotyku. Pragnęłam, aby wziął mnie w ramiona i zapewnił, że wszystko się ułoży. Zachłysnęłam się wodą, uświadamiając sobie, że znowu tak szybko mu uległam. Odstawił szklankę i kciukiem starł krople, które spływały mi po brodzie. Gest był bardzo intymny, bo celowo przedłużył pieszczotę, przejeżdżając wilgotnym palcem po lekko rozchylonych ustach i przypominając mi pieszczotę jego języka. Drażnił mnie nim jak podczas pocałunku. Tak jakby zaraz miał nim wniknąć do środka i pozwolić mi oblizać go językiem. Poddałam się zmysłowości jego ruchów. I pewnie zrobiłabym to, gdyby nie Ann, która wyrwała mnie ze stanu bezwolności. Dopadła Marcosa i szarpała go za koszulę.

– Mało ci jeszcze? Nie pozwolę ci jej dłużej bałamucić. Wynocha z pokoju i z jej życia!

Marcos całkowicie ignorował Ann. Patrzył na mnie. Łudził się jeszcze, że pozwolę mu… – no właśnie na co? Na wszystko! – krzyczało moje serce. Pozwól mu, potrzebujesz go. Niech sprawi swoim dotykiem, że świat przestanie istnieć. Nawet jeśli miała być to tylko sekunda, to będzie ona warta ceny, jaką za nią zapłacę. Delektowałam się chwilą przyjemności. Jego dotyk koił moje nerwy. Pieszczota lekka jak wiatr, a ja w środku czułam tornado. Wystarczyłoby, abym pochyliła głowę bliżej niego. Nasze usta połączyłby ognisty taniec oddechów. Pragnęłam tego. Rozpaczliwie chciałam poczuć jego magię i przenieść się do bezpiecznej oazy szczęścia. Jednak wspomnienie Moni otrzeźwiło mnie i przypomniało o szarej bezwzględnej rzeczywistości. Porwanie. Mrok. Ciemność. Jak po czymś takim mam żyć dalej? Nie potrafiłam wymazać tamtych obrazów z głowy. Dotyk palców Marcosa na moich wargach przypominał mi o całej palecie uczuć. Nie mogłam opanować drżenia ramion. Strach powrócił.

– Mała, co ci jest? Spójrz na mnie. – Marcos złapał mnie za podbródek i zmusił, abym na niego spojrzała.

Widziałam troskę w jego spojrzeniu, a może i coś więcej. To moja wyobraźnia podpowiadała mi rzeczy, których tam nie powinno być. Obawa. Troskliwość. Czułość. Ciepło. Miłość.

Chwycił mnie w ramiona i tulił, kiedy płakałam.

– Kate, to jest już za tobą. Jestem tu. Obronię cię. – Marcos szeptał cicho. – Odetnij się od przeszłości, nie pozwól zawładnąć jej twoim życiem. Wypłacz, wykrzycz swój ból. I zapomnij o nim.

Jego głos uspokajał mnie. Dłońmi odgarnął mi włosy z twarzy i delikatnie całował skronie. Palcami rozcierał na policzkach spływające łzy.

– Właśnie tak, mała. Oddychaj. To jest twoje życie i zrób z nim, co zechcesz. Pamiętaj, że możesz zrobić wszystko. Carte blanche, czysta karta życia. Stwórz siebie na nowo. To ty tworzysz swoją FORTUNĘ, codzienne SZCZĘŚCIE. Myśl dobrze o sobie.

Spojrzałam na niego. Te słowa. Już mi je mówił. Nie raz. Słyszałam je za każdym razem, gdy był blisko mnie. Gdy w nocy budziłam się z płaczem. To nie były sny. On był blisko mnie. Tak jak teraz kołysał mnie w ramionach i zapewniał, że wszystko będzie dobrze, że wyzdrowieję, że pamięć wróci. A nawet jak nie wróci, to nie stanowi to przeszkody, bo mogę zacząć żyć na nowo. Dzień po dniu ucząc się nowych rzeczy.

– Mogę ci pomóc. Pozwolisz mi na to? – kontynuował Marcos.

Tak bardzo pragnęłam powiedzieć: „TAK. Pomóż mi”.

Setki myśli, słów przelatywały mi przez głowę. Scenariusze życia tworzyły się same. Co jeśli powiem: „Tak”, a co jeśli: „Nie”. Tak wiele niewiadomych stało za: „Tak”.

– Nie potrafię znowu ci zaufać – powiedziałam, wybierając łatwiejsze rozwiązanie. „Nie”. Życie bez niego wydawało się najprostszym wyjściem z sytuacji. Wrócę do domu i zapomnę o nim, o wszystkim, co było związane z wyjazdem do Turcji.

Marcos patrzył na mnie, tak jakby nie rozumiał odpowiedzi. Tuliłam się do niego, a słowami mówiłam „odejdź”. Wysyłałam mu sprzeczne sygnały. Gubił się w nich. Pokręcił głową z niedowierzaniem.

– Mała, wiesz, tak samo jak ja, że ucieczka niczego ci nie da. Przy mnie czujesz, że żyjesz. Daj nam więcej czasu. – Prośbę zakończył słodkim pocałunkiem. Topniałam jak wosk w jego ramionach. Ciepłe wargi pochłaniały każdy milimetr moich. Czułam, jak ciepło i energia przeszywają ciało i promieniują w nim.

Ze słodkiej rozkoszy wyrwał mnie krzyk Ann. Zdążyła już obejść łóżko i szarpała Marcosa jak niegrzeczne dziecko, aby puścił jej siostrzyczkę. Otworzyłam oczy. Ann uczepiła się go i próbowała odciągnąć ode mnie. Odwrócił się do niej.

– Puszczaj. Już wstaję – powiedział i odczekał, aż to zrobi. Nachylił się do mnie i przelotnie pocałował w policzek, mówiąc: – Nie odpowiadaj teraz. Nie śpiesz się z decyzją. Poczekam, aż znów mi zaufasz.

Patrzyłam na niego z szeroko otwartymi oczami. Czy to jego kolejna gra? Czy znając moje potrzeby, się dopasował? Tylko po co? Co dzięki temu mógłby zyskać? A ja? Czy miały dla mnie znaczenie odpowiedzi na te pytania? Nie. Przez te kilka minut czułam się pożądana i kochana. To mi wystarczyło, aby zapomnieć o wszystkim dookoła. Nawet wrzaski Ann nie robiły na mnie wrażenia. Czułam się jak oszustka złapana w pułapkę.

– Co żeś jej znowu nagadał? Jakich kłamstw teraz użyłeś? – Ann dopytywała Marcosa po angielsku. Teraz dotarło do mnie, że Marcos mówił do mnie po hiszpańsku. W melodyjnym języku miłości. Co ja znów wymyślam? Zrobił to celowo, aby Ann nie rozumiała. Udzielała mi się podejrzliwość koleżanki.

Zanim zdążył odpowiedzieć, do pokoju wpadł Ayaz.

– Co się tutaj dzieje? Wasze wrzaski słychać w całym domu. Ktoś mi może to wyjaśnić? – Rozejrzał się i czekał na odpowiedź.

Milczeliśmy. Ciszę przerwał głos Moni płynący z nagrania, które po raz kolejny zaczęło odtwarzać się od początku, a może w środku. Nawet nie zdążyłam zerknąć na telefon leżący na kocu, bo Ayaz dopadł go pierwszy. Chwycił go jak jastrząb w szpony i poderwał do góry. Zdziwiony przyjrzał mu się dokładnie.

– Nie byłaś w stanie wytrzymać jednego dnia bez telefonu? – powiedział z wyrzutem do Ann. – Nie posłuchałaś mnie i nie wzięłaś sobie do serca tego, co mówiłem. W dalszym ciągu żyjesz w bajce i nie zdajesz sobie sprawy z zagrożenia, jakie na nas ściągnęłaś. Nie wierzę!? Wykradłaś go z mojego pokoju. A ja myślałem, że…

Ann, nie czekając, aż dokończy, przerwała mu.

– Ty i te twoje środki bezpieczeństwa. To wszystko bujda. Mam tego dosyć. To jest mój telefon i to ty mi go zabrałeś. Ja jedynie odzyskałam swoją własność. Gdyby cię to interesowało, to na nagraniu jest nasza koleżanka Monia. Emir ją uratował, wyprowadzając z burdelu. Nie musimy dłużej siedzieć w tej norze. Możemy stąd wyjechać, bo Monia jest bezpieczna. I gówno mnie obchodzi, co teraz zrobisz. Pakuję Kate i wyjeżdżamy stąd.

Ayaz dopadł Ann w ułamku sekundy i potrząsnął nią. Patrzyłam na to tak samo zaskoczona jak Ann.

– Puszczaj mnie, buraku! – krzyknęła.

– Jeszcze kilka godzin temu jęczałaś zupełnie co innego – wysyczał przez zaciśnięte zęby. Ann zrobiła się purpurowa na twarzy. Zastanawiałam się, co miał na myśli, mówiąc to. Ann szybko zripostowała.

– To bez znaczenia. Chciałam tylko odzyskać telefon. – Ann kopnęła go piętą w stopę, a Ayaz ze wstrętem ją odepchnął.

– Diablica. Zapłacisz mi za to później. – Błyskawicznie złapał zaskoczoną Ann, zanim ta upadła, i obrócił ją plecami do siebie. Zablokował ją tak, że nie mogła się wyswobodzić z jego silnych ramion. Dłonie na krzyż podtrzymywane przez jego muskularne ręce, a stopy przytrzymywane między jego kolanami. – Taka jesteś cwana? To teraz spróbuj uciec.

– Puszczaj, buraku, to boli! – pisnęła Ann.

– Zostaw ją w spokoju! – krzyknęłam, nie rozumiejąc sytuacji. Próbowałam przesunąć się na łóżku, aby z niego wstać. Nie miałam siły. Czułam się bezsilna. Rzuciłam w mężczyznę tym, co znalazłam pod ręką, poduszką. – Kim ty jesteś?

Ayaz zreflektował się momentalnie, że ma widownię. Znowu dał się ponieść emocjom. Patrzył na mnie zaskoczony. Puścił Ann momentalnie, a ta z powodu gwałtownej zmiany straciła równowagę i upadła na kolana na podłogę. Ayaz wyciągnął dłoń w jej kierunku, aby pomóc jej wstać. Ta z pogardą odtrąciła jego dłoń, uderzając ją.

– Ann, przepraszam – wyszeptał zmieszany.

– Wypchaj się ze swoimi przeprosinami. – Ann wstała, masując kolana.

– Czy możecie wyjść i zostawić nas same? – poprosiłam.

Żadne z nich się nie ruszyło, mierzyli się wzrokiem. Ayaz z Marcosem patrzyli na Ann, jakby to ona była naszym wrogiem.

– Ann, to ważne. – Ayaz zwrócił się do mojej przyjaciółki. Obserwowałam jego sposób ostrożnego dobierania słów. Chciał udobruchać Ann na tyle, aby uzyskać potrzebne mu informacje. – Wiem, że mi nie wierzysz. Uważasz, że zabierając ci telefon, podjąłem niepotrzebne środki ostrożności. Ja mam inne doświadczenia, które nauczyły mnie, że wiedza pozwala przetrwać lub może być przyczyną śmierci. Kiedy nagrałaś tę rozmowę? O której uruchomiłaś ten… telefon? Czy korzystałaś z internetu, czy dzwoniłaś do kogoś? Muszę to wiedzieć.

Widziałam zmianę w zachowaniu Ayaza. Jego wybuch zastąpiła rzeczowa wypowiedź. Wiedział, że z Ann nic nie wyciśnie, jeśli będzie naciskał lub dawał jej pole do kłótni. Reagowała ogniem na iskrę, bo sama była jak bomba zegarowa. Ciemne długie włosy spływały jej wzdłuż bladej twarzy. Nie dawała po sobie poznać, że się boi. Wyprostowała sylwetkę i stała, patrząc Ayazowi prosto w oczy. Szczupła, wysoka, wydawała się taka krucha obok barczystego opalonego Turka.

Ayaz powstrzymywał się, aby nie zrobić Ann krzywdy, która jak gdyby nic mówiła, a w jego brązowych oczach widać było kipiący gniew:

– Filmik nagrałam podczas połączenia internetowego – zerknęła na swój zegarek – jakieś półtorej godziny temu. Dzwoniłam też do znajomych, aby przyjechali na przejście graniczne, z którego nas odbiorą, dobre pół godziny temu.

– Półtorej godziny – powtórzył sam do siebie. Widać było, że szybko coś analizował. – Niech to… Allah ma nas w swojej opiece. Nie mamy czasu. Musicie natychmiast opuścić tę rezydencję. Może jeszcze uda się zmylić namierzanie sygnału. Trzeba go wywieźć jak najdalej stąd i to natychmiast. Chociaż może to być już bezcelowe. – Ayaz wyłączył telefon i wyjął z niego kartę.

– Oddawaj ten cholerny telefon! – krzyknęła Ann. – On jest mój. Znowu wymyślasz nie wiadomo co.

– O czym ty mówisz? – zapytał zaniepokojony Marcos.

– Numer telefonu Ann był podany zarówno w szpitalu, ambasadzie, jak i na policji, jako osoby do kontaktu i opiekuna Kate. Pierwszą rzeczą, jaką zrobiłbym jako porywacz, byłoby namierzenie jego sygnału. Dlatego zabrałem telefon Ann od razu po opuszczeniu szpitala w Antalyi. Był wyłączony i schowany w specjalnej metalowej skrzynce Faradaya, zbudowanej z ekranów, które chronią przed polem elektrostatycznym i dzięki którym nie można było namierzyć jej telefonu ani po sygnale GPS, GSM, Wi-Fi, ani LTE, NFC czy Bluetooth. Równie dobrze wystarczyłoby jego wyłączenie i pokrycie zwykłą folią aluminiową, która tłumi sygnał i powoduje, że się nie wydostaje poza nią, jednakże wolałem go lepiej zabezpieczyć. Ostrzegałem Ann, aby nie korzystała z telefonu do momentu wyjazdu z posesji. Jak widać, nie posłuchała. Oby tylko nic złego z tego nie wynikło.

– Oddawaj telefon i kartę. Ograniczasz moje prawa do wolności. – Ann próbowała wyrwać komórkę z dłoni Ayaza. Telefon momentalnie znikł w tylnej kieszeni jego spodni. Turek złapał moją przyjaciółkę za ramiona i powtórzył:

– Ann, czy możesz choć na chwilę spojrzeć na sprawę z innej strony niż tylko własnej potrzeby? Ty naprawdę nie rozumiesz powagi sytuacji. Porywacz zapewne namierzył już sygnał twojego telefonu i jego ludzie jadą tutaj. Jeśli już nie kręcą się w pobliżu. Dwa dni temu zgubiłem ich auta jakąś godzinę drogi stąd. Jeśli przez ten czas czekali tam, to mogą szybko tutaj dotrzeć. Dziś jest niedziela, nie ma żadnych korków na drodze. To działa na naszą korzyść, ale i dla nich jest ułatwieniem.

– Ayaz ma rację. Nie ma czasu na kłótnię. Pakujcie się – powiedział Marcos – wyjeżdżamy natychmiast. Nie jesteśmy tu już bezpieczni. – Złapał Ayaza pod ramię. – Chodź, zostawmy dziewczyny, niech się ubiorą i spakują. My w tym czasie ustalimy z ludźmi, co należy zrobić.

– My? Co znowu wymyśliłeś?! – krzyknęła Ann. – Wyjeżdża tylko Kate ze mną. Was do niczego nie potrzebujemy.

– Ann. Nie zamierzam się z tobą kłócić. – Marcos odpowiedział pierwszy na jej zaczepkę. – Obiecałem Kate, że bezpiecznie odstawię ją do domu, i to zrobię. Beze mnie nie przekroczy dziś żadnej granicy, bo jej papiery są zablokowane w ambasadzie, a ta będzie otwarta dopiero jutro. Chyba że chcesz sama wyjechać, to droga wolna. Nikt cię tu nie trzyma.

– O czym ty mówisz? – spytała moja przyjaciółka.

– Do tej pory jakoś nie interesował cię powód naszego postoju tutaj. Myślałaś zapewne, że chciałem zażyć świeżego powietrza na wsi od zgiełku miasta i całego tego zamieszania z porwaniem. Otóż nie taki był cel.

– Mówiłeś, że to z powodu Kate, aby odpoczęła i nabrała sił. Cały czas kłamałeś. Mogłam się tego spodziewać.

– To była prawda – tłumaczył jej z rezygnacją w głosie Marcos. Nie robił tego z powodu Ann, patrzył na mnie, kiedy odpowiadał. On spowiadał się przede mną. To mojego wybaczenia oczekiwał. – Przemilczałem jedynie, że nie ma papierów, aby samodzielnie przekroczyć granicę. To dlatego musieliśmy znaleźć bezpieczny azyl, aby dotrwać do poniedziałku. Mam nadzieję, że teraz rozumiesz, po co były robione warty nocne. Cały czas ktoś na zewnątrz czuwał, aby uchronić nas od niebezpieczeństwa.

– Marcos, chodź, nie ma czasu do stracenia – przerwał mu Ayaz. – Ann, porozmawiamy podczas drogi. Przed chwilą zależało ci na wyjeździe, więc powinnaś być zachwycona. My wam tylko zorganizujemy, abyście całe dotarły do granicy. A tam, jak sama powiedziałaś, ktoś już będzie na was czekał. Na którym przejściu się umówiliście? – Ayaz dopytał o kilka szczegółów, Ann odpowiedziała na nie szybko i zostawili nas same.

Ann cały czas mówiła i pakowała nasze rzeczy do walizki. Słowa, które powiedziała, wytrąciły mnie z równowagi. Nie chciałam jej wierzyć, że wszystko było kłamstwem. Tak bardzo pragnęłam uwierzyć w szczerość gestów Marcosa. Jego dotyk sprawił mi tyle przyjemności. Przypomniały mi się wszystkie nasze wspólne chwile. Był czułym i pomysłowym kochankiem. Dzięki niemu czułam, że żyję.

Ann poszła do łazienki po resztę naszych rzeczy. Wstałam z łóżka na chwiejących się nogach i podeszłam do drewnianego krzesła, na którym wisiała jego biała koszula. Wzięłam ją w dłonie. Była pogięta i jeszcze wilgotna. Przypomniałam sobie scenę z mojego czarno-białego kadru miłości. Kochaliśmy się namiętnie w wannie. Tuż za ścianą. Wąchałam materiał. Pachniał nim. Korzenno-cytrusowy zapach koił moje nerwy i przenosił w świat ekstazy i zapomnienia. Zamknęłam oczy i czułam, jak jego dłonie błądzą po moim rozgrzanym ciele. Jak jego palce muskają stojące sutki, pieszczą, masują piersi. Suną po brzuchu w powolnym subtelnym, uwodzicielskim rytmie, aby po chwili natarczywie, intensywnie pobudzić łechtaczkę. Drażnił moje wejście do cipki, aby rozbudzić moje zmysły. Przygotowywał mnie na przyjęcie jego męskiego, twardego członka. Woda otulała nasze złączone, rozgrzane ciała. Jego usta natarczywie pochłaniały moje, a wymagający członek nie dawał nawet na chwilę wytchnienia. Ujeżdżałam go z pasją i przyjemnością. Wypełniał mnie ciasno. Cała od środka drżałam i pulsowałam dla niego. Dzika przyjemność, żądza ogarniała moje ciało. Prąd ekstazy rozchodził się po ciele i wibrował w nim. Jego członek we mnie, raz za razem, wchodził coraz głębiej i szybciej. Poddawałam mu się z chęcią i z radością wychodziłam mu naprzeciw. Każdą komórką ciała czułam, jak rośnie we mnie i wypełnia ciasno. Jego dłonie na piersi i łechtaczce drażniły wrażliwe zakończenia nerwów. Ciało unosiło się na fali ekstazy i orgazmu. Jęczałam i wdychałam jego zapach. Tak samo jak teraz.

Ściągam swoją koszulkę i na gołe ciało zakładam jego koszulę. Wtulam się w nią i wyobrażam sobie, że to Marcos jest przy mnie i to on mocno trzyma mnie w ramionach. Jego zapach otula mnie. Taki świeży, męski i ciepły jak on sam. Marzę, że materiał koszuli to jego dłonie, które pieszczą każdy centymetr mojego ciała. Czuję wilgoć koszuli na sutkach. Są takie wrażliwe na dotyk. To jego zasługa. Pieścił je całą noc i ranek. Rozbudził wszystkie zmysły. To jemu pragnę wierzyć. Nawet jeśli to miałoby okazać się kolejnym kłamstwem. Doszukuję się powiązań, które miałyby związek z tym, co sama czułam. Pragnę, aby ta siła przyciągania była obopólna. Aby Marcos tak samo myślał, że jesteśmy dla siebie stworzeni.ROZDZIAŁ 2 – KATE
– ATAK

Ann nie pozwoliła mi długo marzyć. Wypadła z łazienki jak huragan z naręczem różnych naszych rzeczy zawiniętych w jeden duży ręcznik i wrzuciła całość niedbale do walizki.

– Co tak stoisz? Co ty masz na sobie? Męską koszulę?! – Ann wrzeszczała na mnie. – Nie mów, że jego! Nawet nie sil się na odpowiedź. To zbyt oczywiste. Ściągaj to, no, rusz się!

Zachwiałam się, cofnęłam kilka kroków, a raczej zatoczyłam bez siły do tyłu. Upadłam częściowo na łóżko i zsunęłam się na podłogę. To wszystko mnie przerosło. Nie wiedziałam, skąd wzięłam energię, aby dojść do mebla. Teraz nogi odmówiły mi posłuszeństwa. Były takie słabe.

– Ann, ja – zaczęłam szlochać – nie mam już siły.

Dopadła do mnie i przytuliła. Cała jej złość uleciała, gdy zobaczyła, jak jestem zrozpaczona, zagubiona, zrezygnowana.

– Już dobrze, siostrzyczko. Zajmę się tobą. – Ann troskliwie przebrała mnie w suche ubrania. Białą spódnicę do kolan i błękitny podkoszulek. Zawołała sanitariusza, który pomógł mi przejść do łazienki. – Skorzystaj z toalety, czeka nas długa podróż.

Poczułam się jak mała dziewczynka, która sama nie potrafi o siebie zadbać. Wyprosiłam go z łazienki, aby pokazać im, że sama dam radę. Jednak rzeczywistość nie uległa zmianie, bo ja tego chciałam. Musiałam przyznać sama przed sobą, że jestem zbyt słaba, aby samodzielnie opuścić toaletę. Oznaczało to też, że Ann sama nie da rady się mną zająć. Potrzebowałyśmy męskiej pomocy. Czy wystarczy nam sanitariusz? Czy powinnyśmy przyjąć oferowaną pomoc Marcosa? Ann suszyła mi głowę, że mam definitywnie odmówić i bez nich wyjechać. Kolejne pytania i rozterki kłębiły mi się w głowie. Co zrobić?

Kiedy zawołałam sanitariusza, wszystko było już gotowe. Fotel na kółkach już czekał. Mężczyzna pomógł mi usiąść i poprowadził wózek korytarzem do wyjścia. Wyjaśnił, że Ann zabrała już walizkę i miała jeszcze wziąć z kuchni jakieś jedzenie na drogę.

Dojechaliśmy do salonu, z którego widać było drzwi wejściowe do domu. Stojąc w nich, Ann kłóciła się z Ayazem.

– Jesteś przewrażliwiony. Widzisz tu kogokolwiek? Rozejrzyj się. Żywej duszy nie ma. A ty każesz nam czekać.

– Ann, zostań w domu! Zamknij te cholerne drzwi! To nie są żarty. Sprawdzamy teren. Przygotujemy auta, to wtedy wyjedziemy. – Ayaz powtarzał kolejne argumenty, aby zamknęła drzwi.

Zbliżaliśmy się do wyjścia. Marcosa ani jego przyjaciela nie było nigdzie widać.

– Raz jeszcze powtórzę, niepotrzebna jest nam wasza pomoc! – wrzasnęła Ann. – Wsiadamy do auta i jedziemy. Samochód zostawimy na granicy i znajomi go tu odstawią. – Nie czekając na odpowiedź, zamiast zamknąć drzwi wejściowe, Ann pierwsza wyskoczyła przed dom. Szła w kierunku auta, ciągnąc za sobą walizkę. Kółka tarły o żwir i rzęziły złowrogo.

– Ann, nie zachowuj się jak dziecko, wracaj tu natychmiast! – Ayaz krzyknął tak samo głośno jak Ann.

Ale było już za późno. Patrzyłam jak zahipnotyzowana, jak wszystko rozgrywa się w ekspresowym tempie.

Ann dobiega do auta. Otwiera bagażnik, wrzuca do niego walizkę z impetem. Podchodzi do bocznych drzwi i stawia koszyk z jedzeniem. Odwraca się przodem do nas i krzyczy:

– Mam tego dość! Waszych kłamstw i was samych. Kate, chodź. Wsiadaj do auta. Wyjeżdżamy razem z sanitariuszem.

Sanitariusz pcha wózek coraz bliżej wyjścia. A ja zamiast cieszyć się, że już stąd wyjeżdżam, patrzę jak zahipnotyzowana na Ann. Widzę na jej białym podkoszulku małą czerwoną kropeczkę, która przemieszcza się razem z nią.

– Ann! – krzyczę przerażona. Nic więcej nie potrafię z siebie wydusić. Moje serce przeszywa czysta postać strachu. – Uważaj!

Ayaz rzuca rzeczy, które trzymał. Opadają na marmurową podłogę z głośnym łoskotem. Pragnę zamknąć oczy i obudzić się z tego koszmaru. Nie mogę tego zrobić. Patrzę i chłonę widok klatka po klatce w zwolnionym tempie. Ayaz chwyta strzelbę ze stolika, odbezpiecza i biegnie w kierunku Ann. Serce wali mi z przerażenia. Wstrzymuję oddech. Jedyne, co czuję, to ogromną obawę, że Mrok czai się gdzieś blisko. Zbyt blisko. Jego macki dosięgły mnie. Zaatakował moją ukochaną przyjaciółkę. Ann patrzy zdziwiona na nas. Nie rozumie, że jest żywym celem. Nie widzi tego, co my. To wszystko dzieje się tak szybko.

Krzyczę:

– Aaaaaan, uciekaj!

Ayaz zaś:

– Wskakuj do auta!

Kolejne sceny, jak z jakiegoś filmu kryminalnego, rejestruję w zwolnionym tempie. Kadr po kadrze. Czarno-biały film. Tylko krew jest czerwona. Główny bohater rzuca się na ratunek kobiety. Łapie ją w ramiona i popycha na auto, zasłaniając własnym ciałem. Słychać jęk. Jest jednak za późno. Kula bezgłośnie dosięga celu. Ayaz pada na Ann. Na jego plecach na wysokości tuż nad paskiem od spodni pojawia się czerwona plama, która stopniowo się powiększa. Ayaz błyskawicznie się odwraca w kierunku, skąd padł strzał. Przez lunetkę strzelby instynktownie namierza cel. Słychać odgłos oddawanych strzałów. Liczę – raz, dwa, trzy. Ann kurczy się, kryje się za jego plecami jak za bezpieczną tarczą. Dostrzegam w jej oczach przerażenie, kiedy dłonią dotyka jego pleców. Miejsce tuż nad powiększającą się czerwoną plamą. Ayaz, nie bacząc na swoje bezpieczeństwo, mierzy dalej. Strzela. Cztery, pięć. Zasłania Ann. Sam jednak jest jak na widelcu i obrywa kolejny strzał na wysokości klatki piersiowej. Tak to przynajmniej wygląda z boku. Ayaz oddaje kolejne strzały. Sześć, siedem. Słychać rumor, tak jakby ktoś spadł z drzewa. Dopiero teraz Ayaz, zasłaniając Ann, ciągnie ją w kierunku domu.

Czuję, jak ktoś odciąga wózek do tyłu. Myślę, że pewnie sanitariusz wreszcie zareagował, bo wcześniej stanął w miejscu tuż przy drzwiach, tak samo jak ja sparaliżowany strachem. Niestety to dopiero początek serii obaw. Serce bije mi jak szalone od wysiłku i braku tlenu. Dopiero teraz mogę zaczerpnąć tchu, widząc, jak Ann biegnie z Ayazem. Moje serce jednak ponownie zamiera, kiedy widzę ogromną plamę na brzuchu Ayaza. Krew. Dociera do mnie ciężar prawdy. Oni mówili poważnie o zagrożeniu i niebezpieczeństwie. Tu już nie mogliśmy zostać ani stąd uciec. Mrok dopadł nas. Z przerażenia krzyczę:

– NIE!

Marcos odwraca wózek. To on go szarpnął do tyłu. Automatycznie przyciąga mnie do siebie i bierze w ramiona. Niesie w głąb domu.

– Już dobrze, jestem tu – mówi.

– Cofnijcie się od okien – krzyczy Ayaz – może być ich więcej!

Marcos pojawił się jak duch znikąd i tulił mnie do piersi. Pytał, czy nic mi nie jest. Czułam się tak błogo w jego ramionach. Znowu mogłam oddychać. Mając go blisko siebie, czułam, że mogę żyć. Nawet strach wydawał się mniejszy. Miałam w sobie pewność, że on wszystkim się zajmie, skoro tak mówi. Po naszej kłótni czułam się strasznie. Wyszedł, nie czekając na odpowiedź. Wiedział, że źle postąpił. Dostrzegł w moich oczach i postawie całą gamę uczuć, że mnie rozczarował, zawiódł. Oszukał mnie. Jak tak mógł postąpić? Co nim kierowało? Tyle kłamstw.

Ayaz wpadł z Ann do salonu. Trzymał się za brzuch. Ann próbowała go dotknąć, naprawić w ten sposób swój błąd.

– Snajpera zabiłem, widziałem, jak spadł z drzewa. Może być ich więcej. Chyba że ten przyjechał jako pierwszy. Muszę najpierw sprawdzić kamery – mówił o tym, tak jakby to był dla niego chleb powszedni.

Nie żałowałam oprawcy, bo był naszym wrogiem i mierzył do Ann, ale byłam przeciwna wymierzaniu komuś własnej kary. Od tego powinny być określone służby państwa. W Turcji jednak jest niepisane prawo do samodzielnego rozwiązywania problemów, zwłaszcza w rodach z wieloletnią tradycją, kiedy to głowa rodu dba o dobro całej rodziny. Ząb za ząb. Życie za życie. Słyszałam dumę w głosie Ayaza, kiedy mówił o zabiciu snajpera. Nie chełpił się tym w celu uzyskania poklasku. Zrobił to w naszej obronie. Coraz więcej elementów układało się w całość.

Myślałam, że Ayaz pójdzie do jakiegoś pokoju sprawdzić kamery, a on wyjął telefon z tylnej kieszeni spodni i otworzył aplikację. Przejrzał ją szybko, po czym podsumował wyniki:

– Od strony lasu, gdzie znajdował się snajper, w odległości stu metrów jest ukryte auto osobowe. Trudno mi ocenić, czy był ktoś jeszcze. Może się skrywać w koronie drzew, tak samo jak ten. Musimy zachować ostrożność i zawiadomić chłopaków w terenie.

Marcos przeniósł mnie na kanapę, usiadł obok mnie i gładził mi uspokajająco ramiona. Ayaz zachwiał się i oparł dłonią o ścianę przedsionka. Spomiędzy palców, którymi trzymał się za brzuch, sączyła się krew. Ann szła jak cień za Ayazem. Widziałam, że jest wstrząśnięta. Czuła się winna zaistniałej sytuacji. Zbagatelizowała ostrzeżenia i naraziła nas wszystkich na niebezpieczeństwo. Ayaz nie oszczędził jej gorzkich słów.

– Kobieto, zobacz, do czego doprowadziłaś. Jesteś zadowolona? Życzyłaś mi śmierci, teraz jest to bardzo możliwe.

– Ale ja myślałam… – Ann próbowała się tłumaczyć.

– Ileż mam ci wyjaśniać, że to zawodowcy gotowi na wszystko? Mają tylko jeden cel. Pozbyć się wszystkich niewygodnych świadków. Dotarło to wreszcie do ciebie? – Ayaz mimo ostrych słów spojrzeniem sprawdzał, czy Ann nic się nie stało. Pomimo że wystawiła go na zagrożenie, dbał o jej życie.

– Pozwól opatrzyć sobie ranę.

– Nie zawracaj mi głowy, kobieto. Muszę posprzątać bałagan, który narobiłaś. – Odwrócił się do niej plecami.

Dla Ann było to gorsze niż policzek. Została odtrącona. Łzy spływały jej po policzkach. Wyswobodziłam się z ramion Marcosa, przesunęłam na skraj kanapy. Otworzyłam ramiona, mówiąc:

– Ann, przytul mnie, proszę. – Podeszła do mnie i obie tuliłyśmy się w geście siostrzanej miłości. W ten sposób pokazałam jej, że bardziej liczy się dla mnie to, że żyje, niż to, co zrobiła. – Ann, tak bardzo się o ciebie bałam. – Obie potrzebowałyśmy siły, którą mogłyśmy sobie razem dać. – Ann, jesteś cała?

Kochana szatynka w odpowiedzi kiwnęła jedynie głową i wtuliła się we mnie. Tak jak ja jeszcze chwilę temu w Marcosa. Wiedziałam, że postąpiłam słusznie. Potrzebowała mnie. Poczucie osamotnienia, wyrzuty potrafią zniszczyć niejednego twardziela. Chciałam pokazać Ann, że jestem z nią, że ją kocham. Podziękować za to, że tak wiele mi już pomogła. W sytuacji zagrożenia życia człowiek potrafi dopiero docenić to, co ma na wyciągnięcie dłoni. Nie zawsze umie to okazać na czas, bo nie ma wystarczającej odwagi do pokazania uczuć. Emanowanie emocjami uważa za słabość. A jest wręcz przeciwnie. Trzeba mieć ogromne zaufanie do siebie i wiarę, że angażując się, pokonam przeciwności losu. Wspierając osobę o słabszym duchu, umacniamy ją i uczymy, jak może zmienić swoje życie na lepsze, jeśli tylko spróbuje. Warto pokazywać wzorce zachowań, jakie sam stosujesz lub oczekujesz od drugiej strony, aby znała zasady gry. Bez tej wiedzy próby mogą być czynione po omacku i wyrządzić więcej krzywdy drugiej stronie, bo je inaczej zrozumie.

Po raz kolejny pokazałam Marcosowi, że Ann jest dla mnie ważniejsza niż on. Zamiast dawać mu się pocieszać, byłam opoką dla Ann. Tak jak ona od kilkunastu dni po swojemu starała się mi pomóc i pokazywała w ten sposób, że dba o mnie.

Ayaz, widząc to, spokojnie zwrócił się do nas:

– Kate, chodźcie za mną. Tu jest za dużo okien.

– Ann, pomożesz mi? Nie mam siły już wstać, a co dopiero iść. – W ten sposób zleciłam jej zadanie, w którym mogła się wykazać. Okazując słabość i potrzebę, dawałam jej szansę na pokazanie, że swoją pomocą może się zrehabilitować.

Marcos, widząc to, się wycofał. Widziałam urazę w jego oczach, że znowu go odtrąciłam. Jednak szybko odnalazł się w sytuacji. Przyprowadził wózek i bez słowa ostrzeżenia pochwycił mnie w ramiona i posadził na nim. Nie czekając na cokolwiek, sterując wózkiem, ruszył w kierunku Ayaza. Ann szybko się zreflektowała i dobiegła do nas, by poprowadzić wózek, na którym siedziałam. Marcos bez słowa przyśpieszył, złapał Ayaza za ramię i, podtrzymując go, szedł w głąb domu. Ustalali kolejne kroki. Rozmawiali przez walkie-talkie z pozostałymi osobami z zespołu.

Ayaz wyjaśniał, co teraz planuje zrobić. Doszliśmy do spiżarni, ciemnego pomieszczenia bez okien. Ayaz włączył światło i uruchomił w szufladzie szafki dźwignię z podstawką na sztuce, która otworzyła skrzydło półek. Naszym oczom ukazał się sekretny pokój, w którym siedział staruszek razem z psem.

Sanitariusz zaproponował, że opatrzy ranę Ayaza. Ten zgodził się, a przed wyjściem z pomieszczenia zwrócił się do nas:

– Zostańcie tu. Zamkniemy was – zaczął, ale widząc moją minę, dodał: – Wuj zna sposób, jak stąd wyjść, jeśli zajedzie taka potrzeba. Wolę jednak, abyście zaczekali na nasze przyjście. W tym czasie zorganizujemy i zaplanujemy dokładnie wyjazd.

– Dobrze, poczekamy – odpowiedziałam, zanim Ann zdążyła coś mu odpysknąć. Widziałam, że jest rozgoryczona, a w gniewie człowiek zazwyczaj mówi coś, czego mógłby żałować całe życie.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: