Facebook - konwersja
Przeczytaj fragment on-line
Darmowy fragment

Tajemnica Nawiedzonego Zamku - ebook

Wydawnictwo:
Format:
EPUB
Data wydania:
1 lipca 2025
48,46
4846 pkt
punktów Virtualo

Tajemnica Nawiedzonego Zamku - ebook

Akcja rozgrywa się w starodawnym zamku i przedstawia powikłane dzieje rodu Loretti, na którym ciąży okrutna klątwa rzucona przed wiekami przez antenatów klanu. Częste wizyty zjaw przodków rodu na terenie dworu, pragnących zemsty za zadawnione, nieuregulowane spory i konflikty sprzed lat ujawniają skrywane sekrety dawnych właścicieli posiadłości, a odnaleziony pamiętnik z 17-tego wieku wyjaśnia powody klątwy prześladującej kolejne pokolenia rodziny.
Kategoria: Opowiadania
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-8414-477-0
Rozmiar pliku: 3,0 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

IV

Zapadła noc. Za grubymi murami zamku panowała martwa cisza, której nie zakłócało nawet szczekanie psów czy świergot nocnych ptaków. Jednakże w obrębie posiadłości ktoś nadal czuwał, chociaż było już dawno po północy. W jednym z okien w północnym skrzydle rozbłysło słabe światło, które natychmiast zgasło. W polu widzenia pojawiła się wysoka sylwetka dystyngowanej damy w długiej, seledynowej sukni. Dama szła mrocznym korytarzem, minęła szereg przestronnych komnat, aż w końcu — całkiem bezszelestnie — wślizgnęła się do apartamentu Ellen. Mocny podmuch lodowatego wiatru wdarł się do sypialni. Ciężkie zasłony w oknie zakołysały się i rozchyliły. Dystyngowana dama podeszła do stóp łoża z baldachimem i zatrzymała się tam, obserwując śpiącą dziewczynę. Dziewczyna, podświadomie wyczuwając taksujące spojrzenie przybysza, poruszyła się niespokojnie i natychmiast się obudziła,, dostrzegając intruza. Jak zaczarowana wpatrywała się w długie, sięgające pasa, kruczoczarne loki niespodziewanego gościa,, jej przezroczysto bladą twarz, elegancką jedwabną suknię ozdobioną mnóstwem koronek dostrzegalnych w przyćmionym świetle solnej lampy. Nowoprzybyła dama stała nieruchomo, wpatrując się w Ellen wielkimi, smutnymi oczami. W jednej z odległych komnat zegar wybił godzinę 1 w nocy. Zaskoczona tym dźwiękiem dama drgnęła i zbliżyła się o krok, wyraźnie zamierzając podejść do Ellen, ale oszołomiona dziewczyna, ogarnięta paniką, błyskawicznie przylgnęła do wezgłowia łóżka, otulając się szybko kołdrą, jakby ten nagły ruch mógł uchronić ją przed nawiązaniem kontaktu z widmem.

Czarnowłosa dama, dostrzegając niepokój towarzyszki, zatrzymała się i zawahała, po czym najwidoczniej zmieniając zdanie, odwróciła się i równie bezszelestnie, jak wślizgnęła się do komnaty, wyszła z apartamentu, przeszła przez korytarz i zaczęła schodzić po schodach. Ellen, ogarnięta przerażeniem, z sercem łomoczącym ze strachu, wyskoczyła z łóżka, zarzuciła szlafrok na ramiona i ostrożnie wyjrzała na korytarz. Był zupełnie pusty. Ellen pobiegła do pokoju matki i zapukała do sypialni…

— Nie śpisz? Czy mogę wejść? — zapytała uchylając drzwi.

— Pewnie, kochanie. Och, — Nie miałam pojęcia, że jest aż tak późno — dodała Esther Loretti spoglądając na zegarek. — Wczoraj przysłano mi wyjątkowo ciekawą książkę i zaczytałam się, straciłam rachubę czasu. Ale co tu robisz o tej porze? Myślałam, że śpisz. Jutro wstajesz wcześnie rano. O ile pamiętam, ty i Robert mieliście mnóstwo planów na jutrzejszy dzień. Musisz się dobrze wyspać.

Ellen podeszła do szerokiego antycznego łoża, w którym leżała jej matka, i usiadła na jego brzegu.

— Czyżbyś nie słyszała, jak ona ponownie błąka się po korytarzach i pobliskich komnatach na naszym piętrze, mamo? Podjęła na nowo swe wizyty. Pewnie ty też ją widziałeś, prawda? Tym razem zaczęła wędrować po części korytarza przylegającej do mojego apartamentu, widocznie postawiła sobie za cel nawiązanie ze mną kontaktu.

— O kim ty mówisz? — zapytała hrabina odkładając książkę.

— Och, mamo, czy mogłabyś przestać udawać i kamuflować tę sprawę? — powiedziała Ellen, wyraźnie poirytowana. — Wiesz doskonale, o kim mówię … Osobą, która chce się ze mną skontaktować, to nikt inny, jak sama baronowa Esterina. Tym razem, mamo, nalegam, żebyś mi opowiedziała wszystko co jest ci wiadome na ten temat. nie wolno ci już dłużej ignorować tej kwestii.. Tym bardziej, że zaledwie tuż przed chwilą złożyła mi wizytę.

— Co? Esterina przyszła cię odwiedzić? To niemożliwe. Dlaczego sądzisz, że ona……

— Próbujesz uniknąć mojego pytania, mamo Dziś wieczorem widziałam ją całkiem wyraźnie, kiedy weszła do mojego pokoju. Chociaż — właściwie po raz pierwszy ujrzałam ją kilka lat temu, kiedy przyjechałam na Boże Narodzenie i zostałam tu przez cały tydzień… Widywałam wtedy różne dziwne zjawiska. Manifestacje te nie trwały dłużej niż dwie, trzy sekundy, dlatego nie mogłam stwierdzić na pewno, czy to, co widziałam, było rzeczywistym, niezaprzeczalnym faktem. Ponadto, w ciągu tygodnia, który tu spędziłam, zdarzało mi się podsłuchiwać urywki rozmów, plotki, które wcześniej ignorowałam — poruszające temat legend i pogłosek krążących po okolicy, dotyczących częstych materializacji rozmaitych widm nawiedzających dwór, związanych z dziwnymi wydarzeniami mających miejsce w skrzydle północnym. Dopiero wtedy dotarło do mnie, że wszystkie te doniesienia są zgodne z prawdą, a Esterina faktycznie nawiedza posiadłość.. Ty też ją widywałaś, chyba nie zaprzeczysz.?

— No… właściwie… tak, rzeczywiście ….,spotkałam ją kilka razy … — niechętnie przyznała hrabina.

— A więc jednak przyznajesz mi rację! I dobrze wiesz, o czym mówię — Ellen wzdrygnęła się na samo wspomnienie widma z zaświatów które nieoczekiwanie wtargnęło do jej pokoju.. — To było straszne przeżycie. Poprzednio, zwłaszcza w dzieciństwie, nigdy nie przywiązywałam wagi do tych zjawisk, prawdopodobnie dlatego, że po prostu nie byłam w stanie ich pojąć, chociaż przyznam że już wtedy napawały mnie przerażeniem.. Co więcej, mamo, ty, przy każdym następnym, powtarzającym się incydencie tego typu, również starałaś się rozwiać moje obawy, przekonać mnie, że wszystkie te obserwacje dziwacznych, w większości okropnych, posępnych osobników, oraz regularne, conocne wizyty tego dziwnego, wyniosłego gentlemana noszącego 17-wieczny strój, — -którego kilka razy spotkałam, w galerii portretów były wyłącznie iluzją …. nigdy nie wspominałam ci o tym milczącym przybyszu z tamtego świata,.. a raczej o … jego. zjawie, ani też o tamtych wydarzeniach, które, jak wtedy sądziłam, — należy przypisać jedynie czystemu zbiegowi okoliczności. Jednak dziś wieczorem, mamo, kiedy dość nieoczekiwanie zobaczyłam baronową z bliska, stojącą tuż przy mnie, w końcu zdałam sobie sprawę, że wszystkie lub przynajmniej większość plotek dotyczących tej kwestii, które do tej pory słyszałam, są aż nazbyt prawdziwe, — i po prostu nie mogę ich zignorować….…

— Sprawy nie wyglądają tak źle, Ellen. W każdym razie nie tak tragicznie, jak myślisz. Esterina nie ma złych zamiarów, uwierz mi. Poza tym trzeba pamiętać, że zamek, a właściwie cała posiadłość, była kiedyś jej własnością Przez długi czas baronowa się nie pojawiała — i dopiero od niedawna zaczęła manifestować swoją obecność. Zarówno rodzina, jak i większość naszych sąsiadów przyzwyczaiła się już do tych zjawisk.

— Ty też przywykłaś do tych wizyt?

— Naturalnie!

— Cóż, najwyraźniej masz zupełnie inny pogląd na ten temat, mieszkając w tym dworze praktycznie od dzieciństwa. Należysz do tego miejsca, nigdy nie zamierzałaś dużo podróżować, — tak jak ja — dlatego nawet kategorycznie odmówiłaś przyjazdu do Londynu. Atmosfera tej okolicy wraz z jej starymi odwiecznymi legendami, niewyjaśnionymi tajemnicami, odpowiada ci, — po prostu uznajesz te incydenty za sprawę oczywistą, której nie należy kwestionować, podczas gdy ja, w przeciwieństwie do ciebie, absolutnie nie jestem w stanie zaakceptować czy zignorować ciągłej ingerencji widm, fantomów, -, niezależnie tego jak te zjawiska i wydarzenia są określane.. w żaden sposób nie mogę przyzwyczaić się do codziennych wizyt tych upiornych postaci — dla mnie jest to absolutnie niewykonalne. Te incydenty zawsze budziły we mnie nieopisane przerażenie.

— A propos, Ellen — czy jesteś pewna, że duch, którego dziś widziałaś,

to nikt inny jak sama Esterina? — szczerze mówiąc — dodała hrabina, zauważając zdumienie na twarzy córki — jak doskonale wiesz — baronowa nie jest jedyną zjawą, która nawiedza posiadłość.…

— Widziałam ją całkiem wyraźnie. Nie mam wątpliwości co do jej tożsamości. Widmo, które pojawiło się w mojej komnacie, było bardzo podobne do wytwornej damy z portretu z 17-tego wieku, który wisi w galerii obrazów. Miała na sobie identyczną, bogato haftowaną zieloną jedwabną suknię ozdobioną koronkami, a kruczoczarne loki sięgały jej do pasa. Jestem pewna, że widmową damą która mnie odwiedziła, była Esterina. Tylko tym razem nie ograniczyła się do przemierzania pobliskich korytarzy. Dziś wieczorem weszła do mojego pokoju..

— Naprawdę? To niesamowite! — oświadczyła hrabina. — O ile pamiętam, Esterina nigdy wcześniej nie odwiedzała żadnego członka rodziny w ich pokojach.

— Najwyraźniej dziś wieczorem postanowiła zmienić ustalone zwyczaje i złożyła mi nieprzewidzianą wizytę. Co się stało, mamo? Wyglądasz na zaskoczoną. Nie wierzysz mi? — zapytała Ellen, dostrzegając zagadkowe spojrzenie matki.

— Nie o to chodzi, kochanie. — hrabina w zamyśleniu przyglądała się córce. — Przypominam sobie tylko jedną okazję, kiedy baronowa kiedykolwiek zaryzykowała osobisty kontakt z krewną w jej prywatnym apartamencie, — nie, nie martw się — uśmiechnęła się uspokajająco, widząc zaniepokojenie na twarzy Ellen, i chcąc uprzedzić dalsze pytania, jakie dziewczyna mogła jej zadać — dodała -.

— Baronowa przyszła zobaczyć się z twoją babcią Emmą.

— Po co? Czego chciała od babci?

— Esterina poradziła jej, aby przełożyła ceremonię ślubną na późniejszy termin. — dokładnie o tydzień.

— Poradziła? W jaki sposób? Duchy nie mówią! Są niematerialne.!

— Większość z nich milczy, prawie się nie odzywa, to prawda. Jednak Esterina bynajmniej nie jest zwykłym zjawą i ta zasada z pewnością jej nie dotyczy. Mogę tylko snuć domysły co do motywu jej wielokrotnych wizyt, jednak moim zdaniem coś widocznie dręczyło tę damę przez minione stulecia, jakieś zmartwienie nęka ją nawet w grobie, dlatego usilnie stara się wymyślić sposób, aby przekazać nam przyczynę jej udręki. Problem równie dobrze może dotyczyć jakiejś starodawnej tajemnicy, w którą żaden krewny nigdy nie został wtajemniczony. W tamtych burzliwych czasach ludzi często spotykały najrozmaitsze tragedie, więc przypuszczalnie musiała to być jakaś ważna sprawa rodzinna, poczucie krzywdy, które wciąż dręczy damę — sprawia, że nieustannie nawiedza całą posiadłość.

— Czy nie domyślasz się, jakie tragiczne zdarzenie mogło mieć miejsce w tym konkretnym przypadku?

— Niestety — z żalem muszę przyznać, że nie mam najmniejszego pojęcia. Gdybyśmy w międzyczasie uzyskali jakiekolwiek informacje — przynajmniej częściowo wyjaśniająca zagadkę — bez wątpienia opracowalibyśmy metodę, dzięki której ulżylibyśmy patronce w dręczącym ją zmartwieniu. Niemniej jednak, ku mojemu wielkiemu ubolewaniu — żadnemu z krewnych — mimo wszystkich kroków, które podjęli w tym celu — nigdy nie udało się uzyskać jakichkolwiek wiadomości na ten temat. Nawet listy pisane dwa lub trzy wieki temu, niektóre dość szczegółowe — inne ogólnikowe — - nie dały nam absolutnie żadnej wskazówki.

— Z drugiej strony, skąd masz pewność, że niepokój Esteriny jest uzasadniony? I że naprawdę istnieje jakiś istotny problem — niezależnie od tego, czego może dotyczyć sprawa -– który rzeczywiście ją niepokoi? Oczywiście pod warunkiem, że widma są w stanie przejmować się czymkolwiek… odczuwać jakiekolwiek emocje, nie wspominając już o tym że nie są w stanie racjonalnie rozumować. —

— Śmiem twierdzić, że ta cecha nie jest typowa dla wszystkich zjaw — - stwierdziła hrabina z powagą -. — ale duch Esteriny zachowuje się dokładnie tak, jak za życia, — mówiono mi że manifestowała swoją obecność zarówno wielu mieszkańcom posiadłości jak i zaprzyjaźnionym sąsiadom kilka lat po swej śmierci. Potem — przez kilka kolejnych pokoleń baronowa nie pojawiła się ani razu, popadając tym samym w niemal całkowite zapomnienie. Mimo to przez ostatnie 110 lat znów była wyjątkowo niespokojna, nawiedzała wielu krewnych, którzy często przychodzili do rezydencji z wizytą, a także cały personel i większość członków rodziny, łącznie z — jak już wspomniałam — twoją babcią Emmą.

— Ale co, na miłość boską skłoniło ją do złożenia mi wizyty w moim pokoju dziś wieczorem? Dlaczego odwiedziła właśnie mnie? Mnie! Przecież przez długie lata byłam niezwykle rzadkim gościem w zamku. Esterina powinna mnie lekceważyć! … Ignorować!.

— Myślę raczej, że chciała ci przekazać bardzo ważną wiadomość, więc — zdając sobie sprawę, jak bardzo przestraszyłaś się na jej widok, musiała zmienić zdanie i z tego powodu opuściła twój pokój. Najlepiej zapomnij o całej sprawie, przestań się martwić i idź spać. Jest prawie pierwsza w nocy..

— Mimo to nadal jestem przerażona. — westchnęła Ellen, wstając z krawędzi łoża swej matki i kierując się do drzwi. Otworzyła je i nacisnęła włącznik na korytarzu, żeby zapalić światło, po czym z obawą rozejrzała się dookoła. Ku jej wielkiej uldze w zasięgu wzroku nie było żywej duszy.

— Nie ma się czego bać kochanie. Zwłaszcza nie Esteriny. Możesz mi uwierzyć na słowo. Ona nie zrobi ci krzywdy.

Nieco uspokojona Ellen wróciła do swojego pokoju — absolutnie nieświadoma zupełnie innego rodzaju niebezpieczeństwa, na jakie była w tej chwili narażona — w pełni namacalnego, irracjonalnego planu, wymyślonego tym razem przez żywą osobę.

Kilka minut minut po tym, jak zgasło światło w korytarzu, w całkowitych ciemnościach — rozpraszanych jedynie przez migotliwy płomień świecy — w kierunku apartamentu młodej damy — trzymając w jednej ręce zapaloną świecę, — drugą zasłaniając jej jasny blask aby nie zostać dostrzeżona w mroku — ostrożnie stąpając po dywanie — kroczyła Angie. W tej chwili kierowała nią jedna jedyna myśl — jakimś cudem, w taki czy inny sposób musiała opóźnić ślub Ellen. Dziewczyna doskonale zdawała sobie sprawę, że w dniu ceremonii — zgodnie z odwiecznym, uświęconym tradycją zwyczajem- -szczęśliwej pannie młodej — zostanie przekazany drogocenny brylantowy naszyjnik, który — odkąd rok temu ujrzała go po raz pierwszy, — był upragnionym, niestety — dla niej samej — zupełnie nieosiągalnym — przedmiotem pożądania.. Pomimo ewidentnie niemożliwych do pokonania przeszkód udaremniających jej zamiar, zdeterminowana dziewczyna — kierując się niepohamowanym pragnieniem wejścia w posiadanie klejnotu — była gotowa zrobić absolutnie wszystko co było w jej mocy, aby urzeczywistnić swój plan. Angeli nigdy nie przyszło do głowy, że jej bezmyślny czyn bez wątpienia unieszczęśliwi kuzynkę.. W jej ocenie Ellen była słodką, uroczą dziewczyną, której wspaniałym atutem były bujne miodowo-złote loki, które dodawały blasku urodzie krewnej i kontrastowały z wielkimi czarnymi oczami, — cechą odziedziczoną po włoskich przodkach.. Gdyby nie te wspaniałe włosy tworzące aureolę wokół twarzy kuzynki, być może lord Danvall nie żywiłby tak ogromnego uczucia do swojej narzeczonej i zerwałby zaręczyny, które to naruszenie obietnicy małżeństwa uniemożliwiłoby przyszłej pannie młodej odziedziczenie cennej rodzinnej pamiątki — i -tym samym -niezwykle upragniony naszyjnik -klejnot jej marzeń — mógłby wreszcie stać się jej własnością?

Ściskając w dłoni ostre nożyczki, Angie pospieszyła do komnaty Ellen i nacisnęła klamkę, by otworzyć drzwi. W tym momencie płomień świecy zamigotał, — jakaś niezauważalna potężna siła szarpnęła skradającą się ukradkiem dziewczynę do tyłu z tak niesamowitą gwałtownością, że Angela zachwiała się i omal się nie przewróciła. Przez kilka sekund płomień migotał u podstawy świecy — jakby miał za chwilę zgasnąć — ale za moment znowu zapłonął żywym, wysokim ogniem.. Zdezorientowana — zawstydzona, że przyłapano ją na gorącym uczynku, Angie rozejrzała się wokół — jednak w zasięgu wzroku nie było nikogo. Doszła do wniosku, że musiała potknąć się na dywanie i ponownie, mocno ściskając nożyczki w dłoni, ruszyła w stronę pokoju Ellen. Tym razem jakaś niewidzialna siła odciągnęła ją od drzwi apartamentu tak gwałtownie, że Angie upadła jak długa na podłogę, upuszczając zarówno nożyczki, jak i świecę, która natychmiast zgasła. Jednocześnie przez krótką chwilę poczuła czyjąś miękką dłoń muskającą jej szyję, który to dotyk przeraził ją i zmroził jej krew w żyłach.

— Kto… kto tu jest? — wyjąkała.

Wyciągnęła rękę i ostrożnie przesunęła dłonią wokół siebie i po podłodze, ale oprócz odnalezionych nożyczek, które szybko włożyła do kieszeni, jej palce nie napotkały niczego. W tym momencie uderzył w nią silny podmuch lodowatego, zimnego powietrza — wydobywającego się gdzieś z przestrzeni. — jakby znikąd.

— Kto tu jest? — powtórzyła Angela załamującym się głosem.

W odpowiedzi usłyszała szept, dość wyraźny, choć tak słaby, że zdawał się dochodzić z nieprzebytych, niezbadanych głębin.

— Zostaw Ellen w spokoju! Nie waż się wchodzić do tej komnaty! Zabraniam ci!

— Gdzie jesteś? nie widzę cię! — jęknęła Angie.

— Nie wolno ci zbliżać się do pokoju panny młodej! Odejdź stąd! Opuść to miejsce! Rozkazuję ci! — szept zabrzmiał teraz bardzo wyraźnie — na dodatek dochodził z bardzo bliskiej odległości,, jakby z sąsiedztwa komnaty Ellen. Angie automatycznie po omacku szukała świecy, którą upuściła, zamierzając ją ponownie zapalić, jednak jej niezidentyfikowany towarzysz najwyraźniej nie miał trudności z obserwacją poczynań dziewczyny mimo egipskich ciemności w których pogrążony był korytarz i najwidoczniej musiał dostrzec jej gest gdyż w chwili, gdy Angela wyciągnęła rękę by chwycić zgubiony przedmiot usłyszała jak świeca zaczyna toczyć się szybko po korytarzu i błyskawicznie znalazła się poza jej zasięgiem, jakby odepchnięta czyimś silnym ramieniem.

Ogarniętej paniką Angeli instynktownie wyrwał się głośny krzyk. Okrzyk przeniknął grube ściany budynku, zwabiając do korytarza niektórych domowników, łącznie z panią domu, Esther Lorettii. nacisnęła wyłącznik umieszczony blisko jej apartamentu, rozjaśniając cały hol strumieniem światła z kinkietów rozmieszczonych wzdłuż ozdobionego gobelinami pasażu..Niezwykle zdumiona widokiem zdezorientowanej siostrzenicy wciąż klęczącej na podłodze, ubranej jedynie w satynową koszulę nocną, Esther Loretti pospiesznie podeszła do Angeli i pomogła jej wstać z podłogi. —

— Moja droga, co ty na miłość boską tutaj robisz o tak późnej porze, w tym… — zlustrowała dziewczynę od stóp do głów — wyjątkowo niestosownym stroju?

— Nie mam pojęcia. — mruknęła Angie, zbyt oszołomiona nieprzewidzianą ingerencją i nieoczekiwanym zniweczeniem jej skrupulatnie opracowanego planu aby rozsądnie myśleć.

— Coś ci się stało? Wszystko jest w porządku? — zapytała hrabina wyraźnie bardzo zdenerwowana.

— Nie wiem… Naprawdę… Czuję się tak dziwnie…

Pani domu pogłaskała długie włosy siostrzenicy aby ją uspokoić.

— Odprowadzę cię do twojego pokoju. — Och, Anno — zwróciła się do służącej, która właśnie pojawiła się w holu. — możesz przynieść ten różowy szlafrok z mojej łazienki? Angie musi być przemarznięta do szpiku kości.

— Tak, proszę pani.

— Gdzie jest moja świeca? — jęknęła Angela z rozpaczą, rozglądając się po korytarzu.

— Jaką świecę masz na myśli? — zapytała zaskoczona Ellen.

— Tę którą dostałam od babci Emmy. — mruknęła dziewczyna unikając wzroku kuzynki. — Jest udekorowana mnóstwem wspaniałych ozdób. Musiałam potknąć się o coś w drodze do… Chyba wyślizgnęło mi się z ręki i gdzieś potoczyła. Nigdzie nie mogę jej znaleźć… Angie powiedziała z wahaniem.

Anna, która właśnie pojawiła się w drzwiach apartamentu hrabiny, trzymając ciepły szlafrok Esther Loretti,, wręczyła okrycie pani domu,, która otuliła nią ramiona Angeli, chociaż dziewczyna była zbyt wzburzona, by odczuwać zimno — następnie — słysząc lamenty dziewczęcia, pokojówka zaczęła wędrować po korytarzu w poszukiwaniu zaginionej świeczki Angie zaglądając we wszystkie zakamarki holu., pod komody jak i za wysokie wazony ze sztucznymi kwiatami ustawione pod ścianami, po czym dołączyła do reszty towarzystwa.

— Obawiam się, że nigdzie nie można znaleźć tej świecy, panienko.

— Ale miałam ją z sobą! — upierała się Angie z irytacją. — Z pewnością ją przeoczyłaś.. Powiedziałam wyraźnie, że upuściłam ją gdzieś tutaj, na podłogę i ona natychmiast zgasła. Chcę, żebyś ją znalazła!

— Bardzo dokładnie sprawdziłam cały korytarz. — usprawiedliwiała się Anna.

— Ale wydaje się, że nie dość dokładnie!

— Jeśli Anna mówi, że twojej świecy tutaj nie ma, oznacza to, że rzeczywiście jej tu nie ma.. Powinieneś uwierzyć jej na słowo. Ma sokoli wzrok. Poza tym — ten jasnofioletowy kolor jest dość widoczny na beżowym tle dywanu — spostrzegła Ellen.

— Z jakiego powodu zapaliłaś świecę zamiast włączyć światło? — dopytywał się Robert wyraźnie zaintrygowany, przysłuchując się dziwacznej kłótni.

Angela spojrzała na niego niepewnie, trochę zmieszana..

— No cóż, ja… sądzę że ona mogła potoczyć się trochę dalej — pod drugą komodę — po przeciwnej stronie korytarza — wyszeptała jakby z roztargnieniem, udając że nie dosłyszała pytania, które zadał jej lord Danvall, starając się zrobić dobrą minę do złej gry..

— Jeśli naprawdę twoja maskotka potoczyła się tak daleko, James rano odsunie komodę i odnajdzie twoją własność. Nie martw się, kochanie. Z pewnością odzyskasz swoją ulubioną świecę. Ale w tej chwili najwyższy czas iść spać. Jest już prawie trzecia w nocy. Jeśli boisz się wracać sama do swojego pokoju, Anna będzie ci tam towarzyszyć — zdecydowała hrabina, dając znak pokojówce, by do niej podeszła.. — Dobranoc, Angie!
mniej..

BESTSELLERY

Menu

Zamknij