Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • Empik Go W empik go

Tajemnica pluszowego misia - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
18 października 2021
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Tajemnica pluszowego misia - ebook

Tajemnica Pluszowego Misia - opowiadanie łączące wątki fantasy i science fiction

Lata 50-te XXI wieku. Trzech młodych, bardzo zdolnych absolwentów amerykańskich uczelni technicznych (Thomas, Jack i Georg) dostaje pracę w renomowanym ośrodku badawczo-naukowym w San Jose w Dolinie Krzemowej. Tworzą wspólny zespół prowadzący badania nad udoskonalaniem komputerów kwantowych. Przez przypadek dokonują nadzwyczajnego, epokowego odkrycia związanego z prawami Natury. Konsekwencją tego jest cały ciąg zdarzeń, który ma bezpośredni związek z życiowymi losami ich oraz ich partnerek. Niestety skutki tych zdarzeń okazują się dla nich tragiczne. Pomimo tego znajdziemy wiele zabawnych, pełnych sprośnego humoru epizodów. Fabułę zwieńcza deterministyczne zakończenie.

Narracja opowiadania, tak jak wszystkich pozostałych opowiadań tego autora, oparta jest na odsłanianiu kolejnych scen, dziejących się w rożnym miejscu i w różnym czasie.

Z pozornego chaosu wyłania się stopniowo logika treści.

Kategoria: Science Fiction
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-962599-1-2
Rozmiar pliku: 1,8 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

…..A ja znam ich czyny i zamysły. Przybędę by zebrać wszystkie narody i języki; przyjdą i ujrzą moją chwałę….

Księga Izajasza 66,18

ROZDZIAŁ 1.

Jerozolima. Rok 326 naszej ery

- Postumusie, czy ty to widzisz?

- Widzę panie, to jakieś szaleństwo, może Ona postradała zmysły? Ma już 76 lat.

- Takie teksty to sobie mów ciszej a najlepiej daruj sobie, w trosce o swoją i moją głowę.

Postumus, specjalista prac budowlanych w rzymskiej prowincji Judea zwracał się do namiestnika prowincji. Obaj stali na wzgórzu i oglądali świątynię Wenus w rzymskim mieście Aelia Capitolina czyli w Jerozolimie.

- Co właściwie mamy zrobić?

- Przecież już ci mówiłem, będziesz rozbierał tą świątynię.

- Panie, mam wyburzyć tą piękną świątynię? Obaj wiemy ile wysiłku kosztowało jej zbudowanie. Co z posągiem Wenery?

- Nie mówię że masz ją zburzyć, tylko masz ją rozebrać, zdemontować, masz to tak zrobić, żeby nie uszkodzić figury.

- Na Jowisza, panie po co mamy to robić?

- Flavia, Julia, Helena szuka grobu Nazarejczyka. To jej rozkaz.

- Nawet nie wiemy czy właśnie tam jest. Czy akurat pod świątynią, a jeśli nawet to czy coś z niego zostało? Może jak dwieście lat temu budowano tą świątynię, to całkowicie go zniszczono? Przecież, żeby stworzyć stabilną podbudowę musiano tam wszystko wyrównać i zasypać kamieniem i ziemią. Rozbierzemy świątynię, a tam pewnie nic nie znajdziemy.

- Zobaczymy. Bierz ludzi i do roboty, to rozkaz. Jakby się cesarzowa dowiedziała, że coś ci się nie podoba, to nie wróżę ci długiego życia.

- Panie, to świątynia Wenery. Wzbudzimy jej gniew.

- Po co ci przychylność Wenery? Przecież amory ci już staruchu chyba nie w głowie?

- Żartuj sobie, a z bogami nie ma żartów. Jak Wenus zwróci się przeciwko nam, to w najlepszym wypadku definitywnie pozbawi nas męskich mocy. A poza tym, świątynie burzą barbarzyńcy a nie cywilizowane nacje tego świata.

- Postumusie, ty się o moje moce nie martw tylko do roboty. Masz dwa miesiące i po świątyni nie ma być śladu. Znajdziesz grób Jezusa to zdobędziesz przychylność nowego Boga. Może potężniejszego? Kto wie? A poza tym, jak znajdziesz grób to królowa na pewno każe budować nową, o wiele większą świątynię. Roboty ci nie braknie, może do końca życia. A przy okazji coś zarobimy.

- Będziemy rozbierać, jednak to wielka szkoda. Oby chociaż rzeczywiście coś tam jeszcze było.

- Zobaczymy.

Dwa tygodnie wcześniej.

Cesarzowa Helena rozmawia z Makarym, biskupem wspólnoty chrześcijańskiej Jerozolimy:

- Jesteś pewny, że to dokładnie pod świątynią Wenus?

- Tak Pani, to na pewno tam. To miejsce czcimy od pokoleń. Nie może być mowy o pomyłce. Natomiast nikt nie wie czy grób jeszcze tam jest. Czy nie zniszczono go zupełnie w trakcie budowy fundamentów pod świątynię.

- Zobaczymy, mam zgodę mojego syna aby w razie konieczności rozebrać świątynię. Skoro twierdzisz, że wasza wspólnota przechowała przekaz o tym świętym miejscu, to jutro polecę aby szykowano się do prac rozbiórkowych. Tak jak mówiłam, mamy zgodę Konstantyna.

Makary ukląkł przed Heleną.

- O Pani, wspólnota chrześcijańska nigdy Ci tego nie zapomni. Będziesz świętą naszej wiary, przez tysiąclecia.

***

Trzy miesiące później.

- Pani, Postumus polecił mi poinformować cię, że odkryliśmy poziom podbudowy. Będziemy zdejmować pierwszą warstwę kamienia.

- Za pół godziny będę tam z wami. Jakbyście coś znaleźli to niczego beze mnie nie ruszajcie.

Cesarzowa Helena po niedługim czasie była na placu budowy. Kilkudziesięciu robotników stopniowo odkopywało warstwę kamieni i ziemi oraz wywoziło ją drewnianymi taczkami. W końcu odkryto poziom, gdzie podbudowa była już litą skałą. W jednym miejscu, tam gdzie stała świątynia, odkopano strukturę podobną do jaskini bez sklepienia. Królowa tam podeszła.

- Odkopcie to tutaj, resztę na razie zostawcie.

Robotnicy skupili się na odkopywaniu niszy skalnej.

Stopniowo zaczęły ukazywać się boczne, gładkie, pionowe ściany skalnej struktury. Widać było, że miały regularny kształt nadany im przez celową, staranną obróbkę wapiennej skały i nie były wytworem natury. Po kolejnej godzinie pracy wszyscy gapie, jak i sami robotnicy w napięciu obserwowali aż ukaże im się to, na co natrafili. W końcu ukazała się kamienna półka wykona w bocznej ścianie, częściowo zwieńczona fragmentami szerokiego sklepienia. Postumus podszedł do królowej.

- Pani to arcosolium. Półka na której układa się ciało. Nie ma żadnej wątpliwości. To grób wykuty w skale w czasach kiedy to miejsce było jeszcze za murami Jeruzalem. Musiał być wykuty dla zamożnego obywatela przed budową świątyni Wenery. Sklepienie prawdopodobnie rozebrali budowniczowie świątyni, po to aby dokładnie grób zasypać. Żeby pustka w skale nie stanowiła zagrożenia dla stabilności fundamentów. Grób pochodzi z czasów Nazarejczyka. Jest pusty. Nie ma śladów kości.

- Odkopcie do końca, ale delikatnie, gołymi rękami, tak aby niczego nie uszkodzić!

- Tak jest, królowo.

Po kolejnej godzinie cesarzowa podeszła do grobu. Była skromnie ubrana w niebieską, codzienną suknię, jednak na jej szyi wisiał długi złoty łańcuch ze złotym medalionem. Klejnot ten zadawał jej skromnej posturze królewskiego szyku.

- Odejdźcie wszyscy, zostawcie mnie tu samą.

Helena uklękła i modliła się po łacinie do Jezusa Chrystusa a złoty medalion na jej szyi wisiał wprost nad świeżo odkopanym grobem.

- O Panie, Boże mój, wiem, moje serce to czuje, że to właśnie to święte miejsce w którym wydarzył się Cud Twojego Zmartwychwstania. Największy cud w historii Ziemi. Twoja wola sprawiła, że zakopany grób przetrwał trudne czasy pierwszych lat chrześcijaństwa. Obiecuje Ci w imieniu całego ludu tej Ziemi, że my, Twoi wyznawcy będziemy strzec z całych swych sił, aby już nikt, nigdy nie odważył się zbezcześcić tego świętego miejsca i podnieść na nie swą rękę. Proszę Cię, abyś wspomagał nas w tym dziele. To miejsce będziemy otaczać czcią przez kolejne tysiąclecia, aż do czasu, kiedy znowu przyjdziesz na Ziemię.

W tym momencie niewielka chmura odsłoniła słońce i silny blask jasnego światła rozjaśnił twarz cesarzowej. Ona spojrzała w stronę blasku i wskazała na coś ręką, a następnie wypowiedziała tylko jedno słowo.

***

Rok 2045. Stolica dużego państwa europejskiego. Tajna siedziba międzynarodowej, lewackiej organizacji terrorystycznej.

Przemawia lider organizacji do małej grupy najbardziej zaufanych działaczy i bojowników. Ponieważ towarzystwo jest międzynarodowe, to przemawia po angielsku:

- Bracia! Wezwałem was tutaj bo nareszcie nadszedł czas abyśmy pokazali światu na co nas stać! Nareszcie pokażemy wszystkim, że czas skończyć już z zabobonem i wyrwać ludzkość z obłędu ograniczeń i przesądów związanych z dawnymi tradycjami i bzdurami dawnych religii! Żyjemy w połowie XXI wieku i ludzkość musi zrozumieć, że pora rozpocząć nowy, świetlany okres naszego rozwoju. Okres w którym my ludzie, zaczniemy być naprawdę wolni i sami decydować o naszym losie! Nadszedł już koniec ideologii, ograniczeń i decydowania za nas, jak mamy żyć! Tylko my sami będziemy wreszcie decydować co jest dobre a co złe! Koniec z pouczaniem i moralizowaniem. Już nigdy, żaden fałszywy książę czy prorok średniowiecznych zabobonów, nie będzie nas pouczać!

- Bracie, o czym mówisz? Co chcesz zrobić?

- Nasi towarzysze ze wschodu mogą zdobyć dla nas wreszcie to, o co od dawna zabiegaliśmy. Nareszcie ją dostaniemy.

- Ale co?

- Jak to co. Nie rozumiecie? Nareszcie możemy kupić głowicę jądrową.

- Naprawdę? Skąd? W jaki sposób?

- Pojawiła się na rynku głowica skonstruowana przez duże państwo, które dysponuje arsenałem atomowym i została już kilkadziesiąt lat temu potajemnie wykradziona. A teraz my ją kupimy. Jest wciąż w dobrym stanie. W pełni sprawna.

- Co z nią zrobimy?

- Zdetonujemy ją w Jerozolimie. Ma wystarczającą moc, aby za jednym razem zniszczyć najważniejsze symbole trzech największych religii monoteistycznych. Zniszczymy żydowską Ścianę Płaczu, islamskie meczety; Na Skale i Al-Aksaa oraz Bazylikę Grobu Pańskiego.

Przywódca szyderczo się roześmiał i dodał:

- Jest szansa, że uda się rozwalić całe to wapienne wzgórze i z grobu nic nie zostanie.

Na zgromadzeniu zapadła długa cisza. Uczestnicy przestraszyli się tego szaleńczego planu. W końcu jeden z liderów się odezwał:

- Wywołamy trzecią wojnę światową.

- Nawet jakby, to co? Czas przewietrzyć już te skostniałe struktury i niesprawiedliwe hierarchie. Po wszystkim będziemy już wolni!

***

Sześć miesięcy później, rok 2046. Miasto San Jose, północna Kalifornia. Cmentarz.

- Jezu, Ty widzisz, że cierpimy z powodu śmierci naszego brata Jacka, którego w wieku 26 lat powołałeś do siebie. Daj nam pociechę płynącą z wiary i umocnij w nas nadzieję życia wiecznego. Złóżmy prochy naszego brata w grobie. Ponieważ Chrystus zmartwychwstał jako pierwszy z umarłych i odnowi nasze śmiertelne ciała, na podobieństwo swojego ciała uwielbionego, ufamy, że wskrzesi ciało naszego brata gdy przyjdzie w chwale.

- Amen.

Ksiądz po wypowiedzeniu stosownej formuły pokropił urnę Jacka opuszczaną powoli w czeluść otwartego grobu. Formuła którą wypowiedział długo brzmiała w mojej głowie, jak dzwon średniowiecznej katedry. Gdyby ten ksiądz wiedział!

Patrzyłem na to wszystko wciąż nie wierząc, że to dzieje się naprawdę. Przez dwa ostatnie lata wydarzyło się tak wiele dziwnych, zaskakujących rzeczy, że czasami wydaje mi się, że za chwilę obudzę się z koszmarnego, bardzo długiego i bardzo realistycznego snu. Wszystko bym dał, żeby tak właśnie się stało. Jedno przypadkowe odkrycie zmieniło życie całej naszej trójki. Trójki najlepszych przyjaciół a jednocześnie trójki jednych z najzdolniejszych i najinteligentniejszych młodych ludzi, jacy pojawili się w gronie jajogłowych w tym pokoleniu, w najlepszych uczelniach technicznych w naszym kraju. Zadanie które nas połączyło, które wyzwoliło w nas tyle pozytywnej energii i dało tyle radości z owoców twórczej pracy, obróciło się przeciwko nam, zabierając nam wszystko czym dysponowaliśmy. Odbierając nam kolejno, energię twórczą, życie osobiste, zdrowie a w końcu życie. Tylko my stanowiliśmy razem taką siłę intelektu, że mogliśmy tego dokonać. Gdyby nie przypadek oraz ta potężna siła naszego zespołu, która forsowała wszystkie przeszkody, to nikt inny długo jeszcze by na to nie wpadł. Bylibyśmy szczęśliwymi, choć mniej świadomymi młodymi ludźmi. To co nas spotkało, to niesprawiedliwa kara za naszą wspólną odkrywczą moc.

Georga pochowaliśmy z Jackiem miesiąc temu, dzisiaj ja jestem na pogrzebie Jacka, a moje dni są policzone.

Patrzę na Susan, bardzo atrakcyjną, młodą wdowę po Jacku, jak stoi zapłakana w czarnej, zanadto obcisłej jak na pogrzeb sukience, nad grobem swojego nadzwyczaj zdolnego i bardzo przystojnego męża. Bardzo zgrabna sylwetka tej pięknej, długonogiej kobiety, nie zdradza jeszcze sekretu, którego ona dopiero zaczyna się domyślać a który ja, Jack i Georg znaliśmy od niemal dwóch miesięcy. Susan jest w siódmym tygodniu ciąży. Ciekawe czy córka Jacka będzie choć w części tak zdolna, jak jej zmarły ojciec? Jack, jako jedyny z naszej trójki zdążył się ożenić. Georg był blisko, gdyby nie wydarzenia których sami byliśmy sprawcami, to byłby teraz szczęśliwym narzeczonym, zakochanym po uszy w Elen, swojej ślicznej dziewczynie.

Rozmyślania nad naszym smutnym losem przerwała gwałtownie Eva, moja najukochańsza Eva. Kilka dni temu zamieniła rolę namiętnej kochanki młodego napalonego, przystojnego faceta, na rolę opiekunki umierającego, słabnącego z dnia na dzień, niedołężnego pacjenta. Dziewczyna, która zawdzięcza mi, a w zasadzie całej naszej trójce, życie. Eva szeptała mi do ucha:

- Thomas, pora już jechać, muszę zawieźć cię do kliniki, musisz dostać leki.

- Ok Eva, jedźmy już stąd.

Eva zaczęła pchać wózek, na który zostałem skazany kilka dni temu. Skazany dożywotnio. Wszyscy wiedzą, że nie mam już żadnych szans zsiąść z niego. Może być tylko gorzej i to w bardzo krótkim czasie. Na pocieszenie mam to, że jest mi pewnie łatwiej pogodzić się z losem niż komukolwiek na tym świecie, byłoby w mojej sytuacji.

***

San Jose, Dolina Krzemowa, California, dwa lata wcześniej. Rok 2044.

- Witam was młodzi panowie. Zaprosiłem tylko was trzech, bo chciałem wam zakomunikować, że zostaliście zwycięzcami prowadzonej przez nasz instytut rekrutacji. Jest mi naprawdę bardzo miło was o tym poinformować. Powinniście traktować to jaki duży sukces na początku waszej drogi zawodowej. Mieliśmy naprawdę wielu chętnych. I to naprawdę byli świetnie zapowiadający się naukowcy. Ze względu na to, że nasz instytut zajmuje się po części zastosowaniem prowadzonych przez nas badań w technice wojskowej, to przy rekrutacji celowo pomijaliśmy kandydatów z innych krajów. Takie są wymagania naszych procedur.

No i najważniejsze, od dzisiaj jestem waszym szefem. Mam na imię Edward, jednak ja będę mówić do was po imieniu, a wy do mnie szefie albo “proszę pana” to proste, logiczne i oczywiste... prawda? Panowie wiecie nad czym będziecie pracować? A i przypomnijcie jak macie na imię?

- Nad czymś fajnym?... a no tak, Georg jestem.

- Wymyślimy uniwersalne zaklęcie, po którym dziewczyny będą nam oddawać swoją duszę i ciało, a no tak, jestem Jack. proszę pana.

- Koledzy nie błaznujcie tylko słuchajcie. Zresztą jak na was patrzę moi drodzy, to w oparciu o własne doświadczenie, zapewniam was, że żadnemu do tego żadne zaklęcia nie będą potrzebne. A tak w ogóle, to chyba jeszcze wam nie mówiłem żebyście nie mieli złudzeń, na pewno nie jesteście mądrzejsi ode mnie, ale młodości i wyglądu to wam zazdroszczę.

- Skoro szefie jesteśmy głupsi, to dlaczego sam sobie tych wszystkich rzeczy nie wymyślisz, co to pewnie nam każesz zrobić?

- Bo szkoda mi na to czasu a i tak pewnie wam się nie uda. A jak już wam się nie uda to wtedy, jak będę chciał, to pokażę wam jak to zrobić.

Wszyscy się roześmiali.

- A ty młody?

Szef zwrócił się do mnie.

-Czemu nic nie mówisz, jak twoi gadatliwi koledzy?

- Thomas jestem. Szefie to co właściwie mamy tutaj robić?

- Dobre pytanie, do tego zmierzam. Nasz instytut, jak zapewne dobrze wiecie, zajmuje się badaniami nad rozwojem komputerów kwantowych. Pomimo rozwoju tej technologii od przynajmniej trzech dekad, wciąż nie jesteśmy do końca zadowoleni z efektów.

- Nie rozumiem? Przecież wszyscy wiemy, że komputery kwantowe już dobrze działają i są tysiące razy wydajniejsze od tych tradycyjnych.

- Tak działają i to działają wydajnie, jednak stabilność ich pracy budzi nasze zastrzeżenia. Są również mało uniwersalne, i dobrze nadają się tylko do wybranych zadań. Tak więc, po pierwsze, zadaniem waszego zespołu będzie opracowanie rozwiązań, które pozwolą uzyskać większą uniwersalność oraz takie dopracowanie stabilności systemów, które pozwolą wykorzystywać te komputery powszechnie, w zminiaturyzowanej formie i w bardzo stabilnym trybie pracy.

- Pewnie po to, żeby armia mogła je w rakietach stosować?

- No może niekoniecznie zaraz w rakietach, ale w systemach wojskowych rzeczywiście też. Przede wszystkim w celu teleportacji danych. Bardzo chcielibyśmy rozwijać tą bardzo słabo znaną i trudną dziedzinę nauki. Ale i w celach cywilnych potrzebujemy stabilnych i stosunkowo tanich komputerów kwantowych. To wasze główne zadanie. We wspomnianym temacie będziemy oczekiwać od was konkretnych efektów i za to chcemy wam zapłacić. Proponujemy trzyletni kontrakt, z możliwością jego dalszego przedłużenia i szybką ścieżkę awansu, oczywiście jeśli uda wam się coś ciekawego wymyślić.

Jednak chciałbym również, abyście zajęli się jeszcze jednym, zupełnie nowatorskim kierunkiem rozwoju komputerów kwantowych. Liczę tu na świeże, nieszablonowe spojrzenie waszych młodych umysłów. Oczywiście wszystko co tu robimy jest tajemnicą i nie wolno wam nikogo informować o celu i efektach naszych badań. Jednak to co wam teraz powiem jest najściślejszą tajemnicą państwową, i ujawnienie czegokolwiek na ten temat będzie zdradą naszego państwa.

Otóż, jak zapewne wiecie, bity obecnie stosowanych komputerów kwantowych, czyli tak zwane “kubity” oparte są na zjawiskach fizyki kwantowej, zachodzących w cząstkach elementarnych, takich jak fotony czy elektrony. Szczególne znaczenie ma tu zjawisko splątania, czyli szczególnego związania ze sobą pary, w odpowiedni sposób wytworzonych cząstek, fotonów lub elektronów, w których każda reaguje na zmianę stanu kwantowego swojego bliźniaka. Nie znamy podłoża tego zjawiska, jednak wiemy, że istnieje i wykorzystujemy je w komputerach kwantowych.

To oddziaływanie ma charakter, który nie poddaje się na razie w żaden sposób pojmowaniu w oparciu o naszą wiedzę czy nawet intuicje naszego ludzkiego umysłu. Wiemy już na pewno, że zjawisko splątania oddziałuje bez względu na odległość i działa natychmiast, ignorując podstawową zasadę współczesnej fizyki, że nic nie może poruszać się z prędkością większą niż światło. Możemy sobie wyobrazić, że w oparciu o zjawiska kwantowe moglibyśmy teoretycznie komunikować się z drugim końcem naszego wszechświata w czasie rzeczywistym. A tajemnica, którą chcę wam powierzyć polega na tym, że nasi fizycy, pracujący w ośrodku naukowym badania materii, odkryli niedawno nie znaną dotąd cząstkę o szczególnych właściwościach. Okazuje się, że tego typu cząstki da się niemal równie łatwo wytwarzać, jak fotony czy elektrony, a cechują się znacznie większą stabilnością. Przewidujemy, że możliwym byłoby zbudowanie komputera kwantowego w oparciu o to odkrycie, który miałby szersze możliwości od obecnie stosowanych. Stąd właśnie skład waszego zespołu. Jeden z was jest fizykiem, jeden elektronikiem a jeden programistą.

Chcielibyśmy, abyście panowie spróbowali zająć się tym tematem i prowadzili prace umożliwiające zbudowanie komputera kwantowego nowszej generacji. Nie zamierzam zanadto wtrącać się do waszego zespołu. Macie wolną rękę i do dyspozycji całą techniczną infrastrukturę naszego ośrodka. Dysponujemy również bardzo konkretnym grantem finansowym na te badania, który jest do dyspozycji waszego zespołu. Życzę wam powodzenia. Tyle na dzisiaj. Dzisiaj jesteście już wolni. Załatwcie sobie jakieś kwatery, poznajcie razem, a od poniedziałku oczekujemy was w ośrodku.

- Szefie, najważniejsze pytanie.

- Tak Jack?

- Na którą?

- Na siódmą.

- Cooo?

- Cooo?

- Cooo?

- Dobra żartowałem, zaczynacie pracę o ósmej trzydzieści.

Pierwsze co zrobiliśmy, to poszliśmy do najbliższego pubu, żeby się poznać i trochę ze sobą porozmawiać, a przy okazji napić się piwa. Wszyscy trzej byliśmy młodzi, każdy z nas miał trochę ponad 20 lat. Niedawno skończyliśmy uczelnie techniczne w różnych częściach Stanów. Mieliśmy bardzo dobre wyniki egzaminów końcowych, ale nie byliśmy typami kujonów. Raczej staraliśmy się osiągać jak najwięcej, jak najmniejszym wysiłkiem. Każdy z nas był przystojnym, atrakcyjnym mężczyzną. Jack i Georg byli bardzo bezpośredni. Nie mieli żadnych problemów w nawiązywaniu kontaktów z innymi ludźmi, a w szczególności z fajnymi dziewczynami. One zresztą zwracały na nas uwagę. Mnie przychodziło to trochę trudniej, byłem bardziej nieśmiały, ale też dawałem radę. Oczywiście różniliśmy się między sobą. Każdy miał swoje fascynacje, zainteresowania, pasje. Georg kochał szybkie motocykle, Jack kochał komputery i sport a ja kochałem przyrodę. Szczególnie tą podwodną. Nurkować nauczył mnie ojciec jak miałem 12 lat i od tego czasu poświęcałem temu tyle czasu, ile mogłem. Dziewczyny kochaliśmy wszyscy. Jack był związany z Susan i z nią tu przyjechał. Był w niej zakochany, planował zaręczyny i ślub. Ja i Georg byliśmy na razie wolni. Nie wiedzieliśmy jeszcze, że los wkrótce to zmieni. Przyjechaliśmy z różnych części Stanów po to, aby wspólnie zdobywać dalszą wiedzę i... cieszyć się młodością, z dala od naszych rodzinnych domów. Byliśmy głodni sukcesów i głodni ciekawego, wolnego życia.

Wynajęliśmy z Georgiem małe mieszkanie, a Jack i Susan wynajęli bardzo ładne, duże z kilkoma pokojami w centrum San Jose, kilka minut od naszego, co dało naszej paczce świetną bazę do wspólnych spotkań i imprezowania. Jak się później okazało, po zacieśnieniu kontaktów z naszymi przyszłymi dziewczynami, posiadanie przez nasz zespół tylko dwóch mieszkań okazało się niewystarczające i każdy z nas w końcu musiał znaleźć sobie osobne lokum. Choć lubiliśmy się bawić, to jednak staraliśmy się niczego nie robić byle jak i nie kończyć wspólnych imprez awanturą. Cieszyliśmy się życiem jak tylko było można, jednak bez obciachów, narkotyków i problemów z prawem. Susan pilnowała moralności naszej trójki a w szczególności moralności Jacka. Szybko znalazła pracę jako inżynier w korporacji produkującej sprzęt elektroniczny. W San Jose mogła przebierać w ofertach.

Nowa praca naszej trójki od razu stała się ciekawa a potem stawała się już tylko ciekawsza i ciekawsza. Instytut miał renomę tego miejsca, gdzie dzieją się już cuda nauki o których normalni ludzie usłyszą dopiero za kilka lat. Dlatego tak nam zależało, żeby właśnie tu się dostać i udało się. Zaproponowany nam kontrakt był symetryczny i jak na początek pracy zawodowej, bardzo dobry. Dla nas trzech to było sporo pieniędzy. Pod koniec naszej naukowej przygody nie istniało już nic, oprócz niej właśnie. Wciągnęła nas do końca, zabierając nam wszystko.

Rzeczywiście od poniedziałku wzięliśmy się do pracy. Każdy z nas dostał swój gabinet, mieliśmy nawet młodą, ładną sekretarkę o imieniu Gina, która cały czas chciała nam robić kawę, bo podrywała nas przy tym od początku. Co dziwne nie jednego z nas, ale wszystkich bez wyjątku. Mnie to się nawet podobało, ale głupi Jack, nie wiem po co, już trzeciego dnia ją speszył.

- Gina weź że się ogarnij i wybierz sobie jednego z nas a potem ewentualnie drugiego i trzeciego, ale po kolei, bo nasze ścisłe umysły czują się nieco zdezorientowane twoim zachowaniem. Nie bardzo rozumiemy, co mamy o tym sądzić.

Podrywanie się skończyło, przynajmniej chwilowo, a została tylko kawa i to z wyraźną łaską. Nie wiedzieć dlaczego Gina obraziła się na nas trzech, a powinna wyłącznie na Jacka. A Ginie widocznie było wszystko jedno, którego z nas uda jej się sobą zainteresować. Pewnie zakładała, że przecież wszystkim się nie spodoba, a każdy z nas wydawał jej się atrakcyjny. Wiec nie tracąc czasu, podrywała trzech z nadzieją, że z jednym się uda. W każdym razie podzieliłem się przy piwie z chłopakami taką teorią. Znalazła ona zrozumienie tylko u Georga. Jack twierdził, że Gina chciała stworzyć z nami związek poligamiczny. Biedna dziewczyna, chciała tylko być uprzejma. Jack po prostu był zazdrosny bo Gina była ładna a on już był zawiązany z Susan. Ale my z Georgiem byliśmy wolni i się nam Jack do Giny wtrącił. W końcu skonstatowałem:

- Jack ty jesteś “pies ogrodnika” i pogorszyłeś nam warunki pracy.

Jack zrobił skruszoną minę i stwierdził:

- Jutro to naprawię, powiem Ginie, że obaj na nią lecicie.

- Ty, to już lepiej niczego nie naprawiaj, bo będziemy musieli sobie tą kawę robić sami.

Oprócz Giny, mieliśmy do dyspozycji olbrzymią, świetnie wyposażoną pracownię, składającą się z kilkunastu pomieszczeń. Pracowało w niej kilka stałych i kilkanaście dorywczych zespołów badawczych, nad różnymi aspektami rozwoju komputerów kwantowych. Jedne z tych pomieszczeń, całkiem spore, dostaliśmy tylko dla naszej dyspozycji. Mogliśmy w nim robić wszystko, na co przyjdzie nam ochota.

Jak się szybko okazało, nasz szef był bardzo zdolnym profesorem, pochłoniętym w swoich własnych badaniach tak głęboko, że do niczego nam się nie wtrącał, a naszą pracownię zamykaliśmy na zamek, który otwierał się wyłącznie po zeskanowaniu tęczówki oka jednego z nas. No i co najważniejsze, w naszej pracowni był On. On był w niej wyłącznie do naszej dyspozycji.

On to Teddy Bear, którego my nazywaliśmy po prostu Teddy. Jego wygląd przypominał mi wielki rokokowy żyrandol, ozdobiony dziesiątkami cienkich rurek, schłodzonych ciekłym helem. W swoim wnętrzu, o wielkości i masie małego samochodu, skrywał swój wszechmocny oręż, czyli czekające na polecenia Jacka, naszego programisty, kwantowe bramki logiczne. Teddy to nasz komputer kwantowy. Georg był elektronikiem, a ja fizykiem teoretycznym. Zastanawiałem się, kto nazwał naszą maszynę za cztery miliony dolarów, imieniem pluszowej zabawki. Jakiś pasjonat Theodora Roosevelta?

W kilka dni opracowaliśmy wstępny plan działania. Podyktowaliśmy go Ginie, a ta ładnie nam go napisała i udaliśmy się wszyscy w trójkę do Edwarda, naszego szefa.

- Czego tam, już macie problemy?

- My, problemy? Szefie?

- No to co chcecie?

- Mamy plan działania, trzeba nam go zatwierdzić.

- Plan mam wam zatwierdzić?

- No chyba tak.

- Gdzie ten plan?

Georg podał plan Edwardowi.

- Aż trzy strony? Taki długi? Powiedzcie w skrócie co chcecie robić.

Streściłem plan w kilku zdaniach.

- Ok, zatwierdzone, róbcie, plan zostawcie, jak będę miał czas to przeczytam.

Spojrzeliśmy na siebie znacząco. Każdy z nas pomyślał coś w rodzaju:

- “Kurde... praca idealna.”

***
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: