Tajemnica starego zegara - ebook
Tajemnica starego zegara - ebook
Kultowa seria dla młodych fanów powieści detektywistycznych.
Nastoletnia Nancy Drew jest wielbicielką rozwiązywania zagadek kryminalnych, a jej ojciec, Carson Drew, to znakomity prawnik i postrach przestępców.
W tomie pierwszym młoda detektyw pomaga bliskim pana Crowleya odnaleźć zaginiony testament, zanim chciwa rodzina Tophamów zagarnie cały majątek. W rozwiązaniu zagadki pomoże Nancy nie tylko bystry umysł, lecz także… bardzo stary zegar.
Kategoria: | Dla dzieci |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-271-5942-7 |
Rozmiar pliku: | 2,7 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Na ratunek
Nancy Drew, atrakcyjna osiemnastolatka, prowadziła swój nowy, granatowy kabriolet wiejską drogą. Wiozła dokumenty dla swojego ojca.
„Jak to miło, że tato podarował mi samochód na urodziny” – myślała. „A poza tym podoba mi się, że mogę mu pomóc w pracy”.
Ojciec Nancy, Carson Drew, znany w ich rodzinnym mieście River Heights prawnik, często omawiał co ciekawsze sprawy ze swoją jasnowłosą, niebieskooką córką.
Nancy uśmiechnęła się pod nosem i mruknęła do siebie:
– Tato polega na mojej intuicji.
Chwilę później dziewczyna z trudem powstrzymała pełen przerażenia okrzyk. Z trawnika przed domem naprzeciwko wybiegła na ulicę mniej więcej pięcioletnia dziewczynka, a z podjazdu zjeżdżała właśnie furgonetka. Od dziecka dzieliło ją niecałe pięć metrów. Kierowca energicznie nacisnął na klakson, chcąc ostrzec dziewczynkę, która zdezorientowana biegła wprost pod samochód. Jakimś cudem dziecku udało się bezpiecznie dostać na drugą stronę ulicy i wspiąć na niski murek przy mostku. Sekundę później, kiedy furgonetka już odjeżdżała, dziewczynka nagle straciła równowagę i spadła z murku. W jednej chwili zniknęła Nancy z oczu.
– O rany! – wykrzyknęła Nancy i gwałtownie zahamowała.
Oczyma wyobraźni już widziała, jak dziewczynka wpada do wody, a może nawet uderza przy tym głową w jakiś kamień! Wyskoczyła z samochodu i pomknęła w tamtą stronę. Na skraju stromego brzegu dostrzegła kręcone włoski dziewczynki. Mała leżała bez ruchu, a jej prawy bok był zanurzony w wodzie.
– Mam nadzieję... – Nancy bała się dokończyć tę myśl.
Niewiele się zastanawiając, zeszła w dół po nasypie.
Kiedy dotarła do dziecka, z ogromną ulgą stwierdziła, że dziewczynka normalnie oddycha, a woda nie dostała jej się do nosa ani do ust. Szybkie oględziny wykazały, że udało się też uniknąć jakiegokolwiek złamania.
Nancy delikatnie podniosła dziecko i trzymając je mocno w ramionach, z trudem wspięła się z powrotem na górę. Następnie ruszyła na drugą stronę ulicy, prosto na podjazd prowadzący do domu, z którego wybiegła dziewczynka. W tej samej chwili drzwi wejściowe się otworzyły, a z domu wypadła starsza kobieta, krzycząc:
– Judy! Judy!
– Jestem pewna, że nic jej nie będzie – rzuciła szybciutko Nancy.
Kiedy kobieta zauważyła kabriolet, zapytała zaniepokojona:
– Potrąciła ją pani?
– Nie, nie. Judy spadła z mostku. – Nancy pokrótce wyjaśniła, co się wydarzyło.
W tym czasie z domu wybiegła druga kobieta, trochę młodsza.
– Nasze maleństwo! Co jej się stało?
Kiedy wyciągnęła ręce, by zabrać Judy, Nancy powiedziała łagodnie:
– Nic jej nie będzie. Zaniosę ją do domu i położę na kanapie.
Jedna z kobiet odchyliła moskitierę, a druga wskazała drogę.
– Tędy proszę – dodała.
Nancy przeszła przez korytarz z małą w ramionach. Po chwili znalazła się w niedużym, staroświeckim saloniku. Gdy tylko położyła dziewczynkę, Judy zaczęła coś mamrotać i kręcić głową na boki.
– Pewnie zaraz się ocknie – odezwała się Nancy.
Obie kobiety z przejęciem przyglądały się Judy. Przedstawiły się jako Edna i Mary Turner, ciotki dziewczynki.
– Judy z nami mieszka – wyjaśniła starsza z sióstr, Edna. – Wychowujemy ją.
Nancy była zaskoczona, gdy usłyszała, że dwie kobiety w podeszłym wieku wychowują takie małe dziecko. Podała im swoje nazwisko i adres.
W pewnym momencie Judy otworzyła oczy i rozejrzała się dookoła. Kiedy zobaczyła Nancy, zapytała:
– Kim pani jest?
– Mam na imię Nancy. Miło mi cię poznać, Judy.
– Widziała pani, jak spadłam?
Nancy skinęła głową, a ciotka Mary dodała:
– Pani cię uratowała. Wyciągnęła cię z rzeki.
Słysząc to, Judy się rozpłakała.
– Już nigdy więcej nie wybiegnę na drogę. Słowo daję, już nigdy! – obiecała ciotkom.
Nancy stwierdziła, że jest tego pewna. Pogłaskała dziewczynkę, która odpowiedziała jej uśmiechem. Choć Nancy była przekonana, że Judy szybko dojdzie do siebie, postanowiła zostać jeszcze kilka minut i przekonać się, czy nie będzie mogła jakoś pomóc. Ciotki zdjęły z dziewczynki przemoczone ubrania i otuliły ją szlafrokiem.
Mary Turner ruszyła do kuchni.
– Przyniosę Judy lekarstwo i zrobię jej okłady. Wygląda na to, że nabiła sobie porządnego guza. Nancy, zechciałaby pani pójść ze mną?
Kobieta zaprowadziła gościa do kuchni i otworzyła wiszącą na ścianie apteczkę.
– Chciałabym panią przeprosić. Nie powinnyśmy były myśleć, że potrąciła pani Judy – odezwała się. – Chyba obie z Edną straciłyśmy głowę. Widzi pani, Judy jest naszym skarbem. Wychowywałyśmy jej matkę, jedynaczkę, która bardzo wcześnie została sierotą. To samo przytrafiło się Judy. Jej rodzice zginęli w wybuchu łodzi trzy lata temu. Biedulka nie ma poza nami żadnych bliskich krewnych.
– Judy wygląda na zdrowe i szczęśliwe dziecko – odparła natychmiast Nancy. – Z pewnością jest jej z paniami dobrze.
Mary się uśmiechnęła.
– Staramy się, jak możemy, choć środki mamy ograniczone. Czasami nie na wszystko nam wystarcza. Sprzedałyśmy trochę starych mebli tym panom z furgonetki, którą pani widziała. Nie wiem, co to za ludzie, ale zaoferowali dobrą cenę. – Myśli Mary Turner zwróciły się znów w stronę małej Judy. – Dopóki jest malutka, dajemy sobie z Edną radę, nawet przy naszym niewielkim dochodzie. Ale martwimy się, co będzie dalej. Zajmujemy się krawiectwem, ale nasze palce nie są już tak sprawne, jak dawniej. Prawdę mówiąc, droga Nancy, kiedy rodzice Judy zginęli, razem z Edną miałyśmy wątpliwości, czy na pewno będziemy w stanie odpowiednio się nią zająć. Ale postanowiłyśmy mimo wszystko spróbować i teraz za nic w świecie byśmy jej nie oddały. Podbiła nasze serca.
Nancy była wzruszona tą historią. Wiedziała, co chodzi po głowie siostrom Turner. Koszty wychowania dorastającej dziewczynki będą coraz wyższe, a dochody staruszek zaczną już tylko maleć...
– Niestety – mówiła dalej Mary – rodzice Judy zostawili po sobie niewiele pieniędzy. Oboje byli niesamowicie inteligentni i Judy z pewnością odziedziczyła to po nich. Powinna uczyć się muzyki i tańca, a później iść do college’u. Obawiam się jednak, że nie będziemy w stanie jej tego zapewnić.
Nancy chciała jakoś pocieszyć kobietę.
– Być może Judy zdobędzie jakieś stypendium albo innego rodzaju wsparcie finansowe – odezwała się.
Znalazłszy w Nancy wdzięcznego słuchacza, Mary ciągnęła:
– Kiedyś pomagał nam Josiah Crowley, kuzyn naszego ojca. Niestety, zmarł kilka miesięcy temu. Przez długie lata regularnie nas odwiedzał i hojnie wspierał. – Panna Turner westchnęła. – Zawsze obiecywał, że nie zapomni o nas w testamencie. Widzi pani, kochał małą Judy... Obawiam się, że Edna i ja wiązałyśmy z tym pewne nadzieje. Ale okazało się, że nie dotrzymał słowa.
Nancy uśmiechnęła się ze współczuciem. Nic nie odpowiedziała, ale zastanowiło ją, dlaczego pan Crowley zmienił zdanie.
– Josiah zamieszkał z inną rodziną i wtedy wszystko się zmieniło. Jego wizyty stały się coraz rzadsze. Ale kiedy przyjechał do nas w lutym, powtórzył, że Edna i ja dostaniemy po nim w spadku jakąś okrągłą sumę. Zawsze nam pomagał, więc wydawało się dziwne, że tak nagle o nas zapomniał. – Mary Turner spojrzała na Nancy. – Być może zna pani naszych krewnych, z którymi zamieszkał Josiah. Mają dom w River Heights. To Richard Topham z rodziną.
– Czy mają dwie córki, Adę i Isabel? – zapytała Nancy. – Jeśli tak, to owszem, znam ich.
– Tak, to oni.
Nancy wyczuła w tonie kobiety chłodną nutę.
– Lubi pani te dziewczęta? – zapytała Mary.
Nancy nie odpowiedziała od razu. Nauczono ją, że nieładnie jest plotkować. W końcu jednak odparła taktownie:
– Ada i Isabel chodziły ze mną do szkoły średniej. Nie byłyśmy ze sobą blisko. My... nie zawsze się zgadzałyśmy.
Mary Turner zdążyła wyjąć kilka przedmiotów z apteczki. Teraz podeszła do lodówki po kostki lodu. Gdy układała wszystko na tacy, odezwała się:
– Kiedy kuzyn Josiah zmarł, Richard Topham ku naszemu zdumieniu okazał testament, który czynił go jego wykonawcą i nadzorcą całego majątku Crowleya. Zgodnie z tym dokumentem wszystkie pieniądze miał odziedziczyć on, jego małżonka oraz ich dwie córki.
– Tak, czytałam o tym w gazecie – przytaknęła Nancy. – Czy mowa o dużym majątku?
– Z tego, co wiem, chodzi o sporą sumę – odparła panna Turner. – Kilkoro innych krewnych Josiaha przekazało nam, że im powiedział to samo. Planują iść z tym do sądu. – Kobieta wzruszyła ramionami. – Ale przypuszczam, że nie uda się obalić testamentu. Mimo to Edna i ja mamy nieodparte przeczucie, że musi istnieć jakiś późniejszy testament, choć do tej pory nikomu jeszcze nie wpadł w ręce.
Nancy podążyła za panną Turner do saloniku. Zimne okłady pomogły zmniejszyć opuchliznę na głowie Judy, w miejscu gdzie dziewczynka uderzyła się o kamień. Nancy wiedziała już, że z małą wszystko będzie dobrze, więc postanowiła się pożegnać.
– Przyjdź mnie jeszcze odwiedzić – poprosiła Judy. – Polubiłam cię, Nancy. Uratowałaś mnie.
– Oczywiście, chętnie cię odwiedzę – odparła Nancy. – Ja też cię polubiłam. Fajna z ciebie dziewczynka!
Ciotki Judy jeszcze raz wylewnie podziękowały Nancy za wszystko. Gdy zbliżała się już do drzwi, Edna nagle zapytała:
– Mary, gdzie się podział nasz srebrny imbryczek?
– Gdzieżby miał być? Stoi na stoliku! Ależ... Nie ma go!
Edna pobiegła do saloniku.
– Srebrne świeczniki też zniknęły!
Przestraszona Nancy stanęła w drzwiach.
– Chcą panie powiedzieć, że te przedmioty zostały skradzione? – zapytała.
– Najwyraźniej tak! – odparła Mary Turner. Twarz starszej kobiety aż pobladła z przerażenia. – To na pewno ci ludzie, którzy kupili od nas meble!
Nancy od razu pomyślała o mężczyznach w furgonetce.
– Co panie o nich wiedzą? – dociekała.
– Och, Mary, jak mogłyśmy być tak nieostrożne?! – zawodziła Edna Turner. – Nie wiemy, kim byli. Zapukali do drzwi i zapytali, czy mamy jakieś stare meble na sprzedaż. Nigdy nie odzyskamy naszych sreber!
– Może odzyskacie – powiedziała Nancy. – Zadzwonię na policję.
– Ojej! – wykrzyknęła z żalem Mary. – Nasz telefon nie działa!
– W takim razie spróbuję dogonić tę furgonetkę – oznajmiła Nancy. – Jak wyglądali ci mężczyźni?
– Byli niscy i krępi. Jeden miał ciemne włosy, a drugi jasne. I obaj mieli raczej wydatne nosy. Tyle zauważyłam – wyrzuciła z siebie Mary.
– Ja też – przytaknęła Edna.
Nancy pospiesznie się pożegnała i popędziła prosto do samochodu.
------------------------------------------------------------------------
Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki
------------------------------------------------------------------------