- W empik go
Tajemnice Dolnego Śląska UFO i niewyjaśnione zjawiska - ebook
Tajemnice Dolnego Śląska UFO i niewyjaśnione zjawiska - ebook
Na temat dolnośląskich tajemnic powstało wiele opracowań. Książka ,,Tajemnice Dolnego Śląska” to nie kolejny przewodnik po historycznych zagadkach w południowo-zachodniej Polsce. Publikacja stanowi unikalny zbiór - w większości nigdzie niepublikowanych – autentycznych relacji ludzi, którzy osobiście zetknęli się ze zjawiskiem UFO. Relacje dokumentalne podparte bogatą kartoteką zdjęciową, ilustracjami i grafikami wraz z oryginalnymi wypowiedziami świadków wprowadzają czytelnika w świat, w którym poukładana codzienność zostaje zaburzona zjawiskiem wykraczającym daleko poza wymiar zrozumienia. Ponad 20 lat zbierania relacji o obserwacjach UFO na terenie Dolnego Śląska przez autora książki kompletnie wywraca do góry nogami powszechnienie znany i starannie ugruntowany w mass mediach wizerunek UFO. Czy opisane w książce liczne przypadki obserwacji UFO w Sudetach, okolicach Legnicy i Wrocławia są dowodem na ingerencje pozaziemskich sił? Kim - lub czym – jest siła ukrywająca się ,,pod płaszczykiem” UFO, która od wieków nawiedza wiele malowniczych zakątków Dolnego Śląska?
Kategoria: | Popularnonaukowe |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-952477-5-0 |
Rozmiar pliku: | 17 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Byłoby frazesem bądź wręcz banałem stwierdzić, że autor książki jest jedyną osobą, która przyczyniła się do jej powstania. Gdyby nie pomoc wielu zacnych ludzi, na pewno niniejsza praca nie zostałaby oddana w ręce czytelnika w takiej formie, jak została ostatecznie napisana. Szczególne podziękowania należą się kilku wspaniałym osobom, które odegrały ważną rolę w tym przedsięwzięciu. W tym miejscu jestem wdzięczny badaczom, publicystom i kolegom za ich ogromny wkład wniesiony w powstanie tej książki.
Swoje podziękowania kieruję szczególnie do Arkadiusza Miazgi, Marcina Stachurskiego, Piotra Cielebiasia, Ireneusza Krokowskiego, Przemka Wiecławskiego, Grzegorza Domańskiego, Artura Kijowskiego, Majki Kowalskiej, Roberta Leśniakiewicza, Artura Szałkowskiego oraz Kacpra Chudzika i Roberta Bernatowicza. Dziękuję Rafałowi Krakowiak i jego wydawnictwu _Małe wydania_ za ogromną pomoc edytorską i dystrybucję książki. Od strony redaktorskiej należą się ogromne podziękowania dla Joanny Baran-Sabik za to, że cierpliwie znosiła mój styl pisarski. Dziękuję ogromnie także Sebastianowi Woszczykowi za wspaniałą okładkę do książki i Michałowi Nabzdykowi za ogromny wkład w grafiki ilustrujące niektóre przypadki opisane w książce.
Pragnę wyrazić wdzięczność redakcji „Nieznanego Świata”, Januszowi Zagórskiemu i Telewizji NTV oraz Markowi Sękowi i Radiu „Paranormalium” za pomoc w promocji książki. Dziękuję również wszystkim polskim organizacjom ufologicznym, w tym przede wszystkim nieistniejącej już grupie Centrum Badań UFO i Zjawisk Anomalnych, za piękne lata współpracy i wymianę bezcennych informacji oraz wspaniałym ludziom, którzy przewinęli się przez klub LKBZN KONTAKT, gdzie stawiałem swoje pierwsze kroki w ufologii.
Podziękowania należą się ponadto nestorom polskiej ufologii, w tym przede wszystkim Bronisławowi Rzepeckiemu i Krzysztofowi Piechocie oraz niektórym zagranicznym badaczom, w tym Jose Antoniemu Caravace. Wszyscy oni byli dla mnie inspiracją. Dzięki otrzymanym od nich licznym informacjom i zachętom do zgłębiania wiedzy, rozwiałem wiele wątpliwości towarzyszących zagadce UFO.
Słowa podziękowania kieruję także do wszystkich osób, które osobiście zdecydowały się ze mną podzielić swoimi niezwykłymi przeżyciami bądź przysłużyli się do nawiązania kontaktu z wieloma świadkami obserwacji UFO. Dziękuję Krzysztofowi Maksymiukowi, śp. Andrzejowi Wolniakowi, Ryszardowi Mieczkowskiemu, Łukaszowi Koczenaszowi, Filipowi Jedraszczykowi, Ryszardowi Finsterowi, Pawłowi Latosowi i Zdzisławowi Łobaczowi. Bez Was wszystkich ta książka na pewno by nie powstała.
Na koniec chciałbym serdecznie podziękować mojej żonie Joannie i całej mojej rodzinie za wyrozumiałość, wsparcie i wszelkie dobre słowa.PIERWSZE ZETKNIĘCIE Z NIEZNANYM
Wieczór 4 grudnia 1996 r. w niewielkiej miejscowości Kłaczyna, położonej w malowniczym obszarze Przedgórza Sudeckiego, nie zapowiadał się na pełen wrażeń. Dwunastoletni chłopiec o imieniu Damian – stał przed domem swoich dziadków i wpatrywał się w nieskończoną przestrzeń nocnego nieba. Dochodziła godzina 19:40. Obok niego stała siedemdziesięciosześcioletnia babcia Stanisława. Staruszka właśnie opuszczała własne _cztery kąty_, by ostatecznie zjechać na zimę do swoich dzieci. Od czasu śmierci brata, który z nią mieszkał, nie decydowała się przebywać sama w tak wielkim domu. Wnoszenie węgla po schodach było dla niej dużym wysiłkiem fizycznym, poza tym jej problemy zdrowotne wymagały częstych wizyt lekarskich w mieście, a komunikacja miejska zimą była – co tu dużo mówić – problematyczna, by nie rzec – tragiczna. Bez własnego auta, przemieszczanie się za pomocą busów i autobusów mogło przynieść duże rozczarowanie – mało co tu zimą jeździło i w dodatku rzadko o czasie.
Marianna, jej córka i zarazem matka Damiana siłowała się z klamką drzwi wejściowych do domu, bo te najwyraźniej opadły i zamek nie chciał się przekręcić.
– _Już dawno mówiłam, że trzeba z tymi drzwiami zrobić porządek_ – powiedziała z przejęciem. Sytuacja robiła się coraz bardziej napięta. Mróz dawał się wszystkim we znaki.
– _Wiem, ale ten Mariusz od Bieniasów nie przyszedł, jak go prosiłam. Sama tego nie naprawię_ – odparła niewzruszona Stanisława.
Całkowicie biernym uczestnikiem tej rozmowy był stojący obok Damian. Wszyscy razem mieli za chwilę udać się na przystanek autobusowy, z którego odjeżdżał ostatni wieczorny PKS do Jawora. Tam przesiadka na pociąg i już krótka, dwudziestominutowa podróż w stronę Legnicy. Jednak nie to zaprzątało głowę nastolatka. Damian był w tym czasie zaaferowany rozgwieżdżonym niebem. Patrzył z zachwytem na miliardy gwiazd migoczących na ciemnym tle. Tego wieczora widoczność była wręcz idealna. Dlatego już po godzinie 19:00 na kłaczyńskim niebie majaczyła nieskończona ilość świateł Drogi Mlecznej.
Astronomia była bardzo bliska Damianowi. Od dawna już interesował się naukami przyrodniczymi i regularnie czytywał miesięczniki: „Świat Nauki” i „Wiedza i Życie”. Nastolatka pociągało to, co nieznane i tajemnicze. Dlatego intrygowały go szczególnie teksty publikowane w tych pismach, traktujące o tajemnicach kosmosu, czarnych dziurach, kwazarach i fizyce kwantowej. Te, wciąż mało zgłębione naukowe ‘sprawki’, powodowały, że każdy nowy publikowany artykuł pochłaniał w mgnieniu oka.
Teraz jego myśli były gdzieś daleko, być może dalej niż gwiazdy migoczące w tle. Czuł, że chłonie jak gąbka to kosmiczne piękno i jest częścią boskiego stworzenia. Z tego marzycielskiego stanu wyprowadził go naraz dostrzeżony osobliwy kształt na niebie. Damian być może nie zwróciłby na to uwagi, gdyby nie jego ruch. Jeszcze chwila i percepcja chłopca wyostrzyła się, a oczy zaczynały lustrować przemieszczający się ruchomy cel. Z początku był to tylko ciemny kształt, prawie niezauważalny na niebie. Jednak jasność bijąca od gwiazd i znajdującego się na zachodzie Księżyca w pełni sprawiła, że był w stanie to ‘coś’ dostrzec wyraźniej.
– _To chyba helikopter. Patrz, babciu!_ – zwrócił się do stojącej obok Stanisławy, która od razu spojrzała w tym samym kierunku i razem z nim obserwowała przemieszczający się punkt na niebie.
Problem w tym, że nie był to helikopter. Przynajmniej tak nie wyglądał. Później Damian zrelacjonuje to w rozmowie ze znajomym następująco:
_Podłużny obiekt w kształcie prostokąta o obłych rogach. Ciemny kształt. Wyróżniające go dwa światła – reflektory skierowane do przodu – o nierażącym białym świetle. Wychodzące z przedniej części pojazdu. Na spodzie obiektu rzucające się w oczy nieregularne linie, strzałki i różne punkty, przypominające hieroglify._
W takiej postaci – wyglądający ze wszech miar enigmatycznie – obiekt przemieszczał się z południa na północ i w pewnym momencie przeleciał bezdźwięcznie nad głową Damiana i jego babci Stanisławy, gdy patrzyli nań z niedowierzaniem. Szarpiąca się z drzwiami Marianna nie dostrzegła ostatecznie obiektu. Zanim zareagowała na wołania: _Patrz, leci UFO,_ obiektu już nie było widać. Wszystko trwało sekundy. UFO miało – zdaniem Damiana – spore rozmiary.
Obiekt mógł mieć 20 m długości i unosił się jakieś 100 m nad ziemią. Po chwili zniknął za pobliskim budynkiem. Damian jednak szybko otrząsnął się z wrażenia i pobiegł co sił w nogach na drugą stronę podwórka, licząc na to, że jeszcze uda mu się go zobaczyć. Jak się okazało, obiekt był jeszcze widoczny. Przemieszczał się nisko nad ziemią i leciał w kierunku północnym. Z przodu wysyłał długie snopy światła, które sprawiały wrażenie, że UFO lustruje okolicę, pogrążoną w ciemności. Po kolejnych sekundach obiekt przeleciał nad pobliską stacją PKP i przestał być widoczny.
Damian stał jeszcze przez chwilę i rozglądał się na wszystkie strony, ale niczego innego już nie dostrzegł. Pani Stanisława, choć mocno zaaferowana obserwacją, szybko przeszła nad nią do porządku dziennego.
Co pojawiło się tamtego wieczoru nad Kłaczyną? Czy był to samolot, helikopter, a może jakiś supertajny wojskowy pojazd? Żadna z tych hipotez nie pasowała do tego, co bezdźwięcznie przeleciało nisko nad budynkami 4 grudnia 1996 r. Helikopter słychać wyraźnie, podobnie jak i samolot. Polskie wojsko nie posiadało tak futurystycznych maszyn. Nawet dziś nie dysponujemy taką technologią, a co dopiero w drugiej połowie lat 90. XX wieku. A więc?
Spotkanie z czymś nieznanym było dla Damiana brzemienne w skutkach. Dla jego babci kolejnym potwierdzeniem, że nie jesteśmy sami. Jeszcze jako nastolatka, w okresie międzywojennym widziała coś podobnego nad Mykanowem koło Częstochowy. Zresztą nie tylko ona. Było wówczas wielu świadków tego, jak po niebie sunęły w pionie słupy ognia. Zjawisko zaobserwowano w różnych odstępach czasowych w wielu innych rejonach Polski. Wszyscy ci, którzy zetknęli się z enigmatycznymi znakami na niebie, nie mieli wątpliwości, że owe cuda zwiastują nadejście trudnych czasów. Był lipiec 1939 r. Dwa miesiące później doszło do bezpardonowej napaści na Polskę z zachodu i wschodu zgodnie z treścią tajnego porozumienia Ribbentrop-Mołotow. Wkrótce krwawa ekspansja przeorbitowała na skalę światową.
Dwunastoletni chłopiec, stykając się z zagadką, która wymyka się jego wiedzy o otaczającym świecie, może reagować w różny sposób. Dla Damiana to był punkt zwrotny w jego życiu. Tak, jakby ktoś spuścił z jego dryfującego statku kotwicę i kazał mu wyjść na nieznany ląd.
Poczuł wewnętrzny imperatyw, który zaczął go stopniowo przestawiać na odpowiednie tory. Zaczęło się od czytania literatury. Zagadka pozostająca bez odpowiedzi rodziła potrzebę poszerzenia wiedzy. Wkrótce okazało się, że nie był jedynym świadkiem spotkania z anomalnym zjawiskiem, z jakim człowiek styka się od wieków. Podobnych incydentów odnotowano bez liku, choć nauka ostentacyjnie ignorowała dowody, które przecież były na wyciągnięcie ręki.OD AUTORA
Opisana historia wydarzyła się na terenie Dolnego Śląska. Bez wątpienia to bardzo ciekawy region, gdzie można natknąć się na coś niezwykłego – osobliwości przyrody, perły architektury i miejsca pełne tajemnic. Szczególnie te ostatnie coraz częściej przyciągają turystów. Są nimi mało zgłębione przez historyków tajemnice z czasów II wojny światowej, ukryte sztolnie i podziemia, pobudzające wyobraźnię przypowieści i legendy o zamkach, pałacach i grodach. Jest w czym przebierać.
Do tej długiej listy osobliwości z całą pewnością należałoby dopisać jeszcze jeden fenomen – UFO. Jak się można przekonać z treści niniejszej książki, ilość spotkań z niezidentyfikowanymi obiektami latającymi w tej części Polski jest imponująca. Są miejsca, gdzie do takich zdarzeń dochodzi częściej niż w innych rejonach naszego kraju. Wiele takich _hotspotów_ figuruje właśnie na mapie Dolnego Śląska.
Bardzo łatwo jest wyśmiać i wykpić kogoś, kto twierdzi, że widział UFO. Pod zasłoną drwiny człowiek zwykle stara się ukryć swoją niepewność i lęk przed nieznanym. Problem sprowadzony do poziomu żartu nie zaburza naszego dobrego samopoczucia i nie zmusza do kreatywnego myślenia, gdy faktycznie zaczynamy zastanawiać się, czy dane zdarzenie mogło mieć miejsce. Jeśli tak, to co z tego wynika? Niestety, ale zetknięcie się oko w oko z UFO, które jest powszechnie wyśmiewane, może bardzo szybko zburzyć wszystkie starannie pobudowane bariery i obrócić je w pył. Przekonałem się o tym, kiedy nieoczekiwanie stanąłem w jednym szeregu z ludźmi, którzy doświadczyli spotkania z tym zjawiskiem na własnej skórze.
Opisana we wcześniejszym rozdziale historia to nie fragment jakiejś książki science fiction, ale autentyczne wydarzenie, które dotknęło mnie osobiście. Było ono na tyle spektakularne, że na zawsze zmieniło moje życie. Rozegrało się w powiecie wałbrzyskim, w rejonie Przedgórza Sudeckiego. Sprawiło, że bezgranicznie wciągnąłem się w zagadkę UFO i moja pasja trwa po dziś dzień.
Te osobiste początki zainteresowania się UFO w latach 90. ograniczały się raczej do przeczytania jakiegoś prasowego _newsa_ albo obejrzenia kolejnego odcinka serialu pt. _Z archiwum X_. Niewiele też mogłem w tym temacie powiedzieć, poza tym, że kosmici to raczej współczesny mit, choć istnieje jakiś wąski wycinek relacji, które zdecydowanie dają do myślenia, ale stanowią tak marginalną część ogólnych statystyk, że nie warto sobie nimi zawracać głowy.
Dopiero 4 grudnia 1996 r. okazał się datą przełomową. Bliskie spotkanie z latającym obiektem, którego mój wówczas racjonalnie funkcjonujący i poukładany umysł nie był w stanie zidentyfikować, sprawiło, że po prostu _zaniemogłem_. Musiałem w związku z tym dość mocno przewartościować swój światopogląd. To było jak zderzenie się ze ścianą. Kiedy sceptyczny naukowiec wypiera się i ostentacyjnie zaprzecza wszelkim dowodom na istnienie meteorytów, aż w końcu meteor spada przed nim na ziemię – wtedy musi zrewaluować swoją wiedzę.
Zdarzenie z 4 grudnia 1996 r. było nie tylko szokiem dla mnie, ale – mam dziś nieodparte wrażenie – jungowsko-synchronicznym epizodem, który nagle przestawił moje ścieżki życia i poukładał je tak, abym mógł przejść swoistą inicjację duchową i uświadomić sobie, że moja skromna osoba nie stoi na szczycie ewolucyjnej drabiny, że wszechświat jest konglomeratem różnych osobliwości, które często w najmniej oczekiwanym momencie przecinają naszą rzeczywistość i stawiają nas w bardzo problematycznej sytuacji.
Wspomniane przeze mnie przewartościowanie jest punktem zwrotnym w życiu świadków bliskich spotkań z UFO. To, co im się przydarza, często nie jest przypadkiem i stanowi preludium do czegoś, co całkowicie odmienia ich życie. Ci ludzie zaczynają zajmować się rzeczami i interesować się sprawami, które wcześniej w ogóle ich nie pociągały. Stają się bardziej empatyczni, odkrywają w sobie różne zdolności. Czasami eksponuje się w nich sensytywność i odkrywają w sobie dar, który niekiedy staje się ich przeznaczeniem.
To może wydać się dla kogoś – sceptycznie nastawionego do spraw anomalnych – na wskroś absurdalne i pełne bzdur, ale duchowa przemiana jest częstym faktem i trudno przejść obok niej obojętnie, zaś przypadki – które opisałem w niniejszej książce – z dolnośląskiego regionu są pełne takich epizodów.
Czasami więc to nie sztuka wypełnić razem z kimś kwestionariusz ankietowy, udokumentować jakiś przypadek obserwacji UFO – szczera rozmowa z ludźmi, którzy doświadczyli kontaktu ze zjawiskiem – prowadzi do niesłychanych odkryć. Poznając takiego człowieka – świadka – odkrywamy, że jest on osobą nietuzinkową, a epizod z UFO był punktem zwrotnym w jego życiu, który uruchomił lawinę niecodziennych przeżyć i całkowicie przekierował myślenie na inne tory. Czy to przypadek? Nie wiem, ale tak się często dzieje.
Gdy rozpoczynałem przygodę z UFO, a było to pod koniec lat 90. XX w., kiedy docierałem do świadków spotkań z takimi obiektami, żyłem w ogromnym przeświadczeniu, że stykam się z jakąś _kapitalnie ciekawą_ tajemnicą.
Rozmawiając z ludźmi o ich przeżyciach, najpierw w ramach Legnickiego Klubu Badań Zjawisk Nieznanych KONTAKT, którego byłem członkiem, a później już jako niezależny badacz, byłem przekonany, że odkrywam dowody na nasze kontakty z obcą inteligencją. Wiarygodne świadectwa, często prostych ludzi, których zdrowie psychiczne i światopogląd nie budziły zastrzeżeń, stykających się z nieznanym, były kalką raportów o obserwacjach UFO z całego świata. Często świadkowie okazywali się kompletnie nieobeznani w literaturze ufologicznej, a mimo to potrafili oni przedstawić opis zdarzenia, w którym można było doszukać się wielu charakterystycznych analogii.
Choć tych podobieństw było sporo, to, jak czytelnik zauważy, zapoznając się z licznymi raportami dolnośląskich spotkań z UFO w dalszej części tej książki, każdy przypadek jest na swój sposób unikatowy i bezprecedensowy. W zdarzeniach tych często występowały także osobliwe elementy. One nieco burzyły postawioną przeze mnie na samym początku działalności badawczej hipotezę, że UFO to zjawisko pozaziemskie. Hipotezę, która – tutaj mocno podkreślam – od samego początku królowała w polskiej ufologii i zasadniczo wypierała wszelkie inne próby wyjaśnień tego fenomenu.
Tysiące ludzi na całym świecie miało okazję przeżyć w różnych okolicznościach doświadczenia z UFO, godząc się z istnieniem czegoś bardzo tajemniczego, co nagle pojawia się i równie szybko znika. Czegoś, co potrafi łamać wszelkie znane prawa fizyki, poruszać się z zawrotną prędkością, często bezdźwięcznie, jest zdolne do zmiany swoich kształtów, niekiedy też potrafi manifestować się w formie quasi-materialnej. Czegoś, co oddziałuje na otoczenie, pozostawia ślady na ziemi, wyłącza silniki aut albo wpływa bezpośrednio na świadomość świadka tak, że ten znajduje się w odmiennym stanie świadomości, jest wręcz chwilowo sparaliżowany, zahipnotyzowany i totalnie zdezorientowany. Towarzyszą takim spotkaniom efekty anomalii czasowych lub inne efekty wysokiej dziwności, które przypominają anomalie występujące podczas kontaktów człowieka ze zjawiskami paranormalnymi.
Klucz do zrozumienia takich kontaktów UFO leży zapewne gdzieś na pograniczu fizyki i psychologii. Być może te dwie dziedziny nauki będą w stanie zgłębić naturę zagadki zjawiska, a to, co uporządkuje naszą wiedzę o tym fenomenie, okaże się stricte związane z naszą świadomością. Nie da się zaprzeczyć, że to właśnie ona jest ośrodkiem/medium, poprzez który jakaś anomalna siła czasami próbuje się z nami kontaktować i wywiera na nas duży wpływ.
W tym wszystkim nie ma przypadków. W dawnych czasach ludzie stykali się ze światem nadprzyrodzonym. Widywali istoty z innych domen rzeczywistości, takie jak: wróżki, gnomy, skrzaty i elfy. Dziś są to rekwizyty przeszłości, będące częścią bajek i folkloru ludowego. Wtedy właśnie tak opisywano spotkania ze sferą duchową. Takie zetknięcia z czymś nieznanym miały ogromny wpływ na życie człowieka. Sfera duchowa była niedostępnym obszarem, do którego czasem ukradkiem można było zajrzeć, przekraczając jakieś magiczne miejsce lub znajdując się we właściwym miejscu o właściwej porze. Ludzie stykali się z domeną, jaką dziś opisuje współczesna demonologia ludowa i analogicznie przypomina współczesne meldunki o spotkaniach UFO. Sposób manifestacji, zachowanie się w przestrzeni, które ludzie dawnych czasów uznawali za magiczne, a my dzisiaj identyfikujemy jako anomalne, był identyczny. Zmieniła się tylko sceneria i forma zjawiska. Dziś mamy do czynienia z latającymi spodkami, cygarami, kulami i trójkątami, którymi „podróżują kosmici z innych planet”. Wieki temu były to błędne ogniki i istoty demoniczne, nawiedzające ludzi. Często później nazywano takich ludzi ‘odmieńcami’, bo po zetknięciu się ze sferą nadprzyrodzoną nie wychodzili z tego spotkania bez szwanku. Stawali się inni, niekiedy zyskiwali magiczne moce. Byli przywódcami duchowymi i władcami. Potrafili pociągnąć za sobą setki ludzi, by – jak chciał tego Carl Jung – synchronicznie zmienić tor historii. Dziś z kolei mamy do czynienia z osobami przeżywającymi wewnętrznie swoistą przemianę duchową, często niegroźną, która zwykle nie ma wielkiego wpływu na otoczenie. Niekiedy jednak tacy ludzie stają się na tyle uduchowieni, że zakładają sekty, głoszą swoje prawdy filozoficzne i starają się wpływać na innych. Są tzw. kontaktowcami i nieświadomie tworzą fundamenty pod nowe wierzenia.
Trudno tutaj sprzeciwić się tezie, że nie ma żadnego innego zjawiska na Ziemi, które wywarłoby tak duży wpływ na życie ludzi. Wiele wskazuje na to, że to właśnie ono dało początek do dziś istniejącym systemom filozoficznym, co jest pokłosiem ciągłego poszukiwania przez człowieka miejsca w otaczającej go rzeczywistości.
Zatem czegoś, co tak determinuje świadomość, nie da się sprowadzić do hipotezy odwiedzin przybyszów z innych planet. Wszechświat na pewno nie jest taki, jakim go postrzegamy i istnieje obok nas sfera innej rzeczywistości. Poszukując odpowiedzi na pytanie: „Czym jest UFO?”, musimy zapomnieć o stereotypach i leciwych teoriach. Często to nie UFO szuka kontaktu z nami, ale my sami, na moment przenikając do innej płaszczyzny rzeczywistości, wchodząc w odmienne stany świadomości, bądź znajdując się w tak silnie energetycznych miejscach na Ziemi, że nasza ukryta sensytywność otwiera się na paralelną rzeczywistość i styka się z inteligentną siłą, która od tysięcy lat ma na nas wpływ i oddziałuje na naszą świadomość, zgodnie z naszymi oczekiwaniami. Efektem tej inicjacji jest zachodząca przemiana. Mechanizmem odbezpieczającym tę przemianę jest właśnie UFO.
Współczesna ufologia, mierząc się z tak złożonym zjawiskiem, musi niewątpliwie stawiać sobie wyzwania. Niektóre specyficzne własności zjawiska UFO i ich powtarzalność są faktami, z którymi trzeba się liczyć i, by uzyskać właściwą odpowiedź, trzeba też zadać właściwe pytanie. Świadome pomijanie występujących w bliskich spotkaniach UFO wszelkich dziwności, odzwierciedla tylko ogólny obraz współczesnej ufologii. Mamy bowiem do czynienia z mnogością różnych hipotez i żadna z nich nie prowadzi do pełnego poznania istoty fenomenu.
Oczywiście samo badanie zjawiska, które, co do zasady jest nieuchwytne i nie daje się zbadać przy użyciu współczesnych instrumentów badawczych, nie jest łatwe. Problem stanowi również weryfikacja postawionych hipotez, co zresztą słusznie kiedyś zauważył znany polski dziennikarz, Mariusz Ziomecki, pisząc o ufologii w kontekście dość sceptycznego nastawienia:
_Czy ufologia jest nauką? Jeśli wierzyć ufologom i spojrzeć na sprawę z punktu widzenia stosowanych narzędzi badawczych – jak najbardziej. Niestety, psuje wszystko niemożliwość weryfikacji jakiejkolwiek hipotezy – a jest to operacja dla nauki fundamentalna. Za tym idzie niemożność formułowania praw ogólnych. Jest więc ufologia – jak sądzę – tylko rejestrem mniej lub bardziej udokumentowanych faktów._
Trudno nie zgodzić się z powyższym wywodem. Ufologia jest bardziej sferą poznawczą niż nauką i posiłkuje się wszelkimi narzędziami naukowymi w poznaniu zjawiska UFO. Zebrany materiał wciąż stanowi wyzwanie, gdyż sam fakt przenikania naszej fizycznej rzeczywistości przez jakąś inteligentną siłę kompletnie burzy wcześniej postawione paradygmaty.
Zapoznając się z licznymi raportami opisanymi w niniejszej książce, czytelnik ma szansę odbyć podróż po miejscach Dolnego Śląska, które być może dobrze zna, ale nie miał pojęcia, że rozegrały się tam wydarzenia wprost magiczne i nieziemskie.
_Tajemnice Dolnego Śląska_ nie aspirują do definitywnej analizy ani nie przesądzają omawianego problemu. Nie są też jakimś unikatowym zestawieniem przypadków spotkań z UFO, bo podobne próby zebrania materiału dokumentalno-badawczego w innych rejonach Polski już miały miejsce. Celem książki jest dostarczenie czytelnikowi niewyjaśnionych i kompletnie nieznanych informacji o manifestacjach UFO na Dolnym Śląsku.
Jestem pewien, że przemierzając inne rejony Polski, odwiedzając kolejne województwa i rozmawiając z ludźmi, natknęlibyśmy się na mnóstwo ciekawych i wiarygodnych relacji, bo UFO w swojej manifestacji nie stosuje się do sztucznie wytyczonych granic administracyjnych. Fenomen uznaje się za ogólnoświatowy.
W niniejszej książce ograniczyłem się do Dolnego Śląska, pragnąc zasygnalizować, że na mapie południowo-zachodniej Polski jest mnóstwo punktów, w których niegdyś w tym temacie działo się wiele, albo dzieje się nadal. Zbiór opisanych przypadków jest zapisem dokumentalnym i owocem mojej wieloletniej pracy w terenie. Stanowi dowód na to, że do naszej szarej i mechanicznie poukładanej rzeczywistości czasami wkrada się zjawisko, które przeczy zdrowemu rozsądkowi i pobudza wyobraźnię, dostarczając wrażeń stymulujących kreatywne myślenie.
To tylko fragment szerszej rzeczywistości, obok której próbujemy bezpardonowo przejść obojętnie. Nie zawsze nam się to jednak udaje.