Tajemnice Starego Lasu - ebook
Tajemnice Starego Lasu - ebook
W tajemniczym Starym Lesie mogą zdarzyć się najbardziej nieprawdopodobne historie. Nie wierzycie mi? Wystarczy zrobić jeden krok, rozchylić gałęzie, a liście szumiących drzew wyszepczą Wam wiele opowieści o Myszce Zefirynce, Krecie Lucjanie, Bobrze Baltazarze i wielu innych mieszkańcach lasu. Jeśli chcecie poznać ich marzenia, radości oraz większe i mniejsze zmartwienia, a także tajemnice, przeczytajcie tę książeczkę. Ilustracje: Wanda Piskorska
Kategoria: | Dla dzieci |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-7785-917-9 |
Rozmiar pliku: | 2,7 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
No to posłuchajcie...
Stary Las jest niedaleko, wystarczy tylko wyjrzeć przez okno, by się przekonać, że pod drzewem czy choćby małym krzakiem...
Tak, pod krzakiem agrestu można spotkać małego, martwiącego się swymi kolcami jeża, sympatyczną wiewiórkę czy zarozumiałego gawrona...
Tak, moi mili, to wszystko możecie zobaczyć sami. Wystarczy tylko zamknąć oczy, wsłuchać się w rytm opowieści, a wówczas znajdziecie w niej wielu przyjaciół i dowiecie się o różnych, czasem niezwykłych, a czasem tajemniczych sprawach.
Jak choćby ta dotycząca Wiewióra Walerego czy Myszki Zefirynki...
Wśród rozłożystych konarów drzew i splątanych korzeni sosen spróbujcie poszukać Kreta Lucjana, statecznego Bobra Baltazara czy łakomego Niedźwiadka Maurycego, wyjadającego smakołyki z cudzych spiżarni...
Wystarczy zrobić jeden krok, rozchylić gałęzie, a liście szumiących drzew wyszepczą Wam wiele opowieści, ukażą wielu bohaterów. Poznacie ich marzenia, radości oraz większe i mniejsze zmartwienia, a także tajemnice...
I w taki oto sposób, kochani moi, wkroczycie do Starego Lasu i zanurzycie się w jego bajkowym gąszczu!Ach ta przeprowadzka
Ten dzień musiał w końcu nadejść. Bazylek już od dawna nie spał i wpatrywał się w okno, czekając, aż słońce zajrzy do jego pokoju.
Chwilę później w drzwiach stanęła mama.
— Wstawaj, kochanie. Śniadanie już gotowe — powiedziała wesołym tonem.
Bazylek stęknął i odwrócił wzrok. Nie miał ochoty wstawać, a tym bardziej pakować się przed jutrzejszą podróżą.
Po chwili głośno zakaszlał. Dwa razy.
— Boli mnie gardło — rzekł, starając się nadać swemu głosowi ochrypłe brzmienie.
Mama westchnęła.
— To nic nie pomoże — ostrzegła. — Jesteś zdrów jak rydz — dodała, podchodząc do synka. — Kochanie, już o tym rozmawialiśmy. Spójrz na mnie. Musimy stąd odlecieć i dobrze o tym wiesz.
Bazylek zerwał się z łóżeczka.
— Ale ja nie chcę! — wołał bliski płaczu. — Chcę zostać w naszym lesie. Tu mam przyjaciół, ulubione miejsca — zaczął chlipać.
Mama pogłaskała go po nastroszonej, żółtej główce.
— Synku — zaczęła. — Życiem wilg rządzą pewne prawa i nie można ich łamać. Odlatujemy stąd, już niedługo spadnie śnieg i chwyci mróz.
— A inne ptaki zostają — mówił rozgoryczony malec. — Na przykład Wróbelkowie i Sroczyńscy!
Mama spojrzała na zapłakanego synka.
— A czy wiesz, że rodzina Bocianowych też jutro odlatuje? — mówiąc to, delikatnie się uśmiechnęła.
Bazylek aż zaniemówił ze zdziwienia.
— Jak to? — denerwował się. — Miłosz nic mi o tym nie wspominał! A to mój najlepszy kolega!
Mama pokiwała głową.
— Pewnie nie chciał ci sprawić przykrości. Nie martw się więc tak bardzo. Za rok tu wrócimy — obiecała.
Nie poprawiło to jednak nastroju maluchowi.
Nie miał też ochoty na śniadanie, na pakowanie rzeczy i na porządki także. Myślał tylko o jednym. Jak mu będzie w tej dalekiej Afryce — bo tam się wybierali — z dala od ulubionych miejsc i przyjaciół! Z dala od Starego Lasu!
Humor poprawił mu się dopiero około południa, gdy pod dziuplą zaklekotał Miłoszek. Bazylek wyleciał z domku i siadł obok przyjaciela.
— Jak tam przed wyprawą? — spytał Miłoszek, a widząc chmurną minę kolegi, dodał: — Dziób do góry! Zobaczysz, będzie dobrze.
Bazylek się żachnął.
— Dobrze? Skąd! Wiem, że będzie okropnie! Będę się nudził, nikt do mnie nawet nie podfrunie. Co? Zapomniałeś, że nikogo tam nie znam!
Miłosz zaklekotał głośniej.
— Zgoda. Teraz nie znasz. Ale na pewno poznasz! A wiosną znowu tu wrócisz. Do swej dziupli i przyjaciół!
— Ładni mi przyjaciele — wtrącił Bazylek. — Nic nie powiedzieli, że też odlatują — rzekł, spoglądając znacząco w stronę kolegi.
— Byłeś taki nieszczęśliwy — tłumaczył Miłoszek. — Nie chciałem więc sprawiać ci dodatkowych przykrości. Poza tym — dodał, ściszając głos: — ja też trochę się boję. Ale co robić? Musimy lecieć i już.
Gdy tak rozmawiali, nie zauważyli, że zebrały się wokół nich niemal wszystkie zwierzęta z Leśnego Przedszkola.
— O co chodzi? — spytał Bazylek, dostrzegłszy tłum przyjaciół.
— Wiemy, że jutro wylatujecie, więc przyszliśmy się pożegnać — powiedziała Wydra Amelia. — No i mamy dla was prezent. Drobiazg, ale może sprawi, że po rozstaniu nie będzie wam tak smutno — dodała z nadzieją w głosie.
Zaraz potem do Bazylego i Miłosza podeszła pani dzięcioł.
— To dla ciebie — rzekła, wręczając Bazylkowi niewielki liść dębu, drzewa, pod którym przez całe lato tak często rozmawiali i się bawili... — A to dla ciebie — powiedziała, kładąc drugi liść przed Miłoszkiem.
— Jaki piękny prezent! — ucieszył się Miłosz.
— To po to, byście o nas nie zapomnieli i wrócili tu za rok! A poza tym — dodała z uśmiechem pani dzięcioł — wielcy z was szczęściarze. Ja też chciałabym zobaczyć Afrykę. Te piramidy i pustynię! Jaskółki mówiły, że nie ma nic piękniejszego niż jej śpiewające piaski.
Bazylek pokiwał żółtą główką. Tak, pamiętał, co mówiły jaskółki. A może ta podróż wcale nie będzie taka zła? Może tam daleko, po drugiej stronie morza, też będzie miło?!
Myśląc o tym, z zachwytem przyglądał się rysunkowi na liściu, który trzymał w skrzydełkach. Był jak żywy!
— Oczywiście — wyszeptał. — Pewnie macie rację. Może nie będzie tak źle, jak mi się wydaje. Przecież wrócę do was już na wiosnę — rzekł z nikłym uśmiechem.
Następnego ranka bociany oraz wilgi szykowały się do dalekiej drogi. I choć Bazylkowi i Miłoszkowi było trochę smutno, rozumieli, że tak musi być. Ściskając bezcenne podarunki, pocieszali się myślą, że za rok znowu będą razem! A wówczas leśnym opowieściom nie będzie końca! No bo przecież nie każdy może podróżować i w dwóch miejscach mieć dom. Prawdziwy, bezpieczny dom i gromadę oddanych przyjaciół!