Tajemniczy ogród - ebook
Tajemniczy ogród - ebook
Melanie Masterson we wczesnym dzieciństwie straciła wszystkie bliskie osoby. Dopiero ukochany mąż Forde pozwolił jej uwierzyć, że znów będzie szczęśliwa. Jednak gdy na skutek wypadku poroniła, załamała się i odeszła. Lecz Forde kocha Melanie i nie może się pogodzić z jej decyzją. Po kilku miesiącach separacji znajduje pretekst do nawiązania kontaktu. Prosi żonę, by zaprojektowała ogród, mając nadzieję, że w ten sposób ukoi ból po stracie…
Kategoria: | Romans |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-276-1903-7 |
Rozmiar pliku: | 735 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Melanie nie mogła uwierzyć. Czarne gryzmoły skakały jej przed oczami. Rozpoznała pismo Forde’a już na kopercie. Nie widziała go od miesięcy. Myślała, że list dotyczy rozwodu, tymczasem z zimną krwią prosił, żeby zaprojektowała ogród dla jego matki. Cały on! Tylko jego stać na taką bezczelność!
Rzuciła kartkę na stół i zaczęła przeglądać pozostałą korespondencję, dojadając grzankę i popijając kawą. Jadalnia służyła jej też za biuro, co utrudniało zapraszanie znajomych. Lecz Melanie nie prowadziła bujnego życia towarzyskiego. Odkąd opuściła Forde’a na początku roku, nawał obowiązków nie zostawiał czasu na rozrywki. Całą energię poświęcała rozwojowi pracowni architektury krajobrazu. Założyła ją rok temu, tuż po… Nie, wolała nie wracać do bolesnych wspomnień. Zbyt drogo ją kosztowały.
Po śniadaniu i kąpieli zadzwoniła do swojego pomocnika, Jamesa, żeby wyznaczyć mu zadania na dzisiejszy dzień. Pracowity, zdolny i atrakcyjny, przyciągał kobiety jak magnes. Nawet jeśli przychodził do pracy niewyspany, nieodmiennie pracował solidnie i z entuzjazmem.
Melanie włożyła dżinsy i kamizelkę, związała gęste, jasne włosy w koński ogon i nałożyła grubą warstwę kremu z filtrem przeciwsłonecznym dla ochrony jasnej cery przed oparzeniem. Tego roku w sierpniu już o ósmej rano słońce mocno grzało. Przed zejściem na dół otworzyła okno, by wpuścić świeże powietrze, przesycone zapachem róż.
Lubiła swój domek, złożony z sypialni i łazienki na górze oraz jadalni, maleńkiego saloniku i dobudowanego ostatnio aneksu kuchennego na dole. Okna kuchni wychodziły na niewielkie podwórko, otoczone kamiennym murem. Obsadziła je dookoła pnącymi różami i kwiatami w doniczkach. Chętnie jadała tam kolacje przy barowym stoliku, przy którym ustawiła dwa krzesła. Śpiew ptaków i roje barwnych motyli działały na nią kojąco po wyprowadzce z rezydencji Forde’a.
W dziesięciu domkach z szeregowej zabudowy na stałe mieszkała tylko połowa sąsiadów. Pozostali dojeżdżali z Londynu na weekendy, by w sielskim otoczeniu odpocząć po ciężkiej pracy. Melanie celowo wybrała tę uroczą, staroświecką wioskę, odległą ponad sto kilometrów od Kingston nad Tamizą, by uniknąć przypadkowego spotkania z Forde’em na ulicy.
Nie była pewna, czy zdoła zarobić na życie na odludziu, lecz po dwóch miesiącach od wyjazdu dostała tyle zleceń, że musiała zatrudnić pracownika. W mieście projektowała głównie place zabaw i skwery w dzielnicach mieszkaniowych. Na wsi urządzała ogrody przydomowe i realizowała zamówienia publiczne. Prowadziła zalesienia i rekultywację terenu. Często współpracowali wraz z Jamesem z ekipą architektów, inżynierów, planistów i kontrolerów jakości. Dla prywatnych zleceniodawców pracowali w izolacji, w przydomowych ogródkach lub wiejskich majątkach. Prócz rysowania projektów i nieodzownej biurowej roboty wizytowali przekształcane posiadłości, kiedy zatrudniali ekipy z zewnątrz.
Tego dnia James burzył stare chlewnie, ponieważ nowy właściciel farmy pragnął odtworzyć dawny naturalny krajobraz. Melanie zasugerowała mu, że użyźni nieurodzajną ziemię torfem i zasieje na niej rośliny łąkowe. Opracowała harmonogram koszenia, dostosowany do biologicznego rytmu tak, by polne kwiaty zdążyły wytworzyć i rozsiać nasiona przed ścięciem.
Od trzech tygodni urządzali też zupełnie inny ogród w pobliskim małym miasteczku dla emerytowanego dyrektora banku i jego żony. Ponieważ lubili oni ład i porządek, zachwycił ich projekt ze starannie przystrzyżonymi trawnikami, żywopłotami, brukowanymi alejkami dookoła i sadem owocowym, złożonym z wyselekcjonowanych odmian karłowatych drzewek.
Melanie uwielbiała aranżować przestrzeń zgodnie z życzeniami klientów, choć czasami stawiano przed nią trudne wyzwania. Nierzadko zleceniodawcy prosili o odtworzenie ogrodu ze zdjęcia w kolorowym magazynie, choć przeważnie dysponowali znacznie mniejszą lub większą działką o zupełnie innych proporcjach. Ale realizacja najtrudniejszych wyzwań dostarczała najwięcej satysfakcji.
Z uśmiechem zeszła na dół. Na widok listu od Forde’a, uświadomiła sobie, że zna go już na pamięć. Napisał prosto z mostu, bez żadnych wstępów, bez zwrotów grzecznościowych:
Droga Melanie,
Pragnę Cię poprosić o przysługę, nie dla mnie, lecz dla Isabelle. Po przebytej chorobie nie radzi sobie z pielęgnacją ogrodu, choć za żadne skarby świata nie chce się przyznać do słabości. Należałoby go dostosować do fizycznych możliwości osoby dobiegającej osiemdziesiątki.
Zatrudnienie ogrodnika nie wchodzi w grę, ponieważ za nic nie wpuści obcego do swojego królestwa. Ale Tobie zaufa. Przemyśl moją propozycję i zadzwoń.
Forde.
Niedoczekanie! Mimo że wiadomość o chorobie Isabelle mocno ją zaniepokoiła, podarła list na strzępy i wyrzuciła do kosza. Nie po to definitywnie zerwała kontakt z mężem i teściową, żeby go znowu nawiązywać, choć nie przyszło jej to łatwo. Przepadała za dobrą, serdeczną Isabelle. Wysłała jej kartkę z zapewnieniem, że miała ważne powody, by tak postąpić. Zaznaczyła przy tym, że nie oczekuje zrozumienia, i zapewniła, że zawsze będzie ją kochać i szanować. Poprosiła, żeby nie odpisywała. Kiedy Isabelle nie posłuchała, Melanie z ciężkim sercem zwróciła nieodpieczętowany list. Nie chciała jej stawiać w niezręcznej sytuacji. Isabelle uwielbiała jedynego syna. Wychowywała go sama, odkąd zmarł jego ojciec, gdy Forde miał kilkanaście lat.
Telefon od Jamesa przywrócił ją do teraźniejszości. Utknął w kilkukilometrowym korku. Ponieważ nie zdąży dotrzeć w porę na miejsce, prosił, żeby go zastąpiła w nadzorowaniu robotników. Dostali wprawdzie plany, ale lepiej patrzeć im na ręce.
Melanie natychmiast wyraziła zgodę. Z ciężkim westchnieniem odłożyła papierkową robotę na później. Niedawna wpadka nauczyła ją ostrożności. Wynajęta ekipa wadliwie odczytała rysunek i zburzyła nowo wybudowaną szklarnię zamiast starej, zrujnowanej. Dlatego od początku uprzedziła Jamesa, żeby za bardzo nie ufał podwładnym.
Kilka minut później jechała na farmę starą furgonetką. Czekał ją ciężki dzień, ale tym lepiej dla niej. Nawał zajęć nie zostawi jej czasu na rozmyślanie o mężu.
Faktycznie wróciła do domu o zmierzchu, ale za to z czekiem na okrągłą sumkę od zachwyconego małżeństwa. Zostawiła auto na wydzielonym miejscu do parkowania za szeregiem domków, ruszyła ścieżką na tyłach ku furtce w porośniętym bluszczem murze. Na podwórzu z lubością wciągnęła w nozdrza aromat pnących róż. Marzyła tylko o gorącej kąpieli dla odprężenia zmęczonych mięśni, choć nie zdążyła sobie nawet zrobić przerwy na lunch. Weszła do chaty kuchennymi drzwiami, jak zwykle. Zostawiła ciężkie gumowce na wycieraczce i boso pospieszyła na górę do łazienki.
Dwie minuty później leżała w aromatycznej, pienistej kąpieli. Oglądając pierwsze gwiazdy na niebie, błogosławiła projektantów, którzy umieścili wielką, żeliwną wannę pod oknem. Nigdy nie zaciągała rolet. Widok nieba działał na nią kojąco. Ale nie dzisiaj. Jej myśli wbrew woli nieustannie krążyły wokół Forde’a, choć usilnie je tłumiła. Zdecydowała, że wraz z Isabelle należy do przeszłości. Nieważne, co do nich czuła. Nie widziała innej szansy przetrwania.
Zignorowała trzy dzwonki telefonu stacjonarnego, a potem komórkowego. Postanowiła później odsłuchać wiadomości z automatycznej sekretarki. Musiała rozprostować obolałe mięśnie po wytężonej pracy. Dopiero pół godziny później głód zmusił ją do wyjścia z łazienki. Od rana nic nie jadła prócz dwóch grzanek na śniadanie. Zeszła na dół w szlafroku, z włosami owiniętymi w ręcznik.
Ledwie dotarła do holu, ktoś głośno zapukał do drzwi. Przypuszczała, że to James przyszedł ją poinformować o jakiejś awarii, ponieważ nie odebrała telefonów. Ceniła jego solidność, ale wolałaby, żeby wieczorem dał jej spokój. Mimo to przywołała na twarz uprzejmy uśmiech i otworzyła.
Zamarła w bezruchu, gdy zamiast podwładnego ujrzała w progu własnego porzuconego męża. Wysoki, barczysty, wyglądał wspaniale w dżinsach i białej koszuli. Szarobłękitne oczy przez chwilę patrzyły na nią badawczo spod długich, gęstych rzęs.
– Nie przeszkadzam? – zagadnął. – Nie masz przypadkiem gościa?
Melanie poczerwieniała, gdy dotarło do niej, o co ją podejrzewał. Nieprędko opanowała zdenerwowanie.
– Skąd ci coś takiego przyszło do głowy? – spytała lodowatym tonem.
Forde zrozumiał, że niesprawiedliwie ją osądził. Cały dzień wyczekiwał odpowiedzi na list, a kiedy nie przyszła, na próżno do niej wydzwaniał. W końcu postanowił osobiście sprawdzić, czy jest w domu. Zobaczył światła w sypialni, a potem samą Melanie, zaróżowioną i w szlafroku, więc doszedł do wniosku, że przebywa u niej mężczyzna.
– Nie odbierałaś telefonów – wypomniał.
– Wróciłam późno z pracy, bardzo zmęczona, więc postanowiłam wziąć kąpiel… Zresztą jakim prawem żądasz wyjaśnień? I jak śmiesz rzucać mi w twarz uwłaczające oskarżenia?
– To najbardziej oczywiste wyjaśnienie.
– Jak dla kogo! Nie osądzaj innych według siebie – odburknęła z wściekłością.
Forde jako jedyny potrafił wyprowadzić ją z równowagi tak, żeby z jej twarzy spadła obojętna maska, którą nosiła od dzieciństwa. Wychowywana w szeregu rodzin zastępczych, szybko pojęła, że lepiej nie okazywać uczuć, ale Forde od początku znajomości bez trudu czytał w jej myślach.
– Czy byłbyś uprzejmy stąd wyjść? – poprosiła chłodnym tonem. Spróbowała zamknąć mu drzwi przed nosem, ale nie mogła tego zrobić, ponieważ wsunął ramię pomiędzy drzwi i futrynę.
– Dostałaś mój list? – zapytał ze stoickim spokojem.
– Tak.
– I co?
– I nic.
Forde zajrzał jej w oczy tak głęboko, jakby zaglądał w głąb duszy.
– Nie udawaj obojętnej – przestrzegł.
Melanie dopiero po chwili pojęła, że napomnienie nie dotyczy ich wzajemnych relacji, tylko jej stosunku do teściowej. Gdy tylko sobie o niej przypomniała, cała złość minęła w mgnieniu oka.
– Co z Isabelle? – spytała łagodnie.
– Uparta jak osioł, jak zawsze.
Melanie ledwie powstrzymała uśmiech rozbawienia. Mama Forde’a przy całej swojej dobroci nie ustępowała synowi uporem. Lecz ponieważ zawsze ją wspierała, Melanie traktowała ją jak matkę, zwłaszcza że nie miała własnej.
– Pisałeś, że ostatnio chorowała.
– Upadła w tym swoim nieszczęsnym ogrodzie i złamała biodro. Podczas operacji doszły kłopoty z sercem.
Melanie zrobiła wielkie oczy. Z listu wywnioskowała, że Isabelle zachorowała na grypę czy inną błahą przypadłość. Nie przyszło jej do głowy, że miała operację. Ogarnęły ją wyrzuty sumienia, że gdyby umarła, to nawet by o tym nie wiedziała.
– Bardzo mi przykro – wymamrotała ze skruchą.
– Nie tak jak mnie. Po wyjściu ze szpitala odmówiła przeprowadzki do mnie czy odpoczynku w sanatorium dla rekonwalescentów. Wbrew zaleceniom lekarzy wróciła do siebie. Ledwie ją nakłoniłem do wynajęcia pielęgniarki, póki pozostaje unieruchomiona. Jak tak dalej pójdzie, wkrótce znów wyląduje w szpitalu. Nie sposób dojść z nią do ładu.
Melanie podejrzewała, że w podobnych okolicznościach Forde postąpiłby podobnie. Zawsze stawiał na swoim. Był najbardziej upartym, a równocześnie najbardziej pociągającym mężczyzną, jakiego w życiu poznała.
Ostatnia myśl skłoniła ją do zawiązania ciaśniej paska szlafroka wokół talii. Przysięgła sobie, że nie okaże, jak silnie nadal na nią działa.
– Przykro mi, ale nie możesz wymagać ode mnie, żebym pracowała dla twojej mamy w trakcie procesu rozwodowego.
– Rozwodzisz się ze mną, a nie z nią. Nie powinna ponosić konsekwencji naszych decyzji. Sprawiłaś jej ogromną przykrość, odsyłając nieodpieczętowany list.
Melanie posmutniała. Zastosował chwyt poniżej pasa.
– Uznałam, że tak będzie najlepiej – ucięła krótko.
– Dla kogo?
Melanie zadrżała, nie z zimna, bo noc była ciepła, lecz ze zdenerwowania.
– Idź już. Nie zamierzam dłużej dyskutować z tobą w drzwiach.
– To mnie zaproś, zwłaszcza że zmarzłaś. – Pchnął drzwi, tak że musiała odstąpić do tyłu.
Lecz zaraz z powrotem zastąpiła mu drogę.
– Wykluczone.
– Jesteśmy małżeństwem od dwóch lat. O ile przez ten czas nie odgrywałaś roli kochającej synowej, dałbym głowę, że uwielbiasz moją mamę. Proszę cię o pomoc dla jej dobra. Naprawdę zamierzasz odmówić?
Melanie pamiętała datę ślubu. Ich małżeństwo trwało dokładnie dwa lata, cztery miesiące i pięć dni. Pierwszych jedenaście miesięcy przeżyła jak w raju. Następnych wolała nie wspominać.
– Idź już – poprosiła słabym głosem. – Nasi adwokaci nie byliby zachwyceni twoją wizytą.
– Do diabła z nimi! – warknął z wściekłością. – To pasożyty, żerujący na cudzym nieszczęściu, przynajmniej większość z nich. Zaparz mi kawy i zechciej mnie wysłuchać ze względu na Isabelle. O nic więcej nie proszę, Nell.
Zdrobnienie z dawnych, dobrych czasów obudziło najpiękniejsze, intymne wspomnienia. Stał tak blisko, że jego zapach rozpalał zmysły. Nadal pozostał jedyną miłością Melanie. Jego bliskość nawet teraz, po wielu miesiącach rozłąki, przyspieszała jej puls. Zmobilizowała całą siłę woli, żeby zaprotestować:
– To zły pomysł.
– Moim zdaniem doskonały.
Melanie pojęła, że Forde nie przyjmie odmowy do wiadomości. Przy wzroście metr sześćdziesiąt siedem i szczupłej budowie nie miała szans wypchnąć za drzwi umięśnionego mężczyzny, liczącego sobie metr dziewięćdziesiąt wzrostu. W końcu westchnęła z rezygnacją:
– No cóż, nie pozostawiłeś mi wyboru.
Forde podążył za nią do maleńkiego saloniku, zaskoczony, że nie walczyła bardziej zawzięcie. Ale wygrana potyczka to jeszcze nie zwycięstwo, więc postanowił kuć żelazo, póki gorące.
Obejrzał nowoczesne, lecz przytulne wnętrze z dwiema miękkimi, kremowymi sofami, zasłonami w tym samym odcieniu, brunatnym dywanem i pięknie odrestaurowanym wiktoriańskim kominkiem z przygotowanym zapasem drewna. Szerokie lustro w stylowych ramach optycznie powiększało pokój. Nie zobaczył natomiast żadnych obrazów ani fotografii, żadnych osobistych akcentów.
Melanie wskazała mu miejsce, ale zamiast skorzystać z zaproszenia, podążył za nią do jadalni z aneksem kuchennym. Tu zaznaczyła swoją obecność. Na stole leżał stos papierów, w zlewie stało kilka naczyń. Forde przypuszczał, że wiele pracuje również w domu. Melanie pochwyciła jego spojrzenie.
– Nie zdążyłam pozmywać przed wyjściem, a po powrocie z pracy nie miałam siły.
– Nie musisz przepraszać.
– Nie przepraszałam, tylko wyjaśniałam.
Forde zignorował nieprzyjazny ton. Usiadł wygodnie na jednym z krzeseł.
– Ładnie mieszkasz – pochwalił.
Melanie przez chwilę patrzyła na niego badawczo. Widocznie jednak uznała komplement za szczery, bo odpowiedziała już znacznie swobodniej:
– Dziękuję. Bardzo lubię mój dom.
– Janet przesyła ci pozdrowienia.
Janet przychodziła do Forde’a codziennie na kilka godzin, żeby sprzątać, gotować, prać i prasować. Miała pogodne usposobienie, mimo że utrzymywała troje nastoletnich dzieci i męża, który nie przepracował uczciwie ani jednego dnia w życiu. Melanie bardzo ją polubiła. Janet była przy niej w dniu wypadku. Siedziała i przytrzymywała ją do przyjazdu karetki…
Odpędziła bolesne wspomnienia. Wzięła głęboki oddech, zanim odrzekła:
– Pozdrów ją ode mnie. Nie wolałbyś kieliszka schłodzonego wina zamiast kawy? – zaproponowała, ponieważ doszła do wniosku, że potrzebuje czegoś mocniejszego dla uspokojenia nerwów.
– Dziękuję, bardzo chętnie. – Forde wstał, otworzył kuchenne drzwi i wyjrzał na podwórko. – Czy moglibyśmy je wypić w twoim uroczym patio? – zapytał.
Melanie usiłowała zapomnieć o swojej nagości pod szlafrokiem, ale nie przychodziło jej to łatwo. Wystarczył sam widok męża, by krew zaczęła jej szybciej krążyć w żyłach. Wysoki, przystojny brunet, muskularny, bez grama zbędnego tłuszczu, emanował męską witalnością. Mimo ostrych, nieco nieregularnych rysów twarzy i lekko asymetrycznych ust przyciągał damskie spojrzenia.
Gdy przyniosła dwa kieliszki i butelkę wina, Forde już siedział wygodnie przy stole z wyciągniętymi przed siebie nogami. Z zadartą głową oglądał pnące róże na tylnej ścianie chaty. Gorące, letnie powietrze wypełniał ich odurzający zapach, zmieszany z aromatami kwiatów doniczkowych. Za miesiąc pierwsze jesienne chłody odbiorą im urodę.
Kiedy opuszczała Forde’a, padał śnieg. Spędziła bez niego pełnych siedem miesięcy.
Usiadła ostrożnie i owinęła nogi połami szlafroka. Najchętniej poszłaby na górę, włożyć coś przyzwoitego, ale Forde mógłby to uznać za zaproszenie do pozostania na dłużej. Wolała dać mu do zrozumienia, że chce, żeby jak najszybciej sobie poszedł. Mimo to ukradkiem pożerała go wzrokiem. Rozpaczliwie za nim tęskniła. Wypełniał wszystkie jej myśli. Od dnia rozstania co noc widziała go we śnie. Niektóre erotyczne wizje budziły ją w środku nocy i nie pozwalały zasnąć do rana.
– Co u ciebie? – sprowadziło ją do rzeczywistości zadane znienacka pytanie.
– Wszystko w porządku. A u ciebie?
– Wspaniale. Najpierw żona porzuca mnie pod niewiarygodnym pretekstem, a potem grozi sądem, gdy przez całe tygodnie szukałem kontaktu, by przemówić jej do rozsądku – zadrwił bezlitośnie.
– Wydzwaniałeś po kilkanaście razy dziennie i nieustannie deptałeś mi po piętach.
– A czego się spodziewałaś? Wiem, że wypadek wiele zmienił, ale…
– Przestań. Jeżeli przyszedłeś po to, żeby wracać do tamtych wydarzeń, to natychmiast wyjdź.
– Do diabła, Nell! – wykrzyknął Forde, nerwowo przeczesując ręką włosy. Gwałtownie zaczerpnął powietrza, by opanować wzburzone nerwy. Po długiej chwili napiętego milczenia przemówił chłodno i spokojnie: – Przestań się zachowywać jak bohaterka kiepskiego filmu. Usiądź i wypij swoje wino. Przyszedłem, żeby poprosić cię o przekształcenie ogrodu w Hillview tak, żeby ułatwić jego pielęgnację. Pozwól mi wyjaśnić, jak sprawy stoją, zanim podejmiesz decyzję.
Melanie posłuchała, nie z własnej woli, tylko dlatego, że nie widziała innego wyjścia.
– Do złamanego biodra doszły kłopoty z sercem. Ale najwięcej problemów mama sama sobie przysparza. Kilka dni temu przyłapałem ją na przycinaniu krzewów. Wymknęła się pielęgniarce, kiedy przygotowywała jej leki. Zaproponowałem, że zatrudnię ogrodnika albo sam zrobię, co trzeba, ale odmówiła. Wyraziła zgodę na przekształcenia, ale zaraz zaznaczyła, że nie wpuści jakichś partaczy, żeby jej wszystko zadeptali. Idę o zakład, że kiedy zwolni pielęgniarkę, rzuci się w wir prac ogrodowych. Nie chcę jej znaleźć nieprzytomnej albo jeszcze gorzej, kiedy przyjadę następny raz. Pół hektara to o wiele za dużo w jej wieku.
Melanie widziała, że ta sytuacja naprawdę go martwi. Jeśli opracuje nowy projekt, ułatwiający pielęgnację, powinna zostawić stare drzewa, które Isabelle tak kochała. Nie widziała sposobu, żeby przekonać teściową do wynajęcia człowieka do grabienia liści, chyba że…
– Dobrze byłoby, żeby zatrudniała na kilka dni w miesiącu mojego podwładnego, Jamesa – zasugerowała. – Jeżeli go pozna, na pewno go polubi. Starsze panie za nim przepadają. Zaprojektowałabym ogród tak, żeby nie wymagał wiele pracy.
– Więc zrobisz to dla niej?
Melanie podniosła na niego wzrok. Coś w spojrzeniu Forde’a przypomniało jej, że igra z ogniem. Jakby sama o tym nie pamiętała. Powietrze słodko pachniało. Mur, opleciony roślinnością odgradzał ich od świata, tworząc intymny nastrój. Unikała takich sytuacji jak ognia przez kilka koszmarnych, samotnych miesięcy. Dlatego zabroniła mu wszelkich kontaktów. Żałowała, że w końcu uległa pod presją i wpuściła go do domu.
– Pomogę jej, ale na pewnych warunkach – zastrzegła.
– No jasne. Ty zawsze wszystko komplikujesz. Trudno, mów.
Melanie dopiła wino i wlała sobie drugi kieliszek dla dodania odwagi. Wiedziała, że każdy fałszywy ruch może ją drogo kosztować. Forde wypił tylko połowę, ale zakrył swój dłonią, gdy i jemu zaproponowała dolewkę.
– Prowadzę samochód – wyjaśnił lakonicznie. Nim zdążyła cofnąć rękę, chwycił ją i pochylił się ku niej przez stół. – Ale zanim przedstawisz te swoje warunki, powiedz, czy nadal mnie kochasz, Nell.