Także o nas - ebook
Tom poetycki powstały z potrzeby przerwania milczenia. Każdy wiersz jest oddechem, próbą przetrwania w świecie zbyt głośnym i sercem pełnym emocji. Zbiór zapisuje spotkanie dwóch wrażliwości w słowie. To dialog Jakuba Edmunda Rezlera (Kaspiana) i Agnieszki Gradomskiej o miłości, utracie, nadziei oraz chwilach, gdy najważniejsze staje się proste oddychanie i uznanie, że kruchość też jest siłą, która pozwala trwać mimo hałasu. Tom odsłania intymny rytm dni i nocy, w których cisza leczy rany i tak.
Ta publikacja spełnia wymagania dostępności zgodnie z dyrektywą EAA.
| Kategoria: | Proza |
| Zabezpieczenie: |
Watermark
|
| ISBN: | 978-83-8431-749-5 |
| Rozmiar pliku: | 1,0 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
— Jakub Edmund Rezler Kaspian
— Agnieszka GradomskaNadzieja
Otwieram oczy.
Kurwa!
Serio?
Brzuszki, pompki, skłony, przysiady.
Obroty, przewroty. Relevé, plié — jeszcze to pieprzone punktowanie.
Kawa, maile, SMS-y.
Defekacja, edukacja.
Rozmowy, zawroty głowy.
Lekcja bądź dwie. Może coś zjem.
Grindry, Tindery.
Idź do cholery.
Książki kawałek.
Bo nastroju na gadające pudełko nie mam wcale.
Randka, spotkanie.
O byłych opowieści słuchanie.
Za rachunek płacę ja.
Ważenie, rzyganie.
Pustka, alienowanie.
Zamykam oczy.
Głowa słońcem się staje.
Milion eksplozji — dużych, małych, nieustannych.
Nieprzyjemnie. Spierdalam stąd.
Rumianek.
Łykam sen w niebieskiej polewie — jeden i pół.
Medytacja.
Masturbacja.
Nadzieja…
KaspianSTAJĘ SIĘ
Łuk szyi pieści powietrze,
ramiona wirują nad ziemią,
palce muskają przestrzeń jak skórę.
Ciało wyciąga się ku światłu,
biodra zataczają orbity, po których krąży niesłyszalny rytm.
Stopy unoszą mnie ponad granice świata.
Łopatki drżą jak skrzydła ptaka,
brzuch jak niewzruszona świątynia istnienia,
pulsowanie serca splata się z oddechem…
Zaszyty w płucach niepokój
uwalnia się z każdym krokiem.
Ciało mówi językiem, który nie zna słów.
Tańczę i staję się światłem w mgławicy.
Tańczę i staję się oddechem wszechświata.
Tańczę i staję się chwilą, która nigdy nie znika.
AgnieszkaUpadek
Właśnie ujebałeś, odciąłeś mi skrzydła.
Myślisz, że sprowadzasz mnie na ziemię.
Mówisz, że dla mojego dobra.
Bym cierpień nie doznał, ni rozczarowania smaku nie poznał.
W jednej chwili zabrałeś mi prawo decydowania.
Nie ważne, że upadłbym z wysokości — zabrałeś mi ten ułamek sekundy nad ziemią.
Tę krótką chwilę, która domknęłaby to, co zwiesz szczęściem.
Wiem, że miłością czyn Twój podyktowany i krzywdy mej nie łakniesz.
Proszę — pozwól mi upadać.
Ranić się.
Wstawać.
Goić.
Pozwól mi przybierać dowolne formy, istnieć poza schematem, między wczoraj a jutro.
Nazywam się Szaleństwo, a imię me — Ciekawość.
Wypowiedz mnie, a spełnię się.
KaspianStworzony
Drawsko Pomorskie — tam wszystko się zaczyna. Gdy yin łączy się z yang, wszystko kondensuje się w zarodek.
Zostałem stworzony z miłości i ciekawości. Moi rodzice dbali, by nigdy niczego mi nie brakowało. Byłem ich marzeniem.
Podczas mojego formowania przyjmuję dużo karotenu, który wpływa na moje ciało i kolor skóry.
Pełnia Księżyca w znaku Wagi. Ciekawy, co jest po odłączeniu rurki, wychodzę na świat. Moja rasa to kaukaska, choć dzięki karotenowi w diecie wyglądam raczej południowo.
Ciekawi mnie dosłownie wszystko. Odbieram świat wszystkimi zmysłami — słyszę głosy, z czasem zaczynam dostrzegać kształty, rozpoznaję twarze.
„A co to między nogami? Ciekawe, do czego to służy…” Pokręciłem sobie tym, próbując zrozumieć, co to jest. Aaaa, jestem chłopcem! Już wszystko jasne.
Mam około 6 miesięcy. Widzę coś, czego nikt inny nie dostrzega — energię. Na białej ścianie wskazuję palcem, wydając z siebie nieustanne „Aaaaa, aaaaa, aaaaa”. Nikt poza mną nie widzi tej energii.
Słyszę pytania: „Co tam widzisz?”, ale ich ciekawość szybko wygasa.
Jestem ładnym dzieckiem — to chyba ogólna opinia, bo jestem pierwszym w okolicy. Wszystkie kobiety chcą choć na chwilę się mną zająć.
Jestem wszystkiego ciekawy. Pytam o wszystko, choć nie zawsze wiem, czy pytania wypowiadam na głos, czy tylko w głowie.
Mam około 3 lat i pierwszy raz zauważam, że coś jest inaczej. Widzę świat inaczej niż moi rówieśnicy.
Podczas gdy chłopcy z mojej grupy bawią się w western, ja otwieram sklep z warzywami i zatrudniam już dwie sprzedawczynie.
Moje „biznesowe” podejście bawi dorosłych, ale dla mnie to całkiem naturalne.
Druga klasa szkoły podstawowej. Impreza klasowa. Przebieramy się — ja za dziewczynkę.
Moi rodzice przyjmują to ze spokojem. Pomagają mi znaleźć buty, sukienkę i resztę akcesoriów. Jedynie nauczycielka ma obiekcje, ale ich nie rozumiem.
Mam 12 lat. Jest 13 października 1994 roku. Pierwsza lekcja. Siedzę w ławce sam. Po chwili dowiadujemy się, że mój przyjaciel z ławki nie żyje.
Nikt z nami nie rozmawia. Wszystkie rozmowy dotyczą jedynie spraw organizacyjnych — pogrzebu, kwiatów. Nikt nie pyta nas, jak się czujemy. My też nie pytamy.
Pierwsza klasa liceum. W klasie sami chłopcy. Mogę trochę zaszpanować, bo w wakacje byłem w Paryżu i przywiozłem puszki Pepsi.
W Polsce jeszcze nie były łatwo dostępne, więc budziły zainteresowanie.
Październik. Dowiaduję się, że mój kolega z osiedla powiesił się.
Druga klasa liceum. Lekcja historii. Do klasy wchodzi wicedyrektor i mówi, że Tomek, nasz kolega z klasy, miał wypadek i zginął.
W tych momentach zaczynam zauważać, że postrzegam śmierć inaczej niż moi rówieśnicy. Nie rozumiem tego smutku.
Wychowałem się w obrządku katolickim, gdzie śmierć przedstawiana była jako wybawienie — przejście do lepszego świata.
Ludzie płaczący po stracie bliskich opłakują tak naprawdę siebie, nie tę osobę.
Mam 35 lat. Jest 1 listopada 2017 roku. Nad grobem siostry mojej babci dokonuję aktu wyjścia z szafy.
Moi rodzice zawsze mnie wspierali. Mogłem dokonywać własnych wyborów.
Jednak ten moment był wyjątkowo trudny. Muszę wyznać coś, co jest częścią mnie — czymś, czego nigdy nie wybrałem.
To było upokarzające i bolesne, choć później przyniosło ulgę.
Mam 39 lat. Zaczynam swoje pierwsze doświadczenia z ruchem. 29 kwietnia wychodzę pierwszy raz na scenę.
Jestem pełen emocji, ale i wolności — czuję, że odkrywam nową część siebie.
10 października rozstaję się z moją miłością. Wracam do rodzinnego miasta, gdzie pogłębiam doświadczenia taneczne.
Ruch staje się dla mnie czymś więcej niż tylko aktywnością — to forma ekspresji, odkrywanie siebie na nowo.
Mam 43 lata. Jest 18 stycznia 2025 roku. Siedzę w zatłoczonym autobusie na Sri Lance, na trasie z Galle do Dowanduwa.
Za oknem miga tropikalny krajobraz, a w powietrzu unosi się zapach przypraw.
Mam czas na refleksje. Czy coś się we mnie zmieniło od pierwszego tchnienia na tym świecie do teraz?
Przez całe życie myślałem, że zmieniło się wszystko — że jestem kimś zupełnie innym.
Teraz wiem, że nic się nie zmieniło. Zupełnie nic.
To tylko dostęp do świadomej części mnie się powiększał.
Osobliwe poczucie wyobcowania, które towarzyszyło mi z mniejszą lub większą intensywnością przez całe życie, uświadamia mi, że jestem wszystko.
Kaspian