- W empik go
Tam, gdzie mocniej bije serce - ebook
Wydawnictwo:
Data wydania:
21 listopada 2022
Ebook
32,99 zł
Audiobook
34,99 zł
Format ebooka:
EPUB
Format
EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie.
Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu
PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie
jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz
w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu.
Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu.
Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
Format
MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników
e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i
tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji
znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu.
Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu.
Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji
multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka
i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej
Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego
tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na
karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją
multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną
aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego,
który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire
dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu
w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale
Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy
wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede
wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach
PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu
w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale
Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną
aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego,
który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla
EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu
w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale
Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
Pobierz fragment w jednym z dostępnych formatów
Tam, gdzie mocniej bije serce - ebook
A gdyby tak zostawić za sobą wszystkie problemy i wrócić do miejsca, gdzie wszystko wydawało się łatwiejsze? Na taki pomysł wpada Magda, gdy jej mąż prosi o przerwę w ich trzyletnim małżeństwie. Dla niej prośba jest równoznaczna z zakończeniem związku, w którym i tak nie czuła się spełniona. Pod wpływem impulsu postanawia wyjechać na miesiąc do Genui, którą zna jeszcze z czasów studenckich i z którą wiążą się najpiękniejsze dla niej wspomnienia.
Na miejscu okazuje się, że wynajęty przez nią pokój mieści się w pensjonacie należącym do Elisy i Giorgia, uroczej starszej pary. Madi czuje, że lepiej trafić nie mogła i ma zamiar rozpocząć zupełnie nowy etap w swoim życiu. Zwłaszcza gdy na jej drodze nieoczekiwanie staje przystojny syn gospodarzy…
Czasem zastanawiałam się, czy to możliwe, że to właśnie tak mam spędzić resztę swojego życia. Marzyłam o tym, żeby coś się zmieniło. Żeby któregoś dnia to wszystko okazało się zwykłym koszmarem. Czułam, że marnuję czas, że gdybym zdecydowała się na rozwód, to kto wie, być może udałoby mi się jeszcze ułożyć sobie życie. Niestety, nie miałam odwagi, żeby to zakończyć. Zresztą nie było przecież powodu, by to zrobić. Byliśmy zgodni i tak „poza tym wszystkim” naprawdę dobrze się dogadywaliśmy. Przecież takie prozaiczne problemy jak brak bliskości czy romantyzmu to jeszcze nie powód, żeby się rozstawać. A przynajmniej tak myślałam. Do dziś.
Na miejscu okazuje się, że wynajęty przez nią pokój mieści się w pensjonacie należącym do Elisy i Giorgia, uroczej starszej pary. Madi czuje, że lepiej trafić nie mogła i ma zamiar rozpocząć zupełnie nowy etap w swoim życiu. Zwłaszcza gdy na jej drodze nieoczekiwanie staje przystojny syn gospodarzy…
Czasem zastanawiałam się, czy to możliwe, że to właśnie tak mam spędzić resztę swojego życia. Marzyłam o tym, żeby coś się zmieniło. Żeby któregoś dnia to wszystko okazało się zwykłym koszmarem. Czułam, że marnuję czas, że gdybym zdecydowała się na rozwód, to kto wie, być może udałoby mi się jeszcze ułożyć sobie życie. Niestety, nie miałam odwagi, żeby to zakończyć. Zresztą nie było przecież powodu, by to zrobić. Byliśmy zgodni i tak „poza tym wszystkim” naprawdę dobrze się dogadywaliśmy. Przecież takie prozaiczne problemy jak brak bliskości czy romantyzmu to jeszcze nie powód, żeby się rozstawać. A przynajmniej tak myślałam. Do dziś.
Kategoria: | Romans |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-8313-170-2 |
Rozmiar pliku: | 1,0 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
2
– _Buongiorno__, Maddalena!_ – powitał mnie radosny starszy pan. Przedstawił się jako Giorgio i szybko zaprowadził mnie do mojego pokoju. – Najlepszy, jaki mamy! Chyba jesteś pierwszą osobą w niekrótkiej historii tego miejsca, która zabukowała pokój na cały miesiąc…
– _Grazie!_ Jest naprawdę pięknie! – uśmiechnęłam się, podchodząc do okna.
Apartament był niewielki, ale było w nim wszystko, czego potrzebowałam. Duże łóżko (no dobra, tego akurat nie potrzebowałam, ale przecież dobry sen jeszcze nikomu nie zaszkodził), łazienka i stół, przy którym można było popracować albo coś zjeść. Było też wyjście na taras, z którego mogli korzystać również mieszkańcy pokoi znajdujących się obok.
Od razu spodobał mi się ten pomysł. Wiedziałam, że nic tak nie integruje ludzi jak możliwość wymiany kilku zdań podczas porannej kawy. Taras był przestronny, znajdowało się na nim kilka leżaków i grill, jednak najcudowniejszy był widok. To właśnie jego zdjęcia zamieszczone przez właścicieli w internecie przyciągnęły mnie do tego pensjonatu.
Znajdowaliśmy się na ostatnim piętrze, dzięki czemu można było z góry podziwiać nie tylko niezwykle klimatyczne dachy genueńskich kamienic, ale także szczyt katedry San Lorenzo. Oczyma wyobraźni widziałam już te cudowne wieczory, które miałam spędzać z kieliszkiem wina, podziwiając jedyne w swoim rodzaju włoskie zachody słońca…
Giorgio biegał jak nakręcony, próbując w kilka chwil przekazać mi wszystko, co mogło mi się przydać podczas mojego pobytu w tym mieście. Gdy skończył, zaprowadził mnie do kuchni, wspólnego pomieszczenia, z którego mogli korzystać wszyscy wynajmujący pokoje. Było ono dość sporych rozmiarów. Znajdowały się tam duża kuchenka, mikrofalówka, piec do robienia pizzy, duży stół, a także kanapa i wielki telewizor. Można było stąd również wyjść na taras. To właśnie tam serwowano śniadania, codziennie między ósmą a dziesiątą.
Było idealnie. Dokładnie tak, jak sobie to wymarzyłam. Giorgio był uroczy. Przypominał mi nawet odrobinę tatę Alberta.
_Hmm… To było tak dawno…_
Poszłam do pokoju i rozpakowałam walizkę. Zwykle podczas urlopów nawet tego nie robiłam, ale wiedziałam, że skoro mam tu spędzić miesiąc, to chyba nie było wyboru. Gdy skończyłam, poszłam prosto pod prysznic. Byłam zmęczona podróżą i wiedziałam, że wejście pod strumień chłodnej wody jest najprostszym sposobem, żeby się nieco rozbudzić.
– Miesiąc w Genui… Kto by pomyślał – westchnęłam do siebie, wycierając włosy ręcznikiem.
Powoli zaczynało do mnie docierać to, co właśnie zrobiłam. Miałam świadomość, że nie było to zbyt mądre. Zwyczajnie poniosły mnie emocje. Zabawne jednak, że poniosły mnie właśnie tutaj. Do miejsca, w którym byłam kiedyś taka szczęśliwa. Minęło jednak tyle lat…
Zaczęłam się obawiać, czy przypadkiem nie strzeliłam sobie w kolano tym całym wyjazdem. Ostatnie, na co miałam ochotę, to ckliwe powroty do miejsc, w których byłam tą szaloną _Madi_… Wiedziałam, że w mojej sytuacji może mnie to jedynie dobić. Jedynie potwierdzić, że nie da się cofnąć czasu, że to, co najlepsze, mam już za sobą.
Nagle usłyszałam pukanie do drzwi. Owinęłam się ręcznikiem i niepewnie je otworzyłam.
– _Buonasera_ . Wybacz najście… Jest już dość późno i tak się zastanawialiśmy z żoną… Jeśli masz ochotę zjeść z nami kolację, to zapraszamy. Ale oczywiście jeśli gdzieś wychodzisz, to się nie przejmuj… – zagadnął niepewnie Giorgio.
Co prawda jeszcze pół godziny temu planowałam wyjście na miasto, ale natłok myśli sprawił, że ucieszyła mnie propozycja pana domu. Szybko się ubrałam i po kilku minutach siedzieliśmy już wszyscy razem we „wspólnym” pokoju.
Był wrzesień i zgodnie z tym, co powiedział mi Giorgio, w pensjonacie wciąż było sporo gości, jednak wieczorami niewiele osób korzystało z jadalni, dlatego też on i jego żona Elisa często się tam stołowali, zapraszając ewentualnych turystów, by im potowarzyszyli. To było urocze i tylko utwierdziło mnie w przekonaniu, że dobrze trafiłam!
Jak się dowiedziałam po kilkunastu minutach spędzonych przy stole, gospodarze byli razem od ponad pięćdziesięciu lat. Na początku mieszkała tutaj cała ich rodzina, jednak po latach, gdy zmarła siostra Elisy, dwie ich córki wyjechały do Stanów, a syn przeprowadził się ze swoją kobietą na Sycylię, zostali sami. Zamiast jednak się nad sobą użalać, postanowili oddać to miejsce w ręce turystów, dzięki czemu mieli się czym zająć, a przy okazji, jak sami twierdzili, miejsce to dostarczało im więcej rozrywki niż niejeden serial. Jako że sama pracowałam w hotelu, to dobrze rozumiałam, co mieli na myśli.
Momentalnie znaleźliśmy wspólny język. Mimo dzielącej nas różnicy wieku, jak to we Włoszech bywa, szybko przeszliśmy na ty. Elisa zaserwowała lokalne _trofie con pesto alla genovese_ oraz _involitini di carne_ , oczywiście również _alla genovese_ . W kieliszkach nie mogło zabraknąć miejscowego wina.
Z każdą minutą atmosfera robiła się coraz bardziej luźna. Giorgio dogryzał swojej małżonce, co było poniekąd urocze, biorąc pod uwagę fakt, jak długo byli razem. Ona nie pozostawała mu dłużna i zdzielała go ścierką za każdym razem, gdy opowiadał _fesserie_ .
– No dobrze, dziecko, ale powiedz szczerze, co cię tutaj sprowadza? Miesiąc w Genui? Tak po prostu? Bez męża? – zapytała bezpośrednio Elisa, patrząc na moją obrączkę.
– Ech… – zmieszałam się i zaczęłam pocierać nerwowo dłonie. – Cóż… W sumie się nie znamy, więc co mi szkodzi powiedzieć prawdę… – Wzruszyłam ramionami. – Mój mąż postanowił, że „chce przerwy”. Więc postanowiłam mu ją dać. Przyjeżdżając do miasta, w którym przeżyłam swoją pierwszą miłość.
– Pierwszą miłość?
– Tak… Miał na imię Alberto i cóż… Głupio to zabrzmi, ale do dziś czasem się zastanawiam, jak potoczyłoby się moje życie, gdyby nam się udało… Stare dzieje… Tak, wiem, jestem żenująca…
– Dlaczego tak mówisz?
– Bo wiem, że przyjechałam tu tylko po to, żeby się odegrać na moim mężu. A to głupie. On pewnie i tak się tym nie przejmie. Jak znam świat, zapewne zabawia się już z jakąś panną w naszym łóżku…
– Faceci… – jęknęła Elisa.
– Oj, już faceci! – burknął Giorgio. – To, że jej mąż jest niespełna rozumu, nie oznacza od razu, że wszyscy tacy są! Chyba miałaś parę lat, żeby się o tym przekonać.
– Być może, ale łatwo nie było, cholero ty! – uśmiechnęła się gospodyni.
– Miło tak na was popatrzeć – westchnęłam i upiłam kolejny łyk wina. – Tyle lat razem, a między wami wciąż jest chemia. Jak wy to robicie?
– Trudno powiedzieć. Może zwyczajnie mieliśmy szczęście. Dawniej zresztą było inaczej. Jak człowiek decydował się na małżeństwo, to wiedział, że ono jest na zawsze. Nie było innych opcji. Rozwody, przerwy… to wymysł dzisiejszych czasów. Może właśnie dlatego teraz tak trudno jest utrzymać związek. Wy macie zbyt wiele możliwości, ciągle jakieś wybory, decyzje do podjęcia… My nie zawracaliśmy sobie tym głowy, zwyczajnie żyliśmy razem.
– Ale kochacie się. I to jest najważniejsze…
– A ty? Kochasz swojego męża? Wybacz, nie musisz odpowiadać… – zmieszała się Elisa.
– Szczerze? Sama już nie wiem. Chyba nawet nie wiem, czym tak naprawdę jest miłość. Może mam zbyt wyidealizowany obraz tego, co powinno łączyć dwoje ludzi. Ale jak patrzę na was, to… – Uśmiechnęłam się. – Aż nie mogę uwierzyć, że można przez tyle lat tak cudownie obok siebie funkcjonować. Moi rodzice też do dziś są razem, ale między nimi nie jest tak jak między wami. Nie ma tych iskierek w oczach, nie ma tej chemii…
– Różnie to bywa. I ja doceniam, że miałem w życiu takie szczęście, że na mojej drodze pojawiła się Elisa – powiedział Giorgio, całując ją w rękę. – Ale widzisz, dzieci od nas uciekły. Z córkami rzadko mamy kontakt. Obie wtopiły się w swoje amerykańskie rodziny i pewnie już nawet makaronu na obiad nie jedzą, ech… A do tego syn…
– Daj spokój, Giorgio. Lekarz powiedział, że nie możesz się denerwować. Mój mąż miał zawał pół roku temu… Ledwo z tego wyszedł – wyjaśniła.
– Ojej, tak mi przykro. Ale teraz dobrze się czujesz? – zapytałam z troską.
– Pewnie. Mógłbym biegać na golasa po plaży, gdyby tylko moja nadopiekuńcza żona mi na to pozwoliła.
– Stary zbereźniku! – prychnęła, trącając go łokciem.
– No co?! Na starość już mi się nic nie należy?
– A co? Marzy ci się być wiadomością numer jeden w _Telegiornale_ ? _Cretino_ … – Przewróciła oczami.
– Uroczy jesteście. – Roześmiałam się. – No dobra, nie będę wam się dłużej naprzykrzać. Dziękuję bardzo za kolację, ale chyba już się położę. Jestem trochę zmęczona po podróży.
– Oczywiście. Gdybyś czegoś potrzebowała… – powiedział Giorgio.
– _Chiaro_ . Dziękuję wam. Cieszę się, że do was trafiłam.
Elisa przytuliła mnie i poklepała po plecach.
– Zobaczysz, że ten twój mąż zmądrzeje i ani się obejrzysz, będzie skomlał u twoich drzwi.
– Być może. Pytanie, czy nie będzie już za późno.
– Życie pokaże. Ono zawsze pisze najlepszy scenariusz… – uśmiechnął się Giorgio. – Ale czasem warto mu pomóc dopisać pewne sceny. – Puścił mi oczko.
– Zapamiętam.
Ucałowałam go w policzek i poszłam do siebie.
Przez jakiś czas nie mogłam zasnąć. Zapewne miały w tym udział setki kalorii, które przyswoiłam tego wieczoru, ale pewnie i nadmiar wrażeń. To był ciężki dzień. W samolocie nie mogłam pozbyć się uczucia, że popełniam błąd. Tak jakbym podświadomie czuła, że ten wyjazd wszystko zmieni. A ja chyba nie do końca czułam się gotowa na rewolucję. Tak jakbym z jakiegoś irracjonalnego powodu jednak chciała, żeby wszystko zostało tak, jak jest. Spokojnie. Bezpiecznie. Tak, żebym nie musiała podejmować kolejnych dramatycznych decyzji.
Ale teraz było już na to za późno. Byłam w Genui i o dziwo czułam się wspaniale. Ci ludzie przyjęli mnie jak własną córkę. Czułam się przy nich tak dobrze… Nie wiedziałam, co mnie czeka, ale pod skórą przeczuwałam, że ten wyjazd będzie punktem zwrotnym w tym moim prywatnym scenariuszu, o którym wspomniał Giorgio.
_Buongiorno_ (wł.) – Dzień dobry.
_Grazie!_ (wł.) – Dziękuję!
_Buonasera_ (wł.) – Dobry wieczór.
Trofie to typowy dla Ligurii rodzaj makaronu, przeważnie podawany z genueńskim pesto na bazie bazylii, oliwy i orzeszków pinii.
Mięsne roladki.
_Alla genovese_ (wł.) – po genueńsku.
_Fesserie_ (wł.) – głupoty.
_Telegiornale_ (wł.) – dziennik telewizyjny.
_Cretino_ (wł.) – kretyn.
_Chiaro_ (wł.) – Jasne.
– _Buongiorno__, Maddalena!_ – powitał mnie radosny starszy pan. Przedstawił się jako Giorgio i szybko zaprowadził mnie do mojego pokoju. – Najlepszy, jaki mamy! Chyba jesteś pierwszą osobą w niekrótkiej historii tego miejsca, która zabukowała pokój na cały miesiąc…
– _Grazie!_ Jest naprawdę pięknie! – uśmiechnęłam się, podchodząc do okna.
Apartament był niewielki, ale było w nim wszystko, czego potrzebowałam. Duże łóżko (no dobra, tego akurat nie potrzebowałam, ale przecież dobry sen jeszcze nikomu nie zaszkodził), łazienka i stół, przy którym można było popracować albo coś zjeść. Było też wyjście na taras, z którego mogli korzystać również mieszkańcy pokoi znajdujących się obok.
Od razu spodobał mi się ten pomysł. Wiedziałam, że nic tak nie integruje ludzi jak możliwość wymiany kilku zdań podczas porannej kawy. Taras był przestronny, znajdowało się na nim kilka leżaków i grill, jednak najcudowniejszy był widok. To właśnie jego zdjęcia zamieszczone przez właścicieli w internecie przyciągnęły mnie do tego pensjonatu.
Znajdowaliśmy się na ostatnim piętrze, dzięki czemu można było z góry podziwiać nie tylko niezwykle klimatyczne dachy genueńskich kamienic, ale także szczyt katedry San Lorenzo. Oczyma wyobraźni widziałam już te cudowne wieczory, które miałam spędzać z kieliszkiem wina, podziwiając jedyne w swoim rodzaju włoskie zachody słońca…
Giorgio biegał jak nakręcony, próbując w kilka chwil przekazać mi wszystko, co mogło mi się przydać podczas mojego pobytu w tym mieście. Gdy skończył, zaprowadził mnie do kuchni, wspólnego pomieszczenia, z którego mogli korzystać wszyscy wynajmujący pokoje. Było ono dość sporych rozmiarów. Znajdowały się tam duża kuchenka, mikrofalówka, piec do robienia pizzy, duży stół, a także kanapa i wielki telewizor. Można było stąd również wyjść na taras. To właśnie tam serwowano śniadania, codziennie między ósmą a dziesiątą.
Było idealnie. Dokładnie tak, jak sobie to wymarzyłam. Giorgio był uroczy. Przypominał mi nawet odrobinę tatę Alberta.
_Hmm… To było tak dawno…_
Poszłam do pokoju i rozpakowałam walizkę. Zwykle podczas urlopów nawet tego nie robiłam, ale wiedziałam, że skoro mam tu spędzić miesiąc, to chyba nie było wyboru. Gdy skończyłam, poszłam prosto pod prysznic. Byłam zmęczona podróżą i wiedziałam, że wejście pod strumień chłodnej wody jest najprostszym sposobem, żeby się nieco rozbudzić.
– Miesiąc w Genui… Kto by pomyślał – westchnęłam do siebie, wycierając włosy ręcznikiem.
Powoli zaczynało do mnie docierać to, co właśnie zrobiłam. Miałam świadomość, że nie było to zbyt mądre. Zwyczajnie poniosły mnie emocje. Zabawne jednak, że poniosły mnie właśnie tutaj. Do miejsca, w którym byłam kiedyś taka szczęśliwa. Minęło jednak tyle lat…
Zaczęłam się obawiać, czy przypadkiem nie strzeliłam sobie w kolano tym całym wyjazdem. Ostatnie, na co miałam ochotę, to ckliwe powroty do miejsc, w których byłam tą szaloną _Madi_… Wiedziałam, że w mojej sytuacji może mnie to jedynie dobić. Jedynie potwierdzić, że nie da się cofnąć czasu, że to, co najlepsze, mam już za sobą.
Nagle usłyszałam pukanie do drzwi. Owinęłam się ręcznikiem i niepewnie je otworzyłam.
– _Buonasera_ . Wybacz najście… Jest już dość późno i tak się zastanawialiśmy z żoną… Jeśli masz ochotę zjeść z nami kolację, to zapraszamy. Ale oczywiście jeśli gdzieś wychodzisz, to się nie przejmuj… – zagadnął niepewnie Giorgio.
Co prawda jeszcze pół godziny temu planowałam wyjście na miasto, ale natłok myśli sprawił, że ucieszyła mnie propozycja pana domu. Szybko się ubrałam i po kilku minutach siedzieliśmy już wszyscy razem we „wspólnym” pokoju.
Był wrzesień i zgodnie z tym, co powiedział mi Giorgio, w pensjonacie wciąż było sporo gości, jednak wieczorami niewiele osób korzystało z jadalni, dlatego też on i jego żona Elisa często się tam stołowali, zapraszając ewentualnych turystów, by im potowarzyszyli. To było urocze i tylko utwierdziło mnie w przekonaniu, że dobrze trafiłam!
Jak się dowiedziałam po kilkunastu minutach spędzonych przy stole, gospodarze byli razem od ponad pięćdziesięciu lat. Na początku mieszkała tutaj cała ich rodzina, jednak po latach, gdy zmarła siostra Elisy, dwie ich córki wyjechały do Stanów, a syn przeprowadził się ze swoją kobietą na Sycylię, zostali sami. Zamiast jednak się nad sobą użalać, postanowili oddać to miejsce w ręce turystów, dzięki czemu mieli się czym zająć, a przy okazji, jak sami twierdzili, miejsce to dostarczało im więcej rozrywki niż niejeden serial. Jako że sama pracowałam w hotelu, to dobrze rozumiałam, co mieli na myśli.
Momentalnie znaleźliśmy wspólny język. Mimo dzielącej nas różnicy wieku, jak to we Włoszech bywa, szybko przeszliśmy na ty. Elisa zaserwowała lokalne _trofie con pesto alla genovese_ oraz _involitini di carne_ , oczywiście również _alla genovese_ . W kieliszkach nie mogło zabraknąć miejscowego wina.
Z każdą minutą atmosfera robiła się coraz bardziej luźna. Giorgio dogryzał swojej małżonce, co było poniekąd urocze, biorąc pod uwagę fakt, jak długo byli razem. Ona nie pozostawała mu dłużna i zdzielała go ścierką za każdym razem, gdy opowiadał _fesserie_ .
– No dobrze, dziecko, ale powiedz szczerze, co cię tutaj sprowadza? Miesiąc w Genui? Tak po prostu? Bez męża? – zapytała bezpośrednio Elisa, patrząc na moją obrączkę.
– Ech… – zmieszałam się i zaczęłam pocierać nerwowo dłonie. – Cóż… W sumie się nie znamy, więc co mi szkodzi powiedzieć prawdę… – Wzruszyłam ramionami. – Mój mąż postanowił, że „chce przerwy”. Więc postanowiłam mu ją dać. Przyjeżdżając do miasta, w którym przeżyłam swoją pierwszą miłość.
– Pierwszą miłość?
– Tak… Miał na imię Alberto i cóż… Głupio to zabrzmi, ale do dziś czasem się zastanawiam, jak potoczyłoby się moje życie, gdyby nam się udało… Stare dzieje… Tak, wiem, jestem żenująca…
– Dlaczego tak mówisz?
– Bo wiem, że przyjechałam tu tylko po to, żeby się odegrać na moim mężu. A to głupie. On pewnie i tak się tym nie przejmie. Jak znam świat, zapewne zabawia się już z jakąś panną w naszym łóżku…
– Faceci… – jęknęła Elisa.
– Oj, już faceci! – burknął Giorgio. – To, że jej mąż jest niespełna rozumu, nie oznacza od razu, że wszyscy tacy są! Chyba miałaś parę lat, żeby się o tym przekonać.
– Być może, ale łatwo nie było, cholero ty! – uśmiechnęła się gospodyni.
– Miło tak na was popatrzeć – westchnęłam i upiłam kolejny łyk wina. – Tyle lat razem, a między wami wciąż jest chemia. Jak wy to robicie?
– Trudno powiedzieć. Może zwyczajnie mieliśmy szczęście. Dawniej zresztą było inaczej. Jak człowiek decydował się na małżeństwo, to wiedział, że ono jest na zawsze. Nie było innych opcji. Rozwody, przerwy… to wymysł dzisiejszych czasów. Może właśnie dlatego teraz tak trudno jest utrzymać związek. Wy macie zbyt wiele możliwości, ciągle jakieś wybory, decyzje do podjęcia… My nie zawracaliśmy sobie tym głowy, zwyczajnie żyliśmy razem.
– Ale kochacie się. I to jest najważniejsze…
– A ty? Kochasz swojego męża? Wybacz, nie musisz odpowiadać… – zmieszała się Elisa.
– Szczerze? Sama już nie wiem. Chyba nawet nie wiem, czym tak naprawdę jest miłość. Może mam zbyt wyidealizowany obraz tego, co powinno łączyć dwoje ludzi. Ale jak patrzę na was, to… – Uśmiechnęłam się. – Aż nie mogę uwierzyć, że można przez tyle lat tak cudownie obok siebie funkcjonować. Moi rodzice też do dziś są razem, ale między nimi nie jest tak jak między wami. Nie ma tych iskierek w oczach, nie ma tej chemii…
– Różnie to bywa. I ja doceniam, że miałem w życiu takie szczęście, że na mojej drodze pojawiła się Elisa – powiedział Giorgio, całując ją w rękę. – Ale widzisz, dzieci od nas uciekły. Z córkami rzadko mamy kontakt. Obie wtopiły się w swoje amerykańskie rodziny i pewnie już nawet makaronu na obiad nie jedzą, ech… A do tego syn…
– Daj spokój, Giorgio. Lekarz powiedział, że nie możesz się denerwować. Mój mąż miał zawał pół roku temu… Ledwo z tego wyszedł – wyjaśniła.
– Ojej, tak mi przykro. Ale teraz dobrze się czujesz? – zapytałam z troską.
– Pewnie. Mógłbym biegać na golasa po plaży, gdyby tylko moja nadopiekuńcza żona mi na to pozwoliła.
– Stary zbereźniku! – prychnęła, trącając go łokciem.
– No co?! Na starość już mi się nic nie należy?
– A co? Marzy ci się być wiadomością numer jeden w _Telegiornale_ ? _Cretino_ … – Przewróciła oczami.
– Uroczy jesteście. – Roześmiałam się. – No dobra, nie będę wam się dłużej naprzykrzać. Dziękuję bardzo za kolację, ale chyba już się położę. Jestem trochę zmęczona po podróży.
– Oczywiście. Gdybyś czegoś potrzebowała… – powiedział Giorgio.
– _Chiaro_ . Dziękuję wam. Cieszę się, że do was trafiłam.
Elisa przytuliła mnie i poklepała po plecach.
– Zobaczysz, że ten twój mąż zmądrzeje i ani się obejrzysz, będzie skomlał u twoich drzwi.
– Być może. Pytanie, czy nie będzie już za późno.
– Życie pokaże. Ono zawsze pisze najlepszy scenariusz… – uśmiechnął się Giorgio. – Ale czasem warto mu pomóc dopisać pewne sceny. – Puścił mi oczko.
– Zapamiętam.
Ucałowałam go w policzek i poszłam do siebie.
Przez jakiś czas nie mogłam zasnąć. Zapewne miały w tym udział setki kalorii, które przyswoiłam tego wieczoru, ale pewnie i nadmiar wrażeń. To był ciężki dzień. W samolocie nie mogłam pozbyć się uczucia, że popełniam błąd. Tak jakbym podświadomie czuła, że ten wyjazd wszystko zmieni. A ja chyba nie do końca czułam się gotowa na rewolucję. Tak jakbym z jakiegoś irracjonalnego powodu jednak chciała, żeby wszystko zostało tak, jak jest. Spokojnie. Bezpiecznie. Tak, żebym nie musiała podejmować kolejnych dramatycznych decyzji.
Ale teraz było już na to za późno. Byłam w Genui i o dziwo czułam się wspaniale. Ci ludzie przyjęli mnie jak własną córkę. Czułam się przy nich tak dobrze… Nie wiedziałam, co mnie czeka, ale pod skórą przeczuwałam, że ten wyjazd będzie punktem zwrotnym w tym moim prywatnym scenariuszu, o którym wspomniał Giorgio.
_Buongiorno_ (wł.) – Dzień dobry.
_Grazie!_ (wł.) – Dziękuję!
_Buonasera_ (wł.) – Dobry wieczór.
Trofie to typowy dla Ligurii rodzaj makaronu, przeważnie podawany z genueńskim pesto na bazie bazylii, oliwy i orzeszków pinii.
Mięsne roladki.
_Alla genovese_ (wł.) – po genueńsku.
_Fesserie_ (wł.) – głupoty.
_Telegiornale_ (wł.) – dziennik telewizyjny.
_Cretino_ (wł.) – kretyn.
_Chiaro_ (wł.) – Jasne.
więcej..