Facebook - konwersja
Przeczytaj fragment on-line
Darmowy fragment

  • Empik Go W empik go

Tam, gdzie Rokita mówi dobranoc - ebook

Wydawnictwo:
Format:
EPUB
Data wydania:
21 lutego 2025
26,00
2600 pkt
punktów Virtualo

Tam, gdzie Rokita mówi dobranoc - ebook

Przedstawiamy kolejną część niezwykłej podróży literacko-graficznej autorstwa ojca i córki, pokazującej siłę sojuszów i bezcenną wartość dobrych sąsiadów, a także stanowiącej unikalne w skali kraju połączenie języków polskiego i śląskiego.
Tam, gdzie Rokita mówi dobranoc to trzecia opowieść stworzona przez Annę i Krzysztofa Zentlików przy ogromnej pomocy i wsparciu Teresy Ogonowskiej. Zapisana w ślōnskij godce i polskiej mowie przenosi Czytelnika po raz kolejny do dawnych dziejów Śląska. Wojowniczy Henryk nie odpuszcza, tym razem patrzy chytrym okiem na pobliską Rokitnicę, w której stacjonuje Czarny Krzysztof z drużyną. Czy da radę ją zająć i jaką rolę tym razem odegrają straszny wilk Wolf, pszczółki i tajemnicze siły natury, dowiecie się po przeczytaniu naszej kolejnej ślōnskij bojki.
„Pić, pić” – myślōnki kłymbiły mu sie w gowie. „Ijeee, chciołbych pragniynie ugasić w naszym zimnym potoku, posuchać szumu strōmōw, śpiywu ptŏkōw. Powoniać wōń pieczōnych kołoczy, prziwleczony ôstatnim ciepłym duchem latowego wiatru. Ôczy nacieszyć paletōm farb skōmpanych w klarze kwiecistych łōnk, złotych pōl, lasōw i jezior tyj rajskij doliny.”
Notatka o Autorach
Anna Zentlik – pomysłodawczyni serii książek, stworzyła Anę i Waltera. Historię niemożliwą, a następnie Małą bitwę, wielkie zwycięstwo, czyli ostatni oddech Peruna oraz Tam, gdzie Rokita mówi dobranoc siłą fantazji, której nie sposób nie wykorzystać; kuźnia pomysłów, dusza towarzystwa, poza tym (tak jak u tatusia) zalet tyle, że nie sposób wymienić.
Krzysztof Zentlik – realizator pomysłów Anny Zentlik; Ślonzok od prastarzika.
Teresa Ogonowska – wytyka błędy w sposób bezlitosny; silna osobowość i miłośniczka literatury oraz specjalistka od języka śląskiego. Poza tym... tak jak i u reszty, zalet tyle, że nie sposób wymienić.

Kategoria: Dla dzieci
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-68322-19-4
Rozmiar pliku: 1,8 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Tam, gdzie Rokita
mówi dobranoc

Ta bojka wszyjskim dziwy ôpowiy,

w ślōnskij godce i polskij mŏwie.

Zagoszczōm czary, ćmawi rycerze,

bitwy, beboki, gŏdōm to szczyrze.

Je zło i dobro, prŏwdziwe mynstwo,

wielgŏ porażka, wielge zwyciynstwo.

Beztōż niych miycze ôstanōm zniesiōne,

choby wŏżyły nawet i tōnã.

Czary i mory, ôsłōny, topory,

bōjcie sie terŏz, ôszkliwe stwory.

Fantaziji kōniym ruszcie z kopyta,

łōmcie prawidła, niy płaćcie mytŏ.

Co bydzie dalij, już wōm niy powiym,

Richtujcie lepij muskle we gowie.Kapka krwi

– Mieszkańcy, jam jest Henryk Straszny z Moraw! Ogłaszam wszem i wobec, iż od teraz jestem nowym panem tego grodu. Musicie natychmiast opuścić domostwa, inaczej wasz kres będzie bliski! Nie bójcie się o majątki, już my się dobrze nimi zajmiemy – oznajmił herszt zbójów stojący na środku grodu z ogromnym wilkiem u boku i drużyną rycerzy.

Ciszę poranka rozdzierały tętent końskich kopyt i wrzaski rycerzy dołączających do Henryka. W ten oto sposób dla mieszkańców Rokitnicy, grodu przy szlaku krakowskim niedaleko Bytomia, rozpoczął się wrześniowy niedzielny poranek roku Pańskiego tysiąc czterysta trzydziestego.

Gród w Rokitnicy z wieżą rycerską leżał nad brzegiem potoku mikulczyckiego. Otoczony rozlewiskiem i gęstymi borami był solidnym, jak na owe straszne czasy, schronieniem. Rycerze w nim ulokowani pobierali cło, myto i pilnowali bezpieczeństwa kupców podróżujących ze Śląska do Krakowa.

Zaskoczeni wrzawą mieszkańcy jęli wyglądać z domostw, gdy z wieży grodowej zaczął z wolna opadać most zwodzony. Po chwili wybiegła z niej drużyna na czele z dowódcą w czarnej zbroi.

– Jam jest Czarny Krzysztof, pan grodu rokitnickiego. Jak śmiesz, Henryku, nam grozić! Odejdź, pókim dobry, a życie uchowasz. Moi rycerze, którzy wsparli niedawno mikulczan przeciwko tobie, opowiadali mi, jaki z ciebie gamoń – oznajmił dowódca dumnie wsparty o wbity w ziemię miecz.

Henryk poczerwieniał w gniewie, energicznie uniósł rękę, dając towarzyszom znak do ataku. Rozpoczęła się zacięta walka, jednak nacierający zbóje nie potrafili przełamać szyku obrońców. Oddział Czarnego Krzysztofa, zasłaniając się szczelnym murem tarcz i wypierając napastników, krok po kroku uzyskiwał niewielką przewagę.

Nagle w sam środek bitwy, rozdzielając walczące strony, wtargnął ogromny wilk. Miał przeszywające na wskroś czerwone ślepia, a jego czarna jak smoła sierść połyskiwała w porannym słońcu. Szczerząc białe zębiska i groźnie warcząc, zataczał krąg, spoglądając na wojów, którzy w szyku bojowym wycofali się nieco, oddając pole bestii.

– Ciebie, Henryku, z miłą chęcią pokonam, ale tak pięknego psa szkoda. Zabierz go i odejdź – powiedział Czarny Krzysztof, ocierając pot z czoła.

– O nie! Nie po to tu przybyłem, a za zniewagę srogo zapłacisz. Słyszałem, że jesteście niezwyciężeni, kapki krwi nikt wam nie upuścił. Ja to zmienię. Wolf, bierz ich, a wy, moi kamraci, pokażcie, na co was stać! – wrzasnął herszt i ruszył z okrzykiem do dalszej walki.

Psisko rzuciło się na rycerzy, którzy z ogromnym trudem, zasłaniając się tarczami, odpierali jego ataki. Na skórze zwierza kruszyły się topory i miecze, nie wyrządzając mu krzywdy, w dodatku każdy, który zadał cios Wolfowi, natychmiast osuwał się nieprzytomny na ziemię. W ten oto sposób bardzo szybko topniały rycerskie szeregi.

W końcu na placu boju został sam Czarny Krzysztof otoczony przez napastników. Zmęczony walką, widząc, że drużyna leży bezwładna, wbił w ziemię miecz, odrzucił tarczę i zdjął rycerski rynsztunek, pozostając boso w samych portkach.

– Skóra twojej przeklętej bestii odporna jest na żelazo, więc załatwię go, a później was wszystkich, gołymi rękami – łapiąc oddech, wycedził przez zęby wyczerpany dowódca.

– Kamraci, utwórzcie krąg, by golas mógł rozegrać swoje ostatnie starcie. Jeżeli wygrasz, odstąpię i zostawię was w spokoju, ale jeżeli nie… Bestio moja, bierz go! – rozkazał Henryk, śmiejąc się przy tym do rozpuku.

Wolf rzucił się na rycerza, który dzielnie się bronił. Z biegiem czasu zmęczone walką psisko zaczęło powoli opadać z sił. Krzysztof, nie tracąc czasu, złapał obiema rękami ujadającego wilka i uniósł nad głowę.

– I co, Henryku, mam zakończyć jego żywot? Zabierz bestię, kompanów i odejdź!

Przerażony zbój nerwowo cofnął się kilka kroków, dając towarzyszom znak, żeby przygotowali się do ataku. Zapadła głucha cisza, rycerze wpatrywali się w Krzysztofa, któremu z każdą chwilą coraz bardziej zaczynały drżeć ręce. Jeszcze przed chwilą sierść bestii czarna jak smoła zmieniła kolor na srebrną, a oczy krwistoczerwone zastąpił łagodny błękit. Pod ciężarem psa rycerz ukląkł, jego ręce ugięły się, opuszczając Wolfa na ziemię, który spadając, zadrapał pazurami jego plecy.

Psisko wstało i zataczając się z łapy na łapę, okrążało swojego przeciwnika, bacznie obserwując każdy jego ruch. Krzysztof klęczał na środku placu boju. „Pić, pić – myśli kłębiły mu się w głowie. – Och, jak chciałbym pragnienie ugasić w naszym zimnym potoku, usłyszeć szum drzew, śpiew ptaków. Poczuć zapach pieczonych kołaczy, przywleczony ostatnim ciepłym powiewem letniego wiatru. Oczy nacieszyć paletą barw skąpanych w słońcu kwiecistych łąk, złotych pól, lasów i jezior tej rajskiej doliny”.

Kropla potu spływająca po czole przerwała jego marzenia i przywróciła zmysły. Cudowny obraz splecionych kolorów, zapachów i smaków rozpłynął się w zakamarkach umysłu. Wróciło pragnienie. Dowódca uniósł głowę i wyszeptał do odmienionego wilka:

– Prawie cię dopadłem w poprzedniej postaci, więc i teraz znajdę na ciebie sposób, kamracie. Godny z ciebie przeciwnik. Tyś więcej wart niż ta cała zbójecka zbieranina.

Po ciele woja spływały krople potu, a z rany na plecach sączyła się krew. W momencie, kiedy jej pierwsza kropla spadła na ziemię, osunął się i zamarł w bezruchu. Zbóje natychmiast ruszyli dobić śpiącego rycerza, lecz ku ich zaskoczeniu dostępu do niego zaczął bronić Wolf.

– Zostawić ich wszystkich przy życiu, zamknąć śpiochów w lochu wieży i na dokładkę wrzucić tam kłody z pszczołami! Będą mieli z kim walczyć, jak się obudzą. Jeżeli przeżyją, weźmiemy za nich słony okup – zarządził Henryk, a następnie odwrócił się do zebranych mieszkańców i krzyknął: – Już mi stąd! Natychmiast domy opuścić, pókim dobry! Byliście tak pewni swoich obrońców, że nawet bram nie zamykaliście w grodzie. Patrzcie, tu leży cała drużyna, która rzekomo była niepokonana! Teraz fora ze dwora i możecie przekazać wszystkim, że od dzisiaj to ja, Henryk Straszny z Moraw, jestem nowym panem Rokitnicy. Niech żyją w trwodze wszyscy ci, którzy ze mną wcześniej zadarli, bo koniec ich jest bliski!

Kiedy w popłochu ostatni mieszkańcy opuścili grodzisko, zatrzaśnięto bramy i podniesiono most zwodzony.

– Cały gród jest nasz. Wytoczcie beczki z miodem, szykujcie kołacze i mięsiwo. Trzeba uczcić nasze zwycięstwo. Kupcy jeszcze nie wiedzą, kto teraz kontroluje szlak krakowski – obwieścił Henryk rozweselonym kompanom.

Biesiada trwała całą noc. Nad ranem, kiedy wszyscy posnęli, okolicę spowiła mgła, a była tak gęsta, że czubka nosa nie było widać. Wokół panowała głucha cisza, którą co jakiś czas przerywał odgłos uderzających o palisadę gałęzi wierzb rokity.

mniej..

BESTSELLERY

Menu

Zamknij