Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • Empik Go W empik go

Tamto lato - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
8 marca 2023
Ebook
35,90 zł
Audiobook
44,90 zł
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
Produkt niedostępny.  Może zainteresuje Cię

Tamto lato - ebook

Dwadzieścia lat temu dziesięcioletni Milan i Armin Van Lander przebywają nad jeziorem wraz z młodszą o pięć lat siostrą, Aleksą. Zdarza się tragiczny wypadek, po którym życie braci diametralnie się zmienia.
Po latach Wiktoria Kopik, której brat, Wojtek, zaginął w tajemniczych okolicznościach, dostaje pracę w firmie braci Van Lander. To dla niej ogromna szansa. Ale łatwo nie jest, szefostwo stawia bardzo duże wymagania. O ile Armin Van Lander jest szefem uprzejmym i wyrozumiałym, o tyle Milana, zwanego „Strasznym Van Landerem”, boją się praktycznie wszyscy, a dziewczyna jeszcze nie wie, że właśnie wpadła w jego sieć.
Jednakże życie ma czasami swoje własne plany. Między Wiktorią i Milanem wybucha gorący romans. A nic nie jest takie, jakim się wydaje…

Jak poradzi sobie Wiktoria, gdy okaże się, że rzeczywistość jest zupełnie inna? Czy ma szansę na jakąkolwiek przyszłość z Milanem, którego szczerze i prawdziwie pokochała? I dlaczego wszyscy, których kocha, okazują się kłamcami?

Tamto lato to opowieść o zemście i odkupieniu, a także wybaczeniu. I oczywiście o wielkiej sile prawdziwej miłości.

Kategoria: Erotyka
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-67674-60-7
Rozmiar pliku: 1,6 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Roz­dział 1

Mr.Kitty Hold Me Now

Nie mo­głam w to uwie­rzyć! W pią­tek rano ode­bra­łam te­le­fon z kor­po­ra­cji Hi­gh­lan­der Com­pany i miła pani z HR-u po­in­for­mo­wała mnie, że prze­szłam wszyst­kie etapy re­kru­ta­cji i firma zde­cy­do­wała się mnie za­trud­nić do działu IT, do sek­cji gra­ficz­nej. By­łam w szoku! Zło­ży­łam tam po­da­nie mie­siąc temu, po­tem przez dwa ty­go­dnie cho­dzi­łam na roz­mowy i te­sty re­kru­ta­cyjne, ale bez więk­szej na­dziei, że w ogóle coś z tego bę­dzie. Nie mia­łam zbyt wiel­kiego do­świad­cze­nia, a oni szu­kali zdol­nego gra­fika lub gra­ficzki. Przez trzy lata pra­co­wa­łam jako fre­elan­cerka, ro­bi­łam okładki do ksią­żek, a także ba­nery do ma­łych ak­cji pro­mo­cyj­nych dla księ­garń in­ter­ne­to­wych. Ale to wszystko. Tak więc, kiedy ode­bra­łam ten piąt­kowy te­le­fon, pra­wie pod­sko­czy­łam z ra­do­ści pod su­fit. Po­pro­szono mnie o przyj­ście po week­en­dzie, aby pod­pi­sać umowę i ode­brać skie­ro­wa­nie na ba­da­nia. Pracę mia­łam za­cząć od środy.

Za­raz po tym, jak się roz­łą­czy­łam, wy­bra­łam nu­mer do Na­tki, mo­jej ser­decz­nej przy­ja­ciółki, z którą po­zna­łam się za­raz na pierw­szym roku mo­ich stu­diów gra­ficz­nych na WSB. Po­szłam wów­czas na im­prezę, na którą za­pro­sił mnie mój przy­ja­ciel To­biasz, a tam była jego do­bra ko­le­żanka. O dwa lata star­sza Na­ta­lia, która stu­dio­wała prawo. I to była przy­jaźń od pierw­szego spoj­rze­nia. Mi­nęło sie­dem lat, a my na­dal trzy­ma­ły­śmy się bar­dzo bli­sko.

Ode­brała nie­malże na­tych­miast, bo cały czas mi ki­bi­co­wała, i to w su­mie za jej na­mową wy­sła­łam tam swoje CV.

– Mów!!! – krzyk­nęła, a ja ze śmie­chem także od­krzyk­nę­łam:

– Mamy to!!!

– Wie­dzia­łam! A ty oczy­wi­ście men­dzi­łaś, że bez sensu wy­sy­łać tam ce­fałkę! Mu­simy to opić!

– Znowu? – Prze­wró­ci­łam oczami.

– A co ostat­nio opi­ja­ły­śmy? – Na­tka obu­rzyła się.

– Twoje nowe buty?

– Och, daj spo­kój. Dzwo­nię do To­bia­sza.

Tobi był świet­nym kum­plem, z któ­rym cho­dzi­łam do pod­sta­wówki, po­tem kon­takt z nim się urwał, aż pew­nego razu spo­tka­li­śmy się w schro­ni­sku dla zwie­rząt, kiedy na pierw­szym roku ro­bi­łam zbiórkę karmy, ko­ców i ga­zet. Oka­zało się, że To­biasz stu­diuje na po­li­bu­dzie i także po­maga zwie­rza­kom. Od tam­tej pory, gdy na­sze drogi po­now­nie się po­łą­czyły, by­li­śmy nie­roz­łączni. I za­raz do tej ma­łej paczki do­szła Na­ta­lia. Nasi zna­jomi za­sta­na­wiali się, do któ­rej z nas Tobi ude­rza. Ale je­dy­nie my wie­dzia­ły­śmy, że Tobi ude­rzał wów­czas do przy­stoj­nego bar­mana z knajpy stu­denc­kiej. A te­raz To­biasz pi­sał pro­gramy do gier, za­ra­biał na tym me­ga­kasę i był w związku z rów­nie przy­stoj­nym co tam­ten bar­man tre­ne­rem per­so­nal­nym. Byli ze sobą już drugi rok. Naj­dłuż­szy zwią­zek z ca­łej na­szej trójki. Na­tka miała dwóch chło­pa­ków w cza­sie stu­diów, ale nu­dziła się przy nich nie­mo­żeb­nie. Była sza­loną dziew­czyną, która po­trze­bo­wała za­bawy i ad­re­na­liny, a to w dziwny spo­sób prze­ra­żało fa­ce­tów. A ja... nie było o czym mó­wić. Nie by­łam w tym do­bra. Wo­la­łam książki, moje ry­sunki i zwie­rzęta. One przy­naj­mniej mnie ro­zu­miały. Po­ma­ga­łam w fun­da­cji, or­ga­ni­zo­wa­łam zbiórki i ro­bi­łam za darmo gra­fiki na po­trzeby róż­nych ak­cji po­mo­co­wych dla bez­dom­nych kot­ków i pie­sków.

Moja mama trzy lata temu zwal­czyła no­wo­twór piersi, w tej chwili wró­ciła już do pracy w Za­kła­dzie Ubez­pie­czeń Spo­łecz­nych i na nowo za­czy­nała żyć. Pa­mię­tam te chwile grozy, kiedy do­wie­działa się o gu­zie, po­tem che­mia, na­świe­tla­nia, ma­stek­to­mia, póź­niej re­kon­struk­cja piersi... wszystko to spra­wiło, że te­raz ła­pała ży­cie peł­nymi gar­ściami. Pla­no­wała wy­lot na Ma­jorkę z ko­le­żanką z działu, z czego bar­dzo się cie­szy­łam. Szcze­gól­nie że na­sze ży­cie było na­zna­czone tra­ge­dią sprzed lat. Zbyt wiele złych rze­czy po­ja­wiło się wśród nas, dla­tego w końcu wi­dzia­łam świa­tełko w tu­nelu. Mama od­zy­skała zdro­wie i chęć ży­cia, a ja do­sta­łam na­prawdę świet­nie płatną pracę.

Dla­tego dzi­siaj da­łam się na­mó­wić przy­ja­cio­łom i wy­lą­do­wa­łam w mod­nym klu­bie High Le­vel, który otwo­rzył się w pod­zie­miach lo­ftów na Jana Pawła II ja­kieś pół roku temu i był nie­zwy­kle po­pu­larny wśród wro­cła­wian. Aby się tam do­stać, trzeba było przejść ostrą se­lek­cję i w su­mie pró­bo­wa­li­śmy wejść już trzy razy, ale nam się nie udało. Mnie wcale na tym nie za­le­żało, lecz wie­dzia­łam, że Na­tka bar­dzo chce tam się po­ba­wić, dla­tego dzi­siaj także około dwu­dzie­stej dru­giej wy­lą­do­wa­li­śmy na Ru­skiej i w trójkę po­szli­śmy do jed­nego z po­pu­lar­nych shot ba­rów. Tam wy­pi­li­śmy po dwa wście­kłe psy i jed­nego ka­mi­ka­dze, po czym ru­szy­li­śmy w stronę ele­ganc­kich lo­ftów. Wi­dzie­li­śmy tłumy roz­ba­wio­nych lu­dzi, zmie­rza­jące do tego nieco sno­bi­stycz­nego miej­sca, a z da­leka do­strze­głam ko­lejkę osób, któ­rych ma­rze­niem było do­stać się do High Le­vel.

– Je­śli tym ra­zem znowu tam nie wej­dziemy, to prze­gryzę se­lek­cjo­ne­rowi aortę! – To­biasz po­krę­cił głową i prze­je­chał dło­nią po ja­snych jak len wło­sach. Tobi był wy­so­kim, przy­stoj­nym blon­dy­nem z ja­sno­nie­bie­skimi oczami, ciem­nymi brwiami i nie­przy­zwo­icie dłu­gimi rzę­sami.

– Wy­glą­damy świet­nie. Wej­dziemy. – Na­tka była pełna opty­mi­zmu. Po­pra­wiła dłu­gie ciemne włosy, się­ga­jące ra­mion, wy­jęła błysz­czyk z to­rebki i mu­snęła nim pełne usta. Była na­tu­ral­nie piękna, wła­ści­wie nie mu­siała nic ro­bić, aby wy­glą­dać jak mi­lion do­lców. Wi­dzia­łam, że jest do­brej my­śli, że uda się nam tam wejść.

Ja tro­chę mniej, ubra­łam się w wą­skie czarne dżinsy, czarny top ze srebrną nitką, dłu­gie blond włosy zwią­za­łam na czubku w fan­ta­zyjny niby kok, a na stopy wsu­nę­łam ba­le­rinki na pła­skiej po­de­szwie, cho­ciaż przy­ja­ciółka usi­ło­wała wci­snąć mnie w swoje srebrne szpilki na nie­bo­tycz­nych ob­ca­sach. Od­mó­wi­łam sta­now­czo, bo chcia­łam jesz­cze po­sia­dać pełne uzę­bie­nie, a bio­rąc pod uwagę moją ze­rową umie­jęt­ność po­ru­sza­nia się w ta­kim obu­wiu, mo­głoby to się dla mnie skoń­czyć bar­dzo źle.

Sta­li­śmy w bez­na­dziej­nie dłu­giej ko­lejce, a kiedy w końcu do­tar­li­śmy do se­lek­cjo­nera, po jego mi­nie się zo­rien­to­wa­łam, że po raz ko­lejny nie wejdę do tego klubu. Nie chcia­łam, aby przy­ja­ciele cier­pieli przeze mnie.

– Właź­cie. Was wpu­ści – po­wie­dzia­łam do Na­tki.

– Nie ma opcji.

– Daj spo­kój, nie patrz na mnie. – Po­pchnę­łam ją lekko. To­biasz spoj­rzał w moją stronę wku­rzo­nym wzro­kiem, a po­tem ru­szył do ochro­nia­rza.

– Ale co jest z nią nie tak? Ogar­nij­cie się.

– Od­suń się, czło­wieku. – Ochro­niarz pa­trzył na mo­jego kum­pla wku­rzony.

– Tobi, zo­staw, pro­szę...

Nie chcia­łam żad­nej za­dymy, a To­biasz znany był z tego, że szybko się de­ner­wo­wał. I był bar­dzo opie­kuń­czy w sto­sunku do mnie, ni­czym star­szy brat. Na tę ana­lo­gię po­czu­łam ból w sercu.

Na­gle se­lek­cjo­ner ode­brał ja­kieś po­łą­cze­nie przez słu­chawkę, spoj­rzał na mnie i po­ki­wał głową. Zła­pał za złoty sznur, który był ni­czym brama do raju albo pie­kła, i po­wie­dział do nas:

– Wa­sza trójka. Mo­że­cie wejść.

Za­sko­czeni po­pa­trzy­li­śmy po so­bie, ale już nie ana­li­zo­wa­li­śmy. Pra­wie wbie­gli­śmy do środka, Na­tka pisz­czała, ja się śmia­łam, a Tobi krę­cił głową.

– Nie­spo­dzie­wany zwrot ak­cji. Cie­kawe, czemu jed­nak nas wpu­ścili.

– Prze­stra­szyli się cie­bie, To­biaszku! – Na­tka uwie­siła się na szyi na­szego przy­ja­ciela.

– Tak było! – za­wtó­ro­wa­łam.

– Nie­wąt­pli­wie. – Tobi też się śmiał. – Le­cimy, la­seczki. Ta noc bę­dzie na­sza!

Klub zro­bił na nas ogromne wra­że­nie. Wcho­dziło się przez długi ciemny ko­ry­tarz, roz­świe­tlony punk­to­wymi, ciem­no­fio­le­to­wymi świa­teł­kami.

– Droga do pie­kła! – To­biasz za­wył zło­wiesz­czo, a Na­tka za­pisz­czała z ra­do­ścią.

Śmia­łam się z mo­ich sza­lo­nych przy­ja­ciół. Także chcia­łam wy­lu­zo­wać, za­zdro­ści­łam im tej bez­tro­ski i umie­jęt­no­ści cał­ko­wi­tego od­cię­cia się. Ni­gdy tak nie po­tra­fi­łam. Za­wsze coś mnie blo­ko­wało. Po­czu­cie straty, żal, na­wet wy­rzuty su­mie­nia, któ­rych nie ro­zu­mia­łam. Ja­kieś mgli­ste wspo­mnie­nie z prze­szło­ści, które nie­ustan­nie mnie przy­gnia­tało i spra­wiało, że ciężko było mi na­brać tak zwa­nego wia­tru w ża­gle. Jakby cią­gle coś trzy­mało mnie mocno przy ziemi. A pra­gnę­łam na­brać głęb­szego od­de­chu i po­czuć mło­dość, sza­leń­stwo, bez­tro­skę. W nie­licz­nych mo­men­tach z przy­ja­ciółmi, wła­śnie w klu­bach, pod­czas tańca, uda­wało mi się na chwilę ode­rwać, od­ciąć, lecz to były ulotne chwile, które zni­kały tak szybko, jak się po­ja­wiały.

Ale dzi­siaj po­sta­no­wi­łam zo­sta­wić wszystko w tyle. Cho­ciaż na tę jedną noc.

– Sta­wiam pierw­szą ko­lejkę! – krzyk­nę­łam, kiedy we­szli­śmy do klu­bo­wej sali, bły­ska­ją­cej sre­brem i czer­nią. Wska­za­łam je­den z pię­ciu ba­rów, przy któ­rym już gro­ma­dzili się lu­dzie.

– I to mi się po­doba! – Przy­ja­ciółka ude­rzyła mnie ra­mie­niem. – Le­cimy!

Cztery szoty póź­niej wy­lą­do­wa­li­śmy na jed­nym z par­kie­tów, gdzie le­ciał modny, klu­bowy ka­wa­łek. Tań­czy­li­śmy we trójkę, ale już wkrótce do­łą­czyli do nas inni lu­dzie, ja­kiś fa­cet za­czął przy­su­wać się do Na­tki, To­biasz sza­lał z dwiema dziew­czy­nami, a do mnie także uśmie­chał się ja­kiś przy­stojny chło­pak z kol­czy­kiem w no­sie. Po ko­lej­nych trzech prze­tań­czo­nych ka­wał­kach uzna­li­śmy, że czas udać się do baru.

– Ale im­preza! – Na­ta­lia zła­pała mnie za ra­mię. – Chodź ze mną si­ku­uuu.

– Chodźmy!

– Dla­czego dziew­czyny za­wsze cho­dzą ra­zem do ki­belka? – Chło­pak, który tań­czył z Na­tką, spoj­rzał na nas z uśmie­chem.

– Żeby ob­ga­dać fa­ce­tów, z któ­rymi wła­śnie się tań­czyło! – Moja przy­ja­ciółka od­pa­ro­wała szybko i po­cią­gnęła mnie w stronę ko­ry­ta­rza pod­świe­tlo­nego na ró­żowo, gdzie znaj­do­wały się dam­skie to­a­lety.

Kiedy po za­ła­twie­niu po­trzeby wy­szłam na ze­wnątrz, Na­tki jesz­cze nie było. Za to po­ja­wił się przy mnie ten fa­cet, który ba­wił się z moją przy­ja­ciółką, i jego dwóch kum­pli.

– Słu­chaj, gdzie twoja ko­le­żanka?

– Za­raz wyj­dzie. – Kiw­nę­łam głową w stronę ła­zie­nek. – A o co cho­dzi?

– Mamy me­lan­żyk tu nie­da­leko. Na Le­gnic­kiej. Może po­le­ci­cie z nami? – Wy­soki blon­dyn z na­że­lo­wa­nymi wło­sami po­ru­szył zna­cząco brwiami.

– Ra­czej nie, ba­wimy się tu we trójkę.

– Wasz przy­ja­ciel chyba jest za­jęty. Wi­dzia­łem, jak sza­lał z ja­ki­miś pa­niami.

– Mamy coś do ob­la­nia, więc dzię­kuję – od­par­łam grzecz­nie. Gdzie, do dia­bła, po­dzie­wała się Na­tka?

– Nie bądź sztyw­niara. – Trzeci chło­pak, ogo­lony pra­wie na zero, nie­spo­dzie­wa­nie mnie ob­jął. – Lu­bię ta­kie nie­przy­stępne. Są naj­bar­dziej sza­lone!

– Zo­staw mnie! – Chcia­łam się wy­rwać, ale gno­jek przy­ci­snął mnie do sie­bie moc­niej, był nad­spo­dzie­wa­nie silny.

– Nie uda­waj. Znam ta­kie. Naj­pierw udają, a po­tem... Aaaaaaa!

Jego krzyk zbiegł się w cza­sie z ja­kimś za­mie­sza­niem, a ja po­czu­łam je­dy­nie, że już mnie nikt nie trzyma. Przy nas po­ja­wiło się kilku, o ile nie kil­ku­na­stu, wy­so­kich fa­ce­tów, trójka na­trę­tów znik­nęła jak za mach­nię­ciem cza­ro­dziej­skiej różdżki, a ja na­gle zna­la­złam się w ob­ję­ciach wy­so­kiego męż­czy­zny o pra­wie czar­nych oczach i dłu­gich, krę­co­nych wło­sach. Wy­glą­dał jak Chris Cor­nell, któ­rego wraz z To­bia­szem uwiel­bia­li­śmy słu­chać.

– Co... Co się dzieje? – By­łam cał­ko­wi­cie zbita z tropu i na pewno prze­stra­szona.

– Nic pani nie zro­bili? – Jego ni­ski głos z lek­kim ak­cen­tem, chyba nie­miec­kim, za­wi­bro­wał mi w uszach.

– Tak... nie... zna­czy wszystko okej.

– Do­brze. Za­pra­szam do baru. Ma­cie otwarty ra­chu­nek w ra­mach prze­pro­sin.

– Słu­cham? – Mia­łam wra­że­nie, że się prze­sły­sza­łam.

Ale koło mnie po­ja­wiła się Na­tka.

– Otwarty bar? Ależ nam miło! Dzię­ku­jemy! – Trzy­mała mnie za rękę i uśmie­chała się sze­roko.

Dłu­go­włosy kiw­nął do mnie i otak­so­wał ciem­nymi oczami całą moją syl­wetkę. Po­czu­łam go­rąco wę­dru­jące do po­licz­ków, a lą­du­jące gdzieś na wy­so­ko­ści żo­łądka.

– A może ma­cie ochotę na pry­watną lożę vip? – Ciem­no­oki męż­czy­zna spoj­rzał na mnie z bli­ska. Do­strze­głam w jego oczach coś ta­kiego, że mi­mo­wol­nie ob­ję­łam się ra­mio­nami, jak­bym chciała za­trzy­mać ucie­ka­jące ze mnie cie­pło.

Spoj­rza­łam na przy­ja­ciółkę, która ści­skała mnie za rękę tak mocno, że chyba po­woli od­ci­nała do­pływ krwi do pal­ców. Prze­wró­ci­łam oczami i kiw­nę­łam do mo­jego wy­bawcy.

– Z przy­jem­no­ścią. Dzię­ku­jemy.

Dłu­go­włosy spoj­rzał na jed­nego z fa­ce­tów w czerni. Po­wie­dział coś gar­dło­wym ję­zy­kiem, sta­no­wią­cym mie­szankę nie­miec­kiego i an­giel­skiego. Po chwili zo­sta­ły­śmy za­pro­wa­dzone do ele­ganc­kiej loży z pry­wat­nym ba­rem i par­kie­tem. Po dro­dze oczy­wi­ście zgar­nę­ły­śmy To­bia­sza, który szybko zo­stał wta­jem­ni­czony przez Na­tkę, co się wła­ści­wie stało.

– Nie wiem, jak do tego do­szło, i w su­mie nie chcę wie­dzieć. – Kum­pel wy­szcze­rzył się w uśmie­chu. – Ale to jest za­je­bi­sty fi­nał tego wie­czoru!

Za to ja bar­dzo chęt­nie do­wie­dzia­ła­bym się, jak do­szło do sy­tu­acji, w któ­rej ba­wi­li­śmy się w vi­pow­skiej loży, z otwar­tym ba­rem, w któ­rym ser­wo­wano nam naj­droż­sze drinki. A przede wszyst­kim chcia­ła­bym wie­dzieć, kim był ten znie­wa­la­jący męż­czy­zna, który naj­pierw ura­to­wał mnie z opre­sji, a po­tem za­fun­do­wał wie­czór ma­rzeń. Lecz do końca na­szej sza­lo­nej nocy dłu­go­włosy przy­stoj­niak już się nie po­ka­zał, co przy­ję­łam z nie­ma­łym roz­cza­ro­wa­niem. Jed­nakże po­tem da­łam się po­rwać. Mu­zyka, świa­tła, drinki, shoty o pół­nocy, wy­stępy na sce­nie, sek­sowne tan­cerki, cu­dow­nie zbu­do­wani tan­ce­rze. Pro­chy, trawa, tabsy... Z tych ostat­nich nie ko­rzy­sta­łam, ale wszystko to było na wy­cią­gnię­cie ręki. To­biasz po­le­ciał ze śnie­giem, Na­tka ja­rała zioło, a ja... no cóż. Wy­pi­łam dwa drinki i dwa shoty, mia­łam fazę i tań­czy­łam do upa­dłego. Nie po­trze­bo­wa­łam in­nych wspo­ma­ga­czy. Dzi­siaj czu­łam, że na­prawdę żyję, i nie chcia­łam przy­tę­piać tego od­czu­cia ni­czym in­nym. Około czwar­tej nad ra­nem za­czę­li­śmy zbie­rać się do domu. Na­tka pra­wie już spała, na­spi­do­wany To­biasz wciąż sza­lał, a ja prak­tycz­nie by­łam zu­peł­nie trzeźwa. Kiedy wy­szli­śmy z klubu, pod­szedł do nas ja­kiś fa­cet w ko­szulce z logo High Le­vel i zwró­cił się do mnie uprzej­mie. Zbyt uprzej­mie, jak na czwartą nad ra­nem.

– W ra­mach bo­nusu ma­cie pań­stwo za­pew­niony śro­dek trans­portu.

Wska­zał na za­par­ko­wa­nego na chod­niku wiel­kiego mer­ce­desa z przy­ciem­nia­nymi szy­bami.

– Żar­tuje pan? – Za­sko­czona spoj­rza­łam na opartą o mur Na­tkę, która na chwilę się prze­bu­dziła i za­częła kla­skać.

– Kurwa, ale fura! – To­biasz wciąż tań­czył na chod­niku. – Masz tam do­brą muzę? – spy­tał kie­rowcę.

– Jaką tylko pan so­bie ży­czy. – Męż­czy­zna na­dal był nie­spo­dzie­wa­nie uprzejmy.

– To wsia­damy. Za­po­daj Mr.Kitty. Masz coś ta­kiego?

– Oczy­wi­ście.

Wła­do­wa­li­śmy się do tyłu, mimo iż za­ję­li­śmy miej­sca we trójkę, to i tak było cał­kiem wy­god­nie. Skó­rzane sie­dze­nia, mały ba­rek, te­le­wi­zorki w za­głów­kach, fan­ta­styczne na­gło­śnie­nie. Kie­rowca włą­czył je­den z ka­wał­ków ulu­bio­nego wy­ko­nawcy To­bia­sza i ru­szy­li­śmy naj­pierw na Le­gnicką, gdzie miesz­kał nasz przy­ja­ciel. Pod jego blo­kiem że­gna­ły­śmy się z nim długo i bar­dzo gło­śno. Po­tem od­wie­ziona zo­stała Na­ta­lia, która miesz­kała na Po­po­wi­cach. A jesz­cze póź­niej po­da­łam swój ad­res Ti­gowi, jak ka­zał do sie­bie mó­wić nasz uprzejmy kie­rowca, i nie­długo zna­leź­li­śmy się pod moim czte­ro­pię­tro­wym blo­kiem przy Ko­man­dor­skiej.

– Dzię­kuję ser­decz­nie. – Chcia­łam wy­siąść, ale Tig także otwo­rzył drzwi.

– Mam od­pro­wa­dzić pa­nią pod same drzwi.

Zmarsz­czy­łam brwi, kom­pletne za­sko­czona.

– A kto tak po­wie­dział?

– Mój szef.

– A kim on jest?

– Czło­wie­kiem, który wi­dzi wszystko. Za­pra­szam. – Ge­stem wska­zał mi drogę do bloku. I fak­tycz­nie, zo­sta­łam od­pro­wa­dzona pod same drzwi, po­że­gnana uprzej­mym ski­nie­niem i do­piero gdy prze­krę­ci­łam klucz i spoj­rza­łam przez ju­da­sza, Tig zbiegł po scho­dach z pierw­szego pię­tra.

Sta­nę­łam przed lu­strem, spoj­rza­łam na swoją zmę­czoną i błysz­czącą twarz, roz­czo­chrane włosy i uśmiech­nę­łam się sze­roko.

– Ależ to było... zwa­rio­wane!

Szybko się umy­łam, le­d­wie przy­tomna wcią­gnę­łam stary T-shirt i ru­nę­łam na łóżko, w lo­cie za­sy­pia­jąc. Przy­śnił mi się dłu­go­włosy fa­cet z czar­nymi oczami, który pa­trzył na mnie, jakby chciał zro­bić mi krzywdę...

*

Tro­chę mi za­jęło zna­le­zie­nie jej, ale w su­mie nie było to aż ta­kie trudne. W ostat­nim cza­sie spę­dzi­łem kilka go­dzin na śle­dze­niu mo­ni­to­ringu wej­ścia do klubu i gdy w końcu ją doj­rza­łem, wie­dzia­łem, że nie­ba­wem wpad­nie w moją pu­łapkę. Zgrab­nie po­łą­czy­łem dwie nitki i te­raz panna Wik­to­ria Ko­pik nie spo­dzie­wała się, że już nie­ba­wem spo­tka się z sa­mym dia­błem.

Kiedy w so­botni wie­czór znowu zlo­ka­li­zo­wa­łem ją przed klu­bem, wie­dzia­łem, że nasz se­lek­cjo­ner jej nie wpu­ści. Klub był eks­klu­zywny i na wej­ściu wpusz­czano tylko la­ski dzie­sięć na dzie­sięć. Ta mała może była piątką w skali mo­ich lu­dzi. W do­datku wy­glą­dała jak li­ce­alistka, cho­ciaż miała dwa­dzie­ścia pięć lat. Tak, wie­dzia­łem o niej nie­malże wszystko. Za­mie­rza­łem też wkrótce zha­ko­wać jej te­le­fon, tak więc będę miał wgląd w jej ko­re­spon­den­cję, co jest nie­zbędne w re­ali­za­cji mo­jego planu. Dla­tego, kiedy zo­ba­czy­łem, że Alf nie chce jej wpu­ścić, wy­da­łem po­le­ce­nie, że ta trójka sto­jąca przy wej­ściu może wejść. Po­tem ob­ser­wo­wa­łem ją, jak się bawi, i stwier­dzi­łem, że w su­mie jest cał­kiem nie­zła. Taka nie­winna.

Po­czu­łem zew krwi. To może być cał­kiem za­bawne. Jed­nak dla mnie to nie była za­bawa. To była spra­wie­dli­wość.

Nieco póź­niej, kiedy wy­ba­wi­łem ją z łap tych pod­pi­tych i na­pa­lo­nych ku­ta­sów, po raz pierw­szy spoj­rza­łem jej w oczy. Były nie­bie­skie, duże, oko­lone dłu­gimi rzę­sami. W ogóle dziew­czyna oka­zała się nad­spo­dzie­wa­nie ładna. Drobna, z dłu­gimi ja­snymi wło­sami, ład­nym uśmie­chem, pie­gami na no­sie i nie­złą fi­gurą. Wszystko to so­bie otak­so­wa­łem, gdy uważ­nie ją ob­ser­wo­wa­łem pod­czas plą­sów na par­kie­cie. Kiedy zna­la­zła się obok mnie, się­gała mi do brody. Za­uwa­ży­łem za­in­te­re­so­wa­nie w jej oczach. No tak, po­ja­wi­łem się w od­po­wied­nim mo­men­cie, za­pro­si­łem do vi­pow­skiej loży, pew­nie po­strze­gała mnie jako pie­przo­nego ry­ce­rza na bia­łym ko­niu. Nic bar­dziej myl­nego. Stwier­dzi­łem, że to może być na­der cie­kawe. Odro­bina roz­rywki jesz­cze ni­komu nie za­szko­dziła. Lecz nic nie mo­gło prze­sło­nić mi celu, do któ­rego dą­ży­łem. Od dwu­dzie­stu lat.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: