- W empik go
Tango po zmroku - ebook
Tango po zmroku - ebook
Intrygujący kryminał psychologiczny z detektywem Danielem Grotem. fragment: „Nie spuszczał z niej wzroku, a ona czuła się pożądana i piękna. Po kilku pierwszych krokach rozpoczynających tango, wstał i podszedł do niej bardzo blisko. Ujął jej dłoń, a drugą rękę położył na biodrze, by poprowadzić ją w tańcu. Zbliżył usta do jej ucha. Czuła jego gorący oddech. A on szeptem pytał: — Czy wiesz, co to jest tango? Tango to nostalgia, i gorycz, i żar, i pożądanie. Dla mnie tango, to ty, Klaro…”
Kategoria: | Proza |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-8273-840-7 |
Rozmiar pliku: | 975 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
— Czy wiesz, co to jest tango? Tango to nostalgia, i gorycz, i żar, i pożądanie. Dla mnie tango, to ty, Klaro…Akary błękitne
Julek łyknął bakcyla i przejął ode mnie całkowicie zajmowanie się rybami akwariowymi. Specjalnie dla niego kupiłem jeszcze większe akwarium, które w tej chwili zajmowało całą długość ściany w salonie. Julek przyszedł do domu ze szkoły, niosąc w worku foliowym, wypełnionym wodą nowych mieszkańców akwarium — akary błękitne, połyskujące przepiękną niebieską barwą. Niebieski. Ukochany kolor Sary. Sara co jakiś czas podnosiła wzrok znad książki i patrzyła z widoczną przyjemnością jak razem z Julkiem kończymy urządzać nowe akwarium. Na jego dnie wznosiły się ruiny zamku, wokół falował delikatnie gąszcz zielonych roślin, a chwilę później wpuściliśmy do wody niebieskie ryby, które z niespotykanym spokojem przepływały całą długość „akwenu”, sprytnie lawirując pomiędzy ruinami budowli i okalającą ją roślinnością. Te słodkowodne ryby z rodziny pielęgnicowatych, doskonale czuły się w akwarium. Po skończonej pracy Julian włączył muzykę, a ja dołączyłem do Sary, która na dobre odłożyła książkę, przytuliła się do mnie, kładąc głowę na moim ramieniu i wpatrywała się w płynące spokojnie akary, które połyskiwały nawet z daleka; podświetlone niebieskim światłem. Jak dobrze być w domu — pomyślałem w tamtej chwili — jak dobrze mieć rodzinę.Sara
Moja żona jest psychologiem. Leczy ludzi słowem. Przychodzą do niej klienci i zwierzają się ze swoich emocjonalnych frustracji, kłopotów, które ich przerastają, lęków, traum. Osobiście nie wyobrażam sobie pójścia do jakiejś obcej osoby, by opowiadać jej o najmroczniejszych zakamarkach swojej duszy. Do takich spraw najlepszy jest przyjaciel albo profesjonalny lekarz duszy — ksiądz i konfesjonał. Tego nauczyła mnie przed laty moja siostra Anna i dzięki temu wyszedłem z nałogu. Pamiętam swoją spowiedź po wielu, wielu latach, kiedy z trudem znajdowałem słowa: „u spowiedzi ostatni raz byłem dwadzieścia lat temu. W tym czasie ciągle rozpamiętywałem śmierć żony i piłem, ile wlezie.” Zrobiłem przerwę, nie wiedząc, co powiedzieć jeszcze, a wtedy ksiądz, konkretny i zdecydowany zapytał: „coś jeszcze?” „Nie.” — odparłem po prostu. „Człowieku; zostaw to wszystko. Jeśli robisz coś złego, to po krótkim, iluzorycznym szczęściu, będziesz nieustannie przeżywał piekło. Zło jest łatwiejsze, nie wymaga starań. Szatan mówi ci tylko jedno — rób, co chcesz. Bóg — ma aż dziesięć wymagań. Dekalog utrzymuje człowieka w pionie, w dyscyplinie. Co wybierasz? Wybór to sztuka życia. Wybór należy do ciebie. Droga dobra jest jedna — wiedzie do Ewangelii. Co teraz robisz ze swoim życiem? Grzebiesz się w przeszłości, w czymś, czego już nie ma i chlejesz zamiast się modlić! Przestań. Zakończ to. Wstań! Idziemy dalej!” To krótkie, stanowcze — idziemy dalej — postawiło mnie na nogi. Oczywiście nie było łatwo, to był początek powrotu do zdrowia, ale był. A kiedy znowu poczułem się silny, w moim życiu pojawiła się Sara. Najdroższa, najukochańsza kobieta, która została moją żoną. Sara na temat psychologii, mimo wykonywanego zawodu, ma podobne zdanie do mnie, ale jak mówi — nie każdy potrafi wierzyć, dlatego potrzebny jest psycholog. Martwi mnie jednak fakt, że Sara tak bardzo angażuje się w problemy swoich klientów, jakby, mimo przygotowania do zawodu, wiedzy, wykształcenia, mądrości, gdzieś w środku była małą dziewczynką, która chce wszystkich przytulić i pocieszyć; gubi dystans. Ostatnio wraca z poradni zmęczona, zamyślona, pełna troski, więcej jej tam zostaje, a coraz mniej jej w domu. Nie chciała jednak o niczym opowiadać, aż w końcu, któregoś wieczoru, kiedy Julek już spał i siedzieliśmy we dwoje w salonie na sofie, poprosiła:
— Sprawdź jednego człowieka, czy był notowany, czym się zajmuje, proszę, to dla mnie ważne, intuicja podpowiada mi, że coś jest nie tak…
— To twój klient?
— Niezupełnie. Opowiedziała mi o nim jedna z moich klientek.
— Nie mogę kogoś śledzić, sprawdzać, podejrzewać, tylko dlatego, że intuicja ci podpowiada, że ta osoba nie jest w porządku… — Sara mnie nieustannie zaskakiwała. Kiedyś nawet nie dopuściłbym do głosu intuicji, nie pomyślałbym nawet o niej, ale przy Sarze, coraz częściej, w głębi ducha, przyznawałem jej rację, że intuicja to faktycznie głos, którego warto czasem posłuchać, ale właśnie — czasem — jeśli są jeszcze jakieś materialne, rzeczywiste ku temu przesłanki. A tu? Miałem śledzić faceta, tylko dlatego, że poskarżyła się na niego jakaś klientka?!
— Wiesz, co wybitny filozof Henri Bergson pisał o intuicji? — zapytała Sara.
Nie znałem się na filozofii. Nigdy nie słyszałem nawet o żadnym Bergsonie.
— Nie mam pojęcia, ale pewnie mi powiesz… — ironizowałem.
— Bergson twierdził i ja się z nim zgadzam, że intuicja jest źródłem poznania. Wiedza człowieka jest głębsza i prawdziwsza, jeśli oprzemy ją na intuicji. Intuicja to wiedza, czerpana z wewnątrz. Dzięki niej zyskujemy pewność, jeszcze zanim ujrzymy dowód.
— Hmmm…
— Zgadzasz się? — ucieszyła się Sara.
Czy z Sarą można było się nie zgadzać?