Tappi. Podróże Tappiego po Szumiących Morzach - ebook
Tappi spełnia swoje wielkie marzenie!
Wiking Tappi, najserdeczniejszy mieszkaniec Szepczącego Lasu, wraz z oddanym przyjacielem Chichotkiem wyrusza w rejs po Szumiących Morzach. Czeka ich podróż pełna niespodzianek, nowych przyjaźni i magii!
Na ich drodze staną morskie bestie i kapryśny smok, tajemniczy kapelusznicy, przebiegły czarownik i… pewien niepozorny troll. Kruk Paplak nieraz zaskoczy przyjaciół swoją wiedzą i podpowie, jak wybrnąć z tarapatów, a magiczny Smoczy Łeb na dziobie statku wskaże drogę.
Czy Tappi i Chichotek poradzą sobie z każdym wyzwaniem? Czy ich okręt dopłynie tam, gdzie szum fal skrywa największe tajemnice? Zanurz się w tej ciepłej i pełnej humoru opowieści o przyjaźni, odwadze oraz spełnianiu marzeń.
Podróże Tappiego po Szumiących Morzach to historia, która zachwyci małych i dużych poszukiwaczy przygód… a także miłośników miodowego ciasta!
| Kategoria: | Dla dzieci |
| Zabezpieczenie: |
Watermark
|
| ISBN: | 978-83-8330-905-7 |
| Rozmiar pliku: | 7,0 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
A co z dziećmi? Czy Tappi się z nimi przyjaźni? Oczywiście! Dzieci to idealni towarzysze – szybko zapominają o smutkach, uwielbiają zabawę i głośny śmiech, a do tego przepadają za smacznymi ciastkami i gorącą czekoladą. Tappi nie mógłby sobie wymarzyć lepszej ekipy.
A tak przy okazji – wspomniano, że Tappi to wiking. Czy wiesz, kim byli wikingowie? To ludzie z dalekiej Północy, którzy żyli przed wiekami. Wiosną, gdy lód ustępował, wodowali swoje statki i wyruszali na dalekie wyprawy. Odkrywali nowe lądy, zakładali osady, handlowali, walczyli i zdobywali skarby. Jesienią wracali do swoich domów, by opowiadać rodzinom o przygodach. Wśród nich nie brakowało złych ludzi, ale Tappi do nich nie należał. Łączyła go z innymi wikingami jedynie miłość do morza i tęsknota za przygodami, która zawsze budziła się pod koniec zimy.
Nic więc dziwnego, że jednego z pierwszych dni wiosny, niedługo po ślubie olbrzyma Głabrzycha z wiedźmą Skrzypichą, Tappi wraz z Chichotkiem przyszli nad brzeg Lodowej Zatoki. Słońce złociło się na niebie, za dalekimi górami dzikie wichry układały się do wiosennego snu, a wokół zielenił się rozbudzony po zimie las. Dzień był tak piękny i tak ciepły, że Lodowa Zatoka aż zaczęła się wstydzić swojej nazwy. Tappi miał wielką ochotę dodać jej otuchy, kiedy nagle usłyszał stukanie młotków.
– Hej, to Sigurd i Haste przy pracy! – zawołał zaskoczony. – Zaczęli budowę statku beze mnie!
– Chodźmy do nich! – zaproponował Chichotek.
Pomachali Zatoce na pożegnanie i ruszyli dalej, gdzie na brzegu myśliwy Haste i kowal Sigurd, których poznaliście podczas rozprawy ze złym jarlem Surkolem, raźno stukali młotkami. Wokół nich piętrzyły się stosy desek.
– Hej, Tappi! – rzekł Haste. – Czekamy na ciebie od rana.
– Uznałem, że nie ma sensu dłużej zwlekać – dodał Sigurd. – Gdzie się podziewałeś?
– W domu! – odparł za Tappiego Chichotek. – Myślicie, że łatwo usmażyć górę naleśników i potem ją zjeść?
Jak zapewne wiecie, dla Tappiego spożycie obfitego śniadania to jedna z najważniejszych życiowych zasad.
– Wcale nie zjadłem wszystkiego! – oburzył się Tappi, lekko zarumieniony. – Tylko połowę. Resztę przyniosłem wam!
Wręczył przyjaciołom koszyk pełen placków, po czym zakasał rękawy i chwycił za młotek.
– Jedzcie, a ja już zabieram się do pracy! – oznajmił z zapałem. – Od czego zaczynamy?
– Przywieźliśmy deski od kupca Pasibrzucha – wyjaśnił Sigurd, delektując się naleśnikiem. – Najpierw je wyrównamy, potem przytniemy i zaczniemy zbijać. Będziesz miał najwspanialszy statek na świecie!
– Hej, Szumiące Morza! Przybywamy! – zakrzyknął gromko Tappi i z radości wycałował każdą deskę. Dopiero wtedy dostrzegł markotną minę Chichotka.
– Tappi… – zaczął renifer. – Czy my naprawdę musimy budować akurat statek? Nie mogłaby to być… na przykład stajenka dla reniferów?
Tappi zamarł, a Haste i Sigurd przestali jeść i wpatrywali się w zasmuconego zwierzaka.
– Jak to? – zdziwił się Haste. – Zawsze myślałem, że renifery lubią podróże.
– Lubią, ale na własnych nogach – odparł Chichotek. – I najlepiej po spokojnych krainach. Ale z Tappim to niemożliwe! – westchnął. – Nie dość, że zawsze wędrujemy aż po horyzont, to jeszcze trafiamy na smoki, olbrzymy, trolle i inne licha. Pływamy, skaczemy, fruwamy, turlamy się… Zwariować można! Renifery takich rzeczy nie robią!
Cała trójka wybuchła serdecznym śmiechem.
– Owszem, Chichotku, zwykłe renifery tego nie robią – przyznał Sigurd. – Ale ty przecież jesteś niezwykły!
– A poza tym Tappi bez twoich pomysłów nie dałby sobie rady! – dodał Haste. – Musi mieć kogoś, kto go wesprze.
– Nie martw się, szybko wrócimy – zapewnił wiking. – Lato nad Lodową Zatoką jest zbyt piękne, by je przegapić.
Pocieszony Chichotek westchnął ciężko.
– No dobra – zgodził się w końcu. – To w czym mogę pomóc?
Przy budowie statku znalazło się zajęcie nawet dla małego renifera. Przez godzinę wbijał kopytkami gwoździe, ale szybko się znudził i zaczął brykać po plaży. Na jego miejsce przyszli inni pomocnicy. Niedźwiedź Brzuchacz, najsilniejszy w całym Szepczącym Lesie, nosił najcięższe deski, bóbr Chrobotek, niezrównany stolarz, precyzyjnie je przycinał, a wiewiórka Śmigaczka wypełniała szczeliny. Z kolei kruk Paplak, siedząc na gałęzi, doradzał z powagą, przeplatając swoje rady najnowszymi plotkami z Szepczącego Lasu.
Później pojawił się olbrzym Głabrzych, który przytaszczył nowy zapas drewna, a potem przyleciała na miotle wiedźma Skrzypicha i ugotowała pyszną polewkę. Przybył nawet kupiec Pasibrzuch, który co prawda sam do pracy się nie garnął, ale podarował pracującym gwoździe, liny i materiał na żagiel. Tym sposobem pod koniec dnia statek był gotowy. Wspólnymi siłami Tappi i przyjaciele zsunęli go do wody, po czym zaklaskali, gdy zakołysał się na falach Lodowej Zatoki.
Tappi z dumą przyglądał się okrętowi.
– Wspaniała robota! – ocenił. – Może będzie trochę ciasno, ale damy radę.
– To nie wszystko – powiedział Sigurd. Haste zbliżył się z rzeźbą smoczego łba pod pachą.
– Na dziobie wikińskiego statku zawsze powinien być smoczy łeb, prawda? Ty, Tappi, masz wielkie serce i mnóstwo odwagi, ale na żeglowaniu jakoś specjalnie się nie znasz. Wykonaliśmy więc dla ciebie taki magiczny, który wskaże drogę i pomoże, gdy napotkasz trudności.
Trzymana przez Hastego rzeźba przypominająca smoczy łeb nagle mrugnęła do Tappiego.
– Ode mnie dostajesz łuk, z którego zawsze trafisz do celu – dodał Haste. – Wiem, że nie jesteś myśliwym, ale podczas morskich podróży taka broń może się przydać.
Tappi podziękował za podarunki, po chwili jednak spojrzał na nich z niepokojem.
– Zaraz… To znaczy, że nie płyniecie ze mną?
– Niestety nie – westchnął Sigurd. – Mam kuźnię i mnóstwo pracy.
– A ja muszę wrócić do Dębinki – stwierdził Haste. – Kto będzie dbał o jedzenie i chronił moich przyjaciół?
Tappi westchnął ciężko, ale zaraz się uśmiechnął.
– Na pewno jeszcze się zobaczymy, prawda?
– Oczywiście! Obiecujemy! – odpowiedzieli Sigurd i Haste.
– To może zaśpiewamy na pożegnanie? – zaproponował Tappi.
– Nie, nie, tylko nie to! – zaprotestował Sigurd. – Chcesz, żeby z gór zeszła lawina?
– Albo żeby zwierzęta pouciekały z lasów? – dodał Haste. – Lepiej rozpalmy ognisko i urządźmy sobie pożegnalną ucztę.
Tego wieczoru drzewa w Szepczącym Lesie przyglądały się wysokim płomieniom przy Chacie i słuchały historii, które Haste, Sigurd i Paplak snuli o dalekich krajach. Tappi zaś siedział zadumany i słuchał. W głębi serca czuł, że będzie tęsknić za Chatą i Szepczącym Lasem, ale z drugiej strony wiedział, że jego głód przygody rośnie z każdą chwilą i że w końcu mu ulegnie.
Dalekie podróże bywają niebezpieczne, pomyślał, kładąc się do łóżka. Ale skoro mam tak wspaniały okręt i Chichotka u boku, to czy może mi się stać coś złego?
Pocieszony tą myślą, zasnął głęboko. Rano zjadł solidne śniadanie, pożegnał się z przyjaciółmi i Szepczącym Lasem, wziął Chichotka pod pachę i odpłynął ku Szumiącym Morzom.
Chcesz wiedzieć, co wydarzyło się potem? Przewróć kartkę.
W empik go