Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • Empik Go W empik go

Tatarzy w Sandomierzu - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
1 stycznia 2010
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, PDF
Format PDF
czytaj
na laptopie
czytaj
na tablecie
Format e-booków, który możesz odczytywać na tablecie oraz laptopie. Pliki PDF są odczytywane również przez czytniki i smartfony, jednakze względu na komfort czytania i brak możliwości skalowania czcionki, czytanie plików PDF na tych urządzeniach może być męczące dla oczu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(3w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na laptopie
Pliki PDF zabezpieczone watermarkiem możesz odczytać na dowolnym laptopie po zainstalowaniu czytnika dokumentów PDF. Najpowszechniejszym programem, który umożliwi odczytanie pliku PDF na laptopie, jest Adobe Reader. W zależności od potrzeb, możesz zainstalować również inny program - e-booki PDF pod względem sposobu odczytywania nie różnią niczym od powszechnie stosowanych dokumentów PDF, które odczytujemy każdego dnia.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Tatarzy w Sandomierzu - ebook

Wierszowana opowieść o zdobyciu Sandomierza przez Tatarów w XIII wieku. Legenda o bohaterskiej Halinie, która oddała życie za miasto. Pamięć o tych wydarzeniach ciągle jest żywa w tym starożytnym mieście. Książeczkę polecamy zarówno dla starszych jak i dla dzieci.

Kategoria: Poezja
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-7950-017-8
Rozmiar pliku: 458 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

PRZEDMOWA

Bladzi nędzarze przy cudzym warsztacie,

Co zasypiają pod snów ciężką strażą,

I ci, co wloką dni w zapadłej chacie -

Czy oni marzą?

(Marya Konopnicka).

A jeśli marzą, to o czem? Czy się im kiedy śni ojczyzna? Czy miłość ku niej, wiara w nią, ofiara dla niej zawsze będą czemś obcem i obojętnem dla tych milionów?

To pytanie od lat stu - i więcej, bo od czasów Kościuszki - zadawały sobie wszystkie przewodnie duchy narodu:

Mickiewicz za te, śpiące naówczas, miliony „kochał i cierpiał katusze;”

Słowacki zaklinał „niech żywi nie tracą nadziei i przed narodem niosą oświaty kaganiec”;

Krasiński w duchu przeczuwał, że kiedyś przecie spełni się „cudów cud...”

A za tymi trzema poszła nie tylko myśl, nie tylko pragnienie - lecz praca wytrwała i płodna całych pokoleń, by śpiących rycerzy zbudzić i uczynić z nich świadome celu hufce prawdziwych Polaków.

I ziarno rzucone wzeszło, bo padło nie na opokę, lecz na szlachetne serce i zdrowy rozum naszego ludu - a dzisiaj widać już plon bogaty: poczucie obywatelskie najszerszych warstw, które stają się w oczach naszych tem, czem dawno być powinny, olbrzymim i niezłomnym fundamentem narodowej przyszłości. Że lud polski ocknął się z wiekowego letargu, że wchodzi na drogę wskazaną przez Kościuszkę i przez Trzech Poetów - tego dowodem jest nasze życie publiczne, w którem siermiężne tłumy pospołu z innymi stanami dzielnie podtrzymują sztandar narodowy.

I nigdzie, w żadnym z trzech zaborów, podszepty, wzywające do waśni społecznej, nie znajdują oddźwięku pod strzechą włościańską. Przeciwnie, właśnie z pod tej strzechy podnoszą się głosy, na które zadrgnąć musi radością i nadzieją każde serce polskie, głosy chłopskich poetów, którzy w prostych i gorących pieśniach dają wyraz nie tylko własnym swoim uczuciom, ale widno uczuciom całego włościaństwa:

Hej Wisło! Jak nic w biegu twej wody nie wstrzyma,

Nie wstrzyma też nic ludu polskiego - olbrzyma!

A jako ty starego trzymać się chcesz łoża,

Tak i my Polski - wolnej od morza do morza!

Czyliż ręka, która te słowa pisała, nie jest godna racławickiej kosy i uścisku dłoni Naczelnika? A jakie w tej głębokiej duszy jasne zrozumienie, że tylko „jednością silni” możemy się dobić odrodzenia:

Jak tułacz, wiodąc życie wśród cierpień niedoli,

Bez piędzi użyźnionej potem dziadów roli...

Walka o byt pochłania najlepsze jego siły, gnębi w nim dar pieśni, on zaś, potomek rolników zrodzony do pługa, schnie z tęsknoty za własnym zagonem, o którym nawet marzyć nie może.

A ziemia, ziemia - taka urodzajna,

Taka pszeniczna - taka chlebodajna,

Że bez trudności jeden taki mały

Powiat, wyżywić zdołałby kraj cały!

(Przytoczone tu urywki wierszy poety pochodzą ze zbiorku zat.: „Z pod chłopskiej strzechy w. Zbiorek poezyi chłopa z nad Wisły Ferdynanda Kurasia”. Wydawnictwo imienia Tadeusza Kościuszki. Nr. 50. Kraków. Nakładem Księgarni Ludowej Kaspra Wojnara. 1905.)

Na widok, jak w twardym znoju targa się i marnuje talent od Boga samego dany mu na pożytek społeczeństwa - powstała wśród szerokich kół włościaństwa powiatu tarnobrzeskiego myśl, by ze składek, zbieranych w całej Polsce, zakupić dla poety kilkumorgowa zagrodę włościańską.

Celem urzeczywistnienia myśli tej, zawiązał się w Tarnobrzegu, pod protektoratem prof. Stanisława hr. Tarnowskiego, prezesa Akademii Umiejętności w Krakowie, Komitet, który zajął się zbieraniem funduszów, a obecnie, celem przysporzenia tychże, wydaje nakładem swoim niniejszą książeczkę - dziełko poety. Cały dochód z wydawnictwa przeznacza Komitet na fundusz powyższy.

„Niechajże poeta, który głosi zgodę i miłość wszystkich stanów - od wszystkich stanów otrzyma zaszczytną nagrodę; niechaj spłacheć własnej ziemi orze ten śpiewak ludowy, który ukochał całą ziemię polską „od morza do morza”” (Z odezwy Komitetu obywatelskiego dla sprawy Ferdynanda Kurasia.).

* * *

Nazwisko Ferdynanda Kurasia nie obcem jest dzisiaj ogółowi czytającemu w Polsce. Znają je czytelnicy pism ludowych, które do niedawna przeważnie jego żyły poezyą, znają je czytelnicy coraz więcej rozpowszechnianych kalendarzy polskich wydawców, nie obcem wreszcie nazwisko poety czytelnikom pism miejskich, które często, wyłowiwszy prawdziwe perły pośród powodzi wierszy jego, zamieszczają je na łamach swoich.

Przed czterema laty, zebrano staraniem przyjaciół poety rozrzucone po czasopismach utwory i wydano w pokaźnym zbiorku, zatytułowanym „Z pod chłopskiej strzechy”. Zbiorek ten był pierwszym przeglądem dotychczasowego dorobku poety, który też po raz pierwszy stanął przed oceną publiczną.

Sąd o zbiorku wypadł jak najpomyślniej - jednogłośnie uznano autora jego za poetę z Bożej łaski, posiadającego niezwykłą, jak na wiejskiego samouka, kulturę literacką, wyposażonego w szczerość i podniosłość uczuć. Biły bowiem z tych strof, skreślonych twardą ręką wiejskiego pracownika, myśli podniosłe i promienne, jaśniała bezgraniczna miłość ziemi ojczystej, wielka, niczem niezachwiana wiara i wielka nadzieja.

To sympatyczne nad wyraz przyjęcie postawiło Kurasia na czele szeregu polskich poetów-włościan.

Odtąd minęło lat kilka - ciężkich i szarych dla chłopskiego lirnika, który upośledzony na słuchu, obarczony liczną rodziną, z zawistnym losem borykać się musi. Upłynęły lata - a Kuraś, mimo rozpaczliwej walki z życiem lutni nie zarzuca, lecz przeciwnie, z myślą o lepszem jutrze, na coraz ją pełniejszy ton nadziei nastraja. Mówi o tem cały dorobek poety z tego czasu, świadczący dobitnie, że talent jego rozwija się i na coraz wyższe szczyty twórczości się wznosi. („Wiązanka z chłopskiej niwy”. Poezye chłopa znad Wisły Ferdynanda Kurasia. Biblioteka Macierzy Polskiej Nr. 51. Lwów. Nakładem Macierzy Polskiej. 1909. - Poeta posiada obecnie w tece materyał na kilka zbiorków.)

Jak dawniej, tak i teraz korzysta poeta z każdej sposobności, z każdego obchodu, z każdej rocznicy, by zwrócić się do swej najbliższej braci i w porywających a szczerych słowach przypomnieć jej potęgę uśpioną w jej szeregach i obowiązki wobec ziemi ojczystej:

O Ludu polski! Aza ty wiesz o tem,

Jaka olbrzymia w Tobie drzemie siła?

O Ludu polski, zlany pracy potem,

Aza wiesz o tem, że Ojczyzna miła,

Odkąd niewoli brzemię pierś jej tłoczy,

Ku Tobie, Ludu, zwraca łzawe oczy...

(Urywek z wiersza p. t. „Do ludu polskiego”, zamieszczonego w „Wiązance z chłopskiej niwy”.)

Żyjąc zaś na sandomierskiem Powiślu, o dziejach zamierzchłych, pełnych chwil smutnych i krwawych, to znowu jaśniejących chwałą i bohaterstwem, pragnie w rymowanej mowie opowiadać braciom o tej wielkiej przeszłości naszej, by rozpamiętując jej bieg, znajdowali w niej ukojenie i pociechę w obecnej niedoli.

Leży oto przed Tobą, Czytelniku, książeczka poety, zawierająca dwie legendy z czasów pierwszych napadów hord tatarskich na ziemię polską. Zanim pokrótce opowiemy dla wiejskiego Czytelnika bieg opisanych w niej wypadków, pragniemy - w myśl życzenia poety - odmalować wygląd, obyczaje i sposób prowadzenia walki przez Tatarów, ściśle według tego, co nam o nich jeden z historyków podaje.

* * *

Z głębi Azyi, aż hen! z nad granicy Chin, wyruszyły na Zachód, jeszcze za panowania Leszka Białego, koczownicze plemiona mongolskie (śmiałe) czyli tatarskie, których wódz Dżingis-chan (wielki władca) zdoławszy zjednoczyć mieczem wszystkie plemiona i podbiwszy wiele sąsiadujących z niemi ludów azyatyckich, zamarzył o zajęciu Europy.

W ten sposób zapoczątkowane zostały straszne zagony plemion tatarskich, które rozlewając się rok rocznie coraz to dalej i dalej, przez szereg wieków zagrażały cywilizacyi i kulturze wschodnio-europejskich krajów.

Nawałnicy tatarskiej ulegli najpierw powinowaci jej Połowcy, otwierając drogę zwycięskiej dziczy ku wycieńczonej bratobójczemi walkami Rusi. I kraj ten, mimo rozpaczliwej obrony, runął u stóp przemocy.

Droga do Polski stała otworem. Tatarzy jednak, dokonawszy tyle zniszczenia, cofnęli się do swoich siedzib i dopiero w kilkanaście lat później, pod wodzą chana Batu, ruszyli na Zachód.

W podzielonym i bezsilnym kraju naszym panował podówczas Bolesław Wstydliwy. Zniszczywszy do szczętu starożytną stolicę Rusi, Kijów, stanęli Tatarzy u granic Polski.

* * *

Tatarzy byli niewielkiego wzrostu, ale barczyści i silni. Na szerokiej, śniadej i zgrubiałą skórą pokrytej twarzy posiadali spłaszczony nos, ukośne oczy i kości policzkowe silnie wystające. Zahartowani w życiu koczowniczem, żywili się lada czem, cierpliwie w potrzebie pościli, pili tylko wodę, za zbytek zaś uważali sztukę mięsa kobylego, uprażonego pod siodłem lub napój, zwany „kumysem”, przyrządzany z mleka kobylego. Ubiorem była dla nich skóra barania, łożem ziemia a namiotem obłok niebieski. Rzeki największe wpław przebywali, a każdy manowiec był dla nich drogą.

Przy tych korzyściach odznaczali się tem jeszcze, że wszyscy od dzieciństwa, kobiet nie wyłączając, sposobieni byli do wojennego rzemiosła, jeździli konno, strzelali z łuku, a kilkadziesiąt lat ciągłych zwycięstw w głębi Azyi napoiły ich najwyższą pogardą dla innych ludów.

Prócz tego rabunek był dla nich żołdem, a karnością przechodzili wszystkie przykłady. Tak bowiem byli włożeni do nieograniczonego posłuszeństwa dla chana, który był im wodzem, prawodawcą i prorokiem, że jak wyrażał to chan przy obejmowaniu władzy „słowo jego było mieczem” Podzielone na dziesiątki, sta, tysiące, odpowiadały szyki jeden za drugiego - skoro w dziesiątku jeden nie dotrzymał pola, przepłacał to śmiercią dziesiątek cały, jeśli uciekł dziesiątek, tracono całą setnie, do której należał. Podobnie którykolwiek zawołał naprzód! - surun! - pociągał za sobą swój dziesiątek a za dziesiątkiem iść musiała setnia, tysiące za setniami - zawsze pod karą niechybnej śmierci. Tak też odpowiadali całemi szykami, za każdego pojmanego w niewolę.

Nie było więc trudnego dla Tatarów przedsięwzięcia. Jedna noc wystarczała im do opasania się wysokim okopem. Nie potrzeba im było wiele czasu do odwrócenia biegu rzeki, na osuszenie lub zalanie miejsc obronnych; podkopywali się pod ziemię, jeśli od bramy twierdza stawiała im nieprzełamany opór; szybkością napadu uprzedzali najskorsze o swoim ruchu doniesienia.

* * *

Na wojnę ruszali Tatarzy w olbrzymiej mnogości, na małych, chudych lecz szybkich i wytrwałych koniach, obronni od przodu skórzaną zbroją, uzbrojeni w piki, krzywe pałasze, które przeszywały europejską zbroję. Przed sobą pędzili szyki zawojowanych ludów, którymi się zasłaniali. Każdy Tatar wiódł za sobą drugiego konia, na którego przesiadał się w biegu; koniom, dla których wystarczała pasza rosnąca pod nogami, przecinali nozdrza, aby łatwiej w pędzie oddychały. Walczyli zaś nie tylko męstwem ale także zdradą i chytrością, truli, gdzie oręż ich nie przemógł.

Bitwę prowadzili w sposób następujący. Po zasypaniu nieprzyjaciela strzałami, uderzali na niego całą siłą i pędem pioruna. Jeśli od razu nie zwyciężyli, rozsypywali się z równą szybkością, aby wywieść go do pogoni i podzielenia sił, które szybkim zwrotem łatwiej pokonywali. Pokonanego nieprzyjaciela ścigali dniem i nocą, tak urządzając swoje szyki, aby jedne po drugich bez przerwy następowały.

Okropny był stan ziemi polskiej po pierwszym napadzie Tatarów. Miasta i włości zrównali z ziemią, wedle przysłowia nie została trawa gdzie przeszli. Padł pod ich mieczem, ktokolwiek zdolny do broni - a żywi, mówią kroniki - zazdrościli umarłym grobowego spokoju. Zdaniem bowiem Dżingis-chana, miłosierdzie było przymiotem słabych; surowość sama zapewniała posłuszeństwo pokonanego nieprzyjaciela, którego nienawiści ku zwycięzcy - jak mówił - łaskawość nigdy nie łagodzi.

* * *

W dwadzieścia lat po pierwszym napadzie, Tatarzy znowu powrócili, ale ten nowy najazd był jeszcze straszniejszy od pierwszego. Wypadki, jakie się podówczas w murach Sandomierza rozegrały, posłużyły poecie za temat do skreślenia pierwszego poematu, zatytułowanego Zdrada tatarska.

Wpadli wówczas do Polski Tatarzy - opowiada pierwszy nasz historyk Długosz - zaraz po uroczystości św. Jędrzeja, a byli pod wodzami Nogajem i Telebugiem. Podstąpili pod Sandomierz, spalili miasto i wnet ścisnęli oblężeniem zamek, do którego schronili się mieszkańcy całej okolicy z żonami, dziećmi i majątkami. Tatarzy - po trzech dniach oblężenia, wywabiwszy zdradziecko dowódcę zamku Piotra z Krepy, i jego brata Zbigniewa, zabili ich u siebie w obozie; potem gwałtownie rzucili się na zamek i zdobywszy go, sprawili w nim rzeź okrutną. Tyle wtedy - mówi dalej Długosz - pod mieczem barbarzyńców wylało się krwi chrześcijańskiej, że ze wzgórza, na którem zamek jest zbudowany, do Wisły, co podle zamku płynie, krew ciekła jakby potokiem i woda Wisły krwią się zabarwiła.

Piotr z Krępy, zanim opuścił mury zamku, jakby śmierć swą przewidując, przywołał wiernego sługę swego, burgrabiego Boguchwała i powierzył mu opiekę nad swoją córeczką. Poszedł wojewoda Piotr, a Boguchwał wziąwszy małą Halinę na ręce i osłoniwszy ją płaszczem, uniósł skrytymi lochami do kościoła św. Jakóba i ukrył na jego wieży. Spełniły się smutne przewidywania - lud i kapłani zostali wymordowani, ale Halina ocalała.

W rzezi tej zginęło również 49 Dominikanów z bł. Sadokiem na czele. Według legendy, 2 lutego 1260 roku, w dzień Oczyszczenia N. M. P., modlili się bracia zakonni do swej osobliwej Opiekunki. Modły były tem żarliwsze, że nawała tatarska obiegła miasto, zdobyła gród i zamek, czyniąc tam straszliwą rzeź między obezwładnionym ludem. Poważny spokój pierwszych chrześcijan panował na chórze zakonnym. Może modły odwrócą klęskę, może dziki barbarzyńca cofnie się dotknięty szlachetną wolą Bożej Rodzicielki. Skończyła się jutrznia, a jeden z nowicyuszów, skromne ubogie zapewne chłopię, czyta martyrologium na ten dzień przypadające. Wyliczył już wszystkich, co w tym dniu za wiarę prawdziwą polegli, ponosząc śmierć męczeńską, gdy wtem przed oczyma jego złotemi literami rozwija się napis w księdze. Oczom nie wierzy, czyta po raz drugi, w księdze wyraźnie napis wymienia: W Sandomierzu męczeństwo czterdziestu dziewięciu męczenników. Wszyscy struchleli. Przeor Sadok kazał podać księgę. Patrzy... prawda! najwyraźniej złotemi literami wypisano. Popatrzył raz jeszcze chciał przeczytać, lecz wyrazy znikły. Zrozumiał odrazu świątobliwy mąż, że to przestroga Boska, że dziś jeszcze trzeba się braciom rozstać z tym światem - umrzeć śmiercią męczeńską. Nie zarządził tedy żadnej obrony klasztoru, lecz owszem w gorącem przemówieniu napomniał braci, aby posłuszni woli Bożej, z wszelką powolnością poddali swoje głowy pod miecze tatarskie. Po odbytej spowiedzi zaintonował hymn Salve Regina, w czasie którego wpadli do kościoła Tatarzy i wymordowali zgromadzonych.

Zginęli - mówi o nich Jadwiga Łuszczewska (Deotyma) - jak rozśpiewana ptaszyna, którą wśród pieśni przeszywa pocisk myśliwca.

W roku 1287 po raz trzeci zwaliły się na Polskę hordy tatarskie. Leszek Czarny umknął na Węgry, a Tatarzy spustoszyli jego dzielnice i zabrali w jasyr do trzydziestu tysięcy kobiet.

Tym razem jednak Sandomierzanie, nauczeni poprzedniemi klęskami, przygotowali się należycie do walki, wzmocnili miasto dokoła i pokopali pod niem lochy, w którychby się przed dziczą w razie przegranej schronić mogli, stąd trzeci napad wcale się najezdcom nie powiódł.

Tatarzy jednak, lubo przez wójta Witkona odparci, obozowali na poblizkiem wzgórzu i grozili miastu nowym napadem, który kto wie, jakby się mógł był zakończyć, gdyby nie znalazł się bohater, który okupując własnem życiem wolność miasta, uczynił wrogów nieszkodliwymi a nawet zdołał wyniszczyć ich zupełnie.

Tradycya przypisuje czyn ten bohaterowi-kobiecie, córce wspomnianego wyżej Piotra z Krępy, ocalonej przez Boguchwała od niechybnej śmierci, wdowie po wojewodzie Pilawicie. Dzielna ta niewiasta udać się miała, jak druga Judyta, nocą, gdy ognie w mieście pogaszono, do obozu tatarskiego i tam przedstawiwszy się dowódcy, jako kobieta pałająca zemstą ku Sandomierzanom, obiecała poprowadzić zastępy tatarskie do lochów, w których jak mówiła - pokryli się mieszkańcy miasta, wraz ze swymi skarbami i dziewczętami. Tatarzy dali się ułudzić - i wpadli w zasadzkę. Gdy bowiem weszli za nią do owych lochów z pochodniami, zaczajony w pobliżu wójt Witkon z przysposobionymi za jej rozkazem ludźmi, do otworu przybiegł i takowy kamieniami zarzucił i zamurował, tak, że wszyscy Tatarzy - niestety wraz z dzielną niewiastą - wyginęli.

* * *

Taką jest treść legend, opowiedzianych mową rymowaną w niniejszej książeczce.

Wzbudzić w nas wiarę w przyszłość przez cześć dla wielkich czynów przeszłości - oto czego pragnął poeta. Wskrzesił więc swem piórem postać rycerskiego wojewody, całego pogrążonego w trosce o losy ukochanego grodu i w tej trosce nie zważającego na grożące mu niebezpieczeństwo - wskrzesił postać bohaterskiej Haliny, która nie zawahała się życiem własnem okupić wolność rodzinnego miasta.

Wielkie to i piękne postacie, pouczające o nich wspomnienia, krzepiące dusze i odżywiające zgnębioną myśl naszą. Gdy wsłuchujemy się w te płynące z odległej przeszłości echa, nucące skowrończaną pieśń bezgranicznego poświęcenia się dla Ojczyzny, budzi się w nas jakaś wiara wielka, że przecież istotnie nie zamknęła się dziejów naszych karta - budzi się w nas cześć dla tej przeszłości, wzywająca, abyśmy ideały ojców naszych w sercach przechowując teraz, gdy nastały inne czasy, ześrodkowali swe siły w pracy nad udoskonalaniem się na każdem polu i w innej walce - w walce z naszym największym wrogiem niezgodą i wzajemną nieufnością. Wtedy duchy Piotra z Krępy, Haliny i całego zastępu naszych bohaterów powiedzą: „Posiew krwi naszej nie poszedł na marne, bo oto z krwi naszej wyrośli inni od nas, lecz nie mniej wielcy bojownicy o lepszą dole narodu”.

W Tarnobrzegu, dnia 24 grudnia 1909 r.

Zygmunt Kolasiński.PRZYGRYWKA

Blizko mej wioski, na szczycie góry,

Gdzie Wisła dołem zdrój toczy,

Grodu starego wznoszą się mury -

Tam zawsze zwracam swe oczy.

Nie wiem dlaczego, czy dla tych kości,

Których tam pełno się kryje,

Serce me, pełne świętej miłości,

Żywiej na widok ten bije?

A może, może... O, ziemio święta!

Mężnych rycerzy, sług Boga

Iżeś męczeńską krwią przesiąknięta,

Dlategoś sercu tak droga.

O Sandomierzu! Ty nam jak księga

Ręką Joela pisana,

Mówisz, że zginąć musi potęga

Najeźdźcy, ludów tyrana.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: