Facebook - konwersja
Przeczytaj fragment on-line
Darmowy fragment

  • Empik Go W empik go

Tatuś Szymka - ebook

Wydawnictwo:
Format:
EPUB
Data wydania:
1 stycznia 2011
0,00
0 pkt
punktów Virtualo

Tatuś Szymka - ebook

Klasyka na e-czytnik to kolekcja lektur szkolnych, klasyki literatury polskiej, europejskiej i amerykańskiej w formatach ePub i Mobi. Również miłośnicy filozofii, historii i literatury staropolskiej znajdą w niej wiele ciekawych tytułów.

Seria zawiera utwory najbardziej znanych pisarzy literatury polskiej i światowej, począwszy od Horacego, Balzaca, Dostojewskiego i Kafki, po Kiplinga, Jeffersona czy Prousta. Nie zabraknie w niej też pozycji mniej znanych, pióra pisarzy średniowiecznych oraz twórców z epoki renesansu i baroku.

Kategoria: Klasyka
Zabezpieczenie: brak
Rozmiar pliku: 149 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Wy­bi­ła dwu­na­sta w po­łu­dnie. Drzwi szko­ły otwar­ły się i po­py­cha­jąc się wza­jem – byle tyl­ko wy­do­stać się szyb­ciej – wy­sy­pa­li się z nich mali chłop­cy. Za­miast jed­nak w mgnie­niu oka roz­pro­szyć się w róż­ne stro­ny i po­biec jak co dzień na obiad, przy­sta­nę­li o parę kro­ków da­lej i sku­pie­ni w grup­ki za­czę­li roz­pra­wiać szep­tem.

Wszyst­ko z tej przy­czy­ny, iż tego wła­śnie ran­ka Szy­mek, syn Blan­szot­ki, po raz pierw­szy przy­szedł do szko­ły.

Każ­de z dzie­ci sły­sza­ło nie­raz w domu, jak ro­dzi­ce mó­wi­li o Blan­szot­ce; mimo że od­no­szo­no się do niej życz­li­wie, wszyst­kie mamy, roz­ma­wia­jąc mię­dzy sobą, trak­to­wa­ły ją z pew­ne­go ro­dza­ju po­gar­dli­wym współ­czu­ciem, któ­re udzie­li­ło się też mal­com, choć nie mie­li po­ję­cia, dla­cze­go.

Co do Szym­ka, to nie zna­li go, gdyż nie po­ka­zy­wał się w mia­stecz­ku i nie ha­sał ra­zem z nimi po uli­cach ani nad brze­giem rze­ki. Nie czu­li więc do nie­go naj­mniej­szej sym­pa­tii i z pew­ną ra­do­ścią, szczo­drze za­pra­wio­ną zdu­mie­niem, pod­chwy­ci­li i po­wta­rza­li je­den dru­gie­mu zda­nie wy­po­wie­dzia­ne przez ja­kie­goś czter­na­sto – czy pięt­na­sto­let­nie­go wy­rost­ka, któ­ry – są­dząc po spo­so­bie, w jaki mru­żył oko – nie­jed­no mu­siał wie­dzieć na ten te­mat:

– Ech, bo wie­cie… ten Szy­mek… to nie ma ta­tu­sia. Syn Blan­szot­ki uka­zał się wła­śnie w drzwiach szko­ły.

Miał sie­dem lub osiem łat. Był bla­dziut­ki, bar­dzo czy­sty i nie­śmia­ły, pra­wie że nie­zręcz­ny w za­cho­wa­niu.

Kie­dy ru­szył w stro­nę domu, ko­le­dzy, nadal szep­cząc mię­dzy sobą i przy­glą­da­jąc mu się zło­śli­wym i okrut­nym wzro­kiem dzie­ci ob­my­śla­ją­cych ja­kąś pso­tę, za­czę­li ota­czać go zwol­na, aż wresz­cie za­mknę­li obej­mu­ją­cy go krąg. Stał po­śród nich, zdzi­wio­ny i za­kło­po­ta­ny, nie ro­zu­mie­jąc, co chcą z nim zro­bić. Ale chło­pak, któ­ry przy­niósł dzie­ciom no­wi­nę o synu Blan­szot­ki, dum­ny z od­nie­sio­ne­go suk­ce­su, za­py­tał go:

– A ty jak się na­zy­wasz?

– Szy­mek – od­parł tam­ten.
mniej..

BESTSELLERY

Menu

Zamknij