Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • Empik Go W empik go

Ten drugi ty. Tom 2 - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
14 czerwca 2023
Ebook
34,99 zł
Audiobook
44,99 zł
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Ten drugi ty. Tom 2 - ebook

Drugi tom historii Lili i Nathaniela.

Zszokowana dziewczyna z trudem stara się udźwignąć ciężar prawdy, która okazuje się jednak zbyt okrutna. Dodatkowo wychodzi na jaw, że bracia skrywają sekret, który wplątuje całe miasteczko w sieć intryg i niebezpieczeństw. W dzień urodzin Lili, okazuje się, że jej najlepszy przyjaciel z dzieciństwa również musi się przed nią do czegoś przyznać. Bez chwili wytchnienia, dziewczyna szuka informacji, które mogłyby pomóc jej najbliższym. Wpada przez to w sidła Bastiana, który podstępem zaczyna nią manipulować. W tym samym czasie lokalni myśliwi planują obławę by powstrzymać brutalną bestię.

Czy mieszkańcy położą kres leśnym atakom? Czy Lili poradzi sobie ze wszystkimi sekretami braci i wyrwie się spod kontroli Bastiana?

Kategoria: Fantasy
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-8343-050-8
Rozmiar pliku: 1,3 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

TEN DRUGI TY. TOM 2

W sekundę mnie zamu­ro­wało. Mru­gnę­łam kilka razy, patrząc to na jed­nego, to na dru­giego. Jakim cudem? Jak?! Sam fakt, że w ogóle się znali, był dla mnie nie do ogar­nię­cia, ale to?!

– To wy… wy jeste­ście braćmi?! – z tru­dem wydu­ka­łam, będąc na gra­nicy apo­plek­sji.

Szok to było mało powie­dziane. Przy­po­mniało mi się zdję­cie spo­czy­wa­jące w kie­szeni mojej kurtki. Ten drugi chło­piec, ten chudy i cho­ro­wity, to był… Bastian? Czy to moż­liwe, żeby ktoś tak bar­dzo się zmie­nił?

– Nie­stety – odparł star­szy z prze­ką­sem, nie spusz­cza­jąc wzroku z młod­szego. – Sprawy zabrnęły za daleko, bra­cie. Nie sądzisz, że należą się jej wyja­śnie­nia?

Zro­bi­łam krok w tył, by móc spoj­rzeć na Natha­niela z innej per­spek­tywy. Chło­pak był nie­spo­kojny i zde­ner­wo­wany. Gdyby spoj­rze­nie mogło zabi­jać, Bastian już dawno byłby tru­pem. Ale on – zupeł­nie to ole­wa­jąc – zaczął z wolna zata­czać krąg wokół naszej dwójki.

– Przy­znaj wresz­cie przed nią, przede mną, a przede wszyst­kim… przed samym sobą. Przy­znaj się, czym jesteś.

– Nie – wyce­dził Natha­niel.

– Przy­znaj, co zro­bi­łeś – kon­ty­nu­ował, a po moich ple­cach raz po raz prze­cho­dziły dresz­cze. – Dla­czego wciąż żyjesz, cho­ciaż już dwu­krot­nie powi­nie­neś był zgi­nąć?

– Prze­stań!

– Powiedz jej, dla­czego wszystko ukry­wasz. Powiedz, dla­czego jej przy­ja­ciel tak upar­cie pró­buje ją przed tobą uchro­nić.

– Dość już! – wark­nął Nate.

– Powiedz jej, co zro­bi­łeś! Powiedz, dla­czego pra­gnę two­jej śmierci!

Nagle Bastian dosko­czył do swo­jego brata i zła­pał go za koszulkę, tuż pod szyją. Przy­cią­gnął go do sie­bie, z wście­kło­ścią patrząc mu w oczy. Ni­gdy jesz­cze nie widzia­łam go w takim sta­nie.

– Gadaj!

– Jestem taki jak ty – odpo­wie­dział na pozór spo­koj­nie i ode­pchnął roze­źlo­nego męż­czy­znę.

Obaj nie­bez­piecz­nie zbli­żali się do gra­nicy pano­wa­nia nad sobą, a ja… A mnie po pro­stu spa­ra­li­żo­wało. Słu­cha­łam ich roz­mowy z otwartą buzią, pró­bu­jąc z niej cokol­wiek zro­zu­mieć.

– W niczym mnie nie przy­po­mi­nasz – odparł star­szy, patrząc z pogardą na swo­jego brata. – Ja jestem istotą nad­przy­ro­dzoną, a ty… zwy­kłym potwo­rem.

Tego już było za wiele. Czu­łam, że przez nara­sta­jące napię­cie mogę wkrótce wybuch­nąć i roz­le­cieć się na kawałki. Nic tu nie miało sensu.

– Do jasnej cho­lery, o co tu cho­dzi?! – prze­rwa­łam im, sta­jąc dokład­nie pomię­dzy nimi. – Natha­niel… – spoj­rza­łam pro­sto w jego jasne tęczówki. – O czym on mówi? – sta­ra­łam się, aby mój głos brzmiał łagod­nie, jed­nak nie potra­fi­łam zapa­no­wać nad jego drże­niem.

Bra­cia wymie­nili spoj­rze­nia: Bastian – mocno suge­stywne, za to Nate – coraz bar­dziej wyprane z emo­cji. W końcu chło­pak przy­mknął powieki i wypu­ścił z tru­dem powie­trze.

– Chyba już nie ma odwrotu… – szep­nął bar­dziej do sie­bie niż do nas, a potem otwo­rzył oczy. Nie potra­fi­łam niczego z nich wyczy­tać. – Te wszyst­kie zabite zwie­rzęta… To… to moja wina. To ja zaata­ko­wa­łem ojca two­jej przy­ja­ciółki. I… – zawa­hał się – cie­bie… też.

Z tru­dem prze­łknę­łam ślinę. Chyba nie mówił poważ­nie? To naprawdę nie był dobry moment na robie­nie sobie żar­tów!

– Widzia­łam, co mnie zaata­ko­wało – wyce­dzi­łam. – I to nie wyglą­dało jak ty ani jak nic, co znam.

Patrzył na mnie z tym lodo­wa­tym spo­ko­jem, zupeł­nie nie przy­po­mi­na­jąc już sie­bie sprzed kilku minut.

– To był wil­ko­łak, Lili. To byłem ja.

Zakrę­ciło mi się w gło­wie. Opar­łam się o pobli­skie drzewo, czu­jąc, jak miękną mi kolana. On nie kła­mał. Po co miałby to robić? Boże… czy to w ogóle moż­liwe? To było tą tajem­nicą, którą tak skrzęt­nie przede mną ukry­wał? Czy to wła­śnie przed tym ostrze­gał mnie Alex?

– Ni­gdy nie zasta­na­wia­łaś się, dla­czego jestem taki silny? – zaczął znów mówić wypra­nym z emo­cji gło­sem. – Dla­czego miesz­kam w lesie, mimo że jest tu nie­bez­piecz­nie? Dla­czego męczą mnie gorączki, ile­kroć zbliża się peł­nia? Żyję tylko dzięki tej klą­twie – skrzy­wił się na dźwięk ostat­niego słowa. – To prawda, że zosta­łem postrze­lony. Zaraz przed prze­mianą.

Te wszyst­kie infor­ma­cje… Mój nie­dzia­ła­jący naj­le­piej po ostat­nim wypadku mózg nie dawał rady z takim natło­kiem nowych infor­ma­cji. Cho­ciaż wyja­śnie­nie Natha­niela wyda­wało się sen­sowne, ja wciąż nie potra­fi­łam w nie uwie­rzyć. Zaczę­łam szyb­ciej oddy­chać, bowiem mia­łam wra­że­nie, że ktoś ści­ska moje płuca jak gąbkę.

– Prze­cież… Prze­cież wil­ko­łaki wystę­pują tylko w fil­mach i książ­kach. Gdyby było ina­czej, świat już dawno by o nich wie­dział – nie umia­łam opa­no­wać paniki, którą dało się wyczuć w moim gło­sie. Spoj­rza­łam na przy­słu­chu­ją­cego się nam Bastiana. – Czy ty… też?

– Jest taki jak ja – odpo­wie­dział młod­szy z braci.

Praw­nik wypro­sto­wał się z dumą. Patrzył na Nate’a spod byka i nawet nie sta­rał się ukry­wać widocz­nej w oczach dzi­ko­ści.

– Mówię to ostatni raz. W niczym mnie nie przy­po­mi­nasz – wark­nął, a ja dała­bym słowo, że jego czarne tęczówki znów bły­snęły sre­brem. – Pomi­ną­łeś naj­waż­niej­szą kwe­stię. Powiedz jej, dla­czego po cie­bie przy­sze­dłem, dla­czego kaza­łem cię zastrze­lić!

Kolejna nowina. Poczu­łam się jak ude­rzona obu­chem w łeb! Wyba­łu­szy­łam oczy na Bastiana. Że też w ogóle posta­no­wi­łam mu zaufać! Przez cały ten czas uda­wał, a tym­cza­sem to jego ludzie pró­bo­wali mnie zabić. Pod­stępny drań!

– To byłeś ty! – zmarsz­czy­łam brwi ze zło­ścią. – Od samego początku o wszyst­kim wie­dzia­łeś?! Okła­my­wa­łeś mnie!

– Oczy­wi­ście, że wie­dzia­łem – odparł z pogardą. – Ale nie wszystko było kłam­stwem. Pamię­tasz o mor­dercy z Agas­siz? Stoi przed tobą. To jego ści­gam od pra­wie trzech lat!

Głos uwiązł mi w gar­dle. Onie­miała prze­nio­słam wzrok na Natha­niela, który od razu odwró­cił się ode mnie. Wresz­cie wszystko rozu­mia­łam. Puz­zle zło­żyły się w dość sen­sowną, choć tra­giczną całość.

– Twoi rodzice… – zaczę­łam cicho, nie mogąc wię­cej z sie­bie wykrztu­sić.

– Nasi rodzice – wtrą­cił się Bastian. – Tak. Zabił ich. A potem kilku innych ludzi – jego słowa wbi­jały się w moje serce niczym stę­pione szty­lety. – Na­dal chcesz mieć z nim cokol­wiek do czy­nie­nia?

Za dużo. Za dużo! Czu­łam, że nie dam rady dłu­żej tego słu­chać. Po pro­stu nie podo­łam! To prze­kra­czało moje zdol­no­ści poznaw­cze. Wszystko było tak strasz­nie zagma­twane. W jed­nej chwili moja wizja świata legła w gru­zach. Zarówno tego wiel­kiego, glo­bal­nego, jak i tego oso­bi­stego, któ­rym od nie­dawna stał się ten jasno­oki chło­pak. Teraz stał przede mną… czło­wiek, któ­rego w ogóle nie zna­łam. Nie byłam w sta­nie udźwi­gnąć cię­żaru prawdy. Prawdy, która oka­zała się okrutna.

– To nie­moż­liwe – powta­rza­łam słowa jak man­trę, robiąc powo­lutku kroki w tył. – To wszystko nie­prawda. Nie ma wil­ko­ła­ków, mor­der­ców… To kolejny popie­przony sen!

Odwró­ci­łam się i zaczę­łam biec. Pra­gnę­łam jak naj­prę­dzej opu­ścić to miej­sce. W zaci­na­ją­cym śniegu nie zdą­ży­łam poko­nać nawet kil­ku­na­stu metrów, kiedy wpa­dłam w czy­jeś ramiona. Spoj­rza­łam w górę. Jak zwy­kle poja­wił się tam, gdzie się go kom­plet­nie nie spo­dzie­wa­łam.

– Dość już – ode­zwał się Alex w kie­runku męż­czyzn za moimi ple­cami. – Za dużo nowi­nek jak na pierw­szy dzień poza szpi­ta­lem – pogła­dził mnie po zdro­wym barku. – Chodź, Lili. Zabiorę cię do domu.

Prze­stało do mnie cokol­wiek docie­rać. Bez­wolna jak szma­ciana lalka pozwo­li­łam się pro­wa­dzić pro­sto do samo­chodu zapar­ko­wa­nego kawa­łek za czar­nym mer­ce­de­sem. Nie oglą­da­łam się za sie­bie. Gdy­bym tylko znała spo­sób na zre­se­to­wa­nie pamięci, już dawno bym z niego sko­rzy­stała.ROZDZIAŁ 15

Następ­nego dnia posta­no­wi­łam wresz­cie się zabrać do nauki. Cho­ciaż była sobota, chcia­łam jak naj­szyb­ciej się upo­rać z zale­gło­ściami i mieć póź­niej spo­kój. Wsta­łam wcze­śnie i poin­for­mo­wa­łam mamę o swo­ich pla­nach, pro­sząc, by mi nie prze­szka­dzała. Mama, która kie­dyś popie­rała moją obo­wiąz­ko­wość, teraz wolała, żebym nie brała sobie za dużo na głowę.

Godziny spę­dzone przy nud­nych rów­na­niach z matmy i rów­nie mało pasjo­nu­ją­cych reak­cjach che­micz­nych nie nale­żały do naj­przy­jem­niej­szych. Zwłasz­cza jeśli moje myśli co rusz wędro­wały w zupeł­nie nie­zwią­zane ze szkołą rejony.

Masa pytań wciąż kłę­biła się w mojej gło­wie. Posta­no­wi­łam, że przy naj­bliż­szym spo­tka­niu z Natha­nie­lem wycią­gnę od niego odpo­wiedź na każde pyta­nie, które nie pozwa­lało mi się sku­pić. Gdzie znik­nął na cały mie­siąc? Co kon­kret­nie wyda­rzyło się mię­dzy nim a Bastia­nem? W jaki spo­sób stał się wil­ko­ła­kiem?

Wkrótce zła­pa­łam się na tym, że co pięć minut zer­ka­łam na ekran tele­fonu, żeby przy­pad­kiem nie prze­oczyć wia­do­mo­ści lub połą­cze­nia. I chyba samą sie­bie pró­bo­wa­łam oszu­kać, sądząc, że wszyst­kiemu była winna moja cie­ka­wość. Tak naprawdę nie mogłam się już docze­kać chwili, w któ­rej znów zacznie poże­rać mnie wzro­kiem, znów z dużą dozą pew­no­ści pozwoli sobie na wię­cej i…

– Lili! – woła­nie mamy z par­teru prze­rwało emo­cjo­nalną karu­zelę. – Chodź na chwilę!

Dopiero do mnie dotarło, że od dobrych kilku minut wpa­try­wa­łam się w jedno słowo w książce od bio­lo­gii. Kar­cąc się w myślach za ten chwi­lowy odlot, wsta­łam z ocią­ga­niem, wyszłam z pokoju i poszłam na dół. Zasta­łam tam mamę wkła­da­jącą swoje zimowe kozaki.

– Wybie­rasz się dokądś?

– Nic dziw­nego, że zapo­mnia­łaś – wymam­ro­tała i wypro­sto­wała się. – Przed świę­tami zaczę­łam dawać kore­pe­ty­cje – przy­po­mniała. – Na czas two­jego pobytu w szpi­talu musia­łam zre­zy­gno­wać, ale teraz, skoro jesteś już w domu…

– No tak, fak­tycz­nie – puk­nę­łam się w czoło i uśmiech­nę­łam prze­pra­sza­jąco. – Tyle się ostat­nio działo, że wyle­ciało mi z głowy.

– Nie przej­muj się – odparła cie­pło, zapi­na­jąc ostat­nie guziki płasz­cza. – Wrócę za jakąś godzinę. Tylko dokład­nie zamknij drzwi na wszyst­kie zamki!

Kilka sekund póź­niej znik­nęła za drzwiami. Zgod­nie z pole­ce­niem mamy prze­krę­ci­łam klu­cze we wszyst­kich zam­kach, po czym, szu­ra­jąc kap­ciami, uda­łam się do kuchni. Sta­nę­łam przed otwartą lodówką i zaczę­łam się prze­cią­gać.

Nagle usły­sza­łam ciche puka­nie. Czyżby mama o czymś zapo­mniała? Powstrzy­mu­jąc ziew­nię­cie, odblo­ko­wa­łam drzwi i otwo­rzy­łam je.

Nie była­bym sobą, gdy­bym nie naro­biła sobie wstydu w chwili, w któ­rej chcia­łam wypaść jak naj­ko­rzyst­niej. Natha­niel patrzył na moją sze­roko otwartą buzię, a na jego ustach z miej­sca poja­wił się uśmiech.

– Zmę­czona? – uniósł brew.

Ze wszyst­kich sił zdu­si­łam ziew­nię­cie i jak zwy­kle obla­łam się rumień­cem. Nie spo­dzie­wa­łam się jego odwie­dzin. Na pewno nie tak szybko. Oczy­wi­ście musiał mnie zastać w obcia­cho­wym domo­wym wyda­niu, czyli w getrach i luź­nej koszulce oraz z wło­sami spię­tymi w nie­dbały kok na czubku głowy. To jed­nak nie powstrzy­mało nagłego wybu­chu rado­ści, który roz­grzał mnie, kiedy tylko nasze spoj­rze­nia się spo­tkały.

– Już nie – odpo­wie­dzia­łam i wpu­ści­łam gościa do środka.

Obser­wo­wa­łam, jak ściąga buty, i pró­bo­wa­łam powstrzy­mać się przed wypo­wie­dze­niem jed­nej z moich myśli na głos. Czemu zro­bi­łam się ostat­nio taka podejrz­liwa?

– Coś się stało? – zapy­ta­łam nie­pew­nie.

– Nie – odparł. – A coś się miało stać? – wypro­sto­wał się i wle­pił we mnie wzrok.

Z miej­sca się spe­szy­łam. Obję­łam się ramio­nami i przy­gry­złam wargę.

– Nie, nie – zaprze­czy­łam od razu. – Po pro­stu… myśla­łam, że nie lubisz za czę­sto się spo­ty­kać.

Mia­łam tylko ogromną nadzieję, że nie zro­zu­mie moich słów na opak. Ja naprawdę cie­szy­łam się na jego widok. Co mogłam na to pora­dzić, że przy­zwy­czaił mnie do cze­goś innego?

Na szczę­ście odna­la­złam w oczach Natha­niela zro­zu­mie­nie.

– To prawda – rzekł i uśmiech­nął się. – Ale tylko jeśli cho­dzi o innych. Co do cie­bie… mój dystans był wymu­szany.

Omiótł spoj­rze­niem mój strój, a potem znów spoj­rzał w moje oczy. Spo­sób, w jaki to zro­bił… Zro­biło mi się gorąco, a po ple­cach prze­szedł dreszcz. Nawet mnie nie dotknął, a już potra­fił ste­ro­wać moim cia­łem. Co to za magia?

Nie chcia­łam w tak jawny spo­sób dawać mu do zro­zu­mie­nia, że dzia­łał na mnie jak zapal­nik, więc posta­no­wi­łam zmie­nić kie­ru­nek roz­mowy. Wymi­nę­łam chło­paka, któ­rego cie­pło zbyt inten­syw­nie mnie przy­cią­gało, i sta­nę­łam w wej­ściu do kuchni.

– Dobrze, że wpa­dłeś – oznaj­mi­łam, zni­ka­jąc mu z oczu za ścianą. – Zamie­rzam zabrać cię na prze­słu­cha­nie. Od rana to pla­nuję – mówi­łam, wsta­wia­jąc czaj­nik z wodą.

– Wpa­dłem jak śliwka w kom­pot – usły­sza­łam za ple­cami.

Obej­rza­łam się przez ramię. Natha­niel opie­rał się o fra­mugę drzwi i zer­kał na mnie ze skrzy­żo­wa­nymi na piersi rękoma. Zwró­ci­łam się z powro­tem w stronę szafki, z któ­rej wycią­gnę­łam dwie szklanki.

– Oj, tak – kiw­nę­łam głową, nada­jąc powagi moim sło­wom. – Tym razem będę bar­dziej docie­kliwa. Kawę czy her­batę?

Już chcia­łam się odwró­cić, kiedy poczu­łam na szyi cie­pły oddech. Zamar­łam.

– Nie obie­cuj – cichy pomruk roz­brzmiał tuż przy moim uchu. – Bo może się oka­zać… – gorące dło­nie spo­częły na moich bio­drach i powoli zaczęły sunąć w górę. – Że ja będę bar­dziej… – palce zaci­snęły się na mojej talii, a mnie zakrę­ciło się w gło­wie z nad­miaru wra­żeń – …docie­kliwy.

– Skoro tak… – pod­ję­łam jego grę i opar­łam tył głowy na jego ramie­niu. – Na pewno nie umknęło ci, że się ze mną nie przy­wi­ta­łeś… – sama nie wie­rzy­łam w swoją śmia­łość.

Poczu­łam na szyi deli­katne muśnię­cie, a moje zmy­sły zapło­nęły. Czy każdy chło­pak to potra­fił, czy tylko ten jeden wie­dział, jak wyczy­niać takie cuda?

– Wła­śnie to robię – szep­nął, a potem sta­now­czym ruchem odwró­cił mnie przo­dem do sie­bie i z nie­sa­mo­witą łatwo­ścią posa­dził na bla­cie, w efek­cie prze­wra­ca­jąc jesz­cze puste kubki.

Zdą­ży­łam zauwa­żyć, jak uśmie­cha się pod nosem, zanim zbli­żył się i złą­czył swoje usta z moimi. Mimo­wol­nie zamknę­łam oczy i uło­ży­łam dło­nie na jego karku. Cho­ciaż cał­ko­wi­cie nie zna­łam go od tej strony, nie zamie­rza­łam narze­kać.

Ktoś inny mógłby uznać, że Natha­niel pozwa­lał sobie na zbyt wiele, jed­nak ja… Chcia­łam tego. Ni­gdy nie byłam z nikim na tyle bli­sko, ni­gdy nie pozwo­li­łam na wię­cej niż ser­deczne przy­tu­le­nie, tym­cza­sem… Potrze­bo­wa­łam tej bli­skości. I psy­chicz­nej, i fizycz­nej. Moje ciało wybu­dzone odpo­wied­nią iskrą wprost pro­siło się o dotyk. Nie­ważne czy ten czuły, czy też bar­dziej intymny. Zro­zu­mia­łam to w momen­cie, kiedy omal nie spa­dłam z dra­biny. Od tam­tej pory mój zanie­dbany w tej sfe­rze orga­nizm wręcz doma­gał się bycia z kimś na tyle bli­sko, by poczuć bicie dru­giego serca. Nie byle jakiego. Chcia­łam sma­ko­wać tylko tych jed­nych warg, czuć cie­pło tylko tych gorą­cych dłoni, zatra­cać się w tych wyjąt­ko­wych oczach…

Nawet nie wie­dzia­łam, kiedy obję­łam nogami tułów chło­paka, przy­ci­ska­jąc go bar­dziej do sie­bie. Jego ręce wsu­nęły się pod moją koszulkę i dotknęły nagiej skóry ple­ców. Wes­tchnę­łam cicho, a w uszach aż szu­miało mi z pod­nie­ce­nia.

Nagle Natha­niel z wiel­kim ocią­ga­niem odsu­nął się ode mnie. Jego spoj­rze­nie było zamglone, patrzył na mnie… nie, to złe słowo, poże­rał mnie wzro­kiem. Nie był już taki pewny sie­bie i zadziorny jak przed kil­koma minu­tami.

– Nie rób tak… – wydy­szał, prze­cie­ra­jąc twarz ręka­wem.

Pisk w moich uszach robił się coraz bar­dziej natar­czywy i gło­śny. Dopiero po kilku sekun­dach zorien­to­wa­łam się, że od dłuż­szej chwili czaj­nik znaj­do­wał się na gra­nicy eks­plo­zji. Czyli bar­dzo podob­nie do mnie.

Zesko­czy­łam z blatu i, nie odwra­ca­jąc wzroku od oczu chło­paka, jed­nym klik­nię­ciem wyłą­czy­łam płytę induk­cyjną. Zapa­dła cisza.

– Jak? – zapy­ta­łam cicho.

Zro­bi­łam coś nie tak? Odstra­szy­łam go? Moja wcze­śniej­sza eufo­ria powoli mie­szała się z lękiem.

Natha­niel sta­rał się uspo­koić przy­spie­szony oddech. Widzia­łam, jak prze­łknął z tru­dem ślinę, zanim zdo­był się na odpo­wiedź.

– Wzdy­chasz… – mruk­nął. – Zrób to jesz­cze raz i, słowo daję, nie powstrzy­mam się…

Poczu­łam się dziw­nie. Jed­no­cze­śnie zado­wo­lona z faktu, że nie tylko ja reago­wa­łam w ten spo­sób na jego bli­skość, ale rów­nież… roz­ba­wiona. Moje usta posze­rzyły się w uśmie­chu, aż wresz­cie zaczę­łam cicho chi­cho­tać.

– Z czego się śmie­jesz? – zapy­tał obu­rzony.

– Twier­dzisz, że czaj­nik ura­to­wał moją god­ność? – unio­słam brwi, śmie­jąc się coraz bar­dziej.

Wyraz jego twa­rzy zła­god­niał w powięk­sza­ją­cym się uśmie­chu. Wkrótce nasz śmiech wygo­nił z kuchni tę napiętą i wyjąt­kowo gorącą atmos­ferę.

– Wiesz co? Lepiej pocze­kam na scho­dach, nie chcę kusić losu – stwier­dził, kiedy zdo­łał się opa­no­wać.

Odwró­cił się i skie­ro­wał w stronę wyj­ścia.

– To co do picia? – zapy­ta­łam za nim, a w moim gło­sie wciąż sły­chać było roz­ba­wie­nie.

– Kawę – rzu­cił przez ramię i znik­nął za fra­mugą drzwi.

– Mocną i bez mleka? – spy­ta­łam bez­wied­nie i się­gnę­łam po prze­wró­cone kubki.

– Naj­le­piej – padła odpo­wiedź.

Dopiero gdy wsy­py­wa­łam zmie­lone ziarna do szklanki, moja ręka zamarła w powie­trzu. Skąd wie­dzia­łam, co zapro­po­no­wać? Skąd wie­dzia­łam, że w takim wyda­niu lubił ten napój naj­bar­dziej? Obli­cze Bastiana zni­kąd poja­wiło się w moich myślach. Co jesz­cze, prócz klą­twy, genów i ulu­bio­nej kawy, mieli wspól­nego?

– Witaj w moich skrom­nych pro­gach.

Otwo­rzy­łam drzwi i weszłam wraz z Natha­nie­lem do mojego pokoju. Chyba nie mia­łam się czego wsty­dzić. W śred­niej wiel­ko­ści pomiesz­cze­niu o kre­mo­wych ścia­nach domi­no­wał mało dziew­częcy kolor – ciemny nie­bie­ski. Mia­łam do niego sła­bość, toteż zarówno pościel, obi­cie krze­sła, mały dywan na drew­nia­nej pod­ło­dze, jak i różne deko­ra­cje miały wła­śnie tę barwę.

Z kub­kiem cie­płej her­baty w dło­niach przy­sia­dłam na dosu­nię­tym do ściany łóżku, pozo­sta­wia­jąc jedyne w pokoju krze­sło dla Natha­niela. On jed­nak zain­te­re­so­wał się wyso­kim po sufit rega­łem umiej­sco­wio­nym obok wej­ścia do łazienki. Omiótł spoj­rze­niem grzbiety ksią­żek i poki­wał głową z uzna­niem.

– Kry­mi­nały?

– Jako dziecko chcia­łam zostać poli­cjantką – wyzna­łam, uśmie­cha­jąc się ze wsty­dem. – Naj­wi­docz­niej coś mi zostało z tam­tych lat.

– Wytrwa­ło­ści i śle­pego uporu nie można ci odmó­wić – sko­men­to­wał i posłał mi roz­ba­wione spoj­rze­nie. – A teraz? Czym chcesz się zająć po szkole?

Pod­szedł bli­żej biurka chwi­lowo zawa­lo­nego masą pod­ręcz­ni­ków, nota­tek i kse­ró­wek. Jego uwagę przy­kuła półka zawie­szona nad bla­tem. Widzia­łam, że szcze­gól­nie zain­te­re­so­wał się posta­wio­nymi tam ram­kami.

– Teraz… sama nie wiem – wzru­szy­łam ramio­nami. – Mama bar­dzo by chciała, żebym poszła na prawo, ale chyba śred­nio się tam nadaję… – wes­tchnę­łam. – Mam jesz­cze ponad rok na pod­ję­cie decy­zji, to masa czasu.

Natha­niel nie potra­fił ode­rwać wzroku od foto­gra­fii. Wziął w dło­nie jedną z nich i uśmiech­nął się cie­pło.

– Opo­wiedz mi o tych zdję­ciach – popro­sił i spoj­rzał na mnie.

Wsta­łam i pode­szłam bli­żej. Kiedy ujrza­łam, którą fotkę trzy­mał w ręku, sama rów­nież mimo­wol­nie się uśmiech­nę­łam. Kadr, a w nim mała Sarah (któ­rej włosy były wów­czas koloru słomy) i ja, w jaskra­wych stro­jach kąpie­lo­wych, obej­mo­wa­ły­śmy się, a nasze roze­śmiane buzie były uma­zane lodami, które każda z nas trzy­mała w wol­nej dłoni.

– To tutaj ma chyba dzie­sięć lat – zaśmia­łam się. – Rodzice Rudej jak co roku zabrali mnie nad ocean. Jej bra­cia zawsze zasta­wiali na nas te same pułapki, a my za każ­dym razem dawa­ły­śmy się nabrać. Wyko­py­wali wiel­kie dziury i przy­kry­wali je naszymi ręcz­ni­kami.

Natha­niel roze­śmiał się cicho, odło­żył ramkę i się­gnął po następną. Tym razem patrzy­li­śmy na jesz­cze mniej­szą mnie, ucze­saną w zgrabny war­kocz i trzy­ma­jącą za rękę nie­śmia­łego chłopca o dużych zie­lo­nych oczach. Uśmie­cha­łam się sze­roko, w prze­ci­wień­stwie do mojego towa­rzy­sza.

– A to zdję­cie z przed­szkola. Alex i ja byli­śmy wtedy nie­roz­łączni – powie­dzia­łam z nostal­gią w gło­sie. – Wła­ści­wie… byłam dla niego czymś w rodzaju opie­kunki. Dzieci gnę­biły go, bo znał tylko kilka słów.

Mina Natha­niela spo­waż­niała, ścią­gnął też gniew­nie brwi. Chyba nie odpo­wia­dał mu temat.

Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: