- W empik go
Teściowe muszą zniknąć - ebook
Teściowe muszą zniknąć - ebook
Dwie kobiety w tak zwanym „pięknym wieku”, dwa różne światy.
Kazimiera zaczyna i kończy dzień odmawianiem paciorka, regularnie zasila konto radia Święta Jadwiga i uważa, że największą zmorą naszego kraju są „elgiebety”, lewactwo i ateiści. Maja nie przepuści żadnej parady równości, żyje ze swoim partnerem na kocią łapę, nadużywa wszystkich używek, jakie tylko wpadną jej w rękę, a z rzeczy świętych uznaje tylko święty spokój. Obie, rzecz jasna, serdecznie się nie znoszą. Problem w tym, że syn pierwszej z nich i córka drugiej są małżeństwem. Kiedy ich dzieci zostają oskarżone o popełnienie morderstwa, Kazimiera i Maja muszą połączyć siły, aby udowodnić ich niewinność. Pytanie - czy prędzej same się nie pozabijają?
„Teściowe muszą zniknąć” to największy hit w bogatym dorobku literackim Alka Rogozińskiego. Drugie, poprawione wydanie powieści wzbogacone zostało o nowe dialogi. Przeżyjcie szalone przygody teściowych raz jeszcze!
Kategoria: | Kryminał |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-83295-58-9 |
Rozmiar pliku: | 1,7 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Od pierwszego wydania tej powieści minęło już pięć lat. Przez ten czas zmieniło się wiele, na czele z sytuacją polityczną. Mam jednak nadzieję, że żarty nie straciły na aktualności i nadal będą Was śmieszyć, a książka dostarczy Wam odrobiny emocji, ale przede wszystkim sporej dawki relaksu i rozrywki. Bo, nie ma co się oszukiwać, takie jest jej zadanie. Dlatego nie traktujcie jej z nadmierną powagą.
A przy okazji tradycyjnie klnę się na wszystkie świętości świata, łącznie z półmiskiem, na którym porusza się Latający Potwór Spaghetti (czczony przez nieliczne, acz gorliwe grono wyznawców pastafarianizmu), że wszystkie występujące w tej powieści osoby są zmyślone, a opisane wydarzenia nigdy nie miały miejsca. Istnieje za to blok przy ulicy Emilii Plater 47. Tylko proszę go nie nawiedzać z kilofem w nadziei wykopania skarbu, bo... już sam to zrobiłem!
Jak zawsze życzę Wam dobrej zabawy i kreślę się z nieustającą sympatią...
AlekPOSTACI
Maja Wrzesińska – teściowa numer jeden, prawdopodobnie najstarsza polska hipsterka, uważająca swój wiek jedynie za pozbawioną większego znaczenia cyfrę, lekkomyślna, nieodpowiedzialna i roztrzepana, żyjąca w konkubinacie i hołdująca teorii, że najciekawszym czasem w historii świata były lata siedemdziesiąte, a zwłaszcza królująca wówczas idea „wolnej miłości”.
Kazimiera Niedzielska – teściowa numer dwa, w swoim przekonaniu wzór cnót wszelakich, na czele z pobożnością, wyrażaną w licznych, hojnych datkach na Radio Święta Jadwiga, ekstatycznym omdlewaniu na widok swojego proboszcza i uważaniu wszystkich dokoła za bezbożników, którzy po śmierci z miejsca trafią do czarcich kotłów.
Amelia Niedzielska – córka Mai, kobieta niezbyt pokaźna ciałem, za to silna duchem, uważająca swoją mamę za postrzeloną wariatkę, a teściową za potwora, który został zesłany na Ziemię tylko po to, żeby uprzykrzyć jej życie.
Janusz Niedzielski – syn Kazimiery i mąż Amelii, podzielający zdanie swojej żony co do jej matki, natomiast swoją traktujący z cierpliwością godną Szymona Słupnika i wyrozumiałością matki Teresy z Kalkuty.
Władysław Niedzielski – mąż Kazimiery, mimo tytułowania swojej małżonki publicznie „skarbem, perłą tudzież najdroższym kochaniem, unikający jej od lat niczym diabeł święconej wody.
Elżbieta „Babette” Wrzesińska – młodsza córka Mai, mająca teoretycznie „wywalone na wszystko”, ale w głębi ducha zadowolona, że wreszcie w jej życiu wydarzyło się coś niecodziennego.
Kamilek Banasiuk – chłopak Babette, mający wpięte w różnych miejscach swojego ciała więcej metalu niż zużyto na zbudowanie Żelaznego Tronu.
Maksymilian Różnic – konkubent Mai, bodajże jedyny w Polsce pięćdziesięciodwulatek prezentujący się seksownie w obcisłych dżinsach i dopasowanym do ciała białym T-shircie.
Marcin Marcinkowski – przyjaciel Mai, aktywista niezliczonych ruchów ekologicznych, walczący z bliżej nieokreślonym „systemem”, po cichu zarabiający na życie jako wzięty haker.
Krystyna Gajowniczek – przyjaciółka Mai, dzielnie konkurująca z nią w kategorii „największe idiotyzmy, jakie można popełnić w życiu”.
Tygrys Złocisty – szef stołecznego półświatka, do czasu poznania Mai i Kazimiery przekonany, że nikt nie stanie mu na drodze do szybkiego wzbogacenia się o ładny kawał grosza.
Marzena Wisłocka – właścicielka agencji nieruchomości „Wymarzone miejsce”, niewierząca, że we współczesnych czasach ktoś może wierzyć w „bajki o skarbach”.
Adam Krecik – podwładny Marzeny, któremu trafiła się okazja, aby szybko się wzbogacić.
Wojciech Krecik – brat Adama i podwładny Tygrysa Złocistego, wykazujący się sporą nielojalnością wobec tego ostatniego.
Marek Izdebski – właściciel restauracji „Aplauz”, znajdującej się w bloku, w którym zamieszkali Amelia i Janusz.
Patryk Izdebski – syn Marka, młodzieniec wywołujący grzeszne myśli u większości przedstawicielek płci pięknej, ale odrzucony przez tę jedyną, na której mu zależało.
Alojzy Masztalaniec – pracownik kancelarii notarialnej mający powiązania z półświatkiem i hołdujący zasadzie, że „czego oczy nie widzą, tego sercu nie żal”.
Pelagia Miłorząb – sąsiadka Amelii i Janusza, uważana przez mieszkańców swojego budynku za solidnie poszkodowaną na umyśle.
Sylwester Mrożek – krewny Amelii, który był pewny, że należy mu się fortuna.
Łukasz Gorlik – kelner, któremu się wydawało, że nie będzie miał problemu z pójściem na kompromis z własnym sumieniem, ale niestety szybko się przekonał, że nie jest to wcale takie proste zadanie.
Jan Ordowski – ksiądz proboszcz, targany wieczną niepewnością, czy parafianki, na czele z Kazimierą, prędzej go wykończą, czy sprawią, że stanie się najbogatszym duchownym Rzeczypospolitej.
Krzysztof Darski – komisarz policji, który na początku bardzo się ucieszył, że tym razem trafiła mu się sprawa niemająca nic wspólnego z show-biznesem, a potem bardzo żałował, że zamiast na „zidiociałych celebrytów”, trafił na dwie „babki z piekła rodem”.
Plus kilka postaci, które grają role trzecioplanowe, znikają szybciej, niż się pojawiają, i w związku z tym nie muszą występować w powyższym spisie.PROLOG
Warszawa, 19 września 1939 roku
Dwóch młodych mężczyzn siedzących w gabinecie mieszkania w kamienicy na rogu ulicy Sosnowej i Siennej patrzyło na siebie z niepokojem.
– Gdy tylko wkroczyli do Czechosłowacji, to od razu strach mnie naszedł – powiedział jeden z nich. – Kurcszlagiem kamień na kamieniu tu nie zostanie!
– Myślisz? – zapytał drugi z lekkim powątpiewaniem.
– Wspomnisz moje słowa – westchnął pierwszy. – Na początku lata byłem u wiedźmy. Takiej, co to przyszłość z kart czyta. Kazała mi jak najszybciej uciekać z miasta, a jeśli się da, to i z kraju. Pożary tu widziała, nieszczęścia, krew, mordowanych ludzi, ruiny... Nie posłuchałem jej i teraz żałuję.
– Może jeszcze się uda. My już spakowani i gotowi, żeby uciekać. Jedź z nami!
– A matka? – znowu westchnął pierwszy. – Nie zostawię jej, a dalekiej wyprawy może nie przeżyć. Poza tym, dokąd uciekasz? Do Rumunii?
– A bo to ja durny? – Drugi popatrzył na swojego towarzysza z wyraźnym politowaniem. – Już wystarczy, że Mościcki, Śmigły-Rydz i Składkowski dali się nabrać na tę rumuńską neutralność. Cyganom nigdy nie należy ufać, zawsze to powtarzałem! Mam przyjaciół, co robią u Starzyńskiego. Mówią, że ledwo co tamci przekroczyli granicę, już ich zatrzymano. Interna! Pewnie ich teraz wiozą przed oblicze Führera jak w starożytności rzymskich senatorów do Atylli. Nie! Nie jestem frajerem. Planuję ekskursyję w inszą stronę. Familię mam w Szwecji, stamtąd spróbujemy się dostać do Anglii. Możesz mi wierzyć, że przygotowanie tego kosztowało mnie dużo złotych cekinów. Ale jestem dobrej myśli.
– Co robimy z tym?! – Pierwszy wskazał leżącą na środku pokoju średniej wielkości drewnianą skrzynię, okutą żelaznymi pasami w liściaste wzory i sprawiającą wrażenie mocno leciwej, choć ciągle w idealnym stanie.
– Przydałoby się zachować to na lepsze czasy – zawyrokował drugi. – O ile jeszcze kiedyś nadejdą...
– Ale jak? – Pierwszy popatrzył na niego pytająco. – Przecież nie weźmiesz tego ze sobą w podróż!
– No nie... – Drugi zamyślił się na moment, po czym jego twarz nagle rozjaśnił uśmiech. – Kiepełka pracuje! Słuchaj! Pod koniec sierpnia pękła nam w piwnicy rura kanalizacyjna. Wezwaliśmy fachowców i nawet zaczęli pracować, ale potem przyszedł tu ich majster, który niedawno przeczytał książkę „Kanalizacja Warszawy jako narzędzie judaizmu i szarlatanerii w celu wytępienia ludności słowiańskiej nad Wisłą”, i powiedział, że w rurach płynie krew Szatana i on się ich nie dotknie. Jego ludzie też nie. I że może nam to co najwyżej postawić na podwórzu latrynę, żebyśmy się tam załatwiali. Czujesz? Jak za zaborów. Jakiś wariat! Zaczęliśmy chodzić po urzędach, ale... Przyszedł wrzesień i sam wiesz...
Pierwszy pokiwał głową, nie za bardzo na razie rozumiejąc, co ma niesprawna kanalizacja do problematycznej skrzyni.
– ...i na ostatek zostaliśmy w piwnicy z ogromną dziurą w ziemi – dokończył jego towarzysz. – Tak sobie myślę... Może byśmy tam to ukryli? Zrobimy podkop pod tę rurę, potem wszystko zasypiemy, położymy cegły... Ta dziura jest w mojej piwnicy. Na samym środku. Zamknie się wszystko na cztery spusty i niech czeka, aż kiedyś wrócimy.
Kilka godzin później, ciemną nocą, ich plan został wcielony w życie. Rankiem na solidnej kracie piwnicy zwisła kłódka wielkości bez mała kołatki w Drzwiach Gnieźnieńskich, a przyjaciele rozdzielili między siebie dwa pasujące do niej klucze, uprzednio złożywszy sobie uroczystą przysięgę, że „gdy kiedyś koszmar minie”, sprawiedliwie podzielą się zawartością skrzyni. W przypadku zaś, gdy jeden z nich nie przeżyje, przypadnie ona w udziale jego najbliższemu krewnemu. Jeśli zaś i taki się nie znajdzie, zostanie oddana najbliższemu kościołowi na cele dobroczynne. Minęło południe, kiedy podali sobie ręce, a potem uścisnęli, życząc sobie szczęścia. Obaj mieli nadzieję, że niebawem znów się zobaczą.
Niestety, nie spotkali się już nigdy więcej.
Nazajutrz wieczorem w kamienicę trafiła bomba, grzebiąc pod gruzami ich tajemnicę.
Dziewiętnaście lat później, dokładnie w tym samym miejscu wybudowano nowoczesny blok mieszkalny, w którym błyskawicznie otworzyła się też poradnia lekarzy specjalistów „Izis”. O fakcie tym mieszkańców stolicy powiadomił gigantyczny neon, prezentujący egipską boginię płodności, ze względu na swój rozmiar widoczny prawdopodobnie nawet z kosmosu. Mieszkania w owym ekskluzywnym, oczywiście jak na tamte czasy, bloku były sennym marzeniem co drugiego warszawiaka. Zwłaszcza te, których okna pozwalały podziwiać śnieżnobiały wtedy Pałac Kultury i Nauki. Choć byli też i tacy, którzy twierdzili, że akurat za ten widok powinno się lokatorom dopłacać.
Minęło kolejnych sześćdziesiąt lat, blok otoczony modernistycznymi drapaczami chmur mocno stracił na atrakcyjności, a Pałac Kultury z białego stał się szarobury, gdy pewnego słonecznego letniego poranka pojawiły się w tym miejscu dwa pojazdy. Pierwszym z nich była ciężarówka ozdobiona napisem: „Tylko Jancio Las przewiezie ci meble na czas”, a drugim citroën zx, z którego wysiadły dwie młode, na oko trzydziestoparoletnie, osoby: wysoki, postawny szatyn i nieco od niego niższa, szczuplutka blondynka. Każdy, kto choć przez chwilę by ich poobserwował, bez trudu odgadłby, że są na tym etapie znajomości, który pisarki romansów określiłyby jako „czas motyli w brzuchu”. Niestety, owa sielanka miała się skończyć w ekspresowym tempie. Tyle że Amelia i Janusz Niedzielscy wtedy jeszcze o tym nie wiedzieli...
------------------------------------------------------------------------
Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki
------------------------------------------------------------------------