- nowość
-
W empik go
THAL i CAYA II - ebook
THAL i CAYA II - ebook
Zbiór opowiadań. Każde z opowiadań to inna opowieść, ale połączone są parą głównych bohaterów, którzy są agentami księżycowej Agencji Wywiadu Copernicus. Zadaniem agentów jest utrzymanie porządku i prawa w galaktyce Mlecznej Drogi. Napotkają inne formy życia. Z niektórymi muszą walczyć. Główni bohaterowie to są Thal i Caya.
Kategoria: | Science Fiction |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
Rozmiar pliku: | 141 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Wielkość urojona
Orfeusz był olbrzymim statkiem. Na tyle olbrzymim, że nie na każdym ciele niebieskim mógł wylądować. To znaczy wielki zapas mocy pozwalał mu na to, ale ze względu na duże przeciążenia nie praktykowało się tego.
Space Company, której był własnością dbała o swoje statki i o swoich ludzi. Nic dziwnego. Od tego wszystkiego zależała jej pomyślność.
Orfeusz był transportowcem o solidnej konstrukcji, chociaż można powiedzieć, że już archaicznej. Głównym materiałem, z którego się składał była stal wysokoprzetworzona, wyprodukowana w fabrykach usytuowanych na orbicie, co zapewniało jej dużą czystość, małą ilość zanieczyszczeń i małą ilość błędów siatki krystalicznej. Taka stał była o wiele bardziej wytrzymała od stali wyprodukowanej na Ziemi i można powiedzieć, że dobrze spełniała swoją rolę materiału konstrukcyjnego jak na erę kosmicznych podbojów.
Dla większego bezpieczeństwa wszystkie elementy konstrukcyjne były cały czas monitorowane. Specjalne roboty zaopatrzone w aparaty rentgenowskie, które mogły poruszać się wzdłuż dźwigarów, belek i słupów na bieżąco prześwietlały te miejsca, w których zanotowano większe od normalnego wytężenie i przesyłały wyniki badań do pokładowego komputera.
Taka sytuacja pozwalała kontrolować cały czas bezpieczeństwo konstrukcji statku, a nawet robić bieżące naprawy, ponieważ roboty zaopatrzone w rentgena miały też aparaty spawalnicze, które spawały od razu nadwerężone połączenia.
Zbiorniki materiałowe Orfeusza były wielkie niczym hangary lotnicze. Człowiek ginął w tej przestrzeni, ale nie były one przeznaczone dla ludzi.
Przewożono nimi bogactwa naturalne, a także materiały rozszczepialne do odległych elektrowni atomowych.
Swoją niepokojącą ciszą i monumentalnością Orfeusz sprawiał wrażenie wymarłego obiektu, który dryfuje bezwładnie przez kosmiczne pustkowia.
Jednak w przedniej części statku była niewielka przestrzeń mieszkalna przeznaczona dla załogi, która składała się tylko z trzech osób.
Kapitanem był komandor Krab, towarzyszyli mu Sagan i Watson. Ten skład latał Orfeuszem od dłuższego już czasu, a że sprawdzał się bardzo dobrze, więc kierownictwo Space Company nie robiło żadnych zmian.
Obecny lot był w pewnym sensie wyjątkowy. Otóż w przepastnych ładowniach statku zalegała tym razem także duża ilość specjalnego towaru.
Były to niedawno zaprojektowane i pierwszy raz wyprodukowane żarłoczne górnicze nanoboty. Nowość w dziedzinie górnictwa. Zapowiadało się, że wielkie kombajny i taśmociągi jak i cała kopalniana infrastruktura będą w niedalekiej przyszłości niepotrzebne i że pójdą na złom.
W czasie transportu nanoboty były nieaktywne, jeśli można tak powiedzieć, martwe, ciche i nieszkodliwe.
W docelowym użyciu w kopalniach miały w pewien sposób żyć, o ile można tak powiedzieć o materii martwej. W rzeczywistości były to malutkie, niewidoczne gołym okiem roboty, którymi dało się sterować radiowo, a jeśli tak to można było wykorzystywać je do różnych celów, w tym przypadku górniczych.
Krab dobrze wiedział co wiezie. Był także świadomy tego, że jest to ładunek bardzo cenny, rzadki i że mógłby być łakomym kąskiem dla każdego kto by go zdobył i dlatego był nieco zaniepokojony, ponieważ leciał bez żadnej osłony, a ponadto Orfeusz nie miał nawet pola siłowego na swoim pancerzu. Zerkał więc w pobliską przestrzeń i myślał, że jednak kierownictwo Space Company miało do niego zbyt duże zaufanie, powierzając mu ten ładunek i nie dając osłony.
Nie był zdolny przecież gołymi rękami powstrzymać działa laserowe, czy miotacze antymaterii.
Jak dotąd wszystko szło jednak bezproblemowo. Przestrzeń jak okiem sięgnąć była pusta, a spotkane kilkakrotnie liniowce pasażerskie nie stanowiły żadnego zagrożenia.
Ponadto cały lot był utajniony. W raportach nigdzie nie figurowały żadne nanoboty.
Całe bezpieczeństwo ładunku jak i załogi zasadzało się na tajemnicy.
Trudno było przypuszczać, że ta tajemnica wycieknie na zewnątrz Space Company.
Chociaż trzeba powiedzieć, że wielkie kompanie handlowe stosowały coś takiego jak wywiad gospodarczy i wykradały sobie nawzajem zarówno informacje jak i inne tajne rzeczy.
*
Wokół było spokojnie i cicho i nic nie zapowiadało, że jest to cisza przed burzą. Tymbardziej, że w eterze panował spokój, a na radarze było czysto.
Kiedy z prawej burty pokazał się mały, świetlny punkcik Krab pomyślał z przekąsem, że to pewnie znowu jakiś liniowiec. Nie bardzo lubił dyskutować na fonii z kapitanami napotkanych statków pasażerskich, chociaż pewnie kto inny na jego miejscu by się cieszył mogąc przerwać nudę długiej podróży.
Krab patrzył na to inaczej. On i jego załoga, czyli Watson i Sagan byli jak palce jednej ręki, działali perfekcyjnie, rozumieli się bez słów i czuli się z tym dobrze. Napotkanie innych statków oznaczało dla nich wybudzenie ze słodkiego snu, przerwanie harmonii, która towarzyszyła im w ich długich rejsach, ciężkiej w rzeczywistości pracy. Krótka rozmowa przez radio nie dawała satysfakcji, która powinna z tego płynąć, a tylko dysharmonię, zburzenie z trudem zbudowanego dobroczynnego klimatu rejsu, który nie był tożsamy z rutyną, żeby po wybiciu z rytmu budować to wszystko od nowa.
W długim, wielomiesięcznym rejsie przez pustkowia kosmosu wyalienujesz się prędzej, czy później i biada temu kto ci tę alienację zakłóci – mawiał Krab.
W praktyce jednak te zakłócenia się zdarzały tak jak teraz i nie było na to rady.
Mały świetlny punkcik leciał w żółwim tempie i wydawało się, że nigdy nie dogoni Orfeusza, a jednak po pewnym czasie podpłynął na tyle blisko, że można go było zobaczyć gołym okiem.
Krab patrzył i patrzył, aż się znużył i przestał sobie nim zawracać głowę.
Statek jednak był konsekwentny, a kiedy zbliżył się na tyle, że można było zobaczyć w okienku pilota i zrównał kurs z Orfeuszem Krab pomyślał, że za chwilę będzie musiał zebrać się w sobie i zdobyć na oficjalny ton swojego głosu jak przystało na kapitana.
Statek był mały, jakiś obły, niczym bochenek chleba i miał tylko kilka małych okienek. Trudno było domyślić się co on zacz, czyli do czego taki obiekt mógł służyć. Na statek pasażerski był za mały, na okręt wojenny nie wyglądał, bo nie było widać żadnej broni, na statek prywatny był za mało reprezentacyjny. Słowem cudo na kiju, widocznie własność jakiegoś dziwacznego ekscentryka.
Tylko tego nam brakowało – mruknął Krab pod nosem i usadowił się lepiej w swoim fotelu w kokpicie.
Nie miał najmniejszego zamiaru odzywać się pierwszy, ale był już pewien, że do jakiejś rozmowy dojdzie i miał rację.
Pilot z dziwacznego statku uśmiechał się wesoło i machał ręką. Można to było dostrzec, chociaż rysów twarzy nie dało się zobaczyć.
Kiedy komandor ujrzał cudaczne gesty nieznanego pilota wypłynął mu na twarz uśmiech politowania i w końcu nawet go to rozbawiło. Wygląda na pijanego – pomyślał – Może to jakaś rodzinna wycieczka, a może młodzi ludzie na wakacjach?
- Tu statek naukowo-badawczy Firefox, mówi kapitan Nemo... – głos oczekiwał odpowiedzi
- Witam, tu komandor Krab, kapitan transportowca Orfeusz, Space Company – Też sobie wybrał nazwę, Ognisty Lis, bardzo adekwatne , tylko czerwonego ogona mu brakuje – pomyślał Krab nie bez uszczypliwości, głośno jednak dodał – Więc lecimy tym samym kursem, jak to miło.
- Komandorze, mamy tu problem, w naszym statku zepsuł się silnik strumieniowy, prawdziwy pech, a na MHD daleko nie zalecimy, nie mamy dosyć paliwa...
- Co zatem?
- Czy nie moglibyście zabrać nas do którejś ze swoich ładowni? Wasz statek jest ogromny, zajmiemy wam zaledwie ułamek przestrzeni...
- No tak, ale nie wiecie dokąd lecimy. Może w zupełnie innym kierunku.
- Wszystko jedno, nie będziemy przecież dryfować bezwładnie w kosmosie, polecimy tam gdzie wy, a dokąd lecicie?
- Kapitanie, stawia mnie pan w trudnej sytuacji. Nie mogę zabierać żadnych rozbitków. Mam wyraźny rozkaz z mojej kompanii.
- A więc pana lot jest tajny.
- Nie jest tajny. Niech pan wyśle sygnał S.O.S., na pewno ktoś was zabierze. Wysłał pan taki sygnał?
- Jeśli pan nie chce nas zabrać to znaczy, że wasz lot jest tajny.
- Nie jest tajny. Natomiast mam wyraźny rozkaz, żeby nie zabierać nikogo na pokład.
- Dlaczego?
- Nie wiem. Taki mam po prostu rozkaz. Rozkaz to rozkaz, rozumie pan chyba? To się nieraz zdarza.
- Naturalnie. Widać mamy pecha po prostu...
- Niech pan wyśle sygnał S.O.S., powtarzam raz jeszcze.
- A wy dokąd lecicie?
- Do Cefeusza.
- To by nam bardzo pasowało. Wie pan co może byście nas wzięli na hol?
- Dziwny pomysł doprawdy. Widzę, że upodobał pan sobie Orfeusza.
- Weźmie pan nas na hol. To jakby słoń ciągnął mrówkę...
- Raczej hienę... – skomentował Krab pod nosem
- Co pan mówi?
- Nic nic.
- Zgoda?
- Zgoda – odparł Krab wzdychając ciężko – Odejdźcie więc na rufę i czekajcie aż wypuścimy hol.
Kapitan Nemo zamilkł, a Krab popatrzył krytycznym wzrokiem na Watsona i Sagana. Byli tak samo zniesmaczeni jak kapitan.
Firefox tymczasem wykonywał manewry i wreszcie znalazł się na rufie Orfeusza.
Po chwili Krab wysunął hol.
Potem stało się coś dziwnego. Statek lecący za transportowcem podwyższył pułap, tak że widział Orfeusza z lotu ptaka.
W następnej chwili wysunął z dziobu małe działko, prawie niewidoczne. Minęło jeszcze kilka sekund kiedy z tego działka poleciała w kierunku transportowca jasna smuga światła, przynajmniej tak to wyglądało, poczym Orfeusz drgnął i stracił sterowność, a raczej wyglądało to jakby ktoś wyłączył silniki.
Był to promień obezwładniający, który wprawił ludzi na wielkim statku w coś w rodzaju odrętwienia, stuporu, natomiast wyłączony został także pokładowy komputer i Orfeusz od tej chwili dryfował bezwładnie w przestrzeni.
Po czym statek napastników przybił do jego śluzy osobowej i ludzie tam się znajdujący dokonali abordażu na pokład transportowca. Nie było to trudne zadanie dla fachowych włamywaczy, którymi między innymi byli napastnicy.
I w ten właśnie sposób największy transportowiec należący do Space Company został przejęty przez nieznane, wrogie siły.
*
Delta, Thal i Caya po raz kolejny przygotowywali się do nowej misji.
Szef agentów poprzedniego dnia był na odprawie w kierownictwie Agencji Wywiadu i dowiedział się tam ciekawych rzeczy, a teraz miał zamiar podzielić się tymi nowinami ze swoimi podkomendnymi.
Jak zwykle przyniósł ze sobą stamtąd plik papierów, wytyczne do nowej misji.
- Nowe czasy to zmiany. Czas także dla naszego poczciwego Copernicusa, żeby mu zrobić fly-lifting. Nie da się nie zauważyć, że zmiany następują w naszej bazie. Widać to gołym okiem, ale myślę, że jak wam wszystko opowiem to i tak wam szczęki opadną ze zdziwienia.
- Trudno nas czymkolwiek zaskoczyć.
- A jednak. Czeka was nowa misja. Musimy ponownie pomóc naszym przyjaciołom ze Space Company i zdaje się, że znowu was czeka spotkanie z kosmicznymi piratami.
- Lubię odwiedzać starych znajomych.
- Z tego co mówisz wyglądałoby na to, że jedziecie tym razem na tańce. Niestety, nic z tego. I ta misja może się okazać trudniejsza niż inne. Dlatego dostaniecie wsparcie. Nawet się wam nie śniło jakie.
- Zrobicie remont Kojotowi?
- Nie żartuj sobie Thal. Nie pora na to.
- Przepraszam.
- Będziecie mieli nowych kolegów, sympatycznych kolegów. Musicie na nich uważać, bo mają jeszcze mleko pod nosem. Dopiero co są po egzaminach i właśnie przetestowali swoje nowe maszyny. Wspaniałe maszyny. Mają taką siłę rażenia, że trudno to sobie wyobrazić. Być może zobaczycie ich w akcji w czasie tej misji. Agencja Wywiadu będzie miała nową formację, cały dywizjon, ale na razie jest ich tylko trzech: Ernest Skalski na swoim Łosiu, Jan Król na Karasiu i Jiři František na Leszczu. Będą to tak zwani CichoCiemni, w skrócie CC. Adekwatna nazwa, ponieważ będą działać cicho i po ciemku, no i będą używani do czarnej roboty, do cichej wojny, którą toczą z porządnymi ludźmi piraci, terroryści, różni ekscentryczni wariaci o despotycznych zapędach i inni podobni. Będzie to oddział stricto szturmowy, który będziecie wzywać w newralgicznych fazach waszych misji. Zawsze wtedy kiedy wasze szerlokowskie metody okażą się niewystarczające. Myślę, że to jasne.
- Jasne, ale co z Kirą i Scorpionem?
- Kira będzie robić to co do tej pory. Jednak sami wiecie, że nie zawsze dawała sobie radę. CichoCiemni zluzują ją niejako i Kira będzie wysyłana także do podobnych misji jak wasze. Roboty jest niestety coraz więcej.
- No właśnie, a co z naszą misją?
- No cóż, Space Company utraciła swój największy transportowiec.
- Orfeusza?
- Tak.
- To nie igła w stogu siana.
- Tak, Orfeusz jest potężny, ale jeśli się weźmie pod uwagę naszą galaktykę i uświadomi sobie skalę jednego do drugiego to właściwie sytuacja jest gorsza niż igły w stogu siana. Na szczęście chyba wiemy, gdzie ten statek jest i kto go sobie przywłaszczył. Inny, mniejszy transportowiec ze Space Company dostrzegł go schodzącego z orbity planety Netemo. Był już w atmosferze, schodził powoli. Nawigator zobaczył go przez teleskop i rozpoznał. Orfeusz ma charakterystyczny kształt, zresztą jak każdy statek, a nawigator zna go od dawna. Myślę, że nie ma wątpliwości.
- Kto tego dokonał?
- Prawdopodobnie piraci, ale w grę jeszcze wchodzą inne, konkurencyjne kompanie handlowe. Tak podejrzewają ludzie ze Space Company.
- To może być trudne, żeby ten statek odzyskać.
- Też tak myślę, ale gorsze jest to, że na pokładzie Orfeusza był duży ładunek nowych, górniczych nanobotów, podobno bardzo zjadliwych. Jeśli się wie jak to można je zamienić w miniaturową armię, której nie widać gołym okiem. Takie armie już powstały, ale są w posiadaniu raczej odpowiedzialnych podmiotów. Sami widzicie, że sprawa nie będzie łatwa. Czas też tu odgrywa rolę. Trzeba się spieszyć.
- Ciągle piraci. Czy nie można zrobić z nimi porządku raz na zawsze? Zakała ludzkości.
- Raz na zawsze? Nie wiem. Jakie kłopoty można wyeliminować raz na zawsze? Pokaż mi takie.
- Nie mogę.
- Dlaczego?
- Bo to przeważnie takie kłopoty, o których już dawno zapomniano.
- Niby tak.
- Ale niektóre kłopoty wyeliminowano raz na zawsze. Na przykład raka i wszystkie inne choroby genetyczne.
- Świetnie, że jesteś optymistą Thal.
*
Nikt nie wiedział nic pewnego o Orfeuszu. Należało zatem sprawdzić ślad, który dostarczył jeden z pracowników Space Company.
O planecie Netemo także niewiele było wiadomo. Była to planeta niezamieszkana, o niekorzystnych dla człowieka warunkach, nieco mniejsza od Ziemi.
Wspaniałe zatem miejsce dla piratów i innych organizacji przestępczych. Ustronne miejsce w kosmosie.
Delta wysłał więc swoich najlepszych ludzi do kolejnej misji. Tym razem operacja wydawała się szczególnie trudna. Spodziewano się konfrontacji z jakimiś silniejszymi siłami, dlatego że na porwanie wielkiego Orfeusza nie zdecydowałaby się byle kto.
Delta po konsultacjach z kierownictwem Space Company wiedział, że w tym porwaniu można się spodziewać nawet udziału innych konkurencyjnych kompanii handlowych, bo takie rzeczy już uprzednio się zdarzały.
Biznes i przestępczość. Jakże często te sprawy szły razem w przeszłości. Niestety podbicie kosmosu nie wykorzeniło z ludzi starych, złych nawyków i należało się liczyć z taką sytuacją także teraz.
Thal i Caya pojawili się na orbicie Netemo jak duchy, po skoku tachionowym i energicznie zabrali się do pracy.
Postanowili okrążyć planetę kilka razy penetrując jej powierzchnię przy pomocy kamer o różnych zakresach częstotliwości fal elektromagnetycznych. Liczyli na łut szczęścia.
Nie powiodło im się. Nie trafili na nic podejrzanego. Wystrzelili zatem trzy małe satelity szpiegowskie, umieściwszy je na orbitach nad różnymi szerokościami geograficznymi i skierowali Kojota w stronę powierzchni planety.
Niewiele czasu minęło kiedy dwoje młodych agentów uległo fascynacji widokami powierzchni Netemo. Była to niezdrowa fascynacja. Trudno to inaczej nazwać. Kiedy fascynuje nas to co może nas zniszczyć trudno to uznać za coś normalnego, zdroworozsądkowego, a jednak ludzie temu ulegają. Czy ludzie są na tyle nierozsądni, że sami wkładają głowę do paszczy lwa, dla czystej przyjemności? To by nie świadczyło najlepiej o homo sapiens . A może są na tyle doskonałymi istotami, że potrafią oddzielić od siebie te sprawy. Coś człowieka może zabić, a jednak jako inteligentna i wysokorozwinięta istota i mimo to umie ona dostrzec piękno tej destrukcyjnej siły, powiedzmy z powodów estetycznych, albo poznawczych.
Warunki życia na tej planecie były skrajnie niekorzystne. Atmosferę planety stanowiły trujące gazy. Nie sposób było poruszać się bez skafandra.
Nic dziwnego, że kolonizatorzy ominęli Netemo i rzeczywiście było to wspaniałe miejsce na kryjówkę dla złoczyńców.
Na Netemo rosły fantastyczne rośliny.
Były to rozmaite formy geometryczne, żywe. Doskonałe figury żywcem z zeszytu od geometrii: stożki, ostrosłupy, kule, zwykle na jakichś wspornikach, ale także bardziej wyrafinowane bryły: paraboloidy hiperboliczne, powierzchnie siodłowe i inne figury geometryczne, które powstają z równań wyższej algebry.
Trudno było nie ulec fascynacji.
- Widziałaś kiedyś coś podobnego? – zapytał Thal
- Nie podoba mi się to. Nigdy nie przepadałam za abstrakcjonizmem. To mi się źle kojarzy. Czujesz się dobrze w takim nienaturalnym świecie?
- Nie narzekaj. Skąd wiesz co jest naturalne, a co nie. Euklides byłby zachwycony.
BESTSELLERY
- Wydawnictwo: RebisFormat: EPUB MOBIZabezpieczenie: Watermark VirtualoKategoria: Science FictionOszałamiający rozmachem chiński bestseller, który stał się wydawniczym fenomenem w USA. NAGRODA HUGO DLA NAJLEPSZEJ POWIEŚCI 2015 R. „Imponująca rozmachem ucieczka od rzeczywistości. Dała mi odpowiednią ...EBOOK
27,93 zł 39,90
Rekomendowana przez wydawcę cena sprzedaży detalicznej.
- Wydawnictwo: MAGFormat: EPUB MOBIZabezpieczenie: Watermark VirtualoKategoria: Science FictionW obliczu zbliżającej się nieuchronnie międzygalaktycznej wojny na planetę Hyperion przybywa siedmioro pielgrzymów: Kapłan, Żołnierz, Uczony, Poeta, Kapitan, Detektyw i Konsul. Mają za zadanie dotrzeć do mitycznych grobowców, by ...EBOOK
31,30 zł 42,00
Rekomendowana przez wydawcę cena sprzedaży detalicznej.
- EBOOK
26,24 zł 34,99
Rekomendowana przez wydawcę cena sprzedaży detalicznej.
- Wydawnictwo: RebisFormat: EPUB MOBIZabezpieczenie: Watermark VirtualoKategoria: Science FictionOszałamiający rozmachem chiński bestseller, który stał się wydawniczym fenomenem w USA. KSIĄŻKA LAUREATA NAGRODY HUGO. Imponująca rozmachem ucieczka od rzeczywistości. Dała mi odpowiednią perspektywę w zmaganiach z ...EBOOK
31,43 zł 44,90
Rekomendowana przez wydawcę cena sprzedaży detalicznej.
- Wydawnictwo: MAGFormat: EPUB MOBIZabezpieczenie: Watermark VirtualoKategoria: Science FictionKultowa trylogia Gibsona, zapoczątkowana „Neuromancerem”, za którego autor otrzymał najważniejsze nagrody światowej fantastyki: nagrodę im. Philipa K. Dicka, Hugo i Nebulę. Pierwsze wydanie zbiorcze. Neuromancer Case, jeden z ...EBOOK
53,10 zł 59,00
Rekomendowana przez wydawcę cena sprzedaży detalicznej.