Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • Empik Go W empik go

The Boy Who Makes Her Angry - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
1 września 2023
Ebook
37,90 zł
Audiobook
49,90 zł
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

The Boy Who Makes Her Angry - ebook

Przyszła pora na historię Stevie!
Stevie Colvin wyznaje proste zasady. Stara się do tego stopnia nie związywać z nikim na dłużej, że nawet nie zapamiętuje imion poznanych mężczyzn. Nie widzi w tym sensu, przecież i tak niedługo nie będzie ich w jej życiu.
Jednak jest kilka osób, które chce pamiętać. Jedną z nich jest seksowny zawodnik Supercrossa Christopher Singer. Ich relacja od początku przebiega burzliwie i nie jest jasne, czy któremukolwiek z nich w ogóle na sobie zależy. Wydaje się, że ta dwójka jest najlepsza w sztuce wzajemnego ignorowania swojej obecności.
Jednak przyjdzie czas, kiedy po długiej rozłące znowu się spotkają. Stevie będzie musiała zdecydować, czy pokaże Chrisowi prawdziwą siebie, czy wciąż będzie uciekać od uczuć i przeszłości.

Książka zawiera treści nieodpowiednie dla osób poniżej szesnastego roku życia.

Opis pochodzi od Wydawcy.

Kategoria: Romans
Zabezpieczenie: brak
ISBN: 978-83-8320-992-0
Rozmiar pliku: 1,5 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

ROZDZIAŁ 1

Mrok i cienie.

Zmarznięta. Próbowałam się poruszyć, ale moje żyły i mięśnie były wypełnione ołowiem.

Walcz, Stevie. Krzycz.

Nikt się nie pojawił.

Bezsilna.

Żołądek zawirował mi z przerażenia, a żółć wypaliła gardło.

Ostry, metaliczny smak pokrył mój język.

Im bardziej się szamotałam, tym bardziej każda kończyna stawała się ciężka.

Nie! Proszę, nie.

Nagle stałam sama na ulicy. Reflektory świeciły mi prosto w oczy, przymknęłam powieki. Nowojorska tablica rejestracyjna, znaczek konia na samochodzie. Moje bębenki wypełniła muzyka; przeszywający dźwięk klaksonu i pisk opon zderzyły się o siebie jak talerze orkiestrowe.

Uderzył we mnie samochód. I poczułam…

Ulgę.

Dym uniósł się i zwinął w elegancki obłok, szybując przez otwarte okno w lepkie, letnie powietrze. Wilgoć już pokryła moją skórę, mimo że było to zanim ktokolwiek rozsądny, w tym słońce, powinien wstać. Jeszcze nie tak dawno, o takiej porze po prostu wślizgnęłabym się do łóżka. Ostatnio jednak sen nie był moim przyjacielem.

Wzięłam kolejnego macha, nienawidząc siebie za przerwanie siedmioletniej passy bez papierosów. Jako punkowa nastolatka podchwyciłam ten nawyk, grając wyluzowaną w starszym towarzystwie. Rak mojego taty skutecznie powstrzymał mnie przed nałogiem i nie tknęłam żadnego więcej. Aż do teraz.

Zapach i smak papierosa przyprawiały mnie o mdłości, ale nikotyna rozluźniła mięśnie na tyle, że uspokoiłam umysł i ciało. Powieki otworzyłam o świcie i ani minuty dłużej nie mogłam zostać w łóżku. Chodziłam tam i z powrotem po mojej trzydziestometrowej kawalerce. Niestety sama nie mogłam sobie na nią pozwolić. Mama pomagała mi, dopóki chodziłam do szkoły, ale po ukończeniu studiów odcięła mnie od funduszy, pewnie licząc, że wrócę z powrotem do domu. Nie ma mowy. Powinnam poszukać współlokatora, ale nawet myśl o dzieleniu mieszkania z inną osobą, z ekranami jako barierami, była mniej niż pociągająca. Szczególnie przy moich dodatkowych zajęciach.

Mój wzrok powędrował na postać rozłożoną na łóżku, całkowicie wypompowaną i pogrążoną w głębokim śnie. Irytacja zabulgotała mi w klatce piersiowej; wzięłam kolejnego macha, wpatrując się przez schody przeciwpożarowe w ceglany budynek po drugiej stronie ulicy. Słońce rozlało się nad dolną Tribecą, rozpalając rażącym światłem zbiornik na wodę na szczycie przeciwległego bloku. Klaksony i ciężarówki budziły nowojorskich śpiochów jak nieprzyjemny budzik. Nic w Nowym Jorku nie było łagodne ani relaksujące. Miasto było jak uderzenie w głowę w nocy i obudzenie się rano przy dźwiękach trąbki powietrznej. Było tu chamsko, nieustannie agresywnie, głośno; a ja to uwielbiałam. Ta energia sprawiała, że czułam, iż żyję. Nigdy nie sądziłam, że mogłabym się tym zmęczyć.

Nie byłam jedynie w stanie otrząsnąć się z tego uczucia… Gdybym tylko potrafiła je określić. Czułam, jakby pragnienie zdarcia z siebie skóry lub chęć ucieczki bez przerwy stukały w mój kręgosłup. Czy to była nuda? W moim mieście? Kto mógłby zmęczyć się Nowym Jorkiem? Zawsze było coś do zrobienia: przyjaciele, z którymi można się spotkać, nowe bary do sprawdzenia, nieskończona ilość mężczyzn i kobiet do wyrwania.

– Mój Boże, Stevie, byłaś niesamowita zeszłej nocy… i wcześniej, dziś rano. – Kobiecy, ochrypły głos szepnął mi do ucha. Podskoczyłam i przesunęłam zdrętwiały tyłek na parapecie, panika drapała mnie po plecach. Nawet nie usłyszałam, kiedy wstała.

Naga dziewczyna wyjęła mi papierosa z ręki, zaciągnęła się powoli i wyprostowała, przyglądając się mi uważnie. Była wysoka i krągła, z krótkimi czarnymi włosami. Nie tak ładna, jak sugerował podwójny gin w moim martini zeszłej nocy. I – nazwijcie mnie hipokrytką – obrzydzało mnie to, że paliła. To był jednorazowy numerek.

Stres. Obwiniałam stres.

– Jeśli wrócisz do łóżka, szczerze ci podziękuję. – Dym zakręcił się wokół jej twarzy, a zmysłowy uśmiech pojawił się na jej ustach. Oddała mi papierosa, unosząc brew, jakby droczyła się ze mną o ciasto czekoladowe.

Ciacho, z którym mogłabym uprawiać dziś z rana seks, ale zamiast tego chciałam tylko, żeby ta dziewczyna znikła.

– Przepraszam. – Potrząsnęłam głową, zgasiłam papierosa i przeszłam obok niej. – Muszę się spotkać z przyjaciółmi na brunchu.

– Jest sobota… siódma rano.

– Tak. No i? – Podeszłam do malutkiej lodówki, chwytając sok pomarańczowy, irytacja iskrzyła w moich słowach.

– Kto idzie na brunch o tej porze?

Cholera.

– Miałam na myśli śniadanie.

– Na to też jest jeszcze za wcześnie.

Miała rację, zwykle ludzie w naszej grupie wiekowej mieli rano takiego kaca, że nie wstawali na pierwszy posiłek przed jedenastą. Na brunch też rzadko udawało się im zdążyć. Ale chciałam tylko, żeby ona poszła.

Wzięłam łyk napoju, wzruszając ramionami.

– Mogę iść z tobą. – Podeszła do blatu. – A potem na lunch przekąszę ciebie… – Zbytnio się spoufalając, po raz kolejny wzięła rzecz z mojej ręki; jej oczy błyszczały, gdy piła sok prosto z kartonu.

Okej, miarka się przebrała.

– Czas, żebyś wyszła. – Starałam się być miła, ale na więcej nie było mnie stać.

– Co? – Cofnęła się, odkładając napój i opuszczając swoje zmysłowe rzęsy prawie jak kurtynę w teatrze. Pod wpływem szoku jej oczy zrobiły się okrągłe. – Chcesz, żebym poszła? – Powiedziała tak, jakby to był pierwszy raz, kiedy coś takiego jej się przytrafiło. – Ja? Chyba żartujesz? – W łóżku była całkiem niezła, ale szczerze mówiąc, większość tej nocy ledwo pamiętałam. Nic porywającego.

Nie tak, jak…

Odsunęłam tę myśl, zanim zdążyła się w pełni rozwinąć. Nie. Te myśli były zabronione. Na zawsze.

– Nie żartuję. – Skrzyżowałam ręce na piersi. – Było świetnie. Ale teraz czas na ciebie.

To dlatego nie chciałam przyprowadzać ludzi do mieszkania. O wiele łatwiej było wymknąć się w środku nocy, niż skłonić kogoś do wyjścia. Z jakiegoś powodu – okej, pewnie dlatego, że byłam cholernie dobra w łóżku – goście nigdy nie chcieli wyjść. Dziewięćdziesiąt osiem procent domagało się powtórki. Pozostałe dwa procent było w mieście tylko na jedną noc.

Dziewczyna prychnęła, odwróciła się i tupnęła w miejscu, gdzie na podłodze leżały jej porozrzucane ciuchy. Pośpiesznie się ubrała i chwyciła torbę. Zawahała się przy drzwiach, podnosząc brodę.

– Wiele tracisz. Rzeczy, które potrafię zrobić… Będziesz totalnie żałowała, że nie wzięłaś mojego numeru telefonu – powiedziała, zanim kopnęła w moje drzwi i zatrzasnęła je z siłą.

– Wątpię – mruknęłam, kładąc łokcie na moim maluteńkim parapecie i pocierając twarz. Wbiłam palce głębiej w skórę, tak jakbym mogła wycisnąć to dziwne uczucie.

Na stoliku obok zawibrowała komórka, oderwałam ręce od skroni i zerknęłam na numer. Nie byłam w nastroju na rozmowę z matką o tak wczesnej porze. Jednak fala szczęścia rozjaśniła moją twarz i uśmiechając się, odebrałam połączenie:

– Hej, Whiskey, co słychać?

– Chwileczkę… – Kobieta ucichła ze zdziwienia i z przekorą rzuciła: – Musiałam wybrać zły numer.

– Zabawne.

– Jest sobota, wcześnie rano – powiedziała Jaymerson. – Zwykle krzyczysz, jeśli zadzwonię przed południem.

Miała rację. Zaczynałam funkcjonować dopiero po trzech filiżankach kawy, zazwyczaj było wtedy już dobrze po obiedzie.

– Wstałam wcześniej – odpowiedziałam, chodząc po mojej żałosnej namiastce mieszkania, bosymi stopami dotykając zniszczonej drewnianej podłogi.

– Czy w ogóle byłaś w łóżku?

– Nie bardzo. – Potarłam tył szyi, masując zbolały kark. – Powód właśnie wyszedł za drzwi, dzięki Bogu.

– Aż tak dobrze poszło, co? – zadrwiła. Jaymerson Holloway była jedyną prawdziwą przyjaciółką, jaką miałam. Nie byłam dobra w nawiązywaniu przyjaźni z dziewczynami, ale gdy tylko weszła na fizykoterapię, poczułam z nią wyjątkową więź. Może dlatego, że obie przeszłyśmy przez coś, czego wielu ludzi nie rozumiało.

Miała potworny wypadek samochodowy, w którym zginął jej chłopak, Colton. Bliźniak Coltona, Hunter, i Jaymerson przeżyli kraksę, ale z trudem. Ja zostałam potrącona przez samochód na przejściu dla pieszych. Kierowca nawet nie raczył zwolnić lub zatrzymać się i sprawdzić, czy nic mi się nie stało. Potrzebowałam wielu miesięcy rehabilitacji, żeby zacząć chodzić bez bólu i utykania, a moje biodra i plecy już nigdy nie będą w pełni sprawne. Najbardziej bolały, gdy było naprawdę zimno, co sprawiało, że czułam się, jakbym miała siedemdziesiąt lat, a nie dwadzieścia cztery.

Jaymerson rozumiała, że wewnętrzne blizny nie są zagojone tylko dlatego, iż na zewnątrz wyglądasz w porządku, koszmary ustały, a twoje kości się zrosły. Wiedziała o mnie więcej niż ktokolwiek, a i tak były rzeczy, o których nie miała pojęcia. Prawdy, których nie mogłam jej zdradzić.

– Powiedzmy, że wyszła niezupełnie zadowolona. – Zgarnęłam do tyłu swoje długie, prawie białe, blond włosy. Spodnia ich warstwa była przefarbowana na czarno. Jak moja dusza, pomyślałam ze śmiechem.

– Steeevie. – Wiedziałam, że kręciła teraz głową, zarówno z rozbawieniem, jak i z rozczuleniem. Tak, witaj w klubie. – Czy to była księżniczka Jasmine czy królewna Śnieżka?

Zamrugałam. I jeszcze raz. Jasna cholera. Nawet nie zadałam sobie trudu, by pomyśleć o imieniu. Ani razu.

Miałam zwyczaj nadawania swoim podbojom przydomków postaci z bajek Disneya. Nie zostawali na tyle długo, bym zapamiętywała ich imiona, ale zawsze, naprawdę zawsze, nadawałam im przezwiska.

Kurde. Nawet nie pamiętam, jak nazwałam trzy poprzednie. Nie mogłam sobie również przypomnieć, jak wyglądały…

– Uchhh… – Przygryzłam wargę, czując paskudny posmak smoły i chemikaliów. Fuj. To był kolejny błąd. Dobijałam do dna, a dzień się jeszcze na dobre nie zaczął. – Nie pamiętam.

Po drugiej stronie zapadła cisza. Oto powód, dla którego nie miałam naprawdę bliskich przyjaciół – mogliby wiedzieć, kiedy wciskam im kit. Miałam co prawda szaloną grupę znajomych ze szkoły artystycznej i mojej pracy, dużo razem wychodziliśmy, ale nasze kontakty były raczej powierzchowne. Nigdy nie rozmawialiśmy o uczuciach.

– Stevie, co się dzieje? – zapytała miękko.

– Nic.

– Nie oszukuj mnie.

– Hej, czy to nie wczoraj twój mężczyzna miał urodziny? Czy nie powinnaś dochodzić do siebie po seksie z nim, a nie zawracać mi głowę? – Zachichotałam. Przypisywałam sobie część zasług za zeswatanie ich. Może to i tak by się stało, ale kiedy wszyscy byli przeciwko nim, ja wiedziałam, że są sobie przeznaczeni. Od prawie roku mieszkali razem w Waszyngtonie, gdzie odwiedzałam ich tak często, jak tylko mogłam. Kariera Huntera, który projektował motocykle na zamówienie, nabierała rozpędu. Sklep, w którym pracował, był w trakcie rozmów związanych z nowym reality show.

Jaymerson westchnęła. Wiedziała, co robię, zmieniając temat, ale nie drążyła.

– Chciałabym. Odkąd przyjechaliśmy, jest nerwowo. Wiesz, że zjechaliśmy do domu na wczorajsze chrzciny Emlyn, a potem na przyjęcie. Krista zadzwoniła do nas wcześniej, pytając, czy Hunter mógłby popilnować Cody’ego. Musiała zabrać małą na ostry dyżur, bo ta miała rano chyba trudności z oddychaniem.

– Co? – Otworzyłam gwałtownie oczy. – Czy wszystko z nią w porządku?

– Mam nadzieję, że tak… – zrobiła pauzę. – Krista powiedziała, że to już się zdarzało, a lekarz poinformował ją, iż to najprawdopodobniej alergia.

Nie interesowały mnie te gąbczaste, kupiaste rzeczy, ale rozumiałam, jak bardzo musi to być przerażające.

– Czy nadal myślisz nad przyjazdem do domu? – zapytała z nadzieją.

Moja mama od czasu ukończenia studiów suszyła mi głowę, żebym ją odwiedziła, ale za wszelką cenę unikałam powrotu. Przyjechałabym tylko wtedy, gdybym wiedziała, że Jaymerson też tam będzie.

– Nawet Doug i Jones pytali wczoraj, dlaczego cię nie ma – dodała.

Naprawdę? Dlaczego miałabym być zaproszona na chrzciny Emlyn? Nigdy nie nazwałabym Kristy kumpelą, podobnie jak jej sukowatej przyjaciółki Megan, ale były częścią grupy, z którą zdążyłam się już dobrze poznać. Z Dougiem chodziłam do szkoły, zanim zrezygnował. Zawsze uważałam, że to fajny facet, mimo że nie znałam go zbyt dobrze. Teraz on, Jones i Hunter stali się moimi dobrymi przyjaciółmi.

To ktoś inny w tej grupie wprawiał mnie w zakłopotanie. Nie był przyjacielem, ale daleko mu było do nieznajomego. Szybko odsunęłam od siebie myśli o nim, odgradzając je grubym murem.

– Nie sądzę. Pracuję cały tydzień, a w następny weekend jest impreza w sklepie z płytami – odpowiedziałam i stuknęłam palcem w wargę, słysząc wahanie w swoim głosie.

– Okej. Przyjechaliśmy właśnie do Kristy. Hunter rzuca mi wymowne spojrzenia.

– Hej, Stevie – zawołał w słuchawkę chłopak. – Zadzwoni do ciebie później.

– Spóźnione wszystkiego najlepszego, gorący tyłeczku! – wykrzyknęłam, choć wiedziałam, że mnie nie słyszy.

– Stevie mówi, że twój tyłek jest stary i nie tak gorący jak kiedyś – krzyknęła Jayme do niego.

– Co? – oburzył się Hunter.

– Nieźle, Whiskey – jęknęłam. – Teraz, gdy go tylko spotkam, przez cały czas będzie paradował ze swoim tyłeczkiem przede mną, zmuszając mnie do dotknięcia go i ponownego przemyślenia sprawy.

– Wiem… – zachichotała radośnie. – To sprawia, że moje życie jest bardziej rozrywkowe. W dodatku wiem, że oboje tak naprawdę to uwielbiacie.

– Masz rację. Na serio to uwielbiam. – Nie mogłam kłamać: jego dupa zasługiwała na docenienie. To była faktycznie jedna z najlepszych pup, z jakimi miałam do czynienia.

Cóż, była w pierwszej trójce… albo czwórce.

Nie. Ten tyłek nie jest już brany pod uwagę.

– Pogadamy później – powiedziałam, zanim się rozłączyłyśmy. Nastrój mi się poprawił. Mały łyk Whiskey zawsze tak na mnie działał. Ruszyłam w stronę łóżka, marszcząc nos, bo wyczułam smród seksu na pościeli. Czy mogę ją po prostu spalić? Nie miałam w budynku pralni, więc zwykle upychałam ubrania tak długo, aż kończyła mi się bielizna, a moje trzy torby z IKEA były pełne.

Wyciągnęłam worek z rzeczami do prania z maleńkiej szafy, ściągnęłam pościel, a gdy upychałam ją na dno, mój dobry nastrój ponownie zmienił się w ciemność. Co było ze mną nie tak? Seks zawsze wprawiał mnie w lepsze samopoczucie. To była moja wersja pójścia na siłownię i uwolnienia tych cudownych endorfin. Dlaczego więc miałam wrażenie, że jest odwrotnie?

Byłam jeszcze bardziej niespokojna niż przed rozmową z Jayme. Wiedząc, że przyjechała do domu, spotkała się z naszą paczką, czułam się, jakby hak ciągnął mnie w tamtą stronę. Byłam w pełni świadoma, że pominęła jedno imię z pytających o mnie osób; irytacja spłynęła po moim kręgosłupie.

Dobrze. Nie żeby mnie to obchodziło.

Planowałam odwiedzić mamę w przyszłym miesiącu. Jeśli Whiskey nie będzie, gdy tam przyjadę, świat się nie zawali. Ale myśl o wyruszeniu teraz dręczyła mnie. Moja dusza i stopy chciały wsiąść do pociągu i patrzeć, jak miasto znika w oddali.ROZDZIAŁ 3

Wyskoczyłam z ubera i pędem rzuciłam się do szpitala. Mama miała tylko jeden samochód i dzisiaj sama go potrzebowała.

Kiedy przekroczyłam próg budynku, dreszcze przeszły mi wzdłuż kręgosłupa, a płuca się zacisnęły. To tutaj przywieźli mojego ojca. Ostatni raz, gdy go widziałam, był podłączony do aparatury i kroplówek, w stanie śmierci mózgowej. Umysł wypełnił mi się obrazami przedstawiającymi go leżącego w łóżku, z rurką wepchniętą do gardła, która podtrzymywała go „przy życiu”. Ale mojego ojca już nie było. Jego twarz bardziej przypominała maskę, karykaturę uroczego, kochającego człowieka, kiedyś pełnego życia.

Razem z mamą trzymałyśmy go za ręce, gdy odłączali maszyny podtrzymujące życie, obserwowałyśmy, jak nie walczy, gdy odchodził. Jego płuca przestały same oddychać.

Potarłam głowę, potrząsając nią w lewo i prawo. Nie wiedziałam, czy po to, by wymazać wspomnienia, czy aby zaprzeczyć, że mojego taty nie ma.

Byłam wdzięczna, że dziś musiałam udać się na drugi koniec szpitala, na oddział położniczy, który dla odmiany tworzył życie. Chociaż te sale również mnie przerażały. Nigdy nie dogadywałam się z niemowlętami. Były świetne, jeśli pragnęłaś mieć dziecko, a ja nie byłam pewna, czy chcę je mieć. Nie lubiłam zapamiętywać imion ludzi, z którymi się spotykałam, a co dopiero związać się z człowiekiem naprawdę. Wydaje mi się, że aktualnie traciłam nawet zainteresowanie moją zabawą z pseudonimami. Poza tym nie potrafiłam utrzymać przy życiu roślinek, a widok wózka dziecięcego jadącego w moją stronę sprawiał, że chciałam czmychnąć w najbliższy zaułek. Społeczeństwo nadal uważało, że coś jest z tobą nie tak, jeśli nie masz dzieci. Ale wiesz co? Nie wszystkie kobiety chcą je mieć.

– Stevie! – Głos Jaymerson popłynął korytarzem, jej twarz była jak maska teatralna, szczęście i smutek jednocześnie odbijały się w jej rysach. Podbiegła do mnie. Mimo że była dla mnie jak siostra, nadal doceniałam jej urodę. Metr sześćdziesiąt pięć wzrostu, długie kasztanowobrązowe włosy, które miałam ochotę przeczesać palcami – miały dokładnie taki sam odcień co ciemna beczkowana whisky – szaroniebieskie oczy, iskrzące się mądrością przekraczającą jej dwadzieścia lat. Była ubrana w dżinsowe szorty i prostą koszulkę, klapkami kląskała o winylowe płytki.

Spotkanie się z nią było jak balsam dla mojej pokręconej duszy. Mój tata wierzył w reinkarnację. Uważał, iż byli ludzie, których napotykasz na swojej drodze i czujesz, jakbyś znał ich od zawsze, ponieważ prawdopodobnie poznałeś ich w poprzednim życiu. Więź, która przekraczała wszelkie rozumowanie. Właśnie to czułam z nią.

– Hej, Whiskey. – Objęłam ramionami jej drobną sylwetkę, ściskając ją mocno; dostrzegłam Huntera, który stanął tuż za nią. Metr dziewięćdziesiąt pięć wzrostu, jasne niebieskie oczy; chłopak był zbudowany jak bóg. Szerokie barki, wyrzeźbione mięśnie brzucha i ramion, wzdłuż których biegły tatuaże, a do tego tyłek, na którym chciało się kłaść rzeczy, żeby zobaczyć, czy mogą same ustać. Przybrał ten uśmieszek, który sugerował, że zawsze był gotów wpakować się w kłopoty. – Tu jesteś stary, zwiotczały tyłku. – Odsunęłam się od Jayme i pobiegłam prosto w jego objęcia.

– Mój wciąż ma o wiele mniejszy przebieg niż twój. – Zaśmiał się; kości mi prawie pękały pod jego mocnym uściskiem.

– Racja. – Odchyliłam się do tyłu, mrugając. W jego niebieskich oczach nie tlił się jednak humor. – Więc… co się dzieje? Nie chciałaś powiedzieć. – Cofnęłam się, wpatrując się w nich.

– Żyje. – Przełknęła ślinę, zaciskając jedną rękę w drugiej.

– To niewiele mi mówi, Whiskey. Wyduś to z siebie.

– Przekazują nam informacje partiami. Lekarze odkryli, że dziura jest większa, niż początkowo przypuszczali, i chcieli wstrzymać się z operacją do dzisiaj, aż Emlyn się uspokoi. Wydaje mi się, że wczoraj była za bardzo zestresowana. Ale wcześnie rano pielęgniarka powiedziała, iż mała dostała czegoś, co przypominało niewielki udar mózgu czy coś podobnego. Teraz ją operują. – Jayme przejechała po wardze naszyjnikiem z piór, który dostała od swojego chłopaka.

– Co? – Szczęka mi opadła. – To brzmi groźnie.

– Niestety. – Odrzuciła do tyłu napięte ramiona. – Ponieważ jest taka mała i słaba, nie zdrowieje jak inne dzieci. Nie chcieli tak wcześnie jej operować, ale…

– Cholera. – Płuca mi zadygotały, sprawiając, że z trudem łapałam powietrze. Może nie obchodziła mnie matka dziecka, ale nie mogłam powstrzymać fali współczucia dla niej, która musiała usłyszeć takie wiadomości, oraz dla niewinnego dzieciątka, które już doświadcza brutalności tego życia.

– Hunter? – Z tyłu dobiegł męski głos, zwracając naszą uwagę w tamtą stronę. Jones stanął w drzwiach do poczekalni. – Hej, Stevie. – Skinął mi głową z grobowym wyrazem twarzy. Jego baki w kolorze czerwonawego blond były jedynymi włosami, jakie kiedykolwiek widziałam, ponieważ jego głowa była zawsze zakryta czarną czapeczką z daszkiem. Ciało pod długimi spodenkami i ciemną koszulką wyglądało na umięśnione, jakby chodził na siłownię. Był typem faceta, który stawał się bardziej atrakcyjny, im dłużej go znałaś. Kimś, z kim mogłabym zaprzyjaźnić się w liceum, ale nigdy nie zwróciłam na niego uwagi, ponieważ pociągali mnie naprawdę pokręceni goście. Z jego tatuażami, kolczykami w kształcie dysków i kolcem w brodzie wyglądał jak buntownik, ale facet właściwie sklejał tę grupę.

– Cześć, Jones – odpowiedziałam. Nie był kimś, z kim się przytulałam na powitanie, ale uważałam go za przyjaciela. Poznałam go w ciągu tych ostatnich kilku lat i spędziłam z nim dużo czasu. Łatwo się dogadywaliśmy, ale nasze rozmowy nie wykraczały poza powierzchowne pierdoły.

– Pielęgniarka wróciła z wiadomościami. – Wskazał kciukiem w stronę pokoju.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: