Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

The Candidates. Panna Richwood - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
17 maja 2023
Ebook
44,90 zł
Audiobook
44,90 zł
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
44,90

The Candidates. Panna Richwood - ebook

W świecie wielkich pieniędzy i pokus prawdziwa miłość to bezcenny skarb.
W dniu osiemnastych urodzin Jasmine Stokes otrzymuje od rodziców list, który wywraca do góry nogami jej spokojne
i poukładane życie. Dowiaduje się z niego, że jako niemowlę została przez nich adoptowana, a jej jedynym żyjącym krewnym jest tajemniczy miliarder Bernard Richwood.
Początkowo niechętna, za namową bliskich Jasmine decyduje się na podróż do Kalifornii. Na miejscu poznaje stryja i wprowadza się do jego luksusowej, pilnie strzeżonej rezydencji.
W miarę upływu czasu Jasmine nabiera coraz więcej pewności, że Richwood nie mówi jej wszystkiego. Dlaczego przez osiemnaście lat zatajał przed nią prawdę na temat jej pochodzenia? I jakie tajemnice skrywa utworzona przez niego organizacja Silver Seven, do której należą najbogatsi
ludzie świata?
Wkrótce Richwood składa jej propozycję: uczyni ją jedyną spadkobierczynią ogromnej fortuny, jeśli zostanie w Richwood Residency i w ciągu roku wyjdzie za mąż za jednego
z wybranych przez niego kandydatów. I tak się składa, że wszyscy są synami członków Silver Seven.
„Myślałem, że mam wszystko. Dopiero gdy cię poznałem, dotarło do mnie, że nie miałem nic.”

Kategoria: Dla młodzieży
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-8280-794-3
Rozmiar pliku: 1,2 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Prolog

– Panno Jasmine, informuję, że rozpoczęliśmy zniżanie do lotniska w Los Angeles. – Z głośnika wmontowanego w panel nad moją głową wybrzmiał niski głos pilota. – Proszę o zapięcie pasów bezpieczeństwa. Wylądujemy za około dziesięć minut. Dziękuję za wspólną podróż i życzę miłego pobytu w Kalifornii.

Niemal w tej samej chwili podeszła do mnie ubrana w elegancki czarny uniform stewardesa. Tuż przed startem z lotniska w Springield przedstawiła się jako Olivia. Już wtedy poprosiłam ją, by mówiła mi po imieniu. Na szczęście zapamiętała.

– Na lotnisku czeka już na ciebie Kurt, zaufany szofer pana Richwooda – wyjawiła po upewnieniu się, że mam zapięty pas. – Zawiezie cię prosto do Hidden Hills.

– Czy mogę cię o coś zapytać, Olivia? Jaki jest ten mój stryj?

– Nie powiem ci, bo chociaż pracuję tu już cztery lata, spotkałam go tylko raz. Było to zeszłego lata podczas lotu do Seattle. A już myślałam, że w ogóle go nie poznam, bo on bardzo rzadko podróżuje.

– Nie rozumiem… W takim razie po co mu prywatny odrzutowiec?

– Nie odrzutowiec, a odrzutowce – poprawiła mnie z uśmiechem. – Ma ich pięć i wszystkie służą do transportu osób do jego rezydencji.

– Pan wygodnicki… Ale cóż, tacy jak on pewnie mogą sobie na to pozwolić.

– Pewnie tak… – odpowiedziała Olivia i wróciła na swoje miejsce.

Następne minuty spędziłam, podziwiając przez okno skropioną przedpołudniowym słońcem panoramę Los Angeles. Właśnie spełniało się moje wieloletnie marzenie. Zawsze chciałam udać się w podróż do Kalifornii, ale nigdy nie sądziłam, że nastąpi to w takich okolicznościach. Byłam zwyczajną nastolatką, która nigdy wcześniej nie leciała samolotem, a jedynym wielkim miastem, które odwiedziłam, było Chicago. A tymczasem dzisiaj siedziałam na pokładzie prywatnego odrzutowca należącego do jednego z najbogatszych ludzi świata. Bernard Richwood… Człowiek, który dosłownie wywrócił moje życie do góry nogami. Dwudziestego siódmego maja zupełnie nieoczekiwanie dowiedziałam się o istnieniu krewnego, który, jak się okazało, postanowił ni stąd, ni zowąd uczynić mnie jedyną spadkobierczynią ogromnego majątku. W najśmielszych snach nie napisałabym dla siebie takiego scenariusza.

Po płynnym lądowaniu Olivia i druga stewardesa zniosły po schodach moje wypchane po brzegi walizki i przekazały je czekającemu na dole mężczyźnie. Ubrany był w szary garnitur, do którego dobrał czarną koszulę.

– Dzień dobry, panno Stokes. Mam na imię Kurt – powiedział oficjalnym tonem dobrze zbudowany, ale mocno już siwiejący czterdziestokilkulatek. Jego gładka, pozbawiona zmarszczek mimicznych twarz nie zdradzała żadnych emocji. – Proszę za mną.

Po kilku minutach szybkiego marszu dotarliśmy do parkingu dla VIP-ów. Kurt umieścił walizki w bagażniku czarnego cadillaca, a następnie otworzył mi tylne drzwi.

– Dziękuję – rzuciłam w trakcie wsiadania.

– Będziemy w RR za około trzydzieści pięć minut – powiedział tuż po tym, jak zajął miejsce za kierownicą.

– RR? – dopytałam ze zdziwieniem, bo nigdy wcześniej nie słyszałam tego skrótu.

– Richwood Residency – sprecyzował i szybkim ruchem uruchomił auto.

Ruszyliśmy. Byłam tak przejęta podróżą i tak pełna obaw przed spotkaniem z moim jedynym żyjącym krewnym, że nie byłam w stanie podziwiać widoku za oknem. Próbowałam podpytać Kurta o stryja, ale szybko wyczułam, że szofer nie chce o nim rozmawiać. Stwierdził jedynie wymijająco, że „pan Richwood bardzo się cieszy na nasze spotkanie”. Wkrótce zatrzymaliśmy się przed jedną z bram prowadzących do Hidden Hills, a serce omal nie podeszło mi do gardła. Wciąż nie mogłam w to wszystko uwierzyć. „Totalne szaleństwo”, pomyślałam, po czym wysłałam mojej przyjaciółce Katie zdjęcie białego szlabanu.

„Już dotarłaś? Czaaaad! To kiedy wpadasz na kawę do Miley Cyrus?” – spytała, załączając roześmianą emotkę.

„No wiesz? Mogłabyś chociaż powiedzieć, że wszystko będzie dobrze…” – odpisałam.

„A dlaczego miałoby nie być? Nie panikuj, Jas. Richwood to twój przyjaciel, nie wróg. Zapomniałaś już, jak miło się do ciebie zwracał w liście?”

„Pisał go osiemnaście lat temu. A co, jeśli jest teraz zupełnie innym człowiekiem?”

„Bądź dobrej myśli. Gdyby było z nim coś nie tak, jego pracownicy raczej dyskretnie by cię uprzedzili” – stwierdziła Katie.

„Jasne… Oczerniałabyś własnego pracodawcę? Poza tym sami nie wiedzą o nim zbyt wiele. Stewardesa, która pracuje dla niego od czterech lat, tylko raz widziała go na oczy. Mam złe przeczucia…”

Katie skwitowała moją wiadomość trzema kropkami, a za minutę dodała:

„Weź głęboki wdech i ciesz się chwilą. WSZYSTKO BĘDZIE DOBRZE. Tylko nie każ mi zbyt długo czekać na pierwsze relacje ;)”

Po mniej więcej dziesięciu minutach powolnej jazdy krętą drogą podjechaliśmy pod ogromną, żelazną bramę, otoczoną wysokim na co najmniej piętnaście stóp murem. Kurt wyjął ze schowka czip, którym ją otworzył, a następnie wjechał na porośnięty drzewami i idealnie przystrzyżonymi krzewami teren parku. Niemal na każdym zakręcie przy drodze stał mężczyzna w czarnym garniturze i okularach przeciwsłonecznych. Domyśliłam się, że to pracownicy ochrony, choć zdziwiło mnie, że jest ich tak dużo. Chciałam nawet spytać Kurta, czy Richwood zawsze w ten sposób witał gości, ale nim się obejrzałam, zza drzew wyłonił się potężny, trójkondygnacyjny pałac z różową fasadą, mnóstwem prostokątnych okien i trójkątnym szczytem. Nie sądziłam, że na celebryckim osiedlu pełnym nowoczesnych willi znajdę klasycystyczny budynek. Oddzielał go od nas okrągły plac, w którego środku umiejscowiono fontannę w kształcie kobiety trzymającej na głowie donicę.

– Jesteśmy na miejscu, panno Stokes – powiedział Kurt tuż po tym, jak zaparkował auto przed Richwood Residency. Następnie opuścił prędko pojazd i otworzył mi drzwi.

– A moje walizki? – spytałam, gdy wskazał ręką wejście do budynku. Zdobione witrażem drzwi znajdowały się za czterema kolumnami, które podpierały szeroki balkon.

– Zaniosę je do pokoju. Zapraszam do środka. Pan Richwood pani wyczekuje.

Nie chciałam wchodzić sama do cudzego domu, dlatego zaczekałam, aż Kurt wyjmie z bagażnika walizki, a potem ruszyłam z nim w stronę drzwi. To był ten moment. Za chwilę miałam poznać człowieka, który wywarł kluczowy wpływ na moje życie. Człowieka, który przed laty jedną decyzją dramatycznie zmienił wszystko.Rozdział 2

– Hej, Jas. Witamy w dorosłości – wyszeptała leżąca obok mnie Katie.

– Która jest godzina? – Przeciągnęłam się, a następnie zmieniłam pozycję na siedzącą.

– Dochodzi dziesiąta. Spałaś jak zabita i strasznie chrapałaś.

– Musiałaś mnie pomylić z Lucasem – odparłam i rozejrzałam się po pokoju. Na podłodze leżał napompowany materac. – Nie ma go?

– Wyszedł jakieś pół godziny temu. Wspomniał, że musi gdzieś zawieźć ojca. Kazał ci przekazać, że wieczorem spotykamy się u niego na wspólnym pieczeniu pizzy. Nie przyjmuje odmowy.

– I tak nie mam nic innego do roboty – powiedziałam z rezygnacją w głosie, a po chwili dodałam: – Katie, przepraszam…

– Za co?

– Dobrze wiesz… Gdyby nie wy, pewnie przepłakałabym całą noc. A tak beczałam jedynie do drugiej.

– I tak byłaś dzielna. Obstawialiśmy z Lucasem, że dopiero koło piątej się uspokoisz.

– Oż ty – zasyczałam i żartobliwie szturchnęłam Katie.

– Jas, musisz mi obiecać, że już nigdy więcej nie wylejesz tylu łez z powodu faceta. Oni nie są tego warci.

– Nie martw się. Po tym wszystkim nieprędko na jakiegoś spojrzę. Wiesz, Katie… Od początku miałaś rację co do Shane’a. Żałuję, że cię nie posłuchałam.

Słysząc to, moja przyjaciółka uśmiechnęła się z satysfakcją.

– Grunt, że poszłaś po rozum do głowy i już zawsze będziesz robić wszystko, co ci rozkażę.

– Nie zapędzaj się, kochana… – Pogroziłam jej teatralnie palcem. – To co, omlet na śniadanie?

– Bardzo chętnie.

*

Po śniadaniu pożegnałam się z Katie i jeszcze raz podziękowałam jej za wsparcie.

– Nie wiem, jak ci się odwdzięczę.

– Coś wymyślę. Poproszę cię o przysługę wtedy, gdy będziesz się tego najmniej spodziewać. – Na jej twarzy zagościł szelmowski uśmiech. – To co, do zobaczenia wieczorem?

– Tak. Do zobaczenia.

Zanim wróciłam do swojego pokoju, przyjęłam życzenia urodzinowe od mamy i taty, którzy nie kryli wzruszenia.

– Wiesz, że jesteś dla nas całym światem, prawda? – Mama z trudem powstrzymywała się od płaczu. Zdziwiło mnie jej zachowanie, bo zwykle była powściągliwa. Twierdziła, że wiecznie radosny tata nadrabiał za nich dwoje.

Przez następne godziny leżałam w łóżku i słuchałam ułożonej wspólnie z przyjaciółmi playlisty, którą zatytułowaliśmy Normal People Do Nothing on Fridays. Ustaliliśmy, że każdy z nas może dodać taką samą liczbę piosenek, a jako iż nasze gusta kompletnie się różniły, playlista była bardziej chaotyczna niż lokalna stacja radiowa. Spokojne utwory z moich ulubionych płyt Taylor Swift, Folklore i Evermore, przeplatane były tanecznymi kawałkami Dui Lipy, którą uwielbiała Katie. A jakby tego było mało, Lucas dorzucił parę rockowych kawałków i trzy ostatnie albumy Drake’a. Powstała mieszkanka wybuchowa, która niejedną osobę przyprawiłaby o ból głowy. Nam to jednak nie groziło, bo lubiliśmy to, że byliśmy tak różni – także pod względem charakteru…

Lucas to taka odważniejsza wersja mnie. Marzyciel, który dążył do realizacji postawionych sobie celów. Od najmłodszych lat pragnął zostać gitarzystą i choć jego rodziców nie było stać na lekcje gry, nie poddawał się i trenował sam z pomocą filmików na YouTubie. W zeszłym roku założył zespół, z którym coraz częściej koncertował. Na razie lokalnie, ale obie z Katie byłyśmy przekonane, że czekała ich wielka kariera. Z kolei Katie to istny wulkan energii, przez co wszędzie było jej pełno. Zawsze też musiała mieć ostatnie słowo i żartowała, że jest liderką naszej paczki, irytując tym Lucasa. Mnie to akurat nie przeszkadzało. Lubiłam, gdy Katie wyręczała mnie w wielu sprawach, z którymi sama jako introwertyczka bym sobie nie poradziła. Nie żebym ją wykorzystywała, ale widziałam, z jaką łatwością przychodziło jej choćby wykłócanie się z ludźmi. Kiedyś pożarła się z moją sąsiadką, której pies wybiegł na ulicę i ugryzł mnie w łydkę, gdy akurat schodziłam z roweru. Pani Stephens sugerowała, że to moja wina, bo pewnie sprowokowałam zwierzaka. Innym razem Katie zrobiła awanturę sprzedawcy ze sklepu z pamiątkami, po tym, jak oszukał mnie na parę dolarów. Przekonywałam ją, że to nic takiego i najwyżej więcej tam nie pójdę.

– Jeśli mu odpuścisz, dasz mu przyzwolenie na oszukiwanie kolejnych osób – upierała się. A potem odebrała moje pieniądze i uzyskała list z przeprosinami od menadżera.

Kochałam swoich przyjaciół i zawsze pragnęłam dla nich jak najlepiej. Mimo to czasem czułam ukłucie w sercu na myśl o tym, że nie mam tyle odwagi i determinacji co Lucas. W dzieciństwie marzyłam o trenowaniu baletu. Nie potrafiłam jednak postawić na swoim, przez co tata posłał mnie do szkółki tenisa. Wiedziałam, że robił to głównie dla siebie. W przeszłości marzył o profesjonalnej grze, ale kontuzja kolana bardzo szybko przekreśliła jego rozwijającą się karierę. Ja zaś trenowałam przez cztery lata z poczuciem marnowania czasu. W końcu tata zaakceptował fakt, iż nie zostanę wybitną tenisistką. To jednak nie powstrzymało go przed wynajdywaniem mi innych zajęć. W kolejnych latach próbował zrobić ze mnie siatkarkę, koszykarkę, a nawet szachistkę. A ja ani razu mu się nie sprzeciwiłam. Katie na pewno nie pozwoliłaby sobą tak dyrygować.

– Jak się czujesz? – Zadzwoniła po trzeciej, akurat gdy kończyłam oglądać piąty z rzędu odcinek serialu Wednesday.

– Od twojego wyjścia ani razu nie płakałam, więc chyba nieźle. – Następnie opowiedziałam jej o spontanicznym planie zapisania się na zajęcia baletu. – Od dawna nie zrobiłam nic dla siebie. Czas to zmienić.

– Sądzę, że to świetny pomysł. Szczególnie teraz, gdy powinnaś znaleźć sobie jakieś zajęcie, by nie myśleć o… – urwała, jakby w obawie, że wzmianka o moim byłym chłopaku wytrąci mnie z równowagi.

– Nie robię tego ze względu na Shane’a – zadeklarowałam ze spokojem w głosie. – Po prostu chcę wreszcie skupić się na sobie. Jeśli masz ochotę, możesz zapisać się ze mną.

– Dzięki, ale obie wiemy, że mam dwie lewe nogi do tańca. – Odczekała kilka sekund i spytała: – Czy Shane próbował się z tobą skontaktować?

– Zablokowałam go, gdzie się dało – wyjawiłam.

– A co zrobisz, gdy złoży ci niezapowiedzianą wizytę? Powiedziałaś rodzicom o rozstaniu?

– Jeszcze nie. Nie chcę im dokładać zmartwień.

– Co takiego? Co się dzieje, Jas? Twoi rodzice mają problemy? – zasypywała mnie pytaniami Katie.

– Ostatnio są jacyś nieswoi. Ewidentnie o czymś mi nie mówią. Zamierzam na dniach z nimi o tym porozmawiać. Powinnam to zrobić jak najszybciej, ale trochę się boję… A jeśli któreś z nich jest ciężko chore?

– Zapomniałaś już, co powiedziałaś wczoraj wieczorem? Zgodziłaś się z Lucasem, że najgorsza prawda jest lepsza niż nieświadomość.

– Wiem, ale tu chodzi o moich rodziców…

– Idź do nich i spytaj, co przed tobą ukrywają. Nie ma sensu się zadręczać domysłami. Mam przyjechać?

– Nie trzeba. Poradzę sobie.

– Słuchaj, Jas… Ostateczna decyzja i tak należy do ciebie. Rozumiem, że się boisz, ale takich rozmów nie powinno się odkładać w czasie. A nuż okaże się, że wyolbrzymiasz temat i twoim rodzicom nic nie jest…

– Masz rację. Pogadam z nimi.

Po zakończonej rozmowie z Katie przez kwadrans kręciłam się po pokoju i tworzyłam w myślach najczarniejsze scenariusze. Nie zniosłabym wieści o chorobie mamy lub taty. Nie teraz, gdy wciąż nie otrząsnęłam się po rozstaniu z Shanem. A może rodzice postanowili się rozstać? Tylko dlaczego? Byli przecież taką zgodną parą… W trakcie mojego życia pokłócili się może raptem kilka razy, a w sylwestra tata zabrał mamę do najdroższej restauracji w Springfield. Później przez kilka dni chwalił się wyróżnieniem dla najlepiej tańczącej pary. Ponoć zeszli z parkietu dopiero po piątej, gdy tata dostał skurczu łydki. Nie, na pewno nie chodziło o rozwód. W takim razie została choroba.

– Gdzie tata? – spytałam chwilę później krzątającą się po kuchni mamę.

– Wyszedł pobiegać.

– Tata i bieganie? – Zmarszczyłam czoło. – Mamo, co wy ukrywacie?

– Słucham?

– Wiem, że czegoś mi nie mówicie. Jesteś chora?

Mama milczała, unikając mojego spojrzenia.

– Skąd ci to przyszło do głowy? – odpowiedziała pytaniem na pytanie, po czym wyjęła z opakowania nawilżaną ściereczkę i przetarła nią blat.

– Nie jestem ślepa. Widzę, że coś was trapi. Powiedz, o co chodzi. Mamo! – podniosłam głos, a wtedy odwróciła się do mnie i zatopiła we mnie wzrok.

– Nie martw się, nic nam nie dolega. To znaczy, twój tata mógłby mieć trochę niższy poziom cholesterolu, ale poza tym wszystko z nim dobrze.

– A zatem co was tak martwi? Rozstajecie się?

– Ależ skąd…

– To co się dzieje? Macie problemy finansowe?

Mama spuściła głowę i przez kilka sekund w milczeniu wpatrywała się w podłogę.

– Masz rację, jest coś, o czym chcielibyśmy z tobą porozmawiać… Zawsze wiedzieliśmy, że ten dzień kiedyś nadejdzie, i wydawało nam się, że jesteśmy przygotowani, ale na coś takiego nie można być przygotowanym. – Jej poważny ton przyprawił mnie o gęsią skórkę.

– Mamo, przerażasz mnie… O co chodzi?

– Zaczekajmy na tatę, dobrze?

– Ale mamo…

– Jasmine, idź do swojego pokoju. Zawołam cię, gdy tata wróci.

*

Dwa kwadranse później usłyszałam pukanie do drzwi.

– Otwarte – powiedziałam głośno, a wtedy do pokoju weszli rodzice. Oboje wyglądali na straszliwie przygnębionych i przez dłuższą chwilę nie byli w stanie wydusić z siebie ani słowa. – Boże, przerażacie mnie. Powiedzcie coś!

– Córeczko, my… – urwała mama, chowając twarz w dłoniach.

– Wiesz, że bardzo cię kochamy – odezwał się tata. Głos drżał mu jak nigdy. – Jesteś całym naszym światem i absolutnie nic i nikt tego nie zmieni. – Po tych słowach wsunął dłoń do kieszeni swoich ulubionych dresów i wyjął z niej zgiętą kopertę wpół. – Daj jej to, Tina. Ja nie dam rady – powiedział do mamy.

– Ale obiecałeś, że…

– Wiem i przepraszam, ale to mnie przerosło. Muszę wyjść. – Tata wcisnął mamie kopertę i w pośpiechu opuścił pokój.

– Simon! – krzyknęła za nim zdenerwowana mama. – Cholerny tchórz…

– Co to jest? – spytałam niepewnie, a wtedy ona wydała z siebie cichy jęk rozpaczy.

– Jasmine… Och, to takie trudne… – Zrobiła pauzę, by uspokoić oddech. – W kopercie znajduje się list, który przechowywaliśmy dla ciebie przez prawie osiemnaście lat. Gdy go przeczytasz, zmieni się całe twoje życie. Będziesz musiała podjąć wiele kluczowych decyzji. Domyślam się, że jest ci teraz bardzo ciężko i najchętniej oszczędziłabym ci dodatkowych cierpień, ale nie mogę złamać warunków umowy…

– Jakiej umowy, mamo? I skąd wiesz, że jest mi ciężko? Rozmawiałaś z Katie?

– Nie musiałam. Znam cię lepiej niż ktokolwiek. Wystarczyło, że spojrzałam ci w oczy, by wiedzieć, że coś cię trapi. Chodzi o Shane’a, mam rację?

– Tak, ale nie chcę o nim rozmawiać…

– W porządku. – Mama zbliżyła się do mnie i wręczyła mi kopertę. – Tylko proszę, nie osądzaj nas pochopnie. Nie chcieliśmy z tatą niczego przed tobą ukrywać. Gdyby to od nas zależało, powiedzielibyśmy ci wszystko wiele lat temu.

– Co byście powiedzieli?

Mama przetarła palcem zwilżone oczy i pomasowała mnie po policzku.

– Przeczytaj ten list. Gdy będziesz gotowa, zadzwoń.

– Wychodzisz?

– Poszukam twojego taty – powiedziała, po czym odwróciła się do mnie plecami i ruszyła w stronę drzwi. – Kocham cię, Jasmine. Zawsze będę cię kochać.

Gdy mama zamknęła za sobą drzwi, w pokoju zapanowała niepokojąca cisza, w której niemal słyszałam bicie własnego serca. „Gdy go przeczytasz, zmieni się całe twoje życie”. Słowa mamy napawały mnie strachem. Niepewnie otworzyłam starą, pogiętą kopertę i wyjęłam z niej plik odręcznie zapisanych kartek. Już data w prawym górnym rogu pierwszej kartki zmroziła mi krew w żyłach. 21 sierpnia 2005 roku, niecałe dwa miesiące po moich narodzinach. Zaintrygowana przeczytałam wstęp: „Droga Jasmine, jeśli czytasz ten list, to znaczy, że właśnie wkroczyłaś w dorosłość. Przyjmij moje najserdeczniejsze życzenia”.

Po plecach przebiegł mi dreszcz, a głos z tyłu głowy nakazywał podrzeć list na drobne kawałeczki. Podświadomie czułam, że nadchodzą kłopoty, ale ciekawość okazała się silniejsza niż zdrowy rozsądek. Usiadłam więc po turecku na łóżku i zaczęłam czytać.

Ciąg dalszy w wersji pełnej
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: