The Cheat Sheet - ebook
The Cheat Sheet - ebook
POZNAJ URZEKAJĄCY ROMANS FRIENDS – TO - LOVERS, KTÓRY STAŁ SIĘ HITEM TIKTOKA!
Bree Camden, beznadziejnie zakochana w swoim przyjacielu i gwieździe futbolu Nathanie Donelsonie, nie chce tkwić we friendzone.
Niestety nie potrafi przyznać się do prawdziwych uczuć, bo on widzi w niej tylko przyjaciółkę bez szans na związek, a Bree nie ma zamiaru zniszczyć ich relacji. Ale te mięśnie…
Nie! Tylko stara, dobra, platoniczna przyjaźń, żadnego dotykania najseksowniejszego mężczyzny na świecie! Poza tym Bree ma większe problemy. Jest właścicielką studia baletowego i marzy o tym, by je rozwinąć. Niestety jeszcze jedna podwyżka czynszu i będzie musiała pożegnać się ze studiem.
Nathan jak zwykle przychodzi z odsieczą i wykupuje cały budynek. Upartej Bree w ramach buntu postanawia wychylić parę shotów tequili – no dobra, może więcej niż parę.
Niestety jej plan bierze w łeb i pijana Bree wyznaje swój największy sekret dziennikarce portalu plotkarskiego. Nagranie trafia do sieci i staje się hitem, a cały świat zaczyna postrzegać Bree i Nathana jako parę idealną. Agentka Nathana wychodzi z propozycją kontraktu, który rozwiązałby problemy finansowe Bree. Ale jest jeden haczyk – Nathan i Bree będą musieli udawać zakochaną parę. Przez całe trzy tygodnie.
Co się stanie, gdy Bree w końcu ulegnie uczuciom, które za wszelką cenę próbuje ukryć? I czy w ogóle weźmie pod uwagę, że Nathanowi ten związek może się podobać? W tej emocjonującej komedii romantycznej Sarah Adams zapewnia roz(g)rywkę na najwyższym poziomie.
Kategoria: | Obyczajowe |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-8280-321-1 |
Rozmiar pliku: | 1 015 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Kartka, którą rozgrywający trzyma na nadgarstku, przymocowana opaską, żeby przeprowadzić ustalone zagrania.
1
BREE
Otwieranie drzwi, gdy ma się w rękach dwa kubki z gorącą kawą i pudełko pączków, wcale nie jest takie proste. Ale jakoś daję radę – w końcu jestem najlepszą przyjaciółką, jaką można sobie wymarzyć. I nie omieszkam wytknąć tego Nathanowi, jak tylko dostanę się do jego mieszkania.
Kiedy przekręcam zamek w drzwiach, odrobina kawy przez przypadek rozlewa się po moim nadgarstku. Syczę z bólu. Mam jasną karnację, więc na bank skończy się to wściekle czerwoną plamą.
Gdy tylko wkraczam do mieszkania Nathana (które nie powinno być nazywane mieszkaniem, ponieważ ma rozmiar pięciu apartamentów), jego znajomy, świeży zapach uderza we mnie jak rozpędzony autobus. Znam tę woń tak dobrze, że gdyby mój przyjaciel zaginął, mogłabym iść za jej śladem jak pies tropiący.
Zamykam drzwi z trzaskiem, który ma ostrzec Nathana, że wkroczyłam na jego włości. UWAGA, SEKSOWNI ROZGRYWAJĄCY! ZAKRYWAĆ TE GORĄCE CIAŁKA! ZJAWIŁA SIĘ BABA ŁAKNĄCA BOSKICH WIDOKÓW!
Z kuchni dobiega wysoki pisk. Dziwne. Wyglądam zza ściany i za długim marmurowym blatem, na samym końcu pomieszczenia, zauważam dziewczynę w jasnoróżowej piżamie składającej się z krótkich spodenek i koszulki na ramiączkach. A przy piersi trzyma ostry nóż. Rozdziela nas wielka wyspa kuchenna, ale laska jest tak przerażona, jakbym wkroczyła tu z identycznym nożem i przystawiła go do jej szyi.
– ANI KROKU DALEJ! – wrzeszczy.
Przewracam oczami. Po co te piski? Dziewczyna brzmi tak, jakby nawdychała się helu, a na nosie miała spinacz do prania.
Podniosłabym ręce, żeby mnie nie zadźgała, ale jestem obładowana łakociami na śniadanie – niestety te pyszności są przeznaczone wyłącznie dla mnie i Nathana, a nie dla Piszczałki. To nie jest moje pierwsze spotkanie z dziewczynami Nathana, więc robię to, co zwykle – uśmiecham się do Kelsey. Znam jej imię, ponieważ jest z Nathanem od dwóch miesięcy i kilka razy miałyśmy okazję się spotkać, mimo że ona za każdym razem udaje, że mnie nie pamięta. Nie mam pojęcia, jak on z nią wytrzymuje. Kelsey to przeciwieństwo dziewczyny, którą bym dla niego wybrała. Zresztą jak one wszystkie.
– Kelsey! To ja, Bree. Pamiętasz?
Przyjaźnię się z Nathanem od liceum. Jestem dziewczyną, która była tu przed tobą i będzie długo po tobie. Pamiętasz mnie?!
Dziewczyna wzdycha dramatycznie, jakby kamień spadł jej z serca.
– O rany, Bree! Przeraziłaś mnie na śmierć. Myślałam, że do domu włamała się jakaś świruska. – Odkłada nóż, unosi idealnie wyskubaną brew i dodaje ironicznie: – Ale z drugiej strony… trochę ją przypominasz.
Mrużę powieki i odwdzięczam się sztucznym uśmiechem.
– Nathan już wstał?
Jest wpół do siódmej we wtorek i dam głowę, że on już nie śpi. Każda dziewczyna Nathana powinna wiedzieć, że jeśli tego dnia chce w ogóle go zobaczyć, to musi wstać tak wcześnie jak on. I dlatego Kelsey stoi teraz w satynowej piżamce w kuchni i wygląda na rozdrażnioną. Nathan uwielbia wstawać wcześnie. Cóż, ja również. Ale my nie jesteśmy normalni.
Dziewczyna powoli odwraca głowę w moją stronę, a w jej błękitnych oczach płonie nienawiść.
– Tak. Bierze prysznic.
Bierze prysznic przed bieganiem?
Kelsey patrzy na mnie tak, jakby wyjaśnienie kosztowało ją wiele wysiłku.
– Kilka minut temu weszłam do kuchni i przez przypadek na niego wpadłam. Trzymał szejka proteinowego i… – Lekceważąco macha ręką i pozwala mi się domyśleć reszty: Wylałam szejka na Nathana. Wydaje mi się, że przyznanie się do ludzkiej niezdarności sprawia jej fizyczny ból, więc postanawiam się nad nią zlitować i odpuścić. Odkładam pudełko z pączkami na ogromną wyspę kuchenną.
Kuchnia Nathana prezentuje się zjawiskowo. Została urządzona w klasycznych kolorach czerni, kremowego i miedzi, a z wielkiego okna rozciąga się widok na ocean. Uwielbiam tu gotować, nie to co w położonej pięć przecznic dalej klitce, którą nazywam swoim mieszkaniem. Ale ta klitka jest tania i znajduje się blisko mojego studia baletowego, więc nie narzekam.
– Na pewno nic się nie stało. Nathan nie przejmuje się takimi bzdurami – zapewniam Kelsey, po raz ostatni wyciągając do niej przysłowiową rękę.
Ona jednak chwyta za samurajski miecz i mi ją odcina.
– Przecież wiem.
No to spoczko.
Upijam łyk kawy, która mnie rozgrzewa, bo spojrzenie Kelsey mrozi do szpiku kości. Pozostaje mi bezczynnie czekać, aż Nathan się zjawi, żebyśmy mogli podtrzymać naszą wtorkową tradycję, która została zapoczątkowana w trzeciej klasie liceum. Wówczas byłam outsiderką, i to na własne życzenie – ale nie dlatego, że nie znosiłam towarzystwa, po prostu balet był całym moim życiem i nic więcej mnie nie obchodziło. Mama od czasu do czasu zachęcała mnie, bym opuściła trening i poszła na imprezę albo wyszła gdzieś ze znajomymi. „W liceum trzeba korzystać z życia i cieszyć się, że jeszcze jesteś dzieckiem, bo to nie będzie trwać wiecznie. A balet to nie wszystko. Warto mieć życie poza nim”, tłumaczyła niejednokrotnie. Oczywiście jak każda zbuntowana nastolatka nie posłuchałam.
Nie miałam czasu na przyjaciół, bo uczęszczałam na zajęcia do szkoły baletowej i pracowałam w restauracji. A potem poznałam Nathana. Chciałam popracować nad kondycją, więc postanowiłam biegać po szkolnym torze przed lekcjami. Pasowały mi tylko wtorki. Kiedy zjawiłam się na miejscu o nieludzkiej porze, na widok innego ucznia stanęłam jak wryta. I to nie byle kogo – samego kapitana drużyny futbolowej. Największego przystojniaka w szkole. (Nathanowi udało się uniknąć nieatrakcyjnej nastoletniej fazy przejściowej i w wieku szesnastu lat wyglądał na dwudziestopięciolatka. Totalnie nie fair).
Szkolni sportowcy powinni, zgodnie ze swoim stereotypem, być bezczelni, szowinistyczni i nadęci. Ale nie Nathan. Ujrzał dziewczynę w rozwalonych butach, kręconych włosach zwiniętych w niechlujny kok na czubku głowy i się zatrzymał. Podszedł do mnie, obdarzył swoim popisowym uśmiechem, przedstawił się i zapytał, czy chciałabym biegać razem z nim. Buzie nam się nie zamykały. Z miejsca zostaliśmy przyjaciółmi, mimo że pochodziliśmy z różnych światów.
Tak, zgadliście – on wychował się w bogatej rodzinie. Jego ojciec jest prezesem firmy technologicznej i nigdy nie wykazywał żadnego zainteresowania synem, chyba że chciał się popisać potomkiem przy kolegach od golfa. A jego matka cisnęła go, by coś w życiu osiągnął, bo chciała znaleźć się w centrum uwagi razem z synem. Jego starzy zawsze byli przy kasie, ale dopóki Nathan nie stał się gwiazdą sportu, brakowało im pozycji społecznej i sławy. Nie przepadam za jego rodzicami, w razie gdybyście nie zdążyli się domyślić.
W każdym razie tak zaczęła się nasza wtorkowa tradycja. Ponadto jestem w stanie wskazać dokładny moment, gdy zakochałam się w Nathanie. Co do sekundy.
Podczas naszego pierwszego wspólnego biegu, przy ostatnim okrążeniu, Nathan nagle złapał mnie za rękę i zatrzymał, a potem przyklęknął, żeby zawiązać mi sznurówkę. Mógł po prostu powiedzieć, że się rozwiązała, ale nie… On taki nie jest. Nie ma znaczenia, kim jesteś ani jak bardzo on jest sławny; jeśli rozwiązał ci się but, to on zawiąże go za ciebie. Jeszcze nigdy nie poznałam kogoś takiego. Tamtego dnia zadurzyłam się w nim po uszy.
Pomimo młodego wieku oboje byliśmy pracowici i ambitni. On zawsze chciał dostać się do National Football League, a ja zamierzałam studiować na Juilliardzie i później tańczyć w zespole. Jedno z tych marzeń się spełniło, a drugie nie. Niestety w trakcie studiów straciliśmy kontakt (niech będzie, to przeze mnie go straciliśmy), ale po rozdaniu dyplomów przez przypadek trafiłam do Los Angeles – koleżanka napomknęła o koleżance, która chce zatrudnić asystentkę instruktora tańca w swoim studiu. W tym czasie Nathan podpisał kontrakt z LA Sharks i również się tam przeprowadził.
Wpadliśmy na siebie w kawiarni, a on zapytał, czy chcę pobiegać z nim we wtorek, jak za dawnych czasów. Reszta to już historia. Nasza przyjaźń wskoczyła na dawne tory, jakbyśmy w ogóle się nie rozstali. Niestety moje serce dalej tęskniło za nim tak jak kiedyś.
Zabawne jest to, że Nathan nigdy nie miał parcia na wielką karierę. Nathan Danielson dostał się do drużyny zawodowej dopiero przy siódmym naborze i przez dwa lata grzał ławkę rezerwowych. Ale nigdy się nie zniechęcił. Pracował dłużej, trenował ciężej, by być gotowym na przejęcie roli rozgrywającego w swoim czasie. Tak właśnie Nathan podchodzi do wszystkiego: dając z siebie sto procent.
A potem wysiłek się opłacił.
Podczas meczu Daren, poprzedni rozgrywający, złamał kość udową i trener musiał wystawić do gry Nathana. Gdy zamknę oczy, wciąż wyraźnie widzę tamten moment. Daren został zniesiony z boiska na noszach. Trener rzucił się pędem do Nathana. Nathan zerwał się z ławki i z uwagą słuchał instrukcji trenera. A potem… tuż przed włożeniem kasku i rozpoczęciem meczu, który okazał się kluczowy dla jego kariery, Nathan spojrzał na trybuny, żeby mnie odnaleźć. (Wtedy jeszcze nie miał przypisanej loży dla swoich najbliższych). Wstałam, a gdy nawiązaliśmy kontakt wzrokowy, zauważyłam, że Nathanowi chyba zbiera się na mdłości. Postanowiłam więc zrobić jedyną rzecz, która zawsze go rozluźnia: śmieszną minę z wywalonym językiem.
Jego twarz od razu przeciął uśmiech od ucha do ucha, a potem poprowadził drużynę do zwycięstwa. To był ich najlepszy mecz w sezonie. Później Nathan do końca roku obejmował pozycję rozgrywającego. Dzięki niemu wygrali mistrzostwa Super Bowl. Te miesiące okazały się punktem zwrotnym w jego karierze. Właściwie w mojej również, ponieważ w tamtym okresie ze zwykłej instruktorki tańca stałam się właścicielką studia.
Dzisiaj przyszłam pobiegać z Nathanem. Wczoraj podczas meczu nie poszło mu najlepiej, więc wiem, że trening będzie wyjątkowo ostry. Jego drużyna wygrała (i oficjalnie zakwalifikowała się do play-offów), ale dwa podania Nathana zostały przechwycone przez przeciwnika, a Nathan na boisku jest perfekcjonistą, więc… cóż, po prostu wiem, że cały dzień będzie chodził nabzdyczony.
Nagle ze wspomnień wyrywa mnie piskliwy głos Kelsey.
– Wiesz, nie bierz tego do siebie, ale… co ty tu właściwie robisz?
A mówiąc: „Nie bierz tego do siebie”, miała na myśli raczej: „Nie ma w tym ani grama uprzejmości, bo wlałam tam dodatkową porcję jadu”. Szkoda tylko, że przy Nathanie nie zachowuje się w ten sposób; gdy on jest obok, robi się przesłodka.
Posyłam jej promienny uśmiech. Nie chcę, by popsuła mi dobry humor z samego rana.
– A jak ci się wydaje?
– Zachowujesz się jak stuknięta stalkerka, która w sekrecie podkochuje się w moim chłopaku i włamuje się do jego mieszkania, żeby przynieść mu śniadanie.
Widzicie, właśnie w tym problem. Wypowiada słowa „mój chłopak” z taką wyższością, jakby rzucała na stół najlepsze karty, które zapewnią jej wygraną, a ja mam krzyknąć z przerażenia i zakryć usta dłońmi. O matulu! Wygrała!
Niestety Kelsey nie ma pojęcia, że jej karty są guzik warte. Nathan zmienia dziewczyny jak rękawiczki. Ja natomiast znałam go na długo przed pojawieniem się dwulicowej Kelsey i będę przy nim, gdy ona zniknie, ponieważ to ja jestem jego najlepszą przyjaciółką. Mnie i Nathana łączy wiele wspólnych przeżyć: niezbyt atrakcyjna nastoletnia faza przejściowa (w moim przypadku, on tego nie doświadczył), zapisy do uczelnianej drużyny futbolowej, wypadek samochodowy, który wpłynął na moją przyszłość, każda choroba, która dopadła nas w przeciągu ostatnich sześciu lat, dzień, w którym zostałam właścicielką studia tańca, i moment, gdy Nathan wygrał mistrzostwa Super Bowl i stał w deszczu konfetti.
Ale co ważniejsze, jestem jedyną osobą na całym świecie, która wie, skąd Nathan ma pięciocentymetrową bliznę pod pępkiem. Mała podpowiedź: to bardzo żenująca historia i jest związana z domową depilacją. Kolejna podpowiedź: wymyśliłam dla niego wyzwanie i musiał to zrobić.
– Tak! – odpowiadam z przesadnie szerokim uśmiechem. – To by się zgadzało. Stalkerka, która w duchu jest zakochana w Nathanie. Wypisz, wymaluj ja.
Dziewczyna wybałuszyła oczy, bo sądziła, że wprawi mnie w zakłopotanie. Ale prawda nie może mnie zranić, Kels! Cóż, jedynie z tą stalkerką nie do końca się zgadzam.
Odwracam się od Kelsey i czekam na Nathana. Kiedyś próbowałam zaprzyjaźniać się z jego dziewczynami. Ale to już przeszłość. Żadna z nich mnie nie lubiła. Nieważne, co robię, by zyskać ich sympatię, one z góry pałają do mnie nienawiścią. Rozumiem to, serio. Uważają mnie za zagrożenie. Niestety prawda jest dobijająca.
Wcale nie stanowię zagrożenia.
To one mają okazję być z Nathanem w sposób, o którym ja mogę tylko pomarzyć.
– Wiesz – zaczęła, po raz kolejny próbując podchwycić moją uwagę – może lepiej oszczędź sobie wstydu i po prostu zniknij. Bo gdy Nathan wyjdzie z łazienki, poproszę go, by cię wyrzucił. Do tej pory byłam cierpliwa, ale twoje zachowanie przy nim jest superdziwne. Uczepiłaś się go jak rzep psiego ogona.
Kiwam głową na zgodę, starając się jednocześnie nie zachowywać protekcjonalnie. Zapomniałam o jednej rzeczy: nie jestem zagrożeniem dla tych kobiet… chyba że poproszą Nathana, by dokonał wyboru. Wtedy robię się niebezpieczna jak bomba brokatowa, która porazi każdego, a drobinki będą nie do zmycia. Może i nie sypiam w łóżku Nathana, ale zaskarbiłam sobie jego lojalność. A dla niego nie ma w życiu nic ważniejszego.
Kelsey prycha i krzyżuje ramiona na piersi. Stoimy pogrążone w walce na mordercze spojrzenia, gdy nagle za mną rozlega się głos Nathana.
– Mmm, wyczuwam kawę i pączki. To oznacza, że Serek Bree tu jest.
Posyłam Kelsey pełne wyższości spojrzenie. Spojrzenie zwycięzcy.2
BREE
Nathan wchodzi do kuchni w samych czarnych spodenkach i bez koszulki. Na widok jego wyrzeźbionej, opalonej klaty, która może należeć tylko do profesjonalnego sportowca, oraz boskiej V-ki, każda laska by się zarumieniła. Jego włosy wciąż są mokre i lśniące, a ramiona lekko czerwone od gorącej wody. Mimo że widziałam go po prysznicu wiele razy, na jego widok wciąż zapominam języka w gębie.
Nathan trzyma w ręce ręcznik i wyciera nim falujące włosy w kolorze czekolady. Zazdroszczę temu ręcznikowi. Czupryna Nathana jest tak bujna i cudowna, że dzięki niej dostał kontrakt wart pięć milionów dolarów za reklamę męskich produktów do włosów. Po emisji – Nathan wychodzi z kabiny w szatni, ma na sobie tylko ręcznik owinięty wokół pasa, krople wody spływają po jego twardych mięśniach, a w ręce trzyma butelkę szamponu – kobiety rzuciły się jak głupie do sklepów i kupiły produkt, licząc, że szampon magicznie zmieni ich mężczyzn w Nathana. Albo chociaż chciały, by włosy ich facetów pachniały jak Nathan. Tyle że ja znam pewien sekret – włosy Nathana wcale nie pachną jak ten szampon, bo on woli tani produkt w zielonej butelce, którego używa od osiemnastki.
– Pomyślałam, że pewnie ci się przyda – oznajmiam, wręczając Nathanowi kubek z parującą kawą, którą kupiłam w jego ulubionej kawiarni znajdującej się kilka przecznic stąd. Następnie otwieram pudełko pączków jak skrzynię pełną skarbów. Polewa lśni w promieniach słońca.
Nathan jęczy głośno i przekrzywia głowę, a w kącikach jego ust czai się delikatny uśmiech. Rzuca ręcznik na blat.
– Myślałem, że dzisiaj to ja stawiam kawę i pączki. – Wyciąga z pudełka słodki krążek pokryty syropem klonowym i nachyla się, żeby przelotnie cmoknąć mnie w policzek, tak jak zawsze. To zupełnie platoniczne zachowanie. Brat zrobiłby tak samo.
– Tak, ale obudziłam się dzisiaj ze skurczem łydki i nie mogłam ponownie zasnąć, więc po prostu wstałam i poszłam do sklepu.
Liczę na to, że Nathan kupi moje kłamstwo.
Prawda jest jednak taka, że nie mogłam spać, bo wczoraj zerwałam ze swoim chłopakiem i boję się powiedzieć o tym Nathanowi. Dlaczego? Ponieważ wiem, że będzie tak długo drążyć, aż pozna prawdę. A prawda jest taka, że zerwałam z Martinem, bo nie był Nathanem.
Może gdybym zmrużyła oczy, zatkała uszy i przekrzywiła głowę, wmówiłabym sobie, że Martin jest jak mój przyjaciel. Ale tak się nie da żyć. Nie mówiąc już o tym, że nie byłoby to fair w stosunku do mnie i Martina. Dlatego od teraz moim nowym celem w życiu jest znalezienie mężczyzny, który będzie podobał mi się bardziej niż Nathan. Szukam prawdziwego boga. I polecę tylko na totalnie seksowne ciacho.
Nathan unosi gęstą brew.
– Trzeba było zjeść przed spaniem banana.
Przewracam oczami.
– Tak, tak, ale moja odpowiedź pozostaje taka sama: nie znoszę bananów. Są miękkie, oślizgłe i smakują jak… banany.
– To bez znaczenia. Widać, że brakuje ci potasu…
Kelsey odchrząkuje i w tym momencie zauważamy jej naburmuszoną minę.
– Przepraszam bardzo. Nie wydaje ci się dziwne, że przyszła tutaj o wpół do siódmej rano z kawą i pączkami, mimo że nocuje u ciebie dziewczyna?
I znowu słowo na D. Dobra, niech będzie, może powinnam była się domyślić, że zastanę tu Kelsey, i może trzeba było poczekać na Nathana w kawiarni. Moja wina. Czasami zapominam, że nie łączy nas zwykła przyjaźń.
Nathan odchrząkuje.
– Przepraszam, Kelsey, ale we wtorki zawsze biegam z Bree. Wydawało mi się, że o tym pamiętasz.
– Tak – rzuca z sarkazmem i przewraca oczami. – Jak mogłabym zapomnieć, że wychodzisz z nią w dosłownie każdy wtorek. Twój jedyny wolny poranek w sezonie.
To brzmi jak prywatna rozmowa, w której nie powinnam brać udziału. Właściwie się z nią zgadzam. To dziwne, że Nathan i ja jesteśmy tak blisko. Wcześniej wielokrotnie próbowałam wymiksować się ze spotkań, żeby mógł spędzać więcej czasu ze swoją dziewczyną, ale on nigdy na to nie pozwala. Gdybym ja była jego dziewczyną, spędzałabym z nim każdą wolną chwilę.
Niemal każda profesjonalna drużyna futbolowa ma we wtorki wolne. Ale nie wszyscy gracze znają pewną tajemnicę: ci najlepsi w wolne dni i tak nie odpoczywają. Wykorzystują ten czas, by skupić się na własnych słabościach, spotkać z fizjoterapeutami, przeglądają stare nagrania z meczów – robią wszystko, co się da, by nie wypaść z rytmu. We wtorki Nathan nigdy nie leży do góry brzuchem, ale zaczyna dzień nieco później, żeby mieć czas pobiegać ze mną.
– A nie możesz zrobić sobie wolnego chociaż dzisiaj? – pyta, podkreślając każde słowo. Naprawdę nie wiem, jak on znosi jej piski.
Nathan ściąga brwi i zakłada ramiona na piersi. Mam ochotę stąd prysnąć, bo wiem, co się teraz stanie.
– Nie sądzę. Muszę się wyżyć podczas biegu, żeby odreagować wczorajszy kiepski mecz.
Kelsey rozdziawia usta.
– Kiepski mecz? Skarbie, o czym ty mówisz? Przecież wygrałeś!
– Ale dwa podania zostały przejęte – odpowiadamy jednogłośnie z Nathanem.
Ups! Kelsey się to nie spodobało, bo mruży oczy w wąskie szparki.
– Pięknie. Widzisz, co miałam na myśli? To nie jest normalna przyjaźń. I wiesz co? Mam już dosyć tego, że ciągle muszę z nią konkurować. Nadszedł czas, byś w końcu – Nie mów tego, Kelsey! – wybrał. Albo ona, albo ja.
Dziewczyna mruga powiekami, więc odwracam się, żeby zapewnić jej odrobinę prywatności w tak przykrym dla niej momencie. Moi kochani, zebraliśmy się tutaj, by uczcić minutą ciszy nic nieznaczący, bezwartościowy związek Nathana i Kelsey.
– Kelsey… od początku byłem z tobą szczery. Nie szukam teraz poważnego związku, a ty odparłaś, że ci to pasuje… – Nathan zawiesza głos.
Rany, jak ja mu współczuję. Naprawdę. Zrywanie z dziewczyną zawsze go dobija, bo w głębi serduszka jest wielkim, pluszowym misiem. Szkoda, że nie mogę go wyręczyć, ale mam przeczucie, że wtedy dostałabym w twarz żeliwną patelnią.
– Pogięło cię? – piszczy Kelsey. – Wybierasz ją zamiast mnie?
Dobra, to już lekka przeginka.
– Tak – odpowiada rzeczowo mój przyjaciel.
Para niemalże bucha jej uszami.
– W takim razie nie uwierzę, że z nią nie sypiasz!
– Nie sypia, wierz mi – zapewniam. Po chwili dociera do mnie, że zabrzmiałam jak rozczarowana, więc szybko dodaję: – Poważnie. Łączy nas tylko przyjaźń. Nie pasujemy do siebie. Jesteśmy jak brat i siostra. – Fuj, słowa smakują goryczą na moim języku.
Nathan kiwa głową, a po chwili wahania delikatnie się do mnie uśmiecha.
– Tak. My nigdy nie… – urywa. Zauważam, że przełyka ślinę, bo nawet nie potrafi wyobrazić nas sobie w ten sposób. – …byliśmy przyjaciółmi od seksu.
Nic. Ani razu. Nada. Przenigdy. Zilch. Nathan nigdy nie pokusił się o coś więcej niż buziak w policzek i dlatego wiem, że na mnie nie leci. Facet, który byłby zakochany po uszy w kobiecie, nie potrafiłby trzymać rąk przy sobie podczas wieczorów filmowych, a przez sześć ostatnich lat miał ku temu niejedną okazję. Zawsze trzymaliśmy ręce przy sobie.
Teraz się wkopałam i muszę robić wszystko, by udowodnić mu, że tylko przyjaźń mi nie przeszkadza. Ale w rzeczywistości jest odwrotnie. Czy chciałabym za niego wyjść i urodzić mu wielkie, muskularne dzieci? Oczywiście. Bez wahania. Wiem jednak, że nie jest mi to pisane. Gdyby się dowiedział, że się w nim podkochuję, zrobiłoby się między nami dziwnie i zniszczyłabym wieloletnią przyjaźń, bo on z pewnością ma już numer do następnej modelki, z którą zamierza się wkrótce spotykać.
Najgorsze jest to, że gdybym faktycznie wyznała mu swoje uczucia, dałby mi szansę, bo naprawdę mu na mnie zależy. Możliwe, że spotykałby się ze mną przez kilka tygodni, a potem odszedł do innej, która naprawdę go pociąga, a ja przestałabym być najlepszą przyjaciółką. Gra niewarta świeczki.
Dlatego dobrze mi tak, jak jest.
W końcu znajdę sobie kogoś równie pociągającego.
(Chociaż wątpię).
– No dobra. W takim razie… życzę udanej, dziwnej przyjaźni. Bo ja wychodzę. – Kelsey milknie, ale nie słyszę kroków. Chyba czeka, aż on ją zatrzyma. Domyślam się, że wszystkim jest teraz niezręcznie. – Poważnie. Zaraz stąd wyjdę i nie wrócę, Nathan.
Nieeee, nie odchodź!, myślę nieszczerze.
Dziewczyna wypada z kuchni. Nathan podąża za nią, przypomina, że ma na sobie tylko piżamę i chyba najpierw powinna zabrać swoje rzeczy. Ona oznajmia, że Nathan ma je do niej wysłać, bo ona już nie może na niego patrzeć. To się nazywa dramatyzm.
Słyszę trzask drzwi i podskakuję z zachwytu. Krzyżyk na drogę!
Ja: I kolejna uciekła z krzykiem. Kelsey już nie ma!
Lily: Wytrwała dłużej, niż się spodziewałam.
Ja: I tak za długo.
Lily: Zachowuj się! Może on cierpi.
Ja: Eee… ja zawsze się zachowuję, odczep się.
Lily: Idę o zakład, że pewnie szczerzysz się złośliwie.
Kiedy Nathan w końcu wraca do kuchni, silę się na markotną minę wbrew temu, co sądzi Lily.
– Przykro mi.
– Wcale nie jest ci przykro – wytyka ze śmiechem i opiera się o szafkę.
Naprawdę wolałabym, żeby miał na sobie więcej ubrań. Patrzenie na kogoś tak pięknego, kogo jednocześnie nie możesz dotknąć, jest bolesne. Skóra Nathana kojarzy mi się z rozgrzanym złotym piaskiem na egzotycznej plaży, a na widok jego wyrzeźbionej sylwetki staję w płomieniach. Nie bez powodu został okrzyknięty najseksowniejszym mężczyzną i trafił na okładkę numeru „Pro Sports Magazine”, w którym redaktorzy oceniali ciała profesjonalnych sportowców i komentowali, co powinni robić, by utrzymać formę. Zdjęcie przedstawiało zupełnie nagiego Nathana, ustawionego tak, by zakryć newralgiczne miejsca. Mimo że posiadam pięć kopii tego magazynu, nigdy nie byłam w stanie zajrzeć do środka (na okładce widać go tylko od pasa w górę). Istnieją pewne granice, których nie można przekroczyć w przyjaźni. Jedną z nich jest nagość.
Biorę pączka i wpycham go do ust, żeby ukryć uśmiech.
– Nie! Mówiłam poważnie. Kelsey wydawała się… fajna.
– Wczoraj w loży wystawiłaś jej język.
– Jezu! Czy Avengersi wiedzą, że masz nadludzki wzrok?
Uśmiecha się i wyciąga rękę, żeby pociągnąć za mój niesforny kucyk.
– Czy Kelsey była dla ciebie niemiła, kiedy nie patrzyłem? Tylko nie kłam.
Nathan ma czarne oczy. Nie czekoladowe, nie brązowe. Po prostu w kolorze nieprzeniknionej czerni. I kiedy skupia się na mnie w ten sposób, zawsze mam wrażenie, że się duszę. Nie potrafię odwrócić wzroku.
Wzruszam ramieniem i upijam łyk kawy.
– Nie można nazwać jej miłą, ale to nic takiego.
– Co powiedziała?
– To bez znaczenia.
Podchodzi bliżej.
– Bree – mówi tonem nieznoszącym sprzeciwu.
– Nathan – odpowiadam z taką samą zaciętością. – Widzisz, ja też tak potrafię.
Milczy… jakby pogrążony w myślach. Nasze klatki piersiowe dzieli zaledwie dziesięć centymetrów.
– Przepraszam, jeśli sprawiła ci przykrość. Nie wiedziałem, że tak cię traktuje, bo inaczej zerwałbym z nią już wieki temu.
Czuję w sercu delikatne ukłucie. Skoro tak bardzo zależy mu, bym była częścią jego życia, to dlaczego na mnie nie leci? O nie, mowy nie ma, nie zamierzam nad tym rozmyślać. Nie chcę być tego typu dziewczyną. Jesteśmy przyjaciółmi i cieszy mnie to. Jestem wdzięczna. I może kiedyś życie naprowadzi mnie na mężczyznę, który będzie mnie kochał równie mocno jak ja jego. Na razie jest okej.
– Cóż, moja obecność na pewno w niczym nie pomogła. Chyba nie powinnam była tu przychodzić i wpuszczać się do środka. – Biorę duży kęs czekoladowego pączka. – Trzeba wprowadzić jakieś zasady.
– Chyba tak – potwierdza. Jego głos wydaje się śmiertelnie poważny, ale kiedy unoszę głowę, zauważam, że się uśmiecha. Ma nawet dołeczek w prawym policzku.
Żartobliwie szturcham go w rękę.
– No co? W takim razie powinnam zabrać ci klucz do mojego mieszkania. Żeby tam również obowiązywały pewne zasady.
Dokańcza pączka, nie przestając się szczerzyć.
– Życzę powodzenia. Nigdy ci go nie oddam. – Kiedy mnie mija, jego ręka ociera się o moją. Zastanawiam się, czy naruszyłabym zasady, gdybym przykleiła się do jego ciała jak mucha do lepu.
Chyba powinnam pobiegać dłużej od niego, ale z innych powodów.