- promocja
The Kissing Booth. Za kółkiem przez Stany - ebook
The Kissing Booth. Za kółkiem przez Stany - ebook
Wciągająca romantyczna historia z bestsellerowej serii „The Kissing Booth”, na podstawie której powstały trzy filmy Netflixa!
Wszyscy wiedzą, że związek na odległość jest trudny, zwłaszcza gdy jest się z takim ciachem jak Noah Flynn. Elle wciąż jest w szoku, że jej niepokorny chłopak złagodniał, dostał się na Harvard i pozostawił po sobie pustkę. Kalifornia bez niego wcale nie jest fajna. Elle ma więc tylko jedno wyjście: wybrać się na Wschodnie Wybrzeże. Zapowiada się megaprzejażdżka przez Stany!
Spakować się do kabrioletu swojego najlepszego kumpla i wyruszyć Route 66 w poszukiwaniu przygód – czy może być coś lepszego? Chyba tylko świadomość, że na końcu drogi ktoś na ciebie czeka.
Kategoria: | Young Adult |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-66873-91-9 |
Rozmiar pliku: | 1,1 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
– Nie rezerwowałaś jeszcze biletów, co?
Skrzywiłam się, pośpiesznie ściszając dźwięk na komputerze, ponieważ na FaceTimie wyskoczyła twarz Lee Flynna, rozgorączkowana i wzburzona. Przeniosłam wzrok na okno Google Chrome’a. Dwa miejsca z naszego lotniska na JFK, z bagażem, jedno dla pana Lee Flynna, drugie dla panny Rochelle Evans.
– Chłopie, nie musisz tak wrzeszczeć. Właśnie rezerwuję. A dokładniej: wybieram dla nas miejsca. Dla ciebie od strony przejścia. Wiem, że chciałeś przy oknie, ale będziesz cały czas chodził do toalety i się wiercił, poza tym muszę się zmieścić w budżecie. Wiesz, że każda dodatkowa opcja to około dwudziestu dolarów wię…
– Misja wstrzymana, Shelly! – krzyknął do mnie mój najlepszy przyjaciel od zawsze. Nachylił się bliżej do telefonu, aż ekran wypełniła górna połowa jego twarzy: zmarszczone czoło i ściągnięte brwi. Ciemne brązowe włosy sterczały mu wokół głowy pod różnymi kątami, a niebieskie oczy wwiercały się w kamerkę. – Nie rezerwuj lotu.
– Co? Ale…
W głowie mi zagrzechotało. Dlaczego nie chce, żebym zarezerwowała miejsca? Planowaliśmy tę wycieczkę od tygodni. Zbliżała się wiosenna przerwa w nauce i postanowiliśmy z tej okazji wybrać się na drugi koniec kraju. Byliśmy w ostatniej klasie szkoły średniej, wypruwaliśmy sobie flaki, żeby zarobić lepsze stopnie przesądzające o dostaniu się na studia, i zasługiwaliśmy na odpoczynek.
Ponadto Noah, mój chłopak i zarazem starszy brat Lee, był teraz na pierwszym roku w Bostonie, właśnie po drugiej stronie kraju, co – przyznam się bez bicia – w dużej mierze zaważyło na mojej chęci, by odwiedzić Wschodnie Wybrzeże. Nie było to jednak z mojej strony całkowicie samolubne, ponieważ Rachel, dziewczyna Lee od mniej więcej roku, dostała się na studia do Browna, a to zaledwie godzina jazdy od Harvardu. Zamierzała polecieć tam ze swoimi rodzicami i rozejrzeć się po kampusie. Podczas gdy ja będę spędzała czas z Noah, Lee mógłby wyskoczyć do Rhode Island na spotkanie z Rachel.
Planowaliśmy, że przylecimy na lotnisko JFK w Nowym Jorku, spędzimy dzień w mieście i zaliczymy kilka najważniejszych atrakcji turystycznych, a potem pojedziemy samochodem do Bostonu. Cieszyłam się, że zobaczę Statuę Wolności. Nigdy dotąd nie byłam w Nowym Jorku. Właściwie nie za bardzo ruszałam się poza Kalifornię.
Wszystko było zaplanowane – wielka wycieczka na miarę ostatniego roku szkoły.
I nagle Lee wrzeszczy do mnie: „Misja wstrzymana”?
– Pokłóciłeś się z bratem?! – zapytałam gniewnie.
Lee i Noah byli połączeni nierozerwalną braterską więzią, ale nie zawsze się dogadywali. Powinnam wiedzieć. Dorastaliśmy przecież razem i znałam obu na wylot. Lee i ja jesteśmy w tym samym wieku (co do dnia) i przez całe życie byliśmy najlepszymi przyjaciółmi. Nasze mamy też się z sobą przyjaźniły, ale moja zginęła w wypadku samochodowym, kiedy byłam mała.
Lee i Noah nigdy się jednak poważnie nie pożarli. Jeden jedyny raz widziałam ich porządnie skłóconych, kiedy zeszłego lata Lee odkrył, że Noah i ja potajemnie się spotykamy. (Chociaż Lee mi wybaczył, wciąż czuję się winna, że mu o tym nie powiedziałam. To był również jedyny czas, gdy go okłamywałam).
– Nie, nie pokłóciłem się z nim – odparł Lee z wahaniem.
– No to może z Rachel? Lee, co u diabła…
– Schrzaniłem to – wypalił, odsuwając telefon nieco dalej od siebie.
Teraz widziałam całą jego twarz. Z pełną mocą uderzyło mnie spojrzenie jego żałosnych psich oczek – które nie zawsze na mnie działa.
– Wiesz, że miałem załatwić wynajem samochodu?
– Taa?
– No więc okazuje się, że nikt nam go nie wypożyczy, bo nie mamy osiemnastu lat.
Jęknęłam i oparłam się o biurko, przyciskając dłonie do twarzy.
Ta wiadomość nie powinna mnie zaskoczyć. Zazwyczaj z nas dwojga to ja jestem bardziej zorganizowana (przypisuję to temu, że często muszę się zajmować swoim młodszym bratem Bradem). Lee działa raczej spontanicznie, bez większego zastanowienia. Oczywiście aż do ostatniej chwili nie zauważył zastrzeżenia związanego z wiekiem.
– Lee! – krzyknęłam, doprowadzona do rozpaczy. – Mówiłeś, że wszystko sprawdziłeś!
– Noo tak. Tak mi się zdawało! Wiesz, wyguglowałem i było napisane, że dla osób poniżej dwudziestego piątego roku życia czasem są dodatkowe opłaty, ale to nic takiego. No i… potem pomyślałem, że może bym wynajął auto, podając dane Noah…
– Lee!
– Ale mama podsłuchała, jak pytam go o to przez telefon…
– O mój Boże – sapnęłam. Uwielbiałam swojego najlepszego przyjaciela bardziej niż kogokolwiek, ale czasami trochę za bardzo go ponosiło. – Proszę, powiedz, że tak naprawdę nie zamierzałeś tego zrobić. Przecież to na pewno przestępstwo.
– Oszczędź mi wykładu. Mama już o to na mnie nawrzeszczała. Powiedziałem jej, że to miał być żart, ale… Jak się okazało, Noah i tak by się nie zgodził. Powaga. W szkole był notorycznym zadymiarzem, ciągle się wdawał w bójki i wagarował. Nawet palił. Kilka miesięcy na Harvardzie i nagle zrobił się z niego cnotliwy świętoszek?
Przewróciłam oczami. Oczywiście zezłościło mnie, że taki miał plan B, ale kiedy w ten sposób mówił o bracie, nie mogłam powstrzymać uśmiechu. Mimo że w szkole Noah był – jak to ujął Lee – „notorycznym zadymiarzem”, odkąd poszedł na studia, bardzo się zmienił. Wszyscy inni w naszej okolicy uważali go za straszliwego twardziela, ale Lee i ja znaliśmy go lepiej. Beznadziejnie zadurzyłam się w nim, kiedy miałam może dwanaście lat. Potem okazało się to nie takie znowu beznadziejne, skoro w zeszłym roku zaczęliśmy się umawiać po pamiętnym pocałunku w budce z całusami podczas naszej charytatywnej akcji, którą Lee i ja prowadziliśmy podczas wiosennej zabawy szkolnej.
Studia pewnie utemperowały nieco zadymiarską postawę, ale to nadal był nasz Noah.
„Wciąż mój Noah” – pomyślałam i w brzuchu rozlało mi się musujące ciepełko.
Gdy tylko przemknęło mi to przez myśl, do głowy zaczął się wsączać niepokój. Nie widziałam Noah od świątecznej przerwy i cóż, rzeczywiście bardzo się zmienił, odkąd poszedł na studia… Miałam nadzieję, że wciąż jest moim Noah…
Szybko odepchnęłam od siebie tę myśl. Między nami wszystko będzie dobrze. Musi.
– Tak czy inaczej… – odezwał się nagle Lee, wyrywając mnie z rozmyślań o Noah. Mój przyjaciel uśmiechał się promiennie, czego się w tej chwili nie spodziewałam. – Nie rezerwuj lotu. Po prostu przejedziemy się ten kawałek!
– Co?
– No, planowaliśmy bardzo krótką przejażdżkę, nie, Shelly? – Wyraźnie się teraz przymilał, unosząc brwi. – Z Nowego Jorku do Bostonu rzut beretem, nie?
– To pięć godzin jazdy, Lee.
– Właśnie. W ciągu pięciu godzin nie wyjedziesz nawet z Teksasu.
– A ile się jedzie stąd do Bostonu? – zapytałam, otwierając nową zakładkę, żeby to sprawdzić. Miałam prawo jazdy dopiero od roku i zdecydowanie nie wypuszczałam się dotąd na długie trasy, nie mówiąc o przejechaniu Stanów od wybrzeża do wybrzeża.
– Jakieś dwa dni – rzucił Lee tak lekkim tonem, że o mało nie puściłam tej informacji mimo uszu. – I moglibyśmy prowadzić na zmianę: jedno za kółkiem, a drugie drzemie, wtedy przelecimy błyskawicznie. Poza tym szkoła będzie zamknięta tydzień dłużej z powodu wymiany uszkodzonych rur, pamiętasz? Mają remontować elektrykę i inne takie. Będziemy mieć mnóstwo czasu, żeby się dostać tam i z powrotem i jeszcze poobijać się na miejscu.
Głos rozsądku odzywający się w mojej głowie podpowiadał, że to kompletnie niedorzeczne. Nawet gdybyśmy rzeczywiście na zmianę prowadzili i drzemali po drodze, przypuszczalnie dotarcie na Wschodnie Wybrzeże zajmie nam tydzień. To była szalona propozycja. Powinniśmy lecieć bezpośrednio do Bostonu, bo… kurczę, bo to zwyczajnie najprostsze wyjście.
Lecz Lee i ja nie wybieraliśmy prostych rozwiązań.
Przeciwnie – woleliśmy te szalone.
Mój tata pewnie westchnąłby, poprawił okulary na nosie i zapytał, czy naprawdę dobrze to przemyśleliśmy. Noah wyśmiałby nas i stwierdził, że poddamy się, jeszcze zanim wyjedziemy z Kalifornii – zawrócimy i wskoczymy w samolot. Rodzice Lee zapewne przewróciliby oczami i wyrzucili ręce w górę, wiedząc, że i tak nie wybiją nam tego z głowy, po czym daliby nam mnóstwo pieniędzy na paliwo, a mama Lee nalegałaby, żebyśmy do niej regularnie pisali, by wiedziała, że jesteśmy bezpieczni.
Podczas gdy wszystko to przebiegało mi przez głowę, zrzędliwy głos rozsądku cichł coraz bardziej, aż zamilkł zupełnie, zagłuszony przez paplaninę przyjaciela.
Lee nawet nie zauważył mojego namysłu. Był zbyt zajęty zapewnianiem, że w sumie nie miałby nic przeciwko, gdybym poprowadziła jego cennego mustanga cabrio z sześćdziesiątego piątego roku. Nawijał o tym, o ile fajniejsza będzie taka jazda niż przelot. Czy nigdy nie marzyłam, żeby przemierzyć kraj z jednego końca na drugi? Gdybyśmy sporządzali listę rzeczy do zrobienia przed śmiercią, taki pomysł na pewno by się na niej znalazł. Będziemy wolni od rodziców i obowiązków, tylko my dwoje i szeroka szosa przed nami. To będzie jak, powiedzmy, rytuał przejścia. Coś totalnie dorosłego: przejechać taki szmat drogi po to, żeby się spotkać ze swoimi drugimi połówkami i porozglądać po kampusach – tylko tyle i aż tyle. Rzecz jasna, moglibyśmy wyskoczyć do Nowego Jorku, zapewnił Lee, choćby tylko o niego zahaczyć…
– Daj się namówić – błagał. – To ostatni rok w szkole, Elle. Miał być nasz, pamiętasz? Wielki finał liceum. To może być nasza ostatnia wielka przygoda przed rozpoczęciem reszty życia! – Wreszcie zamilkł, by złapać oddech. Oczy mu błyszczały, usta rozciągnęły się w promiennym uśmiechu, gdy niecierpliwie czekał na moją odpowiedź.
– Lee – rzekłam śmiertelnie poważnie. Usłyszałam, jak przełyka ślinę, jakby stał przed plutonem egzekucyjnym. – Wpadnij po mnie o dziesiątej. Musimy kupić przekąski na taką wycieczkę.
_Ciąg dalszy dostępny w wersji pełnej._