The Postman. Miłosna przesyłka - ebook
The Postman. Miłosna przesyłka - ebook
Czy zagubiony i skrzywdzony przez los mężczyzna jest odpowiednim partnerem dla równie nieszczęśliwej kobiety? Danka już od pierwszych chwil znajomości z Maćkiem doskonale zdaje sobie sprawę z tego, w jak beznadziejnej sytuacji się znaleźli. Młoda kobieta, dręczona trudnymi wspomnieniami, których nie potrafi wyrzucić z pamięci, nie jest w stanie zaufać żadnemu mężczyźnie. Postanawia jednak dać szansę tej niecodziennej relacji, niepewna, czy jest w stanie stworzyć normalny związek. Maciej to listonosz z małej miejscowości, ceniący sobie spokojne życie z dala od miejskiego zgiełku. Kiedy poznaje Danutę, zakochuje się od pierwszego wejrzenia i pomimo przykrych doświadczeń jest gotowy na nową miłość. Jego pewność siebie i nadzieję na zbudowanie czegoś trwałego studzi zmienne zachowanie Danki, która nie może się zdecydować, czego oczekuje od tej znajomości. Mężczyzna jest na tyle zdeterminowany, że postanawia zawalczyć o miłość. „The Postman. Miłosna przesyłka” to niezwykła, pełna emocji opowieść o tym, co w życiu najważniejsze – o miłości i walce o nią.
Kategoria: | Obyczajowe |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-67024-39-6 |
Rozmiar pliku: | 2,6 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
1. MACIEK
2. DANKA
3. MACIEK
4. DANKA
5. MACIEK
6. MACIEK
7. DANKA
8. DANKA
9. MACIEK
10. DANKA
11. MACIEK
12. MACIEK
13. DANKA
14. MACIEK
15. DANKA
16. MACIEK
17. DANKA
18. MACIEK
19. DANKA
20. MACIEK
21. DANKA
22. MACIEK
23. DANKA
24. MACIEK
25. DANKA
26. MACIEK
27. DANKA
28. MACIEK
29. DANKA
30. MACIEK
31. DANKA
32. MACIEK
33. DANKA
34. MACIEK
35. DANKA
36. MACIEK
37. DANKA
38. MACIEK
39. DANKA
40. MACIEK
41. DANKA
42. MACIEK
43. DANKA
EPILOG
KILKA SŁÓW OD AUTOREK
Adriana
Angelika1. MACIEK
No, no – pomyślałem, patrząc na znajdującą się nieopodal kobietę. Stała za niewielkim płotem i była nieco pochylona do przodu, dzięki czemu miałem doskonały widok na jej biust. Na jej wspaniałe, dorodne piersi, które aż wylewały się z biustonosza, krzycząc do mnie: „Weź mnie!”. No dobra, może nie krzyczały, ale i tak nie potrafiłem oderwać od nich wzroku, bo aktualnie był to dla mnie dość niecodzienny widok. Niestety.
A jeszcze kilka miesięcy temu takie coś nie zrobiłoby na mnie żadnego wrażenia, bo byłem po uszy zakochany w Ance, która po ponad roku bycia razem wybrała inną drogę. A raczej innego gościa, który miał więcej szmalu ode mnie. Decyzję o jej odejściu przyjąłem ze spokojem, ponieważ od pewnego czasu domyślałem się, że coś jest nie tak. Poza tym od samego początku – oprócz dobrej zabawy i cholernie udanego seksu – nie łączyło nas zbyt wiele. Mimo wszystko, choć nie pokazywałem tego na zewnątrz, bardzo cierpiałem.
Przez tych kilka ostatnich miesięcy nauczyłem się żyć sam, a przynajmniej tak mi się wydawało. Kiedy jednak tak stałem i patrzyłem na niezwykle apetyczne kształty, uświadomiłem sobie, że byłem w błędzie. I mój nabrzmiały penis tylko to potwierdzał…
Co też samotność potrafi zrobić z człowiekiem… – zamyśliłem się na moment.
Że też akurat dzisiaj musiałem włożyć te spodnie… – kontynuowałem rozważania i zaśmiałem się w duchu, spoglądając na stare, czarne dżinsy, na których wyraźnie odznaczał się mój najwidoczniej spragniony takich obrazków interes.
– Przepraszam, czy szuka pan tutaj kogoś? – usłyszałem w tej samej chwili, w której zacząłem zastanawiać się, jakim cudem zdołam ukryć ten widok, nim podejdę do nieznajomej kobiety.
– T-tak… To znaczy… – zająknąłem się, gdy dotarło do mnie, że odezwała się do mnie właśnie ona, właścicielka najpiękniejszego biustu, jaki kiedykolwiek widziałem. Co prawda nie mogłem go podziwiać w pełnej okazałości, ale to, co zobaczyłem, wystarczyło, abym właśnie tak o nim myślał. – Ja… Ja jestem listonoszem i szukam… – odpowiedziałem po chwili i spojrzałem raz jeszcze na kopertę, którą cały czas trzymałem w dłoniach. Tę samą, którą starałem się zakryć swój wzwód. – Szukam pani Danuty Kołodziejczyk. Mam dla niej przesyłkę.
– Dzień dobry, to ja – odparła, wyciągając rękę w moją stronę, zapewne po to, bym oddał jej kopertę, ale ja już zacząłem wyobrażać sobie, jak dotyka mojego penisa i zaczyna się nim bawić.
Cholera, jestem naprawdę popieprzony – zawyrokowałem w myślach. Nigdy wcześniej widok kobiety nie sprawił, że nagle zacząłem tak świrować.
– Czy mogę prosić o ten list? – Po kilku sekundach nieznajoma ponownie przemówiła do mnie i rzuciła w moją stronę wymowne spojrzenie, co sprawiło, że momentalnie oprzytomniałem.
Jak dobrze, że dzieli nas ten niewielki płot, dzięki któremu może nie zauważy, jak teraz wyglądam – pocieszałem się w duchu. A musiałem wyglądać naprawdę komicznie. Na szczęście ogrodzenie sięgało mi do pasa, więc istniała szansa, że Danuta nie zwróciła na to uwagi. Danuta… Cóż za niespotykane imię dla tak młodej kobiety – rozważałem.
– Tak, oczywiście. Przepraszam, coś słabo się dzisiaj czuję… – skłamałem i podałem adresatce jej własność. – Proszę jeszcze tutaj o podpis – dodałem, wręczając jej druczek, na którym musiała pokwitować odebranie przesyłki.
– Dziękuję bardzo – odpowiedziała po chwili, oddając mi druk i długopis.
– Dziękuję. Do widzenia.
– Do zobaczenia. I proszę uważać na siebie. W taki upał sugeruję założyć czapkę na głowę, bo sądzę, że to właśnie przez jej brak czuje się pan dzisiaj niemrawo.
Lepiej, żebyś nie wiedziała, słodziutka, jak ja się teraz czuję… – pomyślałem.
– Dziękuję, może ma pani rację. Na szczęście mieszkam niedaleko, więc po drodze wstąpię do domu i wezmę czapkę. Dziękuję za radę. – Posłałem w jej stronę szczery uśmiech, na co odpowiedziała tym samym.
– Nie ma za co. Nie ma sensu tak się męczyć. Do zobaczenia – dodała i skierowała swoje kroki ku stojącemu w oddali domowi.
Odprowadziłem ją wzrokiem i zacząłem zastanawiać się, kim jest i jak się tutaj znalazła. Mieszkałem w Sasinie od urodzenia i znałem większość mieszkańców tej wsi. Nawet tych, którzy przyjeżdżali tutaj do swoich nowo wybudowanych willi tylko w okresie wakacyjnym. Danuta Kołodziejczyk nie była jedną z tych osób. Musiałem więc dowiedzieć się, kim jest. I na szczęście wcale nie zajęło mi to zbyt wiele czasu…