- W empik go
The Raven King - ebook
The Raven King - ebook
Zawodnicy drużyny Lisów są nieszczęsnymi życiowymi rozbitkami, ale ich ostatnia porażka może okazać się cudem, którego potrzebowali, by w końcu zjednoczyć się i stworzyć zgrany zespół. Jedyną osobą, która stoi im na drodze jest Andrew. Istnieje jednak ktoś, kto potrafi przebić się przez jego emocjonalną blokadę. Tym kimś jest właśnie Neil.
Andrew nie odpuszcza tak łatwo, a z kolei Neil nie ufa nikomu poza samym sobą. Obaj nie mają jednak zbyt dużo czasu, by dojść do porozumienia i zaakceptować istniejącą sytuację. Wrogie siły czają się, by wtargnąć i ich rozdzielić. Riko zamierza zniszczyć nowe życie Neila, a pozostałe Lisy mogą zupełnie przypadkowo stać się ofiarami.
Wprawdzie dni Neila są policzone, ale nauczył się na własnej skórze, jak walczyć o to, w co wierzy. A właśnie teraz pokłada wiarę w Andrew, nawet jeśli bramkarz Lisów przestał już wierzyć w samego siebie.
Kategoria: | Young Adult |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-7889-816-0 |
Rozmiar pliku: | 848 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Patrząc przez okno samochodu, można by odnieść wrażenie, że zbliża się Halloween. Było jednak na to za wcześnie, ponieważ przypadało ono dopiero za dwa miesiące. W ubiegłym tygodniu, z okazji rozpoczęcia roku akademickiego, cały kampus Uniwersytetu Stanowego Palmetto został udekorowany pomarańczowymi i białymi serpentynami, jednak w weekend ktoś wymienił wszystkie białe wstążki na czarne. Kampus wyglądał, jakby był pogrążony w żałobie. Zdaniem Neila Jostena, to, co zrobiono dla uczczenia pamięci zmarłego zawodnika, było dość nędzne i nie miało żadnego znaczenia. Ale być może przemawiał przez niego cynizm.
Już dawno zaakceptował fakt, że przez to, co spotkało go w życiu, stał się wielkim cynikiem. Widział więcej umierających ludzi niż potrafił zliczyć na palcach jednej ręki. Myśl o śmierci z pewnością nie należała do przyjemnych. W jego przypadku powodowała ścisk w klatce piersiowej, z którym mógł sobie spokojnie poradzić. To niespodziewane przedawkowanie Setha Gordona, do którego doszło w sobotnią noc, powinno coś dla Neila znaczyć, skoro przez trzy miesiące byli kolegami z drużyny i współlokatorami, ale niestety nic nie czuł. Wystarczająco trudny był dla niego fakt, że prawie codziennie musiał głowić się nad tym, jak pozostać przy życiu. Nie miał czasu, by poświęcać uwagę i rozmyślać o problemach innych ludzi.
Nagle rozległ się głośny huk rockowej muzyki, chwilowo wypełniając ciszę, jaka panowała w samochodzie, ale niemal od razu ucichł. Neil spojrzał do przodu. Nicholas „Nicky” Hemmick odsunął dłoń od deski rozdzielczej, cicho przeklinając. Siedzący na tylnym siedzeniu kuzyn Nicky’ego, Aaron Minyard, pchnął mocno oparcie siedzenia kierowcy. Neil nie był pewien, czy chciał w ten sposób ukarać kuzyna za próbę udawania, że wszystko jest w porządku, czy może okazać mu milczące wsparcie. Relacje kuzynów stanowiły dla niego ogromną zagadkę i nie sądził, że kiedykolwiek pojmie, o co w tym wszystkim tak naprawdę chodzi.
Nicky ponownie wyciągnął dłoń w stronę radia. Kevin Day siedział obok niego, więc to on pierwszy ją zauważył. Odepchnął rękę Nicky’ego i powiedział:
– W porządku. Daj już spokój.
– Nie chcę tego robić – rzucił Nicky cichym, wypełnionym smutkiem głosem.
Wprawdzie nikt mu nie odpowiedział, ale Neil i tak pomyślał, że wszyscy się z nim zgadzają. Żaden z nich z pewnością nie czekał z radością na dzisiejszy trening, ale nie mogli robić sobie zbyt długiej przerwy, ponieważ sezon już się rozpoczął. Chociaż trener Wymack i tak dał im trochę czasu, aby przywykli do nowej sytuacji, a na boisku kazał im się stawić dopiero w środę po południu.
Andrew Minyard, brat bliźniak Aarona, miał w środy cotygodniowe sesje terapeutyczne. Zazwyczaj gwałtowne huśtawki nastroju Andrew nie stanowiły dla nikogo większego problemu. Jego dobre samopoczucie również nie czyniło go bardziej przyjaznym człowiekiem. Jednakże niezrównoważony bramkarz Lisów w obliczu śmierci najmniej lubianego kolegi z drużyny mógł stanowić receptę na totalną katastrofę. Drużyna powinna była zebrać się razem w niedzielę rano, aby opłakiwać Setha, ale zamiast tego Andrew i Matt wdali się w paskudną bójkę.
Po tym incydencie Wymack nie miał innego wyboru i rozdzielił całą drużynę. Matt przeniósł się do pielęgniarki, Abby Winfield, a trzej kuzyni oraz Kevin mieli zakaz opuszczania domu studenckiego. Neil również mógł zostać w akademiku, ale Wymack nie chciał, żeby przebywał sam w pokoju, który wcześniej dzielił z Mattem i Sethem, więc kilka ostatnich nocy spędził w mieszkaniu trenera. Zdaniem Neila, troska Wymacka była w tym wypadku zupełnie niepotrzebna, ale doskonale wiedział, że lepiej się z nim nie kłócić.
Seth zmarł w sobotę w nocy. Jego ciało zostało poddane kremacji w poniedziałek po południu. Neil słyszał, że matka Setha wyraziła zgodę na to wszystko, ale nie pojawiła się w krematorium, żeby odebrać urnę z prochami syna. Zamiast niej zrobiła to Allison Reynolds, dziewczyna Setha, a jednocześnie defensywny pomocnik Lisów. Neil nie miał zielonego pojęcia, co planowała zrobić z prochami swojego chłopaka – pogrzebać je, czy przez cały rok trzymać w swoim pokoju? Nie zamierzał jednak jej o to pytać. Wciąż nie wiedział, co ma sądzić o roli, którą być może odegrał, przyczyniając się do śmierci Setha. Dopóki nie zostanie to wyjaśnione, wolał unikać Allison.
Dziewczyna nie była obecna na dzisiejszym treningu, ale pozostali się na nim stawili. Neil nie widział swoich starszych kolegów od niedzielnego poranka i miał świadomość, że ponowne spotkanie nie będzie łatwe. Od drugiego meczu w sezonie dzieliły ich tylko dwa dni i musieli pozbierać się jakoś do kupy. Lisy nigdy nie miały szczególnie dobrych notowań, a ten rok również zapowiadał się dość ponuro. Już i tak byli drużyną, w której składzie było najmniej zawodników grających w Exy, i to w pierwszej lidze NCAA. W chwili obecnej tworzyli najmniej liczny zespół w historii, a mimo to wciąż kwalifikowali się do udziału w kolejnych rozgrywkach. Po stracie doświadczonego zawodnika drużyny, w ofensywie pozostali już tylko kontuzjowany mistrz kraju oraz amator.
Pomarańczowy kolor zalśnił przed oczami Neila. Stadionu Palmetto State nie można było nie zauważyć. Został zbudowany dla sześćdziesięciu pięciu tysięcy fanów i pomalowany najjaskrawszymi odcieniami pomarańczy i bieli. Olbrzymie lisie łapy widniały na każdej ze ścian. Czarne wstążki znaczyły całą drogę, aż do stadionu. Każda latarnia i słup na parkingu, a także wszystkie z dwudziestu czterech bramek były ozdobione serpentynami. Zamknięte wejście dla Lisów zostało przysłonięte w milczącym hołdzie dla zmarłego zawodnika. Do drzwi przyklejono zdjęcia Setha z przyjaciółmi, a także krótkie notki kondolencyjne, których autorami byli nauczyciele i wykładowcy.
Nicky podjechał do krawężnika, ale nie zgasił silnika. Neil wysiadł z samochodu i zaczął liczyć zaparkowane radiowozy. Ze względu na obecność Kevina Lisy potrzebowały całodobowej ochrony. Liczba ochroniarzy została podwojona latem, gdy Kruki przeszły do południowo-wschodniego okręgu. Neil przyzwyczaił się już do obecności policji na kampusie, ale nie znosił ich widoku.
Nicky odjechał, jak tylko Aaron i Kevin opuścili samochód. Nie było sensu, żeby przebierał się teraz na trening, ponieważ za pół godziny musiał odebrać Andrew z Centrum Medycznego Reddin. Neil patrzył za odjeżdżającym samochodem, a potem spojrzał na kolegów z drużyny.
Dla nikogo nie było tajemnicą, że czteroosobowa grupa Andrew nienawidziła Setha. Jednak Aaron i Nicky, jako jedyni, byli jeszcze na tyle ludzcy, by odczuwać jakieś emocje z powodu jego nagłej śmierci. Pierwsza reakcja Kevina na tę wiadomość wydawała się być bezduszna, ale trzeba przyznać, że był wtedy kompletnie nawalony. Neil nie miał pojęcia, czy odczuwał jakieś wyrzuty sumienia, kiedy w końcu wytrzeźwiał.
Ciekawiło go, który z nich jako pierwszy „wyłamie się” z bezruchu, w jakim zastygli przed wejściem. Kiedy po jakichś trzydziestu sekundach nikt nie wykonał żadnego ruchu, Neil dał sobie spokój z czekaniem i podszedł do drzwi. Kod wejściowy miał być zmieniany raz na kilka miesięcy, ale po wejściu Kruków do ich okręgu, Wymack aktualizował go co tydzień. W tym tygodniu kod składał się z czterech ostatnich cyfr numeru telefonu Abby. Neil zaczynał podejrzewać, że jego koledzy z drużyny mieli rację odnośnie intymnego charakteru związku łączącego trenera i pielęgniarkę.
Po wejściu do środka, wszyscy pospieszyli korytarzem w kierunku szatni. Drzwi do sali odpraw drużyny były otwarte i paliło się w niej światło, ale pomieszczenie było puste. Neil poszedł sprawdzić, czy rzeczywiście nikogo tam nie ma, natomiast Aaron i Kevin zostali na miejscu. Korytarz, którym szedł, łączył to pomieszczenie z foyer, czyli z salą, w której odbywały się oficjalne spotkania i gdzie Lisy mogły udzielać wywiadów prasie, zarówno przed, jak i po meczach. Drzwi znajdujące się w głębi foyer, które prowadziły na stadion, nadal były zamknięte. Neil wszedł na korytarz, w którym znajdowały się szatnie i biura. Drzwi gabinetu Wymacka również były zamknięte, ale gdy zatrzymał się przy nich i nasłuchiwał przecz chwilę, usłyszał stłumiony głos trenera. Zadowolony z tego, że nigdzie nie natrafił na osoby, których nie powinno tu być, wrócił z powrotem do kolegów.
Kiedy wszedł do sali, Aaron i Kevin właśnie przestawiali meble. Neil obserwował przez chwilę, jak przesuwają fotele i kanapę, ustawiając je na kształt litery V, po czym zapytał:
– Co robicie?
– Ustawiamy je tak, żeby nam jak najlepiej pasowało – oznajmił Aaron – no, chyba że przez cały sezon chcesz siedzieć i gapić się bezpośrednio na pusty fotel.
– Przecież liczba miejsc jest taka sama – stwierdził Neil.
– Cztery osoby już i tak ledwo dają radę siedzieć na tej kanapie. Wykluczone, żeby zmieściła się jeszcze piąta.
– Piąta?
Kevin spojrzał na niego, jakby był zbyt tępy, żeby zrozumieć to, co dla niego było oczywiste. Neil zdążył już do tej pory poznać ten rodzaj spojrzenia, ale nawet po czterech miesiącach wspólnych treningów z Kevinem nadal mu się to nie podobało.
– Znasz już swoje miejsce, prawda? – zapytał Kevin.
Aż do sobotniej nocy Neil nie był na tyle głupi, by sądzić, iż ma jakieś przynależne mu miejsce. Andrew obiecywał, że może to zmienić, ale jego ochrona miała swoją cenę. Miał chronić Neila przed jego przeszłością, ale pod warunkiem, że pomoże mu zatrzymać Kevina w Palmetto State. Wydawało się to dość proste, ale Nicky ostrzegł go, że w tym przypadku chodzi o coś więcej. Neil miał to zrobić poniekąd od wewnątrz, dołączając do dysfunkcyjnej grupy Andrew. Nie mógł się już ukrywać i pozostawać na uboczu.
Neil ponownie rozejrzał się po pomieszczeniu, przyglądając się uważniej nowej aranżacji i w końcu zrozumiał, co Kevin miał na myśli. Latem cztery osoby z grupy Andrew siedziały ściśnięte razem na jednej kanapie. Teraz mogli się rozdzielić tak, by trójka została na kanapie, a dwie osoby mogły zająć fotele ustawione po obu jej stronach. Dla pozostałych kolegów zostawała druga kanapa i fotel, które umieszczono naprzeciwko.
Neil ruszył w stronę jednego z foteli, ponieważ zawsze wybierał miejsca z brzegu, ale Aaron ubiegł go i pierwszy zajął fotel. Neil zawahał się przez chwilę, jakby nie wiedział, co robić. Aaron w końcu powiedział mu wprost, gdzie ma usiąść.
– Razem z Kevinem i Andrew zajmujesz kanapę. Siadaj.
– Nie podoba mi się to – oznajmił Neil – i nie chcę siedzieć obok twojego brata.
– Nicky wytrzymał tak przez rok – odparł Aaron. – Ty też sobie z tym poradzisz.
– Ale wy, w przeciwieństwie do mnie, jesteście jego rodziną – stwierdził Neil, choć dla nich to tak naprawdę nic nie znaczyło.
Wymack rekrutował zawodników tylko z rozbitych domów. W Foxhole Court pojęcie „rodzina” było jakimś wymyślonym tworem fantazji, istniejącym jedynie w książkach i hollywoodzkich filmach. Już w momencie, gdy się temu sprzeciwił, Neil wiedział, że nie ma to sensu, więc po prostu zajął miejsce, które wskazał mu Aaron.
Kevin również usiadł, zostawiając między nimi miejsce dla Andrew. Neil ponownie rozejrzał się po pomieszczeniu. Ciekawiło go, jak inni koledzy przyjmą te nowe zmiany. Jego spojrzenie spoczęło na harmonogramie wiszącym nad telewizorem. Żołądek mu się zacisnął, kiedy odczytał słowa widniejące na dole listy. W piątek, 13 października, drużyna Lisów, uplasowana na szarym końcu rankingu, zmierzy się z zajmującymi pierwsze miejsce Krukami, drużyną z Uniwersytetu Edgara Allana. Z tego spotkania mogła wyniknąć jedynie totalna katastrofa.
Drzwi do gabinetu Wymacka, znajdujące się na końcu korytarza, zostały otwarte, a po chwili ze środka dobiegł ich dźwięk dzwoniącego telefonu. Trener podszedł odebrać, ale zostawił otwarte drzwi. Z rozmowy wynikało, że ktoś najwyraźniej zawracał głowę Wymackowi małą liczebnością składu drużyny. Jawna irytacja w głosie trenera wynikała zapewne z tego, iż doskonale zdawał sobie sprawę, że jego zapewnienia brzmią mało przekonująco. Jednak Neil dobrze wiedział, że Wymack głęboko wierzy w każde wypowiadane przez siebie słowo. Tak naprawdę nie miało dla niego znaczenia, czy miał w drużynie dziewiątkę Lisów, czy było ich dwudziestu pięciu. I tak zawsze stałby za nimi murem, aż do samego cholernego końca.
Wymack nadal rozmawiał przez telefon, gdy ktoś otworzył drzwi do sali, w której siedzieli. Pierwsza do pomieszczenia weszła kapitan drużyny, Danielle Wilds, a zaraz za nią pojawił się jej chłopak, Matt Boyd i najlepsza przyjaciółka, Renee Walker. Jednak już po kilku krokach stanęli jak wryci.
Dan wskazała wprawdzie na Neila, ale zadając pytanie, patrzyła na Kevina.
– Co się tu dzieje?
Odpowiedzi udzielił Aaron:
– Doskonale wiedziałaś, co to oznacza, kiedy w sobotę zabieraliśmy go ze sobą.
Usłyszeli, jak Wymack z trzaskiem odłożył słuchawkę. Przez chwilę Neil zastanawiał się, czy trener nie miał już argumentów, czy może pojawienie się zawodników wykorzystał jako wymówkę, by zakończyć rozmowę.
Kilka minut później Wymack wszedł do pokoju i spojrzał na palec Dan. Przez chwilę spoglądał na siedzącą trójkę, po czym popatrzył na nowe ustawienie mebli i ponownie zwrócił wzrok na Neila.
– Myślałem, że Andrew cię nie znosi – stwierdził.
– I nic się w tej kwestii nie zmieniło – odparł Neil, ale nie rozwinął tematu.
– A to ciekawe.
Wymack obserwował Neila jeszcze przez chwilę, a następnie zwrócił się do pozostałych zawodników.
– Siadajcie. Musimy porozmawiać.
Wymack oparł się o ścianę i zaczekał, aż pozostali zajmą miejsca. Założył ręce na klatce piersiowej i przyjrzał się uważnie każdemu ze swoich Lisów.
– Abby napisała mi przemówienie, które powinienem wam dzisiaj wygłosić. Brzmiało nieźle, mówiło o odwadze, stracie i czasie, który powinno się spędzać razem w trudnych chwilach. Ale podarłem je i wyrzuciłem do kosza. Nie jestem tu po to, by wciskać wam takie ckliwe pierdoły i poklepywać po plecach. Ani też po to, byście mogli wypłakać się na moim ramieniu. Jeśli tego właśnie oczekujecie, to zwróćcie się z tym do Abby albo idźcie pogadać z Betsy. Choćby nie wiem co się działo, jestem waszym trenerem i muszę przede wszystkim dopilnować, abyście się nie poddali i wrócili na boisko, bez względu na to, czy jesteście na to gotowi, czy nie. Jeśli waszym zdaniem to czyni ze mnie złego człowieka, to trudno. Wszyscy musimy z tym jakoś żyć.
Trener Lisów popatrzył na puste miejsce przed sobą. Drużyna Exy Uniwersytetu Palmetto powstała pięć lat temu. Wymack stworzył ją od podstaw i osobiście wybrał Setha do pierwszego składu. Był on jedynym zawodnikiem, który dostał się na piąty rok i pozostał w składzie. Innym zawodnikom się to nie udało, czy to z powodu osobistych problemów, lub też niedociągnięć, jakie zawierały pierwsze kontrakty podpisane przez zawodników. Pozwalały one bowiem odejść z drużyny w każdej chwili i zawierały opcję ukończenia studiów w ciągu czterech lat zamiast pięciu. Sethowi można było zarzucić wiele rzeczy, ale z całą pewnością był wojownikiem. A teraz nie żył.
Wymack odchrząknął i przeczesał dłonią swoje krótkie włosy.
– Posłuchajcie. Stało się coś strasznego. Takie okropne rzeczy nadal będą miały miejsce. Nie muszę wam mówić, że życie jest niesprawiedliwe. Jesteście tutaj, bo doskonale wiecie, że tak jest. Nie ważne, czego oczekujemy od życia. To od nas zależy, czy ze wszystkich sił będziemy walczyć o to, czego pragniemy. Seth chciał, żebyśmy wygrali. Chciał, żebyśmy dali radę dotrwać do czwartego meczu. Uważam, że jesteśmy mu to winni. Pokażmy wszystkim, na co nas stać. Sprawmy, żeby ten rok należał do nas.
– Straciliśmy już wystarczająco dużo, nie sądzicie? – zapytała Dan. – Nadszedł czas, by zacząć wygrywać.
Matt chwycił ją za dłoń i lekko uścisnął.
– Zróbmy wszystko, co w naszej mocy, żeby dojść do finałów.
– Słowa nic dla mnie nie znaczą – oznajmił Wymack. – Wyjdźcie na boisko i udowodnijcie mi, że stać was na awans do finału. Za pięć minut macie być przebrani i gotowi na trening albo zapiszę wszystkich do biegu w maratonie.
W tej dość niezwykłej, pokrzepiającej gadce Wymacka brakowało co prawda typowego dla niego udawanego gniewu, ale jego słowa brzmiały wystarczająco znajomo, by sprawić, że drużyna pospieszyła wykonać jego polecenie. W męskiej szatni zakładanie strojów odbywało się w milczeniu. Neil zabrał swoje rzeczy, aby przebrać się w łazience. Kiedy skończył, zatrzymał się przy umywalce oddzielającej toalety od prysznicowych kabin i popatrzył uważnie na swoje lustrzane odbicie.
Zawsze miał mieszane uczucia odnośnie swojego wyglądu. Za każdym razem, gdy na siebie patrzył, widział lustrzane odbicie twarzy swojego ojca – mordercy, od którego uciekł osiem lat temu. Farbowanie włosów i noszenie soczewek kontaktowych było najprostszym sposobem na zmianę wyglądu, chociaż ciągłe utrzymywanie takiego wizerunku, gdy jego współlokatorami byli koledzy z drużyny, okazało się jednak dość wyczerpujące. Codziennie sprawdzał nasadę swoich włosów. Poza tym spał zwrócony plecami w stronę pokoju. W ten sposób, przed zaśnięciem mógł w tajemnicy przed kolegami wyjąć z oczu soczewki. Pojemnik na szkła kontaktowe trzymał w poszewce poduszki, a zapasowe soczewki nosił w portfelu. Te wszystkie zabiegi były dość męczące, ale wystarczały, by utrzymać się przy życiu i zagwarantować bezpieczeństwo. Neil doszedł jednak do wniosku, że to, co do tej pory robił, już nie wystarczy.
Nie zdawał sobie sprawy, że zwlekał z wyjściem tak długo, że Matt i Kevin zaczęli go szukać. Gdy stanęli w drzwiach, zobaczył ich odbicia w lustrze, ale nie odwrócił się.
– Uda się nam dojść do finału? – zapytał Neil.
– Cuda się zdarzają – odparł Matt.
– Na twoim miejscu nie wierzyłbym w cuda – poradził Kevin. – Niczego nie wygrasz, stercząc tak tutaj. Przebierz się i wyjdź na boisko.
– Powinieneś zajrzeć do słownika i poszukać w nim, co oznacza hasło „brak wrażliwości” – rzucił zirytowany Matt. – Jestem pewien, że twoje ego może zdziwić fakt, że zaraz obok tego hasła znajduje się twoja fotografia.
– Nie – powiedział Neil, zanim Kevin zdążył odpowiedzieć. – On ma rację. Szansa, że trener teraz znajdzie nowego napastnika jest bardzo nikła. Dopóki czegoś nie wymyśli, Kevin i ja jesteśmy jedynymi napastnikami, a żaden z nas nie jest wystarczająco dobry.
– Słyszałeś to, Kevin? – zapytał Matt. – Twój rezerwowy właśnie oznajmił, że jesteś do dupy.
– Jego opinia się dla mnie nie liczy – odparł Kevin.
Nie zaprzeczył jednak, chociaż Neil usłyszał to w jego głosie. Kevin był leworęcznym napastnikiem, ale w grudniu Riko złamał mu tę rękę, więc od marca Kevin próbował nauczyć się grać prawą, ale nie był już tak dobry, jak kiedyś. Przez cały ten czas, zdaniem opinii publicznej, był geniuszem, któremu udało się wrócić do gry. Ale Kevin dotkliwie odczuwał swój upadek z piedestału. Zachowywał się wręcz nieludzko w stosunku do reszty drużyny, ale dla siebie był jeszcze surowszy. To był jedyny powód, dla którego Neil tolerował jego arogancję i wyniosłość.
Neil odszedł od lustra i założył pozostałą część stroju. Dan i Renee czekały na nich w foyer, a kiedy reszta do nich dołączyła, wspólnie wyszli na boisko. W ramach rozgrzewki zrobili kilka okrążeń wokół stadionu. Następnie, by wzmocnić mięśnie, przeszli do treningu interwałowego. Po czterdziestu minutach zrobili przerwę i wrócili do szatni po wodę. Właśnie wykonywali w foyer ćwiczenia rozciągające, gdy otworzyły się drzwi wejściowe.
Neil zerknął na kolegów, by ocenić ich reakcje na pojawienie się Nicky’ego i Andrew. Dan spojrzała w ich stronę, lecz szybko wróciła do ćwiczeń, z kolei na twarzy Matta widać było napięcie. Tylko Renee zdołała się lekko uśmiechnąć, a jej głos podczas powitania brzmiał przyjaźnie, choć cicho.
– Cześć Renee – rzucił Andrew w odpowiedzi. – Wracasz z powrotem do akademika?
– Tak, dzisiaj wieczorem – odparła. – Rano zapakowaliśmy nasze rzeczy do ciężarówki Matta.
Andrew przyjął jej odpowiedź bez komentarza i zniknął w szatni. Nicky zwlekał z odejściem jeszcze przez chwilę, wyglądając odrobinę niepewnie. Dan ponownie na niego spojrzała, ale jej kamienny wyraz twarzy nie wyglądał zbyt zachęcająco.
– Hej – odezwał się stłumionym głosem Nicky. – Jak się trzymasz?
– Jakoś – odparła Dan.
Nie zapytała, jak on się czuje. Pewnie po prostu nie chciała tego wiedzieć.
Nicky milczał przez chwilę, po czym zapytał:
– A jak się ma Allison?
– A obchodzi cię to?
– Matt – upomniała go cicho Renee i zaraz zwróciła się do Nicky’ego.
– Przechodzi ciężki okres, ale pilnujemy, żeby nigdy nie była sama. Nadal nie rozmawia z Betsy, ale myślę, że już wkrótce się otworzy.
– Pewnie masz rację – zgodził się z nią Nicky.
Wymack zaczekał, dopóki nie upewnił się, że skończyli rozmawiać, a potem wskazał na Nicky’ego.
– Skoro już przyjechaliście, to zmykajcie na boisko i zróbcie kilka okrążeń. Nie płacę rachunków za elektryczność tylko po to, żebyście mogli tu sobie tak stać i trajkotać. Reszta niech skończy i na chwilę odpocznie. Jak tylko Andrew i Nicky będą gotowi, przejdziemy do ćwiczeń doskonalących technikę gry. Mamy… – Wymackowi przerwał dźwięk dzwoniącego telefonu, dobiegający z głębi korytarza. – Te pijawki doprowadzą mnie do szaleństwa. Powinienem był zainwestować w sekretarkę.
Nicky ruszył do szatni, a Wymack skierował się w stronę swojego gabinetu. Neil stał na tyłach foyer, najbliżej korytarza, więc słyszał, jak trener odebrał połączenie. Mimo oczywistej irytacji, Wymackowi udało się przybrać uprzejmy ton głosu.
– Trener Wymack, Uniwersytet Stanowy Palmetto. Może pan powtórzyć? Chwileczkę.
Wymack wyszedł z gabinetu z przenośną słuchawką w dłoni. Przycisnął kciukiem przycisk wyciszający dźwięk i kopnięciem otworzył drzwi do męskiej szatni.
– Andrew Josephie Minyard, co, do kurwy nędzy, zrobiłeś tym razem?!
– To nie byłem ja, tylko jakiś jednoręki gość! – krzyknął bramkarz, pozostając poza zasięgiem wzroku.
– Wyłaź stamtąd! – ryknął Wymack, gdy drzwi z powrotem się zamknęły.
Bramkarz Lisów pojawił się kilka sekund później, przebrany już w swój strój. Wymack wyciągnął telefon w jego stronę i powiedział:
– Dzwonią do ciebie z policji. Lepiej powiedz mi całą prawdę, zanim ją od nich usłyszę.
– Ja nic nie zrobiłem. Dlaczego nie zapyta pan o to mojego sobowtóra?
Wymack rzucił mu gniewne spojrzenie, odblokował mikrofon i przyłożył słuchawkę do ucha.
– Czy jest jakiś problem, oficerze… Higgins, prawda?
– Och – odezwał się wystraszony Andrew. – Nie, trenerze.
Wymack uciszył go machnięciem dłoni, ale Andrew chwycił jego nadgarstek i wyrwał telefon z jego uścisku. Trener złapał go za koszulkę, powstrzymując przed ucieczką. Andrew nawet nie próbował wykręcić się z mocnego uścisku. Patrzył na słuchawkę trzymaną w dłoni, tak jakby wcześniej nie widział czegoś takiego na oczy.
– Nie każ mu czekać cały dzień – oznajmił Wymack.
Chłopak odwrócił się, by spojrzeć na swojego brata. Aaron przerwał rozciąganie się i popatrzył w jego stronę. Andrew wzruszył ramionami i w końcu przyłożył telefon do ucha.
– Higgins, glino, czy to ty? – zapytał. – Och, więc to ty. Tak, jestem zaskoczony. Zapomniałeś, że nie lubię niespodzianek? Co? Nie graj na zwłokę. Nie wytropiłeś mnie po tak długim czasie tylko po to, żeby sobie ot tak po prostu pogawędzić, więc mów, czego chcesz? – Andrew słuchał przez chwilę w milczeniu, a potem powiedział: – Nie – i się rozłączył.
Telefon niemal natychmiast zaczął dzwonić ponownie. Wszyscy gapili się teraz na Andrew. Matt usiadł na ławce, aby obserwować, co dalej będzie się działo. Andrew szarpał za koszulkę, dopóki Wymack go nie puścił. Odszedł dalej i oparł się o ścianę. Zakrył wolną dłonią ucho i odebrał telefon.
– Co? Nie, nie rozłączyłem się. Nie zrobiłbym tego. Ja… nie. Zamknij się!
Andrew ponownie się rozłączył, ale Higgins był na tyle uparty, by zadzwonić trzeci raz. Chłopak odebrał dopiero po pięciu sygnałach, przesadnie przy tym wzdychając.
– Mów, co masz do powiedzenia – odezwał się i czekał, aż policjant wyjaśni mu wszystko od początku.
Higgins mówił przez jakieś dwie minuty. Cokolwiek powiedział, nie mogło to być nic dobrego. Treść rozmowy w sposób widoczny przeniknęła do otępionego lekami umysłu Andrew. Jego uśmiech dawno zniknął i już w połowie opowieści Higginsa zaczął postukiwać nerwowo stopą. Odwrócił wzrok od Aarona i skierował swoje spojrzenie na sufit.
– Sięgnij pamięcią wstecz – zasugerował w końcu Andrew. – Kto się poskarżył? Och, glino, nie wciskaj mi ciemnoty. Wiem, gdzie pracujesz. Wiem też, z kim pracujesz. To oznacza, że w jej domu jest dziecko. Ona nie powinna… Co?! Nie. Nie proś mnie o to. Powiedziałem, żebyś tego nie robił. Zostaw mnie w spokoju. Hej – odezwał się Andrew odrobinę głośniej, jakby chciał w ten sposób zagłuszyć argumenty oficera policji. – Jeśli jeszcze raz do mnie zadzwonisz, to cię zabiję.
Po tym stwierdzeniu rozłączył się i odczekał chwilę, by upewnić się, że Higgins dał sobie spokój, po czym zakrył dłonią oczy i wybuchnął śmiechem.
– Z czego się śmiejesz? – zapytał Nicky, gdy do nich dołączył. – Coś mnie ominęło?
– Och, nic takiego – odparł Andrew. – Nie ma się czym martwić.
Wymack przenosił spojrzenie z Andrew na Aarona i z powrotem.
– Przyznaj się, co tym razem zrobiłeś?
Bramkarz Lisów rozsunął palce i zerknął przez nie na Wymacka.
– Dlaczego myśli pan, że to akurat ja coś zrobiłem?
– Mam nadzieję, że to pytanie retoryczne – oznajmił Wymack, doskonale wiedząc, że Andrew zgrywa przed nim niewiniątko. – Wyjaśnij mi, dlaczego wydzwania do ciebie policja z Oakland?
– Ten glina i ja znamy się od dawna – odparł Andrew. – Po prostu chciał pogadać i nadrobić zaległości.
– Jeszcze raz skłamiesz mi w żywe oczy, a będziesz miał wielki problem.
– W większości to prawda. – Andrew opuścił rękę i rzucił telefonem, z którego odpadła tylna część. – Policjant, z którym rozmawiałem, brał udział w policyjnym programie zapobiegania przestępczości wśród młodzieży w Oakland. Myślał, że może uratować dzieciaki z patologicznych rodzin, prowadząc z nimi zajęcia sportowe. Zupełnie jak pan, prawda? Idealista do szpiku kości.
– Opuściłeś Oakland trzy lata temu.
– Tak, tak, pochlebia mi, że wciąż mnie pamięta. – Andrew leniwie machnął ręką w geście mającym oznaczać: „cóż mogę na to poradzić” i ruszył do drzwi. – Do zobaczenia jutro.
Wymack zagrodził mu drogę ręką.
– Gdzie się wybierasz?
– Wychodzę. – Wskazał w kierunku wyjścia. – Czyż nie powiedziałem przed chwilą, że zobaczymy się jutro? Może powiedziałem to za cicho i pan nie usłyszał.
– Mamy trening – odezwała się Dan. – W piątek gramy mecz.
– Masz w drużynie Joannę d’Arc od Exy. Na pewno poradzicie sobie beze mnie.
– Przestań pieprzyć, Andrew – rzucił Wymack. – Gadaj, o co tu chodzi?
Bramkarz Lisów przyłożył dłoń do czoła w iście teatralnym geście.
– Chyba coś mnie bierze. – Zakaszlał dwukrotnie. – Najlepiej będzie, jeśli wyjdę, zanim zarażę czymś paskudnym resztę drużyny. Tak niewielu nas zostało. Nie może pan stracić kolejnego zawodnika.
Usta Kevina zacisnęły się w linię, a następnie rzucił zniecierpliwiony:
– Odpuść sobie. Nie możesz teraz wyjść.
Na moment zapadła cisza, a potem Andrew odwrócił się z szerokim, podłym uśmiechem na ustach.
– Nie mogę, Kevin? Pokażę ci, czego nie mogę zrobić. Spróbuj zmusić mnie, abym został dziś na boisku, a już nigdy mnie na nim nie zobaczysz. Pieprzę twój trening, twój skład i twoją głupią, pieprzoną grę.
– Wystarczy. Nie mamy teraz czasu na twoje napady furii – warknął Kevin.
W odpowiedzi Andrew obrócił się i uderzył w ścianę na tyle mocno, że rozciął skórę na kostkach dłoni. Kevin ruszył szybko naprzód, wyciągając rękę, żeby powstrzymać go przed kolejnym uderzeniem, ale Wymack stał bliżej. Złapał chłopaka za ramię i odciągnął od ściany. Andrew nie odwrócił wzroku od Kevina, aż do chwili gdy ten w końcu się wycofał. Bramkarz wyszarpnął rękę z uścisku Wymacka i zakaszlał ponownie.
– Trenerze – zwrócił się do niego. – Spadam stąd.
– Niech go pan puści, trenerze – poprosił Aaron. – Proszę.
Wymack obrzucił ich sfrustrowanym spojrzeniem, lecz Aaron stał ze spuszczoną głową, a Andrew tylko się uśmiechał. W końcu Wymack opuścił rękę i twardo oznajmił:
– Później utniemy sobie dłuższą pogawędkę, Andrew.
– Jasne – skłamał.
Chwilę później już go nie było.
– A tak na poważnie – odezwał się Nicky, jak tylko drzwi zatrzasnęły się za Andrew – to co mnie ominęło?
– Aaron, natychmiast masz mi powiedzieć, o co chodzi! – zażądał Wymack.
– Nie wiem – odparł Aaron.
– Akurat… Nie wierzę ci.
– Naprawdę nic nie wiem – powtórzył odrobinę głośniej. – Nie wiem, dlaczego Higgins zadzwonił. Proszę do niego oddzwonić albo niech pan pogada z moim bratem. Ten policjant był mentorem Andrew, nie moim. Widziałem go na oczy tylko raz w życiu.
– Najwyraźniej zrobił na tobie wrażenie, skoro wciąż go pamiętasz.
– Och – westchnął Nicky, szybko uświadamiając sobie, o kogo chodzi. – Czy to nie on…?
Nie dokończył pytania, ale Aaron i tak zrozumiał, o co chciał zapytać.
– Tak – odparł. – To właśnie od niego dowiedziałem się o tym, że mam brata.ROZDZIAŁ 2
Zagadkowy komentarz Aarona był jedyną odpowiedzią, jaką uzyskali od niego podczas treningu. Sprawy przybrały bardziej osobisty charakter, więc Wymack przestał naciskać i domagać się wyjaśnień. Neil sądził, że koledzy poruszą ten temat, gdy nie będzie z nimi trenera, jednak najwyraźniej podzielali uczucia Wymacka, ponieważ taktownie milczeli. Od czasu do czasu rzucali Aaronowi oraz Nicky’emu zaciekawione spojrzenia, ale nikt o nic nie pytał.
Bez Setha, wszczynającego bójki z Kevinem lub Nickym, czy Allison, która wykłócała się z każdym, kto był akurat pod ręką, albo Andrew, ucinającego sobie pogawędki z kolegami podczas stania na bramce, ich trening przebiegał w pełnej napięcia, przytłaczającej ciszy i niezakłóconym spokoju. Gdyby nie Kevin i Dan, trening byłby kompletną stratą czasu. Główny napastnik Lisów był zbyt uparty, żeby pozwolić, by cokolwiek rozproszyło jego uwagę, gdy znajdował się na boisku. Natomiast Dan, jako ich kapitan, doskonale znała swoją rolę. Dopingowała ich, jeśli zwalniali i mówiła do nich, przerywając tym samym niezręczne milczenie. Mimo wysiłków, jaki oboje włożyli, Neil pomyślał, że i tak wszyscy odczuli ulgę, kiedy w końcu Wymack zakończył trening.
Wszyscy opuścili stadion w tym samym czasie, ale ponieważ Nicky zazwyczaj nie przestrzegał przepisów drogowych, to jako pierwsi dotarli do Fox Tower. Chłopak znalazł miejsce na tyłach parkingu przeznaczonego dla sportowców, po czym całą grupą skierowali się do akademika. W połowie drogi zauważyli osobę czekającą na nich na chodniku. Andrew siedział na krawężniku ze skrzyżowanymi nogami oraz rękami opartymi na kostkach i patrzył jak się zbliżają.
– Nie powinieneś siedzieć tutaj, jeśli czujesz, że coś ci dolega – odezwał się Kevin.
– No proszę, cóż za troska. – Andrew uśmiechnął się szeroko, słysząc chłodny ton Kevina. – Nie dramatyzuj. To nic takiego. Wystarczy, że się zdrzemnę, wezmę witaminę C, a wszystko wróci do normy.
Nicky przykucnął przed Andrew.
– Hej. Wszystko w porządku?
– Zadajesz dziwne pytania, Nicky.
– Martwię się o ciebie, to wszystko.
– To chyba twój problem. Och, no i proszę, w końcu przyjechali.
Neil obejrzał się w chwili, gdy Matt skręcał na parking. Zrobił dwa okrążenia, zanim znalazł w końcu miejsce dla swojej ciężarówki. Andrew mrugnął do Nicky’ego w milczącym żądaniu, by zszedł mu z drogi, więc jego kuzyn wstał i odsunął się na bok. Bramkarz zaczekał, aż Dan, Matt i Renee podejdą bliżej, a następnie podniósł dłoń na powitanie i powiedział:
– Renee, jesteś wreszcie! Chcę, żebyś poszła ze mną. Nie masz nic przeciwko, prawda? Wiedziałem, że nie odmówisz.
Renee przytaknęła skinieniem głowy.
– Muszę coś ze sobą zabrać?
– Nie ma takiej potrzeby. Już wszystko załatwiłem.
Andrew zerwał się na równe nogi i ruszył przez parking.
Renee zrobiła w tył zwrot i podążyła za nim, doganiając go po kilku krokach. Neil spojrzał na Dan. Jej usta były mocno zaciśnięte, tworząc cienką linię, ale nie wyglądała na zaskoczoną takim obrotem sprawy i nie odezwała się ani słowem. Matt otworzył usta, jakby chciał coś powiedzieć, lecz wziął przykład z Dan i również milczał. Wszyscy stali w bezruchu, dopóki Andrew i Renee nie znaleźli się w odległej części parkingu. Dopiero wtedy Aaron ruszył z miejsca, jednak zamiast wejść do akademika, oddalił się.
– No dobra – odezwał się w końcu Matt. – Pogadamy o tym w środku?
Nicky potarł swoje ramiona, jakby chciał odpędzić nagły chłód, chociaż na dworze było około trzydzieści siedem stopni, i wskazał brodą drzwi.
– Bez drinka nie damy rady.
Uczelniana drużyna Exy miała przydzielone trzy pokoje na trzecim piętrze, które były małymi mieszkaniami. Do grupy Andrew należał pokój znajdujący się najbliżej schodów, dziewczęta mieszkały pośrodku, a Matt z Neilem na końcu. Gdy zbliżyli się do zamkniętych drzwi, Dan ścisnęła dłoń Matta tak mocno, aż pobielały jej kłykcie. Neil odniósł wrażenie, że chłopak wcale nie czerpie siły z jej wsparcia. Wpatrywał się pustym wzrokiem w breloczek z kluczami, jakby nie mógł sobie przypomnieć, który z nich służy do otwarcia drzwi.
– Był takim dupkiem – wykrztusił cicho Matt.
– Wiem – odparła Dan.
Matt odetchnął powoli i w końcu przekręcił klucz w zamku. Pchnął drzwi, wzdrygając się przy tym, i mocniej ścisnął dłoń swojej dziewczyny, nie będąc pewnym, czy chce przekroczyć próg. Ponura mina Dan sprawiła, że Neil zrobił krok do przodu, ale trudno mu było cokolwiek zobaczyć, ponieważ Matt wciąż blokował przejście. Nie musiał jednak długo czekać. Dan zebrała się w końcu na odwagę i weszła do środka, ciągnąc za sobą Matta. Neil przystanął w drzwiach, chcąc ocenić zmiany, jakie zaszły pod ich nieobecność.
W niedzielę przebywał w tym pokoju po raz ostatni, a potem wszedł do niego tylko na chwilę, by spakować torbę i pojechać do mieszkania Wymacka. Wówczas pokój wyglądał tak jak zawsze. W ciągu tych kilku dni, które minęły od tamtego czasu, ktoś zabrał wszystkie rzeczy należące do Setha. Zniknęło trzecie biurko oraz stolik, który Seth przerobił, aby pełnił funkcję szafki z półkami na książki. Teraz, kiedy już nie było jego rzeczy, pomiędzy pozostałymi dwoma biurkami powstała rzucająca się w oczy luka.
Neil zostawił kolegów wpatrujących się w puste miejsce i poszedł do sypialni. Łóżka jego i Matta nadal były umieszczone jedno nad drugim, ale to należące do ich współlokatora zostało zabrane. Pozostałe dwie komody, wcześniej umieszczone pod łóżkiem Setha, osłonięto, a ich powierzchnię pokrywała cienka warstwa kurzu. Wszystko wyglądało, tak jakby Setha nigdy tu nie było, jakby w ogóle nie istniał.
Neil zastanawiał się, czy on również mógłby tak łatwo zniknąć.
Położył torbę na komodzie i wrócił do salonu. Dan z Mattem siedzieli przytuleni na kanapie. Chłopak patrzył tępo na ścianę, przy której wcześniej stało biurko Setha. Dan przyjrzała się twarzy Neila, ale nic nie powiedziała. Może wiedziała, że on nie potrzebował jej pociechy, a może po prostu nie miała nic do powiedzenia.
Chwilę później dołączyli do nich Kevin i Nicky, którzy przynieśli ze sobą rum, colę i szklanki. Nicky z wyraźnym wysiłkiem oderwał wzrok od pustego miejsca. Odstawił napoje na stolik, po czym klęknął naprzeciwko siedzącej pary. Kevin ustawił pięć szklanek na stole i usiadł obok niego.
Neil zabrał ze stolika swoją szklankę, zanim Nicky zdążył ją napełnić, i usiadł z boku stolika, skąd mógł wszystkich obserwować. Nicky nalał drinki do szklanek, rozdał je wszystkim i uniósł swój w cichym toaście. Nikt do niego nie dołączył, więc nie czekając długo, jednym haustem wypił połowę drinka. Dolał do niego więcej rumu i ponownie spojrzał na puste miejsce, gdzie kiedyś stało biurko Setha.
– Więc – zaczął, brzmiąc, tak jakby czuł się bardzo nieswojo. – To jest, no cóż…
Matt nie dał mu czasu, żeby dokończył to, co chciał powiedzieć. Wyraz jego twarzy świadczył, że nie jest jeszcze gotowy do rozmowy o zmarłym koledze, zwłaszcza z Nickym. Zwrócił więc jego uwagę na znacznie bezpieczniejszy temat, pytając:
– Dlaczego Aaron nie wiedział, że ma brata?
Nicky skrzywił się, ale Neil nie wiedział, czy to z powodu zadanego pytania, czy przez szorstkość w głosie Matta.
– Są bliźniakami – odparł Nicky.
Czekał aż sami załapią, o co chodzi, ale spoglądając na ich twarze bez wyrazu, zmarszczył z niedowierzaniem brwi.
– Pomyślcie o tym przez chwilę, dobrze? Wyobraźcie sobie, że jesteście moją ciotką Tildą. Czy powiedzielibyście Aaronowi, że po porodzie oddaliście jego brata? Miała nadzieję, że jej sekret nigdy nie ujrzy dziennego światła.
– Ale Aaron się dowiedział – stwierdził Neil.
Nicky rzucił Neilowi powściągliwy uśmiech.
– Tak, właśnie dlatego wierzę w przeznaczenie. Widzicie, Aaron urodził się i wychował w San Jose. Najwyraźniej ciotce Tildzie znudziło się umawianie na randki z miejscowymi i zarejestrowała się na kilku internetowych portalach randkowych. Kiedy Aaron skończył trzynaście lat, ciotka spiknęła się z facetem z Oakland. Jej nowy chłopak uznał, że najlepiej będzie, jeśli pierwszy raz spotkają się w publicznym miejscu, na meczu Raidersów. Ciotka wsadziła więc syna do samochodu i pojechali. Aaron opowiadał, że stał akurat przy sklepiku z napojami, gdy podszedł do niego ten gliniarz, zwracając się do niego imieniem Andrew, i zaczął z nim rozmawiać, tak jakby się znali. Pomyślał, że glina albo jest szalony, albo mocno zakręcony. Jednak dość szybko zorientował się, że coś tu nie gra.
– To był Higgins – zgadywał Matt.
– Zgadza się. Jak tylko Higgins zorientował się, że spotkał nie tego brata, kazał Aaronowi zaprowadzić się do jego matki, bo myślał, że ona była zastępczą matką, a Aaron i Andrew zostali rozdzieleni przez opiekę społeczną. Higgins chciał ich koniecznie ze sobą poznać, więc ciotka Tilda podała mu swój numer telefonu, żeby mógł się z nią później skontaktować i zabrała Aarona z powrotem do domu. Nie wiem, dlaczego tak zareagowała. Może była zbyt wystraszona, by odmówić, albo nie chciała nic wyjaśniać. W każdym razie, zastępcza matka Andrew zadzwoniła do niej następnego dnia, by umówić się na spotkanie, ale ciotka Tilda odmówiła. Powiedziała, że nie chce mieć nic wspólnego z Andrew, nie chce go poznawać i nic o nim wiedzieć. Kazała im nawet obiecać, że nigdy więcej się z nią nie skontaktują. – Nicky dopił drugiego drinka i przygotował sobie trzeciego. – Ale Aaron wiedział, kto dzwonił. Był zbyt podekscytowany, by czekać, aż jego mama zakończy rozmowę, żeby mógł dowiedzieć się wszystkiego. Jak tylko odebrała telefon w kuchni, pobiegł na górę do jej sypialni, gdzie był drugi aparat, i podsłuchał całą rozmowę. W ten sposób dowiedział się prawdy. – Nicky popatrzył na swojego drinka. – Aaron powiedział, że to był najgorszy dzień w jego życiu.
– Jezu – rzucił Matt. – Nie winię go. Powiedział jej, że wszystko słyszał?
– O tak. Aaron mówił mi, że się o to pokłócili. Ale ciotka Tilda nie chciała o niczym słyszeć, więc Aaron za jej plecami zadzwonił na policję w Oakland i przekazał im informację dla Andrew. Dwa tygodnie później dostał wiadomość na e-maila, która mniej więcej brzmiała: „Pierdol się, zostaw mnie w spokoju”.
Matt potarł skronie.
– To brzmi jak Andrew.
– Niektóre rzeczy się nie zmieniają – stwierdził Nicky.
– Więc jak Aaronowi udało się sprawić, że Andrew w końcu jednak zmienił zdanie? – zapytała Dan.
Nicky posłał jej dziwne spojrzenie.
– Nie zrobił tego.
– Poczekaj – rzuciła Dan. – Co masz na myśli mówiąc, że tego nie zrobił?
– To, że już nie próbował ponownie się z nim kontaktować. Nie wiem, kto tak naprawdę powiedział zastępczym rodzicom Andrew o tym, co zrobił Aaron. Może zrobił to sam Andrew, albo ten facet, Phil. Skończyło się to tak, że zastępcza mama Andrew napisała do Aarona list. Chciała, żeby Aaron spróbował skontaktować się z nim jeszcze raz na wiosnę i pisała wtedy też coś o tym, że okres świąteczny to nieodpowiedni czas, a w ich domu zaszło wiele zmian. Więc Aaron czekał, ale ostatecznie okazało się, że zbyt długo zwlekał. W marcu Andrew trafił do poprawczaka i Aaron zaczął zmieniać podejście do tej całej sprawy z bratem. Dwa miesiące później ciotka Tilda sprzedała dom w San Jose i przeniosła się z Aaronem do Columbii.
Dan wyglądała na oszołomioną.
– W takim razie, kiedy się w końcu spotkali?
– Mój ojciec dowiedział się o Andrew pięć lat temu, czyli… – Nicky policzył czas na palcach. – Właściwie to, tak mniej więcej, cztery i pół roku temu. Tata pojechał do Kalifornii, by porozmawiać z rodziną zastępczą Andrew, i przy okazji wpadł z wizytą do poprawczaka. Miesiąc później ściągnął na miejsce Aarona, więc on i Andrew mogli ze sobą porozmawiać, ale nie zaliczam tego krótkiego, nadzorowanego spotkania do ich pierwszego. Do prawdziwego spotkania doszło rok później, kiedy Andrew uzyskał przedterminowe warunkowe zwolnienie, a mój tata zmusił ciotkę Tildę, żeby zabrała go do domu.
Nicky sączył przez chwilę swojego drinka.
– To nieco dziwaczne, kiedy się o tym pomyśli… Tak naprawdę, to znają się dopiero od trzech lat.
– To rzeczywiście popieprzone – powiedział Matt.
– Tak, a to tylko łagodniejsza wersja tej całej historii – oznajmił Nicky. – W każdym razie, to stąd Aaron i Andrew znają Higginsa. Nie wiem, dlaczego teraz zadzwonił do Andrew, ale nie zamierzam go o to pytać. W pewnym sensie traktuję życie Andrew w rodzinie zastępczej jako temat tabu. Nigdy go nie poruszyłem, dopóki on sam tego nie zrobi.
– Myślisz, że rzeczywiście wszystko jest w porządku i nie ma się czym martwić? – zapytała Dan. – To nie brzmiało jak rozmowa w stylu „dawno się nie widzieliśmy”. A co, jeśli ktoś dokopał się do jakichś brudów z jego przeszłości, przez które mógłby zostać usunięty z naszej drużyny? Może Phil dzwonił, żeby ostrzec go o jakimś śledztwie.
– Andrew się tym zajmie – oznajmił Nicky.
– To niezbyt pocieszające – stwierdziła Dan, ale dała temu spokój.
Wyjątkowe okoliczności sprawiły, że Nicky oraz Kevin zostali dłużej i zjedli razem z nimi kolację. Po raz pierwszy od czasu przeprowadzki na kampus Neil miał okazję być świadkiem, jak chłopcy z grupy Andrew zadają się z pozostałymi członkami drużyny. Przypisywał to nieobecności bliźniaków. Słyszał kiedyś, jak Nicky suszył głowę Aaronowi, że izolują się od wszystkich, ale jak widać, te narzekania niczego nie zmieniły. Teraz, pod nieobecność kuzynów – Aarona, który odwracałby jego uwagę od reszty, i Andrew, nakazującego mu trzymać się od nich z daleka – Nicky mógł robić to, co chciał.
Zamówili jedzenie do akademika, a Dan, aby uniknąć kolejnych nieprzyjemnych tematów, puściła jakiś film, który skończył się, zanim wrócili pozostali koledzy z drużyny. Nicky nie chciał ryzykować, że po powrocie Andrew nie zastanie ich w pokoju, postanowił więc wrócić z Kevinem do siebie.
– Dobranoc – powiedział po tym, jak pomógł posprzątać po kolacji.
– Do zobaczenia rano – odparła Dan, zamykając drzwi za nim i Kevinem.
Puściła klamkę, a następnie zwróciła się do Matta z dziwnym wyrazem twarzy.
– To było dość nietypowe.
– Tak – odparł. – Jakie są szanse, by ponownie spędzili z nami czas?
– Matt – zaczęła Dan, ale zawahała się.
Spojrzała na puste miejsce, gdzie wcześniej znajdowało się biurko Setha, jakby nie była pewna, czy odważy się głośno wypowiedzieć następne słowa.
– Czy to, co się stało, może mieć pozytywny wpływ na ten sezon?
Wymack do swojej drużyny przyjmował wyłącznie zawodników, którzy nie mieli łatwego życia. Lisy od samego początku były drużyną składającą się z wyrzutków. Tworzyli zespół, który nie ma bladego pojęcia o pracy zespołowej, a hierarchię w drużynie ustalali, wykorzystując przewagę fizyczną i siłę. Kiedy rozpoczęły się letnie treningi i zaczęło dochodzić do bójek w drużynie, to w dziewięćdziesięciu procentach ich inicjatorem był Seth. Tylko on był zawsze gotów do walki z Kevinem i kuzynami. Nie współpracował na boisku i nie chciał mieć też z nimi do czynienia poza nim.
Wyraz twarzy Matta był pełen rezerwy, jakby nie był do końca pewien, czy mogą prowadzić taką rozmowę, gdy minęło tak mało czasu od śmierci Setha, ale odpowiedział:
– Nie rób sobie wielkich nadziei. Oni mają gdzieś Setha. Nie zjednoczą się tylko dlatego, że on nie żyje.
– Ale… – zaprotestowała Dan, ale przerwała, ponieważ zarówno ona, jak i Neil słyszeli bezwzględny ton głosu Matta.
– Ale – ciągnął Matt i spojrzał na Neila – w końcu mamy kogoś, kto może to zrobić.
Neil popatrzył na nich.
– Nie rozumiem.
– Widzieliśmy, że podobna sytuacja miała miejsce, gdy do ich grupy dołączył Kevin – odparł Matt. – Tak samo uznali, że należysz do nich. Zamierzają cię wciągnąć do swojej króliczej nory.
Dan położyła dłonie na ramionach Neila i skupiła na nim zdeterminowane spojrzenie.
– Nie daj się wciągnąć tak głęboko, żeby o nas zapomnieć, okej? Trzymaj jedną stopę w ich norze, a druga niech zostanie tu z nami. To ty musisz być tym kawałkiem układanki, który w końcu połączy naszą drużynę. Nie uda nam się wejść bez grupy Andrew do finału. Obiecaj mi, że spróbujesz.
– Nie sądzę, żebym mógł wiele zdziałać – oznajmił Neil.
– Ale najwyraźniej masz coś, czego chce Andrew – stwierdził Matt. – A za nim podążą wszyscy. Ty musisz tylko pociągnąć go mocniej niż on ciebie.
Ich zdaniem wydawało się to takie proste, choć Neil doskonale wiedział, że takie nie było.
– Spróbuję.
– W porządku – odparła Dan, ściskając jego ramiona przez chwilę. – Tylko o to cię prosimy.
Dan usiadła na kanapie i przyciągnęła Matta do siebie. Neil zajął miejsce przy swoim biurku i usiłował nadrobić zaległości, przygotowując się do zajęć. Mijał dopiero drugi tydzień studiów, a on już miał zaległości. Próbował czytać tekst z chemii, ale po kilku akapitach przestał się koncentrować. Przebrnął jeszcze przez kolejne trzy strony, zanim w końcu poddał się i odepchnął podręcznik.
– Neil, wszystko w porządku? – zapytała Dan.
– Dlaczego chemia jest taka okropna? – sięgnął po następną książkę.
– Jeśli na to wpadnę, będziesz pierwszym, który się o tym dowie – oznajmiła Dan. – Zawsze możesz poprosić o pomoc Aarona. Chodzi na zajęcia z biochemii.
Neil wolałby raczej oblać ten przedmiot niż spędzić z Aaronem więcej czasu niż to konieczne. Zadanie z hiszpańskiego było znacznie łatwiejsze, ale historia za to zbyt nudna, żeby przez nią przebrnąć. Odłożył więc książkę na podręcznik do chemii i bezmyślnie zagapił się na zadanie z angielskiego. Zabrał się za referat bez większego entuzjazmu, a potem sięgnął do plecaka, aby wyjąć skrypt do matematyki. Kiedy to robił, uświadomił sobie, że siedząca para go obserwuje.
– Ile przedmiotów wybrałeś w tym semestrze? – Dan zmarszczyła brwi.
– Sześć – odparł Neil.
– Żartujesz – stwierdziła. – Dlaczego?
Neil przeniósł spojrzenie z niej na Matta.
– To właśnie sugerowała studencka broszura.
Dan skrzywiła się, a Matt oznajmił:
– Taki plan jest przeznaczony dla osób, które chcą ukończyć studia w ciągu czterech lat, natomiast kontrakt, który podpisałeś, przewiduje, że skończysz je po pięciu. Wszyscy doskonale wiedzą, że nie możesz jednocześnie uczestniczyć w dużej ilości zajęć i być w drużynie.
– Cztery przedmioty – powiedziała Dan, unosząc w górę palce. – Tylko tyle potrzeba, by być pełnoprawnym studentem. To najrozsądniejsze rozwiązanie i chcę, żebyś w tym semestrze wybrał nie więcej niż cztery, okej? Zastanów się, które przedmioty utrudniają ci najbardziej życie i pozbądź się tych dwóch.
– Mogę jeszcze zrezygnować z zajęć? – spytał zaskoczony Neil.
– Możesz to zrobić w ciągu pierwszych dwóch tygodni – potwierdził Matt. – Gdzie masz swój plan zajęć? Pozwól mi na niego zerknąć.
Neil wyjął plan z segregatora i wstał, zabierając go ze sobą. Dan wskazała mu wolne miejsce obok siebie. Wzięła od niego kartkę i przytrzymała ją, tak aby wszyscy mogli ją zobaczyć.
– Widzisz to? – spytała, wskazując na poniedziałek, środę i piątek, czyli dni, w które Neil miał zajęcia. – To nie może tak zostać. Jeśli nie zostawisz sobie choć trochę wolnego czasu, byś mógł złapać oddech, to w końcu będziesz miał dość. Jak byłam w liceum, pracowałam na nocną zmianę, chodziłam do szkoły i byłam kapitanem szkolnej drużyny Exy. W końcu zaczęłam nienawidzić wszystkiego. Nie chcę, żeby to samo spotkało ciebie. Na dodatek Matt mówił mi, że trenujesz z Kevinem w nocy. Powiedz mi: kiedy ty śpisz?
– Podczas zajęć – przyznał Neil.