- W empik go
Things I Wanted to Say, But Never Did - ebook
Things I Wanted to Say, But Never Did - ebook
Powieść autorki A Million Kisses in Your Lifetime!
Summer Savage właśnie zmieniła szkołę i rozpoczęła naukę w elitarnym Lancaster Prep. Dziewczyna nie liczyła na ciepłe przyjęcie, ale nie sądziła, że będzie aż tak źle. Wszyscy patrzą na nią z niechęcią, a jeden chłopak od samego początku daje jej do zrozumienia, że właśnie wkroczyła do piekła.
Summer już wcześniej poznała Whita Lancastera, i to w okolicznościach, o których wolałaby zapomnieć. On dobrze wie, kim jest nowa dziewczyna, i jak udało jej się dostać do szkoły mającej w nazwie jego rodowe nazwisko.
Wkrótce Whit przyczynia się do tego, aby pobyt Summer w „jego” placówce nie należał do przyjemnych. Jednak kiedy spotykają się pewnego wieczoru, to nie ona, a on potrzebuje pomocy. Wtedy Summer się od niego odwraca.
Wkrótce przyjdzie jej tego pożałować. Chłopak zabiera jej coś, co skrywa jej największe sekrety, i grozi, że je ujawni, chyba że Summer…
Książka zawiera treści nieodpowiednie dla osób poniżej szesnastego roku życia. Opis pochodzi od Wydawcy.
Kategoria: | Young Adult |
Zabezpieczenie: | brak |
ISBN: | 978-83-8362-023-7 |
Rozmiar pliku: | 1,5 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Przeszłość
Pamiętam, kiedy zobaczyłam go po raz pierwszy. Nie zauważył mnie i tak było lepiej. Dzięki temu bezwstydnie mogłam się w niego wpatrywać. Byłam zafascynowana jego rysami twarzy, tym, w jaki sposób się poruszał, jak nigdy się nie uśmiechał.
Dlaczego się nie uśmiechał?
Byliśmy wtedy znacznie młodsi. Niewinni? Nie sądzę, żebym kiedykolwiek mogła użyć tego słowa, aby opisać któreś z nas. Widzieliśmy i zrobiliśmy zdecydowanie za dużo rzeczy. Kiedy ponownie się spotkaliśmy, tkwiliśmy w tym za głęboko, aby to powstrzymać. Zatrzymać się. I mrok.
Towarzyszyłam rodzicom na przyjęciu na Manhattanie. Moja matka nie chciała, żebym szła. Jonas, mój ojczym, nalegał.
Niech zobaczy, jak naprawdę żyje ten jeden procent – powiedział ze śmiechem.
Matka skrzywiła się. Lubiła myśleć, że była częścią jednego procenta, kiedy on mówił, że po prostu dla nich pracuje.
Budynek, do którego weszliśmy, znajdował się na Upper East Side. Powitali nas sympatyczni portierzy i bezwzględna ochrona. Hol był zbudowany ze szkła i marmuru, był elegancki i lśniący. Musiałam wyglądać jak wieśniaczka, gdy odchyliłam głowę i wpatrywałam się w strzelisty sufit z oślepiającymi, migoczącymi światłami nad nami.
– No chodź – rzuciła matka z irytacją, zaciskając mocno palce wokół mojego ramienia i mnie szczypiąc.
Jazda windą była płynna i szybka. Wjechaliśmy do luksusowego apartamentu i w chwili, gdy drzwi się otworzyły, poczułam się tak, jakbyśmy wkraczali do innego świata. Nikt nas nie przywitał, kiedy weszliśmy. Właściwie nikogo w środku nie było.
Wszystko było białe, zarówno meble, jak i ściany. Jedyną barwę pomieszczeń dawały masywne obrazy, które wszędzie wisiały. W większości były to abstrakcje. Zatrzymałam się przed jednym z nich, przechylając głowę na bok i próbując rozkminić, co może przedstawiać. Matka praktycznie odciągnęła mnie od niego siłą, mamrocząc pod nosem, że nie powinni wystawiać takich wulgarnych dzieł sztuki na oczach dzieci, a Jonas tylko się roześmiał, pytając, który dzieciak domyśli się, co tam było. Wtedy to do mnie dotarło – obraz był zbliżeniem na pochwę.
Skądś dochodziły odgłosy. Gdy wchodziliśmy głębiej do mieszkania, dźwięki stawały się coraz głośniejsze, aż przed nami pojawiła się ściana okien. Piękni ludzie kręcili się wokół zbici w małych grupach. Rozmawiali, rozmawiali, rozmawiali… Pili, pili, pili…
Byłam oszołomiona. Zaślepiona. To było coś, dla czego żyłam. Matka, wychodząc za mąż za Jonasa Weatherstone’a, zmieniła moje życie. Zarabiał kupę kasy. Prawdziwe pieniądze. Matka pracowała w jego agencji nieruchomości i zakochali się w sobie. Zostawił dla niej żonę, a ich rozwód był ciężki. Mimo to ojczym z matką w końcu się pobrali. Lubiłam z nim mieszkać. Był dla mnie miły. Nasze mieszkanie było duże, ale nie tak jak to. Nie przypominało niczego, co kiedykolwiek widziałam.
Kiedy wyszliśmy na taras, wyłoniły się drapacze chmur. Wydawało się, że były wystarczająco blisko, aby ich dotknąć. Światła miasta błyszczały i migotały, ale nie zauważyłam ich. Byłam zbyt zajęta podpijaniem szampana z odstawionego kieliszka. Płyn łaskotał mnie po gardle i sprawiał, że poczułam się fajnie. Delektowałam się tym zabawnym uczuciem. To spowodowało, że mózg zaszedł mi mgłą, pomógł zapomnieć o wszystkich moich problemach. Jak moi rodzice i przyrodni brat, który zauważył, jak ukradkiem popijałam alkohol, i cicho podszedł. Odstawiłam kieliszek, udając, że patrzyłam na coś innego. Byliśmy dwójką jedynych dzieci na tym przyjęciu. Miałam czternaście lat. Domyśliłam się, że był mniej więcej w moim wieku.
To było lato przed rozpoczęciem szkoły średniej, przez co czułam się bardzo dorosła. Miałam cycki większe niż moje przyjaciółki. Odkryłam, że dotykanie siebie w określonym miejscu, gdy leżałam w nocy w łóżku, wywoływało lawinę uczuć. Goniłam za nimi tak bardzo, jak tylko mogłam. Yates próbował się do mnie dobrać, gdy nasi rodzice byli w pracy. Pewnego razu wsunął rękę pod moje spodnie, próbując mnie tam dotknąć, ale go spoliczkowałam. Jest obrzydliwy. Jest moim bratem. Przyrodnim, ale wciąż.
Pomimo tego, że byłam zniesmaczona, jego uparta pogoń za mną również sprawiła, że poczułam się pożądana. Ponadto jest moc w świadomości, że ktoś ciebie pragnie. Siedząc na tym przyjęciu w czarnej sukience bez ramiączek i popijając szampana, poczułam się jak dorosła.
Pewien bardzo piękny, poważny chłopiec zwrócił na mnie uwagę i mnie zaciekawił. Kto to jest? Czego on ode mnie chce?
– Chcesz się napić z własnego kieliszka? – pyta, wskazując na odstawione szkło na stole obok mnie. Wypiłam każdy z nich do dna.
Spoglądam w górę i dostrzegam, że nadal mnie obserwuje. Jest ubrany w czarne spodnie i białą koszulę zapinaną na guziki, rękawy ma podwinięte, przez co ukazują jego przedramiona. Ma złotobrązowe włosy, prawie, ale nie całkiem, w kolorze ciemny blond, a jego twarz jest oszałamiająca, arogancka i doskonała.
Wstaję i stoję przed nim, rozkoszując się połyskującym w jego lodowatoniebieskich oczach uznaniem.
– Tak, proszę.
Idę za nim do baru. Rozmawia z barmanem i wsuwa mu banknot pięćdziesięciodolarowy, podczas gdy ja uważnie mu się przyglądam, będąc pod całkowitym wrażeniem. Wręcza mi kieliszek i bierze puszkę piwa, wsuwając ją do przedniej kieszeni.
– Nie lubisz szampana? – zagaduję, rozglądając się dookoła i ściskając nóżkę szkła między zaciśniętymi palcami. Nikt nie zwraca na nas uwagi, więc biorę łyk.
Wyborny.
– Nie – odpowiada. – Poza tym tanie rzeczy przyprawiają mnie o ból głowy.
Nie znam się na tym, więc przyjmuję jego słowo jak ewangelię.
Biorę też to, co mi dają, dlatego nie zamierzam odrzucać tego darmowego i bardzo pełnego kieliszka szampana.
Podążam za nim do środka, a zalegająca cisza wywołuje u mnie dreszcze. Może jednak to po prostu klimatyzacja, która działa na wysokich obrotach, nie wiem. Wchodzimy głębiej do mieszkania, aż znajdujemy się w ciemnym korytarzu, gdzie wszystkie drzwi do sypialni są zamknięte.
– Mój ojciec jest w jednym z tych pokoi, pieprzy twoją matkę – oznajmia od niechcenia dokładnie wtedy, gdy biorę do ust kolejny łyk, przez co praktycznie pluję mu w twarz. Gapię się na niego, mrugając.
– Coś ty właśnie powiedział?
– Słyszałaś mnie. – Jego wyraz twarzy nie zmienia się ani trochę.
– Moja matka jest mężatką.
– Tak, zupełnie jak mój ojciec. Jakby to miało znaczenie. – Wzrusza ramionami, po czym wyciąga puszkę piwa z kieszeni. Otwiera ją, a następnie siorbie pianę przed wypiciem dużego łyka.
– Ona by tego nie zrobiła. – Kiedy nic nie odpowiada, mam potrzebę wyjaśnienia. – Pieprzyła się z twoim ojcem?
Czuję się bardzo dorosła, mówiąc takie wulgarne słowo do tego chłopca podczas picia szampana. Biorę kolejny łyk, pozwalając, by bąbelki pozostały na moim języku.
– Cóż, robi to. Twoja mama jest dziwką. – Opróżnia puszkę po piwie, a następnie miażdży ją między palcami, rzuca na ziemię, a ta ląduje z głośnym hukiem.
Nagle czuję niesamowitą wściekłość. Matka i ja nie zawsze się dogadujemy, a on nawet jej nie zna.
– Nie możesz tak mówić.
– Ach, tak? Cóż, właśnie to zrobiłem. – Przekrzywia głowę, mrużąc powieki. Tak dużo w nim złości, a przecież on jest taki młody. Czasami sama się złoszczę, ale nie aż tak. – Czy ty też jesteś dziwką? Jak twoja mama?
– Pierdol się. – Pluję na niego, wylewając mu szampana w twarz.
Krzywi się, powoli wycierając się dłonią. Stoję tam, ciężko oddychając, ze świadomością, że powinnam iść, ale jestem zbyt zafascynowana tym, jak to się potoczy.
Obserwuję go tak, jakby mi się to nawet nie przydarzyło. Nigdy wcześniej nie zrobiłam czegoś takiego w moim życiu. Kim jestem? Kiedy stałam się taka odważna? Albo głupia?
– Jesteś suką – syczy. – Tak jak twoja mama.
– Jesteś dupkiem – odpowiadam, odwracam się na pięcie i odchodzę od niego, ale on mnie łapie i zatrzymuje.
Jego palce wbijają się w moje ciało, aż tak mocno trzyma mnie za ramię. Próbuję się go pozbyć, walcząc z jego uściskiem.
– Puść mnie.
– Nie. – Uśmiecha się. Właśnie zdaję sobie sprawę, że to diabeł ukrywający się pod twarzą aniołka. Popycha mnie na ścianę, przez co opadam na nią jak szmaciana lalka, prawie ześlizgując się na podłogę. Podtrzymuje mnie, zanim wyląduję, szarpiąc i przyciskając swoje ciało do mojego. Góruje nade mną, ma co najmniej metr osiemdziesiąt wzrostu, ale jest szczupły, wręcz chudy. Yates jest szeroki i umięśniony, ale ma szesnaście lat, jest starszy. Ten chłopak to wciąż chłopiec.
– Co robisz? – pytam, zawzięcie z nim walcząc. To sprawia, że czuję ocieranie naszych ciał i jestem zaintrygowana. Całe jego ciało jest twarde, bardziej zbite i silniejsze, niż wygląda.
– Myślę, że ci się podoba. – Nadal uśmiecha się złośliwie, kiedy napiera na mnie dolną częścią ciała. Teraz czuję coś innego. Ma wzwód. Całkowicie nieruchomieję, nie mogę się ruszyć.
– Twoja mama ssie mojego tatę co najmniej dwa razy w tygodniu – szepcze. – Spotyka się z nim w jego biurze. Nazywają to lunchem.
Gapię się na niego. Nie mam pojęcia, o czym mówi. To znaczy… Wiem, o czym mówi, ale nie ma mowy, żeby to robiła. Nie ma takiej opcji.
– Masz usta idealne do ssania – stwierdza. Prawie rozkwitam pod jego komplementem, zanim uświadamiam sobie, że jestem chora i popaprana, bo przecież on to powiedział jako zniewagę.
– Zamknij się – szepczę, na co on ponownie się uśmiecha.
– Chcesz possać mojego? – proponuje bezwstydnie.
– Absolutnie nie. – Unoszę podbródek, brzmiąc, jak wyniosła księżniczka.
Jak by to było, ssać kutasa chłopca? Dziewczyny to robią cały czas. Raz znalazłam czasopismo w pokoju Yatesa i wykradłam je dla siebie. Były tam zdjęcia nagich dziewczyn. Pary uchwycone w pozycjach. Jego penis wewnątrz jej pochwy. Jego usta na jej sutkach. Jego fiut w jej ustach, gdy wpatruje się w niego sarnimi oczami. Jego palce między jej nogami.
Myślę o tym teraz, przez co upojne ciepło rozlewa się głęboko we mnie, czyniąc mnie słabą. A może to szampan?
– Może ci się spodobać – droczy się z lekkim grymasem na twarzy. Jego zęby są idealnie proste. Założę się, że kiedy naprawdę się uśmiecha, jest piękny. Jestem prawie pewna, że nie uśmiecha się za często.
– Nie zrobię tego – odpowiadam stanowczo.
– Robiłaś to już kiedyś?
Wściekle kręcę głową.
– Pozwól mi być twoim pierwszym.
– Nie. – Szturcham go w ramię, ale on ani drgnie.
– Daj spokój. Twoja mama jest dziwką mojego taty. Ty możesz być moją. – Pochyla się w stronę zamkniętych drzwi w ciemnym korytarzu. – Tak jak powiedziałem, są teraz w jednym z tych pokoi. Założę się, że twoja mama jest na kolanach dla niego – szydzi. – Założę się, że połyka każdą kroplę jego spermy. Mogłabyś zrobić to samo dla mnie.
– Pierdol się. – Jego słowa są irytujące, ale także trochę kuszące. Nigdy nie myślałam o spermie, połykaniu i kutasach w ustach podczas rozmowy z chłopcem. Nikt nigdy wcześniej nie mówił do mnie w ten sposób. Zupełnie nikt.
– Nie, ty się pieprz. Twoja rodzina jest popierdolona. – Śmieje się.
– Uh, myślę, że to twoja rodzina jest popieprzona – cedzę, wypychając biodra do przodu, żeby mnie puścił. Niestety to wcale nie pomaga. Przypomina mi tylko, że jest twardy. I nic na to nie poradzę, ale myślę tylko o tym, jak jest dla mnie twardy.
Mam przyjaciółki, które już uprawiały seks. Lana zrobiła to z Davidem w siłowni podczas naszego balu na zakończenie podstawówki. Powiedziała nam później, że śmiesznie chodziła przez tydzień, bo jego kutas był taki duży. Ciężko mi było w to uwierzyć, ale nic nie powiedziałam. Teraz jestem ciekawa. Penis tego chłopca wydaje się ogromny, nie żebym miała jakieś wielkie porównanie. Chcę to zobaczyć. Dotknąć.
– Puść mnie – mówię z trudem przez zaciśnięte zęby. Myślę, że mu się to podoba. Mnie w pewnym sensie też. Jego siła i to, jaka jestem słaba, kiedy próbuję się uwolnić. Co to o mnie mówi? Jestem chora. Pokręcona. Dziwna.
Zawsze miałam w sobie coś, co nazywam „ciemnością”. Nigdy nie spotkałam osoby, która zachowywałaby się podobnie. Tym razem jakby on też miał to w sobie.
Pochyla się bliżej, jego usta znajdują się zaledwie centymetry od moich, a ja czuję jego oddech. Ciepły, lekko pachnie piwem.
– Zmuś mnie – szepcze.
Kierując się czystym instynktem, rozchylam usta, szykując się do krzyku, ale on o tym wie, więc zamiast tego brutalnie mnie całuje.
To prawdziwy szok dla systemu, totalnie nieruchomieję. Jego usta uderzają w moje. Brakuje mu umiejętności, choć sama też nie jestem jakoś wybitnie doświadczona. Ale wiem, że może być lepiej. Bardziej delikatnie.
Zaciskam usta wokół jego dolnej wargi, ciągnąc ją. Zwalnia i się rozluźnia. Pocałunek staje się leniwy. Wpycha język, czym mnie zaskakuje. Rozchylam usta, a on wchodzi do środka. Mój pierwszy dorosły pocałunek jest z chłopcem, który nazywa moją matkę dziwką. Który powiedział, że mogę być jego dziwką. Powinnam go odepchnąć. Przegryźć jego język na pół. Kopnąć w jaja. Jednak nic nie robię. Zamiast tego pozwalam mu mnie całować. Boże, dopomóż. Podoba mi się to. Ciepło rozchodzi się w moich żyłach, ogrzewając mnie od środka. Lgnę do niego.
Położył ręce na mojej talii. Ściskam przód jego koszuli, kiedy ociera się o mnie, o to sekretne miejsce, które niedawno odkryłam. Przechodzą mnie ciarki. Właśnie tego chce ode mnie Yates, ten ohydny zboczeniec. Nigdy mu tego nie dam, ponieważ jesteśmy rodziną, a to jest obrzydliwe. Ale im bardziej ten tajemniczy chłopak mnie całuje, tym bardziej jestem gotowa oddać mu wszystko, czego zechce.
Całujemy się tak długo, że nie wiem, jakim cudem jesteśmy w stanie oddychać. W końcu przerywa pierwszy, a ja otwieram oczy, wpatrując się w jego rozchylone, opuchnięte usta. Powoli podnoszę wzrok, by zobaczyć, że mnie obserwuje. Sięga po rąbek mojej spódnicy, a jego palce wędrują pod spód, aby dotknąć wewnętrznej strony mojego uda. Wtedy przygryzam dolną wargę.
– Jesteś mokra?
– O czym ty mówisz? – Wiem, o co mu chodzi, ale przecież on jest tak cholernie młody… Tak jak ja. Wiemy, że seks jest dookoła nas. Mamy dostęp do wszystkich stron pornograficznych w Internecie, ale wciąż… Mówi do mnie jak dorosły. Chłopcy, których znam, nawet nie dotkną mojego cycka, a ten tutaj kieruje się prosto w miejsce między moimi nogami.
– Jakbyś nie wiedziała. – Wydaje się zniesmaczony. Mam zamiar coś powiedzieć, zaprotestować, obrazić go. Ale znowu mnie całuje, sprawiając, że zapominam. Tym razem jest lepiej. Wydaje mi się, że dobrze go poduczyłam. Powoli i delikatnie przeciąga językiem po moim, sprawiając, że płonę z pożądania. Dokładnie bada moje usta, drocząc się ze mną, na co mu pozwalam. Ja też eksploruję. Usta mamy otwarte, droczymy się językami, liżąc się nawzajem. Całe moje ciało drży z niecierpliwości. Jakimś cudem go dotykam, kładę rękę na przodzie jego spodni, a on przyciska się do mojej dłoni, pozwalając mi poczuć, jaki jest twardy. Pulsowanie między udami sprawia, że chcę się dotknąć. Nie. Chcę, żeby to on mnie dotknął.
– Nawet cię nie znam – szepczę mu w usta.
– Kłamczucha. – Odsuwa się ze złośliwym uśmieszkiem.
– Nie znam cię. – Jestem zdezorientowana. Dlaczego myśli, że miałabym go oszukiwać?
– Jesteś w moim domu. Mój ojciec jest jednym z najbogatszych ludzi na całym pieprzonym świecie. „Och, nawet cię nie znam” – przedrzeźnia mnie piskliwym głosem. Brzmi niedorzecznie.
Ogarnia mnie złość. Po tym, co się właśnie wydarzyło, śmieje się ze mnie? Nie obchodzi mnie, jak dobrze całuje. Jest dupkiem.
– Zostaw mnie. – Odpycham go. Tym razem chwieje się do tyłu, puszczając mnie. Odchodzę oburzona, prawie potykając się o pozostawiony kieliszek do szampana. Musiałam go upuścić, kiedy wcześniej się szarpaliśmy. Nawet nie pamiętam, żeby to się wydarzyło.
Woła za mną, ale ignoruję go, biegnąc tak szybko, jak tylko mogę, na trzęsących się nogach. Przepycham się, wychodząc z mieszkania. Wracam na taras i szukam mojej matki razem z ojczymem, który jest dla mnie jak ojciec. Ale nigdzie ich nie widać.
Słyszę chłopca. Wykrzykuje moje imię, choć nigdy mu nie powiedziałam, jak się nazywam. Spanikowana rozglądam się dookoła w obawie, że mnie złapie. Sztywnieję, gdy czuję, jak ręka zaciska się na moim ramieniu, ale odwracam się i widzę, że to moja matka.
– Summer! Co ty wyprawiasz? Wyglądasz na przerażoną.
Ogarnia mnie ulga. Nie jest zamknięta w pokoju i nie pieprzy się z innym mężczyzną. Jest tutaj ze mną na przyjęciu.
– Matko. – Rzucam się na nią, mocno przytulając ją w talii, a ona śmieje się zdziwiona. Od końca ósmej klasy bez przerwy walczymy. Wszyscy moi przyjaciele uczęszczają do prywatnego liceum Lancaster Prep. Też chcę tam chodzić. Jestem zdesperowana, aby się tam dostać.
Natomiast Jonas mówi temu pomysłowi stanowcze „nie”. Chce, żebym poszła jego śladami do św. Antoniego. W mieście. To dobra szkoła i w ogóle, ale będę samotna. Moi przyjaciele będą dobrze się bawić w internacie, a ja utknę tutaj sama z Yatesem, który będzie w wyższej klasie w szkole średniej. Nasi rodzice cały czas razem podróżują, zostawiając nas samych, a on będzie nieugięty. Zamęczy mnie, aż w końcu mu się poddam.
– Kochanie, co się stało? Trzęsiesz się. – Przejeżdża ręką wzdłuż mojego kręgosłupa, uspokajając mnie.
Uderza mnie strach, że to jest ostatni raz, kiedy to zrobi, kiedy uwierzy w moją niewinność. To tak, jakby cząstka mnie została skradziona dzisiejszej nocy, a ten chłopiec odebrał mi to ustami, językiem i badającymi dłońmi.
Próbuję się uśmiechnąć i od niej odsunąć, desperacko się otrząsnąć.
– Nic mi nie jest. Naprawdę. Po prostu pomyślałam, że cię straciłam.
– Twoje policzki są bardzo zaróżowione. – Marszczy brwi, głaszcząc mnie po twarzy. – Nie piłaś, prawda?
– Nie, mamo. Boże, oczywiście, że nie. – Staram się wyglądać niewinnie.
– Dobrze. – To było zdecydowanie za łatwe. Nie mogę się nadziwić, że uwierzyła mi na słowo. – Trzymaj się z dala od szampana. Wiem, jak bardzo lubisz zakradać się do niedopitych kieliszków.
Moje policzki robią się jeszcze bardziej czerwone.
Teraz to ona zaczęła się rozglądać, a ja ją obserwuję. Naprawdę uważnie ją obserwuję. Ona też ma zaczerwienione policzki. Włosy z tyłu są w nieładzie, jakby musiała przeczesać je szczotką. Brakuje jej jednego kolczyka. Sukienka, którą ma na sobie, jest przekrzywiona i pognieciona. Tak, jakby musiała ją poprawić.
O nie…
Wygląda tak, jak ja się czuję. Chociaż nie uprawiałam seksu z tym chłopcem, pozwoliłam mu mnie pocałować i w pewnym sensie zatraciłam się na krótki czas. Matka wygląda tak, jakby zatraciła się na co najmniej pół godziny, a może nawet dłużej.
– Gdzie byłaś? – pytam oskarżycielskim tonem.
– Byłam tutaj przez cały czas. – Jej spojrzenie ponownie spotyka się z moim, a jej świeżo błyszczące usta zwijają się w grymas. – A gdzie ty byłaś?
– Tutaj. Cały czas. – Zerkam przez ramię i widzę chłopca, który stoi w pobliżu i nas obserwuje. Za nim stoi mężczyzna, jego starsza wersja. Jest niezwykle przystojny, ma wokół siebie aurę, która mówi, że jest właścicielem tego wszystkiego. Chłopiec nie spuszcza ze mnie wzroku, a mężczyzna uważnie obserwuje moją matkę.
Chłopak unosi brwi, przechylając głowę w moim kierunku. Odwracam się od niego, nie chcąc widzieć głupiego zadowolenia na jego przystojnej twarzy. Wie, że się domyśliłam. On już dawno się domyślił. I niech go szlag, bo miał rację.ROZDZIAŁ 1
Summer
Ostatni rok w szkole średniej
Idę z pochyloną głową przez święte korytarze prywatnej szkoły Lancaster Prep. Przyglądam się stopom, kiedy stawiam je jedna za drugą, raz za razem. Moje nowe, lśniące mokasyny obcierają mi stopy, a wełna zielonej spódniczki w kratę drapie mnie po udach. Pamiętam, jak bardzo mocno chciałam rozpocząć tutaj naukę latem przed pierwszym rokiem w liceum i jak bardzo byłam zła, kiedy moi rodzice nie zgodzili się na opłacenie ogromnej sumy pieniędzy, z jaką wiązało się chodzenie do tej szkoły. Teraz jestem tutaj, ale tylko na jeden rok, mój ostatni rok w szkole średniej, który zbliża się nieuchronnie wraz z końcem sierpnia.
Kiedy powietrze jest chłodne, to dzięki morskiej bryzie z zewnątrz wciąż jest duszno w tym starym budynku z pięknymi drewnianymi panelami i z chorobliwie przestarzałym systemem chłodzenia. Czy oni w ogóle mają zainstalowane centralne ogrzewanie i klimatyzację? Pewnie nie.
– No chodź – woła mnie matka przez zaciśnięte zęby, pstrykając palcami przy talii, aby skłonić mnie, żebym szła obok niej.
Przyspieszam kroku, utrzymując jej równe tempo. Podnoszę głowę i widzę innych uczniów mijających nas z zaciekawieniem na twarzach. Ich spojrzenia padają na znajomy mundurek, w który jestem ubrana. Nowa dziewczyna, przeniesienie… Jestem pewna, że będą ciekawi i sprawdzą w Internecie moje nazwisko, by chwilę potem odkryć rodzinny skandal. Wyszłam z niego prawie bez szwanku i matka o to zadbała. Nie pozwoliłaby, aby to wpłynęło na moją przyszłość. Znała odpowiednich ludzi i wykorzystała to, aby się upewnić, że będę należycie chroniona. Między innymi właśnie dlatego znajduję się tutaj, w Lancaster Prep, w najbardziej elitarnej szkole z internatem na Wschodnim Wybrzeżu. Ta szkoła została założona przez jedną z najbogatszych i najstarszych rodzin w kraju. Lancasterowie sięgają daleko wstecz, do czasów Vanderbiltów, Astorów i Rockefellerów. Ich bogactwo jest tak bardzo stare, że większość ludzi nawet dokładnie nie wie, skąd się wzięło. Tak jak na przykład ja. Słyszałam, że może z floty handlowej albo z ropy, ewentualnie przez wykupienie wszystkich dostępnych ziem na Wschodnim Wybrzeżu, a następnie wyprzedanie ich przez lata. Nie wiem. I nie obchodzi mnie to. Po prostu wiem, że są nieziemsko bogaci, a moja matka, moja pruderyjna i porządna matka, miała przez lata szalony romans z Augustusem Lancasterem Piątym.
– Oto jesteśmy – podśpiewuje. Słyszę lekkie drżenie w jej głosie. Martwi się o mnie. Prostuję się, aby udowodnić jej, że się nie boję. – Biuro rekrutacyjne.
Otwiera drzwi, po czym wchodzę pierwsza, uśmiechając się do starszej kobiety siedzącej za wysokim, drewnianym kontuarem. Powoli podnosi się na równe nogi. Jest ubrana w granatową spódnicę, a marynarka ledwo mieści się na jej obfitym biuście.
– Dzień dobry! – Kobieta uśmiecha się do mojej matki, zanim jej wzrok pada na mnie. – Zapewne jesteś Summer Savage – mówi z przesadnie przyjacielskim uśmiechem.
– Jestem jej matką, Janine Weatherstone. – Zawsze wyciąga dłoń w ten sposób, jakby była królową witającą się z wiernym poddanym. Mogę powiedzieć, że to w ogóle nie imponuje kobiecie, ale i tak chwyta ją za rękę, słabo potrząsając jej koniuszkami palców.
– Miło panią poznać. Tak się cieszymy, że Summer do nas dołączy. – Jej twarz nabiera poważnego wyrazu. – To, co się wydarzyło, taka tragedia… Bardzo mi przykro z powodu pani straty.
Matka piorunuje ją wzrokiem. To jest ostatnia rzecz, o której chce rozmawiać, szczególnie z obcą osobą.
– Dziękuję – odpowiada szorstko. – Czy pan Matthews jest dostępny?
– Oczywiście. – Kobieta natychmiast się prostuje. – Myślałam, że najpierw chciałaby pani zobaczyć plan lekcji córki, by mogła iść na zajęcia. Obawiam się, że pierwsze godziny już się zaczęły. – Rzuca mi osądzające spojrzenie.
Tak, jakby to była moja wina, że się spóźniłam. Nic na to nie poradzę, że matce zajęło całą wieczność spakowanie rzeczy i wyjście z pokoju hotelowego. Do tego przez calutką drogę użalała się, że niewystarczająco się wyspała. Ja natomiast byłam na nogach od szóstej, zbyt poddenerwowana, by spać.
– Tak, proszę podać nam plan lekcji – domaga się matka. – Mimo to najpierw muszę porozmawiać z panem Matthewsem, zanim ona pójdzie na zajęcia. Jestem pewna, że napisze jej usprawiedliwienie.
– Oczywiście. – Kobieta, która musi być sekretarką dyrektora, podaje mi bladoróżową kartkę. Matka wyrywa mi ją ręki, spoglądając na listę zajęć. Stoję, niecierpliwie czekając, aż sama będę mogła go przejrzeć.
– Nie została przydzielona do klasy z rozszerzonym angielskim – stwierdza, rzucając plan w moją stronę z wyraźną irytacją.
Wypełnia mnie rozczarowanie, kiedy przebiegam wzrokiem przez listę. Angielski, religie świata, matma, zaawansowany francuski. Tuż po lunchu mamy czas wolny i amerykański rząd na ostatniej lekcji.
– Odpowiada mi ten plan – mówię, ale matka w dalszym ciągu ma zaciśnięte usta i kręci głową.
– Znakomicie piszesz, Summer. Zawsze coś notujesz w tych swoich dziennikach – odpowiada. Jej głos jest niski, ale widzę, że sekretarka się ożywia.
– To nic takiego. Proszę nic nie zmieniać. Wszystko jest w porządku. – Wzruszam ramionami, a policzki mi się rumienią.
– Przejdźcie do gabinetu dyrektora Matthewsa, możecie tam na niego poczekać – proponuje kobieta, wymachując w stronę lekko otwartych drzwi. – Jest teraz na kampusie, ale poinformuję go, że czekacie. Za chwilę przyjdzie.
Podążam za matką do ciasnego pomieszczenia. Obie siadamy na krzesłach naprzeciwko ogromnego, zdobionego biurka, gdy sekretarka zamyka za nami drzwi z cichym kliknięciem. W chwili, gdy matka upewnia się, że jesteśmy same, odwraca się do mnie z widocznym grymasem na twarzy.
– Co to znaczy, że nie chcesz chodzić na rozszerzony angielski? – syczy.
– Nie chcę sprawiać żadnych kłopotów. – Od wypadku stałam się ledwie cieniem samej siebie, nie chciałam przyciągać uwagi. – Chyba już wystarczy, nie sądzisz? Byłaś w stanie pociągnąć za kilka sznurków, abym mogła uczyć się tutaj.
– Przynajmniej tyle mogłam zrobić, zważywszy na to, jak długo znałam Augie – mamrocze, odwołując się do znajomości z byłym kochankiem. Tego, który ostatecznie rozwiódł się ze swoją żoną z powodu ich długoletniego romansu. To był ogromny skandal, który obiegł cały Internet. Pisały o tym wszystkie tabloidy. Złamało to serce mojego ojczyma, a potem go rozwścieczyło. Nie było to za miłe doświadczenie.
Nagle drzwi się otwierają i wchodzi przez nie przystojny starszy mężczyzna. Dyrektor Matthews, jak mniemam. Uśmiecha się do nas, mruży ciemne oczy w kącikach i rozchyla szerzej usta, ukazując olśniewająco białe zęby. Zamyka drzwi i przechodzi, stając za biurkiem jak za jakąś barierą. Najpierw wyciąga dłoń do matki.
– Pani Weatherstone, cóż za przyjemność panią poznać – mówi gładkim głosem z uprzejmym wyrazem twarzy.
– Dziękuję za spotkanie, panie Matthews. – Wstaje i szybko ściska jego rękę.
Oboje siadają na swoich krzesłach, uśmiechając się do siebie. Nie spuszczam ich z oczu, co ułatwia fakt, że tak jakby całkiem o mnie zapomnieli.
– To jest Summer – przedstawia mnie matka, wskazując na mnie skinieniem głowy.
– Tak się cieszymy, że będziesz uczęszczać do naszej prestiżowej szkoły – odpowiada dyrektor z ciepłem i szczerością w głosie. – Osobiście przejrzałem twój protokół i jestem pod wielkim wrażeniem twoich zajęć i ocen.
– Dziękuję. – Jestem dobrą uczennicą. Trochę straciłam nad sobą kontrolę w pierwszych latach edukacji licealnej i za bardzo szalałam za chłopakami, ale zawsze miałam dobre stopnie.
– Jednak na początku miałaś pewne problemy – kontynuuje, wbijając we mnie wzrok. – Zakładam, że od tego czasu się poprawiłaś.
– Tak, proszę pana – przytakuję, a całe ciało mi sztywnieje.
– Nie jest zapisana na rozszerzony angielski – wcina się matka i rzucam jej spojrzenie. Ignoruje mnie. – Summer znakomicie pisze. Udzielała się w gazetce szkolnej w poprzedniej szkole. Wygrała nagrodę. Jest wyjątkowa.
– Ach, obawiam się, że możliwość uczęszczania na zajęcia z rozszerzonym angielskim w Lancaster jest przywilejem, a nie prawem. Uczniowie w klasie pana Figueroa pracowali bardzo ciężko przez ostatnie trzy lata. Wybrał ich osobiście pod koniec pierwszej klasy i teraz pozostało ich dwadzieścioro. – Pan Matthews opiera przedramiona na blacie biurka z zaciśniętymi rękoma. – Obawiam się, że nie mogę po prostu zapisać jej na te zajęcia bez jego zgody.
– Może mógłby pan z nim porozmawiać? – Głos matki jest melodyjny i uprzejmy.
– Niestety nie – odpowiada z niesłabnącym uśmiechem.
– A może mógłby pan wyświadczyć mi przysługę? – Jej ton staje się nieco ostrzejszy.
– To są jego zajęcia, a nie moje.
– Mogłabym skontaktować się z panem Lancasterem i zobaczyć, co on mógłby dla mnie w tej sprawie zrobić. – Jej uśmiech znika.
Chcę umrzeć. To jest takie obciachowe. Nie obchodzi mnie rozszerzony angielski. Nie chcę się wychylać i z pewnością nie chcę robić scen. Wejście do klasy z dwadzieściorgiem uczniów, którzy awansowali w rankingach przez ostatnie trzy lata, byłoby koszmarem. Z miejsca by mnie znienawidzili.
– Załatwię to. – Usta Matthewsa lekko drżą, a wzrok mu przygasa.
– Wiem, że tak będzie. – Uśmiech na jej twarzy powraca. Bierze głęboki wdech, spoglądając na mnie. – Czy to drastycznie wpłynie na jej plan zajęć?
– Nie. Nie powinno. – Marszczy brwi, gdy odwraca się w stronę komputera na biurku i zaczyna stukać w klawiaturę. Ekran jest odchylony wystarczająco, abym mogła zobaczyć informacje, które pojawiły się, gdy pulpit się rozświetlił. Mój protokół. Uwagi od poprzednich nauczycieli i mojego terapeuty zgromadzone przez lata. Większość stanowią notatki administracyjne.
Summer przeszkadza na zajęciach. Wybucha bez powodu.
Została przyłapana na paleniu w toalecie e-papierosa. Zawieszona na dwa dni.
Przyłapana na uprawianiu seksu w sali gimnastycznej. Zawieszona na pięć dni.
Zatrzymana i przeszukana. Miała w plecaku receptę matki na alprazolam¹. Zawieszona na dwa dni.
I to wszystko tylko do końca drugiej klasy.
Mój ojczym – niech spoczywa w pokoju – wkroczył do akcji po incydencie z tabletkami. Zagroził, że wyśle mnie do szkoły wojskowej do czasu ukończenia liceum. Płakałam i błagałam, prosiłam go na kolanach, aby nie zmuszał mnie do wyjazdu. I tak mnie tam zapisali. To się już miało wydarzyć, ale potem romans matki z Lancasterem wyszedł na światło dzienne i ojczym całkowicie o mnie zapomniał. W zamian skupił się na niej. Wyprowadziłyśmy się i znalazłyśmy małe mieszkanie. Media były skoncentrowane na mojej rodzinie, więc się wycofałam. Przestałam stwarzać problemy i poświęciłam się wyłącznie zajęciom w szkole. Ja straciłam wszystkich przyjaciół, a matka zakończyła pracę u Jonasa. To był koniec trwający do czasu, kiedy na wiosnę wprowadziłyśmy się z powrotem do jego domu. Wkrótce Yates wrócił z college’u, przy czym był bardzo zadowolony, że mnie widzi. Zapalił świece w swoim pokoju i zmusił do spotkania w nocy. Jedną dłonią zakrył mi usta, a drugą wsadził do majtek, zanim…
– Ach, będziemy musieli pozamieniać kilka twoich zajęć – mówi dyrektor, przerywając moje myśli – ale nie powinno być z tym problemu.
Stuka w kilka klawiszy, obracając ekran bardziej w swoją stronę, tak jakby nagle zdał sobie sprawę, że mogłam wszystko o sobie przeczytać. Matka zachowuje pozory, ale widzę, jak ma ściśnięte usta, a oczy zamglone.
Te stare wspomnienia nie były miłe. Nie byłam szczęśliwa. Do szczęścia naprawdę było mi daleko. Nikt mnie nie słuchał. Mogłam odnaleźć spokój tylko wtedy, kiedy uciekłam od Yatesa. I byłam sama z matką. Mieszkanie z nim, nieustanne wpadanie na niego i jego uporczywość w końcu sprawiły, że się poddałam. Powtarzało się to więcej razy, niż mogłabym zliczyć. I było… okropnie. Świadomość, że spędzę z nim całe lato przed końcem ostatniego roku, doprowadziła mnie do granicy wytrzymałości. Zrobiłam coś, co było prawie przerażające, ale ostatecznie się od niego uwolniłam. Na zawsze.
– Właśnie wysłałem twój nowy plan zajęć do druku. Vivian ci go przekaże. Powodzenia, Summer – oświadcza dyrektor Matthews. Jego przenikliwe spojrzenie ląduje na mnie.
Będziesz go potrzebowała.
Prawie słyszę niewypowiedziane słowa unoszące się w gabinecie.
Nieświadoma niczego i w pełni zadowolona z obrotu spraw matka wstaje, przez co ja też się podnoszę, walcząc z nerwami kumulującymi się w żołądku.
– Dziękuję za zrozumienie naszych potrzeb – oznajmia matka. – Jesteśmy bardzo wdzięczne.
– Oczywiście. Wszystko dla… przyjaciółki pana Lancastera – stwierdza.
Wychwytuję nacisk na słowo, którego użył, podobnie jak matka. Wychodzi z jego malutkiego biura z wysoko uniesioną głową, wyrywając nowo wydrukowany plan zajęć z rąk Vivian bez żadnego słowa podziękowania, kiedy przechodzimy obok niej. Sekretarka mamrocze coś pod nosem, a ja udaję, że nie słyszę, chociaż dobrze wiem, co powiedziała. „Dziwka” – to właśnie wyszeptała. To słowo ciągnie się za matką, gdziekolwiek się nie pojawi.
Jest mistrzynią w ignorowaniu ludzi. Nie mam pojęcia, jak ona to robi. Wracam pamięcią do chłopca, którego poznałam, do syna mężczyzny, z którym miała romans, i do tego, jak on też mnie tak nazwał. Te wspomnienia uporczywie tkwią w moim umyśle, szczególnie kiedy leżę wieczorem w łóżku. Pamiętam, jak się wtedy poczułam. Jego okrutne słowa, jego brutalny pocałunek. Od tamtej pory gonię za tym uczuciem.ROZDZIAŁ 4
Summer
Pierwsze dwa tygodnie w szkole zawsze są takie same. Zapamiętuję plan zajęć, każdego wieczoru odrabiam zadania domowe, próbuję wyczuć nauczycieli i dowiedzieć się, czego od nas oczekują. Nie jest zbyt ciężko. Zawsze dają nam fory na początku semestru. W każdej szkole tak jest.
Z nikim się jeszcze nie zaprzyjaźniłam. Zaczęła krążyć plotka, że Whit celowo podciął mnie pierwszego dnia, co wywołało lawinę pytań. Do tego uczniowie byli świadkami naszej małej, okropnej wymiany zdań po lekcji, która skończyła się w poniedziałek. Powoli, lecz skutecznie, stałam się wyrzutkiem w społeczności szkolnej. Nikt nie będzie ze mną rozmawiał. Wszyscy noszą kaganiec Lancastera. Nie widziałam Sylvie od tego pierwszego dnia w bibliotece, więc nawet nie mogłam liczyć na jej przyjaźń. Jakbym stała się duchem i nikt mnie nie zauważył. Powinnam była się spodziewać, że tak się stanie. W chwili, gdy zobaczyłam go na kampusie, wiedziałam, że moje szanse na w miarę normalne przebrnięcie ostatniego roku zmalały. Już drugiego dnia zdał sobie sprawę, że razem chodzimy na rozszerzony angielski. Tamtego dnia wyjątkowo nie chciałam na niego patrzeć, ale on przez chwilę gapił się w moją stronę, gdy wparował do klasy, jak zwykle spóźniony, z nonszalanckim nastawieniem do Figueroa w stylu „gówno mnie to obchodzi”. Pewnie całe grono pedagogiczne w szkole szczerze go nienawidzi.
Jego jadowite słowa o mnie nieuchronnie wpłynęły na moją reputację. Kawałek po kawałku. Do tego stopnia, że ludzie dosłownie patrzyli na mnie z pogardą, kiedy mijali mnie w korytarzach. Te same dziewczyny, z którymi jadłam lunch pierwszego dnia, teraz udawały, że mnie nie znają, albo przeszukiwały mój pokój w internacie, tak jak zrobiła to Caitlyn kilka dni temu.
Jakby próbował mnie stąd wypędzić, ale ja uparcie nie chcę wyjeżdżać. Podczas przerw obiadowych siedzi na stołówce lub na zewnątrz. Zawsze jest otoczony przez dziewczyny, zawsze w towarzystwie trzech tych samych chłopaków: Chada, Elliota i Spencera. Oni też są w ostatniej klasie, zupełnie tak jak my. Oni też pochodzą z wpływowych rodzin, ale nie tak bardzo jak rodzina Whita. Jestem zaskoczona, że ten diabeł ma przyjaciół. Przypuszczam, że można nim zostać tylko wtedy, kiedy posiada się przekonującą osobowość i mnóstwo uroku. Brzmi to jak coś, co powiedziałaby moja matka. Nie wspominam jej o tym, co się tu dzieje. Z pewnością jej o nim nie powiem, a tym bardziej o tym, co robi. Wydaje jej się, że w szkole wszystko jest w porządku i daję sobie radę. Gdybym wspomniała jej, że miałam z nim sprzeczkę, skontaktowałaby się z jego ojcem. Wtedy musiałabym słono za to zapłacić, więc dla własnego bezpieczeństwa milczę. Przeniosłam się do następnego rzędu na przedmiocie z amerykańskiego rządu, by nie siedzieć za Whitem. Przerwy obiadowe spędzam w bibliotece. Odrabiam tam wszystkie zadania domowe, bo zaraz potem mam czas przeznaczony na samokształcenie. W nocy podbieram trochę jedzenia ze stołówki i zabieram je do swojego pokoju. Następnie myję się, a potem czytam lub oglądam coś na Netfliksie. Moje dni są takie same, nudne i samotne. Dzięki temu sukcesywnie trzymam się na uboczu. Jeśli zacznę udawać, że nie istnieję, to praktycznie mnie nie będzie. Pod koniec drugiego tygodnia w szkole wydaje się, jakby Whit również o mnie zapomniał, co napełnia mnie pewnego rodzaju ulgą, ale nie jest to pełnia błogości. Nie ufam mu. Może opracowywać jakiś sekretny plan.
Przebywając z nim tak blisko, staję się ciekawa. Czasami przyglądam mu się w trakcie lunchu, kiedy jestem przez kilka chwil na stołówce. Patrzę, jak rozmawia z dziewczynami i jak one lgną do niego, jakby był jakąś gwiazdą. Wytężam słuch podczas zajęć, które z nim dzielę, kiedy nauczyciel go wywołuje. Zawsze udziela prawidłowej odpowiedzi. Jest bystry, ale dzięki temu też niebezpieczny. Wszyscy mu się podlizują. Gdy czyjeś nazwisko i herb rodowy znajdują się na budynku szkoły, pewnie łączy się to z władzą. Nauczyciele i pracownicy, każdy uczeń… są pod wrażeniem Whita. Jedyni, którzy nie wydają się przejmować jego statusem, to jego trzej przyjaciele. Mimo to traktują go z szacunkiem, on tu rządzi. Dziewczyny flirtują z nim i jego najbliższymi kumplami w taki zdesperowany sposób, że to żenujące. One są żałosne.
Ja traktuję go w ten sam sposób, jak on traktuje mnie. Odmawiam rozmowy. Nazwał mnie dziwką. Nic się nie zmieniło. Nienawidzi mnie, a ja nienawidzę jego.
Teraz mu się przyglądam. To ostatnie zajęcia dzisiejszego dnia. Jest piątek. Whit siedzi jedno krzesło przede mną, po lewej, centralnie w moim polu widzenia. Uderza ołówkiem o brzegi ławki w miarowym rytmie, co jest wkurzające. Wpatruję się w niego ze świadomością, że nawet nie patrzy w moją stronę. Włosy opadają mu na czoło, a usta unoszą się w słabym uśmiechu, jednak na tej twarzy nie widać krzty radości. Zamiast tego są twarde rysy i mroczne cienie. Ale, och, to jest taka piękna twarz… Chłodna i surowa, podobna do posągów w ogrodzie kampusu.
Nauczyciel włącza nagranie i gasi światła. Jedyne źródło światła pochodzi z dużego ekranu telewizora na ścianie. To klip z bieżącymi wydarzeniami mówiący o stanie świata i naszej żałosnej przyszłości. Po chwili automatycznie się wyłączam. Jestem już wystarczająco przygnębiona.
W chwili, gdy pan Stein opuszcza naszą klasę, nastrój się zmienia. Wszyscy wyciągają telefony i zaczynają rozmawiać. Pochylam głowę i bazgrolę na pustej stronie zeszytu, a włosy opadają mi do przodu, zasłaniając moją twarz. Nie chcę, żeby ktokolwiek mnie widział. Piszę swoje imię dużymi, zaokrąglonymi literami, a dookoła rysuję kwiaty. Następnie piszę imię Whita i otaczam je małymi twarzyczkami diabłów. Ich rogi są długie i bardzo ostre.
– Czy naprawdę tak mnie widzisz?
Wydycham gwałtownie powietrze, kiedy słyszę jego znajomy głęboki głos. Zatrzaskuję zeszyt i podnoszę wzrok, by zobaczyć, że siedzi tuż obok mnie. Jakimś cudem przesiadł się do pustej ławki przede mną i przechylił się cicho w moją stronę. Dlaczego tego nie zauważyłam?
– Myślisz, że jestem diabłem? – pyta, kiedy wciąż nic mu nie odpowiadam.
Odwracam się od niego, pragnąc, żeby zostawił mnie w spokoju, ale jednocześnie, by dalej ze mną rozmawiał.
– Przypuszczam, że sprawiłem, że twoje życie zmieniło się w piekło – mówi obojętnie, jakbyśmy prowadzili niezobowiązującą pogawędkę.
Nadal milczę.
– Podejrzewałem, że do tej pory będziesz wrakiem człowieka, skoro nastawiłem wszystkich przeciwko tobie – kontynuuje. – Jesteś silniejsza, niż myślałem.
Powoli obracam się w jego stronę, a nasze spojrzenia się spotykają. Pochłania mnie. Nawet w przyciemnionym świetle widzę lśniące, jasnoniebieskie, głodne oczy, które wydają się mnie pożerać. Otwieram usta, ale nie wypowiadam żadnego słowa. Poza tym co mogłabym powiedzieć?
– Ale wydaje mi się, że tak naprawdę nie obchodzi cię, kto cię lubi, a kto nie, prawda? – Jego wargi unoszą się w prawie niedostrzegalnym uśmiechu. – Dopóki dostajesz to, czego chcesz, wygrywasz.
Nie mam pojęcia, o czym mówi.
– To nie jest gra – szepczę cichym głosem.
– Ona mówi! – Podnosi brew.
Piorunuję go wzrokiem.
– Mylisz się, Savage. Życie to gra i prawie każdy w tym pomieszczeniu jest przegranym. – Zatrzymuje się na ułamek sekundy. – Z wyjątkiem mnie.
Jego arogancja jest zadziwiająca.
– Tylko dlatego, że posiadasz pieniądze – przypominam mu.
– I władzę. Tak dużo pierdolonej władzy, że praktycznie ze mnie spływa. – Nachyla się bliżej, a ja się prostuję, bo chcę od niego uciec. – Oni wszyscy się mnie boją. Zrobią to, co im każę. Bez zbędnych pytań.
– Dokładnie tak, jak powiedziałeś im, żeby mnie ignorowali?
– Dokładnie. Są jak owieczki, każdy z nich. – Szczerzy się.
– A ty to niby pasterz?
– Jestem dupkiem, który jest właścicielem pastwiska, na którym pasą się owce. Jeden zły ruch i mogę je wszystkie wyrżnąć. – Przygląda mi się przez chwilę, a ja milczę, nie chcąc się odezwać. Nie mogę nic zdradzić. Żadnych słów, żadnych emocji. – Jak twoja matka przekonała mojego ojca, aby cię tu przyjęli w ostatniej chwili?
Chcę mu powiedzieć, że nie mam zielonego pojęcia, jednak dalej milczę.
– Czy ona coś na niego ma? Czy jak zwykle padła na kolana i possała mu fiuta za czesne?
Nawet nie drgnę na jego słowa. Nie, kiedy wiem, że czeka na reakcję. Widzę to po sposobie, w jaki jego wzrok po mnie wędruje od czubka głowy na dół. Zatrzymuje się na moich oczach, następnie ustach. Czeka na wskazówkę. Nie zamierzam mu jej dać.
– Możemy dobić targu. Sprawić, aby twoje życie tutaj było łatwiejsze – proponuje jeszcze niższym głosem, tak przekonującym.
– Jakie są warunki? – pytam swobodnie i ze spokojem.
– Possij mi kutasa i pozwól mi dojść na twoich cyckach przez calutki tydzień, a ja odwołam wszystko. – Usta wyginają mu się w górę.
Boże, co za świnia. Chce dojść na moich cyckach?
Przychodzą mi do głowy totalnie nieproszone obrazy. Ja przed nim na kolanach, moje usta obejmujące jego imponującego fiuta… Wiem, że ma dużego. Musi mieć. Wątpię, aby Lancasterowie posiadali małe penisy. Zresztą pamiętam jego kształt pod moją dłonią, kiedy go dotknęłam ten jeden raz. Wyobrażam sobie, jak jestem naga do pasa, bez stanika. Piersi mam na wierzchu w sposób, jaki lubi. Pocieram go i pozwalam mu rżnąć moją buzię tak głęboko, że czuję, jak jego główka uderza o tył mojego gardła. Kiedy jest blisko przekroczenia tej granicy, z jego ust wypada dziki jęk. Wyciąga penisa, pryskając spermą po całej mojej klatce piersiowej, tak, że spływa mi z sutków. Skutki orgazmu nadal go trzymają. Delikatnie, lekko drżącymi palcami, wyciera nasienie z mojej skóry. Przeciąga nimi wzdłuż moich ust, a ja bez protestów ssę je i połykam spermę. Widzę, jak to wszystko się tak wyraźnie rozwija. Zdaję sobie sprawę, że moje fantazje są trochę pokręcone, szczególnie jeśli wezmę pod uwagę moje wcześniejsze doświadczenia seksualne.
– Pozwól mi dojść na twojej twarzy pięć razy, a ja zajmę się wszystkim – oferuje.
Przez ułamek sekundy kusi mnie wyrażenie zgody, ale natychmiast odsuwam ten przepiękny obraz z moich myśli. Co się, do cholery, ze mną dzieje?
– Nie.
– Trzy dni. I mogę spuścić się na twoich cyckach. – Whit nie ustępuje w negocjacjach.
Gapię się na niego niezdolna do zabrania głosu.
– Zmienię to na dwa i zrobię ci palcówkę, w tym momencie, tutaj w klasie. – Szczerzy się szeroko. Przysięgam, że jego białe zęby oślepiają mnie nawet w ciemności.
– Nie ma mowy. – Staram się nie wiercić na krześle na myśl o jego długich palcach dotykających wilgotnego, drżącego ciała pod moją spódnicą, pod majtkami, między nogami…
– Myślisz o tym. – Jego wszechwiedzący głos przerywa mi myśli.
– Nie, naprawdę nie.
Kiedy tak się w siebie wpatrujemy, wzrok pada mi na jego gardło. Widzę tętnienie krwi w jego naczyniach, jak gwałtownie bije. Jestem dziwnie przekonana, że działam na niego tak samo jak on działa na mnie.
– Wykopałaś sobie grób – mówi w końcu lekceważącym tonem. – Sprawię, że oni wszyscy odwrócą się od ciebie.
– Czy czasem już tego nie zrobiłeś? – Nie wiem, jak jestem w stanie nie unieść głosu, kiedy w środku cała dygoczę, mając go tak blisko siebie. Dlaczego nie jestem urażona?
Ponieważ on cię pociąga. Mimo tego wszystkiego, co zrobił i powiedział, podoba ci się pomysł związania się z nim. Pragniesz tego, co on może ci dać.
– Masz rację – odpowiada. – Już zrobiłem. Myślałem, że się złamiesz. Pociągniesz mi fiuta kilka razy i wszyscy cię pokochają? Takie są warunki, jeśli chodzi o mnie. Wiem, że nowym dziewczynom nie jest tu łatwo, szczególnie jeśli nienawidzi cię Lancaster.
– Nie wszyscy Lancasterowie mnie nienawidzą – przeciągam, mając na myśli Sylvie.
Jego policzki automatycznie stają się czerwone, a usta zaciskają z ledwie powstrzymywaną złością.
– Jeśli nawiązujesz do mojego ojca, to jesteś większą dziwką, niż myślałem.
Ostatnie słowa wypowiada bardzo głośno, przez co niektóre twarze obracają się w naszą stronę. Następnie chwyta za plecak, wstaje na równe nogi i wychodzi z klasy bez żadnego słowa. Patrzę, jak odchodzi, i wypuszczam nierówne oddechy. Czuję na sobie wzrok wszystkich w klasie, ich ciekawość, ich pośpieszne szepty. Słyszeli go. Jak mogliby nie usłyszeć? Ich król nazwał mnie kurwą i teraz zapłacę za to odpowiednią cenę. Nawet większą niż do tej pory. Brzmiało to tak, jakbym się zabawiała z jego ojcem, kiedy ja go nawet nie poznałam. Jest bardziej mitem krążącym gdzieś po świecie. Fikcyjną postacią, która odegrała istotną rolę w moim życiu, mimo że tak naprawdę nigdy go nie poznałam. Teraz Whit doszedł do wniosku, że spałam z jego ojcem, aby zapewnić sobie miejsce w szkole. Czy on naprawdę uważa, że upadłabym tak nisko, żeby uprawiać seks z mężczyzną, który miał długoletni romans z moją matką? Nie potrafię ogarnąć tego sposobu myślenia. Jeśli chodzi o niego, to jest dużo rzeczy, których nie mogę pojąć.