- W empik go
Tidermoon - ebook
Tidermoon - ebook
Bliżej nieokreślona przyszłość. Na ziemi nie ma już ludzi a jedynie humanoidalne istoty pół ludzie pół zwierzęta. Animalici. Jest to historia pewnej mieszkanki wschodnich krańców świata Niyi. Neiranki czyli pół królika pół człowieka. Małej ale odważnej istotki która zostaje wystawiona na próbę od której zależy jej dalszy los w osadzie. Przez swoje niezdarne poczynania ma zostać wygnana ze społeczności. Jednak podczas próby dochodzi do nieoczekiwanych wydarzeń które na zawsze zmienia los Neiranki
Kategoria: | Fantasy |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-8189-875-1 |
Rozmiar pliku: | 3,0 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Coś między drzewami się poruszyło… Był to młody Waran. Spojrzał na czubki drzew, gdy zaszumiało w listowiu. Zwierzak się tym nie przejął i poszedł dalej. Nagle rozległ się świst i z krzaków wyleciała strzała w stronę jaszczurki. Waran nawet się nie spostrzegł. Jednak pocisk uderzył tuż obok zwierza, który uciekł w zarośla.
— No nie, znowu się nie udało! — powiedział młody dziewczęcy głos. I zza gęstwiny wyłoniła się odziana w skórzaną kamizelkę zgrabna postać o długich szpiczastych króliczych uszach.
Jest to młoda Neiranka. Pół-człowiek pół-królik, która wraz ze swoimi towarzyszami zamieszkiwała okoliczne lasy.
— Niya robisz postępy. — powiedział niepewnie męski głos. Był to nauczyciel dziewczyny, Dorgan. Na jego pokrytej dojrzałymi rysami twarzy widać było zadowolenie i jednoczesny niedosyt.
Uczył on Niye już od dłuższego czasu, lecz jego uczennica nie potrafiła sama upolować nawet młodego zwierza. Jednak nie martwił się tym, gdyż widział jej upór i wytrwałość oraz sądził, że prędzej czy później nauczy się wszystkiego tylko musi na to cierpliwie poczekać.
Oboje uczennica i mistrz wracali do wioski przez las. Niestety na ich twarzach rysowały się smutne miny. W końcu nic nie upolowali. Nie była to jednak wina sprzętu, gdyż ten był dość dobry. Długi łuk myśliwski Dorgana oraz krótszy, ale nieco słabszy łuk Niyi. Był on własnoręcznie przez nią wykonany i jak na razie był najlepszym łukiem młodej łowczyni. Wcześniejsze były słabe i łamały się po 2‒3 dniach strzelania. A te dzieło było solidne. W końcu samo znalezienie materiału i odpowiednia obróbka zajęło Niyi dużo czasu i wysiłku. Ale opłacało się i dziewczyna była dumna ze swojego łuku i zawsze, gdy go niosła czuła szacunek do swojego oręża.
Po paru minutach milczenia Dorgan spojrzał na Neiranke i rzekł
— Nie martw się. Następnym razem złapiemy coś. Masz moje słowo.
— Nie tym się martwię. — spuściła nieśmiało głowę.
— Znowu mnie wyśmieją, że nic nie złapałam.
— Przejmujesz się nimi? Oni tak czy siak będą narzekać nawet jakbyś dziś złapała tego warana. To i tak byłoby dla nich za mało. — próbował pocieszyć dziewczynę, ale wiedział, że nie tylko ona dostanie za to polowanie.
Zbliżali się już do wioski. Dotarli do wielkiego dębu, który rósł około dwa kilometry na zachód od wioski. Niya zdjęła łuk i kołczan na ziemię i przysiadła sobie obok drzewa. Spuściła smutno głowę. Mężczyzna widząc to zapytał.
— Co się dzieje??
— Nieważne. — odburknęła. Ten na nią spoglądał przez chwilę i powiedział.
— Czy chodzi o radę gildii??
— Tak. — słychać było w jej głosie drżenie.
— Nie martw się tym. Ja to jakoś załatwię. — mówiąc to wiedział jednak, że nic nie da się zrobić i los Niyi leży w rękach rady. A trzeba wiedzieć, że ta już parę razy dawała jej szansę w sprawdzeniu się w innym rzemiośle. To było już piąte. Przed łowiectwem było jeszcze krawiectwo, rolnictwo, kaletnictwo i hutnictwo. Jednak w żadnej z tych poprzednich dziedzin nie było widać postępów. A z łowiectwem było troszeczkę inaczej. Dziewczyna po paru dniach nauczyła się strzelać. Ale 2 na 5 strzał trafiały w tarczę co już można było uznać za sukces. Mimo to było to za mało, aby Neiranka mogła należeć do cechu łowieckiego. Jednak upór dziewczyny był wielki i Dorgan wiedział, że może kiedyś będzie z niej dobry myśliwy.
Ruszyli dalej. Las wydawał się znajomy. Te świerki i olchy oznaczały jedno, że tuż za rogiem znajduje się osada. Droga stawała się coraz bardziej ubita. Ich oczom ukazała się polanka, na której znajdowała się wioska. Z dala było widać drewniane domki i pokryte słomą dachy. Dorgan i Niya przechodzili właśnie obok pola Siurgów. Był na nim stary Fior wraz ze swoimi dziećmi a było ich siedmioro. Niye bardzo zmartwił ten widok i obróciła się w drugą stronę, aby uniknąć przykrości. Jednak ci zauważyli idących drogą myśliwych i zaczęli coś wołać w ich stronę. Wtem Neiranka powiedziała do nauczyciela.
— Możemy iść szybciej. Nie chce się z nimi spotkać.
— Dobrze przyspieszmy krok. — odparł Dorgan.
Jednak nie udało się im uniknąć konfrontacji. Po paru chwilach krzyków grupka dzieciaków zmierzała w ich kierunku. To już był koniec. Neiranka załamała się. Gdy doszli do centrum osady grupka ciekawskich maluchów stała na drodze.
— No i co tam ofiaro! Znowu nic nie masz! — Krzyknął najstarszy z grupki. Był to Chylion Siurg najstarszy z rodzeństwa. Niya zrobiła się czerwona na twarzy i obróciła głowę w inną stronę.
— Teraz to się doigrasz ślamazaro! — krzyknął ktoś z boku.
— Nieudacznica!
— Niezdara! — Było słychać od wielu osób.
Neiranka nie mogła tego znieść przyklękła i zaczęła płakać. Ogromne łzy spływały jej po policzkach i kapały na brunatną kamizelkę. Wtedy jeden z wyrostków schylił się i sypnął jej piaskiem w twarz. A kolejni zaczęli podnosić to małe kamyczki to patyki i rzucać w stronę płaczącej Niyi. Gdy Dorgan to zobaczył natychmiast zaczął łapać młodzież i rozganiać. Ci nie stawiali oporu i rozeszli się mrucząc coś pod nosem.
_Zapłakana Niya_
— Niyu! Nic ci nie jest!? — zapytał mędrzec dziewczyny.
— Nie w..wszystko w porządku. — odparła.
Dorgan podszedł do niej i wyciągnął doń rękę. Ona otarła łzy strzepnęła kurz z ubrania. Złapała rękę nauczyciela i podniosła się.
— Choć idziemy do mnie. Chyba po tym wszystkim nie chcesz wrócić do domu.
— Tak — powiedziała i przytuliła się do swojego wybawcy.
Przeszli przez główną część osady a był nim ogromny plac, na którym znajdował się dom wodza, namiot znachora i siedziba gildii rzemieślniczej. Gdy Niya spojrzała w stronę gildii odwróciła głowę na bok jakby nie chciała patrzeć na te miejsce.
Dotarli do celu. Przed ich oczyma stał wielki i pięknie wykończony dom wykonany całkowicie z drewna. Ściany były zrobione z wielkich równo pociętych bali a dach był pokryty ciemno brunatnymi deskami. Całość była wykończona drewnianymi ozdobnikami przypominającymi liście. Przy frontowym oknie rósł wielki jałowiec.
— Ach. — westchnął Dorgan.
— Nigdy nie mogę się nadziwić jak pięknie on wygląda. -rzekł i wszedł do środka. Jednak zauważył, że dziewczyna nie miała zamiaru wejść do środka.
— Co się stało? — zapytał.
— D...dziękuję. — wydusiła z siebie Niya.
— A za co? — zdziwił się starzec.
— Za… za wszystko co dla mnie robisz.- odparła spuszczając głowę.
Nie wygłupiaj się… — Niya spojrzała na Dorgana ze łzami w oczach.
— … przecież jesteś moją najlepszą uczennicą. — dokończył podchodząc do Neiranki.
— No tylko mi się nie rozklejaj. -próbował pocieszyć i tak smutną uczennice.
— Choć wejdźmy do środka. — i tak uczynili.
Zaczynało zmierzchać. W pokoju robiło się coraz ciemniej. Dorgan przyniósł z kuchni lampę naftową i postawił ją na stole. Gdy ją zapalił w pomieszczeniu zrobiło się jaśniej. Niya tymczasem siedziała przy stole od strony okna a resztki światła słonecznego padały na jej plecy. Dorgan spojrzał na zamyśloną Neirankę, odwrócił się i podszedł do kominka. Pod nim leżały kawałki drewna. Podniósł jeden klocek i wrzucił do ognia. Płomienie zaczęły wić się do góry. W salonie od razu zrobiło się cieplej. Po dość długiej chwili ciszy starszy Neiranczyk rzekł:
— Myślisz o dzisiejszym spotkaniu?
— Tak. — dziewczyna spojrzała na mistrza.
— Zobaczysz na pewno się jakoś ułoży.
— A jak mi nie dadzą następnej szansy. A jak ich znowu zawiodę. Co wtedy ze mną będzie. — rozpaczała.
— Wiesz mi będą musieli. Mam dobry pomysł. — roześmiał się w duchu.
Nagle rozległ się głos bębnów. To był sygnał dla wszystkich, że rada wioski się zbiera. Starzec wiedział, że na niego przyszła pora, aby przekonać się o swoim znaczeniu w plemieniu. Dorgan podszedł do wieszaka stojącego przy drzwiach ściągnął płaszcz i rzekł
— Życz mi szczęścia. A będzie mi ono potrzebne. — uśmiechnął się i wyszedł.
Już przed namiotem zgromadzenia zebrała się grupka Neiranczyków w podeszłym wieku.
Dorgan był jednym ze starszych.
Jedna osoba z czerwoną kurtką zauważyła jego przybycie a za nią reszta stojących tam współplemieńców. Był to nieco młodszy od „mistrza łowów” Arguso z rodziny Arao główny przeciwnik praktyk wychowawczych Dorgana. Gdy zbliżyli się Arguso rzekł:
— O. Idzie „wielki mistrz nieudaczników”. Ostatnio nie najlepiej Ci idzie z tą zakałą wioski.
— Może i nie jest orłem, ale strzela z łuku lepiej od takiego zrzędliwego starucha jak ty.
— Panowie. Może przestali byście się kłócić w takiej chwili — rzekł jeden ze stojących tuż obok Fielon główny szaman wioski.
Najpierw zrzedły im miny, ale po chwili uspokoili się, po czym Fielon zaprosił wszystkich na naradę.
Wnętrze namiotu było jasne, gdyż na środku stało wbite w ziemię trzy pochodnie skrzyżowane w połowie swojej długości. Arguso usiadł po prawej stronie wraz ze swoimi zwolennikami, natomiast Dorgan w lewej części namiotu obok ojca Niyi, Najran Nikija. Gdy wszyscy już się rozsiedli Fielon zasłonił wejście i zaczął przechadzać się między pochodniami. Jak nakazywał zwyczaj szaman zaczął odprawiać modły do bożków lasu, aby wysłuchali ich rozważań i wsparli wszystkich dobrą myślą.
Po tej ceremonii nagle zrobiło się ciemno dookoła, ale ogień nie przestał dawać światła. To był znak, że duchy lasu wysłuchały próśb zaklinacza.
Szaman kolejno doprowadzał do głosu kolejnych mędrców i zaczęto poruszać sprawy dotyczące życia wioski. Dyskutowano o zasiewach i przygotowaniu pól o rozbudowie wioski i przygarnięciu jednej Neijranskiej rodziny, ale najważniejsze dopiero miało się zacząć. Decyzja o losie młodej Niyi miała zapaść.
No i co myślicie o tej młodej jak jej tam było … Niya. — rzekł Arguso.
Moim zdaniem powinniśmy ją posłać na podróż po rozum. — odparł Halier.
— Nie. Dajmy jej szansę się wykazać. Jutro przeprowadzimy próbę łowów. — odparł Dorgan. Wszyscy zdziwili się bardzo, bo już od dawna nie praktykowano tego zwyczaju. Szaman spojrzał na Neirana i rzekł:
— Duchy przyjmują takie rozwiązanie. Jutro w południe wraz z członkami rady przeprowadzimy próbę łowów. Od jej wyniku będzie zależeć dalszy los Niyi Nikija.
W tym czasie Neiranka nie mogła się doczekać wieści od swojego mistrza. Nagle dziewczyna zobaczyła, że dym przestał się unosić z namiotu rady. To był znak, że narady się zakończyły. Po paru minutach przyszedł Dorgan. Niya bardzo się ucieszyła na jego widok.
— I co udało się? -zapytała.
— Tak jutro staniesz przed próbą łowów. — odparł.
Rozmawiali jeszcze przez moment a później położyli się do łóżek. Neiranka była bardzo niespokojna i nie mogła spać całą noc. Zasnęła dopiero nad ranem.
Południe. Na środku placu w środku wioski zebrała się cała rada wraz z Niyą i Dorganem. Widać było zniecierpliwienie na twarzach starszych, a Neiranka była bardzo niespokojna i poddenerwowana. Wtedy nagle szaman Fielon wystąpił na środek i rzekł:
— Zebraliśmy się tutaj, aby przeprowadzić próbę łowów.
Mówiąc to podszedł do Niyi i podał jej naszyjnik w kształcie kropli wody.
Noś ten znak bogów, aby dał ci moc i pomógł w twoim zadaniu. Do zmierzchu masz czas, aby przyprowadzić zdobycz upolowaną w lasie. Wyruszysz sama i niech bogowie mają cię w opiece. — po czym oddalił się od zgromadzonej grupki osób. Niya nie wiedziała co zrobić i stała jak wryta przez parę minut. Wtedy Dorgan powiedział:
— No co tu jeszcze tak stoisz. Ruszaj! — wtedy dziewczyna ocknęła się i pobiegła w stronę lasu.
_Niya w natarciu_
Po paru godzinach wędrowania po lesie Niya dotarła do dziwnie wyglądającej drogi. Tam zobaczyła dwa preginy (ptaki podobne do przepiórek). Przykucnęła. Wyciągnęła strzałę. Wymierzyła. Nagle rozległ się świst i strzała z dużą prędkością poleciała w stronę ptaków. Strzał chybił a preginy wzbiły się w powietrze. Wtedy nie wiadomo jak Niya to zrobiła, w mgnieniu oka wystrzeliła kolejną strzałę. Ta trafiła jednego z ptaków i ten padł na ziemię.
— Tak!! — krzyknęła z radości.
Wzięła zdobycz i zarzuciła na plecy. Coś jednak ją zaniepokoiło. Na drodze widać było dziwne ślady. Podążyła dalej, aby sprawdzić do kogo lub czego one należą.
Nie minęła chwila a jej oczom ukazał się straszny widok. Zobaczyła rozbite wozy z jakimiś towarami i pełno ciał zalanych krwią. Niya bardzo się przestraszyła i w jednej chwili schowała się za drzewem. Wtedy usłyszała dziwny łoskot i … zauważyła oddalające się dziwnie wyglądające postacie. Gdy stwierdziła, że jest już bezpieczna podeszła bliżej. Na wozach leżały ciała wyglądające znajomych postaci. Były one podobne do Neiranczyków, ale o trochę innych twarzach podobnych do gryzoni.
W pewnej chwili usłyszała dziwny odgłos. Przypominał jęki jakiegoś zwierzaka o bardzo cienkim głosie. Podeszła sprawdzić co tak piszczy. Głos dochodził zza karawany. Niyi zaczęło szybciej bić serce. Mijała kolejne wozy a głos stawał się coraz głośniejszy i wyraźniejszy. Nagle zobaczyła wystającą spod wozu rękę. Była przerażona. Ręka poruszała się. Powoli zbliżała się do niej. Wtedy usłyszała dziwny głos:
— Pomóż mi… Proszę… Wyciągnij mnie stąd… Jestem… Desh…
Niya nie zastanawiała się długo. Pochyliła się, złapała tą osobę za dłoń i powoli zaczęła ją wyciągać.
Jej oczom ukazał się zagadkowa postać. Wysoka, dobrze zbudowany mężczyzna, lekko poharatany z zakrwawioną twarzą. A sama twarz przypominała kota o miedzianej sierści i szpiczastych uszach. Ubrany był w osobliwą, szaro-żółtą tunikę. Którą był opasany od szyi do kolan. Zaciekawiła ją również zasłonięta prawa ręka, którą miał lekko skurczoną.
— Dzięki. — powiedział.
— Gdybyś się nie zjawiła pewnie umarłbym tu z wycieńczenia. Jestem Desh, a ty jak masz na imię, królicza dziewczyno?
Niya początkowo nie wiedziała co powiedzieć. Wtedy nieznajomy dodał:
— Co? Dziwisz się? Jestem Sahmetem, pół-kotem a zapewne Dairanką jak mniemam.
— Nie… Jestem Neiranką. — odparła nieśmiało, opuszczając przy tym głowę.
— Aha… To ty mieszkasz w tym lesie? Jesteś z jakiegoś dzikiego plemienia?
— Nie jesteśmy dzikusami! — oburzyła się wielce.
— Przepraszam, jak cię uraziłem. Po prostu nie słyszałem, aby ktoś zamieszkiwał te tereny. I to jeszcze tak daleko od Imperium.
— A o jakim „Imperium” mówisz? — zapytała z lekkim zaskoczeniem.
— To nie słyszałaś o wielkim Imperium? — zastanowił się przez chwilę i nie wiedząc od czego zacząć. Powiedział.
— No a jak masz na imię? — dziewczyna spuściła głowę i po chwili niepewności rzekła:
— Niya. Tak mnie zwą. — Sahmet uśmiechnął się. Widać podobało mu się takie egzotyczne imię.
— No widzisz Niya, długo by trzeba opowiadać o tym Imperium. — Desh spojrzał na siebie a potem rozejrzał się dookoła. Stwierdził, że razem z Neiranką muszą opuścić tą karawanę, bo „to” co napadło na niego może wrócić. Niya zaproponowała wyprawę w głąb lasu. „Tam na pewno nic nam nie grozi” mówiła.
_Pierwsze spotkanie_
Gdy tak wędrowali przez gęstwiny Desh opowiadał o wielkim Imperium. O jego wielkiej potędze i wpływach. Opowiadał również o doskonałej organizacji Imperium o Faraonach i oczywiście o wielkim mieście Tider, które jest wielką piramidą górującą nad pustynią. Niya pytała się skąd on tyle wie o tym „Imperium”. Odparł, że tam się urodził a w samym „Wielkim Mieście” był tylko raz. Ale ten widok zapamięta do końca życia. Wielka strzelista kopuła w kształcie ostrosłupa o gładkich lśniących ścianach. Otoczona była przez kompleks mniejszych budowli mających kształt piramidy.
Po jakimś czasie doszli do strumienia. Niya podeszła do wody i nabrała garstkę, aby się napić.
Desh usiadł na brzegu rzeczki i powiedział:
— Świeża woda. Można się trochę ochłodzić. — Gdy wypowiadał te słowa pochylił się nad krystaliczną taflą. Wtedy Neiranka zauważyła że jego prawa ręka jakoś niespotykanie się mieni w słońcu. Podeszła bliżej, aby się temu przyjrzeć.
— Co ci się stało z ręką? — Wyciągnęła dłoń by dotknąć i sprawdzić co jest z jego ręką.
— Nie dotykaj! — Odsunął się od niej.
— Czekaj ja umiem opatrywać rany. — Dziewczyna spojrzała na Desha po czym zaczęła grzebać w torbie.
— Spokojnie. Ona nie jest uszkodzona. Zaraz się nastawi. — Odparł.
— Jak to nastawi? — zdziwiła się bardzo.
Wtedy Sahmet odsłonił tunikę. Jej oczom ukazała się gładka, metaliczna ręka. Umocowana była ona na ramieniu o okrągłej obudowie. Dłoń również miał zrobioną z tego samego materiału. Jednak nie była to taki zwyczajny metal. Gdy poruszał palcami tysiące małych żyłek poruszało się jak w prawdziwej dłoni zdrowego animalita.
— Widzisz, tą rękę zrobił mi Rattinski bio-metalurg.
— Rattini to te gryzonie z którymi podróżowałeś? — zapytała.
— Tak
— A dlaczego ona „sama się nastawi”?
— Bo widzisz jest ona zrobiona z bio-metalu, który rośnie i zmienia kształt gdy ruszam ręką. Po jakimś czasie zrośnie się i nastawi na swoje miejsce.
Nagle nastała cisza. Nie wiedzieli o czym mówić wtedy Niya zaproponowała, aby Desh poszedł z nią do jej wioski. Jednak ten odparł, że nie ma zamiaru spotkać się z jej współplemieńcami gdyż mogą na niego zareagować raczej z niechęcią. Dziewczyna wiedziała, że ma on rację. Rada starszych a w szczególności jej przeciwnicy mogą zrobić krzywdę Sahmetowi. Niya oznajmiła, że musi się „zbierać”. Umówiła się, że spotka się z Deshem za parę dni i sobie porozmawiają o różnych sprawach. Zabrała rzeczy i pobiegła w stronę wioski.
Gdy dotarła na główny plac czekali na nią członkowie rady, szaman i Dorgan z ojcem.
Fielon podszedł do Neiraniki i powiedział:
— Duchy sprzyjają tej młodej damie. Niech stanie się wielką łowczynią i rozsławia całą społeczność łowców na całym świecie. — Wtem nagle medalion na jej szyi rozbłysnął jasnym światłem. Duchy przyznały Niyi próbę.
I tak oto Niya Nikija przeszła próbę łowów i stała się prawdziwą łowczynią.Neiranie
Neiranie… Lud zamieszkujący wschodnie części świata a dokładnie wielką puszczę. Pół króliki o dość niewielkim wzroście. Średni wzrost Neiranczyka to 160 cm a Neiranki 155 cm. Gdyby nie długie szpiczaste królicze uszy byliby mało widoczni. I uszy mają długość średnio 15—20 cm co sprawia, że jak stoją obok innych istot nie wydają się tak mali. Twarze mają najbardziej „ludzkie” ze wszystkich animalitów. Jedynie mały płaski króliczy nosek odróżnia ich od zwykłych ludzi. Nie mają za dużo futra na sobie. Jedynie u podstawy szyi tuż nad klatką piersiową mają drobne futerko oraz czasem „szaliczek” dookoła szyi. Posiadają też krótki króliczy ogonek u nasady kręgosłupa. Mają raczej normalne uwłosienie oraz fryzury. Kolor ich włosów to przeważnie kolory natury. Brąz, czerń, czerwień, pomarańcz. Natomiast skóra jest dość ciekawa. Mają oni przeważnie plamy w różnych odcieniach. Od blado różowej przez brąz, szary, pomarańcz aż po czarne. Jednak te plamy nie są małe jak piegi. Są to przeważnie duże place przebarwień. Jednak zdążają się Neiranie o jednolitym kolorze skóry. Resztę ciała anatomicznie mają identyczną jak ludzie. Średnia waga Neiranie to od 45 kg przy 150 cm wzrostu do 55 kg przy wzroście 160 cm. Są raczej drobni i szczupli.
Neiranie żyją w lesie w małych społecznościach, gdzie wszyscy się znają. Wioski liczą przeważnie od kilku set do nawet kilku tysięcy mieszkańców. Niestety nie jest ich dużo w Wielkiej Puszczy a w innych rejonach raczej są rzadko spotykani. Są nieufni i często wrogo nastawieni do obcych. Głównie z jednego powodu. Przetrwanie. Tak Neiranie jedynie co robią to codziennie walczą o przeżycie. Dlatego w grupach Neiran nie ma miejsca na nierobów czy nieudaczników. Wykarmienie każdej osoby, zapewnienie schronienia członka społeczności jest celem nadrzędnym. Jednak, gdy ktoś sprawia więcej „strat” niż pożytku bez skrupułów jest usuwany z osady i przepędzany lub zabijany. Dlatego większość Neiran nie lubi obcych w swoich stronach. Gdyż jest to konkurencja dla „swoich”.
_Typowe stroje Neiran_
Neiranie przez więzi ze swoją ziemią wytworzyli system wartości oparty na rodzinach, klanach i gildiach. Każda z tych grup społecznych gromadzi osoby w sposób uporządkowany w zależności od pochodzenia, wykonywanego zawodu czy koneksji. Każda z osób z danej rodziny musi należeć do jakiejś gildii oraz do klanu. Wioski są niezależne od siebie i rządzone przez radę wioski. Składa się ona z mistrzów gildii, przywódców klanów oraz najstarszej osoby z danej rodziny.
Przez to, że rodziny są wielodzietne w wiosce przeważnie jest ich kilka co sprawia, że zazwyczaj małżeństwa są zawierane z osobami z innych wiosek. Przez co większość osad jest połączonych więzami krwi. Dlatego klany często są między-wioskowe i mają wpływ na większy obszar niż rodziny czy lokalne gildie.
Zajęciami Neiran jest rolnictwo, budownictwo, zielarstwo, ale także łowiectwo oraz zbieractwo. Raczej poziom technologiczny Neiran stanął bardzo daleko w tyle. Głównie używają narzędzi ręcznych, natomiast broń Neiran to włócznia lub łuk. Zbierają wszystkie rodzaje roślin oraz polują na wszystkie mniejsze zwierzęta. Czyli wszystko co przyniesie las. Często posiadają niewielkie ogródki i pola z sadzonkami roślin czy warzyw. Jednak jest to ciężka i wymagająca dużych nakładów praca, dlatego raczej jest rzadko wykonywana na większą skalę.
Budownictwo Neiran również jest stosunkowo oczywiste. Drewniane domy kryte trzciną, słomą rzadziej drewniana dachówka. Proste domy z bali lub na wpół obrobionego drzewa.
W jednej z takich społeczności mieszka Niya. Wraz ze swoją rodziną. Matka kucharka i opiekunka dzieci, ojcem nie za roztropnym ogrodnikiem oraz dwiema młodszymi siostrami i młodszym bratem.
Z Niyą jednak zawsze były jakieś problemy. A to coś zniszczyła, a to nie umiała czegoś zrobić czy się nauczyć. Dlatego wiele osób w jej osadzie uważało, że trzeba ją wygnać. Mogła ona już wyjść za mąż jednak nikt jej nie chciał. Nie zaradnej, płaczliwej a do tego wycofanej i zakompleksionej. Często czuła się samotna i bardzo pragnęła, aby pewnego dnia los jej się odmienił…
Może nadszedł ten moment…Spotkanie
Kolejny poranek… Od dnia próby minęło kilka dni. Niya z Dorganem wraca z porannych łowów. Dzisiaj mieli trochę szczęścia. W sidłach znaleźli dwie jaszczurki i jednego większego ptaka. Jak na razie jednak dziewczyna nie upolowała nic własnoręcznie od dnia próby. Jedynie co to przeczesują z mistrzem okolice i sprawdzają wnyki. Niya w ich zastawianiu jest dobra. Jednak Dorgana martwiła jedna rzecz. Od dnia próby w pułapkach jest mniej zwierzyny jakby ktoś podbierał zdobycze. Neiranczyk podejrzewał, że Niya spotkała kogoś tego dnia. Nawet wiedział, że musi to być prawdopodobnie żołnierz z Imperium, gdyż znalazł świeże ślady butów wojskowych. Jednak nie chciał o nic pytać dziewczynę. Nie chciał jej tylko zdenerwować i zawstydzić.
Wracali do wioski. Niya już od kilku dni nie doznała żadnych szykan ani wyzwisk od „uprzejmych” sąsiadów. Na razie postanowili odpuścić. Ale pewnie czekają na pretekst, aby pozbyć się Neiranki.
Łowcy dotarli do magazynu z żywnością. Była to ziemianka wykopana na uboczu osady z dachem pokrytym liśćmi niewiele wystającym nad powierzchnię. Przy wejściu stało dwóch strażników z włóczniami w skórzanych zbrojach. Gdy zobaczyli Dorgana i Niye od razu ustąpili im miejsca i wpuścili ich do środka. Aby wejść trzeba było zejść drewnianymi schodami w dół oraz otworzyć ciężkie drewniane drzwi po czym ukazywała się mała salka, w której stało biurko i dwa krzesła. Na jednym siedział skryba i zapisywał wszystko w dziennikach i księgach. Na blacie stało kilka świec blado rozświetlających mroczne pomieszczenie. Skrybą był Purian Hlug jeden z wielu podobnych person. Był gruby z krótkimi uszkami. Miał na sobie brązową tunikę z kapturem i był dość niski nawet jak na Neiranczyka.
— Macie coś dzisiaj? — zapytał z pogardą Purian.
— Tak… — odparł Dorgana i jednocześnie gwałtownym ruchem rzucił zdobycz na blat z głośnym hukiem.