Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • Empik Go W empik go

To, co najważniejsze - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
7 kwietnia 2022
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

To, co najważniejsze - ebook

Emerytowany dziennikarz, walczący z poczuciem samotności i biedą, ucieka na podhalańską wieś, by w ciszy i spokoju raz jeszcze przeanalizować swoje życie. Pierwsze homoerotyczne doświadczenia, brak ojca i silny emocjonalny związek z matką, rozdarcie między wiarą w Boga a niemożnością pogodzenia się z Kościołem – oto dominanty, które odcisnęły piętno na jego relacjach z otoczeniem i na nim samym. Bez zachowania porządku chronologicznego, z właściwą sobie ironią i przekorą, bohater w barwny sposób opisuje koleje swojego losu, odkrywając jednocześnie niedostrzegane wcześniej powiązania i zależności.
„To, co najważniejsze” to pełna bolesnej szczerości opowieść o tajemnicach, które ukrywamy sami przed sobą i odwadze niezbędnej do ostatecznego skonfrontowania się z nimi.

Urodziłem się w czasie wojny i choć graniczy to z cudem, żyję. Ojca nigdy nie poznałem. Spotkałem na krótko tylko jedną babcię. Wychowałem się wśród samych kobiet. Mimo biedy, dobrze wspominam swoje dzieciństwo.
Obłędnie i naiwnie szukałem przyjaciół tam, gdzie nie mogłem ich znaleźć, nie umiejąc pielęgnować przyjaźni zawieranych w najbliższym otoczeniu.
Fascynowała i fascynuje mnie młodość, bo chyba sam jej nigdy nie przeżyłem.
Byłem zbyt dorosły jako nastolatek i jestem zbyt dziecinny jako dorosły.
Grałem Gustawa-Konrada i stchórzyłem przed egzaminem do szkoły aktorskiej.
Nie mogłem zdecydować się na studia reżyserskie, ale reżyserowałem wielkie widowiska.
Chciałem przerwać studia i poważnie myślałem o doktoracie.
Kochały się we mnie dziewczyny, ale ja nie potrafiłem pokochać żadnej…


Konrad Cisowski
Piszę pod pseudonimem. Przez blisko czterdzieści lat publikowałem w prasie m.in. felietony, reportaże, wywiady, a także opowiadania. Kilkanaście moich wierszy i piosenek ukazało się w zbiorowych tomach poezji, śpiewnikach i na płytach. Po rocznej podróży dookoła świata przeprowadziłem się z Warszawy na Podhale, a później do Krakowa. To, co najważniejsze, mój debiut książkowy, nie jest opowieścią podróżniczą.

[email protected]

Kategoria: Obyczajowe
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-8219-873-7
Rozmiar pliku: 931 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Podobieństwo do rzeczywistych osób, miejsc, wydarzeń i wypowiedzi nie jest przypadkowe.

Nie odwołuję się do nich i do ich źródeł bezpośrednio. Byłoby to zbyt oczywiste lub nieistotne. Mogłem zresztą wszystko wymyślić.

Zacytowałem: filozofów – Platona, Sorena Kirkegaarda i Osho; poetów – Juliusza Słowackiego, Cypriana Kamila Norwida, Stanisława Wyspiańskiego, Juliana Tuwima, Krzysztofa Kamila Baczyńskiego, Konstantego Ildefonsa Gałczyńskiego i Wisławę Szymborską; teksty piosenek – Agnieszki Osieckiej, Jacka Cygana, Andrzeja Poniedzielskiego i Artura Rojka; piosenki z repertuaru Edith Piaf i Jacques’a Brela; prozę, pamiętniki i listy – Williama Goldinga, Piotra Iljicza Czajkowskiego, Wacława Niżyńskiego, Władysława Orkana, Marii Konopnickiej, Fryderyka Chopina, Marii Kann, Zygmunta Hübnera, Krystyny Kofty, Antoniego Libery i Ignacego Karpińskiego.

Dziękuję tym, którzy weszli, nie zawsze świadomie, w moje życie. Wzbogacili je.

Przepraszam tych, bez woli których to się stało lub którzy by tego wręcz nie chcieli. Ja czasami też.

Świadomie burzę chronologię. Dziś to najczęściej nawet bardzo odległe wczoraj.PROLOG

Urodziłem się w czasie wojny i choć graniczy to z cudem, żyję. Ojca nigdy nie poznałem. Spotkałem na krótko tylko jedną babcię. Wychowałem się wśród samych kobiet. Mimo biedy dobrze wspominam swoje dzieciństwo.

Obłędnie i naiwnie szukałem przyjaciół tam, gdzie nie mogłem ich znaleźć, nie umiejąc pielęgnować przyjaźni zawieranych w najbliższym otoczeniu.

Fascynowała i fascynuje mnie młodość, bo chyba sam jej nigdy nie przeżyłem.

Byłem zbyt dorosły jako nastolatek i jestem zbyt dziecinny jako dorosły.

Grałem Gustawa-Konrada i stchórzyłem przed egzaminem do szkoły aktorskiej.

Nie mogłem zdecydować się na studia reżyserskie, ale reżyserowałem wielkie widowiska.

Chciałem przerwać studia i poważnie myślałem o doktoracie.

Kochały się we mnie dziewczyny, ale ja nie potrafiłem pokochać żadnej.

Lubiłem szkołę, ceniłem swą rolę wychowawcy, ale kilkakrotnie uciekałem z niej w trakcie roku szkolnego.

Fascynowałem, ale zrzucano mnie z postawionego wcześniej piedestału.

Obiecywałem wielu wiele i łatwo nie dotrzymywałem słowa.

Przekraczałem granice i byłem zamknięty w kręgu tradycji, konwenansów i religii.

Wierzyłem w Boga, wiele za złe miałem Kościołowi, długo prześladowało mnie pojęcie grzechu.

W miarę upływu czasu wyzbywałem się strachu i wstydu, co niemal przypłaciłem życiem.

Byłem naiwny i łatwowierny, wiele razy mnie okradano lub zaciągano u mnie nigdy nieoddawane długi.

Byłem egoistą i altruistą zarazem. Może zresztą ten mój altruizm służył po prostu zaspokajaniu mojego egoizmu.

Dawałem wiele zbyt nierozsądnie i wiele bezskutecznie oczekiwałem. Często przekraczałem swoje możliwości i potem musiałem żyć na kredyt.

Ulegałem samozadowoleniu i dręczyło mnie poczucie niskiej wartości.

Miałem setki wspaniałych pomysłów, ale stygłem, zanim zabierałem się do ich realizacji.

Zaczynałem i nie kończyłem.

Miałem plany i ambitne cele, ale zdawałem się na przypadki.

Wierzę, że byłem zdolny, ale czuję, że roztrwoniłem swoje talenty.

Bywałem poetą, ale moje wiersze w większości pozostały w rękopisach.

Byłem redaktorem naczelnym i wyrzucano mnie z redakcji albo sam z nich nagle odchodziłem.

Odwiedziłem wiele krajów i nie poznałem żadnego z nich.

Miałem wiele książek, kupowałem wciąż nowe i bardzo mało czytałem.

Uważano mnie za znawcę kultury, a ja czułem, jak z czasem jałowieję i coraz bardziej wypełnia mnie pustka.

Byłem zachłanny, ale nigdy nie kierowała mną chęć posiadania czegokolwiek.

Próbowałem kolekcjonować ludzi i mocno przeżywałem utratę każdego z nich.

Mogłem kochać jednocześnie wielu i nie uważałem tego za zdradę któregokolwiek.

Lubię zwierzęta, ale z psem wytrzymałem kilka miesięcy, kot towarzyszył mi zaledwie kilka tygodni. Z roślinami szło mi lepiej.

Wierzę w swoją oryginalność i ze zdziwieniem odkrywam, że inni mogą odczuwać, myśleć i postępować tak samo.

Cenię bardziej krytykę niż pochwały, ale tę pierwszą mocno przeżywam, o drugich myślę, że mi się po prostu należą.

Sztukę odbieram niezwykle emocjonalnie, w fikcję wchodzę jak w rzeczywistość.

Żyję wciąż przeszłością, nie umiem wykorzystać teraźniejszości, przyszłość jest dla mnie tylko nieziszczalnym marzeniem.

Coraz mniej jestem siostrzeńcem, kuzynem, ojcem chrzestnym, wujkiem, może przyjacielem, wciąż jeszcze bywam kochankiem. Dzieci i wnuki gospodarzy, u których mieszkam, mówią do mnie „dziadzia”.1

W miarę czytania moje podniecenie rosło.

Szukam do stałego układu pana w wieku około czterdziestu, pięćdziesięciu lat, eleganckiego, wykształconego, na poziomie, wiedzącego, jak zaopiekować się młodym chłopakiem.

Ja, dwudziestoczteroletni student, pasjonat podróży. Cenię szczerość, oddanie, ciepło, inteligencję i wszystko to, co dobre. Wiem, że mogę dać wiele i tego samego oczekuję.

Kocham muzykę, szczególnie klasyczną, często bywam w kinie czy w teatrze. Ale również na siłowni i basenie. Zależy mi na trwałych relacjach, na lojalności i szacunku, na bliskości…

Kto mi pokaże, czym jest prawdziwa męska przyjaźń, oparta na zaufaniu i czułości, ale również na prawdziwym męskim seksie i będzie moim przewodnikiem?

Poznam pisarza, aktora lub innego człowieka sztuki, może nauczyciela… Faceta z polotem, dystansem do samego siebie i codzienności… Czekam na maila… Nie wahaj się mnie zagadnąć…

Chciałem się kimś opiekować, chciałem komuś pomagać, dzielić z kimś pasje i tworzyć stałe relacje. Widziałem się w roli partnera i przewodnika. Lubię seks, choć już nie jest on dla mnie najważniejszy. Nie chcę być dłużej samotny. Też potrzebuję motywacji do działania. Więc napisałem…

Miałem zostać aktorem, skończyło się na teatrze studenckim. Piszę, choć moja powieść ciągle się sypie. Sztuka to moje życie, życie traktuję jak sztukę. Uczyłem od podstawówki do wyższej uczelni. Przekroczyłem pięćdziesiątkę, nadal uprawiam wolny zawód. Spełniam Twoje kryteria, sam szukam nowych wyzwań…2

– Chcesz porozmawiać? Po co?

– Po co? Chcę poznać kogoś fajnego…

– Co ci jest najbliższe?

– Chyba… życie…

– …jest nowelą. Piszę powieść.

– Hm… jaki rodzaj?

– Obyczajową.

– Jak masz na imię?

– A ty?

– Wojtek…

– Grzegorz z tej strony.

– A ile Grzesio ma lat? Ja dwadzieścia jeden. To ile?

– Nie przestraszysz się? Pięćdziesiąt dwa.

– Miałem kiedyś faceta starszego od ciebie.

– O! Kiedyś? To chyba w dzieciństwie.

– Pół roku temu.

– Sorry, jeśli uraziłem, ale tak to zabrzmiało… Czemu to już przeszłość?

– Było bez sensu… Jak wiązać się z człowiekiem, który mógłby być moim ojcem?

– To stoję na straconej pozycji?

– Polubiłem go, był mądry, imponował mi.

– Więc był sens!

– Ale przyszłości nie było…

– Przyszłość nigdy nie jest gwarantowana. Ale z teraźniejszości da się do niej wiele przenieść.

– Jesteś pisarzem?

– Za dużo powiedziane, pisuję…

– A jaki masz zawód?

– Dziennikarz. A ty czym się zajmujesz?

– Ja student i troszkę też dziennikarzuję, Andrzeju…

– Co studiujesz?

– Historię… Lubisz sałatkę grecką?

– Gdzie mieszkasz? Bo ja na Mokotowie…

– Ja też.

– Hm, można wiedzieć, jaka ulica?

– A o jaką mnie podejrzewasz? I skąd ten Andrzej?

– Mój były miał na imię Andrzej, a zawsze podawał się na czacie za Grześka i mówił, że ma pięćdziesiąt dwa lata. I też lubił sałatkę grecką…

– A czemu były?

– Zostawiłem go. Bez słowa wyjaśnienia. Po prostu to nie było to.

– Dlaczego?

– Nie czułem nic do niego. Chciałem czegoś innego, no i zaczął mnie obsesyjnie kontrolować.

– Miał specjalną ekipę?

– Nie, ale dałem mu swój plan zajęć i stale miał pretensje, że nie jestem u niego.

– To czemu w to wchodziłeś?

– Za dużo pytasz. To chyba brak kultury…

– Nie, nawyk dziennikarski… i podstawa rozmowy o życiu…

– Ale zacząłeś mnie denerwować, bo to nie jest wywiad, tylko właśnie rozmowa.

– Szybko. A tamten po jakim czasie?

– Co po jakim czasie?

– Zaczął cię denerwować…

– Po pół miesiąca… Ale potem przez pół roku byłem z innym facetem.

– I co? To było to?

– Tak, to była wielka miłość, ale zrobiła mi też wiele złego… Jednak kocham go do dziś.

– Kochasz czy pożądasz?

– Kocham.

– A co ci ta miłość zrobiła?

– Nie chciałbyś wiedzieć.

– Dlaczego?

– Bo to, co on zrobił, jest karalne.

– Może to ty nie chciałbyś powiedzieć… Żadnych okoliczności łagodzących?

– Że mnie pobił? Żadnych!

– I dopiero po pół roku? I mimo to go kochasz? Współczuję… A jakie miał subiektywne powody?

– Do tego mnie przeleciał w trakcie… Myślał, że go zdradziłem… A to nieprawda… Kocham go…

– Nie dało się wytłumaczyć?

– Przyszedł pijany do naszego mieszkania… była północ… Kazał mi się rozebrać, wziął do łóżka… koszmar… taaak…

– Nigdy wcześniej nie wracał pijany?

– Nie.

– Skąd miał podejrzenia?

– Nie wiem, nic już nie wiem… Proszę, nie pytaj tyle… mam i tak przez to same kłopoty…

– Nadal? Sorry… Ale już z nim nie mieszkasz?

– Teraz mam problem z mieszkaniem i kasą, wyprowadziłem się, ale on mnie trochę utrzymywał, bo mnie nie stać na studia w Warszawie… ech… sorki… to moje kłopoty, nie powinienem…

– Dlaczego?

– To krępujące…

– A teraz jesteś sam?

– Mam współlokatora.

– Geja?

– Tak.

– Mieszkacie czy jesteście razem?

– Mieszkamy i mamy seks… nic poza tym…

– To też już coś…

– He, he, idę na papierosa, bo mi nie wolno palić w pokoju.

– Mam zaczekać?

– Jak chcesz, choć podejrzewam, że robisz jednak ze mną wywiad, a ja jestem tylko studentem z problemami…

– Nie, jestem tu wyłącznie prywatnie… za ile będziesz?



– Już jestem. Szybki dymek…

– Od dawna w Wawie?

– Dwa lata.

– A skąd w ogóle?

– Kraków. Ale nie jestem typowym krakusem.

– Z Krakowa? I wybrałeś Warszawę?

– Tak.

– Trudno zrozumieć…

– Nie chciałem mieszkać z rodzicami.

– Aaa… to wyjaśnia.

– Jak studia?

– Bardzo dobrze, na razie na plusie.

– Kiedy sesja?

– Już za tydzień

– Trudna?

– No… egzamin z historii starożytnej.

– Kobyła!

– He, he, fakt.

– Masz fotkę?

– Po co?

– To chyba jasne… chciałbym cię zobaczyć…

– Nie, nie wysyłam, zresztą się nie spotkamy.

– Twój wybór, twoja decyzja. Ale dlaczego?

– Masz pięćdziesiąt dwa lata, człeku… czego ty możesz chcieć? Szybkiego seksu?

– Tak sądzisz?

– Mam doświadczenie.

– Zgłosiłem się tu na twój apel, nie w sprawie seksu…

– No i gadamy…

– To kogo teraz szukasz?

– Pracodawcy… pracy szukam…

– Co chciałbyś robić?

– Każdej roboty się podejmę.

– Nie jest z tym łatwo.

– Mogę zawsze zostać kurwą. Mam branie…

– Już sprawdzałeś?

– Tak.

– Może skorzystam…

– Jako kto?

– Klient…

– Od kiedy mi zabrakło kasy na studia, to jedna z najszybszych form zarobku, choć pracuję też normalnie w kilku miejscach… Ale ty chyba nie będziesz mi płacił? Zresztą ty raczej chcesz mnie zwabić, żeby ze mną pogadać, a kasę dasz i tak… fajni są tacy, ale ja tego nie lubię… Więc? Może jutro spotkanie? Aha, anal w gumie…

– Nie wchodzi w grę, nie lubię…

– Bez ma być? Ale wtedy wysoka cena…

– Nie… w ogóle…

– Samo obciąganie… jak chcesz… oral, pięćdziesiąt zeta…

– A pieszczoty, pocałunki, lizanko? W tym?

– Do godziny, tak…

– No, a co z fotką?

– Podaj maila. Nago?

– Chętnie, ale z twarzą…

– Jak chcesz… Choć większość woli penisa…

– Wierzę, że go masz…3

I oto tak właśnie przyszedł. Oto tak…

Jakoś bez wyrazu. Niespodziewanie. Niby w tłumie, a jednak… W może zdawkowym, a może tylko zawstydzonym pocałunku w policzek. Z nadzieją na tę wyjątkową chwilę i z zawodem, że była taka zwyczajna. Mimo rac sztucznych ogni, odbijających się w drobnych szkiełkach z rozbitych butelek po szampanie. Mimo strzelających zewsząd petard. Ledwie był czas na krótkie odliczanie. Ale do czego tu się było tak naprawdę śpieszyć? Do tej jednej, właściwie nic nieznaczącej chwili, która minęła prawie, zanim się pojawiła? Do niewidocznej granicy, która w rzeczywistości niczego od siebie nie oddzielała? Do niewiadomego, które przecież jeszcze nie mogło się wydarzyć?

Jednak czekałem z niecierpliwością na ten magiczny moment. Może ta chwila umocni pewność, że nie jestem sam, że jednak ktoś dodaje mi sił i wiary w sens wszystkiego. Czuję przecież, jak coraz bardziej gmatwa mi się wszystko, jak upływający czas ciąży mi coraz silniej i wymyka się z rąk. Ale teraz, wśród obejmujących się par, ich śmiechu, lejącego się do papierowych kubków szampana, przy taktach mazura, łatwiej zapomnieć o tym choć na chwilę. Jednak wystarczyło spojrzenie w bok, bym znowu poczuł falę mrozu. Sen, z gołą głową i rękoma w kieszeniach, stał tuż obok, daleki i niedostępny. Zrobiło mi się po prostu smutno. Że znów coś się nie spełniło. Że nie umiem wybaczyć tego Senowi, który być może nie wiedział nawet, na czym polega jego wina. Chciałem wierzyć, że czas wszystko to ostatecznie uczyni mało ważnym. Czy nie po to przyszedł ten kolejny nowy rok? I nowa nadzieja?

Bo oto tak właśnie przyszedł. Oto tak…

Jak każdy kolejny rok, pełen sprzeczności i niespodzianek, smutku i radości. Całej palety barw i wszystkich odcieni czerni. Powodów do dumy i do pogardy. Jak pusta butelka po szampanie, który już nie ma siły wystrzelić z równą siłą po raz drugi. Jeszcze nie wiedziałem, że wkrótce umrze Krzysztof Penderecki. Jeszcze nie wiedziałem, że czytelniczka mojego listu, opublikowanego w jednym z tygodników, zaprosi mnie do muzeum i na obiad, a ja zapomnę odpowiedzieć na jej maila. Jeszcze nie wiedziałem, że koronawirus odmieni życie nas wszystkich.

Ale i tak właśnie przyszedł. Oto tak…4

– Jestem gejem.

Rzuciłem, jakby z ulgą, te dwa krótkie słowa przez zakratowane okienko zaciemnionego konfesjonału. Dopiero po tym wyznaniu z trudem opadłem na kolana na wyłożony aksamitną poduszką podnóżek. W kościele trwała msza. Przez blisko rok mieszkałem naprzeciwko, w Kamienicy pod Samsonem, i wtedy chodziłem tu regularnie. Toteż wybór kościoła nie był przypadkowy, choć to przypadek sprawił, że zamieszkałem na Freta po powrocie ze swej rocznej podróży dookoła świata i właśnie chciałem – nie po raz pierwszy – rozliczyć się przed Bogiem z całego swojego życia. To, że trafiłem na rozumiejącego moje problemy spowiednika, zadecydowało, że nawet już nie mieszkając w Warszawie, najchętniej tutaj przynosiłem swoje mniejsze i większe winy. Spowiedzi u swojego wiejskiego proboszcza, z którym nawet już od dwóch lat współpracowałem, jakoś sobie nie mogłem wyobrazić.

_Wybaczał Bóg, ale wysłuchiwał i rozgrzeszał jednak człowiek._

Tym razem trafiłem na innego kapłana, którego twarzy właściwie nie widziałem i to „jestem gejem” zostało rzucone jakby w próżnię. Nie wiedzieć czemu, pierwszy raz tak rozpocząłem swoją spowiedź, omijając utarte formułki, wzięte ze starego modlitewnika, który przechowywałem jeszcze od dnia pierwszej komunii. Właśnie w tych dniach odzyskałem go od Tarasa z kilkoma innymi drobiazgami, które uznałem zbyt pochopnie, wraz z większością mojego życiowego dobytku, za zbędny balast. Wyruszając ponad trzy lata temu w swą nieco szaloną podróż, nie widziałem przecież konieczności powrotu do Polski i rozdałem lub wyrzuciłem niemal wszystko.

Wchodząc do kościoła, przypomniałem sobie, sam nie wiem dlaczego, bo do Świąt było jeszcze daleko, dawno niesłyszaną kolędę… Kiedyś tekstami piosenek ilustrowałem, w listach do Filo, dotyczące mnie wydarzenia i nastroje. Kiedy zacytowałem właśnie tę? Dowiem się niedługo, bo przesłała mi właśnie odbitki wszystkich listów, napisanych do niej w trakcie trwającej pół wieku przyjaźni.

_Dla tych w grzechu po śmierć_

dla tych, co garb swój dźwigają jak schron,

_prostych i złych, zdartych przez los._

_Dla tych w drodze po kres,_

_dla tych niczyich jak pies_

_ciepły nasz dom, kolęda i sen._5

Od kilku dni byłem znowu w Warszawie i może nie odczuwałbym konieczności spowiedzi, gdyby nie poznany na Fellow Adrian, który jednego z minionych wieczorów ni stąd, ni zowąd zaczepił mnie niecodziennym:

– Witam misia!

– Witam, choć za misia się nie uważam…

– No, tak z grzeczności napisałem, może Skype?

– Możemy porozmawiać – odpowiedziałem, trochę wbrew sobie, bo dobrze wiedziałem, do czego ta rozmowa doprowadzi.

Bardzo długo nie uprawiałem seksu przez Internet, całe lata świetlne minęły od czasu, gdy nawet kilka razy w tygodniu poznawałem nowych partnerów. Teraz jednak poczułem podniecenie, przeniosłem się więc na łóżko i obserwowałem na ekranie gwałtowną masturbację mego rozmówcy, słuchałem dobiegających z głośnika odgłosów, czułem, jak coś w nim powoli rośnie, ale nie mogłem mu niestety dorównać. Cóż, trzeba pogodzić się z faktem, że możliwości nie nadążają za potrzebami. Wprawdzie Adrian spytał przed pożegnaniem:

– Czy mogę z tobą spać?

Ale właśnie wtedy postanowiłem, że robię to po raz ostatni i zdecydowałem się na spowiedź, która, choć na krótko, chroniła mnie przed następnymi wpadkami. Przystępowałem wtedy do coniedzielnej komunii, która zawsze zapewniała mi stały, wewnętrzny spokój.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: