To tylko w jej głowie. Jak uprzedzenia płciowe szkodzą zdrowiu psychicznemu kobiet - ebook
To tylko w jej głowie. Jak uprzedzenia płciowe szkodzą zdrowiu psychicznemu kobiet - ebook
Śmiała i głęboko osobista analiza tego, w jaki sposób opieka psychiatryczna zawodzi kobiety, oraz co zrobić, by ją zmienić.
Dlaczego tak wiele kobiet przeżywa wypalenie, stres, niezrozumienie? Kiedy zwykłe emocje stały się symptomami? Dlaczego system nie działa – i co musi się zmienić? U kobiet dwa razy częściej niż u mężczyzn rozpoznaje się zaburzenia nastroju, a mimo to ich cierpienie jest bagatelizowane, ich emocje – patologizowane, a leczenie nie przynosi oczekiwanych rezultatów. W książce To tylko w jej głowie Misty Pratt, kanadyjska popularyzatorka nauki i badaczka, przygląda się relacji zdrowia psychicznego i uwarunkowań społecznych, kulturowych oraz ekonomicznych, by ujawnić systemowe zaniedbania w opiece zdrowotnej skierowanej do kobiet zmagających się z problemami psychicznymi. Autorka dokonuje rzetelnego przeglądu badań, ale opiera się również na osobistych historiach kobiet, w tym na własnym doświadczeniu depresji.
Książka stanowi wezwanie do tego, by zdefiniować na nowo nasze zdrowie psychiczne i zadbać o nie na własnych warunkach.
Ta publikacja spełnia wymagania dostępności zgodnie z dyrektywą EAA.
| Kategoria: | Literatura faktu |
| Zabezpieczenie: |
Watermark
|
| ISBN: | 978-83-68267-58-7 |
| Rozmiar pliku: | 1,5 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
W wieku siedemnastu lat zachorowałam. Zachorowałam na coś, czego lekarze nie są w stanie zdiagnozować za pomocą badań krwi czy aparatury medycznej. Na chorobę, o której mówi się wyłącznie szeptem, za zamkniętymi drzwiami, jeśli w ogóle.
Zaczęło się rano, w pierwszy dzień roku szkolnego w szkole średniej, po cudownym lecie pierwszego zakochania, opalenizny i przygód. Tamtego wrześniowego poranka było słonecznie i ciepło, ale gdy weszłam do klimatyzowanego budynku szkoły, nagle wszystko wydało się mętne i szare. W szkolnej kafejce, gdzie poranne słońce odbijało się od wypolerowanego parkietu, a uczennice i uczniowie głośno witali się ze znajomymi, moje oczy jakby pokryły się bielmem. Coś było nie w porządku.
Odczuwałam coś, czego wtedy jeszcze nie byłam w stanie ani dotknąć, ani nazwać, ale co wiele innych osób opisywało wytartymi zwrotami i wyświechtanymi metaforami: czarnego psa, deszczowej chmury, cienia przemykającego po słońcu. Używamy tych słów i obrazów, aby ożywić coś, co odczuwamy jako własną zjawę, wykrzywienie tego, kim naprawdę jesteśmy. Wydaje się też, że to istnieje wyłącznie w naszych umysłach, że rośnie w siłę i nabiera mocy, w miarę jak nasze ciała słabną.
Kiedy przypominam sobie tę chwilę, pamiętam ją jako pierwszy raz, gdy odczułam ciężar depresji. Jakby ta choroba pojawiła się znikąd, zakryła słońce, przemieniła barwy mojego świata w różne odcienie szarości, coś jak w filmie _Pleasantville_, __ tylko na odwrót. Później zrozumiałam, że moja choroba psychiczna nie była tak przypadkowa, jak mi się zdawało, że jej ziarna zostały zasiane na długo przed tym, jak zawaliło się moje życie.
Bóle głowy, bóle brzucha, zespół jelita drażliwego, bezsenność, napady paniki – wszystkie te objawy zakradały się do mojego życia pojedynczo, ja jednak nie zdawałam sobie sprawy z tego, czym naprawdę był ten mrok. Moja depresja nie była „typowa” pod tym względem, że moje złe samopoczucie przemieniło się następnie w myśli lękowe, które ostatecznie przybrały formę codziennych napadów paniki. Nie byłam w stanie wsiąść do autobusu ani pociągu, ani też wejść do jakiegokolwiek pomieszczenia, w którym czułam się zamknięta, bo moja panika objawiała się odczuwaniem zawrotów głowy i lęku, że zwymiotuję.
Chodziłam do specjalistów, którzy uciskali mój brzuch i wkładali mi sondy do przełyku, tropiąc fizyczną przyczynę moich problemów żołądkowych. Testy nie wykazały żadnej poważnej choroby, a jeden z lekarzy zasugerował, że mam zespół jelita drażliwego. „Musisz ograniczyć stres”, powiedział, a ja mu przytaknęłam, choć nie bardzo wiedziałam, jak mam to zrobić. Wewnątrz mojego organizmu piszczał alarm przeciwpożarowy, ale samego pożaru nie mogłam odnaleźć. Zaczęłam zażywać Zantac, lek stosowany w celu zmniejszenia wydzielania kwasów żołądkowych; łykałam go za każdym razem, gdy poczułam znajome ukłucie w brzuchu. Szybko stało się to nawykiem. Gdy nie mogłam zasnąć, bo sen z powiek spędzały mi pozostałe objawy, zażywałam Gravol. Szybko traciłam kilogramy, zaczęłam unikać ludzi.
Sensownie byłoby pójść na zwolnienie, ale nauka była jedynym, co podtrzymywało we mnie jakieś poczucie normalności. Tak bardzo bałam się, że nie ukończę szkoły, że nawet nie przeszło mi przez myśl, że mogłabym zrobić sobie przerwę.
Podczas nieudanych rodzinnych wakacji moi rodzice w końcu zrozumieli, że to nie jakieś „smuteczki” i że samo nie przejdzie. Gdy wróciliśmy do Kanady, od razu umówili mnie do lekarza rodzinnego. Podczas wizyty mówił głównie mój tata, opisywał zmianę mojego nastroju, snu i nawyków żywieniowych. Lekarz zadał mi kilka pytań o to, jak się czuję, po czym westchnął i pokręcił głową.
– Dlaczego tyle dziewcząt teraz boryka się z czymś takim – powiedział gdzieś w powietrze. W ten sposób dowiedziałam się, że nie jestem w tym cierpieniu osamotniona.
Połowa wszystkich poważnych chorób psychicznych występuje w wieku dojrzewania, ale leczenie często podejmuje się wiele lat, a nawet dziesięcioleci po diagnozie¹. Między dwunastym a siedemnastym rokiem życia u ponad 36 procent dziewcząt rozwija się depresja, wskaźnik dla chłopców wynosi poniżej 14 procent². Choroba psychiczna występująca w okresie dojrzewania często utrzymuje się przez całe dorosłe życie, powodując długotrwałe cierpienie i wymagając nieustannego leczenia³.
W krainie nastoletniości występuje tak wiele chwil bezbronności, gdy przedzieramy się przez świat z naszą niewykształconą w pełni korą przedczołową i szalejącymi hormonami. Mózg skanuje ciało (sprawdzając tętno, temperaturę, wszelkie bóle i niedogodności), pobiera dane ze zmysłów i wspomnień, co sekundę prognozując, czego ciało będzie potrzebować, aby przeżyć⁴. Ile kortyzolu wydzielić, żeby zdać egzamin, żeby wtopić się w tłum, żeby wywalczyć sobie wolność od zasad i oczekiwań? Jakiego koktajlu hormonów potrzeba, aby nawigować po naszej budzącej się seksualności? I jak tego wszystkiego dokonać, jednocześnie nie wychodząc przed szereg i wpasowując się szczelnie w ramy wytyczone dla nas przez społeczeństwo?
U dziewcząt gra toczy się o jeszcze wyższą stawkę, bo to one statystycznie częściej doświadczają przemocy seksualnej, molestowania i dyskryminacji⁵. Według Światowej Organizacji Zdrowia (WHO) aż jedna trzecia nastolatek przyznaje, że ich pierwsze doświadczenia seksualne wydarzały się „pod przymusem”⁶. Inne badania wykazały, że od 12 do 25 procent nastoletnich dziewcząt przed ukończeniem osiemnastego roku życia w pewnym momencie doświadcza przemocy seksualnej⁷. Przemoc ta, zwłaszcza wielokrotna lub długotrwała, może wpływać na normalny rozwój mózgu i powodować w nim zmiany strukturalne, zaburzając dobrostan psychiczny także w dorosłości⁸.
Dla wielu młodych kobiet wiek dojrzewania stanowi pierwszy punkt styczności z systemem opieki zdrowotnej w zakresie zdrowia psychicznego, który najeżony jest uprzedzeniami. Długa historia postrzegania fizycznych i psychicznych chorób kobiet jako wynikających z naszej nieprzeniknionej kobiecej biologii (później rozumianej jako „skłonność do słabości”) sięga wstecz aż do zdiagnozowania pierwszego schorzenia psychicznego przypisywanego kobietom, w medycynie starożytnej Grecji określanego mianem „histerii”. Histeria była przy narodzinach współczesnej psychiatrii⁹, ja zaś twierdzę, że wszelkie choroby psychiczne najpierw rozumiano jako zaburzenia kobiece. Nadal przekłada się to na jakość i dostępność opieki medycznej dla dziewcząt i kobiet.
Choroba psychiczna może rozwinąć się w okresie okołoporodowym (różnie definiowanym w badaniach naukowych, często nawet jako rozciągający się od wczesnej ciąży aż do roku po urodzeniu) bądź podczas menopauzy, która wyznacza koniec okresu płodności. Przez cały okres reprodukcyjny, w miarę jak zmieniają się nasze role od nastoletniości do podeszłego wieku, cispłciowe kobiety częściej w porównaniu z cispłciowymi mężczyznami doświadczają zaburzeń nastroju i zaburzeń lękowych, a w medycynie i psychiatrii ogólnie brakuje wiedzy o tym, w jaki sposób biologia i role płciowe wpływają na nasze zdrowie i doświadczenia życiowe.
Moja choroba psychiczna zaczęła się dekadę po hucznym wprowadzeniu na rynek Prozacu, jednego z najczęściej stosowanych leków antydepresyjnych, w czasach, gdy leki na schorzenia psychiczne były agresywnie reklamowane i przepisywane dziesiątkom milionów osób na całym świecie¹⁰. Panowało powszechne przekonanie, że choroby psychiczne zostaną pokonane za pomocą psychiatrii biologicznej, podejścia, które postrzega choroby psychiczne jako funkcję naszego układu nerwowego. Według owej hipotezy, nadal w pewnym sensie znaczącej, depresję wywołują niedobory konkretnych neuroprzekaźników w mózgu – nazywa się to teorią „zaburzenia równowagi chemicznej” leżącego u podstaw choroby psychicznej¹¹.
Jako młoda osoba dorosła próbowałam poskładać w całość elementy swojego życia, zażywając leki i rozpaczliwie żywiąc nadzieję, że to „tabletka” w końcu mnie „naprawi”. Niestety tak się nie stało i podejrzewam, że trudności, z którymi borykałam się przy odstawianiu tych leków, tylko przedłużyły moje cierpienie. Całe lata chodziłam także na terapię, co rusz zmieniając terapeutów, szukając osoby, która potrafiłaby mi powiedzieć, jak mam naprawić to, co było zepsute.
Załamanie nerwowe i poszukiwanie odpowiedzi zainicjowały moją, trwającą dziesięciolecia, eksplorację tego, czym jest bycie osobą „chorą psychicznie” dla dziewczyny i kobiety; sposobów, w jakie postrzegano i patologizowano moje objawy; tego, jak utrzymująca się presja społeczna i nierówności sprawiały, że bezustannie musiałam zmagać się z tym, że jestem „niezdrowa”. Mimo że miałam szczęście i podczas początkowego epizodu depresji i stanów lękowych uzyskałam wsparcie, jako dwudziestoparolatka i po urodzeniu dzieci wielokrotnie doświadczałam nawrotów tej choroby. Wielokrotnie mnie diagnozowano, spędziłam całe lata, zaczynając terapie farmakologiczne i przerywając je, co było zarówno kosztowne, jak i czasochłonne. Jednak dopiero gdy uświadomiłam sobie systemowe problemy, z którymi spotykają się dziewczęta i kobiety, zdołałam odnaleźć ścieżkę wiodącą do uzdrowienia.
W tej książce przeczytacie historie innych kobiet, które nauczyły się poruszać w systemie, w którym są zawstydzane, traktowanie niepoważnie, mylnie diagnozowane. Nie oznacza to, że nie otrzymujemy współczującego wsparcia ani że ogólnie nie spotkało nas nic pozytywnego. Wiele osób w służbie zdrowia usilnie stara się zmienić system, lepiej słuchać, świadczyć opiekę zorientowaną na osobę. Kiedy jednak przeglądamy się w naszym zbiorowym doświadczeniu, widzimy pokłosie wyczerpania, traumy i wstydu, które stały się naszym udziałem zarówno w wymiarze indywidualnym, jak i zbiorowym. Jedynie opowiadając te historie, możemy w pełni zaakceptować i przyznać, jak daleko zaszłyśmy i ile drogi pozostało jeszcze do pokonania.
Zabierając się do pisania tej książki, wiedziałam, że chcę, żeby jej tematem były zdrowie psychiczne i choroby psychiczne kobiet oraz sposób, w jaki obecnie rozumie się te choroby w systemie ochrony zdrowia, w naszej kulturze i społeczeństwie. W ramach własnego procesu potrzebowałam dowiedzieć się, dlaczego tak wiele kobiet boryka się z trudnościami związanymi ze zdrowiem psychicznym, dlaczego obecnie stosowane sposoby leczenia są nieskuteczne i jak możemy wyobrazić sobie lepszy model podejścia do zdrowia psychicznego kobiet.
Moja własna podróż i opowieści, którymi dzielę się w tej książce, pokazują wyraźnie, że dobrostan psychiczny polega na czymś więcej niż jego czysto psychologiczna strona. Zdrowie psychiczne to zdrowie ciała jako całości. Nagminna praktyka błędnego diagnozowania objawów fizycznych i bólu kobiet jako chorób psychicznych oznacza, iż kobiety skarżące się na takie objawy często słyszą, że są po prostu zestresowane, a ich skargi nie są brane pod uwagę bądź są bagatelizowane. Na kolejnych stronach wykazuję, że kobiety poszukujące pomocy z powodu depresji i stanów lękowych stają przed karkołomną wędrówką po systemie, w którym prym wiedzie kapitalistyczne i patriarchalne postrzeganie zdrowia i dobrostanu. Niezależnie, czy ma to charakter psychiczny, czy fizyczny, bolączki kobiet zawsze wydają się sprowadzać do tego, że coś nam się wydaje.
Światowa Organizacja Zdrowia twierdzi, że mniej niż 2 procent światowej ludności cierpi na poważne choroby psychiczne, takie jak schizofrenia czy choroba afektywna dwubiegunowa (CHAD), przy czym odsetek chorych waha się w zależności od okresu i regionu, a nie płci¹². Występowanie tych zaburzeń nie nasiliło się zbytnio z biegiem czasu. Widzimy natomiast znaczący wzrost występowania zaburzeń psychicznych takich jak depresja czy stany lękowe, zwłaszcza wśród dziewcząt i kobiet¹³. Uważa się, że poważne choroby psychiczne mają silniejsze podłoże genetyczne, podczas gdy zaburzenia nastrojów i zaburzenia lękowe często przypisuje się działaniu biologicznych czynników ryzyka, różnic osobowościowych, środowiska (czy kultury) i przeciwności losu¹⁴.
W książce skupiam się na tym, co uważa się za łagodniejsze choroby psychiczne, choć znajdziecie tu także opowieści kobiet, które borykały się z podobnymi szykanami w dostępie do leczenia w przypadku poważnych schorzeń psychicznych.
Badam doświadczenia związane z tym typem psychicznych trudności z punktu widzenia modelu biopsychospołecznego¹⁵, zakładającego, że na nasze przeżywane doświadczenia wpływa kombinacja czynników biologicznych, psychicznych i społecznych. To ramy teoretyczne po raz pierwszy zaproponowane jako kierunkujące działania lekarzy klinicznych pod koniec lat siedemdziesiątych XX wieku¹⁶. Jak zobaczycie na ilustracji, którą stworzyłam w oparciu o ten model, sugeruje on, że nasze zdrowie psychiczne warunkują trzy istotne czynniki: biologia (nasze ciała i mózgi), psychika (myśli, odczucia i emocje) oraz społeczeństwo (nasze środowisko).
Źródło: dzięki uprzejmości autorki
W połowie XX wieku w psychiatrii pojawili się ludzie, którzy postulowali transformację medycznego modelu zdrowia psychicznego, opierającego się w tamtych czasach głównie na podawaniu leków¹⁷. To psychiatryczne nacechowanie wiązało choroby psychiczne z nadmiernie uproszczoną teorią nierównowagi chemicznej neuroprzekaźników w mózgu, nie przyznając, że z dużym prawdopodobieństwem podłożem tych chorób jest złożona mieszanka przyczyn społecznych, biologicznych i psychicznych.
Psychiatra George Engel nawoływał do zintegrowania w ramach leczenia chorób psychicznych także interwencji psychospołecznych. Uważał, że to pozwoliłoby uwzględnić wielowymiarowość trudności psychicznych. Według Engela, aby zmienić sposób leczenia pacjentek i pacjentów, należałoby dokonać przesunięcia punktu ciężkości w samej naturze psychiatrii jako dyscypliny. Dziś już wiele osób na Zachodzie zajmujących się zdrowiem psychicznym twierdzi, że stosuje biopsychospołeczny model zdrowia, jednak nie ma wielu danych, które by to potwierdzały. Choroby psychiczne nadal w dużej mierze leczy się wedle modelu medycznego¹⁸.
Model biopsychospołeczny przydaje się także jako sposób rozumienia naszych własnych doświadczeń i tego, że obecne sposoby leczenia nie uwzględniają wywieranych na nas nacisków społecznych, w nieproporcjonalnie duży sposób wpływających na zdrowie psychiczne kobiet.
Chociaż wierzę, że psychiatria i ogólnie medycyna mają wciąż do odegrania rolę w diagnozowaniu i leczeniu osób borykających się z chorobami psychicznymi, istnieją granice tego, co mają do zaoferowania mnie i wielu innym osobom. Model leczenia, w ramach którego poruszałam się jako nastolatka i dorosła kobieta, uznaje, że moje problemy wynikają z zaburzonej równowagi w moim mózgu. W tej książce jednak twierdzę, że – jak pokazuje historia – kobietom nieodmiennie przykleja się etykietkę „zaburzonej równowagi”. Czy winowajczynią jest macica, jajniki, hormony, czy substancje chemiczne w naszym mózgu – najwyraźniej coś w naszej podstawowej budowie biologicznej zawodzi. Moje dążenie do znalezienia odpowiedzi przeobraziło się w odkrywanie samej siebie i coraz lepsze zrozumienie, że żadna terapia nie może mnie „naprawić”. Bo nigdy nic we mnie nie było zepsute.
Uwielbiam naukę za potencjał, który niesie w odkrywaniu rozwiązań dla tego, co nas boli. Biomedyczny model badań i opieki zdrowotnej słusznie otacza czcią pewien konkretny typ badań naukowych – medycyna oparta na dowodach naukowych wymaga mocnych danych na poparcie kosztownych terapii w starciu wielu konkurujących ze sobą interesów. Jednak nieproporcjonalnie duże skupienie na danych może zagłuszyć doświadczenie pacjentek, zwiększając tym samym ryzyko, że pytania, które się zadaje, nie są tymi, które wymagają odpowiedzi.
Jestem również świadoma tego, że zarówno historycznie, jak i w obecnych czasach to mężczyźni trzymają władzę w zakresie tego, czemu poświęca się uwagę badawczą. Zachodnia nauka dezawuowała już wiedzę pochodzącą od kobiet i różnorakich społeczności, a to oznacza, że to, co wiemy o ludzkim ciele, zazwyczaj dotyczy białych cispłciowych ciał męskich. Zaś nauka, która mimo wszystko bada zdrowie psychiczne kobiet, zazwyczaj uwzględnia jedynie kobiety cispłciowe, co oznacza, że mamy nikłe pojęcie o tym, jak wyglądają doświadczenia osób trans i osób o niebinarnej tożsamości płciowej. W tej książce używam terminu „kobieta” na określenie każdej osoby identyfikującej się jako kobieta (osoba „żeńska” odnosi się do tych, którym przy urodzeniu przypisano płeć żeńską), choć wiele z tego, co opisuję, może także odnosić się do osób nieidentyfikujących się jako kobiety.
To dobry moment, aby odpowiedzieć na pewne pytanie, które może nasuwać się w związku z tą książką – a co z mężczyznami? Owszem, mężczyźni również doświadczają chorób psychicznych oraz napotykają przeszkody w ramach obecnego systemu opieki zdrowotnej. Jednym z powszechnie spotykanych wyjaśnień tego, dlaczego w porównaniu z kobietami odsetek mężczyzn doświadczających chorób psychicznych jest niższy, jest to, że kobiety częściej przejawiają zachowanie polegające na „zgłaszaniu się po pomoc”¹⁹. To oznacza, że gdy kobiety źle się czują, częściej idą do lekarza i proszą o pomoc²⁰. Jednak, co omawiam w dalszej części tej książki, ten czynnik nie wyjaśnia samoistnie różnicy w odsetku zachorowań na choroby psychiczne wśród kobiet i mężczyzn. Poza tym zdrowie mężczyzn stanowiło główny punkt zainteresowań badawczych przez niezmiernie długi czas, podczas gdy zdrowiem kobiet mało kto się interesował. Nadal o kobiecych ciałach nie wiemy tyle, co o ciałach męskich, a powody tego stanu rzeczy omówię w kilku pierwszych rozdziałach.
Mając to na uwadze, sądzę, że sporo mężczyzn będzie wiedziało, o czym piszę w wielu częściach tej książki, i być może rozpoznają nasze wspólne zmagania w radzeniu sobie z trudnościami psychicznymi – związane z tym, jak kobiety i mężczyzn socjalizuje się do odmiennego odczuwania i wyrażania emocji i jak to wpływa na nasze zdolności do szukania pomocy oraz reakcje na leczenie.
W tej książce opieram się co prawda na dowodach naukowych (głównie z Zachodu), ale interesują mnie także opowieści pacjentek o ich doświadczeniach. Zbyt długo kobietom mówiło się, co mają myśleć, czuć i odczuwać, mówiło im się nawet, że to, co myślą, czują i czego doświadczają, jest niewłaściwe. W miarę jak coraz lepiej rozumiemy nasze własne ciała, jak coraz bardziej wsłuchujemy się w wewnętrzne sygnały, które nam wysyłają, upewniamy się, że tego typu wiedza jest jak najbardziej właściwa i ważna. Opowiadanie o osobistych doświadczeniach pomaga nam przezwyciężyć poczucie izolacji i naświetla ukryte systemowe siły, które działają przeciwko nam wszystkim.
Książka ta nie mówi, co robić – nie proponuję jednej jedynej ścieżki wiodącej do uzdrowienia, która będzie właściwa dla każdej kobiety. Wszystkie badaczki i badacze skłaniają się w pewną stronę, ja także przychodzę z własnym doświadczeniem białej cispłciowej kobiety. Starałam się podkreślić istotne dodatkowe bariery, przed którymi stają kobiety z grup marginalizowanych w systemie ochrony zdrowia zajmującym się zdrowiem psychicznym, ale nie zakładam, że w pełni wiem czy rozumiem to, co one przeżywają. Starałam się za to jeszcze dokładniej wsłuchiwać w ich historie, zdając sobie sprawę z własnego ogromnego uprzywilejowania w tej przestrzeni i działając na rzecz wyeliminowania rasizmu i opresji w ramach systemu opieki nad zdrowiem psychicznym.
Jako biała kobieta pisząca o zdrowiu psychicznym starałam się także uniknąć pułapki, którą nazywam „zespołem dobrostanu białej kobiety”. Uprzywilejowane i zamożne białe kobiety wykazują objawy owego zespołu, gdy twierdzą, że znają źródło problemów wszystkich kobiet i proponują uproszczone rozwiązania. Te rozwiązania mogą być formą przywłaszczonych praktyk ludności rdzennej, praktyk religijnych bądź modną akurat dietą. Czasem to stos drogich suplementów diety. Niekiedy zaś kobiety twierdzą, że problemem jest „nastawienie”, dryfując na niebezpieczne wody toksycznej pozytywności – fałszywego mniemania, że w obliczu poważnych problemów powinniśmy wyłącznie myśleć pozytywnie. Ów zespół niemal zawsze pomija leżące u podstawy kwestie, które sprawiają, że niektórym kobietom trudno uzyskać dostęp do alternatywnych czy kosztownych opcji leczenia lub jest to dla niech wręcz niemożliwe. Piszę o takich systemowych problemach, ponieważ nie wierzę, że bez stanowczej strategii społecznej można mieć jakąkolwiek nadzieję na postęp w kwestiach zdrowia psychicznego.
Na koniec, gdy w tej książce piszę o „uzdrawianiu”, chcę, aby było jasne, że nie chodzi mi o wyleczenie – jakbyśmy w jakiś sposób wszystkie miały finansowe i społeczne zdolności do pozbycia się cierpienia psychicznego jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki (co oznacza przeniesienie odpowiedzialności na jednostkę). Używam zatem sformułowania „uzdrawianie”, odnosząc się do procesu, który przeszłam, aby lepiej rozumieć ogólniejsze społeczne i kulturowe czynniki wpływające na moje własne zdrowie i aby odkryć moc (a czasem niemoc) zmiany owych czynników. Na poziomie indywidualnym uzdrawianie oznacza dla mnie moje prawo do czytania własnego ciała i jego autonomii: poznania i zrozumienia ciała, podejmowania własnych decyzji w kwestii leczenia oraz jego wyników, równego dostępu do należytej opieki i skutecznego leczenia. Uzdrawianie oznacza także zmianę naszego wspólnotowego rozumienia dobrostanu psychicznego nie jako ciągłej radości i szczęścia, lecz jako głębszego rozpoznania, że bycie człowiekiem oznacza odczuwanie emocji, od największych wzlotów do największych upadków.
W większości rozdziałów opisuję osobiste historie kobiet, z którymi przeprowadziłam wywiady do tej książki. Kilka z nich poprosiło mnie, abym zmieniła ich imiona w celu zapewnienia im anonimowości. Opisuję także własne historie i historie moich bliskich. Przeprowadziłam wywiady z czołowymi ekspertkami i ekspertami w dziedzinie nauk o mózgu, psychiatrii, psychologii i innych dziedzin. Wszystkie te wywiady prowadzone były przez platformę Zoom (podziękowania dla pandemii). Mojej pracy nie należy postrzegać jako wyczerpującej analizy wszystkich aspektów zdrowia psychicznego kobiet, mam jednak nadzieję, że dzięki niej uda się poszerzyć dyskusję o tym, z czym mierzy się tak wiele z nas.
Choć sama mam doświadczenie w badaniach nad zdrowiem, często żartuję, że nie załapałam się na żadne „-olożka” – nie jestem psycholożką, neurolożką, antropolożką, socjolożką ani też psychiatrką. W celu zgromadzenia wiedzy eksperckiej, danych, nowatorskich punktów widzenia opierałam się na doświadczeniach wielu ekspertek i ekspertów oraz osób z doświadczeniem klinicznym, choć wiem, że oni (ani ja) bynajmniej nie znają odpowiedzi na wszystkie pytania. Biorę wyłączną odpowiedzialność za wszelkie uchybienia w interpretacji ich prac. Mnie samej odpowiada status ekspertki, która sama przeszła przez okopy choroby psychicznej i mam nadzieję, że moje własne doświadczenia, jak i doświadczenia kobiet, które pojawią się na kolejnych stronach tej książki, naświetlą nieco sposoby, dzięki którym możemy zredefiniować i odzyskać zdrowie psychiczne kobiet.Przekład z języka angielskiego: Katarzyna Byłów
Redakcja: Anna Wojczyńska
Korekta: Daria Jabłońska, Urszula Roman
Redaktorka prowadząca: Justyna Pelaska
Współpraca redakcyjna: Vendula Czabak
Projekt okładki: Krystyna Engelmayer-Urbańska
Książka ta zawiera ogólne informacje i omówienie zagadnień na temat zdrowia psychicznego z perspektywy osobistej, historycznej i kulturowej. Ma ona charakter informacyjny i nie stanowi porady zdrowotnej ani medycznej. Autorka i wydawca nie ponoszą odpowiedzialności za jakiekolwiek szkody wynikające z bezpośredniego lub pośredniego zastosowania któregokolwiek elementu zawartości niniejszej książki.
Wydawnictwo Krytyki Politycznej
ul. Jasna 10, lok. 3, I p.
00-013 Warszawa
wydawnictwo.krytykapolityczna.pl
[email protected]
Książki Wydawnictwa Krytyki Politycznej dostępne są w kawiarni KP „Prześniona” (ul. Jasna 10, Warszawa), księgarni internetowej KP (wydawnictwo.krytykapolityczna.pl) i w dobrych księgarniach na terenie całej Polski.