-
promocja
Tolkien w XXI wieku. Co dziś znaczy dla nas Śródziemie - ebook
Tolkien w XXI wieku. Co dziś znaczy dla nas Śródziemie - ebook
Finalistka nagrody Tolkien Society Best Book Award
Niezwykle oryginalna i dająca do myślenia literacka podróż po świecie wykreowanym przez J.R.R. Tolkiena
Co sprawia, że Śródziemie i jego mieszkańcy zawładnęli wyobraźnią milionów na całym świecie? Skąd bierze się to, że wizjonerskie dzieło Tolkiena wciąż nas fascynuje i inspiruje, i to niemalże dziewięćdziesiąt lat po jego premierze?
Tolkien w XXI wieku to wciągające, zaskakujące i świeże spojrzenie na twórczość tego genialnego pisarza. Nick Groom śledzi życiorys Tolkiena, wydobywając z jego kluczowych momentów genezę i inspiracje jedynych w swoim rodzaju książek Profesora. Bada ich społeczny odbiór na przestrzeni lat oraz analizuje wpływ, jaki wywarły one na naszą kulturę. Omawia i interpretuje późniejsze adaptacje filmowe (w tym filmy Petera Jakcsona i nowy serial Pierścienie Władzy), muzyczne i literackie oraz dzieła inspirowane Śródziemiem, które ugruntowały reputację tej fantastycznej krainy jako niekwestionowanego i ponadczasowego fenomenu kulturowego.
Zagłębiając się w tematy takie jak przyjaźń, różnorodność, środowisko czy eukatastrofa, Groom zabiera nas w pełną niespodzianek podróż przez Śródziemie i udowadnia, że twórczość Tolkiena jest dziś bardziej aktualna i żywa, niż sam autor mógłby kiedykolwiek przypuszczać.
Doskonała, pełna wyjątkowych spostrzeżeń i świetnie przygotowana analiza, jak w naszym nieustannie zmieniającym się świecie rezonują dzieła Tolkiena. Oszałamiające osiągnięcie. – Brian Sibley, autor Shadowlands
Każdy rozdział demonstruje mistrzowską znajomość wszystkich omawianych dzieł – zarówno książek, jak i adaptacji – a także ogromnego dziedzictwa Tolkiena. Prowokująca, w wielu miejscach genialna książka. – „Literary Review”
| Kategoria: | Biografie |
| Zabezpieczenie: |
Watermark
|
| ISBN: | 978-83-68352-21-4 |
| Rozmiar pliku: | 2,1 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Na wstępie pragnę podziękować moim studentom, doktorantom i uczestnikom zajęć letnich na uniwersytetach Exeter i Makau za możliwość omawiania tych pomysłów przez wiele lat z inteligentnymi, dysponującymi bogatą wiedzą czytelnikami i miłośnikami twórczości Tolkiena: to była przyjemność i zaszczyt. Spośród badaczy Tolkiena największy dług mam u Marka Athertona, Andoniego Cossia, Dimitry Fimi, Lynn Forest-Hill, Petera Gillivera, Andrew Higginsa, Stuarta Lee, Toma Shippeya, Martina Simonsona, a przede wszystkim u Willa Sherwooda. Chciałbym podziękować moim kolegom z Uniwersytetu Exeter, gdzie wykładałem przez kilka lat: Henry’emu Bartholomew, Jo Esrze, Karrie Anne Grobben, Eddiemu Jonesowi, Timowi Kendallowi, Joanne Parker, Esther Raamsdonk, Debrze Ramsay, Mike’owi Rose’owi i Andrew Ruddowi. Parę słów, sformułowań i pomysłów zaczerpnąłem ze swoich wcześniejszych publikacji tolkienistycznych, aczkolwiek starałem się tu zawrzeć przede wszystkim nowy materiał, niekiedy wręcz niepasujący do moich dotychczasowych prac, z których czasem czerpię ten czy inny zamysł.
Moi obecni koledzy, w tym Man Yin Chiu, Josh Ehrlich, Rhett Gayle, Matthew Gibson, Victoria Harrison, Damian Shaw i Syn Yifeng, pomogli mi na wiele sposobów, za co jestem im bardzo wdzięczny, chociaż z powodu wrodzonej wielkoduszności mogą nie zdawać sobie sprawy, jak bardzo mi się przysłużyli. Podobnie bardzo cennym wsparciem obdarzyli mnie dziekan wydziału sztuk pięknych i nauk humanistycznych, profesor Jie Xu, oraz prorektor, profesor Michael Hui. Bardziej niż ktokolwiek w trudnym okresie powstawania tej książki wspierał mnie mój dobry przyjaciel i kolega William Hughes – dziękuję ci, Bill, i mam nadzieję, że pewnego dnia będę mógł się odwdzięczyć. John Goodridge gorąco mnie zagrzewa do pracy już od jakichś trzydziestu lat i z przyjemnością odkryłem, że w tym projekcie schodzą się zainteresowania nas obu. John jak zwykle uprzejmie przeczytał kilka rozdziałów wstępnego szkicu, za co jestem mu ogromnie wdzięczny. Otrzymałem też różnoraką pomoc od Nicholasa Allena, Iago Elkina-Jonesa, Jonathona Greena i Susie Ford, Ronalda Huttona, Alana Lee, Siobhán McElduff, Andrew McNeillie’ego, Micka Ryana, wielebnego Paula Seatona-Burna, Lubnej Speitan, Fiony Stafford oraz Michaela Suareza SJ.
Jestem szczególnie wdzięczny Shaunowi Gunnerowi i The Tolkien Society (do którego dołączyłem wiele lat temu, a ostatnio odnowiłem członkostwo i przekonałem się, że nadal jest to środowisko bardzo życzliwe, entuzjastyczne i kompetentne). Doświadczyłem niebywałego zaszczytu uczestniczenia w dorocznym zgromadzeniu walnym stowarzyszenia w roku 2022 jako gość honorowy. Po wygłoszonej prelekcji otrzymałem wiele miłych uwag i wiadomości, z których kilka było bardzo wnikliwych i oferowało świeże spojrzenie na niektóre tematy, co miało wpływ na późniejszy kształt tej książki. W szczególności miałem przyjemność korespondować z członkami The Tolkien Society Jennifer Booker, Chrisem Walshem i Jessicą Yates, ze wszystkimi na zbliżone tematy. Booker błyskotliwie wskazała mi hasła z czasów pierwszej wojny światowej, które powinienem był wziąć pod uwagę – wszak „przyjaciel” był standardowym odzewem na alianckie zapytanie: „przyjaciel czy wróg?”. Walsh dodał wyrazisty kontrapunkt (często w harmonii) do wielu moich sugestii. Z kolei Yates, jak zwykle spostrzegawcza, znająca Śródziemie od podszewki, bardzo mi pomogła z pająkami. Cała trójka stanowi doskonały przykład wsparcia, jakiego można się spodziewać po członkach The Tolkien Society.
Książka ta swoje powstanie zawdzięcza jednak głównie dwóm osobom, które od dawna wywierają trwały wpływ na moje życie pisarza: Jamesowi Nightingale’owi, mojemu redaktorowi w Atlantic Books, oraz Davidowi Godwinowi, mojemu agentowi. Bez nich nie byłoby Tolkiena w XXI wieku. Ponadto wydawnictwo przydzieliło mi najbardziej skrupulatną i uczoną korektorkę – Tamsin Shelton. Jestem jej niezmiernie wdzięczny za niebywałą dyscyplinę na etapie przygotowania książki do druku. Za wszelkie błędy, które mogły jej umknąć, odpowiedzialność ponoszę oczywiście ja. Ufam, że moja nieprzemijająca wdzięczność względem rodziny jest wyraźnie widoczna w dedykacji.
Chciałbym też wspomnieć o tych, z którymi dzieliłem pierwsze lata obcowania z twórczością Tolkiena. Moi rodzice, Elisabeth i Michael, wykazali się wielką wyrozumiałością, kiedy ich nastoletni syn nagle doznał zauroczenia tymi dziełami, i którzy poświęcali niezliczone godziny, bym mógł uczestniczyć w grach na żywo, które obecnie nazywa się LARP-ami, a które musiały być dla nich wtedy całkowicie niepojęte. Kupili mi też wiele książek napisanych przez Tolkiena oraz traktujących o nich, które wciąż bardzo sobie cenię. Ale była również ze mną grupa osób, które towarzyszyły mi na „froncie” Śródziemia (z niektórymi, co piszę z przyjemnością, wciąż utrzymuję kontakt): David Bennett, Mike Cattell, Martin Deacon i Andy Morgan, jak również Jules Cowley, Michael Goodwin oraz Neil Roberts. Dziękuję wam za te wszystkie wspomnienia, które po przeszło czterdziestu latach ożywiła praca nad tą książką.
Na koniec pragnę podkreślić, że pomimo moich uwag w posłowiu to nie jest „książka lockdownowa” – to książka o Tolkienie, której pomysł zakiełkował w mojej głowie wiele lat temu, a do której napisania pchnęły mnie wreszcie ostatnie, trudne okoliczności. Niemniej wpływu pandemii COVID-19 nie da się uniknąć i mam nadzieję, że koniec końców posłużyła ona za okazję do pokazania, w jaki sposób twórczość Tolkiena dotycząca Śródziemia pozostaje niebywale aktualna.
Nick Groom
Séipéal IosóidUWAGI TŁUMACZA DO TEKSTU
Terminologia
Występujące w książce nazwy najważniejszych ludów Śródziemia autor zapisywał tak, jak zapisuje się nazwy grup narodowych lub etnicznych: Duńczycy, Rzymianie, Goci. W polskim przekładzie nazwy gatunków konsekwentnie zapisywane są małą literą, zgodnie z zasadami polskiej ortografii. W zamyśle autora poczynione przez niego w tekście angielskim rozróżnienie miało wskazywać na posługiwanie się odrębnymi językami i znajdowało zastosowanie do krasnoludów, elfów, entów, hobbitów, ludzi, a także orków (a w przypadku odwołań do Hobbita także do goblinów). Nie znaczy to jednak, że ludy te stanowią odrębne rasy; są one odrębnymi gatunkami. Inteligentne gatunki w Śródziemiu, takie jak smoki, orły, pająki i trolle, również są przez Grooma zapisywane wielką literą – sam Tolkien zazwyczaj pisał w ten sposób, choć nie był konsekwentny. Zdecydował się też na zapis wielką literą w przypadku koni, ponieważ wyraźnie mają one świadomość i wpływ na fabułę, ale już nie w przypadku jeleni, psów czy mniejszych stworzeń. Ponadto autor używa słowa Humans, a nie Mankind, ponieważ – jak zauważa – to ostatnie w języku angielskim jest obecnie uznawane za patriarchalne (z uwagi na cząstkę Man, oznaczającą zarówno człowieka, jak i mężczyznę), nawet jeśli w czasach, gdy Tolkien pisał swoje dzieła, słowo Mankind nie było świadomie kojarzone z konkretną płcią. W tekście polskim „rasa ludzka” jest zazwyczaj nazywana po prostu „ludźmi”.
W większości przypadków autor stosuje przymiotnik „anglosaski” (który pojawił się po raz pierwszy w łacinie w VIII wieku naszej ery, a w angielskim przed rokiem 1602), a nie „staroangielski”, ponieważ w jego odczuciu lepiej oddaje hybrydowy charakter tożsamości angielskich w okresie przed podbojem normańskim, a także żeby stawić opór zawłaszczeniu tego określenia przez grupy skrajnie prawicowe.
Pierwsza wojna światowa jest zazwyczaj nazywana Wielką Wojną, ponieważ to określenie zapewne było lepiej znane Tolkienowi. Druga wojna światowa, która w czasach powstawania Władcy Pierścieni była różnie nazywana, zachowuje swoje najczęstsze miano – chociaż autor najchętniej nazywałby ją „wojną sześcioletnią”, jak zrobił to Tolkien w jednej ze swoich powieści kontrfaktycznych. Tytuł Silmarillion (pismem pochyłym) odnosi się do książki wydanej w roku 1977, zaś określenie „Silmarillion” (czasem „Quenta Silmarillion”) – do nieopublikowanych szkiców tekstu pisanego przez Tolkiena.
Aby pomóc w odróżnieniu książek od najważniejszych filmów, trylogia Władca Pierścieni Petera Jacksona będzie nazywana zbiorowo Pierścienie, a jego filmy na podstawie Hobbita – Hobbity. Tytuł serialu Pierścienie Władzy emitowanego przez Amazon Prime Video analogicznie skrócono do Władzy.
Źródła
Choć wychowałem się na starych przekładach Władcy Pierścieni i Hobbita Marii Skibniewskiej, dostępnych w księgarniach w latach osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych poprzedniego wieku, w pracy nad tą książką z różnych przyczyn (merytorycznych i praktycznych) postanowiłem korzystać z uwspółcześnionego przekładu Władcy Pierścieni autorstwa Marii Skibniewskiej (wydawanego obecnie przez wydawnictwo Muza) oraz przekładu Hobbita autorstwa Pauliny Braiter, która korzystała z poprawionego wydania angielskiego.
W przypadku Listów posługuję się wydaniem Prószyńskiego i S-ki z roku 2010, ponieważ Agnieszka Sylwanowicz korzysta w nim z nazw i cytatów z przekładów Marii Skibniewskiej. Żeby jednak ułatwić korzystanie z innych wydań, oprócz numeru strony podaję też numer cytowanego listu.
Jako że w Polsce nie ukazały się jeszcze wszystkie tomy Historii Śródziemia, cytaty z książek wciąż niewydanych zostały ustalone we współpracy z osobami odpowiedzialnymi za ich tłumaczenie (Agnieszką Sylwanowicz „Evermind” w przypadku Ludów Śródziemia, Pauliną Braiter w przypadku Wojny o Klejnoty, Marią Gębicką-Frąc i nieodżałowanym Cezarym Frącem w przypadku Powrotu Cienia, Zdrady Isengardu i Wojny o Pierścień oraz Ryszardem „Galadhornem” Derdzińskim w przypadku Saurona pokonanego), którym pragnę w tym miejscu serdecznie podziękować za okazaną pomoc. Może się jednak okazać, że w wyniku dalszych prac nad przekładami brzmienie przytaczanych tu fragmentów będzie nieco inne po ukazaniu się tych pozycji na rynku. Jednocześnie w przypisach bibliograficznych strony ww. fragmentów podawane są według wydania angielskiego.
Jakub RadzimińskiPRZEDMOWA
Miłość, która nie waży się wypowiedzieć swego imienia.
Lord Alfred Douglas, Two Loves
Książka ta nie przypomina innych poświęconych Tolkienowi i jego wizjonerskiej kreacji Śródziemia. Ale od początku: Władcę Pierścieni po raz pierwszy przeczytałem w wieku trzynastu lat i Śródziemie całkowicie mnie urzekło. Najlepszą analogię do swoich odczuć znalazłem w słowach ukochanego i nieodżałowanego Terry’ego Pratchetta, który opisał swoje pierwsze zetknięcie z Władcą Pierścieni słowami pełnymi szacunku (książkę przeczytał jako nastolatek, opiekując się w noc sylwestrową dziećmi): „jeszcze nigdy nie czułem się tak mocno wciągnięty w sam środek opowieści”.
Niniejsza książka opowiada o byciu w samym środku opowieści – szalonej opowieści. Nie jest to (naturalnie) proste wprowadzenie do świata Tolkiena – nie tylko istnieje już mnóstwo takich przewodników, elementarzy i encyklopedii, ale też zwykle szybko grzęzną one w najdrobniejszych szczegółach „legendarium” czy „mitologii” Tolkiena (stworzonej przez niego złożonej hierarchii bogów i bogiń, misternej historii wielu ludów Śródziemia oraz ich splątanych opowieściach i podaniach z wielu tysięcy lat). Po kilku stronach ich autorzy zaczynają nawracać już nawróconych i zatracają się w arkanach Ainurów i Majarów, przedstawiają wymyślone bóstwa zdezorientowanym czytelnikom, zamiast robić to, co powinni, czyli zwyczajnie wyjaśnić, jaką wartość przedstawia twórczość Tolkiena. Ale niniejsza książka nie jest też naukowym omówieniem wyzwań, jakie rzeczona twórczość stawia przed czytelnikami, takich jak choćby zawiłości wymyślonych języków i alfabetów czy śladów teologii katolickiej. Taka ekstremalna erudycja przytłacza i utrudnia rozkoszowanie się dziełami Tolkiena na poziomie literackim. W szerszym odbiorze kulturowym dzieła te mogą zostać uznane za godne szacunku, ale nie lektury; przedstawiające niewątpliwą wartość naukową, ale ciekawe wyłącznie dla wtajemniczonych.
Ja podchodzę do sprawy inaczej: za punkt wyjścia przyjąłem dzisiejszy fenomen Tolkiena: multimedialny miszmasz literatury, grafiki, muzyki, radia, kina, gier, fandomu i kultury popularnej – niekończącego się Śródziemia. Nie możemy wrócić do czysto literackiego Śródziemia niezależnie od (głównie) nadzwyczajnych filmów Petera Jacksona. Powinniśmy zatem pogodzić się z tym, że jakiekolwiek oceny nowo wydanych dzieł wyciągniętych z Tolkienowskich archiwów (a także nowe adaptacje jego opowieści i wymyślonych historii) będą nieodłącznie głęboko zabarwione wieloaspektowym, dwudziestopierwszowiecznym – z braku lepszego określenia – „przemysłem” tolkienowskim.
Przynajmniej pod tym względem Tolkiena można porównać do Szekspira: to już nie tylko autor ze swoimi dziełami, ale rozległe, z każdym rokiem coraz większe pole aktywności kulturowej i coraz to nowych produktów. Ten „dyskurs” – postaram się już więcej nie używać tego słowa – łączy najwcześniejsze źródła inspiracji Tolkiena (od Beowulfa po Piotrusia Pana), szczegóły jego biografii (dwie wojny światowe i pół wieku polityki uniwersyteckiej, głównie w Oksfordzie) oraz zdumiewająco różnorodne teksty (poezję, dramaty, fikcję, krytykę literacką, prace filologiczne i tak dalej) z oszałamiającym bogactwem adaptacji, które rozpoczęły się jeszcze za jego życia, ale od tamtej pory urosły do niebotycznych rozmiarów. Jeszcze przed opublikowaniem ostatniego tomu Władcy Pierścieni (który sam w sobie jest jedną z najlepiej sprzedających się książek wszech czasów) Tolkien otrzymał od BBC propozycję stworzenia adaptacji radiowej. Szał adaptowania widać jednak oczywiście najwyraźniej w sześciu filmach, które w ostatnich dwudziestu latach zarobiły blisko miliard dolarów każdy. Ten stratosferyczny wzlot nastąpił zadziwiająco szybko. W przypadku Szekspira reputacja nieśmiertelnego Łabędzia z Avonu wzleciała dopiero wiek po jego śmierci, a kolejne stulecie musiało upłynąć, by wielki bard został międzynarodową ikoną i podwaliną globalnego rynku. U Tolkiena wszystko to stało się jeszcze za jego życia i zostało utrwalone w ciągu trzydziestu lat od jego śmierci. Od tego czasu sprawy toczą się coraz szybciej: na osiągnięcie bezprecedensowego ogólnoświatowego sukcesu, w tandemie z serią filmów na podstawie dzieł Tolkiena, cykl o Harrym Potterze potrzebował ledwie pięciu lat. Już nigdy nie będziemy świadkami podobnego fenomenu. Nigdy.
Wydanie niniejszej książki zbiega się w czasie z kolejnym znacznym wkroczeniem do tego świata artystycznego, który stanowi obiekt gorących debat i który jest żarliwie broniony – i chroniony. Przy budżecie wynoszącym, jeśli wierzyć pogłoskom, okrągły miliard dolarów serial Pierścienie Władzy na Amazon Prime Video jest najdroższym serialem w historii telewizji. Jego premiera odbyła się 2 września 2022 roku. Fabuła Pierścieni Władzy została osadzona w Drugiej Erze, zatem poprzedza wydarzenia z Władcy Pierścieni o kilka tysięcy lat, a jednocześnie wykorzystuje część tych samych nieśmiertelnych postaci – głównie zbuntowaną władczynię elfów, wojowniczkę Galadrielę. Materiał źródłowy to dodatki do Władcy Pierścieni (które mają łącznie sto pięćdziesiąt stron) oraz poboczne wzmianki w samym tekście (a także, w mniejszym stopniu, w Hobbicie), na przykład w piosenkach czy wspomnieniach dawnych wydarzeń. Warto przy tym zaznaczyć, że niektóre epizody z powieści nie zostały sfilmowane (ani zaadaptowane do gier), zatem wciąż istnieje możliwość wykorzystania także ich.
Widzowie tego nowego serialu – a także zdecydowana większość tych, którzy lubią książki Tolkiena, słuchowiska radiowe, filmy, gry oraz obrazy i grafiki inspirowane dziełami Profesora – są co najwyżej luźno zainteresowani jego wiedzą o czasach anglosaskich oraz ogólnie średniowieczu, kompozycją jego dzieł, opracowanymi z obsesyjnym pietyzmem językami czy faktem, że autor książek był katolikiem. Każda popularna książka na temat Tolkiena musi się z tym zmierzyć: nie jest on tylko dla akademików, fanów czy samozwańczych ekspertów, ale dociera do zdecydowanie szerszej publiczności. Prosty przykład: wśród „rozbitków” w programie Desert Island Discs BBC Radio 4, którzy umieścili Władcę Pierścieni obok Biblii i dzieł Szekspira, były osoby tak różne jak prymatolożka doktor Jane Goodall, himalaista sir Edmund Hillary, botanik David Bellamy i wokalistka folkowa Mary O’Hara – żadne z nich nie było filologiem specjalizującym się w staroangielskim.
Najlepiej zatem zwiększyć atrakcyjność Śródziemia poprzez odejście od zakurzonego antykwariatu i wysoce specjalistycznych komentarzy, a zbliżenie się do bardziej współczesnych sposobów postrzegania niebywałej kreatywności dzieł Profesora. Jego proza jest zniewalająco misterna, sugestywna i zajmująca. To właśnie przemawia do nas współcześnie. Otwarte i eksperymentalne podejście Tolkiena może pokazać, jak uderzająco aktualne są jego stwierdzenia w odniesieniu do najważniejszych problemów stojących przed ludzkością w XXI stuleciu. Piszący głównie w latach trzydziestych i czterdziestych XX wieku Tolkien nie mógł oczywiście przewidzieć obecnych kryzysów, ale za sprawą często zaskakująco proroczych opowieści, a zwłaszcza odkrywania postaci i historii na nowo w różnych formatach, jego twórczość staje się papierkiem lakmusowym współczesnych trosk. Coraz częściej zaczynamy myśleć przez pryzmat Tolkiena.
O ile zatem zawsze będzie miejsce dla tolkienistycznych purystów – tym bardziej że z uwagi na opasłe tomiszcza opracowań na temat stworzonego przez Profesora świata i rozliczne specjalistyczne strony internetowe spuścizna Tolkiena przerodziła się w kulturę wymagającą przenikliwych kustoszy, kuratorów i krytyków – o tyle nawiązania do Tolkiena, Śródziemia czy Władcy Pierścieni nie są już zakorzenione wyłącznie w książkach. Książki stanowią źródło fundamentalnej typologii postaci, miejsc i wątków, które można odkrywać na nowo poprzez film, telewizję, gry komputerowe, a także sztukę i muzykę, LARP-y (gry fabularne na żywo), turystykę i na wiele innych sposobów. Wpisanie słowa „Hobbit” w wyszukiwarce na stronie DeviantArt, internetowej galerii sztuki, daje ponad sto tysięcy wyników.
Olbrzymia potencjalna widownia serialu Amazona na całym świecie może zatem skorzystać na książce o Tolkienie, sięgającej do osiemdziesięciu pięciu lat, które minęły od pierwszego wydania Hobbita, i pokazującej, dlaczego dzieła Profesora oraz ich rozmaite adaptacje cieszą się tak wielką popularnością. Przyczyna zdecydowanie nie tkwi w tym, że Tolkien wynalazł, dajmy na to, niesamowicie złożony system języków elfów (chociaż ma to pewne ciekawe implikacje), lecz, według mnie, raczej w tym, że jego twórczość jest kreatywnie otwarta, ludzka (a jednocześnie głęboko świadoma innych niż ludzka perspektyw), a także wyczulona na kwestie dotyczące środowiska naturalnego. Słowem: Tolkien oferuje nam w wielu postaciach ogromnie satysfakcjonujące przywrócenie magii światu – coś, czego rozpaczliwie potrzebujemy po globalnej pandemii, powtarzających się krajowych i międzynarodowych lockdownach i postępującej izolacji społecznej, a także w szerszych, apokaliptycznych kontekstach politycznego ekstremizmu i niepewności, zmian klimatycznych oraz katastrof ekologicznych, takich jak choćby gwałtownie przyśpieszające wymieranie gatunków. Spojrzenie Tolkiena jest współcześnie coraz bardziej cenione: to teraz, bardziej niż kiedykolwiek dotąd, nastał Tolkienowski moment.
Dlatego też niniejsza książka będzie poruszać takie tematy, jak niepewność i nieokreśloność, porażka, przyjaźń, sprzeczności w wyobraźni ekologicznej Tolkiena, znaczenie bytów i obiektów (zarówno nieożywionych, jak i ożywionych), elementy dziwne i niesamowite w książkach, filmach i grach (a także, szerzej, w pozostałych pracach Profesora), jak również rola Tolkiena w epoce pocovidowej. Zaczynam od wielu Tolkienów, którzy istnieli, następnie przechodzę do jego często szaleńczej kariery zawodowej i prób publikowania na łamach prasy, pochylam się nad zamiłowaniem do źródeł anglosaskich i średniowiecznych, po czym przechodzę do problematycznych zagadnień kompozycji jego najważniejszych dzieł.
Dalej wypływam na bardziej zdradliwe wody: adaptacji radiowych i filmowych oraz niektórych gier komputerowych. Pragnę przy tym z całą stanowczością podkreślić, że nie stawiam wydanych drukiem kanonicznych tekstów w uprzywilejowanej pozycji względem późniejszych reinterpretacji. Obecnie większość czytelników (jeśli w ogóle czyta te książki) dociera do nich poprzez filmy Jacksona czy gry komputerowe, a wkrótce będą docierać do ekranizacji Jacksona (a może ostatecznie i do powieści) poprzez serial Pierścienie Władzy na Amazon Prime Video. W tej książce podchodzę do tego „wieloplatformowego” Tolkiena bez hierarchizacji oraz – mam nadzieję – bez uprzedzeń. Ale choć właśnie napisałem „bez hierarchizacji”, nie sposób uciec od oryginalnych tekstów, mają one bowiem przeogromną, nieodpartą siłę przyciągania. Komentarze zawarte na kolejnych stronach mają na celu poszerzanie pola interpretacji i zrozumienia dzieł Tolkiena, a nie zawężanie go; chodzi o wprowadzanie niespodziewanych kontekstów i lektur wynikających z nieuporządkowanych i chimerycznych metod pracy Profesora, a także bogactwa późniejszych adaptacji. Dlatego też, chociaż moim podstawowym celem jest udzielenie odpowiedzi na pytanie: „dlaczego Tolkien teraz?”, żywię ogromną nadzieję, że osoby, którym podobały się filmy, ale które jeszcze nie poznały ich pierwowzorów, po przeczytaniu Tolkiena w XXI wieku zechcą sięgnąć i po nie. Jak siedemnastowieczni drukarze John Heminges i Henry Condell wyrazili się o wcześniejszym pisarzu (obecnie dość znanym): „Czytaj go więc i czytaj wciąż na nowo: a jeśli ci się nie podoba, najpewniej istnieje niechybne niebezpieczeństwo, że go nie rozumiesz”.
Z uwagi na ogrom materiałów, które powstały z inspiracji Śródziemiem od końca lat sześćdziesiątych, kiedy to nagły wzrost popularności tego świata na uczelniach powiązał go z muzyką rockową i kontrkulturą – od genezy powstania gry fabularnej Dungeons & Dragons po przełomowe filmy Petera Jacksona – musiałem się bardzo ograniczać w liczbie przytaczanych przykładów, zwłaszcza jeśli chodzi o muzykę popularną (i, co przyznaję, nie tak znowu popularną). Można na ten temat napisać całe tomy, a ja dysponuję ledwie kilkoma akapitami. Mam jednak nadzieję, że postąpiłem sprawiedliwie, że udało mi się dobrać przykłady reprezentatywne i że w ostatecznym rozrachunku moje ogólne spostrzeżenia brzmią przekonująco. A jeśli pominąłem czyjeś ulubione pozycje – tu lub gdzie indziej – proszę o wybaczenie, ale ta książka ma niestety skończoną objętość. Wracając jednak do meritum: po prostu posłuchajcie tej muzyki, dowolnej.
Podczas pisania wielokrotnie stawałem wobec niebywałego problemu: wiele osób niestety czytało Władcę Pierścieni z zamkniętymi oczami i odebrało go jako prostą baśń o walce dobra ze złem, w której zło nieuchronnie triumfuje. Ten odbiór jest powszechny nie tylko w najniższym kręgu niedouczonych komentatorów robiących podstawowe błędy w opisie fabuły, ale też wśród najgorętszych miłośników Śródziemia. Jedyna rzecz, o jaką Was, czytelnicy i potencjalni czytelnicy, proszę, to przeczytanie słów na stronie, a następnie obejrzenie (uważne) filmów. Tylko wtedy powinno się je oceniać i interpretować po swojemu. Jeśli jednak mam być szczery, gdyby Śródziemie było płytką dychotomią dobra i zła, nie czytalibyście tej książki, a ja nie zawracałbym sobie głowy jej pisaniem. Napisanie książki na temat Tolkiena w XXI wieku nie byłoby wręcz możliwe…Były to zasadniczo: The English Literary Tradition: Shakespeare to the Gothic, Stuart Lee (ed.), A Companion to J.R R. Tolkien, Blackwell, Oxford 2014, s. 286–302; „The Ghostly Language of the Ancient Earth”: Tolkien and Romantic Lithology, Julian Eilmann, Will Sherwood (eds), The Romantic Spirit in the Works of J.R.R. Tolkien, Walking Tree, Zurich ; Nazgûl Taller Than Night: Tolkien and Speculative Realism, Will Sherwood (ed.), Twenty-first Century Receptions of Tolkien: Proceedings of the Tolkien Society Winter Seminar 2021, Luna Press, Edinburgh 2022, s. 38–57; Tolkien and the Gothic, Lynn Forest-Hill (ed.), The Return of the Ring: Proceedings of the Tolkien Society Conference 2012, dwa tomy, Luna Publishing, Edinburgh 2016, II s. 25–34; Tolkien y la literatura gótica, Martin Simonson, José R. Montejano (eds), J.R.R. Tolkien y la Tierra Media: Once Ensayos sobre el Mayor Mito Literario del Siglo XX, Jonathan Alwars, Aces de Candamo 2021, s. 269–310; The Vampire: A New History, Yale University Press, New Haven–London 2018; oraz Viral Vampires, „Critical Quarterly” 62 (2020), nr 4, s. 7–14; przy czym wszystkie te pozycje można rozwinąć dalej według przyjętej w nich linii argumentacji.
Patrz Jennifer Brooker, Language Re-Imagined in Middle Earth and Hundred-Acre Wood: Jokes, Rhymes, & Riddles in Works of J.R.R. Tolkien and A.A. Milne, Oxonmoot Online 2020; Chris Walsh, Gildor, Frodo and Bilbo: A Tolkien Puzzle, „Amon Hen. Bulletts of the Tolkien Society”, nr 285/2020; oraz Jessica Yates, korespondencja. Serdecznie dziękuję całej trójce za ich uwagi.Patrz Konkluzja; określenie „Roma” (Romowie) jest aprobowane przez European Network Against Racism: www.enar-eu.org/frequently-asked-questions-1167.
Patrz Billy Bragg, The Progressive Patriot: A Search for Belonging, Bantam Press, London 2006, s. 55: „Dywiz w określeniu Anglo-Saxon symbolizuje nasze wielowiekowe wielokulturowe tradycje” (pozostaje to bez wpływu na pisownię polską – przyp. tłum.); podobnie zauważają inni autorzy, jak choćby Jeremy Paxman, The English: A Portrait of a People, Penguin, Harmondsworth 1999; patrz też aeon.co/essays/why-we-should-keep-the-term-anglo-saxon-in-archaeology.
Sauron Defeated, s. 157.
W tekście oryginalnym Groom ze względów sentymentalnych korzysta głównie z trzeciego wydania The Lord of the Rings i z Silmarillionu wydanych przez wydawnictwo Unwin w roku 1979 (w miękkich oprawach), zaś preferowanym przez niego wydaniem Hobbita jest The Annotated Hobbit z wprowadzeniem i adnotacjami Douglasa A. Andersona z roku 1988 (ze względu na zawartą w nim istotną dodatkową treść).Tłum. własne (przyp. tłum.).
Terry Pratchett, Cult Classic, Karen Haber (ed.), Meditations on Middle-Earth, Earthlight, London 2003, s. 78.
Poziom sprzedaży książek trudno jest oszacować z uwagi na amerykańskie pirackie wydanie wydawnictwa Ace Books w miękkiej oprawie, ale można chyba rozsądnie przyjąć, że zarówno Władca Pierścieni, jak i Hobbit przekroczyły sto milionów sprzedanych egzemplarzy. Pierwszą adaptację radiową zaproponował w sierpniu 1955 roku Terence Tiller (patrz Chronology, s. 499 i dalej; i poniżej w rozdziale piątym).
Patrz archiwum Sounds BBC; wśród tych osób był także dżokej Richard Dunwoody, pływak Duncan Goodhew oraz wielu innych; Will Carling z kolei zabrałby Hobbita.
W sprawie „fundamentalnej typologii” patrz Laurence Coupe, Mythology, drugie wydanie, Routledge, London–New York 2009, s. 169–175.
www.deviantart.com/search?q=hobbit.
John Heminges, Henry Condell, To the Great Variety of Readers, S. Wells, G. Taylor, J. Jowett, M. William (ed.), The Complete Oxford Shakespeare, Commendatory Poems and Prefaces, s. XLV.Beowulf: An Edition with Relevant Shorter Texts, oprac. Bruce Mitchell, Fred C. Robinson, wydanie zmienione, Blackwell Publishing, Malden (Massachusetts)–Oxford–Melbourne–Berlin 1998, s. 45.
Litera „þ” to thorn i odpowiada angielskiej bezdźwięcznej spółgłosce „th”; litera „ð” nazywa się eth lub edh i odpowiada angielskiej dźwięcznej spółgłosce „th”.
Beowulf and the Finnesburg Fragment, tłum. John R. Clark Hall, przedmowa J.R.R. Tolkien, red. i wpr. C.L. Wrenn, George Allen & Unwin, London–Boston–Sydney 1950, s. 20.
Angielskie określenie ministra spraw wewnętrznych (przyp. tłum.).
Część wymienia Garth w Pierwszej wojnie, s. 45; w sprawie przydomka Arcastar Mondósaresse patrz www.tolkienbooks.net/php/details.php?reference=72920.
Richard Plotz, The Society, „Tolkien Journal” 1 (1965), nr 2, ; przedrukowane przez Mythopoeic Society, patrz dc.swosu.edu/tolkien_journal/vol1/iss2/1.
Zlepek angielskich słów rash („pochopny”, „zapalczywy”) i bold („śmiały”, „zuchwały”) (przyp. tłum.).
Carpenter, Biografia, s. 36.
Hrabstwo w środkowo-zachodniej Anglii (przyp. tłum.).
Pogranicze angielsko-walijskie (przyp. tłum.).
Listy, s. 356–357 .
Średnioangielskie słowo odnoszące się zarówno do nauki, jak i do magii (OED).
W Biografii Carpenter sugeruje, że tak duża liczba imion wywodzi się z wielu wymyślonych przez Tolkiena języków. Z kolei później przyznaje, że „w praktyce jednak postępował bardziej arbitralnie” (s. 144).
Patrz Robert Foster, The Complete Guide to Middle-Earth, Unwin Paperbacks, London–Boston–Sydney 1978.
WP II, s. 68: jego imię jest jak Λόγος z filozofii antycznej Grecji i teologii wczesnego chrześcijaństwa – na początku było Słowo, które powołało do życia Stworzenie i rozwija się w czasie w postaci historii ludzkości.
Trzeźwo myślący biograf Tolkiena Humphrey Carpenter przyznaje, że w latach młodości Ronald był dwiema różnymi osobami (Biografia, s. 54).
Za te biograficzne szczegóły jesteśmy winni wdzięczność Carpenterowi, a także Chronology autorstwa Scull i Hammonda. Numery stron podaję wyłącznie w przypadku zamieszczania bezpośredniego cytatu. Co charakterystyczne, Tolkien wyrażał się lekceważąco o badaniu biografii, uważając to za „całkowicie czcze i fałszywe podejście do jego dzieł” (Listy, s. 673 ).
Tolkiena zasadniczo nazywam Ronaldem do czasu rozpoczęcia nauki w King Edward’s, gdzie zwracano by się do niego już po nazwisku (patrz Chronology, s. 1).
Tolkien twierdził później, że ten pająk był tarantulą, ale jak zwraca uwagę Rateliff, była to solfuga, solifugae (Rateliff I, s. 333). W wywiadzie udzielonym Denysowi Gueroultowi Tolkien przyznał, że to, co żywo pamięta jako dom, w którym spędził dzieciństwo, był w rzeczywistości „pięknie dopracowanym pastiszem” domu ojca w Bloemfontein oraz domu babki w Birmingham; patrz Brian Sibley (oprac.), J.R.R. Tolkien: An Audio Portrait (BBC Worldwide Ltd, 2001), płyta #1, ścieżka 4.
Treść listu znalazła się w Catherine McIlwaine, Tolkien: Maker of Middle-earth, Bodleian Library, Oxford 2018, s. 122–123. .
Według Carpentera: „najlepsza opowieść, jaką kiedykolwiek przeczytał” (Biografia, s. 41).
The Story of Sigurd, Andrew Lang (oprac.), The Red Fairy Book, Longmans, Green, and Co., London 1890, s. 357–367, na s. 366.
Budynek Barry’ego został niestety wyburzony w latach trzydziestych XX wieku.
Carpenter, Biografia, s. 49.
W sprawie hojności ojca Francisa patrz Carpenter, Biografia, s. 55.
Tolkien, Angielski i walijski, Potwory i krytycy, s. 248; to aluzja do sonetu Johna Keatsa opisującego jego pierwsze zetknięcie z przekładami Odysei oraz Iliady autorstwa George’a Chapmana.
Klub herbaciany i stowarzyszenie barrowiańskie (przyp. tłum.).
Tolkien odczytał esej na temat Thompsona na spotkaniu klubu eseistów kolegium Exeter 4 marca 1914 roku (Chronology, s. 58); Carpenter, Biografia, s. 79.
OED definiuje rzadko używane słowo apolaustic jako „zajmujący się szukaniem przyjemności lub całkowicie mu oddany; lubiący sobie dogadzać”, po czym następuje adnotacja, że stosowano je jako synonim słowa aesthetic, czyli „estetyczny” (patrz Gilliver , Ring of Words, s. 39, przypis nr 7); Tolkien zaczerpnął zapewne to słowo ze wstępu do Etyki nikomachejskiej Arystotelesa (1. 5. 1–2); patrz laudatortemporisacti.blogspot.com/2008/10/.
Cyt. w: Chronology, s. 59 (1 czerwca 1914 roku).
Te szczegóły z czasów wojny ponownie zawdzięczamy Biografii Carpentera, Chronology Scull i Hammonda oraz Pierwszej wojnie Gartha; numery stron podaję tylko przy zamieszczaniu bezpośredniego cytatu.
Jego przekład opowieści o Kullervo ukazał się w roku 2010. Historia Túrina Turambara jest zawarta w Dzieciach Húrina, które ukazały się w różnych wersjach, w tym w wydaniu jednotomowym w roku 2007 (na polskim rynku dostępne jest tylko wydanie w jednym tomie – przyp. tłum.).
27 listopada 1914 roku (Chronology, s. 64) oraz 20 października 1913 roku (Chronology, s. 53); Tolkien później odnotował, że Earp dzielił pokój z kompozytorem Williamem Waltonem.
Patrz Hugh Lloyd Jones, „Eric Robertson Dodds”, ODNB.
Parcels for Prisoners, „The Graphic” (13 maja 1916 r.); cytowane w: www.blogs.hss.ed.ac.uk/selcie/2021/03/01/fairy-fever-in-the-aftermath-of-the-first-world-war/.
Maggie Atkinson, Visions of »Blighty«: Fairies, War and Fragile Spaces, „Libri & Liberi” 6 (2017), nr 1, s. 42.
Patrz www.blogs.hss.ed.ac.uk/selcie/2021/03/01/fairy-fever-in-the-aftermath-of-the-first-world-war/.
OED, Green oraz Listy, s. 161 : OED oraz Green podają, że słowo zostało po raz pierwszy użyte w siłach zbrojnych, przy czym Green podaje datę o kilka lat wcześniejszą niż OED.
Philip Norman, The Hobbit Man, „Sunday Times Magazine” (15 stycznia 1967 r.), s. 36: cyt. w Chronology, s. 89.
Termin legendarium ukuł sam Tolkien około roku 1951. Bazował na dziewiętnastowiecznym zastosowaniu teologicznym do opisania kanonu żywotów świętych; OED, cytując Tolkiena, definiuje to słowo jako „Zbiór lub system mitów, legend, podań itp. dotyczących lub odnoszących się do konkretnego fikcyjnego świata; dzieło zawierające taki zbiór lub system” (patrz Listy, s. 246 ).
Patrz Gilliver , Ring of Words, s. 6–30.
Patrz Chronology, s. 118–119; oraz Niedokończone opowieści, s. 13.
Archiwa kolegium Exeter, cyt. w: Chronology, s. 119; patrz też Listy, s. 729 .
Patrz uwagi Christophera Tolkiena w Księdze zaginionych opowieści, II, s. 368–369; Brian Bates opisał szczegółowo podobieństwa między anglosaską Anglią a Śródziemiem Tolkiena w The Real Middle-Earth: Magic and Mystery in the Dark Ages, Pan Books, London–Basingstoke–Oxford 2003).
Więcej informacji o „listach Świętego Mikołaja” patrz zmuszająca do refleksji książka Alison Milbank Chesterton and Tolkien as Theologians: The Fantasy of the Real, T&T Clark, London–New York 2009, s. 149–156.
Patrz Julius B. Cohen i Arthur G. Ruston, Smoke: A Study of Town Air, Edward Arnold, London 1912, s. 46, 35, 60–68.
Piosenka Éadig Béo Þu! została przedrukowana w: Shippey, Droga do Śródziemia, s. 381; patrz Verlyn Flieger, A Question of Time: J.R.R. Tolkien’s Road to Faërie, Kent State University Press, Kent (Ohio) 1997, s. 243. Studenci wydrukowali te piosenki własnym sumptem w University College London w roku 1935 lub 1936 pod tytułem Songs for the Philologists ; Tolkien dowiedział się o publikacji dopiero w roku 1940, kiedy prawie wszystkie egzemplarze spłonęły w pożarze.
John M. Bowers opisał szczegółowo to wydanie w: Tolkien’s Lost Chaucer, Oxford University Press, Oxford 2019.
Gatunek chrząszcza o angielskiej nazwie zwyczajowej Devil’s coach horse, czyli dosłownie konie z diabelskiego zaprzęgu (przyp. tłum.).