Topiąc stal - ebook
Topiąc stal - ebook
Chociaż od tragedii minęły już trzy lata, Tatum wciąż nie może zaznać spokoju. Właśnie wtedy straciła dwie z trzech najbliższych jej osób: chłopaka i siostrę. Connor i Julie byli współwłaścicielami firmy ochroniarskiej. Trzecim partnerem był Greyson, brat Tatum.
Greyson żyje.
Ale między nim i Tatum wyrósł niewidzialny mur.
Dziewczyna nie rozumie, dlaczego jej brat zachowuje się tak, jakby nic się nie stało, jakby dwójka jego wspólników nie zginęła w zagadkowych okolicznościach. Nie rozumie też, dlaczego nie zależy mu na wykryciu i ukaraniu sprawców. Postanawia dokonać tego na własną rękę.
Szybko okazuje się, że to nie była roztropna decyzja…
Kategoria: | Romans |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-287-2693-2 |
Rozmiar pliku: | 3,6 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Tate
– Tate – powtarza po raz kolejny Greyson. – To tylko godzina albo dwie papierkowej roboty i Connor będzie cały twój przez kolejny tydzień – tłumaczy cierpliwie.
Zsuwam się ze stołka, odwracam się i unoszę wzrok na mojego brata.
Złość mija, kiedy zauważam sine worki pod jego szarymi oczami. Wiem, że jest nieziemsko zmęczony.
– Ty miałeś go przez ostatni miesiąc – niemal szepczę te słowa.
Wzdycha i mierzwi moje blond włosy, przyciągając mnie do siebie.
– Nie ja, a praca, mała siostrzyczko.
Poczucie winy przeszywa na wskroś moje ciało, gdy zdaję sobie sprawę, że przez ostatnie pół godziny jęczałam, podczas gdy on z ledwością utrzymuje się na nogach.
– Brakuje mi was wszystkich – mówię przez ściśnięte gardło.
– Wiem. Niedługo wszystko wróci do normy.
Nie jestem pewna, co dokładnie ma na myśli, ale uśmiecham się z nadzieją, że będzie lepiej.
Cztery lata temu Greyson razem z grupą bliskich znajomych założył prywatną firmę ochroniarską. Bardzo szybko zdobyli ogrom zleceń. Choć nigdy nie chciał rozmawiać ze mną o szczegółach, domyśliłam się po tym, jak często wyjeżdżał.
Po jakimś czasie wciągnął w biznes naszą siostrę, Julie i jej faceta, Bena.
Niemal całe życie spędziłam z ciociami, których tak naprawdę nie znałam, i niańkami, ponieważ nasi rodzice zaginęli w nieznanych okolicznościach. Nawet ich nie pamiętam. Więc więź z moim rodzeństwem od zawsze była dla mnie najistotniejszą sprawą w życiu.
Firma ochroniarska zabrała mi najpierw brata, potem siostrę.
Z początku czułam się osamotniona, opuszczona, odsunięta na bok przez własne rodzeństwo. Właściwie byłam zdana na siebie, ale w końcu nadszedł moment, kiedy to zauważyli.
Wyciągali mnie więc od czasu do czasu na małe imprezy ze współpracownikami, na wieczory w pizzerii albo do kina.
Któregoś dnia poznałam Connora. Greyson przydzielił go do ochrony dla mnie po tym, jak ktoś włamał się do mieszkania mojego sąsiada. Mogłabym przysiąc, że była to miłość od pierwszego wejrzenia. Po wielu awanturach z rodzeństwem, które oczywiście było przeciwko, nie poddaliśmy się.
– Gotowy. Jedziemy? – Słysząc głos Connora, odsuwam się od brata.
Spoglądam w stronę drzwi sypialni, gdzie stoi mój chłopak, ubrany w jeansy i granatową bluzę. Jego błękitny wzrok pada na mnie, a na twarzy pojawia się uśmiech. Zerkam na jego przydługie, ciemne, jeszcze wilgotne po prysznicu włosy.
– Zostań z Tate. Sam to jakoś ogarnę, a resztę nadrobisz w wolnej chwili – proponuje mój brat.
– Jesteś pewien? – pyta Connor, marszcząc brwi.
– Taa, inaczej ta mała wredota nie da mi żyć.
– Hej! – Uderzam Greysona w ramię. – Ja zawsze jestem miła.
– Oczywiście, siostrzyczko – odpowiada, siląc się na powagę. – Dobra, zmywam się.
Unosi rękę na pożegnanie i kieruje się do drzwi, po czym wychodzi, a ja staję przodem do mężczyzny, którego kocham.
– Jesteś mój i tylko mój przez cały tydzień – oświadczam dumnie.
– Jestem twój na całą wieczność. – Zbliża się i całuje czubek mojego nosa, potem czoło. – Zaraz po tym, jak pójdę kupić wino do kolacji.
Kiwam głową na zgodę. Przelotnie cmoka mnie w usta i rusza do wyjścia. Otwierając drzwi, odwraca się na chwilę i puszcza do mnie oczko.
Po jego wyjściu wyjmuję kieliszki i przygotowuję talerze. Z sypialni dochodzi dźwięk jego komórki. Idę więc do pomieszczenia i sięgam telefon z komody, nie znam kodu, ale kiedy wyświetla się wiadomość od mojej siostry, zamieram.
Julie: Park Cromwella, Connor. Potrzebuję Cię, teraz!
Cofam się kilka kroków i opadam tyłkiem na brzeg łóżka. Ściskam urządzenie w dłoni, mając ochotę rzucić nim o ścianę. Mijają minuty i czuję się coraz bardziej otępiała, rozbita. Potem zerkam na wyświetlacz, gdy przychodzi kolejna wiadomość.
Julie: Wiem, że jesteś zajęty moją siostrą, ale nasza sprawa jest w tej chwili ważniejsza!
Ważniejsza? Co jest ważniejsze?
Im dłużej zastanawiam się nad tym, co mogło się stać, tym bardziej brakuje mi powietrza. Choć staram się odrzucić myśl, że mój ukochany oraz siostra mają romans, nie przychodzi mi do głowy nic innego.
Wzdrygam się, słysząc przekręcany zamek w drzwiach, wstaję i odkładam telefon z powrotem na miejsce. Nie wiem, co mam robić, jak się zachować, choć ból rozsadza od środka całe moje ciało. Wpatrzona w białą ścianę, słyszę zbliżające się kroki.
Gdy do pokoju wchodzi Connor, uśmiecham się sztucznie. Natomiast on poważnieje.
– Wszystko w porządku? – pyta zmartwiony.
– Tak! – odpowiadam ciut za głośno. – Chciałam przebrać się do kolacji i stwierdziłam, że nie mam w co – kłamię, a Connor wybucha śmiechem.
– Kobiety! Wiesz, że dla mnie to nie ma znaczenia. Liczysz się tylko ty – mówi, gładząc knykciami mój policzek.
Zmuszam się, by nie załkać.
Nagle czuję zapach spalenizny i klnąc pod nosem, omijam go, po czym wbiegam do salonu i za wyspę. Otwieram piekarnik, z którego wydobywają się kłęby dymu i chwytam ściereczkę, wymachując nią.
Tyle z mojego popisowego dania. Szlag by to…
– Tate, dziecinko. – Odwracam się do Connora, który trzyma w dłoni telefon i zdecydowanie jest zdenerwowany. – Muszę wyjść.
– Ale…
Zanim mogę cokolwiek więcej z siebie wydusić, on biegnie do drzwi i opuszcza mieszkanie. Wywołane jego zachowaniem ból, złość i zawód mieszają się ze sobą. Podejmuję szybką decyzję.
Wyjmuję blachę z tym, co miało być kolacją i odkładam na blat.
Narzucam na siebie kurtkę i sięgam po kluczyki od samochodu, po czym wybiegam z domu, nie marnując czasu na zamknięcie drzwi. Zbiegam po schodach, a kiedy wychodzę na zewnątrz, widzę w oddali skręcający za róg samochód Connora. Pośpiesznie wsiadam do swojego auta i chwilę męczę się, by odpalić tego starego grata. W końcu udaje się to po kilku próbach.
Staram się opanować emocje i ruszam, zmierzając do miejsca schadzki mojej siostry i mojego chłopaka.
Przemierzam ulice Baltimore, zaciskając ze złości szczękę i staram się odgonić cisnące się do oczu łzy. Kilka razy nawet pojawia się myśl, żeby zawrócić i nie musieć oglądać zdrady zadanej mi przez osoby, które kocham najbardziej na świecie. Nie przeżyję tego.
Kiedy docieram do parku Cromwella, wysiadam i z szalejącym sercem pędzę ścieżką w kierunku miejsca oświetlonego przez reflektory samochodów. Zwalniam, słysząc przekleństwa rzucane przez Connora. Chowam się wśród drzew i zasłaniam dłonią usta, gdy dociera do mnie, że jest tam również chłopak mojej siostry. Jak…
Postanawiam wyjść z ukrycia i ujawnić się. Stąpając na gałąź, zwracam na siebie uwagę zebranych. Skupiam się jednak na sylwetce Connora, który natychmiast rusza w moim kierunku. Gdy znajduje się tuż przede mną, tłamszone dotąd emocje szukają uwolnienia i wydostają się. Zaczynam łkać.
Zszokowana Julie kilkakrotnie otwiera i zamyka usta, a Ben odwraca wzrok.
– Tate, dziecinko?
Connor jest zaskoczony moją obecnością.
– Widziałam wiadomość od Julie i…
Przez kilka sekund przygląda mi się, nie rozumiejąc, o co chodzi, aż w końcu dociera do niego, co mam na myśli, odrywa ode mnie wzrok i wzdycha, zerkając ponad moją głową. Spogląda znów na mnie, z bólem wymalowanym na twarzy. Czuję się podle.
– Kocham cię, Tate. Jestem tylko twój. Do końca świata.
– Przepr…
Dziwny huk przerywa to, co chciałam powiedzieć i Connor sprowadza mnie ze ścieżki.
– Teraz mnie posłuchaj. – Chwyta moje ramiona i patrzy na mnie ze śmiertelną powagą. – Schowaj się. Choćbyś nie wiem co słyszała, nie wolno ci pisnąć i się pokazać, rozumiesz? – Chcę mu przerwać, ale potrząsa moim ciałem. – Powiedz, że rozumiesz i obiecaj.
Mieszanka bólu i strachu w jego oczach łamie mi serce, które podpowiada, żebym nie odchodziła. Jednak rozsądek aż wrzeszczy, abym zrobiła, co każe.
– Obiecuję – odpowiadam szeptem.
– Idź – rozkazuje niemal spanikowanym głosem, po czym popycha mnie lekko.
Odwracam się i ruszam między drzewa. Opieram się o pień jednego z nich i przez kilka minut wlepiam wzrok w ciemność, mając nadzieję, że Connor za chwilę się pojawi i powie, że wracamy do domu.
Po kilkunastu minutach panująca wokół cisza zaczyna być nie do zniesienia, jedynie od czasu do czasu słyszę szepty mojej siostry i Bena.
W końcu z niedalekiej odległości roznosi się kilkukrotne trzaśnięcie drzwiami. Odgłos butów wbijających się w grząską ziemię. Rozmowy, coraz więcej rozmów, które zdają się coraz głośniejsze.
Mój puls przyspiesza, gdy słyszę krzyki, coraz więcej krzyków. W końcu pada strzał, osuwam się na ziemię i przywieram całym ciałem do pnia osłaniającego mnie drzewa. Po chwili rozpętuje się prawdziwe piekło. Coraz więcej głosów, kolejne strzały.
Trzęsącymi dłońmi zasłaniam uszy. W końcu zalega martwa cisza, chaos ustaje. Odrywam ręce od głowy i nasłuchuję. Mogłabym przysiąc, że słyszę głos brata. Tak, to z całą pewnością Greyson. Powoli wstaję i na uginających się nogach wychodzę z ukrycia. Im bliżej się znajduję, tym bardziej moje ciało dygocze.
Teraz oświetlony przez latarki i światła samochodów teren wygląda jak pole bitwy, martwe ciała leżące na polanie sprawiają surrealistyczne wrażenie; jakbym oglądała jakiś film, to nie jest realne.
Dostrzegam grupę mężczyzn, którzy są zajęci cichą, ale wyraźnie zajadłą dyskusją. Po chwili mój wzrok pada na leżącego Bena, z jego skroni sączy się krew, a zamglony wzrok utkwiony jest w jeden punkt.
Nie!
Nerwowo rozglądam się i odkrywam, że kawałek dalej leży moja siostra, a obok niej Connor.
– Julie? Connor? – szepczę, odganiając łzy, nie słyszą mnie, nie wstają.
Dlaczego oni, do cholery, nie wstają?
– Connor! – krzyczę i pędzę w jego kierunku.
– Kurwa mać! Skąd ona się tutaj wzięła. Greyson zabierz ją?!
Ktoś chwyta mnie w pasie. Szarpię się. Chcę dotrzeć do mojego chłopaka.
– Puść mnie, puść! – wrzeszczę.
– Tate, uspokój się. – Greyson warczy prosto przy moim uchu.
– Tam leży nasza siostra! Mój Connor! Nie każ mi się uspokoić!
– Tate…
– Puść!
– Oni nie żyją, Tate.
* * *
koniec darmowego fragmentu
zapraszamy do zakupu pełnej wersji