Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Trafna diagnoza - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
30 maja 2012
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
10,99

Trafna diagnoza - ebook

Doktor Sally Lawson załamała się, gdy doktor Jack McLennan, w którym była szaleńczo zakochana, opuścił ją bez słowa i wyjechał ze Szkocji do dalekiej Australii. W końcu Sally wydobyła się z depresji i założyła z koleżanką gabinet lekarski nieopodal Glasgow. Planowała ślub z Timem, miejscowym biznesmenem, gdy Jack nagle wrócił. Sally uświadomiła sobie wtedy, że w jej związku z Timem brakuje namiętności, która obudziła się w niej na widok Jacka...

Kategoria: Romans
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-238-8787-4
Rozmiar pliku: 492 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

ROZDZIAŁ PIERWSZY

Nie dość, że w audytorium panowała duchota, to wykład z kardiologii był wyjątkowo monotonny.

Sally Lawson, która siedziała obok swojej koleżanki Jean Cornwell, stłumiła ziewnięcie i stwierdziła z rozbawieniem, że kilka osób w sali ucięło sobie drzemkę. Obawiała się, że jeszcze chwila i ona też będzie musiała się poddać w nierównej walce z sennością. Z nudów zaczęła się rozglądać, czy nie wypatrzy w tej sali jakichś znajomych.

Na widok mężczyzny siedzącego kilka rzędów niżej, a właściwie na widok tyłu jego głowy, gwałtownie ocknęła się z letargu. Nie, to przecież niemożliwe...

Z niedowierzania aż zamrugała powiekami, po czym wychyliła się lekko, by mu się przyjrzeć. Jednak podobieństwo było tak uderzające, że mogłaby przysiąc, że to jest Jack McLennan, facet, którego kiedyś kochała. Kasztanowe gęste włosy, szerokie ramiona.

Ale to przecież niemożliwe, bo Jack od kilku lat mieszka w Australii, gdzie na pewno zrobił wielką karierę, pomyślała z ironią. Był miłością jej życia, ostatni raz widziała go sześć lat temu. To wtedy jej oznajmił, że ją zostawia, bo chce się poświęcić wyłącznie sprawom zawodowym. Dla niej to był grom z jasnego nieba. Ich namiętny związek trwał rok, przed rozstaniem planowali nawet małżeństwo. Myślała, że zna Jacka, do głowy jej nie przychodziło, że może ją tak potraktować.

– Skoro najczęstszym czynnikiem powodującym choroby układu krążenia jest nadciśnienie, mam nadzieję, że nie muszę państwa przekonywać, jak ważna jest jego profilaktyka, diagnostyka i leczenie.

Głos profesora przywołał Sally do rzeczywistości. Ludzie z ulgą podnosili się z miejsc i pospiesznie ruszali do wyjścia. Wśród nich był ten mężczyzna, który tak przykuł jej uwagę, a teraz wdał się w pogawędkę ze swym sąsiadem. Roześmiał się głośno, zupełnie jak Jack, lekko przechylając głowę. Ten serdeczny śmiech przypomniał jej, jak wiele było radości w ich związku.

Spakowała notatki do torby, po czym razem z Jean wyszły na korytarz. Nie zamierza zawracać sobie głowy facetem podobnym do Jacka. I nie będzie rozmyślać o romansie sprzed lat. Tamten rozdział jej życia został dawno zamknięty. Przecież zaręczyła się i wkrótce wychodzi za mąż.

– O której chciałabyś jutro wyruszyć z Glasgow? – zapytała Jean, ale nie doczekawszy się odpowiedzi, klepnęła ją w ramię. – Hej, pobudka!

– Och, przepraszam, trochę się zamyśliłam. – Sally oderwała wzrok od sobowtóra Jacka. – Przez chwilę wydawało mi się, że jest tu pewien mężczyzna, z którym kiedyś pracowałam. Ale to było złudzenie, bo on od lat mieszka za granicą. O co pytałaś?

– O której chciałabyś wracać jutro do Crachan? Rano jest jeszcze jeden wykład, ale ja chcę wyjechać stąd zaraz po śniadaniu. Ty możesz zostać dłużej, bo na pewno znajdzie się ktoś, kto mnie podrzuci do domu.

– O chorobach serca dowiedziałam się wszystkiego, co trzeba, więc urwiemy się razem – odparła, wciąż śledząc wzrokiem stojącego teraz do niej tyłem faceta.

Kiedy odwrócił głowę, zamarła. Rany boskie! To nie było złudzenie, to naprawdę Jack! Ma przed sobą człowieka, z którym przeżyła romans swego życia. Człowieka, który sześć lat temu zostawił ją w rozpaczy, zrywając z nią tak nagle i okrutnie.

Ich spojrzenia spotkały się na sekundę. Jack uniósł brwi ze zdumienia, po czym ruszył w jej stronę, torując sobie drogę w tłumie. Zastygła jak skamieniała, zastanawiając się, czy to nie sen, ale gdy po chwili zobaczyła z bliska znajome chabrowe oczy...

– O mój Boże, kogo ja widzę! Witaj, Sally!

Jego niski ciepły głos obudził w niej falę wspomnień. Wspomnień całkowicie niestosownych, zważywszy na to, że jest zaręczona. Pierwszego pocałunku, tańca w objęciach, jego dotyku i pieszczot...

Przełknęła ślinę, przywołując się do porządku. Musi zachować zimną krew. Przecież ją zostawił, zerwał z nią, a potem nie dawał znaku życia, nie pisał, nie dzwonił, nie wysyłał nawet kartek na Boże Narodzenie. Nie wolno jej zapominać, jak ją potraktował.

– Cześć – powiedziała chłodno. – Co ty tu robisz? Myślałam, że mieszkasz w Australii.

– Sally, Sally Lawson! Co za niespodzianka! Ale pewnie już nie nosisz panieńskiego nazwiska?

– Wciąż nazywam się Lawson. Co u ciebie słychać, Jack?

– Wszystko dobrze. Przez chwilę nie byłem pewien, czy to ty, bo zmieniłaś fryzurę. W każdym razie świetnie wyglądasz z krótkimi włosami.

Bardzo wysoki, wciąż zabójczo przystojny, o smukłej sylwetce sprintera. Nie licząc drobnych zmarszczek w kącikach oczu i lekkiej siwizny na skroniach, w ogóle się nie zmienił, pomyślała, przyłapując go, jak zerka na jej pierścionek zaręczynowy z ogromnym brylantem. Tim ma gest i w najlepszej wierze lubi to okazywać. Ten pierścionek jednak czasem ją krępował, bo był chyba trochę zbyt ostentacyjny. Odnosiła wtedy wrażenie, że nosząc go, komunikuje całemu światu: Spójrzcie na mnie, mój narzeczony to nie byle kto!

– Widzę, że się zaręczyłaś.

– Tak. Za kilka tygodni wychodzę za mąż.

Przez chwilę chciała go spytać, czy się ożenił, ale z tego zrezygnowała, bo w końcu co ją to obchodzi. Lepiej będzie trzymać się spraw zawodowych.

– Co cię sprowadza do Glasgow? Myślałam, że jesteś zajęty karierą w Australii. Na pewno osiągnąłeś tam wielkie sukcesy.

– To prawda, w Australii wiodło mi się całkiem dobrze. Ale niedawno zmarła nagle moja matka, a ja przyjechałem na pogrzeb i postanowiłem tu zostać ze względu na młodszego brata. Liam dopiero rozpoczyna studia, więc uważam, że nie powinien być zupełnie sam.

– Och, bardzo mi przykro z powodu śmierci twojej mamy.

Choć była z Jackiem przez rok, nie miała okazji poznać jego rodziców. Wiedziała tylko, że mieszkają na wsi w górzystym regionie północnej Szkocji. Nagle Sally zdała sobie sprawę, że koleżanka stoi tuż obok i czeka na nią cierpliwie, powiedziała więc zmieszana:

– Strasznie cię przepraszam, Jean, to jest Jack McLennan... mój dawny kolega. Sześć lat temu razem odbywaliśmy staż w szpitalu Saint Mary. Jack, to jest Jean Cornwell, moja partnerka, z którą prowadzimy gabinet medycyny rodzinnej w miasteczku Crachan na zachodnim wybrzeżu.

– Obie z Sally z przyjemnością wyskoczyłyśmy na dwa dni do Glasgow, żeby na tym szkoleniu podciągnąć się z kardiologii – powiedziała Jean.

– A ja po powrocie z Australii stałą pracę dostanę dopiero jesienią. Przez najbliższe miesiące będę więc, tak jak w tej chwili, pracował na zastępstwach. Właśnie szukam kolejnego...

– Słyszysz, Sal? – powiedziała Jean z uśmiechem. – Nie uważasz, że być może znalazłyśmy rozwiązanie naszego problemu?

– Nie, nie sądzę, żeby Jacka zainteresowała nasza oferta – odparła Sally nerwowo.

– A to niby dlaczego?

– Bo siedzimy przecież w małej dziurze... – zaczęła, ale ugryzła się w język.

Właściwie co mnie to obchodzi, pomyślała. Ważne jest tylko to, czy on sprawdziłby się w pracy. Przecież dla mnie on od dawna nic już nie znaczy.

– W czym rzecz? – zapytał Jack, spoglądając na nie. – Szukacie kogoś do pracy?

– Tak – odparła Jean. – Chcę na trzy miesiące wyjechać do Nowej Zelandii, żeby pomóc siostrze w opiece nad dziećmi. Ma ich dwójkę na głowie, bo jej mąż po wypadku samochodowym leży w szpitalu, a ona jest w zaawansowanej ciąży. Sally nie poradzi sobie sama z nawałem obowiązków, a dorywcza pomoc lekarzy z naszej okolicy, moim zdaniem, nie wystarczy. W każdym razie miło było cię poznać, Jack. A to są w razie czego nasze namiary – powiedziała, podając mu wizytówkę.

Że też w ostatniej chwili zdecydowałem się na udział właśnie w tej konferencji, pomyślał Jack, odprowadzając je wzrokiem. Na ten weekend równie dobrze mogłem pojechać do przyjaciół w Londynie albo wybrać się w góry. I kto by przypuszczał, że na widok Sally przeżyjesz taki wstrząs. Z krótko przyciętymi włosami wygląda wprost olśniewająco, jej ciemnoszare oczy wciąż zwalają z nóg. Przecież sześć lat temu miałeś się z nią ożenić i gdyby nie to, co się stało niezależnie od ciebie, ona byłaby twoją żoną.

Zamyślony wolno ruszył do wyjścia. Uświadomił sobie, że musi z nią zerwać, i tak się złożyło, że powiedział jej o tym na dorocznym balu dla pracowników szpitala. Ubrana w jasnoniebieską suknię z jedwabiu wyglądała tego dnia wyjątkowo pięknie, a on do dziś nie mógł zapomnieć o niedowierzaniu, jakie odmalowało się na jej twarzy, kiedy usłyszała, że postanowił wyjechać z powodów zawodowych.

– Och, nie żartuj sobie – powiedziała wesoło, zarzucając mu ręce na szyję. – Nie pozbędziesz się mnie tak łatwo!

Ale gdy on nie reagował, próbując trzymać emocje na wodzy, zrozumiała, że mówi poważnie. Przez chwilę spoglądała na niego w osłupieniu, potem z jej oczu popłynęły łzy. Gdy na to patrzył, kroiło mu się serce, ale nie chciał robić jej żadnych złudzeń. Jednocześnie nie był w stanie wyjaśnić prawdziwych powodów swej decyzji.

Tak, to prawda, w Australii odniósł zawodowe sukcesy. Pracy oddał tam całą duszę i serce, za wszelką cenę próbując zapomnieć o Sally i o koszmarze, jaki wydarzył się w jego rodzinie. Chciał zapomnieć o własnym ojcu, agresywnym alkoholiku, który terroryzował najbliższych.

Przygnębiony poszedł do recepcji po klucz. Wieczorem umówił się na kolację z dawnymi znajomymi, których spotkał na konferencji, ale z samego rana stąd wyjedzie. I po raz drugi zniknie z życia Sally. Jest zaręczona, a do tego w czasie tej krótkiej rozmowy spoglądała na niego z wyraźną niechęcią.

– No to, Sally, opowiedz mi o Jacku – powiedziała Jean w zadymionej knajpce. – Pracowaliście razem, ale odniosłam wrażenie, że na jego widok mocno się nastroszyłaś. Chyba się nie mylę, że za nim nie przepadasz?

– Jest dobrym lekarzem, co do tego nie mam cienia wątpliwości. Pełnym poświęcenia i ambitnym.

– Więc może warto by go u nas zatrudnić? Masz coś przeciwko temu?

– Szczerze mówiąc... przed jego wyjazdem trochę się poróżniliśmy.

– Ale przecież to dawne dzieje, nie kontaktowaliście się od dobrych paru lat. Muszę przyznać, że na mnie Jack robi wrażenie sympatycznego. I do tego wygląda rewelacyjnie. Aż mi się nie chce wierzyć, że nie zawrócił ci w głowie.

– Nie ma kobiety, której Jack McLennan nie zawróciłby w głowie – odparła, siląc się na obojętność. – Szkoda o nim gadać, zwłaszcza że chciałabym jeszcze pobiegać przed kolacją – ucięła, podnosząc się z miejsca.

Po powrocie do pokoju poszła prosto do łazienki. Godzina biegania w parku dobrze jej zrobiła i teraz marzyła tylko o prysznicu. Na widok Jacka przeżyła szok. Nie, przywołała się do porządku, to nie był szok, raczej niespodzianka. Ale nie będzie rozdrapywać dawnych ran, zresztą na kilka tygodni przed ślubem ma na głowie ważniejsze sprawy. I powinna cieszyć się życiem. Wprawdzie zamiast hucznego wesela wolałaby kameralną uroczystość, ale Timowi zależało na tym, by na wesele zaprosić mnóstwo ludzi, bo, jak ją przekonywał, to mu pomoże umocnić pozycję towarzyską.

Ciepły strumień wody podziałał na nią kojąco. Po wyjściu z kabiny owinęła głowę ręcznikiem i włożyła szlafrok kąpielowy. Pomyślała, że zaparzy sobie herbatę i zdąży jeszcze obejrzeć wiadomości przed kolacją. Gdy sięgała po komórkę, by zadzwonić do Tima i powiedzieć mu, że do domu wraca jutro około południa, rozległo się pukanie do drzwi. To na pewno obsługa, pomyślała.

– Tak, słucham? – zawołała, nie otwierając drzwi.

– To ja, Jack. Mam dla ciebie wiadomość.

Co on tu robi, do jasnej cholery? Przez sześć lat nie dawał znaku życia, a teraz myśli, że może ją nachodzić w pokoju hotelowym! Przygładziła poły szlafroka i w drodze do drzwi przelotnie spojrzała w lustro. Nie ma ochoty oglądać tego faceta, bo po prostu on jej kompletnie nie interesuje.

Choć nie chciała tego przyznać, została jednak wytrącona z równowagi. Do tego nie była ubrana i miała głowę owiniętą ręcznikiem. Może kiedyś byłoby cudownie przyjąć Jacka w takim stroju, ale to już przeszłość. On wyraźnie szuka pretekstu, by z nią powspominać dawne czasy, ale z kimś, kto okazał się takim draniem, ona nie będzie się wdawać w żadne pogawędki.

– Co to za wiadomość? – zawołała.

– Mam dla ciebie list od Jean Cornwell.

– Nie rozumiem, dlaczego Jean korzysta z twojego pośrednictwa?

– Nie miała czasu, żeby cię złapać, bo stało się coś nagłego. Wyjaśnia ci to właśnie w tym liście, więc otwórz, proszę.

– Dobrze – powiedziała Sally z niepokojem.

– Widzę, że jestem nie w porę – powiedział, zerkając na jej ubiór.

Ciekawe, czy on pamięta ten dzień sprzed lat, w którym oznajmił jej zimno, że odchodzi. A może to był dla niego jedynie nieistotny epizod? Może go wyrzucił z pamięci? Tym bardziej, że na pewno miał później wiele romansów.

– Wiesz, o co chodzi? – zapytała, otwierając kopertę.

– Tak. Natknąłem się na Jean przypadkowo w holu. Właśnie dostała wiadomość, że jej siostra z powodu poważnego zagrożenia ciąży leży w szpitalu. Dziećmi na razie zajęli się sąsiedzi, ale to prowizorka. Jean dzwoniła do ciebie na komórkę, ale nie odbierałaś.

– O Boże! Biedna Jean pewnie umiera z niepokoju!

– Posłuchaj, ona chce jak najszybciej polecieć do Nowej Zelandii i jest już w drodze na lotnisko. Ale martwi się też, jak ty sobie poradzisz w czasie jej nieobecności. Dlatego bardzo mnie prosiła, żebym wziął to zastępstwo. Sądzę, że pewnie ci o tym napisała.

– Zawsze mogę zwrócić się o pomoc do okolicznych lekarzy, więc nie ma powodu, żebyś robił sobie kłopot.

– Jean do nich dzwoniła, ale okazało się, że na razie nikt z nich nie dysponuje czasem. Oczywiście, to ty musisz podjąć decyzję w tej sprawie. Jeśli uznasz, że możemy razem pracować, jestem gotów jechać do Crachan.

– Muszę się zastanowić – powiedziała w przypływie nagłej irytacji.

Niby dlaczego on sobie wyobraża, że miałaby się przejmować jakąś historią sprzed lat? Przecież ma narzeczonego i wkrótce wychodzi za mąż. Teraz musi po prostu znaleźć kompetentnego lekarza, który jej pomoże.

List od Jean był krótki: „Strasznie mi przykro, że cię zostawiam tak nagle, ale Gail wylądowała w szpitalu z poważnymi komplikacjami ciąży, a ich sąsiedzi, którzy zajęli się dziećmi, proszą, żebym możliwie szybko przyjechała. Jeszcze dziś wieczorem lecę więc do Londynu, gdzie mam nadzieję złapać samolot do Nowej Zelandii. Czy w tej sytuacji możesz przez kilka tygodni pracować z Jackiem? Jest kompetentnym lekarzem i może zacząć od zaraz, ale uzależnił to zastępstwo od twojej zgody. Wiem, że samej byłoby ci bardzo trudno, więc będzie mi lżej, jeśli skorzystasz z jego pomocy. Bardzo cię proszę o wiadomość, czy się na niego zdecydowałaś. Ściskam, Jean”.

Sally schowała kartkę do kieszeni. To prawda, potrzebuje pomocy, a Jack jest dobrym lekarzem.

– Jeśli masz do mnie żal, nie chciałbym cię stawiać w kłopotliwej sytuacji.

– Żal? Już dawno zdążyłam o tobie zapomnieć.

– No właśnie. Przecież się zaręczyłaś. Kiedy będzie ślub?

– Za dwa miesiące. Potrzebujemy zastępstwa także dlatego, że wyjadę na tydzień w podróż poślubną.

– Tylko na tydzień? Na jego miejscu chciałbym z tobą pojechać na dłużej.

– Tim ma teraz bardzo gorący okres w swojej firmie.

– Jest biznesmenem?

– Tak – ucięła, nie mogąc jednak odpędzić myśli, że dla Tima najważniejsza w życiu chyba jest kariera. – Przejdźmy do rzeczy...

I po tych słowach ogarnął ją niepokój. Czy rzeczywiście będzie w stanie pracować z człowiekiem, który kiedyś tak wiele dla niej znaczył? Wzięła głęboki oddech. Nie ma wyboru, więc musi na to przystać, skoro przez kilka tygodni bezskutecznie szukały kogoś na zastępstwo.

– Sądzę, że do powrotu Jean, przez miesiąc czy dwa, będziemy musieli jakoś się tolerować.

– Wierzę, że nam się uda. Kiedy mam zacząć?

– Pojutrze. W międzyczasie załatwię ci lokum. – Na chwilę zawiesiła głos. – Nie wiem, czy masz rodzinę, bo mieszkanie, o którym myślę, nie nadaje się dla dzieci.

– Nie dorobiłem się ani dzieci, ani żony. Mam tylko osiemnastoletniego brata, który studiuje w Glasgow.

Nie założył rodziny, bo myśli tylko o karierze, pomyślała z przekąsem. Zwiewał przed związkami i ma za swoje.

– Na wizytówce, którą dostałeś od Jean, jest nasz adres. Do Crachan jedzie się około godziny.

– A więc do zobaczenia – powiedział cicho.

Po wyjściu uśmiechnął się gorzko. Nie będzie sobie robił żadnych złudzeń. Sally z trudem go znosi, a do pracy przyjęła go wyłącznie z konieczności. Chociaż w pierwszym odruchu chciał znowu zniknąć z jej życia, tym bardziej że ona jest zaręczona. Z drugiej strony nigdy nie przestał jej kochać, toteż możliwość bycia blisko niej okazała się dla niego nie do odparcia. Ale jego sytuacja osobista nie uległa zmianie, zauważył ze smutkiem. Mimo że ją kochał, wciąż nie wolno mu marzyć o związku czy wspólnej przyszłości. Nic się nie zmieniło, skoro na myśl o prawdziwym powodzie swojej samotności ogarnia go nie mniejsza zgroza niż kiedyś.

Sally usiadła w pokoju przed lustrem. Była blada, miała spierzchnięte usta, a serce jej waliło jak oszalałe. Uznała, że to wszystko na pewno ze zmęczenia. Powinna się cieszyć, że znalazła kompetentnego lekarza. I co z tego, że kiedyś była związana z tym człowiekiem? To przecież nie ma znaczenia, tyle tylko, że będzie musiała trzymać go na dystans.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: