Trefny Mikołaj - ebook
Trefny Mikołaj - ebook
Mroźny, spokojny, gwiazdkowy wieczór. Nagle SZOK! Z nieba spada worek pełen prezentów. Do akcji wkracza policja z nadinspektorką Barszcz na czele i zabezpiecza znalezisko. Przed policjantką trudne zadanie – musi oddać worek Świętemu Mikołajowi. Ale jak to zrobić, kiedy w odpowiedzi na ogłoszenie zgłasza się ich kilku? Sprawa jest podejrzana… A jeżeli prezentytrafią w ręce oszusta?
Policja angażuje do pomocyekspertkę w dziedzinie Magii Świąt – 7-letnią Klarę.
Dołącz do śledztwa i oceń, który Mikołaj jest tym prawdziwym. Razem uratujmy ŚwiętaJ!
TREFNY MIKOŁAJ to pierwsza książka z serii detektywistycznej „Śledztwo od Święta” Artura Gębki.
Artur Gębka - psycholog, psychoterapeuta, autor książek dla młodych czytelników. Na co dzień pracuje jako psychoterapeuta dzieci i młodzieży oraz prowadzi warsztaty dla rodziców, pedagogów i psychologów. Publikuje w wielu czasopismach psychologicznych. Lubi obchodzić wszystkie rodzaje świąt oraz czytać komedie kryminalne.
| Kategoria: | Dla dzieci |
| Zabezpieczenie: |
Watermark
|
| ISBN: | 978-83-287-2992-6 |
| Rozmiar pliku: | 6,7 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
SZOK
To był szok!
Ale zacznijmy od początku.
Nastał mroźny, gwiazdkowy wieczór. Pan Stanisław wraz z wnuczką Klarą szli na dworzec po krewnych. Spacerowali pięknie oświetloną aleją, obserwując, jak płatki śniegu wirują na wietrze. Przechodzili właśnie obok przysypanej śniegiem fontanny na rynku, gdy nagle…
SZOK!
Przedmiot wielkości słonia (a może nawet mamuta) runął prosto z nieba!
Spadł naprawdę szybko, w mig zatapiając się w wielkiej zaspie.
Starszy pan i jego wnuczka byli zupełnie oszołomieni. Nie zdążyli nawet zrobić kroku, kiedy wokół nich pojawili się… policjanci! Wysunęli się zza śmietników i wprost ze śmietników, wyszli zza fontanny i wprost z fontanny, wyskoczyli zza drzew i zeskoczyli z drzew, wybiegli zza starych kamienic i wprost z wnętrza starych kamienic. Było ich naprawdę sporo, a kiedy wydawało się, że to już koniec, ostatni wyłonił się ze środka ulepionego na placu bałwana.
– Skąd tu tylu policjantów? – zastanawiał się pan Stanisław. – Czyżby ten przedmiot był niebezpieczny?
Staruszek mocniej ścisnął dłoń stojącej obok wnuczki, lecz ta nie czuła strachu. Dobrze wiedziała, co leży w zaspie, i nie miała wątpliwości, że przedmiot, który spadł z nieba, nie jest niebezpieczny. Wręcz przeciwnie: był magiczny.
* * *
koniec darmowego fragmentu
zapraszamy do zakupu pełnej wersji