- W empik go
Trollheim. Tajemnica opuszczonego domu - ebook
Trollheim. Tajemnica opuszczonego domu - ebook
W małym miasteczku Trollheim dzieją się dziwne rzeczy. Od lat w okolicznym lesie znikają dzieci, a tajemniczy dom nawet najodważniejsi omijają z daleka. Niektórzy mówią wprost, że to miejsce jest przeklęte. Adam, Tara i Tobiasz postanawiają jednak udowodnić, że to tylko legendy, ale gdy Tara w niewyjaśnionych okolicznościach znika we wnętrzu domu, chłopcy muszą zdecydować, czy mają odwagę stawić czoło czającemu się tam złu. Jeśli tego nie zrobią, nikt w okolicy nie będzie mógł czuć się bezpiecznie.
Pierwszy tom bestsellerowej norweskiej serii dla młodych fanów trolli, wilkołaków i walki dobra ze złem.
Kategoria: | Dla dzieci |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-68265-12-5 |
Rozmiar pliku: | 2,0 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Adam podniósł komórkę do ucha.
– Halo? – powiedział.
– Adam, serio się przeprowadzasz?
– Tak. Mama dostała pracę w Trollheimie. Wykorzystujemy ostatnie dni wakacji na przeprowadzkę.
– Zmieniasz szkołę?
– Muszę. To daleko od Oslo.
– Szkoda. Będę za tobą tęsknić.
– Ja za tobą też.
– Wow! Właśnie wygooglowałem Trollheim. Czytałeś o tym miejscu?
– Nie, ale mama mówiła, że to spokojna mała miejscowość z mnóstwem pięknej przyrody.
– Spokojna? Ha! To miejsce z największą liczbą zaginięć dzieci w Norwegii! Większość z nich nigdy się nie odnalazła!
– Co?
– No tak piszą w internecie. Sześćdziesięcioro troje zaginionych dzieci!
– Jak to?! Od kiedy?
– Od tysiąc siedemset dziewięćdziesiątego piątego roku! Pierwsza była mała dziewczynka, nazywała się Sara Gran.
– Napisali, co się z nią stało?
– Wyszła do sadu zbierać jabłka, ale nigdy nie wróciła. Najwyraźniej jej ojciec oszalał, bo powiedział, że musiały ją porwać potwory.
– Rany, i pomyśleć, że właśnie tam się przeprowadzam!
– Powodzenia!
– Eh, dzięki...Rozdział 1
POCZĄTEK PRZYJAŹNI
Adam napełnił płuca świeżym powietrzem. Pachniało tu lepiej niż w Oslo. Było też cicho. Jedyne, co słyszał, to szelest liści poruszanych przez wiatr. Trollheim wydawało się spokojnym miejscem.
Wakacje dobiegły końca i Adam czekał z matką na przystanku autobusowym na skraju lasu. Pomyślał o telefonie sprzed tygodnia i zadrżał. Może kolega chciał go tylko nastraszyć? Jak to możliwe, że tyle dzieci, najwięcej w Norwegii, po prostu rozpłynęło się w powietrzu? Co to mogło być? Co się z nimi stało?
Mama oczywiście go wyśmiała.
– To bzdury – powiedziała. – Nie można ufać internetowi. Trollheim to spokojne miejsce.
Adam bardzo chciał jej wierzyć. Nie wyglądała na szczególnie zdenerwowaną, kiedy opierała się o słup, z papierosem w ustach. Zamyślona, przez smugi dymu wpatrywała się w korony drzew. Nie przepadała za świeżym powietrzem.
Adam natomiast był bardzo zdenerwowany. Nowa szkoła, nowa klasa i brak przyjaciół.
Westchnął. A co, jeśli nikt nie będzie chciał się z nim zaprzyjaźnić?
Teraz czekał właśnie na jednego z kolegów z nowej klasy. Podobno mieszka w pobliżu, więc mieli razem pójść do szkoły.
Mama zaaranżowała to przez telefon, stwierdziła, że to dobry pomysł – lepiej się poznać. Ale co, jeśli chłopak, którego miał spotkać, był prawdziwym chuliganem? Paskudnym łobuzem, który go pobije i zostawi w kałuży z ustami pełnymi połamanych zębów i ołówkiem wsadzonym w tyłek?
– Gdzie oni są? – Mama westchnęła, spoglądając na zegarek. – Mój autobus będzie tu lada chwila!
– Chyba ich widzę – powiedział Adam.
Wysoka kobieta w spódnicy i swetrze podeszła do nich, machając z podekscytowaniem.
– Halo! – krzyknęła. – To właśnie Tobiasz!
Obok niej szedł mały, gruby chłopiec w dużych, okrągłych okularach. Wydawał się nieśmiały, wpatrywał się w ziemię. W ogóle nie wyglądał na łobuza.
Adam poczuł dłoń mamy na plecach.
– Przywitaj się z kolegą! – wyszeptała.
Wyciągnął rękę i uśmiechnął się.
– Cześć! Nazywam się Adam. Miło cię poznać!
Drugi chłopiec chwycił wyciągniętą dłoń i delikatnie ją uścisnął.
– Jestem Tobiasz.
Nadal wydawał się nieśmiały, ale może był tylko zawstydzony?
I co to za napis na jego swetrze? „Mam...”
Adam nie mógł powstrzymać uśmiechu. Tobiasz miał dobry powód, by wstydzić się tego swetra. Na tle zielonej włóczki wyróżniał się napis: „Mam najlepszą mamę na świecie!”, wydziergany dużymi czerwonymi literami.
Żeby chodzić do szkoły w czymś takim, Tobiasz musiał być albo naprawdę odważny, albo głupi jak but. Równie dobrze mógł umieścić sobie na piersi naszywkę z napisem „Prześladujcie mnie!”.
Mama Tobiasza miała na sobie identyczny sweter z napisem: „Mam najlepszego syna na świecie!”.
Może to jakaś rodzinna tradycja? A może wszyscy w Trollheimie byli trochę dziwni i nosili takie swetry do szkoły? Adam wyróżniałby się wtedy w swojej ciemnoniebieskiej bluzie z kapturem i niebieskich, dziurawych dżinsach.
Nie widział chyba w życiu kogoś mniej podobnego do siebie niż Tobiasz.
Adam był wysoki i szczupły, a tamten – niski i z tak dużym brzuchem, że gdyby się potknął i upadł do przodu, zacząłby się turlać.
Adam miał ciemne, krótko przystrzyżone włosy, podczas gdy włosy drugiego chłopaka tworzyły gąszcz blond loków.
Skóra Adama była złotobrązowa, a Tobiasz pozostawał całkiem blady, tak że pewnie nie mógł wystawić stopy na zewnątrz podczas wakacji.
Byli jak dzień i noc.
------------------------------------------------------------------------
Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki
------------------------------------------------------------------------