-
W empik go
Trollheim. Tom 3. Podziemna misja - ebook
Trollheim. Tom 3. Podziemna misja - ebook
Siły zła coraz śmielej poczynają sobie w Trollheimie i zagrażają jego mieszkańcom. Kiedy banda trolli napada na dom Tary i porywa jej najmłodszego, ukochanego brata, dziewczyna wraz z Adamem i Tobiaszem decyduje się podjąć najwyższe ryzyko. By uwolnić chłopca, schodzą głęboko pod ziemię, aż do… Helheimu! Na drodze stają im lodowe smoki, trolle, a nawet sam Loki. W ciemnych tunelach czyhają również inne niebezpieczeństwa – jak tajemnicza blada dziewczyna, której boją się nawet najgroźniejsze potwory.
Podziemna misja to trzeci tom nagradzanej i wciągającej serii Trollheim, która przenosi czytelników do świata pełnego przygód, magii i nordyckiej mitologii. Trójka nastolatków staje do walki nie tylko z mrocznymi stworami, by ocalić świat, ale także z wyzwaniami, które są bliskie każdemu młodemu człowiekowi – poczuciem wyobcowania, trudnymi relacjami i pierwszymi zauroczeniami. Pełna akcji, emocji i uniwersalnych tematów, ta książka zachwyci zarówno fanów fantasy, jak i czytelników szukających czegoś więcej niż tylko przygód.
| Kategoria: | Dla dzieci |
| Zabezpieczenie: |
Watermark
|
| ISBN: | 978-83-68382-02-0 |
| Rozmiar pliku: | 2,2 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
BESTIA SIĘ BUDZI
Tara patrzyła na dwa ruszające z podwórka samochody. Mama z dziewczynkami w pierwszym, tata z chłopcami w drugim – wszyscy jechali odwiedzić babcię w szpitalu.
Wszyscy oprócz niej i pięcioletniego Bablu. Ostatnim razem, gdy go ze sobą zabrali, prawie ich wyrzucono. Był słodki jak aniołek, ale pełen energii. Biegał bez ustanku, przeszkadzając lekarzom i pielęgniarkom.
Tara westchnęła i zamknęła drzwi. Chciała zobaczyć się z babcią, ale ktoś musiał zostać z Bablu, tym razem padło na nią.
– Mogę obejrzeć film? – zapytał braciszek, wchodząc do salonu. – Mogę? Proszę!
– No dobra, marudo! – Tara ruszyła za nim. – Podgrzać ci klopsiki? – Nacisnęła przycisk na pilocie.
– Hurra! – krzyknął Bablu, wskakując na kanapę.
– Ale potem prosto do łóżka! Co chcesz oglądać?
– Amerykańskiego wilkołaka w Londynie!
– Nie, nie, nie. – Siostra potrząsnęła głową. – Jesteś za mały na ten film!
– Wilkołak! Wilkołak! Wilkołak! – wrzeszczał chłopiec, po czym zanurkował między poduszki.
– Spokój, już! – rzuciła surowo Tara.
Bablu przestał skakać i spojrzał na nią zdziwionym wzrokiem.
– Tara, dlaczego masz takie potężne mięśnie?
– Żeby cię łatwiej podnieść, mój mały klopsiku! – Uniosła chłopca wysoko, polizała po policzku i postawiła z powrotem na ziemi.
– A dlaczego masz taki długi nos?
– Żeby cię lepiej czuć – odparła, wąchając malca. – Śmierdzisz jak brudasek, który potrzebuje kąpieli przed snem! – Zaśmiała się.
– Ale Tara... – Brat gapił się na nią oniemiały. – Dlaczego masz takie żółte oczy...?
– Żeby cię lepiej widzieć. Zwłaszcza jeśli się schowasz i nie położysz do łóżka o czasie, więc nawet nie próbuj!
– A-a... dlaczego masz takie ostre pazury?
– Te? – Spojrzała na długie szpony wyrastające z jej palców. – Żeby się lepiej drapać. Czasami bardzo swędzi mnie futro.
– Ale Tara, dlaczego masz takie ostre zęby?
– A! To łatwe do wytłumaczenia! – Oblizała się. – Żeby cię łatwiej zjeść! – Ryknęła i rzuciła się na Bablu, który ledwo zdążył odskoczyć. – Wylądowała na sofie i prześlizgnęła się po poduszce, na której wcześniej siedział jej brat.
Bablu wymknął się z salonu, podczas gdy Tara rozrywała poduszkę na strzępy. Wyostrzony słuch wilkołaczki z łatwością wychwycił kroki potykającego się dziecka. Uciekł do swojego pokoju!
– Babluuuuu – zawyła. – Gdzieee jeeeeeeesteś?
Przebiegła przez korytarz i z impetem otworzyła drzwi, rozpryskując wokół drewniane wióry. Węszyła w skupieniu.
– Pachnie tu pysznym jedzeniem. Jesteś w szafce? – Wyrwała drzwi szafki. Nikogo tam nie było. – Drogi Bablusiu, odgryzę tylko kilka paluszków. Obiecuję. Masz ich aż dziesięć. Musisz nauczyć się dzielić! Mama zawsze to powtarza. Jesteś TUTAJ? – Zerwała wieko z wielkiego pudła z zabawkami. – Nie, w takim razie pozostaje tylko jedna możliwość. – Wyszczerzyła się szeroko, padła na podłogę i zajrzała pod łóżko.
Braciszek drżał w półmroku, schowany za swoim pluszowym Totoro.
– T-Tara! Nie jedz mnie! Obiecuję, że będę grzeczny!
– To bądź grzecznym chłopcem i wyjdź –
zakpiła.
– Co powiedzą mama i tata, gdy się dowiedzą, że mnie zjadłaś?
– Ojej! Mają tyle dzieci. Czy naprawdę coś się stanie, jeśli jednego zabraknie?
Podniosła łóżko i cisnęła nim o ścianę, a potem skoczyła na braciszka.
Chwilę później zadzwonił dzwonek do drzwi. Tara otworzyła i zobaczyła Tobiasza.
– Cześć! Miło, że przyszedłeś dotrzymać mi towarzystwa. Wejdź, proszę!
Chłopak wszedł do korytarza.
– Dlaczego trzymasz kość?
– A! To tylko zabawka Bablu. – Wyrzuciła za siebie niewielką kość udową.
– Pamiętasz, że prowadziłem badania nad lekiem? – Tobiasz zmienił temat. – Żeby wyleczyć cię na zawsze z wilkołactwa?
– I co, skończyłeś? – Tara klasnęła.
– Tak – oznajmił dumnie, wręczając jej małą buteleczkę. – Oto on. Smak jest raczej okropny, ale obiecuję, że po zażyciu tego już nigdy nie zmienisz się w wilkołaka!
Dziewczyna wypiła łapczywie.
– Rany! Miałeś rację. Naprawdę wstrętne!
– Wybacz... – Tobiasz wyrwał jej butelkę z dłoni. – Nie mogłem patrzeć, jak z dnia na dzień zmieniasz się coraz bardziej w monstrum.
– Wybacz? Co mam ci wybaczyć? – Tara była zdezorientowana. – Au! – Złapała się za brzuch. – Koszmarnie boli! Co było w tym napoju?
– Rtęć.
– Tobiasz, otrułeś mnie!
– Tara! – usłyszeli głos z oddali.
– O nie! Wrócili! To... moja siostra. Muszę posprzątać... pokój Bablu. – Upadła na podłogę. – Ale Tobiasz... Ja... Umieram! Jak mogłeś to zrobić? Myślałam, że mnie kochasz... – Trzęsła się. Cały świat się trząsł.
– Nigdy cię nie kochałem – wyznał chłopak. –
Jesteś po prostu brzydkim... obrzydliwym... dzikim stworem!
– Taaara!
Świat znów zadrżał wokół niej.
Otworzyła oczy. Akila szarpała ją za ramiona.
– Tara! Krzyczysz i rzucasz się przez sen. Tak się nie da spać! Idź na kanapę w salonie!
Tara przetarła oczy. Czy to jej się tylko śniło? Spojrzała na swoje dłonie. Nie ma szponów! Podciągnęła koszulę nocną i dotknęła brzucha. Nie ma futra! Roześmiała się.
– Akila! Nie mam futra na brzuchu!
Siostra spojrzała na nią z wściekłością.
– Ty jesteś jakaś dziwna! Powiedziałam: wypad na kanapę!
Tara odetchnęła z ulgą i zeszła po schodach z poduszką pod pachą. Zatrzymała się przy sypialni Bablu. Nie odważył się zasnąć przy zamkniętych drzwiach, zostawił je uchylone. Był taki słodki, kiedy spał, zawsze na skos łóżka, z jedną nogą na ścianie i kołdrą na podłodze.
Och, Tobiaszu... Pospiesz się i przygotuj to lekarstwo! Zanim będzie za późno...Rozdział 2
TRENING W JASKINI TROLLA
Cześć, Adam! – Tara weszła do największego pomieszczenia pod opuszczonym domem. – Nareszcie ferie świąteczne!
Zrzuciła plecak i otrzepała się ze śniegu. Padał przez cały grudzień, na zewnątrz było zimno i mokro, ale dzięki wysiłkom trójki przyjaciół jaskinia w ostatnich tygodniach stała się jasna i ciepła.
Zaczęli od zawieszenia lamp naftowych, a potem uszczelnili wejście od ogrodu ziemią i kamieniami. Pozostał tylko mały otwór, którego używali do wchodzenia i wychodzenia. Przykryli go dużą płytą wiórową, aby chronić się przed śniegiem i mrozem.
– Cześć – odpowiedział Adam. – Ale sypie! Wstałem dziś wcześnie i prawie godzinę odśnieżałem ścieżkę przez ogród.
– Wielkie dzięki! Nienawidzę śniegu w butach i jestem kiepska w odśnieżaniu, ale dzisiaj udało mi się tu dotrzeć z łatwością. Będziemy mieć więcej czasu na trening.
Podniosła z ziemi magiczny łuk i kołczan pełen strzał, które dla niej przygotował. Chłopak usiadł obok małego wiaderka z szyszkami.
– Jesteś gotowa?
Wzięła kilka spokojnych oddechów, po czym skinęła głową. Adam rzucił szyszkę w powietrze. Szybkim, płynnym ruchem Tara wyciągnęła strzałę, nałożyła na cięciwę i wypuściła. Strzała trafiła idealnie w szyszkę i przybiła ją do bariery z desek, którą ustawili w tym właśnie celu. Drewno nie niszczyło grotów, w przeciwieństwie do kamiennej ściany jaskini.
– Spróbujmy z dwoma – zaproponował Adam, podrzucając dwie szyszki.
Tara poderwała się i posłała za nimi strzały. Poradziła sobie równie łatwo jak za pierwszym razem.
– Wow, wielki postęp od zeszłego tygodnia!
Następnie wyrzucił w powietrze trzy szyszki, jedną po drugiej. Tara trafiła pierwszą, potem drugą, ale nim zdążyła wycelować w trzecią, ta upadła na ziemię.
– Prawie się udało! – pocieszył dziewczynę. –
Nałożyłaś ostatnią strzałę tuż przed tym, jak szyszka uderzyła w posadzkę. Za kilka tygodni trafisz i trzecią.
– Zobaczymy...
Ćwiczyli przez chwilę, za każdym razem z podobnym rezultatem, aż Tara odłożyła łuk i podeszła do sterty kamyków.
– Wystarczy mi na dziś – stwierdziła. – Teraz twoja kolej!
Adam wstał, w dłoni ściskał miecz. Zamachnął się kilka razy w powietrzu.
– Oglądałem na YouTubie filmy o kendo. To japońska sztuka walki mieczem. Myślę, że nauczyłem się paru sztuczek. – Objął oburącz zdobioną rękojeść, a ostrze skierował pod kątem w górę. Powoli przesuwał stopy po podłodze. –
Tutaj! Idealna równowaga. Jestem gotowy!
– Leci pierwszy! – krzyknęła Tara, rzucając w stronę przyjaciela małym kamieniem.
Chłopak pochylił się i ciachnął magicznym mieczem w dół szybkim ruchem. Kamień rozłupał się na dwie części, które z lekkim stukotem uderzyły o ziemię.
Tara rzucała kamykami coraz szybciej, a Adam wycinał klingą w powietrzu skomplikowane wzory, tam i z powrotem, w górę i w dół, po eleganckich łukach. Kamienie rozpadały się na części jeden po drugim. W końcu jednak chłopak chybił i dostał kamieniem prosto w czoło.
– Au! – Potrząsnął głową. – Wystarczy! Mam dość! – Pocierał bolesnego guza na czole.
– Ups! Przepraszam, chyba się zagalopowałam. Miałeś świetną technikę, więc pomyślałam, że mogę trochę przyspieszyć.
– Tak – przyznał Adam – mam teraz lepszą kontrolę i równowagę niż podczas naszego ostatniego treningu, ale to niewiele pomaga, gdy kamienie lecą na mnie jak pociski z karabinu maszynowego! Nie jestem rycerzem Jedi!
– Przeprosiłam! Zresztą powinieneś dać radę. Co, jeśli następnym razem poleci w twoim kierunku maczuga trolla? Może tolerowanie bólu powinno być częścią treningu?
– Chcesz, żebym włączył to również do twoich ćwiczeń? – zapytał Adam z uśmiechem, kierując miecz w stronę Tary.
– Okej. – Tara podniosła ręce w geście kapitulacji i wybuchnęła śmiechem. – Żadnej nauki znoszenia bólu!
------------------------------------------------------------------------
Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki
------------------------------------------------------------------------