Facebook - konwersja
Przeczytaj fragment on-line
Darmowy fragment

  • Empik Go W empik go

Trollheim. Tom 3. Podziemna misja - ebook

Wydawnictwo:
Format:
EPUB
Data wydania:
12 lutego 2025
35,90
3590 pkt
punktów Virtualo

Trollheim. Tom 3. Podziemna misja - ebook

Siły zła coraz śmielej poczynają sobie w Trollheimie i zagrażają jego mieszkańcom. Kiedy banda trolli napada na dom Tary i porywa jej najmłodszego, ukochanego brata, dziewczyna wraz z Adamem i Tobiaszem decyduje się podjąć najwyższe ryzyko. By uwolnić chłopca, schodzą głęboko pod ziemię, aż do… Helheimu! Na drodze stają im lodowe smoki, trolle, a nawet sam Loki. W ciemnych tunelach czyhają również inne niebezpieczeństwa – jak tajemnicza blada dziewczyna, której boją się nawet najgroźniejsze potwory.

Podziemna misja to trzeci tom nagradzanej i wciągającej serii Trollheim, która przenosi czytelników do świata pełnego przygód, magii i nordyckiej mitologii. Trójka nastolatków staje do walki nie tylko z mrocznymi stworami, by ocalić świat, ale także z wyzwaniami, które są bliskie każdemu młodemu człowiekowi – poczuciem wyobcowania, trudnymi relacjami i pierwszymi zauroczeniami. Pełna akcji, emocji i uniwersalnych tematów, ta książka zachwyci zarówno fanów fantasy, jak i czytelników szukających czegoś więcej niż tylko przygód.

Kategoria: Dla dzieci
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-68382-02-0
Rozmiar pliku: 2,2 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Roz­dział 1

BE­STIA SIĘ BU­DZI

Tara pa­trzyła na dwa ru­sza­jące z po­dwórka sa­mo­chody. Mama z dziew­czyn­kami w pierw­szym, tata z chłop­cami w dru­gim – wszy­scy je­chali od­wie­dzić bab­cię w szpi­talu.

Wszy­scy oprócz niej i pię­cio­let­niego Ba­blu. Ostat­nim ra­zem, gdy go ze sobą za­brali, pra­wie ich wy­rzu­cono. Był słodki jak anio­łek, ale pe­łen ener­gii. Bie­gał bez ustanku, prze­szka­dza­jąc le­ka­rzom i pie­lę­gniar­kom.

Tara wes­tchnęła i za­mknęła drzwi. Chciała zo­ba­czyć się z bab­cią, ale ktoś mu­siał zo­stać z Ba­blu, tym ra­zem pa­dło na nią.

– Mogę obej­rzeć film? – za­py­tał bra­ci­szek, wcho­dząc do sa­lonu. – Mogę? Pro­szę!

– No do­bra, ma­rudo! – Tara ru­szyła za nim. – Pod­grzać ci klop­siki? – Na­ci­snęła przy­cisk na pi­lo­cie.

– Hurra! – krzyk­nął Ba­blu, wska­ku­jąc na ka­napę.

– Ale po­tem pro­sto do łóżka! Co chcesz oglą­dać?

– Ame­ry­kań­skiego wil­ko­łaka w Lon­dy­nie!

– Nie, nie, nie. – Sio­stra po­trzą­snęła głową. – Je­steś za mały na ten film!

– Wil­ko­łak! Wil­ko­łak! Wil­ko­łak! – wrzesz­czał chło­piec, po czym za­nur­ko­wał mię­dzy po­duszki.

– Spo­kój, już! – rzu­ciła su­rowo Tara.

Ba­blu prze­stał ska­kać i spoj­rzał na nią zdzi­wio­nym wzro­kiem.

– Tara, dla­czego masz ta­kie po­tężne mię­śnie?

– Żeby cię ła­twiej pod­nieść, mój mały klop­siku! – Unio­sła chłopca wy­soko, po­li­zała po po­liczku i po­sta­wiła z po­wro­tem na ziemi.

– A dla­czego masz taki długi nos?

– Żeby cię le­piej czuć – od­parła, wą­cha­jąc malca. – Śmier­dzisz jak bru­da­sek, który po­trze­buje ką­pieli przed snem! – Za­śmiała się.

– Ale Tara... – Brat ga­pił się na nią onie­miały. – Dla­czego masz ta­kie żółte oczy...?

– Żeby cię le­piej wi­dzieć. Zwłasz­cza je­śli się scho­wasz i nie po­ło­żysz do łóżka o cza­sie, więc na­wet nie pró­buj!

– A-a... dla­czego masz ta­kie ostre pa­zury?

– Te? – Spoj­rzała na dłu­gie szpony wy­ra­sta­jące z jej pal­ców. – Żeby się le­piej dra­pać. Cza­sami bar­dzo swę­dzi mnie fu­tro.

– Ale Tara, dla­czego masz ta­kie ostre zęby?

– A! To ła­twe do wy­tłu­ma­cze­nia! – Ob­li­zała się. – Żeby cię ła­twiej zjeść! – Ryk­nęła i rzu­ciła się na Ba­blu, który le­dwo zdą­żył od­sko­czyć. – Wy­lą­do­wała na so­fie i prze­śli­zgnęła się po po­duszce, na któ­rej wcze­śniej sie­dział jej brat.

Ba­blu wy­mknął się z sa­lonu, pod­czas gdy Tara roz­ry­wała po­duszkę na strzępy. Wy­ostrzony słuch wil­ko­łaczki z ła­two­ścią wy­chwy­cił kroki po­ty­ka­ją­cego się dziecka. Uciekł do swo­jego po­koju!

– Ba­blu­uuuu – za­wyła. – Gdzieee je­eeeeeesteś?

Prze­bie­gła przez ko­ry­tarz i z im­pe­tem otwo­rzyła drzwi, roz­pry­sku­jąc wo­kół drew­niane wióry. Wę­szyła w sku­pie­niu.

– Pach­nie tu pysz­nym je­dze­niem. Je­steś w szafce? – Wy­rwała drzwi szafki. Ni­kogo tam nie było. – Drogi Ba­blu­siu, od­gryzę tylko kilka pa­lusz­ków. Obie­cuję. Masz ich aż dzie­sięć. Mu­sisz na­uczyć się dzie­lić! Mama za­wsze to po­wta­rza. Je­steś TU­TAJ? – Ze­rwała wieko z wiel­kiego pu­dła z za­baw­kami. – Nie, w ta­kim ra­zie po­zo­staje tylko jedna moż­li­wość. – Wy­szcze­rzyła się sze­roko, pa­dła na pod­łogę i zaj­rzała pod łóżko.

Bra­ci­szek drżał w pół­mroku, scho­wany za swoim plu­szo­wym To­toro.

– T-Tara! Nie jedz mnie! Obie­cuję, że będę grzeczny!

– To bądź grzecz­nym chłop­cem i wyjdź –
za­kpiła.

– Co po­wie­dzą mama i tata, gdy się do­wie­dzą, że mnie zja­dłaś?

– Ojej! Mają tyle dzieci. Czy na­prawdę coś się sta­nie, je­śli jed­nego za­brak­nie?

Pod­nio­sła łóżko i ci­snęła nim o ścianę, a po­tem sko­czyła na bra­ciszka.

Chwilę póź­niej za­dzwo­nił dzwo­nek do drzwi. Tara otwo­rzyła i zo­ba­czyła To­bia­sza.

– Cześć! Miło, że przy­sze­dłeś do­trzy­mać mi to­wa­rzy­stwa. Wejdź, pro­szę!

Chło­pak wszedł do ko­ry­ta­rza.

– Dla­czego trzy­masz kość?

– A! To tylko za­bawka Ba­blu. – Wy­rzu­ciła za sie­bie nie­wielką kość udową.

– Pa­mię­tasz, że pro­wa­dzi­łem ba­da­nia nad le­kiem? – To­biasz zmie­nił te­mat. – Żeby wy­le­czyć cię na za­wsze z wil­ko­łac­twa?

– I co, skoń­czy­łeś? – Tara kla­snęła.

– Tak – oznaj­mił dum­nie, wrę­cza­jąc jej małą bu­te­leczkę. – Oto on. Smak jest ra­czej okropny, ale obie­cuję, że po za­ży­ciu tego już ni­gdy nie zmie­nisz się w wil­ko­łaka!

Dziew­czyna wy­piła łap­czy­wie.

– Rany! Mia­łeś ra­cję. Na­prawdę wstrętne!

– Wy­bacz... – To­biasz wy­rwał jej bu­telkę z dłoni. – Nie mo­głem pa­trzeć, jak z dnia na dzień zmie­niasz się co­raz bar­dziej w mon­strum.

– Wy­bacz? Co mam ci wy­ba­czyć? – Tara była zdez­o­rien­to­wana. – Au! – Zła­pała się za brzuch. – Kosz­mar­nie boli! Co było w tym na­poju?

– Rtęć.

– To­biasz, otru­łeś mnie!

– Tara! – usły­szeli głos z od­dali.

– O nie! Wró­cili! To... moja sio­stra. Mu­szę po­sprzą­tać... po­kój Ba­blu. – Upa­dła na pod­łogę. – Ale To­biasz... Ja... Umie­ram! Jak mo­głeś to zro­bić? My­śla­łam, że mnie ko­chasz... – Trzę­sła się. Cały świat się trząsł.

– Ni­gdy cię nie ko­cha­łem – wy­znał chło­pak. –
Je­steś po pro­stu brzyd­kim... obrzy­dli­wym... dzi­kim stwo­rem!

– Ta­aara!

Świat znów za­drżał wo­kół niej.

Otwo­rzyła oczy. Akila szar­pała ją za ra­miona.

– Tara! Krzy­czysz i rzu­casz się przez sen. Tak się nie da spać! Idź na ka­napę w sa­lo­nie!

Tara prze­tarła oczy. Czy to jej się tylko śniło? Spoj­rzała na swoje dło­nie. Nie ma szpo­nów! Pod­cią­gnęła ko­szulę nocną i do­tknęła brzu­cha. Nie ma fu­tra! Ro­ze­śmiała się.

– Akila! Nie mam fu­tra na brzu­chu!

Sio­stra spoj­rzała na nią z wście­kło­ścią.

– Ty je­steś ja­kaś dziwna! Po­wie­dzia­łam: wy­pad na ka­napę!

Tara ode­tchnęła z ulgą i ze­szła po scho­dach z po­duszką pod pa­chą. Za­trzy­mała się przy sy­pialni Ba­blu. Nie od­wa­żył się za­snąć przy za­mknię­tych drzwiach, zo­sta­wił je uchy­lone. Był taki słodki, kiedy spał, za­wsze na skos łóżka, z jedną nogą na ścia­nie i koł­drą na pod­ło­dze.

Och, To­bia­szu... Po­spiesz się i przy­go­tuj to le­kar­stwo! Za­nim bę­dzie za późno...Roz­dział 2

TRE­NING W JA­SKINI TROLLA

Cześć, Adam! – Tara we­szła do naj­więk­szego po­miesz­cze­nia pod opusz­czo­nym do­mem. – Na­resz­cie fe­rie świą­teczne!

Zrzu­ciła ple­cak i otrze­pała się ze śniegu. Pa­dał przez cały gru­dzień, na ze­wnątrz było zimno i mo­kro, ale dzięki wy­sił­kom trójki przy­ja­ciół ja­ski­nia w ostat­nich ty­go­dniach stała się ja­sna i cie­pła.

Za­częli od za­wie­sze­nia lamp naf­to­wych, a po­tem uszczel­nili wej­ście od ogrodu zie­mią i ka­mie­niami. Po­zo­stał tylko mały otwór, któ­rego uży­wali do wcho­dze­nia i wy­cho­dze­nia. Przy­kryli go dużą płytą wió­rową, aby chro­nić się przed śnie­giem i mro­zem.

– Cześć – od­po­wie­dział Adam. – Ale sy­pie! Wsta­łem dziś wcze­śnie i pra­wie go­dzinę od­śnie­ża­łem ścieżkę przez ogród.

– Wiel­kie dzięki! Nie­na­wi­dzę śniegu w bu­tach i je­stem kiep­ska w od­śnie­ża­niu, ale dzi­siaj udało mi się tu do­trzeć z ła­two­ścią. Bę­dziemy mieć wię­cej czasu na tre­ning.

Pod­nio­sła z ziemi ma­giczny łuk i koł­czan pe­łen strzał, które dla niej przy­go­to­wał. Chło­pak usiadł obok ma­łego wia­derka z szysz­kami.

– Je­steś go­towa?

Wzięła kilka spo­koj­nych od­de­chów, po czym ski­nęła głową. Adam rzu­cił szyszkę w po­wie­trze. Szyb­kim, płyn­nym ru­chem Tara wy­cią­gnęła strzałę, na­ło­żyła na cię­ciwę i wy­pu­ściła. Strzała tra­fiła ide­al­nie w szyszkę i przy­biła ją do ba­riery z de­sek, którą usta­wili w tym wła­śnie celu. Drewno nie nisz­czyło gro­tów, w prze­ci­wień­stwie do ka­mien­nej ściany ja­skini.

– Spró­bujmy z dwoma – za­pro­po­no­wał Adam, pod­rzu­ca­jąc dwie szyszki.

Tara po­de­rwała się i po­słała za nimi strzały. Po­ra­dziła so­bie rów­nie ła­two jak za pierw­szym ra­zem.

– Wow, wielki po­stęp od ze­szłego ty­go­dnia!

Na­stęp­nie wy­rzu­cił w po­wie­trze trzy szyszki, jedną po dru­giej. Tara tra­fiła pierw­szą, po­tem drugą, ale nim zdą­żyła wy­ce­lo­wać w trze­cią, ta upa­dła na zie­mię.

– Pra­wie się udało! – po­cie­szył dziew­czynę. –
Na­ło­ży­łaś ostat­nią strzałę tuż przed tym, jak szyszka ude­rzyła w po­sadzkę. Za kilka ty­go­dni tra­fisz i trze­cią.

– Zo­ba­czymy...

Ćwi­czyli przez chwilę, za każ­dym ra­zem z po­dob­nym re­zul­ta­tem, aż Tara odło­żyła łuk i po­de­szła do sterty ka­my­ków.

– Wy­star­czy mi na dziś – stwier­dziła. – Te­raz twoja ko­lej!

Adam wstał, w dłoni ści­skał miecz. Za­mach­nął się kilka razy w po­wie­trzu.

– Oglą­da­łem na YouTu­bie filmy o kendo. To ja­poń­ska sztuka walki mie­czem. My­ślę, że na­uczy­łem się paru sztu­czek. – Ob­jął obu­rącz zdo­bioną rę­ko­jeść, a ostrze skie­ro­wał pod ką­tem w górę. Po­woli prze­su­wał stopy po pod­ło­dze. –
Tu­taj! Ide­alna rów­no­waga. Je­stem go­towy!

– Leci pierw­szy! – krzyk­nęła Tara, rzu­ca­jąc w stronę przy­ja­ciela ma­łym ka­mie­niem.

Chło­pak po­chy­lił się i ciach­nął ma­gicz­nym mie­czem w dół szyb­kim ru­chem. Ka­mień roz­łu­pał się na dwie czę­ści, które z lek­kim stu­ko­tem ude­rzyły o zie­mię.

Tara rzu­cała ka­my­kami co­raz szyb­ciej, a Adam wy­ci­nał klingą w po­wie­trzu skom­pli­ko­wane wzory, tam i z po­wro­tem, w górę i w dół, po ele­ganc­kich łu­kach. Ka­mie­nie roz­pa­dały się na czę­ści je­den po dru­gim. W końcu jed­nak chło­pak chy­bił i do­stał ka­mie­niem pro­sto w czoło.

– Au! – Po­trzą­snął głową. – Wy­star­czy! Mam dość! – Po­cie­rał bo­le­snego guza na czole.

– Ups! Prze­pra­szam, chyba się za­ga­lo­po­wa­łam. Mia­łeś świetną tech­nikę, więc po­my­śla­łam, że mogę tro­chę przy­spie­szyć.

– Tak – przy­znał Adam – mam te­raz lep­szą kon­trolę i rów­no­wagę niż pod­czas na­szego ostat­niego tre­ningu, ale to nie­wiele po­maga, gdy ka­mie­nie lecą na mnie jak po­ci­ski z ka­ra­binu ma­szy­no­wego! Nie je­stem ry­ce­rzem Jedi!

– Prze­pro­si­łam! Zresztą po­wi­nie­neś dać radę. Co, je­śli na­stęp­nym ra­zem po­leci w twoim kie­runku ma­czuga trolla? Może to­le­ro­wa­nie bólu po­winno być czę­ścią tre­ningu?

– Chcesz, że­bym włą­czył to rów­nież do two­ich ćwi­czeń? – za­py­tał Adam z uśmie­chem, kie­ru­jąc miecz w stronę Tary.

– Okej. – Tara pod­nio­sła ręce w ge­ście ka­pi­tu­la­cji i wy­buch­nęła śmie­chem. – Żad­nej na­uki zno­sze­nia bólu!

------------------------------------------------------------------------

Za­pra­szamy do za­kupu peł­nej wer­sji książki

------------------------------------------------------------------------
mniej..

BESTSELLERY

Menu

Zamknij