Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • nowość

Tropy wiodą przez prerię - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
24 października 2024
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
9,99

Tropy wiodą przez prerię - ebook

Powieść najpopularniejszego polskiego autora książek o Dzikim Zachodzie Wiesława Wernica, otwierająca pasjonujący cykl westernowy, którego bohaterami są doktor Jan i nieustraszony traper Karol Gordon. Książka opatrzona jest kultowymi ilustracjami Stanisława Rozwadowskiego. W dziewiętnastym wieku, w czasach Dzikiego Zachodu, do szpitala w Milwaukee nad jeziorem Michigan (stan Wisconsin, Stany Zjednoczone) trafia ranny traper Karol Gordon. Spotyka tam doktora Jana. Tak zaczyna się ich wielka przyjaźń. Razem wyruszają na wyprawę przez prerie i góry Alberty (Kanada) i Montany (Stany Zjednoczone). Doktor Jan, pod bacznym okiem Gordona, powoli zdobywa umiejętności prawdziwego trapera. Przypadkowe odkrycie morderstwa, tropy ludzi i koni oraz tajemnicza mapa wiodą przyjaciół do obozu indiańskiego plemienia Czarnych Stóp, a stamtąd do złotodajnej Doliny Siodła. Tropienie mordercy, walki z bandytami, poszukiwanie złota, udział w indiańskich obrzędach, starcie z niedźwiedziem grizzly – to tylko niektóre z przygód nieustraszonych przyjaciół. Pasjonująca opowieść doktora Jana pełna jest barwnych opisów przyrody, ludzi i zwierząt, a jednocześnie niepozbawiona poczucia humoru. Wiesław Wernic to klasyk powieści westernowej. Pisarz podbił serca czytelników nie tylko świetnie skonstruowanymi fabułami, lecz także doskonałą znajomością kultury, geografii i historii Dzikiego Zachodu oraz obyczajów zamieszkałych na tych terenach indiańskich plemion.

Kategoria: Dla młodzieży
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 9788382792881
Rozmiar pliku: 3,0 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Je­zioro Je­le­nia

Zmierz­chało. Słońce kryło się za gra­na­tową li­nią da­le­kich la­sów. Bli­żej, z am­fi­te­atral­nie ukształ­to­wa­nego zbo­cza góry, po­ro­śnię­tego u szczytu sta­ro­drze­wem, wi­dać było roz­le­głe plamy ciem­nych krza­ków. Przez zie­lony gąszcz – tu i tam – bie­gły ja­sne, kręte, wą­skie ścieżki. Po­nad krze­wami ster­czała kępa wy­so­kich so­sen. W od­dali ro­sła sa­motna wy­spa sze­ściu brzóz.

Żabi re­chot roz­le­gał się i milkł. I tylko je­den je­dyny ptak od­zy­wał się co pe­wien czas prze­cią­głym, smęt­nym na­wo­ły­wa­niem. Kiedy ostat­nie wie­czorne zo­rze zni­kły z nieba, umilkł i on. Wów­czas, w cał­ko­wi­tej ci­szy, jak ak­tor cze­ka­jący na uspo­ko­je­nie się wi­downi, na sza­rze­jącą łąkę wbiegł je­leń, a za nim dwie ła­nie. Za­trzy­mały się tuż przy kę­pie so­sen.

Z tra­wia­stego zbo­cza góry wi­dzia­łem do­kład­nie trzy rude plamy na zie­lo­nym tle krze­wów, roz­ło­ży­ste rogi i trzy głowy czuj­nie zwró­cone w moim kie­runku. Od­le­głość w li­nii po­zio­mej nie prze­kra­czała dwu­stu kro­ków, ale znaj­do­wa­łem się kil­ka­dzie­siąt jar­dów po­nad tą na­tu­ralną sceną. Czy mo­gły mnie doj­rzeć trzy pary by­strych oczu?

Przez kilka mi­nut sarny przy­po­mi­nały nie­ru­chome po­sągi. Na­raz oży­wiły się. Zni­kły w gę­stwi­nie ni­skich świer­ków tak na­gle, jak się po­ja­wiły.

– Dla­czego nie strze­la­łeś? – za­py­ta­łem pół­gło­sem Ka­rola.

Mruk­nął coś nie­zro­zu­miale i wzru­szył ra­mio­nami.

– Po co tyle mięsa? Brać w drogę nie ma sensu. Po­patrz, ile tu zwie­rzyny. Te ścieżki wy­dep­tane... Tędy cho­dzą do wo­do­poju. Pa­mię­taj, ni­gdy nie strze­lać dla sa­mego strzału. Nie­jedna mą­drala dla skrawka po­lę­dwicy kła­dzie dwu­stu­fun­to­wego ro­ga­cza. Wy­tnie ka­wa­łek mięsa, resztę zo­stawi. Pa­dlina gnije i czę­sto staje się przy­czyną za­razy dzie­siąt­ku­ją­cej zwie­rzynę.

– Tej nie za­brak­nie... – wtrą­ci­łem.

– A wła­śnie. Dzie­więć­dzie­siąt mi­lio­nów sztuk bi­zo­nów żyło na zie­miach Ame­ryki wów­czas, kiedy pierw­szy raz po­ja­wili się biali osad­nicy. I cóż się stało z tymi bi­zo­nami? Je­śli da­lej tak pój­dzie, bę­dziemy po­lo­wać tylko na dzi­kie kró­liki. Ładna per­spek­tywa, co?

Wstał po­woli z mięk­kiej trawy, na któ­rej spo­czy­wa­li­śmy, pół­le­żąc. Prze­rzu­cił przez ra­mię sztu­cer.

– Wra­camy.

Prze­szli­śmy w po­przek wą­skiego klina lasu, od­dzie­la­ją­cego ni­zinę od da­le­kiej prze­strzeni pre­rii. Na skraju lasu mi­go­tało ża­rzą­cymi się głow­niami na­sze ogni­sko. Da­lej zbo­cze wzgó­rza spa­dało ła­god­nie, prze­cho­dząc w rów­ninę po­ro­słą trawą. Dwa ko­nie, przy­wią­zane na dłu­gich lin­kach do pnia po­tęż­nego klonu, szczy­pały tę trawę, tu­piąc głu­cho ko­py­tami o zie­mię.

Ka­rol roz­ło­żył derkę, usiadł na niej. Wy­do­byw­szy wo­re­czek z ty­to­niem, długo i z na­masz­cze­niem na­bi­jał po­czer­niałą fa­jeczkę. Pa­ty­kiem wy­grze­bał z po­piołu wi­śniowy wę­gie­lek, ujął dwoma pal­cami i zgrab­nie po­ło­żył na fajce. Uczy­niw­szy to, spoj­rzał na mnie wy­mow­nie. Zro­zu­mia­łem. Zwy­czaj pa­le­nia ty­to­niu od lat mocno trzy­mał mnie w si­dłach, ze­rwa­nie z nim w wa­run­kach de­ner­wu­ją­cego ży­cia miej­skiego wy­da­wało się rze­czą nie­moż­liwą. Nie­spo­dzie­wa­nie – przed na­szą wy­prawą – Ka­rol po­sta­wił bez­a­pe­la­cyjne weto prze­ciw pa­le­niu. Nie w ogóle, ale prze­ciw pa­le­niu pa­pie­ro­sów.

– Mo­żesz pa­lić fajkę. Z pa­pie­ro­sami ko­niec – zde­cy­do­wał.

– Ale dla­czego?

– Po pierw­sze dla­tego, że przez kilka ty­go­dni ni­g­dzie ich nie ku­pisz.

– We­zmę na za­pas.

– Na wóz może? Co?

– No, prze­cież pa­rę­set sztuk...

– Pa­rę­set sztuk nie wy­star­czy. Za to na pewno wy­star­czy pół funta ty­to­niu i fajka. Tyle za­wsze zmie­ścisz. A poza tym cho­dzi jesz­cze o coś in­nego. O po­żary.

– Ja­kie po­żary?

– Pre­rii, lasu, obo­jętne zresztą czego. Pa­pie­rosy pali się czę­sto, rzuca się je nie­do­ga­szone. Fajkę bę­dziesz pa­lił tylko na po­sto­jach, przy ogni­sku. Star­czy ci czasu, żeby ją oczy­ścić i nie zo­sta­wić żaru.

– Nie lu­bię fajki – pro­te­sto­wa­łem, ale już sła­biej.

– To się przy­zwy­cza­isz.

Z tym przy­zwy­cza­ja­niem się było zu­peł­nie źle. Tak źle, iż w ci­cho­ści ży­wi­łem na­dzieję, że w ogóle od pa­le­nia się od­zwy­czaję. Te­raz jed­nak – za przy­kła­dem Ka­rola – się­gną­łem po fajkę. Sie­dzie­li­śmy w mil­cze­niu, do­póki nie wy­ża­rzyły się resztki ty­to­niu i główki fa­jek nie zo­stały do­kład­nie wy­czysz­czone. Ka­rol do­rzu­cił garść chru­stu do wy­ga­sa­ją­cego ogni­ska i prze­su­nął na śro­dek ogni­ska grube po­lano.

– Za­bez­pie­cze­nie na noc – po­wie­dział. – Drzewo jest wil­gotne, bę­dzie się tliło do rana, ogień nie wy­ga­śnie. Ucz się, wszyst­kiego trzeba się uczyć.

– Nie dręcz mnie.

– Będę cię drę­czył aż do skutku, do do­brego skutku. Na dziś jed­nak do­syć, tylko krótka wprawka przed snem...

– Znowu?

– Jesz­cze mi kie­dyś za to po­dzię­ku­jesz. Nie traćmy czasu. Pój­dziesz w pro­stej li­nii od ogni­ska na sto kro­ków. Ja tu będę sie­dział.

Zre­zy­gno­wany po­sze­dłem w głąb czar­nego lasu. Po­wta­rzało się to za każ­dym na­szym noc­le­giem. Ka­rol uczył mnie spo­so­bów bez­sze­lest­nego cho­dze­nia i czoł­ga­nia się. Nie było to ła­twe. Spró­buj­cie czoł­gać się nocą w le­sie, i to tak, aby nie trza­snęła su­cha ga­łązka, aby nie po­kłuć i nie po­ra­nić rąk!

Po od­li­cze­niu stu kro­ków za­trzy­ma­łem się. Oczy stop­niowo przy­zwy­cza­jały się do ciem­no­ści. Co­raz le­piej roz­róż­nia­łem pnie sta­ro­drzewu i za­rysy krze­wów. Po­ło­ży­łem się na ziemi i le­ża­łem parę mi­nut. Wtedy za­świ­tała mi w gło­wie ge­nialna, jak mi się wy­dało, myśl.

Po co czoł­gać się w le­sie? Le­piej po­su­wać się jego brze­giem, tam gdzie ro­śnie trawa, gdzie pra­wie nie ma zdra­dli­wych, trza­ska­ją­cych ga­łą­zek. Tak też uczy­ni­łem. Jak długo trwały męki po­su­wa­nia się na brzu­chu, ko­la­nach i łok­ciach – nie wiem. Wy­da­wało mi się, że wieki. Do­tar­łem jed­nak pra­wie pod sam klon, przy któ­rym stały na­sze ko­nie. Do­strze­gły mnie. Par­sk­nęły parę razy i za­tu­po­tały. Wie­dzia­łem, że taki sy­gnał zu­peł­nie wy­star­cza­jąco po­in­for­mo­wał Ka­rola o miej­scu, w któ­rym się znaj­duję. Wy­co­fa­łem się więc spod klonu w głąb lasu i peł­znąc cal po calu, do­tar­łem w za­sięg ni­kłego bla­sku ognia. Przy ogni­sku nie było ni­kogo.

Pra­wie mo­kry od potu zwa­li­łem się na derkę. Dy­sza­łem ciężko przez kilka chwil, po­tem za­czą­łem roz­cie­rać bo­lące ko­lana. W trak­cie tego za­biegu czy­jaś dłoń na­gle za­ci­snęła się na mo­jej szyi i szarp­nęła do tyłu. Prze­wró­ci­łem się na wznak.

– Otóż wła­śnie to – ode­zwał się spo­kojny głos Ka­rola. – Gdyby w tym le­sie żyły sło­nie, my­ślał­bym, że to któ­reś z tych zwie­rząt prze­ci­ska się w gąsz­czu.

– Sta­ra­łem się...

– Kiep­sko się sta­ra­łeś. Uwa­ża­łeś, że wy­god­niej bę­dzie po­su­wać się skra­jem lasu, ale za­po­mnia­łeś, że na tra­wie po­zo­stał znacz­nie wy­raź­niej­szy ślad. Trzeba było pod­cho­dzić la­sem. Nie pa­mię­ta­łeś zresztą o ko­niach. Zdra­dziły cię od razu. Za­wró­ci­łeś do lasu. By­łem wtedy za tobą o trzy kroki... – prze­rwał, spo­strze­gł­szy na mej twa­rzy przy­gnę­bie­nie spo­wo­do­wane tak ostrą kry­tyką. – Ale nie martw się. Po­stęp jest, zu­peł­nie wy­raźny. Gdy­byś mógł wi­dzieć sie­bie przy pierw­szych pró­bach i dziś, sam za­uwa­żył­byś zmianę. Wów­czas ru­sza­łeś się jak ryba wy­jęta z wody... No, idziemy spać.

Za­sną­łem na­tych­miast. Zbu­dził mnie wcze­sny świt wsta­ją­cego dnia i cie­pło bu­cha­ją­cego z ogni­ska pło­mie­nia. Ka­rol już się krzą­tał. Na cien­kiej żerdce za­wie­szo­nej nad pło­mie­niem skwier­czał tłuszcz ska­pu­jący z dwóch po­ciem­nia­łych ka­wał­ków mięsa. Od­su­nięte od ogni­ska, spo­czy­wały na derce przy­ru­mie­nione placki. Ka­rol we­tknął mi je­den w rękę. Był jesz­cze cie­pły. Po­tem do­sta­łem mięso na pa­tyku. Kilka mi­nio­nych dni od­zwy­cza­iło mnie od wi­delca. Na­bra­łem już pew­nej wprawy w je­dze­niu upie­czo­nego mięsa, tak iż tłuszcz nie spły­wał za rę­kawy ko­szuli.

– Tro­chę przy­pa­lone – stwier­dził sa­mo­kry­tycz­nie Ka­rol. – Oskrob so­bie no­żem...

Nie oskro­ba­łem. Pa­trzy­łem prze­stra­szony na swoje okrop­nie brudne, po­dra­pane i po­kłute dło­nie.

– Nie martw się. Skoń­czymy jeść – pój­dziemy do wody. Umy­jesz się.

Upo­ra­łem się dość szybko z mię­sem i z plac­kiem. Za­ga­si­li­śmy do­kład­nie ogień, osio­dła­li­śmy ko­nie, zwi­nę­li­śmy ma­natki.

– Idziemy – ko­men­de­ro­wał Ka­rol. – Ko­nie za uzdy. W le­sie się nie jeź­dzi. Nie wiem, czy sły­sza­łeś, że in­diań­skie ple­miona za­miesz­ku­jące lasy ni­gdy nie uży­wały ko­nia do jazdy, naj­wy­żej do trans­portu ran­nych. Na­przód!

Ru­szy­li­śmy z wolna po­przez gąszcz krze­wów, splą­ta­nych wy­so­kich traw i pa­proci. Pach­niało wil­go­cią i bu­twie­ją­cym drew­nem. Ptac­two wi­tało dzień. Gdzieś w gó­rze, mię­dzy ko­na­rami po­tęż­nych drzew, ru­mie­niły się wscho­dem skrawki nieba. Wę­drówka była mo­zolna, na szczę­ście krót­ko­trwała. Któ­raś z wy­dep­ta­nych przez zwie­rzynę ście­żek do­pro­wa­dziła nas do łączki. Jesz­cze dwa, trzy krzewy dzi­kiego bzu i oto uj­rza­łem sta­lową płasz­czy­znę wody.

Pod ko­py­tami koni za­bul­go­tało. Ścią­gną­łem buty, spodnie, ko­szulę. Wsko­czy­łem do wody, tro­chę tylko szczę­ka­jąc zę­bami. Ka­rol zo­stał na brzegu przy ko­niach.

– A ty? – za­py­ta­łem.

– Jak wyj­dziesz – od­po­wie­dział pół­gło­sem. – I pro­szę cię, nie wrzeszcz tak. To nie ła­zienka w twoim miesz­ka­niu.

– Do­brze, o wo­dzu! – prych­ną­łem wodą. – Czy są­dzisz, że nad­cią­gną blade twa­rze po na­sze skalpy?

– Nie bła­znuj. Li­cho nie śpi.

Dno je­ziora opa­dało ła­god­nie ku jego środ­kowi. Do­piero po kil­ku­na­stu kro­kach stra­ci­łem grunt pod no­gami. Pły­ną­łem.

Dziś, kiedy prze­pi­suję te no­tatki, nie mogę oprzeć się wra­że­niu, że mój dawny zwy­czaj co­ran­nej ką­pieli w zim­nej wo­dzie stał się przy­czyną od­kry­cia, któ­rego kon­se­kwen­cje za­wa­żyły na ca­łym moim póź­niej­szym ży­ciu.

Po­pły­ną­łem więc ku środ­kowi je­ziora; w smu­dze sło­necz­nego bla­sku do­strze­głem ciemny pas lądu wrzy­na­ją­cego się w wodę. Je­zioro roz­dzie­lało się na dwie czę­ści prze­gro­dzone tym pół­wy­spem, czar­nym jesz­cze, peł­nym noc­nych cieni, gę­stych krze­wów i wy­nio­słych drzew. Im bli­żej pły­ną­łem, tym le­piej od­róż­nia­łem pnie dę­bów. Po­sta­no­wi­łem tam „wy­lą­do­wać”.

Ten po­mysł był „szczy­tem idio­ty­zmu”, jak to póź­niej słusz­nie okre­ślił Ka­rol. Cią­gle jesz­cze nie zda­wa­łem so­bie sprawy z nie­bez­pie­czeństw, ja­kie grożą każ­demu w tych stro­nach, od­da­lo­nych o dzie­siątki mil od naj­bliż­szych sie­dzib ludz­kich, w oko­li­cach peł­nych zwie­rzyny i moż­li­wo­ści nie­ocze­ki­wa­nych spo­tkań. Idyl­liczny prze­bieg do­tych­cza­so­wej wę­drówki skła­niał mnie do uzna­wa­nia tych te­re­nów za ja­kiś park pod­miej­ski, tyle że po­zba­wiony lu­dzi.

Na dzie­sięć jar­dów od brzegu po­czu­łem grunt pod no­gami. Po­czła­pa­łem ku cy­plowi. Po­kry­wał go drobny pia­sek. Usia­dłem.

Spoj­rza­łem na prze­ciw­le­gły brzeg. Ka­rol ma­chał ręką, da­jąc mi nie­dwu­znacz­nie do zro­zu­mie­nia, iż czas wra­cać. Po­ki­wa­łem mu dło­nią w od­po­wie­dzi i sie­dzia­łem da­lej bez­tro­sko, ude­rza­jąc pię­tami o gładką po­wierzch­nię je­ziora.

Po­ranny chłód spę­dził mnie z pia­sku. Za­miast wsko­czyć do wody, uda­łem się w głąb lądu. Za krze­wami oto­czył mnie cień wy­so­ko­pien­nego lasu, nie na tyle głę­boki, żeby nie po­zwo­lił mi do­strzec na kilka kro­ków od brzegu, pod roz­ło­ży­stym dę­bem, sza­rego koła spo­pie­lo­nej trawy. Wa­lały się tam po­czer­niałe, zwę­glone pa­tyki. Schy­li­łem się, aby pod­nieść je­den z nich. Za­wa­dzi­łem nogą o wy­sta­jący ko­rzeń i ru­ną­łem ca­łym cia­łem w po­pie­li­sko. Ze­rwa­łem się na­tych­miast. Po­piół był cie­pły. Znie­ru­cho­mia­łem. Las wy­dał mi się w tej chwili pe­łen nie­bez­pie­czeństw. A prze­cież nie do­strze­głem ni­kogo. Nie sły­sza­łem nic prócz po­tęż­nie­ją­cych gło­sów ptac­twa.

Pra­wie na pal­cach, sta­ra­jąc się nie na­dep­ty­wać na su­che ga­łązki – ostroż­ność po cza­sie – do­sze­dłem do brzegu. Za­nu­rzy­łem się w wo­dzie i po­pły­ną­łem.

Ka­rol cze­kał z mar­sową miną.

– Ubie­raj się. Wra­camy.

– Wra­camy?... Do­kąd?

– Na po­łu­dnie.

– Jak to?

– Nie mogę brać za cie­bie od­po­wie­dzial­no­ści, ro­zu­miesz? Je­żeli mamy wró­cić cali i zdrowi, nie wolno ci tak po­stę­po­wać.

– Ależ, Ka­rolu, o co cho­dzi?

– O wszystko, coś zro­bił przed kilku mi­nu­tami. To je­zioro nie jest ba­se­nem pły­wac­kim w twoim mie­ście!

Zwie­si­łem głowę.

– Przy­znaję, masz ra­cję. Po­stą­pi­łem jak głu­piec. To się wię­cej nie po­wtó­rzy, daję słowo.

Po­pa­trzył na mnie ba­daw­czo, wresz­cie uśmiech­nął się.

– Pa­mię­taj! – po­gro­ził mi pal­cem.

– Ka­rolu... tra­fi­łem na ślad po ogni­sku.

Nie wy­ka­zał wiel­kiego za­in­te­re­so­wa­nia.

– Ktoś tu mu­siał obo­zo­wać. Miej­sce wy­ma­rzone do po­lo­wa­nia. No, ubie­raj się.

– Ka­rolu, po­piół jest jesz­cze cie­pły.

– Co?

W paru sło­wach opo­wie­dzia­łem o moim od­kry­ciu.

– Zo­sta­niesz tu z końmi. Usiądź pod tym krza­kiem i nie po­ka­zuj się na brzegu je­ziora, je­śli ci ży­cie miłe!

Na­tych­miast znik­nął mi z oczu. Ko­nie szczy­pały trawę. Ja­kiś ptak po­krzy­ki­wał w od­dali gło­sem przy­po­mi­na­ją­cym na­wo­ły­wa­nie czło­wieka: „Ho – ho – ho!”, Mi­nuty sa­mot­no­ści wlo­kły się bez końca. Spod zie­lo­nych li­ści ob­ser­wo­wa­łem brzeg pół­wy­spu. Był pu­sty, ale w pew­nej chwili ja­kieś pu­szy­ste rude zwie­rzątko wy­chy­nęło z cie­nia dę­bów i po­bie­gło ku wo­dzie. Za­trzy­mało się nad brze­giem, pew­nie piło. Po­tem znik­nęło w le­sie.

Ka­rola nie było do­brą go­dzinę. Wró­cił uśmiech­nięty.

– Nie ma ni­kogo. Po­wstaje tylko py­ta­nie, czy oni ode­szli tak po­spiesz­nie dla­tego, że nas spo­strze­gli, czy dla­tego, że nas nie wi­dzieli?

– Oni?...

– Trzech lu­dzi, pięć koni. Dwa juczne.

– Skąd wiesz, że się spie­szyli? – za­py­ta­łem.

– Nikt nie zo­sta­wia tak cen­nej tu­taj rze­czy jak za­pałki. Patrz – po­ka­zał pu­dełko. – Chodźmy.

Wzię­li­śmy ko­nie za uzdy. Ka­rol pierw­szy, ja za nim. Ścieżka wio­dła wą­skim pa­sem trawy, cią­gną­cym się mię­dzy dwoma szpa­le­rami gę­stych za­ro­śli, za­le­d­wie parę kro­ków od je­ziora. Prze­szli­śmy tak może pół mili, kiedy drogę prze­ciął nam wy­soki gli­nia­sty próg. Z jed­nej strony prze­cho­dził on we wzgó­rze po­ro­słe la­sem, z dru­giej spa­dał stromo ku wi­docz­nej stąd płasz­czyź­nie wody. Świetna oka­zja do skrę­ce­nia karku. Trzeba było ko­nie prze­pro­wa­dzać do­okoła wzgó­rza, co za­jęło sporo czasu. Wresz­cie osią­gnę­li­śmy pod­stawę pół­wy­spu.

– Cho­dzić tam nie ma po co – tłu­ma­czył Ka­rol. – Ślady wiodą aż na sam cy­pel, do ogni­ska. Po­tem wra­cają. Za­raz zo­ba­czysz.

Istot­nie, były zu­peł­nie wy­raźne. Po zgię­tych jesz­cze ło­dy­gach trawy można było po­znać, iż dep­tały je ko­pyta koń­skie nie daw­niej niż przed go­dziną, dwiema. Po­szli­śmy tro­pem. Ślady wio­dły wzdłuż je­ziora, a po­tem od­ry­wały się od niego i skrę­cały ku pół­nocy. Skie­ro­wa­li­śmy się za nimi aż do płyt­kiego ka­mie­ni­stego pa­rowu, po­zo­sta­łego po wy­schłym wio­sen­nym stru­mie­niu. Po prze­je­cha­niu pa­rowu skoń­czyły się za­ro­śla. Przed nami roz­cią­gała się fa­li­sta, błysz­cząca w słońcu zie­le­nią pre­ria. Od­ci­ski ko­pyt zni­kły. Ka­rol za­trzy­mał się nie­zde­cy­do­wany.

– Mu­sieli skrę­cić. Wła­śnie tam, w pa­ro­wie, na ka­mie­niach.

– Cóż nas to wła­ści­wie ob­cho­dzi?

– Wi­dzisz, cza­sem do­brze jest wie­dzieć, kogo się ma w są­siedz­twie.

– Po­pędźmy ko­nie, a po­zbę­dziemy się są­siedz­twa.

Za­le­d­wie skoń­czy­łem wy­ma­wiać te słowa, gdy roz­legł się grzmot wy­strzału. Bli­ski, wy­raźny.

Ka­rol na­słu­chi­wał chwilę, ale strzał się nie po­wtó­rzył.

– Prę­dzej, Ja­nie. Wszystko to ja­koś dziw­nie mi się nie po­doba.

– Dla­czego?

– Nie mógł­bym tego wy­tłu­ma­czyć. Je­śli chcesz, na­zwij to prze­czu­ciem lub czymś w tym ro­dzaju. Jedźmy już!

------------------------------------------------------------------------

Za­pra­szamy do za­kupu peł­nej wer­sji książki

------------------------------------------------------------------------W _Bi­blio­tece li­te­ra­tury dzie­cię­cej_ Wy­daw­nic­twa Sied­mio­róg uka­zały się mię­dzy in­nymi:

1. Bajki, Char­les Per­rault (Ka­non li­te­ra­tury dzie­cię­cej)

2. Ba­śnie, Ja­cob i Wil­helm Grimm (Ka­non li­te­ra­tury dzie­cię­cej)

3. Ba­śnie, Hans Chri­stian An­der­sen (Ka­non li­te­ra­tury dzie­cię­cej)

4. Ali­cja w Kra­inie Cza­rów, Le­wis Car­roll (Ka­non li­te­ra­tury dzie­cię­cej)

5. Ania z Zie­lo­nego Wzgó­rza, Lucy Maud Mont­go­mery (Ka­non li­te­ra­tury dzie­cię­cej)

6. Cu­da­czek-Wy­śmie­wa­czek, Ju­lia Du­szyń­ska (Ka­non li­te­ra­tury dzie­cię­cej)

7. Dar rzeki Fly, Ma­ria Krüger (Ka­non li­te­ra­tury dzie­cię­cej)

8. Don Ki­chot z Man­czy, Mi­guel de Ce­rvan­tes (Ka­non li­te­ra­tury dzie­cię­cej)

9. Go­dzina pą­so­wej róży, Ma­ria Krüger (Ka­non li­te­ra­tury dzie­cię­cej)

10. Idzie niebo ciemną nocą, Ewa Szel­burg-Za­rem­bina (Ka­non li­te­ra­tury dzie­cię­cej)

11. Klechdy do­mowe, Hanna Ko­styrko (Ka­non li­te­ra­tury dzie­cię­cej)

12. Kli­mek i Kle­men­tynka, Ma­ria Krüger (Ka­non li­te­ra­tury dzie­cię­cej)

13. Księga dżun­gli, Ru­dy­ard Ki­pling (Ka­non li­te­ra­tury dzie­cię­cej)

14. Le­gendy war­szaw­skie, Ar­tur Op­p­man (Ka­non li­te­ra­tury dzie­cię­cej)

15. Ły­sek z po­kładu Idy, Gu­staw Mor­ci­nek (Ka­non li­te­ra­tury dzie­cię­cej)

16. Mity grec­kie, Ni­kos Cha­dzi­ni­ko­lau (Ka­non li­te­ra­tury dzie­cię­cej)

17. O czym szu­mią wierzby, Ken­neth Gra­hame (Ka­non li­te­ra­tury dzie­cię­cej)

18. O kra­sno­lud­kach i o sie­rotce Ma­rysi, Ma­ria Ko­nop­nicka (Ka­non li­te­ra­tury dzie­cię­cej)

19. Od­po­wied­nia dziew­czyna, Ma­ria Krüger (Ka­non li­te­ra­tury dzie­cię­cej)

20. Pa­mięt­niki Adama i Ewy, Mark Twain (Ka­non li­te­ra­tury dzie­cię­cej)

21. Pi­no­kio, Carlo Col­lodi (Ka­non li­te­ra­tury dzie­cię­cej)

22. Przy­gody Tomka Sa­wy­era, Mark Twain (Ka­non li­te­ra­tury dzie­cię­cej)

23. Przy­padki Ro­bin­sona Cru­soe, Da­niel De­foe (Ka­non li­te­ra­tury dzie­cię­cej)

25. Psotki i śmieszki, Ja­nina Po­ra­ziń­ska (Ka­non li­te­ra­tury dzie­cię­cej)

24. Ro­bin­son Cru­soe, Da­niel De­foe (Ka­non li­te­ra­tury dzie­cię­cej)

26. Serce, Ed­mund de Ami­cis (Ka­non li­te­ra­tury dzie­cię­cej)

27. Szew­czyk Dra­tewka, Ja­nina Po­ra­ziń­ska (Ka­non li­te­ra­tury dzie­cię­cej)

28. Ta­jem­ni­cza wy­spa, Ju­liusz Verne (Ka­non li­te­ra­tury dzie­cię­cej)

29. Ta­jem­ni­czy ogród, Fran­ces Hodg­son Bur­nett (Ka­non li­te­ra­tury dzie­cię­cej)

30. Ucho, dy­nia 125!, Ma­ria Krüger (Ka­non li­te­ra­tury dzie­cię­cej)

31. Ucznio­wie Spar­ta­kusa, Ha­lina Rud­nicka (Ka­non li­te­ra­tury dzie­cię­cej)

32. W 80 dni do­okoła świata, Ju­liusz Verne (Ka­non li­te­ra­tury dzie­cię­cej)

33. W pu­styni i w pusz­czy, Hen­ryk Sien­kie­wicz (Ka­non li­te­ra­tury dzie­cię­cej)

34. We­sołe przed­szkole, Ma­ria Ko­nop­nicka (Ka­non li­te­ra­tury dzie­cię­cej)

35. Ba­śnie pol­skie i eu­ro­pej­skie, Jo­anna Ro­dzie­wicz (Ka­non li­te­ra­tury dzie­cię­cej)

36. Złota ko­rona, Ma­ria Krüger (Ka­non li­te­ra­tury dzie­cię­cej)

37. Ba­śnie pol­skie, Ta­mara Mi­cha­łow­ska (Ka­non li­te­ra­tury dzie­cię­cej)

38. Hi­sto­ria żół­tej ci­żemki, An­to­nina Do­mań­ska (Ka­non li­te­ra­tury dzie­cię­cej)

39. Wspo­mnie­nia nie­bie­skiego mun­durka, Wik­tor Go­mu­licki (Ka­non li­te­ra­tury dzie­cię­cej)

40. An­tek, Bo­le­sław Prus (Ka­non li­te­ra­tury dzie­cię­cej)

41. Tropy wiodą przez pre­rię, Wie­sław Wer­nic (We­stern)

42. Wi­taj, Ka­rol­ciu!, Ma­ria Krüger (Ka­non li­te­ra­tury dzie­cię­cej)

43. Słońce Ari­zony, Wie­sław Wer­nic (We­stern)

44. Na po­łu­dnie od Rio Grande, Wie­sław Wer­nic (We­stern)

45. Sze­ryf z Fort Ben­ton, Wie­sław Wer­nic (We­stern)

46. Król Ma­ciuś Pierw­szy, Ja­nusz Kor­czak (Ka­non li­te­ra­tury dzie­cię­cej)

47. Kaj­tuś Cza­ro­dziej, Ja­nusz Kor­czak (Ka­non li­te­ra­tury dzie­cię­cej)

48. Stara baśń, Jó­zef Ignacy Kra­szew­ski (Ka­non li­te­ra­tury dzie­cię­cej)

49. Ka­rol­cia, Ma­ria Krüger (Ka­non li­te­ra­tury dzie­cię­cej)

50. Pla­stu­siowy pa­mięt­nik, Ma­ria Kow­nacka (Ka­non li­te­ra­tury dzie­cię­cej)

51. Troje wspa­nia­łych i skrzat, Ewa Mir­kow­ska (Klub Ma­łych Czy­tel­ni­ków)

52. Za ży­wo­pło­tem, Ma­ria Kow­nacka (Se­ria li­mi­to­wana)

53. Aka­de­mia Pana Kleksa, Jan Brze­chwa (Ka­non li­te­ra­tury dzie­cię­cej)

54. 10 opo­wie­ści o ba­jecz­nej tre­ści, Ta­mara Mi­cha­łow­ska (Bajki współ­cze­sne)

55. Janko Mu­zy­kant oraz Sa­chem, Hen­ryk Sien­kie­wicz (Ka­non li­te­ra­tury dzie­cię­cej)

56. Mała Księż­niczka, Fran­ces Hodg­son Bur­nett (Ka­non li­te­ra­tury dzie­cię­cej)

57. Bajki dla dzieci, Iwan Kry­łow (Ka­non li­te­ra­tury dzie­cię­cej)

58. Brze­chwa dzie­ciom, Jan Brze­chwa (Ka­non li­te­ra­tury dzie­cię­cej)

59. Co słonko wi­działo, Ma­ria Ko­nop­nicka (Ka­non li­te­ra­tury dzie­cię­cej)

60. Gruby, Alek­san­der Min­kow­ski (Ka­non li­te­ra­tury dzie­cię­cej)

61. Ja­no­sik, Ta­mara Mi­cha­łow­ska (Ka­non li­te­ra­tury dzie­cię­cej)

62. Kop­ciu­szek, Hanna Ja­nu­szew­ska (Ka­non li­te­ra­tury dzie­cię­cej)

63. Ku­ku­ryku na ręcz­niku, Ma­ria Kow­nacka (Ka­non li­te­ra­tury dzie­cię­cej)

64. Magda, Pa­weł i Ty, Kry­styna Kle­niew­ska-Ko­wa­li­szyn (Ka­non li­te­ra­tury dzie­cię­cej)

65. Mały Książę, An­to­ine de Sa­int-Exu­péry (Ka­non li­te­ra­tury dzie­cię­cej)

66. Na ja­gody, Ma­ria Ko­nop­nicka (Ka­non li­te­ra­tury dzie­cię­cej)

67. Naj­milsi, Ewa Szel­burg-Za­rem­bina (Ka­non li­te­ra­tury dzie­cię­cej)

68. Opo­wie­ści o Świę­tym Mi­ko­łaju, Ta­mara Mi­cha­łow­ska (Bajki współ­cze­sne)

69. Opo­wieść wi­gi­lijna, Char­les Dic­kens (Ka­non li­te­ra­tury dzie­cię­cej)

70. Przy­gody Pla­stu­sia, Ma­ria Kow­nacka (Ka­non li­te­ra­tury dzie­cię­cej)

71. Sto ba­jek, Jan Brze­chwa (Ka­non li­te­ra­tury dzie­cię­cej)

72. Wy­bór mi­tów grec­kich, Jo­anna Ro­dzie­wicz (Ka­non li­te­ra­tury dzie­cię­cej)

73. Zia­renka maku, Grze­gorz Ra­taj­czak (Ka­non li­te­ra­tury dzie­cię­cej)

74. Pier­ścień i róża, Wil­liam Ma­ke­pe­ace Thac­ke­ray (Ka­non li­te­ra­tury dzie­cię­cej)

75. Trzej musz­kie­te­ro­wie, Alek­san­der Du­mas (Ka­non li­te­ra­tury dzie­cię­cej)

76. Win­ne­tou, Ka­rol May (Ka­non li­te­ra­tury dzie­cię­cej)

77. Łowcy wil­ków, Ja­mes Cur­wood (Ka­non li­te­ra­tury dzie­cię­cej)

78. Czarny tu­li­pan, Alek­san­der Du­mas (Ka­non li­te­ra­tury dzie­cię­cej)

79. Nad da­le­kim, ci­chym fior­dem, Agot Gjems-Sel­mer (Ka­non li­te­ra­tury dzie­cię­cej)

80. Gwiazda prze­wod­nia, Joan Gould (Ka­non li­te­ra­tury dzie­cię­cej)

81. Ka­ta­rynka oraz Z le­gend daw­nego Egiptu, Bo­le­sław Prus (Ka­non li­te­ra­tury dzie­cię­cej)

82. Biały kieł, Jack Lon­don (Ka­non li­te­ra­tury dzie­cię­cej)

83. Zew krwi, Jack Lon­don (Ka­non li­te­ra­tury dzie­cię­cej)

84. Złota El­żu­nia, Eu­ge­nia Mar­litt (Ka­non li­te­ra­tury dzie­cię­cej)

85. Skarb w Srebr­nym Je­zio­rze, Ka­rol May (Ka­non li­te­ra­tury dzie­cię­cej)

86. Zorro, John­ston McCul­ley (Ka­non li­te­ra­tury dzie­cię­cej)

87. Bajki li­tew­skie, Oskar Mi­łosz (Ka­non li­te­ra­tury dzie­cię­cej)

88. Ro­bin Hood, Ho­ward Pyle (Ka­non li­te­ra­tury dzie­cię­cej)

89. Do­lina bez wyj­ścia, Tho­mas M. Reid (Ka­non li­te­ra­tury dzie­cię­cej)

90. Książę i że­brak, Mark Twain (Ka­non li­te­ra­tury dzie­cię­cej)

91. Bajka o ry­baku i rybce, Alek­san­der Pusz­kin (Ka­non li­te­ra­tury dzie­cię­cej)

92. Piękna i Be­stia, Je­anne-Ma­rie Le­prince de Be­au­mont (Ka­non li­te­ra­tury dzie­cię­cej)

93. Wy­brane po­da­nia i le­gendy pol­skie (Ka­non li­te­ra­tury dzie­cię­cej)

94. Klechdy se­za­mowe, Bo­le­sław Le­śmian (Ka­non li­te­ra­tury dzie­cię­cej)

95. Słoń Trą­bal­ski, Ju­lian Tu­wim (Se­ria li­mi­to­wana)

96. 12 po­dróży mi­sia Mio­dala, Ste­fan Po­tocki (Klub ma­łych czy­tel­ni­ków)

97. 7 opo­wie­ści o ry­ce­rzu, cza­ro­dzieju i księ­ciu do­bro­dzieju, Ja­nia Ship­per (Klub ma­łych czy­tel­ni­ków)

98. Eg­zo­tyczna przy­goda, Alek­san­dra Mi­cha­łow­ska (Klub ma­łych czy­tel­ni­ków)

99. Troje wspa­nia­łych i skrzat, Ewa Mir­kow­ska (Klub ma­łych czy­tel­ni­ków)

100. W pa­mięt­niku Zo­fii Bo­brówny, Ju­liusz Sło­wacki (Ka­non li­te­ra­tury dzie­cię­cej)

101. Cu­downa po­dróż, Selma La­ger­löf (Ka­non li­te­ra­tury dzie­cię­cej)

102. Pani Twar­dow­ska, Adam Mic­kie­wicz (Ka­non li­te­ra­tury dzie­cię­cej)

103. Wy­brane wier­sze, Wła­dy­sław Bełza (Ka­non li­te­ra­tury dzie­cię­cej)

104. Sza­ra­czek, Mie­czy­sława Bucz­kówna (Ka­non li­te­ra­tury dzie­cię­cej)

105. Dzie­cię el­fów, Hans Chri­stian An­der­sen (Ka­non li­te­ra­tury dzie­cię­cej)

106. Ju­tro nie­dziela i inne opo­wia­da­nia, Zo­fia Żu­ra­kow­ska (Ka­non li­te­ra­tury dzie­cię­cej)

107. Las­sie, wróć!, Eric Kni­ght (Ka­non li­te­ra­tury dzie­cię­cej)

108. Lato le­śnych lu­dzi, Ma­ria Ro­dzie­wi­czówna (Ka­non li­te­ra­tury dzie­cię­cej)

109. O dwu­na­stu mie­sią­cach, Ja­nina Po­ra­ziń­ska (Ka­non li­te­ra­tury dzie­cię­cej)

110. O księ­ciu Got­fry­dzie, ry­ce­rzu Gwiazdy Wi­gi­lij­nej, Ha­lina Gór­ska (Ka­non li­te­ra­tury dzie­cię­cej)

111. Pięt­na­sto­letni ka­pi­tan, Ju­liusz Verne (Ka­non li­te­ra­tury dzie­cię­cej)

112. Przy­gody Me­li­klesa Greka, Wi­told Ma­ko­wiecki (Ka­non li­te­ra­tury dzie­cię­cej)

113. Przy­gody Sind­bada Że­gla­rza, Bo­le­sław Le­śmian (Ka­non li­te­ra­tury dzie­cię­cej)

114. Ta­jem­nica wę­dru­ją­cego ja­ski­niowca, Andy Chan­dler (Al­fred Hich­cock) (Przy­gody Trzech De­tek­ty­wów)

115. Ka­pi­tan Fra­casse, Teo­fil Gau­tier (Ka­non li­te­ra­tury dzie­cię­cej)

116. Dios­sos, Wi­told Ma­ko­wiecki (Ka­non li­te­ra­tury dzie­cię­cej)

117. Atlan­tyda, wy­spa ognia, Ma­ciej Ku­czyń­ski (Ka­non li­te­ra­tury dzie­cię­cej)

118. Mały lord, Fran­ces Hodg­son Bur­nett (Ka­non li­te­ra­tury dzie­cię­cej)

Wszyst­kie ty­tuły na­le­żące do _Bi­blio­teki li­te­ra­tury dzie­cię­cej_ są do­stępne w księ­garni in­ter­ne­to­wej Sied­mio­róg.pl
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: