Trudne powroty - ebook
Format ebooka:
EPUB
Format
EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie.
Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu
PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie
jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz
w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu.
Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu.
Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
Format
MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników
e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i
tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji
znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu.
Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu.
Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji
multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka
i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej
Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego
tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na
karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją
multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną
aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego,
który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire
dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu
w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale
Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy
wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede
wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach
PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu
w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale
Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną
aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego,
który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla
EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu
w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale
Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
Pobierz fragment w jednym z dostępnych formatów
Trudne powroty - ebook
Laura ma dość związku, w którym czuje się niezauważana. Opuszcza męża, znanego londyńskiego onkologa, i z dziećmi wyprowadza się do Swallowbrook. Ma nowy dom, nową pracę i nadzieję na nowe życie. Jednak mąż nie daje za wygraną...
Kategoria: | Romans |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-238-9149-9 |
Rozmiar pliku: | 559 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
ROZDZIAŁ PIERWSZY
Gdy Laura Armitage rozsunęła zasłony w małżeńskiej sypialni, do pokoju wpadły promienie słońca. Za oknem w jego blasku kąpały się łany zbóż w oddali i drzewa okalające pobliskie jezioro. Jednak ten sielankowy obraz nie odzwierciedlał stanu jej duszy, pogrążonej w mroku niepokoju o przyszłość.
Miesiąc wcześniej wraz z dziećmi wprowadziła się do domu, który podarował jej wuj Gordon Jessup, w miasteczku Swallowbrook w krainie jezior. Kiedy podjęła dramatyczną decyzję, by opuścić Londyn, zaproponowano jej objęcie stanowiska kierownika miejscowej przychodni po Gordonie, który odszedł na emeryturę. Skorzystała z tej okazji, wuj natomiast postanowił spędzić resztę życia w Hiszpanii, a dom zostawił jej w prezencie pożegnalnym.
Dzieci Laury, ośmioletnia Sophie i sześcioletni Josh, od razu pokochały miasteczko. Otoczone górami jezioro przez cały rok przyciągało tysiące turystów, amatorów pieszych wycieczek, wspinaczki czy sportów wodnych.
Sophie i Joshowi najbardziej przypadły do gustu przejażdżki promami, które o tej porze roku kursowały codziennie aż do zmroku. Gdziekolwiek jednak byli, z ust Sophie nieodmiennie padało pytanie:
– Mamo, kiedy tata przyjedzie?
– Niedługo – odpowiadała Laura. – Musi się opiekować pacjentami.
Spoglądając przez okno, pomyślała, że mogłaby się cieszyć Swallowbrook tak samo jak dzieci, gdyby był z nimi Gabriel. Bez niego życie traciło sens. Odebrał im go fatalny splot zdarzeń i dopóki Gabriel się z tego nie otrząśnie, z drżeniem serca zastanawiała się, czy blask ich związku, który zaczął blednąć, nie wygaśnie.
Gabriel wiedział, że dostała od wuja dom zwany Swallows Barn oraz że od dziewiątej rano do czasu, gdy dzieci wychodzą ze szkoły, Laura pracuje w miejscowej przychodni. Kiedy powiedziała mu o wspaniałomyślnym geście wuja, nie okazał entuzjazmu.
– W porządku, Lauro, jeśli ci to odpowiada... Ale po wyjściu stąd wracam do naszego domu w Londynie. – Uśmiechając się półgębkiem, dodał: – Wuj go nie sprzedał?
– Jasne, że nie – odparła obojętnym tonem, powstrzymując łzy. Ani razu się nie rozpłakała podczas ustalonych widzeń, gdy siedzieli po obu końcach stołu, zachowując się jak obcy.
Dzieci też nie widziały jej łez, bo postawiła sobie za punkt honoru nie odbierać im młodzieńczej niewinności. Płakała całe noce, leżąc w małżeńskim łożu pozbawionym obecności ukochanego męża.
– Przyjęłam tę pracę, żeby pod twoją nieobecność spłacać rachunki – powiedziała mu tamtego dnia. – Propozycja wuja przesądziła o przeprowadzce do Swallowbrook, ale widzę, że nie masz zamiaru przenieść się tam razem z nami. Wiem, ile cię kosztuje decyzja, żebym na te wizyty nie przywoziła dzieci, więc wydawało mi się, że bardzo ci zależy na kontakcie z nimi.
– Bardzo mi na tym zależy – przytaknął – ale najpierw muszę się ostrzyc, żeby wyglądać tak, jak mnie po raz ostatni widziały. Każdy dzień bez nich to dla mnie istne piekło.
– A każdy dzień beze mnie? – zapytała urażona, że nie wspomniał o niej.
– Każdy dzień bez ciebie zmusza mnie do zaakceptowania tego, że nie byłem przy tobie, kiedy mnie potrzebowałaś, a na koniec przez chwilę podejrzewałem niesłusznie, że znalazłaś sobie kogoś innego.
Pokiwała smętnie głową.
– A kiedy raz wcześniej wróciłeś do domu i zobaczyłeś mnie w ramionach innego mężczyzny, pozwoliłeś sobie mnie osądzić, nie dając mi szansy wyjaśnienia – mówiła, nie podnosząc głosu pomimo gwaru panującego w sali widzeń. – I zabiłbyś go.
Poruszali ten wątek raz za razem, czekając na rozprawę. To, że Gabriel sam reanimował mężczyznę, którego zaatakował, uchroniło go przed znacznie dłuższym wyrokiem.
Wyszarpnął ją wtedy z ramion Jeremy’ego Saundersa i jednym potężnym ciosem pchnął tak, że mężczyzna uderzył głową o kant marmurowego kominka. Usłyszeli wtedy złowieszczy trzask, a kiedy się pochylili nad Jeremym, okazało się, że jego serce stanęło. Dopiero wtedy Gabriel się otrząsnął i przypomniał sobie o swoim wykształceniu.
Odsunęła się od okna i powoli zeszła na parter, ciągle rozpamiętując tę nieprzyjemną rozmowę. Jednak zamiast o przeszłości pora pomyśleć o dniu dzisiejszym, jeśli dzieci mają nie spóźnić się do szkoły.
Błyskawicznie zaadaptowały się do życia w małym miasteczku. Sophie jak zawsze troskliwie opiekowała się młodszym bratem. Wyglądem i osobowością bardzo przypominała Gabriela: ciemnowłosa, ciemnooka, bystra i zdecydowana, nawet w tak młodym wieku.
Josh był bardziej podobny do Laury, ale tej sprzed kilkunastu miesięcy. Bo teraz już nie jest tak ufna i spokojna, zadowolona z życia u boku kochanego i kochającego męża oraz wspaniałych dzieci.
W Londynie mieli dom przy jednym z wysadzanych drzewami skwerów niedaleko miejsca, w którym Gabriel pracował jako wzięty onkolog. Cieszył się taką popularnością, że przez kilka ostatnich lat czuła się jak samotna matka z dwójką dzieci, bo męża nigdy nie było w domu.
Oboje jego rodzice umarli na raka, gdy miał kilkanaście lat, więc wybrawszy medycynę, zdecydował się na specjalizację w dziedzinie onkologii. Każde życie, które udało mu się uchronić przed tą straszną chorobą, traktował jak rekompensatę za stratę najbliższych.
Od początku wiedziała o tym i akceptowała jako przyczynę jego zaangażowania w pracę, ale z biegiem czasu zaczęło jej to przeszkadzać. Gabriel przychodził do domu po północy kompletnie wyczerpany i błyskawicznie zasypiał, padając obok niej na łóżko, a niemal przed świtem wracał do szpitala.
Ich pożycie praktycznie nie istniało. Obawiała się, że ta obsesja na punkcie pracy zniszczy małżeństwo, jeśli mąż nie zwolni nieco tempa i nie zacznie poświęcać rodzinie więcej czasu. Czara goryczy się przelała, gdy Laura zauważyła u siebie niewielki guzek. Pewnego poranka, kiedy Gabriel już wyszedł, wycierając się, odkryła pod pachą coś, czego wcześniej tam nie było.
Przestraszona od razu do niego zatelefonowała, a on, kilka minut przed operacją pacjenta z nowotworem, skwitował krótko:
– Lauro, przyjdź do poradni i niech cię tam ktoś obejrzy. Zaraz wchodzę na blok operacyjny.
Powoli odłożyła słuchawkę. Żadna kobieta na świecie nie chciałaby wyczuć guzka w tym miejscu, ale przecież ona ma szczęście, a przynajmniej tak sądziła. Można by się spodziewać, że najwyższej klasy onkologa powinno zainteresować takie odkrycie, zwłaszcza u własnej żony. Gabriel jednak skierował ją do lekarza pierwszego kontaktu, który wiedząc, kim jest mąż pacjentki, sprawiał wrażenie lekko zdziwionego, ale taktownie powstrzymał się od komentarza.
– To mogą być różne rzeczy, ale my, lekarze, nigdy takich guzków nie ignorujemy, więc dam pani skierowanie do onkologa. Czy wie pani, do kogo chciałaby pani pójść?
– Hm... chyba do męża. – Ta odpowiedź zdziwiła go jeszcze bardziej, ale wyznaczono jej wizytę na następny dzień.
Stawiła się w szpitalu i usiadła w poczekalni razem z innymi pacjentami, a gdy pielęgniarka wyczytała jej nazwisko, weszła do gabinetu Gabriela. Siedział pochylony nad kartą pacjenta, zapoznając się z historią choroby. Kiedy zobaczył Laurę, nie mógł powstrzymać zdumienia.
– Co ty tu robisz? Nie widzisz, że jestem zajęty?
– Musiałam z tobą się spotkać – odparła spokojnie.
– To nie jest odpowiednie miejsce – bronił się. – Nie możesz poczekać, aż wrócę do domu?
– Nie, nie mogę. I dlatego jestem tutaj. W domu prawie nie bywasz, a poza tym to nie ma związku z naszym życiem prywatnym. Przyszłam tu jako pacjentka.
– Co takiego?! Dlaczego? Co się stało z...? – Urwał nagle, bo tym razem jego umysł nie pracował tak szybko jak zazwyczaj. W końcu do niego dotarło. – Ten guzek? Byłaś u lekarza pierwszego kontaktu?
– Tak – odparła bezbarwnym tonem. – Udawał, że wcale nie jest zaskoczony tym, że zgłaszam się do niego, mając za męża jednego z najlepszych onkologów w Anglii, ale dał mi skierowanie. Dziwi mnie, że twoja sekretarka nie skojarzyła nazwiska. Pewnie nie spodziewała się, że będę waszą pacjentką.
– Daj, obejrzę – powiedział nękany wyrzutami sumienia. Gdy obmacywał pachę, oboje pomyśleli z zażenowaniem, że dotyka jej po raz pierwszy od wielu miesięcy. I to w takiej sytuacji. – Trudno powiedzieć – stwierdził, kiedy wkładała bluzkę. – To może być na tle hormonalnym, nadwerężenie mięśnia albo nawet łagodny nowotwór, więc nie ferujmy pochopnych wyroków, dopóki nie zrobimy badań. Jutro, dobrze?
– Dobrze. – Zbierała się do wyjścia.
– Jak chwilę zaczekasz, odwiozę cię do domu – zaproponował skruszony, a ona pokręciła głową.
– Nie, dzięki. Poradzę sobie.
W porównaniu z chaosem, jaki zapanował w jej życiu, praca w przychodni w Swallowbrook okazała się oazą spokoju mimo nawału zadań oraz mnóstwa dokumentów do uzupełnienia.
W przychodni dyżurowało czworo lekarzy: Nathan i Libby Gallagherowie oraz Hugo Lawrence, który niedawno poślubił Ruby Hollister, młodą lekarkę, pracującą tam dopiero od kilku miesięcy. Wkrótce jednak miało ich zostać troje, ponieważ ciężarna Libby zamierzała po porodzie poświęcić się opiece nad maleństwem oraz wychowywaniem Toby’ego, adoptowanego sześcioletniego synka Nathana.
Laura pracowała w szpitalnej administracji, gdy poznała Gabriela Armitage. Między obiecującym onkologiem, najprzystojniejszym mężczyzną wśród wszystkich lekarzy, a złotowłosym aniołem z biura od razu zaiskrzyło.
Poznali się na świątecznym balu pracowników szpitala, a niedługo potem pobrali. Zanim Gabriel stał się jednym z wiodących specjalistów i zaczął być popularny, stanowili szczęśliwą rodzinę z dwójką dzieci.
Ale to się skończyło, gdy pewnego dnia wcześniej wrócił do domu. Ponaglany wyrzutami sumienia, że dopuścił do sytuacji, w której żona musiała zapisać się na wizytę u niego, przyniósł ogromną wiązankę jej ulubionych kwiatów.
W przychodni w Swallowbrook niewiele o niej wiedziano i na razie Laurze to odpowiadało. Po prostu dostała tę pracę dzięki rekomendacji Gordona Jessupa.
Nikomu o sobie nie opowiadała, jednak najwyraźniej nowi koledzy przyjęli, że jej małżeństwo się rozpadło, więc tym łatwiej było utrzymywać ich w tym przeświadczeniu, przynajmniej dopóki sama się nie zorientuje, co będzie dalej z Gabrielem.
W przychodni spotkała się z serdecznym przyjęciem. Pewnej niedzieli Gallagherowie zaprosili ją oraz dzieci na powitalną herbatkę. Toby i Josh, prawie równolatki, błyskawicznie się zaprzyjaźnili. Do Sophie, dumnej posiadaczki różowego telefonu komórkowego, ktoś zadzwonił, więc siedząc na ogrodowej ławeczce, długo z nim rozmawiała, podczas gdy nieopodal chłopcy z zapałem grali w piłkę.
– To był tatuś – oznajmiła z wypiekami na policzkach i błyskiem w oczach, gdy wracali do domu, nieświadoma smutku matki, której zrobiło się przykro, że Gabriel nie miał jej nic do powiedzenia. Jak naprawią związek, jeśli on nie chce z nią nawet porozmawiać? Czy uważa, że już jest za późno? Czy kiedy wyjdzie z więzienia, zechce się z nią rozwieść?
Tamtego koszmarnego dnia oboje jechali karetką wiozącą Jeremy’ego Saundersa. Przeżyła wtedy szok zarówno z powodu stanu Saundersa, jak i podejrzenia o zdradę.
Gdyby zjawił się kilka sekund później, zobaczyłby, jak odpycha tego mężczyznę i każe mu się wynosić, ale on nie myślał racjonalnie. Poruszyło go to, że Laura zgłosiła się do gabinetu jako pacjentka, która być może ma raka, bo w żaden inny sposób nie mogła zwrócić na siebie uwagi męża.
W szpitalu czekała na nich policja poinformowana przez ratowników o okolicznościach wypadku. Gdy lekarze zajmowali się poszkodowanym, Gabriela zatrzymano pod zarzutem spowodowania poważnych obrażeń ciała. Chciała pojechać z nim na komisariat, ale jej przypomniał, że należy odebrać dzieci ze szkoły.
– Lauro, zadzwoń do szkoły – poinstruował ją, gdy stała blada i zszokowana – i poproś, żeby je zatrzymali, dopóki ich nie odbierzesz. – Przytaknęła tylko, kiedy go wyprowadzano.
Po południu, gdy Gabriel w dalszym ciągu był na komisariacie, zadzwoniła jego sekretarka. Powiedziała, że skontaktował się z nią adwokat Gabriela. Zgodnie z prośbą przekazała Laurze, że mąż przypomina o badaniach, którym ma się poddać następnego dnia oraz że obiecuje jak najszybciej wrócić do domu.
– Pani Armitage, co się stało? – dopytywała się zdezorientowana Jenny Carstairs.
– Jenny, chodzi o coś, w co się wpakowaliśmy dziś po południu – wyjaśniła. – Gabriel jest bardzo uporządkowany, więc nic dziwnego, że mi przypomina o badaniach. Nic poza tym.
Rozłączywszy się z Jenny, zadzwoniła do szpitala, by się dowiedzieć, w jakim stanie jest Jeremy. Zdawała sobie sprawę, że gdyby ktoś inny uderzył go tak mocno, Jeremy mógłby nie przeżyć. Dowiedziała się, że pacjent dobrze reaguje na leczenie i że nie doszło do wylewu krwi do mózgu, ale ma pękniętą podstawę czaszki oraz że praca serca jest stale monitorowana.
Zatem szybka reakcja Gabriela na sytuację, którą sam sprowokował, prawdopodobnie uratowała mężczyźnie życie. Laura musiała się tym zadowolić, bo mąż nadal przebywał na posterunku policji, gdzie się znalazł z powodu nieobliczalnej reakcji na widok ukochanej w objęciach innego.
Jeremy Saunders zobaczył, że wróciła do domu zapłakana, więc uznał, że musi pocieszyć atrakcyjną sąsiadkę. Objął ją i gładził po głowie, a chwilę później zaczął całować, wykorzystując sytuację. Wtedy właśnie zjawił się Gabriel i zinterpretował to opacznie.
Gdy otwierał drzwi swojego londyńskiego domu, nie opuszczało go poczucie nierzeczywistości towarzyszące w trakcie pobytu w więzieniu. Karę wymierzoną za to, że za bardzo kocha żonę, już odbył, ale co dalej? Rozglądał się po zatęchłych z braku świeżego powietrza pokojach, a gdy otworzył okno, przyszło mu do głowy, że z tego samego powodu on też tak pachnie.
Czy Laura wybaczy mu brak zaufania? W więzieniu odwiedzała go regularnie, ale za każdym razem czuł, że łączące ich uczucia słabną z jego winy.
Po jej pamiętnej wizycie w gabinecie, niemal rok wcześniej, siedział tępo zapatrzony przed siebie, powoli uświadamiając sobie, co dzieje się z ich związkiem. Jego ukochana kobieta poczuła się zmuszona zniżyć do roli zwyczajnej pacjentki. Mieszkali pod jednym dachem, spali w jednym łóżku, ale zwróciła uwagę męża dopiero czymś, co mogło zagrozić jej życiu.
Wtedy Laura jeszcze nie wiedziała, że tego dnia przekazał wszystkich swoich pacjentów kolegom i już po południu ruszył do domu. Zamierzał obiecać jej, że niesienie pomocy chorym i potrzebującym nie będzie absorbowało go w takim stopniu, jak dotychczas, więc znowu staną się normalną rodziną.
Z tą myślą wszedł do domu, gdzie ujrzał ją w ramionach sąsiada. W jego oczach człowiek ten był największym leniem pod słońcem, przeświadczonym o swoim wielkim powodzeniu u kobiet. Niezależny materialnie Saunders spędzał dni na spotkaniach ze śmietanką towarzyską, podczas gdy Gabriel nieraz operował non-stop przez całą dobę. Zaślepiony wściekłością uznał, że leń z sąsiedztwa uwodzi mu żonę.
Dostał wyrok dziewięciu miesięcy pozbawienia wolności za spowodowanie poważnego uszczerbku na zdrowiu. Sędzia poinformował go, że wyrok byłby zdecydowanie bardziej surowy, gdyby nie to, że zdawszy sobie sprawę ze swego uczynku, uratował poszkodowanemu życie. W przeciwnym razie postawiono by mu zarzut nieumyślnego spowodowania śmierci. Owszem, kominek też odegrał pewną rolę, ale to Gabriel wymierzył Jeremy’emu cios, który zmienił bieg życia kilku osób.
Przez czas dzielący go od rozprawy spali z Laurą w osobnych pokojach, rozmawiali wyłącznie o sprawach związanych z domem oraz dziećmi. I chociaż Gabriel czuł się w pełni sił psychicznych i fizycznych, cierpiał na myśl o rozstaniu z rodziną. Pocieszał się jedynie tym, że wyniki badań żony były ujemne. Guz okazał się łagodny.
Natychmiast po powrocie do domu rozebrał się, by zmyć z siebie zapach miejsca, w którym przebywał, potem ubrał się w rzeczy, które przez kilka miesięcy wisiały w szafie. Gdy zajrzał do lodówki, stwierdził, że jest pełna jedzenia. Czy to Laura znalazła czas, by przyjechać do Londynu i zrobić zakupy?
Wkrótce jego ciekawość została zaspokojona, bo zadzwoniła Jenny, sekretarka, by powitać go w domu oraz zapytać, czy ma wszystko, czego mu potrzeba.
– Zadzwoniła do mnie Laura z prośbą, żebym ci zrobiła zakupy – wyjaśniła.
– Niczego mi nie zabraknie – odparł. – Dzięki, że zadałaś sobie tyle trudu.
– Nie ma za co. Cieszę się, że już jesteś – odparła. – Wszyscy na oddziale pytają, kiedy wrócisz do pracy.
– To chyba raczej kwestia „czy”, a nie „kiedy”... Jenny, muszę się zastanowić. Ale niedługo się u was pokażę.
Ledwie odłożył słuchawkę, telefon znowu zadzwonił. Tym razem była to Laura.
– Gabriel! Dzięki Bogu, że już jesteś w domu. Co tam słychać?
– Cisza, spokój... Jenny zrobiła, o co ją prosiłaś, więc teraz zjem lunch, a potem może wybiorę się do parku. Widzę, że dom obok jest na sprzedaż.
– Hm, wiem. Jeremy mnie zawiadomił.
– Jaki miał w tym interes?
– Nie wiem. Nie jestem zainteresowana i tak mu powiedziałam – odrzekła neutralnym tonem. Gdy jego milczenie się przedłużało, zapytała: – Kiedy przyjedziesz zobaczyć się z dziećmi?
– Wkrótce. Może w tygodniu.
– Rozumiem. – Zrozumiała to doskonale. Gabriel nie zamierzał zaczynać od punktu, w którym między nimi coś pękło tamtego koszmarnego popołudnia. Do rozprawy żyli pod jednym dachem jak dwoje obcych sobie ludzi. Podobnie jak jemu, jej też nie zależało na powrocie do takiego życia.
O decyzji, by przenieść się do Swallowbrook, zadecydowała nie tylko hojna darowizna wuja Gordona. Motywowała ją też cicha nadzieja na nowe życie z Gabrielem, z daleka od przeszłości, w malowniczej okolicy, ale najwyraźniej mąż widział to inaczej. Po tej rozmowie długo opłakiwała to, co stracili.
Poprzedniego wieczoru poprowadziła spotkanie, podczas którego omawiano realizowany właśnie projekt: budowę kliniki dla pacjentów chorych na raka. Nathanowi Gallagherowi bardzo zależało, by obiekt powstał na tej samej działce, co przychodnia.
Miejscowe władze zaaprobowały projekt architektoniczny i budowa już się rozpoczęła. W swoim czasie budynek przychodni pełnił funkcję domu mieszkalnego, w którym wychowała się Libby Gallagher, a okalająca go działka była bardzo duża.
Nowa klinika została zaplanowana jako filia obleganego oddziału onkologicznego miejscowego szpitala, tak by pacjenci ze Swallowbrook nie musieli czekać na wizytę u specjalisty zbyt długo.
Libby nie brała udziału w spotkaniu, bo już niedługo miała odejść z pracy, ale zaproponowała Laurze, by Josh i Sophie ten czas spędzili z Tobym. Gdy Laura przyjechała z dziećmi, Libby pomyślała, że nowa kierowniczka przychodni sprawia wrażenie zmęczonej i zestresowanej, ale zachowała to spostrzeżenie dla siebie. W miarę jak ją poznawała, dochodziła do wniosku, że Laura jest osobą bardzo skrytą.
Podobnie sądziła druga lekarka, Ruby, śliczna żona Hugona Lawrence’a, która dokładała wszelkich starań, by Laura dobrze czuła się w Swallowbrook. Ruby miała wrażenie, że Laura żyje pod jakąś presją. Znamienne było również to, że w rozmowach z nimi ani razu nie wspomniała o ojcu swoich dzieci. Za to mała Sophie musiała być z tatą w stałym kontakcie, sądząc po tym, jak często o nim mówiła.
Po piątkowej rozmowie z mężem Laura uznała, że jeśli życie oderwało się od rzeczywistości w tej samej chwili, gdy Gabriel wpadł do domu i ujrzał ją w objęciach sąsiada oportunisty, to ich ostatnia rozmowa nadała nierzeczywistości nowy wymiar.
On nadal jest przekonany, że zamierzałam go zdradzić, pomyślała. Że wybrała sobie akurat Jeremy’ego, by ją pocieszał, bo Gabriel ją zaniedbuje. I niewykluczone, że nie był to pierwszy raz. Nigdy nie chciał z nią o tym rozmawiać, a teraz dał wyraźnie do zrozumienia, że nie ma co liczyć na jego powrót.
Długo nie mogła zasnąć. Leżąc w łóżku i wpatrując się w belkowany sufit, usłyszała, jak Sophie woła go przez sen. W głowie się jej nie mieściło, że teraz, kiedy już jest wolny, Gabriel woli zostać w Londynie, z dala od dzieci. Jeśli nie chce być z nią, to trudno, ale przecież kocha Sophie i Josha. Jeśli jednak do nich nie przyjedzie... To co? Złożyć pozew rozwodowy?
Gdy Laura Armitage rozsunęła zasłony w małżeńskiej sypialni, do pokoju wpadły promienie słońca. Za oknem w jego blasku kąpały się łany zbóż w oddali i drzewa okalające pobliskie jezioro. Jednak ten sielankowy obraz nie odzwierciedlał stanu jej duszy, pogrążonej w mroku niepokoju o przyszłość.
Miesiąc wcześniej wraz z dziećmi wprowadziła się do domu, który podarował jej wuj Gordon Jessup, w miasteczku Swallowbrook w krainie jezior. Kiedy podjęła dramatyczną decyzję, by opuścić Londyn, zaproponowano jej objęcie stanowiska kierownika miejscowej przychodni po Gordonie, który odszedł na emeryturę. Skorzystała z tej okazji, wuj natomiast postanowił spędzić resztę życia w Hiszpanii, a dom zostawił jej w prezencie pożegnalnym.
Dzieci Laury, ośmioletnia Sophie i sześcioletni Josh, od razu pokochały miasteczko. Otoczone górami jezioro przez cały rok przyciągało tysiące turystów, amatorów pieszych wycieczek, wspinaczki czy sportów wodnych.
Sophie i Joshowi najbardziej przypadły do gustu przejażdżki promami, które o tej porze roku kursowały codziennie aż do zmroku. Gdziekolwiek jednak byli, z ust Sophie nieodmiennie padało pytanie:
– Mamo, kiedy tata przyjedzie?
– Niedługo – odpowiadała Laura. – Musi się opiekować pacjentami.
Spoglądając przez okno, pomyślała, że mogłaby się cieszyć Swallowbrook tak samo jak dzieci, gdyby był z nimi Gabriel. Bez niego życie traciło sens. Odebrał im go fatalny splot zdarzeń i dopóki Gabriel się z tego nie otrząśnie, z drżeniem serca zastanawiała się, czy blask ich związku, który zaczął blednąć, nie wygaśnie.
Gabriel wiedział, że dostała od wuja dom zwany Swallows Barn oraz że od dziewiątej rano do czasu, gdy dzieci wychodzą ze szkoły, Laura pracuje w miejscowej przychodni. Kiedy powiedziała mu o wspaniałomyślnym geście wuja, nie okazał entuzjazmu.
– W porządku, Lauro, jeśli ci to odpowiada... Ale po wyjściu stąd wracam do naszego domu w Londynie. – Uśmiechając się półgębkiem, dodał: – Wuj go nie sprzedał?
– Jasne, że nie – odparła obojętnym tonem, powstrzymując łzy. Ani razu się nie rozpłakała podczas ustalonych widzeń, gdy siedzieli po obu końcach stołu, zachowując się jak obcy.
Dzieci też nie widziały jej łez, bo postawiła sobie za punkt honoru nie odbierać im młodzieńczej niewinności. Płakała całe noce, leżąc w małżeńskim łożu pozbawionym obecności ukochanego męża.
– Przyjęłam tę pracę, żeby pod twoją nieobecność spłacać rachunki – powiedziała mu tamtego dnia. – Propozycja wuja przesądziła o przeprowadzce do Swallowbrook, ale widzę, że nie masz zamiaru przenieść się tam razem z nami. Wiem, ile cię kosztuje decyzja, żebym na te wizyty nie przywoziła dzieci, więc wydawało mi się, że bardzo ci zależy na kontakcie z nimi.
– Bardzo mi na tym zależy – przytaknął – ale najpierw muszę się ostrzyc, żeby wyglądać tak, jak mnie po raz ostatni widziały. Każdy dzień bez nich to dla mnie istne piekło.
– A każdy dzień beze mnie? – zapytała urażona, że nie wspomniał o niej.
– Każdy dzień bez ciebie zmusza mnie do zaakceptowania tego, że nie byłem przy tobie, kiedy mnie potrzebowałaś, a na koniec przez chwilę podejrzewałem niesłusznie, że znalazłaś sobie kogoś innego.
Pokiwała smętnie głową.
– A kiedy raz wcześniej wróciłeś do domu i zobaczyłeś mnie w ramionach innego mężczyzny, pozwoliłeś sobie mnie osądzić, nie dając mi szansy wyjaśnienia – mówiła, nie podnosząc głosu pomimo gwaru panującego w sali widzeń. – I zabiłbyś go.
Poruszali ten wątek raz za razem, czekając na rozprawę. To, że Gabriel sam reanimował mężczyznę, którego zaatakował, uchroniło go przed znacznie dłuższym wyrokiem.
Wyszarpnął ją wtedy z ramion Jeremy’ego Saundersa i jednym potężnym ciosem pchnął tak, że mężczyzna uderzył głową o kant marmurowego kominka. Usłyszeli wtedy złowieszczy trzask, a kiedy się pochylili nad Jeremym, okazało się, że jego serce stanęło. Dopiero wtedy Gabriel się otrząsnął i przypomniał sobie o swoim wykształceniu.
Odsunęła się od okna i powoli zeszła na parter, ciągle rozpamiętując tę nieprzyjemną rozmowę. Jednak zamiast o przeszłości pora pomyśleć o dniu dzisiejszym, jeśli dzieci mają nie spóźnić się do szkoły.
Błyskawicznie zaadaptowały się do życia w małym miasteczku. Sophie jak zawsze troskliwie opiekowała się młodszym bratem. Wyglądem i osobowością bardzo przypominała Gabriela: ciemnowłosa, ciemnooka, bystra i zdecydowana, nawet w tak młodym wieku.
Josh był bardziej podobny do Laury, ale tej sprzed kilkunastu miesięcy. Bo teraz już nie jest tak ufna i spokojna, zadowolona z życia u boku kochanego i kochającego męża oraz wspaniałych dzieci.
W Londynie mieli dom przy jednym z wysadzanych drzewami skwerów niedaleko miejsca, w którym Gabriel pracował jako wzięty onkolog. Cieszył się taką popularnością, że przez kilka ostatnich lat czuła się jak samotna matka z dwójką dzieci, bo męża nigdy nie było w domu.
Oboje jego rodzice umarli na raka, gdy miał kilkanaście lat, więc wybrawszy medycynę, zdecydował się na specjalizację w dziedzinie onkologii. Każde życie, które udało mu się uchronić przed tą straszną chorobą, traktował jak rekompensatę za stratę najbliższych.
Od początku wiedziała o tym i akceptowała jako przyczynę jego zaangażowania w pracę, ale z biegiem czasu zaczęło jej to przeszkadzać. Gabriel przychodził do domu po północy kompletnie wyczerpany i błyskawicznie zasypiał, padając obok niej na łóżko, a niemal przed świtem wracał do szpitala.
Ich pożycie praktycznie nie istniało. Obawiała się, że ta obsesja na punkcie pracy zniszczy małżeństwo, jeśli mąż nie zwolni nieco tempa i nie zacznie poświęcać rodzinie więcej czasu. Czara goryczy się przelała, gdy Laura zauważyła u siebie niewielki guzek. Pewnego poranka, kiedy Gabriel już wyszedł, wycierając się, odkryła pod pachą coś, czego wcześniej tam nie było.
Przestraszona od razu do niego zatelefonowała, a on, kilka minut przed operacją pacjenta z nowotworem, skwitował krótko:
– Lauro, przyjdź do poradni i niech cię tam ktoś obejrzy. Zaraz wchodzę na blok operacyjny.
Powoli odłożyła słuchawkę. Żadna kobieta na świecie nie chciałaby wyczuć guzka w tym miejscu, ale przecież ona ma szczęście, a przynajmniej tak sądziła. Można by się spodziewać, że najwyższej klasy onkologa powinno zainteresować takie odkrycie, zwłaszcza u własnej żony. Gabriel jednak skierował ją do lekarza pierwszego kontaktu, który wiedząc, kim jest mąż pacjentki, sprawiał wrażenie lekko zdziwionego, ale taktownie powstrzymał się od komentarza.
– To mogą być różne rzeczy, ale my, lekarze, nigdy takich guzków nie ignorujemy, więc dam pani skierowanie do onkologa. Czy wie pani, do kogo chciałaby pani pójść?
– Hm... chyba do męża. – Ta odpowiedź zdziwiła go jeszcze bardziej, ale wyznaczono jej wizytę na następny dzień.
Stawiła się w szpitalu i usiadła w poczekalni razem z innymi pacjentami, a gdy pielęgniarka wyczytała jej nazwisko, weszła do gabinetu Gabriela. Siedział pochylony nad kartą pacjenta, zapoznając się z historią choroby. Kiedy zobaczył Laurę, nie mógł powstrzymać zdumienia.
– Co ty tu robisz? Nie widzisz, że jestem zajęty?
– Musiałam z tobą się spotkać – odparła spokojnie.
– To nie jest odpowiednie miejsce – bronił się. – Nie możesz poczekać, aż wrócę do domu?
– Nie, nie mogę. I dlatego jestem tutaj. W domu prawie nie bywasz, a poza tym to nie ma związku z naszym życiem prywatnym. Przyszłam tu jako pacjentka.
– Co takiego?! Dlaczego? Co się stało z...? – Urwał nagle, bo tym razem jego umysł nie pracował tak szybko jak zazwyczaj. W końcu do niego dotarło. – Ten guzek? Byłaś u lekarza pierwszego kontaktu?
– Tak – odparła bezbarwnym tonem. – Udawał, że wcale nie jest zaskoczony tym, że zgłaszam się do niego, mając za męża jednego z najlepszych onkologów w Anglii, ale dał mi skierowanie. Dziwi mnie, że twoja sekretarka nie skojarzyła nazwiska. Pewnie nie spodziewała się, że będę waszą pacjentką.
– Daj, obejrzę – powiedział nękany wyrzutami sumienia. Gdy obmacywał pachę, oboje pomyśleli z zażenowaniem, że dotyka jej po raz pierwszy od wielu miesięcy. I to w takiej sytuacji. – Trudno powiedzieć – stwierdził, kiedy wkładała bluzkę. – To może być na tle hormonalnym, nadwerężenie mięśnia albo nawet łagodny nowotwór, więc nie ferujmy pochopnych wyroków, dopóki nie zrobimy badań. Jutro, dobrze?
– Dobrze. – Zbierała się do wyjścia.
– Jak chwilę zaczekasz, odwiozę cię do domu – zaproponował skruszony, a ona pokręciła głową.
– Nie, dzięki. Poradzę sobie.
W porównaniu z chaosem, jaki zapanował w jej życiu, praca w przychodni w Swallowbrook okazała się oazą spokoju mimo nawału zadań oraz mnóstwa dokumentów do uzupełnienia.
W przychodni dyżurowało czworo lekarzy: Nathan i Libby Gallagherowie oraz Hugo Lawrence, który niedawno poślubił Ruby Hollister, młodą lekarkę, pracującą tam dopiero od kilku miesięcy. Wkrótce jednak miało ich zostać troje, ponieważ ciężarna Libby zamierzała po porodzie poświęcić się opiece nad maleństwem oraz wychowywaniem Toby’ego, adoptowanego sześcioletniego synka Nathana.
Laura pracowała w szpitalnej administracji, gdy poznała Gabriela Armitage. Między obiecującym onkologiem, najprzystojniejszym mężczyzną wśród wszystkich lekarzy, a złotowłosym aniołem z biura od razu zaiskrzyło.
Poznali się na świątecznym balu pracowników szpitala, a niedługo potem pobrali. Zanim Gabriel stał się jednym z wiodących specjalistów i zaczął być popularny, stanowili szczęśliwą rodzinę z dwójką dzieci.
Ale to się skończyło, gdy pewnego dnia wcześniej wrócił do domu. Ponaglany wyrzutami sumienia, że dopuścił do sytuacji, w której żona musiała zapisać się na wizytę u niego, przyniósł ogromną wiązankę jej ulubionych kwiatów.
W przychodni w Swallowbrook niewiele o niej wiedziano i na razie Laurze to odpowiadało. Po prostu dostała tę pracę dzięki rekomendacji Gordona Jessupa.
Nikomu o sobie nie opowiadała, jednak najwyraźniej nowi koledzy przyjęli, że jej małżeństwo się rozpadło, więc tym łatwiej było utrzymywać ich w tym przeświadczeniu, przynajmniej dopóki sama się nie zorientuje, co będzie dalej z Gabrielem.
W przychodni spotkała się z serdecznym przyjęciem. Pewnej niedzieli Gallagherowie zaprosili ją oraz dzieci na powitalną herbatkę. Toby i Josh, prawie równolatki, błyskawicznie się zaprzyjaźnili. Do Sophie, dumnej posiadaczki różowego telefonu komórkowego, ktoś zadzwonił, więc siedząc na ogrodowej ławeczce, długo z nim rozmawiała, podczas gdy nieopodal chłopcy z zapałem grali w piłkę.
– To był tatuś – oznajmiła z wypiekami na policzkach i błyskiem w oczach, gdy wracali do domu, nieświadoma smutku matki, której zrobiło się przykro, że Gabriel nie miał jej nic do powiedzenia. Jak naprawią związek, jeśli on nie chce z nią nawet porozmawiać? Czy uważa, że już jest za późno? Czy kiedy wyjdzie z więzienia, zechce się z nią rozwieść?
Tamtego koszmarnego dnia oboje jechali karetką wiozącą Jeremy’ego Saundersa. Przeżyła wtedy szok zarówno z powodu stanu Saundersa, jak i podejrzenia o zdradę.
Gdyby zjawił się kilka sekund później, zobaczyłby, jak odpycha tego mężczyznę i każe mu się wynosić, ale on nie myślał racjonalnie. Poruszyło go to, że Laura zgłosiła się do gabinetu jako pacjentka, która być może ma raka, bo w żaden inny sposób nie mogła zwrócić na siebie uwagi męża.
W szpitalu czekała na nich policja poinformowana przez ratowników o okolicznościach wypadku. Gdy lekarze zajmowali się poszkodowanym, Gabriela zatrzymano pod zarzutem spowodowania poważnych obrażeń ciała. Chciała pojechać z nim na komisariat, ale jej przypomniał, że należy odebrać dzieci ze szkoły.
– Lauro, zadzwoń do szkoły – poinstruował ją, gdy stała blada i zszokowana – i poproś, żeby je zatrzymali, dopóki ich nie odbierzesz. – Przytaknęła tylko, kiedy go wyprowadzano.
Po południu, gdy Gabriel w dalszym ciągu był na komisariacie, zadzwoniła jego sekretarka. Powiedziała, że skontaktował się z nią adwokat Gabriela. Zgodnie z prośbą przekazała Laurze, że mąż przypomina o badaniach, którym ma się poddać następnego dnia oraz że obiecuje jak najszybciej wrócić do domu.
– Pani Armitage, co się stało? – dopytywała się zdezorientowana Jenny Carstairs.
– Jenny, chodzi o coś, w co się wpakowaliśmy dziś po południu – wyjaśniła. – Gabriel jest bardzo uporządkowany, więc nic dziwnego, że mi przypomina o badaniach. Nic poza tym.
Rozłączywszy się z Jenny, zadzwoniła do szpitala, by się dowiedzieć, w jakim stanie jest Jeremy. Zdawała sobie sprawę, że gdyby ktoś inny uderzył go tak mocno, Jeremy mógłby nie przeżyć. Dowiedziała się, że pacjent dobrze reaguje na leczenie i że nie doszło do wylewu krwi do mózgu, ale ma pękniętą podstawę czaszki oraz że praca serca jest stale monitorowana.
Zatem szybka reakcja Gabriela na sytuację, którą sam sprowokował, prawdopodobnie uratowała mężczyźnie życie. Laura musiała się tym zadowolić, bo mąż nadal przebywał na posterunku policji, gdzie się znalazł z powodu nieobliczalnej reakcji na widok ukochanej w objęciach innego.
Jeremy Saunders zobaczył, że wróciła do domu zapłakana, więc uznał, że musi pocieszyć atrakcyjną sąsiadkę. Objął ją i gładził po głowie, a chwilę później zaczął całować, wykorzystując sytuację. Wtedy właśnie zjawił się Gabriel i zinterpretował to opacznie.
Gdy otwierał drzwi swojego londyńskiego domu, nie opuszczało go poczucie nierzeczywistości towarzyszące w trakcie pobytu w więzieniu. Karę wymierzoną za to, że za bardzo kocha żonę, już odbył, ale co dalej? Rozglądał się po zatęchłych z braku świeżego powietrza pokojach, a gdy otworzył okno, przyszło mu do głowy, że z tego samego powodu on też tak pachnie.
Czy Laura wybaczy mu brak zaufania? W więzieniu odwiedzała go regularnie, ale za każdym razem czuł, że łączące ich uczucia słabną z jego winy.
Po jej pamiętnej wizycie w gabinecie, niemal rok wcześniej, siedział tępo zapatrzony przed siebie, powoli uświadamiając sobie, co dzieje się z ich związkiem. Jego ukochana kobieta poczuła się zmuszona zniżyć do roli zwyczajnej pacjentki. Mieszkali pod jednym dachem, spali w jednym łóżku, ale zwróciła uwagę męża dopiero czymś, co mogło zagrozić jej życiu.
Wtedy Laura jeszcze nie wiedziała, że tego dnia przekazał wszystkich swoich pacjentów kolegom i już po południu ruszył do domu. Zamierzał obiecać jej, że niesienie pomocy chorym i potrzebującym nie będzie absorbowało go w takim stopniu, jak dotychczas, więc znowu staną się normalną rodziną.
Z tą myślą wszedł do domu, gdzie ujrzał ją w ramionach sąsiada. W jego oczach człowiek ten był największym leniem pod słońcem, przeświadczonym o swoim wielkim powodzeniu u kobiet. Niezależny materialnie Saunders spędzał dni na spotkaniach ze śmietanką towarzyską, podczas gdy Gabriel nieraz operował non-stop przez całą dobę. Zaślepiony wściekłością uznał, że leń z sąsiedztwa uwodzi mu żonę.
Dostał wyrok dziewięciu miesięcy pozbawienia wolności za spowodowanie poważnego uszczerbku na zdrowiu. Sędzia poinformował go, że wyrok byłby zdecydowanie bardziej surowy, gdyby nie to, że zdawszy sobie sprawę ze swego uczynku, uratował poszkodowanemu życie. W przeciwnym razie postawiono by mu zarzut nieumyślnego spowodowania śmierci. Owszem, kominek też odegrał pewną rolę, ale to Gabriel wymierzył Jeremy’emu cios, który zmienił bieg życia kilku osób.
Przez czas dzielący go od rozprawy spali z Laurą w osobnych pokojach, rozmawiali wyłącznie o sprawach związanych z domem oraz dziećmi. I chociaż Gabriel czuł się w pełni sił psychicznych i fizycznych, cierpiał na myśl o rozstaniu z rodziną. Pocieszał się jedynie tym, że wyniki badań żony były ujemne. Guz okazał się łagodny.
Natychmiast po powrocie do domu rozebrał się, by zmyć z siebie zapach miejsca, w którym przebywał, potem ubrał się w rzeczy, które przez kilka miesięcy wisiały w szafie. Gdy zajrzał do lodówki, stwierdził, że jest pełna jedzenia. Czy to Laura znalazła czas, by przyjechać do Londynu i zrobić zakupy?
Wkrótce jego ciekawość została zaspokojona, bo zadzwoniła Jenny, sekretarka, by powitać go w domu oraz zapytać, czy ma wszystko, czego mu potrzeba.
– Zadzwoniła do mnie Laura z prośbą, żebym ci zrobiła zakupy – wyjaśniła.
– Niczego mi nie zabraknie – odparł. – Dzięki, że zadałaś sobie tyle trudu.
– Nie ma za co. Cieszę się, że już jesteś – odparła. – Wszyscy na oddziale pytają, kiedy wrócisz do pracy.
– To chyba raczej kwestia „czy”, a nie „kiedy”... Jenny, muszę się zastanowić. Ale niedługo się u was pokażę.
Ledwie odłożył słuchawkę, telefon znowu zadzwonił. Tym razem była to Laura.
– Gabriel! Dzięki Bogu, że już jesteś w domu. Co tam słychać?
– Cisza, spokój... Jenny zrobiła, o co ją prosiłaś, więc teraz zjem lunch, a potem może wybiorę się do parku. Widzę, że dom obok jest na sprzedaż.
– Hm, wiem. Jeremy mnie zawiadomił.
– Jaki miał w tym interes?
– Nie wiem. Nie jestem zainteresowana i tak mu powiedziałam – odrzekła neutralnym tonem. Gdy jego milczenie się przedłużało, zapytała: – Kiedy przyjedziesz zobaczyć się z dziećmi?
– Wkrótce. Może w tygodniu.
– Rozumiem. – Zrozumiała to doskonale. Gabriel nie zamierzał zaczynać od punktu, w którym między nimi coś pękło tamtego koszmarnego popołudnia. Do rozprawy żyli pod jednym dachem jak dwoje obcych sobie ludzi. Podobnie jak jemu, jej też nie zależało na powrocie do takiego życia.
O decyzji, by przenieść się do Swallowbrook, zadecydowała nie tylko hojna darowizna wuja Gordona. Motywowała ją też cicha nadzieja na nowe życie z Gabrielem, z daleka od przeszłości, w malowniczej okolicy, ale najwyraźniej mąż widział to inaczej. Po tej rozmowie długo opłakiwała to, co stracili.
Poprzedniego wieczoru poprowadziła spotkanie, podczas którego omawiano realizowany właśnie projekt: budowę kliniki dla pacjentów chorych na raka. Nathanowi Gallagherowi bardzo zależało, by obiekt powstał na tej samej działce, co przychodnia.
Miejscowe władze zaaprobowały projekt architektoniczny i budowa już się rozpoczęła. W swoim czasie budynek przychodni pełnił funkcję domu mieszkalnego, w którym wychowała się Libby Gallagher, a okalająca go działka była bardzo duża.
Nowa klinika została zaplanowana jako filia obleganego oddziału onkologicznego miejscowego szpitala, tak by pacjenci ze Swallowbrook nie musieli czekać na wizytę u specjalisty zbyt długo.
Libby nie brała udziału w spotkaniu, bo już niedługo miała odejść z pracy, ale zaproponowała Laurze, by Josh i Sophie ten czas spędzili z Tobym. Gdy Laura przyjechała z dziećmi, Libby pomyślała, że nowa kierowniczka przychodni sprawia wrażenie zmęczonej i zestresowanej, ale zachowała to spostrzeżenie dla siebie. W miarę jak ją poznawała, dochodziła do wniosku, że Laura jest osobą bardzo skrytą.
Podobnie sądziła druga lekarka, Ruby, śliczna żona Hugona Lawrence’a, która dokładała wszelkich starań, by Laura dobrze czuła się w Swallowbrook. Ruby miała wrażenie, że Laura żyje pod jakąś presją. Znamienne było również to, że w rozmowach z nimi ani razu nie wspomniała o ojcu swoich dzieci. Za to mała Sophie musiała być z tatą w stałym kontakcie, sądząc po tym, jak często o nim mówiła.
Po piątkowej rozmowie z mężem Laura uznała, że jeśli życie oderwało się od rzeczywistości w tej samej chwili, gdy Gabriel wpadł do domu i ujrzał ją w objęciach sąsiada oportunisty, to ich ostatnia rozmowa nadała nierzeczywistości nowy wymiar.
On nadal jest przekonany, że zamierzałam go zdradzić, pomyślała. Że wybrała sobie akurat Jeremy’ego, by ją pocieszał, bo Gabriel ją zaniedbuje. I niewykluczone, że nie był to pierwszy raz. Nigdy nie chciał z nią o tym rozmawiać, a teraz dał wyraźnie do zrozumienia, że nie ma co liczyć na jego powrót.
Długo nie mogła zasnąć. Leżąc w łóżku i wpatrując się w belkowany sufit, usłyszała, jak Sophie woła go przez sen. W głowie się jej nie mieściło, że teraz, kiedy już jest wolny, Gabriel woli zostać w Londynie, z dala od dzieci. Jeśli nie chce być z nią, to trudno, ale przecież kocha Sophie i Josha. Jeśli jednak do nich nie przyjedzie... To co? Złożyć pozew rozwodowy?
więcej..